008. Lee Rachel - Miejsce na ziemi.pdf
(
811 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - 008
Rachel Lee
MIEJSCE NA ZIEMI
Po
Ļ
wi
ħ
cam wszystkim małym dziewczynkom,
które nauczyły mnie,
Ň
e dom nie zawsze jest
tak bezpiecznym miejscem, jakim powinien by
ę
.
ņ
ycz
ħ
wszystkim,
Ň
eby znale
Ņ
li prawdziwy dom,
swoje miejsce na ziemi.
1
ROZDZIAŁ 1
A
nna Fleming była pewna,
Ň
e nikt jej nie widzi.
Stała na samym ko
ı
cu ko
Ļ
cioła Dobrego Pasterza w słabo o
Ļ
wietlonym rogu, przygl
Ģ
daj
Ģ
c si
ħ
ceremonii
Ļ
lubnej. O takim
Ļ
lubie zawsze marzyła, ale stanowił on uciele
Ļ
nienie wszystkich jej
straconych złudze
ı
. Wyrwało jej si
ħ
ciche westchnienie, jednak prawie natychmiast upomniała si
ħ
w
duchu. Nie trzeba si
ħ
u
Ň
ala
ę
nad sob
Ģ
. Du
Ň
o rozs
Ģ
dniej jest dopatrywa
ę
si
ħ
dobrych stron
Ň
ycia.
Anna była kobiet
Ģ
o nijakim wygl
Ģ
dzie. Miała na sobie br
Ģ
zow
Ģ
sukni
ħ
o nieokre
Ļ
lonym fasonie, buty
za
Ļ
były raczej solidne ni
Ň
eleganckie. Ciemne włosy
Ļ
ci
Ģ
gn
ħ
ła do tyłu, a du
Ň
e, piwne oczy spogl
Ģ
dały na
Ļ
wiat zza okularów w pozłacanej, metalowej oprawce.
I wła
Ļ
nie tak
Ģ
siebie lubiła, wmawiała sobie, patrz
Ģ
c, jak córka szeryfa Tate’a po
Ļ
lubia policjanta z Los
Angeles. Nikt, absolutnie nikt nie zwracał na ni
Ģ
uwagi i ta anonimowo
Ļę
oraz niepozorny wygl
Ģ
d
dawały jej poczucie bezpiecze
ı
stwa w całym dotychczasowym
Ň
yciu.
Pastor Fromberg, dobrotliwy m
ħŇ
czyzna pod pi
ħę
dziesi
Ģ
tk
ħ
, odczytywał słowa przysi
ħ
gi d
Ņ
wi
ħ
cznym
głosem, który bez trudu dobiegał do kra
ı
ca ko
Ļ
cioła. Słuchaj
Ģ
c, Anna usiłowała postawi
ę
si
ħ
na miejscu
osoby, która zawierzyła drugiemu człowiekowi a
Ň
tak, by składa
ę
takie przyrzeczenia. Nie mogła sobie
tego wyobrazi
ę
.
ņ
ycie ju
Ň
dawno nauczyło j
Ģ
,
Ň
e obietnice znacznie cz
ħĻ
ciej si
ħ
łamie, ni
Ň
spełnia.
Tłumi
Ģ
c westchnienie, wycofała si
ħ
cicho i przeszła do kruchty, sk
Ģ
d zeszła po schodach do ko
Ļ
cielnych
podziemi. Tu, w jasno o
Ļ
wietlonej i udekorowanej teraz sali, miała odby
ę
si
ħ
uczta weselna. Szybkim
krokiem obeszła całe pomieszczenie, sprawdzaj
Ģ
c, czy wszystko jest w porz
Ģ
dku. Nie nale
Ň
ało to do jej
obowi
Ģ
zków, gdy
Ň
wynaj
ħ
ta obsługa dokonywała ju
Ň
ostatnich poprawek, ale wolała sama mie
ę
oko na
wszystko. To był jej ko
Ļ
ciół, Anna pracowała w kancelarii parafialnej, opiekowała si
ħ
te
Ň
grup
Ģ
młodzie
Ň
y.
Zadowolona ze stanu przygotowa
ı
, zamierzała znowu schroni
ę
si
ħ
w półmroku ko
Ļ
cioła na górze, gdy
zauwa
Ň
yła,
Ň
e drog
ħ
zast
ħ
puje jej m
ħŇ
czyzna, znany jako Kowboj. Nie był wysoki, lecz mocno
zbudowany, o ciemnych włosach i oczach. Z jego twarzy mo
Ň
na było wyczyta
ę
,
Ň
e przeszedł ju
Ň
niejedno. Anna l
ħ
kała si
ħ
go wył
Ģ
cznie dlatego,
Ň
e go nie znała i niczego o nim nie wiedziała.
To niespodziewane spotkanie sam na sam - zupełnie zapomniała o obsłudze na drugim ko
ı
cu sali -
przeraziło j
Ģ
i wytr
Ģ
ciło z równowagi. Odskoczyła i potkn
ħ
ła si
ħ
. Błyskawicznie, niczym atakuj
Ģ
cy w
ĢŇ
,
chwycił j
Ģ
pod łokie
ę
i pomógł utrzyma
ę
si
ħ
na nogach. Anna zastygła, uniosła ku niemu wzrok,
niepewna, co b
ħ
dzie dalej. Zdawała sobie, oczywi
Ļ
cie, spraw
ħ
,
Ň
e wła
Ļ
nie uchronił j
Ģ
przed upadkiem,
lecz przede wszystkim zareagowała na to,
Ň
e jej dotyka. Nienawidziła cudzego dotyku. Natychmiast
strz
Ģ
sn
ħ
ła z siebie jego r
ħ
k
ħ
.
- Przepraszam - powiedział z wolna, głosem gł
ħ
bokim i spokojnym. - Nie chciałem pani przestraszy
ę
.
- Ja ... - Nagle poczuła si
ħ
za
Ň
enowana swoim zachowaniem. Uznała,
Ň
e powinna jako
Ļ
si
ħ
wytłumaczy
ę
. Ale jak?
Na jego ustach pojawił si
ħ
cie
ı
u
Ļ
miechu.
- Nic si
ħ
nie stało. Widziałem, jak pani tu schodzi, i pomy
Ļ
lałem,
Ň
e mo
Ň
e
Ņ
le si
ħ
pani poczuła.
Zazwyczaj nie wychodzi si
ħ
w czasie składania mał
Ň
e
ı
skiej przysi
ħ
gi. Przyszło mi do głowy,
Ň
e mo
Ň
e
przyda si
ħ
pani pomoc. Nie miałem poj
ħ
cia,
Ň
e s
Ģ
tutaj ci wszyscy ludzie.
Zanim zd
ĢŇ
yła si
ħ
zastanowi
ę
nad odpowiedzi
Ģ
, m
ħŇ
czyzna odwrócił siei poszedł na gór
ħ
.
Hugh Gallagher, z jakich
Ļ
zupełnie niezrozumiałych dla siebie powodów zwany Kowbojem, zaj
Ģ
ł
miejsce w tylnych ławkach ko
Ļ
cioła. Nieprzerwany strumie
ı
go
Ļ
ci kierował si
ħ
ju
Ň
ku tyłowi
Ļ
wi
Ģ
tyni i
schodom, prowadz
Ģ
cym do podziemi. Nim ten dzie
ı
dobiegnie ko
ı
ca, b
ħ
dzie jeszcze wiele
Ļ
miechu,
fotograf pstryknie mnóstwo zdj
ħę
, a weselnicy pochłon
Ģ
spore ilo
Ļ
ci jedzenia, lecz Kowboj odwrócił si
ħ
ku drzwiom, gotów do wyj
Ļ
cia.
Został zaproszony na przyj
ħ
cie - tam do diabła, szeryf zaprosił chyba całe hrabstwo - ale Hugh stronił
od towarzystwa.
Zawahał si
ħ
jednak na my
Ļ
l o pannie Fleming. Jaka była przera
Ň
ona, gdy nieoczekiwanie wpadła na
niego. Robiło mu si
ħ
przykro, gdy ludzie w ten sposób reagowali na jego widok. Przywodziło mu to na
my
Ļ
l sprawy, o których zdecydowanie wolał zapomnie
ę
.
Gdyby zmusił si
ħ
do pój
Ļ
cia na dół, mo
Ň
e miałby okazj
ħ
chwil
ħ
z ni
Ģ
pogada
ę
. Z drugiej strony, w
podziemiu z pewno
Ļ
ci
Ģ
da o sobie zna
ę
klaustrofobia, jak równie
Ň
inne fobie, a byłoby lepiej pozostawi
ę
je w u
Ļ
pieniu.
2
A niech to diabli!
Wahał si
ħ
jeszcze przez chwil
ħ
, po czym postanowił wyj
Ļę
na zewn
Ģ
trz i zapali
ę
papierosa. Je
Ļ
li zacznie
dr
ĢŇ
y
ę
temat ich niefortunnego spotkania, Anna Fleming wcale nie poczuje si
ħ
przy nim swobodniej.
Musi po prostu poczeka
ę
na lepsz
Ģ
sposobno
Ļę
.
Zszedł ze
Ļ
cie
Ň
ki na traw
ħ
i zapalił, zaci
Ģ
gaj
Ģ
c si
ħ
z prawdziw
Ģ
przyjemno
Ļ
ci
Ģ
. Wiedział,
Ň
e musi rzuci
ę
nałóg, je
Ň
eli ma zrealizowa
ę
swe marzenie o zorganizowaniu na ranczu schroniska dla młodzie
Ň
y, ale na
razie rozkoszował si
ħ
ka
Ň
dym dymkiem.
Nie on jeden wymkn
Ģ
ł si
ħ
na papierosa. Po paru minutach podwójne drzwi otworzyły si
ħ
, by wypu
Ļ
ci
ę
grupk
ħ
roze
Ļ
mianych m
ħŇ
czyzn. Rozpoznawał ich wszystkich. Hrabstwo liczyło tylko pi
ħę
tysi
ħ
cy
mieszka
ı
ców, wielu znał z widzenia. Skr
ħ
cił za róg, by go nie zobaczyli. Nie był zbyt towarzyski.
Przyszedł na
Ļ
lub tylko dlatego,
Ň
e nie chciał urazi
ę
szeryfa ani jego rodziny. W ko
ı
cu, zachowywali si
ħ
wobec niego bardzo przyzwoicie.
W ko
Ļ
cielnym podziemiu wrzało jak w ulu. Weselni go
Ļ
cie pili,
Ļ
miali siei rozmawiali. Zamkni
ħ
te,
nisko sklepione pomieszczenie sprawiało,
Ň
e gwar zmienił si
ħ
w ogłuszaj
Ģ
cy hałas i cho
ę
otwarto
wszystkie okna, panowało dokuczliwe gor
Ģ
co.
Annie doskwierała ciasnota, zacz
ħ
ła si
ħ
te
Ň
poci
ę
w zbyt ciepłej, wełnianej sukni. Nie lubiła tłumnych
zgromadze
ı
, a msz
ħ
niedzieln
Ģ
znosiła tylko dlatego,
Ň
e wierni zachowywali si
ħ
w sposób spokojny i
zdyscyplinowany. Ale teraz, po szampanie podawanym w smukłych kieliszkach, wyra
Ņ
nie si
ħ
rozochocili. Zewsz
Ģ
d dochodziły rozbawione głosy i gło
Ļ
ne
Ļ
miechy.
Gdy tylko doszła do wniosku,
Ň
e nie ura
Ň
aj
Ģ
c gospodarzy, mo
Ň
e dyskretnie wyj
Ļę
, chwyciła
Ň
akiet i
wymkn
ħ
ła si
ħ
bocznymi drzwiami.
Szła pospiesznie, nie chc
Ģ
c, by kto
Ļ
zd
ĢŇ
ył j
Ģ
zatrzyma
ę
. Głow
ħ
trzymała, jak zwykle, pochylon
Ģ
, tote
Ň
nie zauwa
Ň
yła Hugh Gallaghera, póki na niego nie wpadła.
Szybko wyci
Ģ
gn
Ģ
ł dłonie, by uchroni
ę
j
Ģ
przed upadkiem na zimn
Ģ
kamienn
Ģ
podłog
ħ
. Poczuła, jak j
Ģ
obejmuje, i usłyszała jego rozbawiony głos:
- Mam nadziej
ħ
,
Ň
e ostatni raz spotykamy si
ħ
w ten sposób.
W jednej chwili ogarn
ħ
ła j
Ģ
panika. Potrz
Ģ
sn
ħ
ła r
ħ
kami, usiłuj
Ģ
c oswobodzi
ę
si
ħ
z podtrzymuj
Ģ
cych j
Ģ
ramion, a gdy tylko j
Ģ
pu
Ļ
cił, cofn
ħ
ła si
ħ
gwałtownie. W rezultacie omal znowu si
ħ
nie przewróciła.
- Nie chciałem pani przestraszy
ę
- powiedział zaniepokojony i speszony Hugh.
- To nie chodzi o pana - zapewniła dr
ŇĢ
cym głosem, w którym jednak d
Ņ
wi
ħ
czała szczero
Ļę
. - Nie o
pana... - Urwała. - Po prostu si
ħ
przestraszyłam - dodała, l
ħ
kaj
Ģ
c si
ħ
,
Ň
e zapyta, co j
Ģ
tak przeraziło.
Po chwili kiwn
Ģ
ł głow
Ģ
.
- Pani te
Ň
ucieka, co?
- Jak to, uciekam?
- Z przyj
ħ
cia. Wiem,
Ň
e to głupie, ale podziemia przyprawiaj
Ģ
mnie o klaustrofobi
ħ
, zwłaszcza kiedy
zgromadzi si
ħ
taki tłum.
- Rozumiem, o co panu chodzi - odparła ju
Ň
pewniejszym tonem.
- Pani te
Ň
to prze
Ň
ywa, co? Czy pani wychodzi?
- Pomy
Ļ
lałam,
Ň
e ju
Ň
chyba pójd
ħ
do domu. Nikt nie zauwa
Ň
y mojego wyj
Ļ
cia.
Przytakn
Ģ
ł, jakby doskonale orientował si
ħ
w jej stanie ducha.
- Mojego te
Ň
nie. Odprowadz
ħ
pani
Ģ
do samochodu.
- Nie przyjechałam samochodem.
- W takim razie odprowadz
ħ
pani
Ģ
do domu. - Zawahał si
ħ
. - Ze mn
Ģ
b
ħ
dzie pani bezpieczna. Zast
ħ
pcy
szeryfa bawi
Ģ
si
ħ
na tym przyj
ħ
ciu, na ulicach mo
Ň
e by
ę
wi
ħ
c do
Ļę
niespokojnie.
Nie przyszło jej to do głowy, tote
Ň
noc wydała jej si
ħ
nagle bezmierna i pusta. Przera
Ň
aj
Ģ
ca.
Rozwa
Ň
ywszy, co ma do wyboru, rzekła w ko
ı
cu:
- Dzi
ħ
kuj
ħ
.
Szli główn
Ģ
ulic
Ģ
, mijaj
Ģ
c najelegantsze rezydencje w okolicy. Mały domek Anny, który wynajmowała
od ko
Ļ
cioła, stał dalej, w mniej zamo
Ň
nym s
Ģ
siedztwie. Co prawda mieszkała ju
Ň
i w du
Ň
o gorszych
dzielnicach.
- Zawsze chodzi pani pieszo do ko
Ļ
cioła? - zapytał Hugh.
- Gdy tylko pogoda pozwala. W ten sposób oszcz
ħ
dzam samochód. - Nadal szła ze spuszczon
Ģ
głow
Ģ
,
wpatruj
Ģ
c si
ħ
w chodnik.
3
- Rozumiem - rzekł. - Sam te
Ň
chodz
ħ
pieszo.
- Ach, tak? A gdzie pan mieszka? - Natychmiast po
Ň
ałowała,
Ň
e zadała to pytanie. Nie chciała, by uznał
j
Ģ
za w
Ļ
cibsk
Ģ
.
- Po drugiej stronie, koło Snider’s Crossing.
Przy torach kolejowych, pomy
Ļ
lała. Jeden z najmniej przyjemnych rejonów Conard City.
- Niezbyt atrakcyjna okolica - powiedział, jakby czytaj
Ģ
c w jej my
Ļ
lach. - Ale tania. A ja oszcz
ħ
dzam
ka
Ň
dego centa,
Ň
eby wło
Ň
y
ę
go w ranczo.
- W ranczo? - Wyczuła,
Ň
e na ni
Ģ
patrzy, ale nie uniosła oczu. Ju
Ň
od bardzo dawna nie odwzajemniała
m
ħ
skich spojrze
ı
. Ogarniał j
Ģ
irracjonalny l
ħ
k.
- Kupiłem kawałek ziemi przy Conard Creek. Nie nadaje si
ħ
do hodowli bydła, ale do moich celów
pasuje jak ulał.
- To znaczy?
- Wła
Ļ
ciwie z nikim jeszcze na ten temat nie rozmawiałem z wyj
Ģ
tkiem Nata i Dana. Zamierzam
zało
Ň
y
ę
ranczo dla dzieci i młodzie
Ň
y z zagro
Ň
onych
Ļ
rodowisk. Takie miejsce, do którego b
ħ
d
Ģ
mogły
przyj
Ļę
,
Ň
eby si
ħ
wyrwa
ę
z tych swoich zakazanych domów i dzielnic. Tam b
ħ
d
Ģ
miały szans
ħ
si
ħ
pozbiera
ę
.
- To doskonały pomysł - powiedziała szczerze. Zupełnie nie tego spodziewała si
ħ
po owym steranym
Ň
yciem m
ħŇ
czy
Ņ
nie o niejasnej przeszło
Ļ
ci. - Wychował si
ħ
pan w złej dzielnicy?
- O, tak. - Za
Ļ
miał si
ħ
cicho. - Kiedy poszedłem do wojska, po prostu zmieniłem jedno pole bitwy na
inne. Pracuje pani z dzie
ę
mi, na pewno wi
ħ
c widzi pani, jak bardzo odbijaj
Ģ
si
ħ
na nich kłopoty domowe.
- Z pewno
Ļ
ci
Ģ
.
- Pomy
Ļ
lałem sobie,
Ň
e byłoby dobrze odseparowa
ę
je od tych zgubnych wpływów, stwarzaj
Ģ
c im
miejsce, w którym mogłyby si
ħ
schroni
ę
.
- Wielu dzieciom wystarczy tylko stworzy
ę
mo
Ň
liwo
Ļ
ci.
- Wła
Ļ
nie.
- Zaprosiłby pan tylko dzieci z okolicy?
- Przynajmniej na pocz
Ģ
tku. Nie mog
ħ
od razu przyj
Ģę
zbyt wielu, bo b
ħ
d
ħ
tam tylko ja i ewentualnie
jeszcze paru wolontariuszy.
Anna skin
ħ
ła głow
Ģ
, ci
Ģ
gle ze wzrokiem wbitym w chodnik. - Znam par
ħ
dzieciaków, którym takie
przytulisko bardzo by si
ħ
przydało.
- Szeryf uwa
Ň
a,
Ň
e ranczo to dobry pomysł. Chyba zaczn
ħ
od kilkorga dzieci i zobacz
ħ
, jak mi pójdzie.
Chciałbym zaopiekowa
ę
si
ħ
te
Ň
dziewczynkami.
- Naprawd
ħ
?
- Oczywi
Ļ
cie. Wszyscy tak si
ħ
przejmuj
Ģ
przest
ħ
pstwami popełnianymi przez chłopców,
Ň
e nikt nie
zwraca uwagi na dziewcz
ħ
ta. Nie naruszaj
Ģ
prawa tak cz
ħ
sto jak chłopcy, ale maj
Ģ
tyle samo problemów,
w domu i na ulicach. Nimi te
Ň
kto
Ļ
powinien si
ħ
zaj
Ģę
.
- Ale czy koedukacja zda egzamin?
- Uwa
Ň
am,
Ň
e tak, je
Ļ
li dobrze to zorganizuj
ħ
.
Przeszli w milczeniu par
ħ
kroków. Po chwili Hugh znowu si
ħ
odezwał.
- Nie wiem, sk
Ģ
d Nat bierze pieni
Ģ
dze na posagi dla córek, na ka
Ň
de wesele sprasza całe hrabstwo.
- To zdumiewaj
Ģ
ce, prawda? Ale zna wszystkich. A poza tym to przyj
ħ
cia na stoj
Ģ
co, wi
ħ
c mo
Ň
e a
Ň
tak
bardzo si
ħ
nie wykosztowuje.
- Mo
Ň
e i nie.
Dotarli w ko
ı
cu do jej domu, weszli po schodkach na werand
ħ
i zatrzymali si
ħ
przed drzwiami.
- Poczekam tu, a
Ň
wejdzie pani do
Ļ
rodka, panno Anno - powiedział. -
ņ
ycz
ħ
miłego wieczoru.
Weszła do mieszkania, zapaliła
Ļ
wiatło i zamkn
ħ
ła za sob
Ģ
drzwi. Potem pobiegła do ciemnego
saloniku,
Ň
eby zobaczy
ę
przez okno, jak odchodzi. Szedł powolnym, swobodnym krokiem jak człowiek,
który nie spiesz
Ģ
c si
ħ
, przeszedł wiele mil, zanim dotarł do celu.
Zaci
Ģ
gn
ħ
ła zasłon
ħ
i zapaliła kolejne
Ļ
wiatło. Była w domu i czuła si
ħ
samotna.
Nic nowego. Takie jest jej
Ň
ycie. Samotno
Ļę
zapewnia jej bezpiecze
ı
stwo.
W nocy dr
ħ
czył j
Ģ
koszmar. Zdarzyło si
ħ
to po raz pierwszy od lat, ale a
Ň
nadto dobrze pami
ħ
tała
wszystkie szczegóły, gdy obudziła si
ħ
, zlana zimnym potem i dr
ŇĢ
ca ze strachu.
Usiadła szybko i si
ħ
gn
ħ
ła do wył
Ģ
cznika nocnej lampki. Za
Ļ
wieciła si
ħ
natychmiast, po czym, z nagłym
4
błyskiem, zgasła. Anna roztrz
ħ
siona, oddychaj
Ģ
c urywanie, po omacku wydobyła si
ħ
spod koców, a
potem najszybciej jak tylko mogła, pobiegła do kuchni. Tu trz
ħ
s
Ģ
cymi si
ħ
r
ħ
kami zapaliła lamp
ħ
.
ĺ
wiatło
przywróciło otoczeniu dobrze znajome kształty.
Nalała sobie szklank
ħ
mleka, staraj
Ģ
c si
ħ
nie patrze
ę
na wisz
Ģ
cy na
Ļ
cianie telefon, ale nadaremnie.
Niezale
Ň
nie od tego, ile razy odwracała wzrok, spojrzenie biegło do niego z powrotem.
Mo
Ň
e ju
Ň
nie
Ň
yje. Czepiała si
ħ
kurczowo tej my
Ļ
li. Nie dzwoniła ju
Ň
od lat, a on musi by
ę
teraz po
sze
Ļę
dziesi
Ģ
tce, wi
ħ
c mógłby ju
Ň
nie
Ň
y
ę
. Miała nadziej
ħ
,
Ň
e tego drania przykrywa ziemia.
Popijaj
Ģ
c mleko, znowu zadr
Ň
ała, tym razem z zimna. Cho
ę
w domu nie było chłodno, zapragn
ħ
ła
wróci
ę
do łó
Ň
ka, i przykry
ę
si
ħ
a
Ň
po głow
ħ
. Ale wiedziała,
Ň
e nie mo
Ň
e ju
Ň
pój
Ļę
spa
ę
. Znowu przy
Ļ
ni jej
si
ħ
ten koszmar. Skoro raz j
Ģ
naszedł, b
ħ
dzie ci
Ģ
gle powracał.
W
ħ
drowała po domu, zapalaj
Ģ
c wsz
ħ
dzie
Ļ
wiatła. W tej chwili nie obchodziła jej wysoko
Ļę
rachunku za
elektryczno
Ļę
. Usiadła w du
Ň
ym, wy
Ļ
ciełanym fotelu, który zeszłej zimy kupiła w sklepie z u
Ň
ywanymi
meblami, i usiłowała czyta
ę
kryminał. Przewróciła cztery strony, zanim zorientowała si
ħ
,
Ň
e niczego nie
zrozumiała.
Dała sobie z tym spokój i spróbowała powróci
ę
my
Ļ
lami do
Ļ
lubu. I do Hugh Gallaghera, który okazał
si
ħ
taki miły i uprzejmy. U
Ļ
wiadomiła sobie,
Ň
e za mocn
Ģ
postur
Ģ
kryje si
ħ
łagodno
Ļę
. Ten brak agresji
przywracał jej pewno
Ļę
siebie. Mówił powoli, zachowywał si
ħ
naturalnie i spokojnie, szybko odgadywał
stan jej uczu
ę
. Pomy
Ļ
lała,
Ň
e mo
Ň
e mu zaufa
ę
. Dotychczas tylko szeryf Nat Tate i pastor Dan Fromberg
zdołali zyska
ę
jej zaufanie.
Stroniła od m
ħŇ
czyzn nie tylko dlatego,
Ň
e napełniali j
Ģ
l
ħ
kiem. Obawiała si
ħ
te
Ň
jak jej przeszło
Ļę
mo
Ň
e
wpłyn
Ģę
na stosunki z innymi lud
Ņ
mi. Gdyby kto
Ļ
odkrył jej tajemnic
ħ
, całe jej
Ň
ycie ległoby w gruzach.
Samotno
Ļę
stanowi jej fortec
ħ
, przebywa w niej z własnej woli. Musi o tym pami
ħ
ta
ę
.
Ale telefon nieodmiennie przyci
Ģ
gał jej uwag
ħ
. A nu
Ň
nie
Ň
yje? Miło byłoby wiedzie
ę
,
Ň
e ju
Ň
nie
za
Ļ
mieca swoj
Ģ
osob
Ģ
tego
Ļ
wiata.
Ta my
Ļ
l budziła w niej niepokój, wydawała si
ħ
taka grzeszna, lecz przecie
Ň
ten m
ħŇ
czyzna wyczyniał z
ni
Ģ
grzeszne rzeczy. Przekonywała sam
Ģ
siebie,
Ň
e wła
Ļ
ciwie nie pragnie jego
Ļ
mierci, ale wiedziała te
Ň
,
Ň
e nie uwolni si
ħ
od niego, póki ten dra
ı
nie umrze.
Jakby przygl
Ģ
daj
Ģ
c si
ħ
sobie z oddali, widziała r
ħ
k
ħ
si
ħ
gaj
Ģ
c
Ģ
po słuchawk
ħ
, patrzyła, jak jej własne
palce wystukuj
Ģ
numer, którego nigdy nie zapomni. Potem, wstrzymuj
Ģ
c oddech, czekała, a telefon
dzwonił.
Po szóstym sygnale odezwał si
ħ
podpity m
ħ
ski głos:
- Halo?
Natychmiast cisn
ħ
ła słuchawk
ħ
, przerywaj
Ģ
c poł
Ģ
czenie. Serce waliło jej jak młotem, z trudem chwytała
oddech.
A wi
ħ
c nadal
Ň
yje. Mogła da
ę
głow
ħ
,
Ň
e jego nie dr
ħ
cz
Ģ
nocne zmory z powodu post
ħ
pków, których si
ħ
wobec niej dopu
Ļ
cił. Na pewno nie. Najprawdopodobniej
Ļ
pi spokojnie jak dziecko.
I nagle, nie mog
Ģ
c sobie z tym wszystkim poradzi
ę
, Anna wybuchn
ħ
ła płaczem i szlochała, póki nie
zabrakło jej łez.
ROZDZIAŁ 2
A
nno, musisz mnie poratowa
ę
- usłyszała i uniosła głow
ħ
znad biurka. Pastor Daniel Fromberg wszedł
do pokoju, wnosz
Ģ
c ze sob
Ģ
Ļ
wie
Ň
o
Ļę
poranka. Anna zjawiała si
ħ
w kancelarii przed pastorem, który
musiał te
Ň
zawsze j
Ģ
namawia
ę
, by nie wychodziła ostatnia.
Pastor był m
ħŇ
czyzn
Ģ
o zdecydowanie sympatycznym i budz
Ģ
cym zaufanie wygl
Ģ
dzie. Był
Ļ
redniego
wzrostu i szczupłej budowy, trudno wi
ħ
c si
ħ
było domy
Ļ
li
ę
jego wewn
ħ
trznej siły. W ci
Ģ
gu ostatnich
pi
ħ
ciu lat Anna miała okazj
ħ
przekona
ę
si
ħ
,
Ň
e w słusznej sprawie Daniel Fromberg potrafi by
ę
nieugi
ħ
ty
i walczy
ę
jak lew.
- Co si
ħ
stało? - spytała, unosz
Ģ
c w u
Ļ
miechu k
Ģ
ciki ust.
Dan Fromberg był ojcem dwojga nastolatków oraz pary bli
Ņ
ni
Ģ
t, które nie tak dawno pojawiły si
ħ
na
Ļ
wiecie, tote
Ň
cz
ħ
sto potrzebował pomocy Anny. Zazwyczaj chodziło o znalezienie opiekunki do dzieci,
która mogłaby pomóc jego
Ň
onie.
- Psy! - rzucił, opadaj
Ģ
c na krzesło naprzeciw jej biurka. Przed o
Ļ
mioma tygodniami irlandzkiemu
selerowi Frombergów urodziły si
ħ
cztery przeurocze szczeni
ħ
ta. - Doprowadzaj
Ģ
do szału mnie i Cheryl.
Wsz
ħ
dzie ich pełno! Wszystko jest obsikane, robi
Ģ
kupki za kanap
Ģ
, za telewizorem, za łó
Ň
kiem -
5
Plik z chomika:
s_malutka
Inne pliki z tego folderu:
014. Scott Alicia - Mężczyzna z przeszłością.pdf
(928 KB)
013. Howard Linda - Niebezpieczna miłość (inny tytuł - Piekło czy niebo).pdf
(1081 KB)
012. Brown Sandra - Mieli tylko siebie.pdf
(1011 KB)
011. Graham Heather - Na zawsze, moja miłości.pdf
(923 KB)
010. Krentz Jayne Ann - Czarodziejka z morskiej piany (inny tytuł - Wiedźma).pdf
(556 KB)
Inne foldery tego chomika:
Dokumenty
Galeria
HARLEQUIN (Ebook)
HARLEQUIN Agenci SPEAR
HARLEQUIN Autorzy
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin