Pan Wolodyjowski - tresc szczegolowo doc.doc

(100 KB) Pobierz
STRESZCZENIE

H. Sienkiewicz „Pan Wołodyjowski”

STRESZCZENIE

Utwór poprzedza wstęp nawiązujący do Potopu. Narrator wyjaśnia, że powieściowe losy pana Jerzego Michała Wołodyjowskiego nie ułożyły się tak, jak to sugerowało zakończenie drugiej części Trylogii. Narzeczem nie zawarli od razu związku małżeńskiego, ponieważ, przyszły znaczne mitręgi, które sprawę opóźniły i przewlekły. Pan Michał wyjeżdża do Wiednia, by uzyskać zgodę na ślub od opiekunki Anusi, księżnej Jeremiowej Wiśniowieckiej, a następnie walczy na Ukrainie. Później pochłaniają go burzliwe wydarzenia polityczne i poselstwo na Krym, wojna domowa związana z rokoszem Jerzego Lubomirskiego i ponowne walki na Ukrainie. W końcu nastaje rok 1668. Dla kraju jest on niezwykle udany. Kmicicowie spodziewają się swego pierwszego dziecka. Przyjaciele Wołodyjowskiego przypusz­czali, że wreszcie sfinalizuje on pomyślnie odkładane plany mał­żeńskie. Jednak w zakończeniu wstępu narrator sugeruje, że losy postanowiły inaczej.

Pierwszy rozdział Pana Wołodyjowskiego rozpoczyna się sceną z życia państwa Kmiciców. Jest piękna jesień 1668 roku. Oleńka jest brzemienna. Do ich dworku w Wodoktach przybywa pan Charłamp z wieścią, że zmarła narzeczona Wołodyjowskiego, panna Anusia Borzobohata Krasieńska. Śmierć jej była tak wielkim ciosem dla Michała, że Charłamp postanowił odnaleźć jego dawnych przyjaciół, by ci pospieszyli z pociechą dla zdruzgotanego nieszczęściem żołnierza. Okazało się jednak, że Skrzetuscy z Zagłobą udali się w podróż w Kaliskie. Oleńka uważa, że wdzięczność, jaką winni Wołodyjowskiemu, nakazuje przełamać obawy o jej zdrowie i radzi mę­żowi, by jeszcze tego samego dnia wyjechał spełnić swój obowiązek wobec przyjaciela i dobroczyńcy. Pan Andrzej wyrusza w podróż, by odnaleźć Wołodyjowskiego, który przebywał ostatnio w Częstocho­wie. Po drodze trafia do Łukowa. Tu dowiaduje się, że Skrzetuski z Zagłobą powrócili niedawno z podróży. Postanawia odwiedzić ich w Burzcu. Wieść o nieszczęściu, jakie spotkało pana Michała, ogromnie porusza przyjaciół. Zagłobą przekonuje Kmicica i Skrzetuskiego, że sam najlepiej potrafi go pocieszyć i wyrwać ze stanu rozpaczy.

Podróż Zagłoby do Warszawy trwała jednak znacznie dłużej niż planował. Zbliża się czas sejmu konwokacyjnego. Szlachta jest roz­politykowana. Różne partie i stronnictwa zabiegają o poparcie dla swoich kandydatów. Zagłobą, jako znakomity i cieszący się autory­tetem żołnierz i szlachcic, jest wszędzie wdzięcznym gościem. Skwapliwie korzysta ze swojej popularności i dowodów uznania. Podczas podróży w Mińsku dowiaduje się, że wybrany na posła Bo­gusław Radziwiłł ma zamiar ubiegać się o insygnia elekcyjnego wład­cy. Wstrząśnięty tym do głębi Zagłobą postanawia udaremnić jego plany. Przyspiesza więc podróż do Warszawy, by zdążyć przed ter­minem elekcji (5 listopada).

W Warszawie roi się od przybyszów zainteresowanych wynikami sejmu konwokacyjnego. Zagioba ma kłopoty ze znalezieniem noc­legu. Na szczęście spotyka dawnego znajomego, Hasslinga-Ketlinga, który ofiarowuje mu gościnę w swoim dworku na Mokotowie. Ketling wyjawia, że między nim a Michałem podczas wspólnej wo­jaczki, już po wojnach szwedzkich, wywiązała się serdeczna, brater­ska przyjaźń:

Jedna kulbaka nam za poduszkę służyła, z jednej jadaliśmy misy: Kantorem i Polluksein nas zwano (24).

Następnie Zagłobą dzieli się z Ketlingiem wiadomością, że dawny zdrajca ojczyzny, książę Bogusław Radziwiłł, zamierza ubiegać się o koronę królewską. Wyraża przy tym opinię, że Ketling jako postać pomoże mu udaremnić te niecne zamiary.

Istotnie, na początku sejmu Ketling zgłasza wątpliwość, co do pra­womocności wyboru na posła księcia Bogusława Radziwiłła. W tym momencie z galerii sejmowej rozlega się okrzyk, że książę to zdrajca. Powoduje to znaczne zamieszanie i osłabienie szans wyborczych pre­tendenta do polskiego tronu. Bogusław, dowiedziawszy się, że to Zagłoba był sprawcą jego wstępnej porażki, po zaniechaniu pogróżek, posta­nawia zdobyć przychylność starego szlachcica. Upowszechnia opinię, że darzy Zagłobę szczególną estymą. Wkrótce dochodzi do ich bez­pośredniego spotkania i utarczki słownej w obecności Jana Sobieskiego. Hetman podziwia dowcip i szermierkę słowną pana Zagłoby, który okazuje się nieprzejednany wobec zdrajcy ojczyzny. Od przysłuchującego się dyskursowi pana Warszyckiego (kasztelana krakowskiego) Zagłoba dowiaduje się, że Michał Wołodyjowski po­wziął zamiar pójścia do klasztoru.

Następnego dnia dochodzi do spotkania z bratem Jerzym, który nie złożył jeszcze ślubów zakonnych. Zagłoba nie sprzeciwia się woli przyjaciela, chytrze prosi go jednak, by na kilka dni przywdział strój świecki i złożył wizytę śmiertelnie choremu przyjacielowi, Ketlingowi. Wołodyjowski daje się nabrać na fortel Zagłoby. W domu Ketlinga pojawiają się dawni przyjaciele, a wśród nich sam hetman Sobieski. Ketling jest oczywiście zdrów. Wołodyjowski przyrzeka Sobieskiemu, że zostanie wśród żołnierzy. Następnego dnia pan Michał w dowód uznania i wdzięczności otrzymuje od wielkiego het­mana pięknego bułanego dzianeta.

W tydzień po spotkaniu z Wołodyjowskim jego przyjaciel Ketling nieoczekiwanie musi z powodów rodzinnych wyjechać do Kurlandii. Swój dworek warszawski pozostawia do dyspozycji Zagłoby i Wołodyjowskiego. Tymczasem do Warszawy przybywa siostra Wołodyjowskiego, żona stolnika latyczowskiego, pana Makowieckiego, w towarzystwie dwu młodych kuzynek, panien podopiecznych, Krystyny Drohojowskiej i Barbary Jcziorkowskiej. Już w trakcie pierwszego spotkania okazuje się, że Krzysia Drohojowska jest poważną, state­czną panną, zaś Basia to pełen werwy trzpiot i podlotek. Obie są urodziwe, choć różne w wyglądzie i usposobieniu. Panu Zagłobie szczególnie do serca przypadła Basia, natomiast pan Michał zaintere­sował się Krzysia. Kolejne dni upływają w romansowej atmosferze. Pan Michał na prośbę panny Basi uczy ją fechtunku. Jednocześnie coraz większe wrażenie wywiera na nim Krzysia.

Do Wołodyjowskiego przybywa młody przyjaciel i podkomendny. Nowowiejski, z prośbą o wstawiennictwo u hetmana Sobieskiego. Podczas tej wizyty ogromne wrażenie na młodym Adamie Nowo­wiejskim wywiera Basia.

Na prośbę Sobieskiego Wołodyjowski zgadza się okresowo objąć na Ukrainie komendę po panu Ruszczycu, którego hetman planuje wysłać z poselstwem do Krymu. Wyjazd na placówkę ma nastąpić za dwa tygodnie.

Wieść o wyjeździe pana Michała ogromnie zmartwiła wszystkich mieszkańców dworku na Mokotowie, a zwłaszcza Krzysię. Przed odjazdem między nią a małym rycerzem dochodzi do pocałunków i zwierzeń. Związek ich umocnił się podczas kuligu. Wówczas Michał i Krzysia składają sobie śluby wierności. Uznają jednak, że nie pora ogłaszać planowanego związku.

Wkrótce po wyjeździe Wołodyjowskiego z podróży powraca Ket­ling. Jest zaskoczony obecnością pięknych panien. Od pierwszego spotkania między nim a Krzysia rodzi się płomienne uczucie. Tymczasem Zagłoba myśli o doprowadzeniu do ożenku Michała z hajduczkiem. Jest mu na rękę nie dający się ukryć wzajemny afekt Ketlinga i Krzysi. Mimochodem oświadcza Ketlingowi, że Krzysia jest wolna, gdyż to Basie zamierzają wyswatać Michałowi. Skrzętnie przy tym przemilcza skłonność Wołodyjowskiego do Drohojowskiej.

Krzysia przeżywa niebywałe katusze. Miłość do Ketlinga pochła­niają zupełnie. Wcześniejsze przyrzeczenie dane Michałowi nie poz­wala jej myśleć o ukochanym. Pewnego razu Ketling namawia Krzysię i Zagłobę do zwiedzenia zamku królewskiego. W katedrze zamkowej Ketling wyznaje Krzysi miłość. Odpowiedź ukochanej go zdumiewa, nie pojmuje bowiem jej przyczyn. Oto Krzysia przed ołtarzem oświadcza mu, że miłuje go z całej duszy, ale nigdy nie wyjdzie za niego.

Wkrótce przyjeżdża Michał z panem Makowieckim. Krzysia wymusza na Ketlingu przyrzeczenie, by publicznie nie wyjawiał swe­go do niej uczucia, a jednocześnie nie chował urazy. Jako motyw odmowy zawarcia z nim związku podaje ofiarowanie się służbie zakonnej. Po powrocie do dworku Krzysia dowiaduje się, że do Zagłoby przybył znakomity gość - ksiądz podkanclerzy Olszowski. Pragnie on zyskać przychylność Zagłoby dla koncepcji, by na tronie obsadzić „Piasta". Obaj rozmówcy są zgodni, że najwłaściwszym kandydatem do tronu będzie syn księcia Jeremiego - Michał Korybut Wisniowiecki. Jednocześnie rozmówcy uzgadniają taktykę elekcyjną zapewniającą pomyślność projektom. Po tej wizycie Zagłoba dowiaduje się od Ketlinga o nieoczekiwanej decyzji opuszczenia Rzeczypospolitej. Taki obrót spraw nie jest po jego myśli. Oto wali mu się w gruzy misterny plan połączenia Basi z Michałem. Próżno usiłuje wybadać przyczyny takiego zachowania się Ketlinga i Krzysi, dlatego wieść ojej decyzji pójścia do klasztoru przyjmuje z ulgą.

Tymczasem zbliża się termin elekcji. Miasto zaludnia się szlachtą. Do Warszawy powraca Wołodyjowski. Wiadomość o zakonnych planach Krzysi jest dla niego wielkim ciosem. Mały rycerz podczas spotkania z Drohojowską nie dowiaduje się jednak całej prawdy. Dopiero - poirytowana zachowaniem się wobec niej pana Michała -Basia wyjawia przyczynę jego miłosnych niepowodzeń. Chwilowo gniew małego rycerza obraca się przeciw rywalowi. Gwałtownie wybiega z dworku. Wszyscy są poruszeni możliwością zemsty na Ketlingu. Zagłoba podejmuje więc poszukiwania pana Michała - bez rezultatu. Kiedy wszyscy pełni trwogi oczekują najgorszego, w towarzystwie Ketlinga pojawia się Wołodyjowski. Ten ostatni wspa­niałomyślnie oświadcza Krzysi, że zwalnia ją od danych przed­wcześnie przyrzeczeń. Poruszona wielkodusznością pana Michała Basia oświadcza mu, że go kocha i pragnie wyjść za niego za mąż. Taki obrót spraw szczęśliwie finalizuje zabiegi Zagłoby. Stary szlach­cic jest niezwykle kontent. Sceną tą kończy się „warszawska" część powieści. Obejmuje ona dwadzieścia pierwszych rozdziałów.

Następnie zmienia się plan wydarzeń. Narrator informuje, że po­życie Michała i Basi było szczęśliwe. Jedynym ich zmartwieniem by­ło to, że po trzech latach małżeństwa nie doczekali się potomka. W tym czasie gospodarowali w pobliżu Kamieńca, gdzie dokupili kilka wiosek. Ziemia nie była tu droga z powodu nieustannych zagrożeń. Był to czas sielski w życiu pana Michała.

Otoczyła go cześć i miłość ludzka. Ziemia rodzinna przyozdobiła go urzędem, hetman ko kochał, basza chocimski ustami nad nim cmokał, w dalekim Krymie, w Bachczysaraju, powtarzano ze czcią jego imię.

Gospodarka, wojna i miłość - oto były trzy porządki jego żywota (167).

Lato 1671 zastaje państwa Wołodyjowskich w majątku Basi (wieś Sokół). Przybywa do nich Zagłoba. Wkrótce po tym Wołodyjowski otrzymuje rozkaz od hetmana Sobieskiego, by objął komendę w Chreptiowie. Okolice narażone są na tatarskie i zbójeckie napady. Mimo to Basia upiera się, by towarzyszyć mężowi. Pan Michał nie chce się zgodzić. Ostatecznie podejmuje decyzję, że do Chreptiowa najpierw wyprawi się sam. Tam przygotuje stanicę, oczyści okolicę z „hultajstwa rozbójniczego" i wyprawi eskortę po Basie i pana Zagłobę.

Istotnie po trzech tygodniach zjawiło się stu Linkhauzowych dra­gonów i stu Lipków z chorągwi pana Lanckorońskiego. Lipkami dowodzi młody Tatar, Azja Mellechowicz.

Następnego dnia, wczesnym świtem, kilkanaście dobrze zaopa­trzonych wozów wyruszyło do Chreptiowa. Marząca o przygodach Basia jest szczęśliwa. Podróż przebiega pomyślnie. Jedynie Melle­chowicz wpada z koniem na dno jaru, chwilowo traci przytomność i dotkliwie rani się w głowę. Późną nocą docierają do Chreptiowa. Na spotkanie wyjeżdża pan Michał. Żołnierze w stanicy owacyjnie witają przybyszów.

Obecność Wołodyjowskiego w Chreptiowic ma zbawienny wpływ na przywrócenie spokoju w okolicy:

Kraj w którym panował ruch tak znaczny, uspokajał się z wolna; mieszkańcy, co spokojniejsi, mniej rozmiłowani w rozboju, wracali z wolna do opuszczonych siedzib, z początku chyłkiem, później coraz śmielej (185).

Wkrótce Wołodyjewscy zagospodarowują się w Chreptiowie na dobre. Dnie i tygodnie upływają na życiu żołnierskim. Późną jesienią, w listopadzie, niebezpieczne potyczki z wrogiem niemal zupełnie przestają zagrażać. Wówczas w długie wieczory w domu Wołodyjowskiego pojawiają się zasłużeni dowódcy i wojownicy, snując przy ognisku różne wspomnienia.

Zajmującą historię ze swego życia opowiada znakomity łucznik, Muszalski. W młodości ów żołnierz odziedziczył posiadłość na Dzi­kich Polach. Jako człowiek żądny przygód chętnie się tu osiedlił. Je­dynym jego utrapieniem był uszlachcony chłop spod Białocerkwi, Dydiuk, który na Siczy dosłużył się szarży atamana. Waśń z nim pro­wadziła do licznych bójek i wzajemnych napaści. Doszło do tego, że pan Muszalski zamierzał nawet zastrzelić uprzykrzonego sąsiada. Zanim jednak to się stało, sam trafił do tureckiej niewoli. Mimo wie­lu starań nie udało mu się z niej wykupić. Pracował jako galernik. Tu jego współtowarzyszem niedoli okazał się Dydiuk. Stopniowo dawna nienawiść przerodziła się w wielką zażyłość. Los zrządził, że podczas bitwy Turków z Wenecjanami udało im się uciec z niewoli. Szczęśliwie powrócili do kraju. Przyjaciel po jakimś czasie poległ, zaś opowiadający walczył dalej z wrogiem. Swoją niezwykłą opowieść przytacza po to, by uświadomić słuchaczom, jak niezbada­ne są drogi i losy ludzkie na tych ziemiach.

Po wypadku, podczas podróży do Chreptiowa, Mellechowicz stop­niowo dochodzi do siebie. Nie zwracano na niego większej uwagi do momentu, kiedy przechwycono list skierowany do niego. Nadawca -Kryczyński - Tatar będący niegdyś w służbie Rzeczypospolitej, przeszedł na stronę ordy tureckiej. Z listu wynikało, że Mellechowicz ma jakieś układy z dowódcami tatarskimi. Azja wyjaśnia, że dąży do przeciągnięcia ich na polską stronę. Potwierdzeniem jest pismo pod­komendnego hetmana Sobieskiego, pana Bogusza, które ujawnia Azja. Wynika z niego, że Sobieski z aprobatą przyjmuje ewentualny powrót do służby byłych zdrajców Rzeczypospolitej.

Narrator ujawnia, że zamiary tajemniczego Azji nie są czyste. Przybyły Tatarzy n odnosi się do niego z najwyższą czcią, zaś Azja, nie wiedzieć czemu, obawia się rozpoznania ze strony Nowowiej­skiego.

W następnym rozdziale narrator podejmuje wątek dotyczący jed­nego z bywalców stanicy w Chreptiowie, księdza Kamińskiego. W kilka dni po opowieści Muszalskiego, którą uznaje za wielce poucza­jącą, ksiądz opowiada o własnej drodze do kapłaństwa i sztuce ucze­nia się miłości bliźniego.

W atmosferze wspomnień i rozpamiętywania przeszłości kolejny uczestnik spotkań w Chreptiowie, pan Nienaszyniec, dzieli się ze słu­chaczami zajmującą historią ze swego życia. Jako młody człowiek, po śmierci matki, musiał zaopiekować się znacznie młodszą siostrą, Halszką. Podczas jego nieobecności wzięto ją w jasyr. Próby wyku­pienia dziewczynki kończyły się niepowodzeniem. Ostatecznie właś­cicielem jej został słynny dowódca tatarski - Tuhaj-bej. Zrozpaczony pan Nienaszyniec postanowił porwać jego dziecko. Była to dla niego jedyna szansa uwolnienia z jasyru siostry. Współuczestnicy brawurowej akcji nie zadowolili się łupami. Postanowili również zatrzymać porwanego Azję. Tylko cudem udało się opowiadającemu uratować własne życie. Owi niegodziwcy zostali „wycięci w pień" przez innych rozbójników, zaś o dziecku wszelki słuch zaginął. Chłopiec miał na piersi wyklute dwie ryby jako znak rozpoznawczy. Na tę uwagę reaguje Azja Mellechowicz, twierdząc, że może to być znak wielu Tatarów. Z odpowiedzi pana Nienaszyńca wynika jednak jasno, że jest to wyłącznie znak plemienia Tuhaj-beja.

Następnie narrator koncentruje swoją uwagę na opowieści o walce Wołodyjowskiego z watahami grasantów i rozbójników składających się przeważnie ze zbiegów z ordy tureckiej i ich krymskich sojuszników. Szczególnie groźna była wataha pod wodzą Azba-beja. Wołodyjowski postanawia rozprawić się z nią. W wyprawie uczestni­czy między innymi oddział Azji Mellechowicza. Bandę zamierzano zlikwidować w pobliżu Sierocego Brodu. Pan Michał zezwala Basi na bezpośredni udział w walkach. Podczas pełnej wrażeń bitwy młoda pani Wołodyjowska poznaje prawdziwy smak wojennej przygody. Pokonując na koniu rozpadlinę stepową spada z wierzchowca i traci na chwilę przytomność. Na pomoc spieszy Azja Mellechowicz. Staje się wówczas jasne, że darzy Basie uczuciem miłości i pożądania. Całuje nieprzytomną kobietę. Wkrótce w pobliżu wypadku pojawia się Wołodyjowski w otoczeniu żołnierzy. Basia odzyskuje przytom­ność. Bitwa kończy się szczęśliwie. Po bandzie nie ma siadu.

Po powrocie do Chreptiowa państwo Wołodyjowscy zastają Bogu-sza, którego Sobieski wysłał, by śledził i informował o pertraktacja...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin