Trigiani Adriana - Najważniejsza chwila.pdf

(801 KB) Pobierz
The Queen of the Big Time
ADRIANA TRIGIANI
NAJWAŻNIEJSZA
CHWILA
248773302.002.png
Pamięci mojej babci,
Yolandy P. Trigiani
248773302.003.png
Część pierwsza
1924 - 1927
248773302.004.png
Rozdział pierwszy
Dzisiaj moja nauczycielka, panna Stoddard, odwiedza moich
rodziców. Przysłała im list, w którym informuje, że chce się z nimi
spotkać, by omówić „dalszą edukację Nelli Castelluki". List jest
oficjalny, napisany na maszynie, podpisany przez pannę Stoddard
wiecznym piórem i opatrzony datą pierwszego października tysiąc
dziewięćset dwudziestego czwartego roku. Na górze kartki widnieje
złota pieczęć z napisem PENNSYLVANIA EDUCATION
AUTHORITY. Na farmie nigdy nie dostajemy eleganckiej
korespondencji, jedynie odręcznie pisane listy od krewnych z Włoch.
Mama trzyma dla mnie list panny Stoddard w pudełku na ważne
dokumenty. Czasem proszę, żeby mi go pokazała, i za każdym razem,
gdy go czytam, czuję dreszcz emocji.
Mam nadzieję, że rodzice pozwolą mi pójść do szkoły w Roseto.
Szkoła w Delabole ma tylko siedem klas, z których ostatnią
powtarzałam dwa razy, żeby tylko móc się uczyć. Panna Stoddard
chce powiedzieć moim rodzicom, że powinni mnie posłać do szkoły
średniej w mieście, ponieważ mam „wielkie możliwości".
Spośród pięciu córek jestem trzecią z kolei. Dotąd nigdy nie
spotkało mnie żadne wyróżnienie. W końcu przyszła i na mnie kolej.
Zupełnie jakby w trakcie konkursu muzyka nagle ucichła, a
dziewczynka z zawiązanymi oczami wskazała na mnie, i wygrałam
ciastko. Prawie nie zmrużyłam oka od chwili nadejścia listu. Z
przejęcia. Całe moje życie ulegnie zmianie, jeśli rodzice pozwolą mi
pójść do szkoły.
Moje starsze siostry, Assunta i Elena, zakończyły edukację na
siódmej klasie. Żadna z nich nie chciała uczyć się dalej, poza tym na
farmie jest tyle pracy, że temat ich dalszego kształcenia nawet nie był
poruszany.
Pomagałam mamie sprzątać dom na przyjęcie gościa. Kazała mi
wyjść, ponieważ działałam jej na nerwy. Mama zdenerwowana? A co
ja mam powiedzieć? Nie wiem, jak wytrzymam do drugiej.
Oparta plecami o pień starego wiązu rosnącego na końcu naszej
drogi, podnoszę głowę i patrzę, jak popołudniowe słońce przebłyskuje
między liśćmi i spływa w dół niczym deszcz gwiazd tak jaskrawy, że
muszę mrużyć oczy, by nie oślepnąć. Na wzgórzu stoi nasz dom.
Świeżo pomalowany jasnoszarą farbą, zdaje się tańczyć nad ziemią
niczym chmura.
248773302.005.png
Nawet strumień płynący u moich stóp niesie z sobą obietnicę.
Kamienie lśniące pod wodą przypominają srebrne dolarówki. Tak
bym chciała, żeby to naprawdę były monety! Pozbierałabym je,
wsadziła do kieszeni i zaniosła mamie, żeby kupiła sobie, co zechce.
Kiedy o niej myślę, a robię to bardzo często, przypominam sobie
wszystko, czego jej brakuje, i obmyślam sposoby, żeby jej to
podarować. Mama zasługuje na piękne naczynia, miękkie dywany i
błyszczące pierścionki. Tymczasem musi się zadowolić
emaliowanymi talerzami, pomalowaną podłogą i medalionem
podarowanym jej przez tatę w czasach narzeczeństwa. Tata uśmiecha
się, kiedy opowiadam mu o swoich marzeniach. Czasem odnoszę
wrażenie, że też chciałby ofiarować mamie piękne rzeczy, ale
jesteśmy tylko rodziną farmerów.
Gdybym zdobyła wykształcenie, dostałabym dobrą pracę i
podarowała mamie cały świat. Tata twierdzi, że inteligencję mam po
niej. Mama jest bystra. Sama nauczyła się czytać i pisać po angielsku,
a teraz po kolacji zwykle uczy tatę czytać w tym języku. Kiedy on źle
wymawia jakieś słowo, mama się śmieje, a wtedy tata zaczyna kląć po
włosku, czym prowokuje ją do jeszcze serdeczniejszego śmiechu.
Czuję się winna z powodu swojego szczęścia, ponieważ nastała ta
smutna pora roku, kiedy zielone wzgórza Delabole rudzieją,
zwiastując zimę i świniobicie. Tata mówi, że jeśli chcemy jeść,
musimy przy tym pomagać. Kiedyś wszystkie czynności związane ze
szlachtowaniem bardzo mnie poruszały, teraz płaczę niewiele. Po
prostu robię, co do mnie należy. Pomagam rozciągać brezent, na
którym kładzie się w wędzarni świńskie wnętrzności, zanim zostaną
przerobione na kiełbasę, oraz ustawiać beczki na odpadki. Nauczyłam
siostry, jak segregować wnętrzności i płukać je pod strumieniem
zimnej wody. Zawsze mamy mnóstwo pomocników. Tata zaprasza
wszystkich swoich przyjaciół z Roseto, więc świniobicie staje się
spotkaniem towarzyskim. Największą atrakcją jest kolacja na dworze
pod koniec dnia. Kobiety przyrządzają wtedy polędwicę na ruszcie, a
przyjaciele taty opowiadają historie o Włoszech. Dobrze jest się
pośmiać. To pomaga odwrócić myśli od sceny zabijania.
- Nella! - mama woła mnie z werandy.
- Tutaj! - odkrzykuję.
- Chodź już! - Macha do mnie i wchodzi z powrotem do domu.
248773302.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin