Anaidni Senoj 31-12-2007, 14:49 Wiewiór 1074 x przeczytano
ANAIDNI SENOJ
Słuchaj, szczeniaku, a najlepiej sobie od razu usiądź, bo chwilę będę mówił. Pytasz o tamtego faceta w kącie? Na pewno o tego ci chodzi? Ten ze szramą na pysku, jakby sam Droghar przeharatał go swoimi pazurami w Burzy Chaosu? Nie, nie wierzę, że jesteś jego kuzynem, tylko boisz się, że cię nie pozna po latach rozłąki. Odwal się, chłoptasiu, mówię… Aaa, no to trzeba było tak od razu; zamów od razu drugi kufel, bo mi na starość często w gardle zasycha.
To Anaidni Senoj… co? Nie, nie pochodzi z Kitaju. Widzisz, żeby miał oczy skośne, albo włos kręty jak na łonie Rhyi? Po prostu tak się nazywa, choć wątpię, żeby to było jego prawdziwe miano. Kiedyś pewnie był von jakiśtam, ale znudziło mu się dworskie życie i porzucił rodzinne strony… Czy ty jesteś tak tępy, że nie dochodzą do ciebie takie niuanse mojej wypowiedzi jak „pewnie”, „może” i „chyba”? Mówię ci, że to wszystko tylko słyszałem, z mniej lub bardziej pewnych źródeł – sam nigdy nie zamieniłem z nim nawet słowa, mimo że przesiaduje tu już raz na kilka miesięcy od kilku lat z regularnością, która zadziwiłaby nawet młódkę w okresie krwawienia.
Pojawił się tu pierwszy raz jakieś sześć… nie, siedem lat temu, w zimie. Całował bruk przed bramą, więc znać było, że go jakieś nieszczęście spotkało. Okazało się, że nic takiego mu się nie przydarzyło, a po prostu od poprzedniej zimy nie zaznał ani chwili mrozu, czy śniegu, jeno błąkał się po pustyniach Arabii. Nie przerywaj, gnoju, bo ci ten kufel w rzyć wsadzę i wyciągnę uszami! Zaraz powiem, czego tam szukał, ino nieco gardło spłuczę, bo mnie w gębie już suszy od samego patrzenia na tego wojażera.
Ponoć wyruszył kiedyś z ekipą badawczą wysłaną dawnego przez elektora Stirlandu, panie świeć nad jego duszą, do Arabii, gdzie chodziły słuchy, że odnaleziono grób Sigmara. Wtedy jego grobów odnajdywano całkiem sporo i prawdopodobnie nikt by się nie przejął wieścią z Arabii, gdyby nie bretońskie rycerstwo, z paladynem na czele, który zapowiedział się u samego elektora i po rozmowie z nim sformowano szybko imperialną drużynę badawczą. Poszło kilku magów, gryzipiórków i wielu awanturników, którzy zniuchali łatwy zarobek i to w dodatku legalny, bo książę wypłacił już z elektorskiej kasy na wyrost co poniektórym i wszyscy spodziewali się drugiej raty.
Tak więc, zahaczając również o Brucknerfeld, całe to tałatajstwo – coś na kształt małej wyprawy zbrojnej, ruszyło na południe. Część mężnych awanturników zbiegła z konwoju jeszcze przed opuszczeniem granic Imperium, a zdecydowana większość dała nogę po pierwszych starciach w Księstwach Granicznych. Co prawda, przeciwnik to nie był żaden, bo bandy rozbójników były nieco zbyt słabe na tak liczną gromadkę, w szczególności wspomaganą przez czarodziejów, ale jakoś nikt nie chciał dostać bełtem od tileańskiego kusznika. Szybko więc okazało się, że nie z całej grupki zostało nie więcej jak pięćdziesiąt luda. Takim też łatwiej było przemknąć się niezauważenie i bez większych już ceregieli dotarli na pustynię.
Wbrew pozorom nietrudno było odnaleźć ów grób Sigmara, zagubiony gdzieś w piaskowej głuszy, ale tutaj niestety opowieść się urywa. Na parę chwil przed zejściem do podziemi jeden rozsądny krasnolud dał nogę i zdołał tutaj wszystko opowiedzieć, dzięki czemu wiemy przynajmniej, co i jak. Podobno powrócił tylko on, Anaidni Senoj, a reszta spoczywa gdzieś w piachu setki mil na południe. Dostał nawet audiencję u elektora, ale chyba niewiele z tego wynikło, bo dziś ma świetne zadatki na żebraka albo bezdomnego nędzarza. Tym niemniej, strzeż się młodzieńcze, bo nikt nie wie, czemu znika na parę miesięcy w roku z miasta. Ci, którzy chcieli go śledzić nigdy nie wrócili, więc bacz, chłopcze, bo to niebezpieczny człowiek, a zaraza wie, co tam napotkali w tym całym grobowcu.
Autor: Michał „Wiewiór” MusiałRedakcja: Piotr „Dark Kaczuszka” Krzystek
gru503