008. Lee Rachel - Miejsce na ziemi.pdf

(811 KB) Pobierz
Microsoft Word - 008
Rachel Lee
MIEJSCE NA ZIEMI
Po Ļ wi ħ cam wszystkim małym dziewczynkom,
które nauczyły mnie, Ň e dom nie zawsze jest
tak bezpiecznym miejscem, jakim powinien by ę .
ņ ycz ħ wszystkim, Ň eby znale Ņ li prawdziwy dom,
swoje miejsce na ziemi.
1
ROZDZIAŁ 1
A nna Fleming była pewna, Ň e nikt jej nie widzi.
Stała na samym ko ı cu ko Ļ cioła Dobrego Pasterza w słabo o Ļ wietlonym rogu, przygl Ģ daj Ģ c si ħ
ceremonii Ļ lubnej. O takim Ļ lubie zawsze marzyła, ale stanowił on uciele Ļ nienie wszystkich jej
straconych złudze ı . Wyrwało jej si ħ ciche westchnienie, jednak prawie natychmiast upomniała si ħ w
duchu. Nie trzeba si ħ u Ň ala ę nad sob Ģ . Du Ň o rozs Ģ dniej jest dopatrywa ę si ħ dobrych stron Ň ycia.
Anna była kobiet Ģ o nijakim wygl Ģ dzie. Miała na sobie br Ģ zow Ģ sukni ħ o nieokre Ļ lonym fasonie, buty
za Ļ były raczej solidne ni Ň eleganckie. Ciemne włosy Ļ ci Ģ gn ħ ła do tyłu, a du Ň e, piwne oczy spogl Ģ dały na
Ļ wiat zza okularów w pozłacanej, metalowej oprawce.
I wła Ļ nie tak Ģ siebie lubiła, wmawiała sobie, patrz Ģ c, jak córka szeryfa Tate’a po Ļ lubia policjanta z Los
Angeles. Nikt, absolutnie nikt nie zwracał na ni Ģ uwagi i ta anonimowo Ļę oraz niepozorny wygl Ģ d
dawały jej poczucie bezpiecze ı stwa w całym dotychczasowym Ň yciu.
Pastor Fromberg, dobrotliwy m ħŇ czyzna pod pi ħę dziesi Ģ tk ħ , odczytywał słowa przysi ħ gi d Ņ wi ħ cznym
głosem, który bez trudu dobiegał do kra ı ca ko Ļ cioła. Słuchaj Ģ c, Anna usiłowała postawi ę si ħ na miejscu
osoby, która zawierzyła drugiemu człowiekowi a Ň tak, by składa ę takie przyrzeczenia. Nie mogła sobie
tego wyobrazi ę . ņ ycie ju Ň dawno nauczyło j Ģ , Ň e obietnice znacznie cz ħĻ ciej si ħ łamie, ni Ň spełnia.
Tłumi Ģ c westchnienie, wycofała si ħ cicho i przeszła do kruchty, sk Ģ d zeszła po schodach do ko Ļ cielnych
podziemi. Tu, w jasno o Ļ wietlonej i udekorowanej teraz sali, miała odby ę si ħ uczta weselna. Szybkim
krokiem obeszła całe pomieszczenie, sprawdzaj Ģ c, czy wszystko jest w porz Ģ dku. Nie nale Ň ało to do jej
obowi Ģ zków, gdy Ň wynaj ħ ta obsługa dokonywała ju Ň ostatnich poprawek, ale wolała sama mie ę oko na
wszystko. To był jej ko Ļ ciół, Anna pracowała w kancelarii parafialnej, opiekowała si ħ te Ň grup Ģ
młodzie Ň y.
Zadowolona ze stanu przygotowa ı , zamierzała znowu schroni ę si ħ w półmroku ko Ļ cioła na górze, gdy
zauwa Ň yła, Ň e drog ħ zast ħ puje jej m ħŇ czyzna, znany jako Kowboj. Nie był wysoki, lecz mocno
zbudowany, o ciemnych włosach i oczach. Z jego twarzy mo Ň na było wyczyta ę , Ň e przeszedł ju Ň
niejedno. Anna l ħ kała si ħ go wył Ģ cznie dlatego, Ň e go nie znała i niczego o nim nie wiedziała.
To niespodziewane spotkanie sam na sam - zupełnie zapomniała o obsłudze na drugim ko ı cu sali -
przeraziło j Ģ i wytr Ģ ciło z równowagi. Odskoczyła i potkn ħ ła si ħ . Błyskawicznie, niczym atakuj Ģ cy w ĢŇ ,
chwycił j Ģ pod łokie ę i pomógł utrzyma ę si ħ na nogach. Anna zastygła, uniosła ku niemu wzrok,
niepewna, co b ħ dzie dalej. Zdawała sobie, oczywi Ļ cie, spraw ħ , Ň e wła Ļ nie uchronił j Ģ przed upadkiem,
lecz przede wszystkim zareagowała na to, Ň e jej dotyka. Nienawidziła cudzego dotyku. Natychmiast
strz Ģ sn ħ ła z siebie jego r ħ k ħ .
- Przepraszam - powiedział z wolna, głosem gł ħ bokim i spokojnym. - Nie chciałem pani przestraszy ę .
- Ja ... - Nagle poczuła si ħ za Ň enowana swoim zachowaniem. Uznała, Ň e powinna jako Ļ si ħ
wytłumaczy ę . Ale jak?
Na jego ustach pojawił si ħ cie ı u Ļ miechu.
- Nic si ħ nie stało. Widziałem, jak pani tu schodzi, i pomy Ļ lałem, Ň e mo Ň e Ņ le si ħ pani poczuła.
Zazwyczaj nie wychodzi si ħ w czasie składania mał Ň e ı skiej przysi ħ gi. Przyszło mi do głowy, Ň e mo Ň e
przyda si ħ pani pomoc. Nie miałem poj ħ cia, Ň e s Ģ tutaj ci wszyscy ludzie.
Zanim zd ĢŇ yła si ħ zastanowi ę nad odpowiedzi Ģ , m ħŇ czyzna odwrócił siei poszedł na gór ħ .
Hugh Gallagher, z jakich Ļ zupełnie niezrozumiałych dla siebie powodów zwany Kowbojem, zaj Ģ ł
miejsce w tylnych ławkach ko Ļ cioła. Nieprzerwany strumie ı go Ļ ci kierował si ħ ju Ň ku tyłowi Ļ wi Ģ tyni i
schodom, prowadz Ģ cym do podziemi. Nim ten dzie ı dobiegnie ko ı ca, b ħ dzie jeszcze wiele Ļ miechu,
fotograf pstryknie mnóstwo zdj ħę , a weselnicy pochłon Ģ spore ilo Ļ ci jedzenia, lecz Kowboj odwrócił si ħ
ku drzwiom, gotów do wyj Ļ cia.
Został zaproszony na przyj ħ cie - tam do diabła, szeryf zaprosił chyba całe hrabstwo - ale Hugh stronił
od towarzystwa.
Zawahał si ħ jednak na my Ļ l o pannie Fleming. Jaka była przera Ň ona, gdy nieoczekiwanie wpadła na
niego. Robiło mu si ħ przykro, gdy ludzie w ten sposób reagowali na jego widok. Przywodziło mu to na
my Ļ l sprawy, o których zdecydowanie wolał zapomnie ę .
Gdyby zmusił si ħ do pój Ļ cia na dół, mo Ň e miałby okazj ħ chwil ħ z ni Ģ pogada ę . Z drugiej strony, w
podziemiu z pewno Ļ ci Ģ da o sobie zna ę klaustrofobia, jak równie Ň inne fobie, a byłoby lepiej pozostawi ę
je w u Ļ pieniu.
2
A niech to diabli!
Wahał si ħ jeszcze przez chwil ħ , po czym postanowił wyj Ļę na zewn Ģ trz i zapali ę papierosa. Je Ļ li zacznie
dr ĢŇ y ę temat ich niefortunnego spotkania, Anna Fleming wcale nie poczuje si ħ przy nim swobodniej.
Musi po prostu poczeka ę na lepsz Ģ sposobno Ļę .
Zszedł ze Ļ cie Ň ki na traw ħ i zapalił, zaci Ģ gaj Ģ c si ħ z prawdziw Ģ przyjemno Ļ ci Ģ . Wiedział, Ň e musi rzuci ę
nałóg, je Ň eli ma zrealizowa ę swe marzenie o zorganizowaniu na ranczu schroniska dla młodzie Ň y, ale na
razie rozkoszował si ħ ka Ň dym dymkiem.
Nie on jeden wymkn Ģ ł si ħ na papierosa. Po paru minutach podwójne drzwi otworzyły si ħ , by wypu Ļ ci ę
grupk ħ roze Ļ mianych m ħŇ czyzn. Rozpoznawał ich wszystkich. Hrabstwo liczyło tylko pi ħę tysi ħ cy
mieszka ı ców, wielu znał z widzenia. Skr ħ cił za róg, by go nie zobaczyli. Nie był zbyt towarzyski.
Przyszedł na Ļ lub tylko dlatego, Ň e nie chciał urazi ę szeryfa ani jego rodziny. W ko ı cu, zachowywali si ħ
wobec niego bardzo przyzwoicie.
W ko Ļ cielnym podziemiu wrzało jak w ulu. Weselni go Ļ cie pili, Ļ miali siei rozmawiali. Zamkni ħ te,
nisko sklepione pomieszczenie sprawiało, Ň e gwar zmienił si ħ w ogłuszaj Ģ cy hałas i cho ę otwarto
wszystkie okna, panowało dokuczliwe gor Ģ co.
Annie doskwierała ciasnota, zacz ħ ła si ħ te Ň poci ę w zbyt ciepłej, wełnianej sukni. Nie lubiła tłumnych
zgromadze ı , a msz ħ niedzieln Ģ znosiła tylko dlatego, Ň e wierni zachowywali si ħ w sposób spokojny i
zdyscyplinowany. Ale teraz, po szampanie podawanym w smukłych kieliszkach, wyra Ņ nie si ħ
rozochocili. Zewsz Ģ d dochodziły rozbawione głosy i gło Ļ ne Ļ miechy.
Gdy tylko doszła do wniosku, Ň e nie ura Ň aj Ģ c gospodarzy, mo Ň e dyskretnie wyj Ļę , chwyciła Ň akiet i
wymkn ħ ła si ħ bocznymi drzwiami.
Szła pospiesznie, nie chc Ģ c, by kto Ļ zd ĢŇ ył j Ģ zatrzyma ę . Głow ħ trzymała, jak zwykle, pochylon Ģ , tote Ň
nie zauwa Ň yła Hugh Gallaghera, póki na niego nie wpadła.
Szybko wyci Ģ gn Ģ ł dłonie, by uchroni ę j Ģ przed upadkiem na zimn Ģ kamienn Ģ podłog ħ . Poczuła, jak j Ģ
obejmuje, i usłyszała jego rozbawiony głos:
- Mam nadziej ħ , Ň e ostatni raz spotykamy si ħ w ten sposób.
W jednej chwili ogarn ħ ła j Ģ panika. Potrz Ģ sn ħ ła r ħ kami, usiłuj Ģ c oswobodzi ę si ħ z podtrzymuj Ģ cych j Ģ
ramion, a gdy tylko j Ģ pu Ļ cił, cofn ħ ła si ħ gwałtownie. W rezultacie omal znowu si ħ nie przewróciła.
- Nie chciałem pani przestraszy ę - powiedział zaniepokojony i speszony Hugh.
- To nie chodzi o pana - zapewniła dr ŇĢ cym głosem, w którym jednak d Ņ wi ħ czała szczero Ļę . - Nie o
pana... - Urwała. - Po prostu si ħ przestraszyłam - dodała, l ħ kaj Ģ c si ħ , Ň e zapyta, co j Ģ tak przeraziło.
Po chwili kiwn Ģ ł głow Ģ .
- Pani te Ň ucieka, co?
- Jak to, uciekam?
- Z przyj ħ cia. Wiem, Ň e to głupie, ale podziemia przyprawiaj Ģ mnie o klaustrofobi ħ , zwłaszcza kiedy
zgromadzi si ħ taki tłum.
- Rozumiem, o co panu chodzi - odparła ju Ň pewniejszym tonem.
- Pani te Ň to prze Ň ywa, co? Czy pani wychodzi?
- Pomy Ļ lałam, Ň e ju Ň chyba pójd ħ do domu. Nikt nie zauwa Ň y mojego wyj Ļ cia.
Przytakn Ģ ł, jakby doskonale orientował si ħ w jej stanie ducha.
- Mojego te Ň nie. Odprowadz ħ pani Ģ do samochodu.
- Nie przyjechałam samochodem.
- W takim razie odprowadz ħ pani Ģ do domu. - Zawahał si ħ . - Ze mn Ģ b ħ dzie pani bezpieczna. Zast ħ pcy
szeryfa bawi Ģ si ħ na tym przyj ħ ciu, na ulicach mo Ň e by ę wi ħ c do Ļę niespokojnie.
Nie przyszło jej to do głowy, tote Ň noc wydała jej si ħ nagle bezmierna i pusta. Przera Ň aj Ģ ca.
Rozwa Ň ywszy, co ma do wyboru, rzekła w ko ı cu:
- Dzi ħ kuj ħ .
Szli główn Ģ ulic Ģ , mijaj Ģ c najelegantsze rezydencje w okolicy. Mały domek Anny, który wynajmowała
od ko Ļ cioła, stał dalej, w mniej zamo Ň nym s Ģ siedztwie. Co prawda mieszkała ju Ň i w du Ň o gorszych
dzielnicach.
- Zawsze chodzi pani pieszo do ko Ļ cioła? - zapytał Hugh.
- Gdy tylko pogoda pozwala. W ten sposób oszcz ħ dzam samochód. - Nadal szła ze spuszczon Ģ głow Ģ ,
wpatruj Ģ c si ħ w chodnik.
3
- Rozumiem - rzekł. - Sam te Ň chodz ħ pieszo.
- Ach, tak? A gdzie pan mieszka? - Natychmiast po Ň ałowała, Ň e zadała to pytanie. Nie chciała, by uznał
j Ģ za w Ļ cibsk Ģ .
- Po drugiej stronie, koło Snider’s Crossing.
Przy torach kolejowych, pomy Ļ lała. Jeden z najmniej przyjemnych rejonów Conard City.
- Niezbyt atrakcyjna okolica - powiedział, jakby czytaj Ģ c w jej my Ļ lach. - Ale tania. A ja oszcz ħ dzam
ka Ň dego centa, Ň eby wło Ň y ę go w ranczo.
- W ranczo? - Wyczuła, Ň e na ni Ģ patrzy, ale nie uniosła oczu. Ju Ň od bardzo dawna nie odwzajemniała
m ħ skich spojrze ı . Ogarniał j Ģ irracjonalny l ħ k.
- Kupiłem kawałek ziemi przy Conard Creek. Nie nadaje si ħ do hodowli bydła, ale do moich celów
pasuje jak ulał.
- To znaczy?
- Wła Ļ ciwie z nikim jeszcze na ten temat nie rozmawiałem z wyj Ģ tkiem Nata i Dana. Zamierzam
zało Ň y ę ranczo dla dzieci i młodzie Ň y z zagro Ň onych Ļ rodowisk. Takie miejsce, do którego b ħ d Ģ mogły
przyj Ļę , Ň eby si ħ wyrwa ę z tych swoich zakazanych domów i dzielnic. Tam b ħ d Ģ miały szans ħ si ħ
pozbiera ę .
- To doskonały pomysł - powiedziała szczerze. Zupełnie nie tego spodziewała si ħ po owym steranym
Ň yciem m ħŇ czy Ņ nie o niejasnej przeszło Ļ ci. - Wychował si ħ pan w złej dzielnicy?
- O, tak. - Za Ļ miał si ħ cicho. - Kiedy poszedłem do wojska, po prostu zmieniłem jedno pole bitwy na
inne. Pracuje pani z dzie ę mi, na pewno wi ħ c widzi pani, jak bardzo odbijaj Ģ si ħ na nich kłopoty domowe.
- Z pewno Ļ ci Ģ .
- Pomy Ļ lałem sobie, Ň e byłoby dobrze odseparowa ę je od tych zgubnych wpływów, stwarzaj Ģ c im
miejsce, w którym mogłyby si ħ schroni ę .
- Wielu dzieciom wystarczy tylko stworzy ę mo Ň liwo Ļ ci.
- Wła Ļ nie.
- Zaprosiłby pan tylko dzieci z okolicy?
- Przynajmniej na pocz Ģ tku. Nie mog ħ od razu przyj Ģę zbyt wielu, bo b ħ d ħ tam tylko ja i ewentualnie
jeszcze paru wolontariuszy.
Anna skin ħ ła głow Ģ , ci Ģ gle ze wzrokiem wbitym w chodnik. - Znam par ħ dzieciaków, którym takie
przytulisko bardzo by si ħ przydało.
- Szeryf uwa Ň a, Ň e ranczo to dobry pomysł. Chyba zaczn ħ od kilkorga dzieci i zobacz ħ , jak mi pójdzie.
Chciałbym zaopiekowa ę si ħ te Ň dziewczynkami.
- Naprawd ħ ?
- Oczywi Ļ cie. Wszyscy tak si ħ przejmuj Ģ przest ħ pstwami popełnianymi przez chłopców, Ň e nikt nie
zwraca uwagi na dziewcz ħ ta. Nie naruszaj Ģ prawa tak cz ħ sto jak chłopcy, ale maj Ģ tyle samo problemów,
w domu i na ulicach. Nimi te Ň kto Ļ powinien si ħ zaj Ģę .
- Ale czy koedukacja zda egzamin?
- Uwa Ň am, Ň e tak, je Ļ li dobrze to zorganizuj ħ .
Przeszli w milczeniu par ħ kroków. Po chwili Hugh znowu si ħ odezwał.
- Nie wiem, sk Ģ d Nat bierze pieni Ģ dze na posagi dla córek, na ka Ň de wesele sprasza całe hrabstwo.
- To zdumiewaj Ģ ce, prawda? Ale zna wszystkich. A poza tym to przyj ħ cia na stoj Ģ co, wi ħ c mo Ň e a Ň tak
bardzo si ħ nie wykosztowuje.
- Mo Ň e i nie.
Dotarli w ko ı cu do jej domu, weszli po schodkach na werand ħ i zatrzymali si ħ przed drzwiami.
- Poczekam tu, a Ň wejdzie pani do Ļ rodka, panno Anno - powiedział. - ņ ycz ħ miłego wieczoru.
Weszła do mieszkania, zapaliła Ļ wiatło i zamkn ħ ła za sob Ģ drzwi. Potem pobiegła do ciemnego
saloniku, Ň eby zobaczy ę przez okno, jak odchodzi. Szedł powolnym, swobodnym krokiem jak człowiek,
który nie spiesz Ģ c si ħ , przeszedł wiele mil, zanim dotarł do celu.
Zaci Ģ gn ħ ła zasłon ħ i zapaliła kolejne Ļ wiatło. Była w domu i czuła si ħ samotna.
Nic nowego. Takie jest jej Ň ycie. Samotno Ļę zapewnia jej bezpiecze ı stwo.
W nocy dr ħ czył j Ģ koszmar. Zdarzyło si ħ to po raz pierwszy od lat, ale a Ň nadto dobrze pami ħ tała
wszystkie szczegóły, gdy obudziła si ħ , zlana zimnym potem i dr ŇĢ ca ze strachu.
Usiadła szybko i si ħ gn ħ ła do wył Ģ cznika nocnej lampki. Za Ļ wieciła si ħ natychmiast, po czym, z nagłym
4
błyskiem, zgasła. Anna roztrz ħ siona, oddychaj Ģ c urywanie, po omacku wydobyła si ħ spod koców, a
potem najszybciej jak tylko mogła, pobiegła do kuchni. Tu trz ħ s Ģ cymi si ħ r ħ kami zapaliła lamp ħ . ĺ wiatło
przywróciło otoczeniu dobrze znajome kształty.
Nalała sobie szklank ħ mleka, staraj Ģ c si ħ nie patrze ę na wisz Ģ cy na Ļ cianie telefon, ale nadaremnie.
Niezale Ň nie od tego, ile razy odwracała wzrok, spojrzenie biegło do niego z powrotem.
Mo Ň e ju Ň nie Ň yje. Czepiała si ħ kurczowo tej my Ļ li. Nie dzwoniła ju Ň od lat, a on musi by ę teraz po
sze Ļę dziesi Ģ tce, wi ħ c mógłby ju Ň nie Ň y ę . Miała nadziej ħ , Ň e tego drania przykrywa ziemia.
Popijaj Ģ c mleko, znowu zadr Ň ała, tym razem z zimna. Cho ę w domu nie było chłodno, zapragn ħ ła
wróci ę do łó Ň ka, i przykry ę si ħ a Ň po głow ħ . Ale wiedziała, Ň e nie mo Ň e ju Ň pój Ļę spa ę . Znowu przy Ļ ni jej
si ħ ten koszmar. Skoro raz j Ģ naszedł, b ħ dzie ci Ģ gle powracał.
W ħ drowała po domu, zapalaj Ģ c wsz ħ dzie Ļ wiatła. W tej chwili nie obchodziła jej wysoko Ļę rachunku za
elektryczno Ļę . Usiadła w du Ň ym, wy Ļ ciełanym fotelu, który zeszłej zimy kupiła w sklepie z u Ň ywanymi
meblami, i usiłowała czyta ę kryminał. Przewróciła cztery strony, zanim zorientowała si ħ , Ň e niczego nie
zrozumiała.
Dała sobie z tym spokój i spróbowała powróci ę my Ļ lami do Ļ lubu. I do Hugh Gallaghera, który okazał
si ħ taki miły i uprzejmy. U Ļ wiadomiła sobie, Ň e za mocn Ģ postur Ģ kryje si ħ łagodno Ļę . Ten brak agresji
przywracał jej pewno Ļę siebie. Mówił powoli, zachowywał si ħ naturalnie i spokojnie, szybko odgadywał
stan jej uczu ę . Pomy Ļ lała, Ň e mo Ň e mu zaufa ę . Dotychczas tylko szeryf Nat Tate i pastor Dan Fromberg
zdołali zyska ę jej zaufanie.
Stroniła od m ħŇ czyzn nie tylko dlatego, Ň e napełniali j Ģ l ħ kiem. Obawiała si ħ te Ň jak jej przeszło Ļę mo Ň e
wpłyn Ģę na stosunki z innymi lud Ņ mi. Gdyby kto Ļ odkrył jej tajemnic ħ , całe jej Ň ycie ległoby w gruzach.
Samotno Ļę stanowi jej fortec ħ , przebywa w niej z własnej woli. Musi o tym pami ħ ta ę .
Ale telefon nieodmiennie przyci Ģ gał jej uwag ħ . A nu Ň nie Ň yje? Miło byłoby wiedzie ę , Ň e ju Ň nie
za Ļ mieca swoj Ģ osob Ģ tego Ļ wiata.
Ta my Ļ l budziła w niej niepokój, wydawała si ħ taka grzeszna, lecz przecie Ň ten m ħŇ czyzna wyczyniał z
ni Ģ grzeszne rzeczy. Przekonywała sam Ģ siebie, Ň e wła Ļ ciwie nie pragnie jego Ļ mierci, ale wiedziała te Ň ,
Ň e nie uwolni si ħ od niego, póki ten dra ı nie umrze.
Jakby przygl Ģ daj Ģ c si ħ sobie z oddali, widziała r ħ k ħ si ħ gaj Ģ c Ģ po słuchawk ħ , patrzyła, jak jej własne
palce wystukuj Ģ numer, którego nigdy nie zapomni. Potem, wstrzymuj Ģ c oddech, czekała, a telefon
dzwonił.
Po szóstym sygnale odezwał si ħ podpity m ħ ski głos:
- Halo?
Natychmiast cisn ħ ła słuchawk ħ , przerywaj Ģ c poł Ģ czenie. Serce waliło jej jak młotem, z trudem chwytała
oddech.
A wi ħ c nadal Ň yje. Mogła da ę głow ħ , Ň e jego nie dr ħ cz Ģ nocne zmory z powodu post ħ pków, których si ħ
wobec niej dopu Ļ cił. Na pewno nie. Najprawdopodobniej Ļ pi spokojnie jak dziecko.
I nagle, nie mog Ģ c sobie z tym wszystkim poradzi ę , Anna wybuchn ħ ła płaczem i szlochała, póki nie
zabrakło jej łez.
ROZDZIAŁ 2
A nno, musisz mnie poratowa ę - usłyszała i uniosła głow ħ znad biurka. Pastor Daniel Fromberg wszedł
do pokoju, wnosz Ģ c ze sob Ģ Ļ wie Ň o Ļę poranka. Anna zjawiała si ħ w kancelarii przed pastorem, który
musiał te Ň zawsze j Ģ namawia ę , by nie wychodziła ostatnia.
Pastor był m ħŇ czyzn Ģ o zdecydowanie sympatycznym i budz Ģ cym zaufanie wygl Ģ dzie. Był Ļ redniego
wzrostu i szczupłej budowy, trudno wi ħ c si ħ było domy Ļ li ę jego wewn ħ trznej siły. W ci Ģ gu ostatnich
pi ħ ciu lat Anna miała okazj ħ przekona ę si ħ , Ň e w słusznej sprawie Daniel Fromberg potrafi by ę nieugi ħ ty
i walczy ę jak lew.
- Co si ħ stało? - spytała, unosz Ģ c w u Ļ miechu k Ģ ciki ust.
Dan Fromberg był ojcem dwojga nastolatków oraz pary bli Ņ ni Ģ t, które nie tak dawno pojawiły si ħ na
Ļ wiecie, tote Ň cz ħ sto potrzebował pomocy Anny. Zazwyczaj chodziło o znalezienie opiekunki do dzieci,
która mogłaby pomóc jego Ň onie.
- Psy! - rzucił, opadaj Ģ c na krzesło naprzeciw jej biurka. Przed o Ļ mioma tygodniami irlandzkiemu
selerowi Frombergów urodziły si ħ cztery przeurocze szczeni ħ ta. - Doprowadzaj Ģ do szału mnie i Cheryl.
Wsz ħ dzie ich pełno! Wszystko jest obsikane, robi Ģ kupki za kanap Ģ , za telewizorem, za łó Ň kiem -
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin