Zwierzenia Georgii Nicolson 3. Kłopoty z dyndakami.doc

(449 KB) Pobierz
Kłopoty z dyndakami

 

 

 

Kłopoty z dyndakami

 

Zwierzenia Georgii Nicolson

03

Louise Rennison

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Powrót świra

 

Czwartek, 21 października

 

13.00 

Wyglądam przez okno w sowim pokoju, licząc swoje nieszczęścia. Poda deszcz. Ulewny. Czuję się, jakbym mieszkała w stawie. I jestem więźniem tego-jak-mu-tam.             

Muszę siedzieć w swoim pokoju, stymulując jakieś okropne choróbsko brzucha, żeby tata się nie dowiedział, że jak trędowata zostałam poddana ostracyzmowi i wygnana ze Stalogu 14 (tzn. zawieszona w  prawach ucznia). Nie jestem sama w pokoju, bo Angus, mój kot, również ma areszt domowy- za romans z kotką Naomi, birmańską boginią seksu.

 

14.00 

Teraz pewnie jest wuef.

Nigdy bym nie pomyślała, ze przyjdzie taki dzień, kiedy zatęsknię za głosem panny Stamp (Oberfuhrerem od gimnastyki i lesbijką na pół etatu): „No dziewczynki, wskakujcie w spodenki!”.A jednak.

 

15.30 

Cała drużyna Asów pewnie już myśli o powrocie do domu. Odrobina szminki. Trochę lakieru do paznokci. Może nawet tusz do rzęs, bo jest religia, a panna Wilson nie może zapanować nawet nad swoją tragiczną fryzurą w stylu lat siedemdziesiątych, już nie wspominając o naszej klasie.

Rosie powiedziała, że zamierza przetestować zdrowie psychiczne panny Wilson i podczas lekcji położy sobie na twarzy maseczkę kosmetyczną. Ciekawe, czy panna Wilson dostanie ataku nerwowego.                                                                                                                                                          Jos pewnie ćwiczy wydymanie ust- na wypadek, gdyby wpadła na Toma.

 

15.50

Jak to się stało, że Jas ukarano tylko dyżurami w szatni, a ja została zawieszona? Jestem… jak mu tam… kozłem ofiarnym.

 

16.10

Bóg Seksu Robbie (MÓJ NOWY CHŁOPAK!!! Tak, tak tak!!!!) teraz pewnie wraca z zajęć w college’u. Idzie sobie tym sowim charakterystycznym krokiem Boga Seksu. Chodząca maszyna do całowania.

 

16.30

Weszła Mutti.

-No, Georgia, czas już na cudownym powrót do zdrowia.

Super. Wielkie dzięki. Dobranoc.

Zostałam zawieszona tylko dlatego, że Elvis Attwood szkolny dozorca z Planety Świrów, potknął się o własne taczki (kiedy mu powiedziałam, że Jas się pali).

Mutti nadawała dalej, od powrotu Vatiego gada zupełne bez sensu.

-To tylko twoja wina, zrobiłaś sobie wroga i teraz płacisz za to wysoką cenę.

Tak, tak, tak, nawijaj dalej.

 

16.45

Zadzwoniłam do Jas.

-Jas.

-O, cześć, Gee.

-Dlaczego do mnie nie dzwonisz?

-Bo ty zadzwoniłaś pierwsza. Przecież usłyszałabym, że jest zajęte.

-Jas, nie denerwuj mnie. Rozmawiamy dopiero dwie sekundy.

-Wcale cię nie derywuję.

-Mylisz się.

-Powiedziałam ze dwa słowa na krzyż.

-I wystarczy.

Milczenie.

-Jas?

Milczenie.

-Jas … co robisz?

-Nie denerwuje cię.

Ta dziewczyna doprowadza mnie do białej gorączki, ale naprawdę muszę z nią pogadać, więc ciągnę:

-W domu jest beznadziejnie. Prawie żałuję, że mnie zawiesili. Jak było w Stalogu 14? Jakieś ploteczki?

-Nie, ta sama stara bieda. Okropna P. Green w drobiazgi rozwaliła krzesło.

-Naprawdę? Rąbnęła nim kogoś?

-Nie, siedziała na nim i jadała drugie śniadanie. Wszystko przez wielgachnego marsa. Koszmarne Bliźniaczki zaczęły skandować: „Grubas, grubas!”, ale usłyszała je Chuda, nasza ukochana dyrektorka, i palnęła kazanie na temat wyśmiewania się z pokrzywdzonych przez los.

-Wszystkiego podbródki jej się trzęsły?

-No. Jak galareta.

-Super, Tęsknicie za mną? Ktoś o mnie pytał?

-Nie, raczej nie.

Urocze. Mimo wszystko Jas ma wiele pozytywnych cech, jakie powinien posiadać najlepszy przyjaciel. Na przykład takich jak spotkanie się z bratem Boga Seksu.

-Czy Pysio – to znaczy Tom – mówił, że Rombie pytał o mnie? – drążyłam dalej.

-Yyy… muszę się zastanowić.

Wtedy rozległo się jakieś mlaskanie.

To Jas mlaskała.

-Jas, co jesz?

-Ssę końcówkę pióra, to mi pomaga w koncentracji.

Cholera jasna i sacreblue[1]. Moja kumpelka to le idiot[2].

Po jakiś czterech tysiącach lat ssania końcówki pióra powiedziała:

-Nie, nic nie mówił.

 

19.00

Dlaczego Rombie o mnie nie pytał? Czyżby on nie stęsknił się za przytulaniem?

 

20.00

Słyszę jak tata śpiewa We Are the Champions. Boże drogi. Przecież dopiero co podźwignęłam się z symulowanej choroby żołądka. On nie ma najmniejszego poszanowania dla innych.

 

20.15

Bóg Seksu powiedział, żebym zadzwoniła do niego ze Szkocji. Jedyny szkopuł polega na tym, że… wcale tam nie jadę!!!

Mój plan wygląda następująco: do Szkocji pojadą wszyscy… oprócz mnie!

Myślę, że jest na tyle prosty, by wszyscy go zrozumieli.

 

21.05

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Świr (mój VAT) wrócił z Krainy Kangurów, chociaż myślałam, że zostanie tam na wieki. Niestety, wszystko się przeciwko mnie sprzysięgło i tata wrócił. Niezadowolony z tego uparł się, żebyśmy pojechali na „integracyjne” wakacje do Krainy Szkockiej Kraty.

Ale… na-na-na-na-na. Mam to w głębokim poważaniu. Ja żyję w Krainie Miłości.

Lalalalalalalala.

Jestem dziewczyną Boga Seksu!!!

Tak! Punkt dla mnie!

 

Operacja „Wytłumaczyć Tutti i Vatiemu, że nie jadę do Szkocji

 

20. 30

Starzy rozwalili się przed telewizorem. Przytulają się, sącząc wino. Są tacy dziecinni. W końcu musiałam wyjść z pokoju, bo tata zrobił coś obrzydliwego. Na samą myśl zbiera mi się na wymioty. Przez sweter wziął za dwa palce „Guziczki” mamy i zaczął nimi obracać, powtarzając: „Wzywamy wszystkie wozy, wzywamy wszystkie wozy, czy mnie słyszycie?”/

Zupełnie jakby kręcił gałką radia czy coś w tym rodzaju. Ale to nie było radio, tylko jej melony.

-Bob, przestań- powiedziała mama.- Co ty wyprawiasz?

Ale w końcu oboje zaczęli się tarzać ze śmiechu i mocować na kanapie. Zaraz przyłączyła się do nich Libby, śmiejąc się na całe gardło. Maluchy nie powinny oglądać porno. Jestem pewna, że inni rodzicie nie robią takich rzeczy. Niektóre moje koleżanki to szczęściary- ich rodzicie się rozwiedli!

Właśnie nigdy nie widziałam taty Jas. Przeważnie siedzi w swoim pokoju na górze  albo majsterkuje w szopie. Pojawia się tylko raz na jakiś czas, żeby dać Jas kieszonkowe.

Tak powinien się zachowywać normalny ojciec.

 

23.00

Przed pójściem spać wyjaśniłam tym podstarzałym emerytom (stojąc za drzwiami na wypadek, gdyby się obściskiwali), że nawet za miliard lat nie wybiorę się na żadną rodziną excursion[3] do Szkocji, po czym powiedziałam „dobranoc”.

 

Piątek, 22 października

 

Szkocja

Poada deszcz

Nora na Kompletnym odludziu

 

22.30

Przez pomyłkę wyjechałam na wakacje. Zaczynam cudowne wspomnienia z fantastycznych rodzinnych wakacji w Krainie Szkockiej Kraty. Najpierw tysiąc lat jechałam z szaleńcem za kierownicą (tata) i dwoma innymi wariatkami w koszyku (Nagus i Libby). Po dwóch godzinach prób odnalezienia domku i wysłuchiwaniu zachwytów taty nad „przepiękną wsią” miałam ochotę urwać mu głowę, ukraść samochód i na skrzydłach wiatru wrócić do domu. Powstrzymało mnie jedynie to, że nie umiem prowadzić, chociaż jestem pewna, że świetnie poradziłabym sobie za kierownicą. Co w tym takie trudnego? Tata tylko obrzuca przekleństwami innych kierowców i przyciska stopą jakiś pedał.

W końcu dojechaliśmy do nory na kompletnym odludziu. Najbliższy sklep znajdował się dwieście kilometrów dalej (no, powiedzmy piętnaście minut drogi piechotą).

Jedynym tubylcem, który nie przekroczył setnego roku życia, jest pewien przygłup (Jack McGłąb), który jeździ po wsi na rowerze.

W końcu, z wielkiej rozpaczy, po kolacji wyszłam na dwór i spytałam Jacka McGłąba, co on i jego kumple robią tu wieczorami. (Chociaż guzik mnie to obchodziło).

-Och- powiedział (Naprawdę!).- Bujamy się po Alldays, kminisz?- (Nie rozumiem, co ma do tego kminek, to wielka tajemnica szkockiej mowy).

Czułam się jak w tym filmie Waleczne serce. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam nasz domek, by dodać odrobinę do tej skądinąd tragicznej sytuacji, powiedziałam:

- Możecie nam odebrać życie, ale nie odbierzecie nam wolności!

 

1.15

Panuje tu potworny hałas: wycie, miauczenie, sapanie…. A to tylko VATI! Nie, tak naprawdę to odgłosy szkockiej dzikiej przyrody. Nietoperze, borsuki i tak dalej… Czy one nie mają swoich domów? Dlaczego zwierzęta budzą się w nocy? Specjalnie, po to, żeby mnie wkurzać? Przynajmniej Angus jest szczęśliwy, bo został zwolniony z aresztu domowego. Około pierwszej w nocy przyszedł i zwinął się w kłębek w swym luksusowym kocim apartamencie (czyli moim łóżku)

 

Sobota, 23 października.

 

10.30

Vati jako Przywódca Świrów wrócił w całej okazałości. Przed świtem wpadł do „mojego” (cha cha cha cha) pokoju, machając na wszystkie strony świeżo zapuszczoną brodą. Spałam z plasterkami ogórka na powiekach, więc początkowo przestraszyłam się, że w nocy oślepłam. Potem rzeczywiście nieomal straciłam wzrok, kiedy szarpnięciem rozsunął zasłony i powiedział:

-Dzieńdoberek, dzieńdoberek, moje słoneczko- Z idiotycznym nosowym akcentem rodem z Krainy Kangurów.

Ciekawe, czy już kompletnie mu odbiło? Jeszcze przed wyjazdem do Krainy Kangurów był nieźle szajbnięty, a eksplozja przy odwiercie na pewno mu nie pomogła.

Ale co tam, El Brodo to w końcu mój Vati, a to oznacza, że jest ojcem dziewczyny Boga Seksu. Opowiedziałam więc całkiem uprzejmie:


-Guten Morgen[4], Vati, możesz już sobie pójść? Dziękuje bardzo.

Myślę, że broda zarosła mu uszy, bo zupełnie mnie zignorował i otworzył okno. Stanął w nim i zaczął robić skłony, machając rękami jak skończony świr. Jego pupa nie należy do małych. Gdybym pod oknem akurat przechodził jakiś bardzo niski emeryt, pomyślałabym, że nastąpiło zaćmienie słońca.

-Ach, powąchaj to powietrze, Aż chce się żyć, co?

Owinęłam się kołdrą.

-Nie pożyję długo, jeśli jeszcze trochę pooddycham tym lodowatym powietrzem.

Podszedł i usiadł na moim łóżku. O Boże, chyba nie zamierza mnie przytulić?!

Na szczęście z dołu dobiegł nas głos mamy:

-Bob, śniadanie gotowe!- I Vati powlókł się na dół.

Śniadanie gotowe? Czyżby wszyscy powariowali? Od kiedy to mama robi śniadnie?

Wszystko jedno, hop do góry kangury! Wreszcie mogłam spokojnie wtulić się w pościel na wygodnym, wakacyjnym łóżku i pomarzyć o tym, jak się całuje z Bogiem Seksu.

Błąd.

Tup-tup.

-Gergy! Gingey! To ja!!!

Och, na wielkie majtasy, to była Libby, szalony berbeć z Planety Świrów. Kiedy moja urocza siostrzyczka weszła, zauważyłam, że co prawda założyła okulary przeciwsłoneczne, ale poza tym była golusieńka. Niosła nocnik.

- Libby, nie wkładaj nocnika do... — powiedziałam. Ale ona mnie zignorowała i wlazła do mojego łóżka, spychając mnie na samą krawędź, by zrobić sobie więcej miejsca. Jak na czteroletnie dziecko ma potwornie silne rączki.

- Psiesiuń się, bzydki chłopcyk. Pan Nocnik zmęcony.

I razem z panem Nocnikiem przytuliła się do mnie. Niemal wyskoczyłam z łóżka. Pupę miała strasznie zimną... i lepką...

bleee.

Dlaczego zawsze mam takiego pecha z pokojami? Pomyślałby kto, że chociaż na wakacjach będę mogła zamknąć drzwi i na osobności zająć się swym wakacyjnym

projektem (marzeniami o całowaniu się), ale nie! Za chwilę pewnie do mojego pokoju wpadnie tabun niemieckich turystów w skórzanych spodenkach.

Muszę poszukać miejscowego ślusarza (Hamisha McŚlusarza) i zainstalować sobie na drzwiach dwa wielkie rygle Żeby się ze mną spotkać, trzeba będzie dostać oficjalne zaproszenie.

Którego nie wyślę nikomu.

 

11.00

Dzięki Bogu, Libby i pan Nocnik już sobie poszli. Nie lubię przebywać w pobliżu jej gołej pupy, bo w każdej chwili może z niej coś wyskoczyć. Tata i mama bawią się na dole w berka. Słyszę, jak biegają po schodach, chichoczą i wołają: „Berek!".

Sacrebleu. Tres pathetique[5]. Vati wrócił zaledwie osiemdziesiąt dziewięć godzin temu, a ja już czuję, że ogarnia mnie czarna rozpacz.

 

11.10

Zresztą nieważne są jego ojcowskie zapędy i broda. Nieważne, że mnie zawleczono do najgłupszego, najmroźniejszego miejsca w historii ludzkości. Ja, Georgia Nicholson, dziecię świrów, jestem DZIEWCZYNĄ BOGA SEKSU. Taaaak! Superczad i miodzie. Wreszcie go usidliłam. Jest mój, mój, mój i tylko mój. W mym sercu rozbrzmiewa pieśń, a wiecie jaka? Znany przebój: „Rombie, och, Rombie, jestem… yyyy… przy tobie!!! O tak!”

 

13.00

Wyszłam na dwór, usiadłam na furtce i obserwuję życie dookoła. Niestety, nie da się tego nazwać życiem. Przyuważyłam tylko jakichś świrów, którzy gadali w jakimś pogańskim języku (po szkocku), i fretkę-

Potem na swym rowerze pojawił się Jock McGłąb czy jak mu tam. Na swoje nieszczęście jest bardzo podobny do pryszczatego Normana, to znaczy ma trądzik na głowie.

A do tego rudy łeb.

-Spotykamy się z chłopakami koło dziewiątej pod Alldays. To nara- Powiedział.

Jasne, do zobaczenia w następnym wcieleniu, tylko się nie spóźnij. Nigdy w życiu nie upadnę tak nisko, by się spotkać z Jockiem i jego kumplami.

 

20.59 

Vati zaproponował, żebyśmy urządzili sobie rodzinne muzykowanie. Mamy zacząć od New York, New York.

 

21.00

Zabrałam Angusa na spacer, żeby pooglądać sobie nocne życie, o którym mi opowiadał Jock McGłąb. Angus to jedyna zaleta tego wyjazdu. Jest bardzo ożywiony. Wiem, że w głębi ducha tęskni za Naomi, boginią seksu, ale dzielnie się trzyma. Kroczy dumnie, jakby był panem Szkocji. W końcu tu się urodził Pewnie bardzo wyraźnie słyszy zew szkockich gór, zew, który mówi: „Zabij wszystko, co się rusza". Dziś rano na progu zobaczyłam ułożone w rządku cztery norniki. Mama twierdzi, ze znalazło w rajstopach zdechłą mysz. Nie pytałam, gdzie je zostawiła. Ostatnio, kiedy ją o coś pytam, tylko chichocie i dostaje głupowki. Po powrocie taty mózg jej się zlasował.

Angus ma nowego futrzanego kumpla. Inne miejscowe koty nawet się nie zbliżają do naszego domku. Zdaje się, że w nocy Angus dał im wycisk. Czarno-biały kot którego wczoraj widziałam przy naszej uliczce, ma nadgryzione ucho. Nowy kumpel Angusa to emerytowany pies pasterski o imieniu Strzała. Jest tak stuknięty i stary, że nawet nie wie, że już przeszedł na emeryturę, więc ciągle coś zagania. I to wcale nie owce... tylko kury przejeżdżające samochody... i starych Szkotów idących na zakupy. Angus razem ze Strzałą terroryzują całą

okolicę i sieją spustoszenie wśród dzikich zwierząt.

 

21.30

Jak to miło i fajnie spacerować sobie z Angusem i Strzałą, którzy człapią za mną. Przynajmniej mam jakieś inteligentne towarzystwo w tej piekielnej dziurze pozbawionej Boga Seksu.

 

21.35

Kiedy całą trójką dotarliśmy do Alldays, najmodniejszego klubu nocnego Szkocji, przeżyłam wielki szok.

Okazało się, że to malutki całodobowy supermarket.

Żaden klub ani nic w tym rodzaju. Cholerny sklep....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin