przeznaczenie1-5.pdf

(816 KB) Pobierz
690481127 UNPDF
Przeznaczenie
1
690481127.002.png
Rozdział 1......str. 3
Rozdział 2......str.14
Rozdział 3......str.27
Rozdział 4......str.36
Rozdział 5......str.45
Rozdział 6......str.54
Rozdział 7......str.
Rozdział 8......str.
2
690481127.003.png
Rozdział (1)
Wiesz, nudzi mi się – powiedział bardzo wysoki, miedzianowłosy,
umięśniony chłopak do drugiego, który podobnie wyglądał do niego, tylko
bruneta.
- A co? Wszystkie dziewczyny pouciekały od ciebie? Ty, Casanova,
zawsze jakąś znajdziesz.
- Odczep się, Ben, wolałbym się naprawdę zakochać w jakieś fajnej
lasce.
- TY?! Edward, z tobą jest naprawdę źle. - Powiedziawszy to, Ben zaczął
się zwijać ze śmiechu.
- Zostaw mnie w końcu i się odczep, Jacob, raz na zawsze. - Słychać
było w pobliżu dziewczęcy głos.
- Ale ja chcę ciebie, Izzi!
- Ale ja nie, wiec zostaw mnie. Ty zerwałeś wtedy ze mną, a nie ja z
tobą, stwierdziłeś, że jestem za nudna, niedzisiejsza i nie nadaje się na
twoja dziewczynę.
To było prawie trzy lata temu, teraz mam dwadzieścia jeden lat a nie
osiemnaście, wiec nie interesujesz ani ty, ani twoje gierki.
Jesteś tu tylko dlatego, że twoja siostra powiedziała ci, że mam własne
mieszkanie i mieszkam sama.
3
690481127.004.png
Wiec przyszedłeś tutaj, żeby mnie wkurzać, ale ja tylko ci powiem:
SPADAJ!
Powiedziawszy to, odwróciła się i poszła dalej. Ale Jacob już się
wkurzył, skoczył do niej i próbował całować. Ale ona zaczęła go odpychać
i krzyczeć.
Na to Edward z Benem podbiegli i odciągnęli Jacoba od dziewczyny, na
co on zaczął się wygrażać i jej grozić.
- Jeszcze cię dorwę, Izzi, i tak będziesz moja!
- Nigdy! Brzydzę się tobą, Jacob!
- Puszczajcie! - wrzasnął do obu obrońców Izzi i odszedł ze złością i
nienawiścią w oczach.
- Wszystko w porządku, jesteś juz bezpieczna. - Były to słowa Edwarda.
– Nic ci nie zrobi więcej.
- Dziękuję. Nachodzi mnie od tygodnia, jak tylko się dowiedział,
ze mieszkam teraz tutaj – szepnęła, odwracając się do Edwarda,
spoglądając na niego swoimi czekoladowymi oczami,
speszyła się i uśmiechnęła.
- Dziękuję - powiedziała raz jeszcze. – Musze iść do siebie, jak tylko
zabiorę moje zakupy, bo nie będę miała, co jeść.
- Hej! Ja też tu jestem – odezwał się Ben.
- Dziękuję wam obu - powiedziała szybko. – Musze iść, bo jutro rano
trzeba iść do pracy.
- A co zaczynasz o szóstej rano? – szybko spytał Edward.
- Nie, o ósmej, ale musze wyjść z domu o siódmej piętnaście.
- Pracujesz w szkole? – zapytał zaciekawiony.
- Nie, a co ty taki ciekawy? Książkę piszesz?
- Nie, ja tylko tak - odparł speszony Edward. Ben spojrzał zdziwiony na
niego i zobaczył, że stał wpatrzony w dziewczynę maślanym wzrokiem.
4
690481127.005.png
- Może poznamy imię naszej pięknej damy, którą obroniliśmy? Ja
jestem Ben, to jest Edward.
- Ja jestem Izabella, ale mówią na mnie Bella - odpowiedziała z
uśmiechem.
- Musze już iść i dziękuję za pomoc, mam nadzieje, że jutro spokojnie
pojadę i wrócę z pracy, bo
on nie wie, gdzie pracuje. Z tymi słowami odwróciła się w kierunku
swojego mieszkania.
Po krótkiej ciszy Edward szepnął, że ona jest śliczna, te ciemne włosy w
falujące do polowy pleców, te oczy koloru czekolady, a jej figura - jak
marzenie.
- Ty Edward, co ty taki romantyczny się zrobiłeś? Nie poznaje cię.
Trzepnął go w plecy, aż się pochylił.
- Dobra, spokój - odpowiedział Edward. – Koniec nabijania się ze mnie.
Ja mam wrażenie, że kiedyś już ja spotkałem.
Na te słowa Ben roześmiał się mocno i głośno.
Następnego dnia rano Bella wyszła szybko z domu lekko spóźniona, żeby
zdążyć do pracy i jakie było jej zdziwienie, gdy zobaczyła na parkingu
jednego ze swoich wczorajszych obrońców - Edwarda - opartego o auto.
- Cześć - powiedział do niej z uśmiechem. – Może cię podwieźć?
Bella stanęła jak wryta.
- Cześć - odpowiedziała słabo. – Skąd wiedziałeś, o której musze iść do
pracy?
- Przecież sama wczoraj powiedziałaś, że wychodzisz o siódmej
piętnaście, czekam od siódmej, -żeby cię spotkać.
5
690481127.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin