Wężowa królewna - Baśnie i opowieści ze śląska - Kornelia Dobkiewiczowa.txt

(277 KB) Pobierz
Kornelia Dobkiewiczowa
WʯOWA  KR�LEWNA Ba�nie

Kornelia Dobkiewiczowa
W�owa   kr�lewna
Ba�nie i opowie�ci ze �l�ska
Wydanie II poszerzone i uzupe�nione
WYDAWNICTWO    ��L�SK"    KATOWICE   1969
Opracowanie  graficzne Andrzej Czeczot
Redaktor:  Czes�aw  Slez&k
Redaktor techniczny:  Maria Dziubowa
Korektor:  Bronis�awa G�bska
Wszelkie prawa zastrze�one
Wydawnictwp ��l�sk" �  Katowice 1969
Wydanie IX. Nak�ad 30 000 egz. Ark. wyd. 10,4. Ark. druk. 15,666. Format 206 X 194 mm. Papier masz. g�. IV kl. 61 X 86, 70 g/Klucze. Oddano do sk�adania 26. 7. 68. Podpisano do druku 13.  2.  69. Druk uko�czono 25.  2.  69.  Symbol 31455/L.   Cena  z� 25.�.
Druk: Prasowe Zak�ady Graficzne RSW �  Prasa" Katowice, 3235/68 � O-5
Jak   baba  Szczotlicha  na  zm�winach
ta�cowa�a
�l�ska ba�� g�rnicza
W Kokoci�cu nad �abi� Strug�, w bogatej zagrodzie mieszka�a dawnymi laty baba Szczotlicha. Daremnie by szuka� po �wiecie drugiej takiej jak ona zrz�dziochy i k��tnicy. Nikomu we wsi nie da�a spokoju.
To wadzi�a si� ze swoj� s�siadk� o pstrego kogucika, �e po jej polu kokosz� wodzi i z owsa ziarna otrz�sa. P� worka za to odsypa� sobie kaza�a jesieni� po m��cce. To gniewa�y j� pieski s�siedzkie, �e nadto szczekaj� i budz� po nocy.
Ksi�e pszczo�y od lip swoich kaza�a s�udze odgania�, bo zbyt g�o�no brz�cza�y i zbiera�y s�odycz z kwiat�w bez jej pozwolenia.
A kuma swojego przezywa�a okrutnie za to, �e w jego ku�ni m�oty za g�o�no stuka�y i konie r�a�y zbyt blisko jej domu, przez co do drzemki za dnia u�o�y� si� nigdy nie mog�a.
Krzycza�a na kowala ze swojego ganku, a� wystraszone wr�ble zrywa�y si� z wi�ni w jej sadzie i odlatywa�y do brzozowego lasku, kt�ry wyrasta� na zakolu drogi wiod�cej z Kokoci�ca ku �Hi�degardzie".
By�a to kopalnia, kt�r� zbudowa� kaza� niemiecki graf, by urabianiem w�gla i tak ju� wielk� maj�tno�� swoj� pomno�y�. Zwyczajem te� owych czas�w nazwa� kopalni� imieniem swej pi�knej ma��onki. W Kokoci�cu nie brak�o ludzi ubogich, kt�rzy mieli ziemi zbyt sk�po, i takich przyjmowa� kaza� graf do �Hildegardy" za robotnik�w. Pozyska� sobie r�baczy
zdolnych, wozak�w i �adowaczy, kt�rym robota pali�a si� w r�ku. C�, kiedy za swoj� prac� otrzymywali miedziaki same, podczas kiedy dukaty z�ote strumieniem ciek�y do pa�skiej kieszeni.
Biedna, starka szczerbata, raz po raz zje�d�a�a w go�cin� do Kokoci�ca swoj� kulaw� bryczk�. Przem�c g�rnik�w jednak nie poradzi�a. A kiedy tylko szczodrze sypa�o w�gla na dole i ci�sze kieski trafia�y do spracowanych r�k po wyp�acie, weso�o si� bawiono w Kokoci�cu.
Po domach gotowa�y niewiasty �ur na kr�liku i s�onin� krasi�y kluski, w gospodzie �Pod Dzwonem" pieni�o si� z�ociste piwo w kuflach i muzykanci stroili instrumenty do niedzielnego hulania. M�odzi g�rnicy za� porywali do trojaczka i obracanego Maryjanki i Rozale, dziewczyny podobne do kwiat�w.
Najpi�kniejsza ze wszystkich by�a w Kokoci�cu Martusia kowal�wna. Oczy mia�a podobne barw� do fio�k�w, jasne w�osy upina�a nad czo�em w koron�. A jednakowo nadobna by�a i zr�czna w ta�cu, jak przy robocie.
Wszyscy ch�opcy radzi by cho� przez chwil� na kowal�wn� popatrze�. Dziewczyna jednak dostrzega�a tylko jednego m�odzie�ca � Franka Pazdrul�. Bywa�o, �e rozmawia�a z nim ko�o studni albo pod wierzb� przy mo�cie. I chyba za spraw� wsz�dobylskich wr�bli, kt�re �wierkaj�c na drzewach roznosi�y po Kokoci�cu wszystkie nowiny, dosz�o do uszu baby Szczotlichy, �e kowal�wna cz�sto z Pazdrul� przebywa, �e jemu sprzyja.
Martusia by�a jedyn� �yw� istot�, kt�ra si� przypodoba� umia�a Szczo-tlisze, Franek za� tym, kt�ry by� babie swarliwej najbardziej niemi�y.
Pozostawa� od dawna sierot�, najubo�szy z g�rnik�w nie mia� i skrawka w�asnego pola. Jeszcze ch�opcem b�d�c nieletnim zacz�� w kopalni pracowa� i chleba po ludziach nie wyprasza�.
Ma�ego sierot� � jak powiadano � zabra� chcia�a do siebie Szczotli-cha, do pasania maciory. �Zje tyle, co wr�bel � my�la�a � odrobi tyle, 6   co ko�".
Franek jednak�e pa�� maciory nie zechcia�, wola� sortowa� w�giel na �Hildegardzie".
� Jaki hardy, popatrzcie! � krzycza�a na ch�opca ze swego ganku Szczotlicha. � Ju� mu i moja maciora nie pachnie! Ale poczekaj, dam ja ci pieprzu, huncfocie!...
Frankowa chata sta�a tu� za ogrodem Szezotlichy, nietrudno wi�c by�o swarliwej babie dokucza� ch�opcu.
Z ludzk� pomoc� dor�s� sierota, zosta� r�baczem na �Hildegardzie". �elazny kilof i lask� g�rnicz� nosi� z sob�, a w torbie sk�rzanej chleb i cebul�. Kiedy powraca� do domu z roboty, �piewa� po drodze weso�o:
A ja ci powiadam, Pokochaj g�rnika, A ja ci powiadam, Pokochaj go!...
Bo nasi g�rnicy To szumni panicy, A ja ci powiadam, Pokochaj go!...
Zmierz�a wyda�a si� babie ta piosenka. Trzaska�a drzwiami, gdy Franek przechodzi� ko�o jej domu. Ale ku swej najwi�kszej zgryzocie razu pewnego pos�ysza�a, �e i Martusia kowal�wna �piewa podobnie:
Bo nasi g�rnicy,
To szumni panicy,
A m�j najmilejszy
Ze wszystkich najlepszy ...
� Dam ja ci najmilejszego! � wrzasn�a do dziewczyny rozgniewana baba. � My�lisz, sikorko, �e nie wiem, o kim te �piewanki? Niedoczeka-nie twoje, �apiworka Pazdrul� za m�a bra�! � i pogrozi�a Martusi kosturem.
W wielkiej dziupli wierzbowej obudzi� si� tymczasem diabe� Pieczyd�o i ciekawie wyjrza� na �wiat.
Zobaczy� bab� z kosturem w r�ku, w czepcu przekrzywionym na prawe ucho od gniewnego potrz�sania g�ow�.
� Dam ja tobie g�rnika-oszkubka! � krzycza�a baba. � Do samego grafa p�jd�, by tego- ma�pierza przegoni� z �Hildegardy"!
Pieczyd�o ciekawie nastawi� kosmatego ucha, a kiedy z ust Szczotlichy pada�y wci�� nowe wyzwiska, ju� nie tylko pod adresem Franka Paz-druli, ale ca�ego g�rniczego stanu, umy�li� z�� bab� przyk�adnie ukara�.
Mia� bowiem Pieczyd�o g�rniczy stan w wielkim poszanowaniu. Nieraz przecie� s�ysza� od swoich kamrat�w, �e g�rnik i od samego diab�a bywa m�drzejszy.
Przysz�a jesie�. Martusia co dzie� ukradkiem wygl�da�a na drog� sponad kwitn�cych fuksji w ojcowych oknach, by cho� z daleka zobaczy� Franka. Kowal zabroni� jej wychodzi� z domu i rozmawia� z Pazdrul�, bo Szczotlicha, zaprzestawszy naraz k��tni, upewni�a go, �e dla dziewczyny znajdzie bogatszego a mo�niejszego ma��onka, i to wcale nie w Koko-ci�cu, lecz w mie�cie.
� A ju� kiedy do wesela przyjdzie � gada�a cz�stuj�c kowala krup-niokami w swej kuchni � to wywianuj� Martusi� jako t� szlachciank�, bom przecie wasza krewna.
Po�akomi� si� kowal na te obietnice i dyscyplin� rzemienn� dziewczynie przygrozi�, by raz na zawsze wyrzuci�a Franka Pazdrul� ze swego serca i z pami�ci.
P�aka�a Martusia za Frankiem, trapi�a si� biedna, ale wci��, wbrew ojcowym zakazom, nie mog�a serca swego oderwa� od ch�opca. Coraz te� pilniej wypatrywa�a go na drodze.
W jaki� czas potem Martusia spostrzeg�a, �e Franek nie wraca z kopalni sam. Towarzyszy� mu bowiem starszy m�� o wspania�ej postawie, dostatnio odziany. Twarz mia� ciemn� i oczy osobliwie b�yszcz�ce, k�obuk nosi� wysoki na g�owie cudzoziemskim widocznie zwyczajem, buty tak�e mia� w kszta�cie zupe�nie odmienne ni� g�rnicy w Kokoci�cu, do tego
,    I
y
fajk� wielk�, z drzewa wi�niowego, a pali� w niej jaki� bardzo wonny
tyto�.
Rych�o wiejscy klachacze, dla kt�rych dost�p wsz�dzie bywa otwarty, przynie�li do ku�ni wiadomo��, �e u Franka, Pazdruli w chacie mieszka cudzoziemiec, nadsztygar, kt�ry z rozkazu samego grafa przyby� z kraj�w dalekich, by w kopalni wszystko lepiej urz�dzi� od nowa. I robot� zna, jak nikt mi�dzy g�rnikami, i szczodry jak �aden,
� Nie poznaliby�cie, .kumie, Frankowej chaty! � m�wili. � Cie�l�w przys�a� nadsztygar i pieni�dzy nie sk�pi�. Jaka sie�! Jakie izby! Co tam pierzyn! Poduszek... A weso�o obaj �yj�, ho ho! Ten nadsztygar przywi�z� sobie flet niemiecki z samej Norymbergi i poradzi na nim gra�
jeszcze pi�kniej ni� organista na organacYi.
Coraz te� cz�ciej zwraca�a ku odnowionej chacie swe bure oczki baba Szczotlicha i obyczaje na podziwienie wszystkich zupe�nie zmieni�a. Zaprzesta�a pomstowa� na Franka Pazdrul�, �wini swej nie puszcza�a do jego ziemniak�w, �mieci nie sypa�a mu pod pr�g.
Dziwi�a si� bardzo takiej odmianie Martusia kowal�wna i coraz ciekawiej nas�uchiwa�a wie�ci, kt�re znosili do ku�ni klachacze z ca�ego Kokoci�ca.
Z pierwszym �niegiem spad�y na wiosk� jeszcze ciekawsze nowiny. D�wi�ki fletu s�ysze� si� teraz dawa�y ju� nie tylko z Frankowej chaty, ale i z wybielonych od�wi�tnie izb samej baby Szczotlichy.
Rozmi�owa�a si� baba do niepami�ci w cudzoziemcu nadsztygarze i za ma��onka go poj�� umy�li�a.
Nie czekaj�c o�wiadczyn z jego strony, bo do w�adania nad wszystkimi nawyk�a, powiedzia�a Szczotlicha cudzoziemcowi o swoich wzgl�dem niego zamiarach, kiedy pewnego wieczora siedzieli przy piernikach i wi-
10
Nadsztygar schyli� g�ow� i rzek� mocno wzruszony:
 � Szcz�cie to wielkie dla mnie zosta� m�em gospodyni tak skrzat-
nej i pani tak urodziwej, jako wy jeste�cie, Szczotlicho. .. Jedn� wszelako w tym wszystkim dostrzegam przeszkod�!
�  Jak��e? � wykrzykn�a Szczotlicha tak �ywo, �e si� jej czepiec przesun�� na prawe ucho.
� Oto widz� � powiedzia� nadsztygar, a oczy b�ysn�y mu osobliwie
�  �e towarzysz serdeczny m�j, kt�ry mnie przyj�� do swego domu, ma strapienie i w ci�kiej �a�o�ci pozostaje ... Ojciec dziewczyny, kt�r� mi�uje, nie chce widzie� go zi�ciem.
�  Hm... � zamrucza�a Szczotlicha zmieszana.
�  P�ki za� srogie zakazy nie zostan� cofni�te wobec druha mojego
� m�wi� powa�nie cudzoziemiec � nie przystoi i mnie by� szcz�liwym.
�  Je�li tak...  � powiedzia�a Szczotlicha, przesuwaj�c sw�j czepiec z prawego ucha na czubek g�owy, znajd� rad� ...
�  A wtedy �Pod Dzwonem" dla dw�ch par odprawimy zm�winy...
�  Tu cudzoziemiec sk�oni� si� gospodyni i wyszed� z jej domu. Uradowana baba nie zdziwi�a si� nawet, �e cho� siedzia� razem z ni�
przy stole ca�y wiecz�r, nie zdj�� z g�owy k�obuka.
*     *     -dr
W gospodzie �Pod Dzwonem" gra�y skrzypki i dudy. Wielki st� przesuni�to ku �cianie, by ochoczym tancerzom jak najwi�cej miejsca zosta�o dla zabawy.
�  Hej, zm�winy, zm�winy! � wo�a� kowal. � ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin