Martin George R. R. - Taniec ze smokami 5.rtf

(3760 KB) Pobierz

GEORGE R. R. MARTIN

TANIEC ZE SMOKAMI

(TŁUMACZYŁ: PAWEŁ KRUK)

SCAN-DAL

 

DAENERYS

Słyszała umarłego wchodzącego po schodach. Powolny, miarowy odgłos kroków poprzedzał

go, odbijając się echem od purpurowych kolumn sali. Daenerys Targaryen oczekiwała go siedząc na

hebanowej ławie, który uczyniła swoim tronem. Jej oczy były jeszcze zamglone od snu, a

srebrnozłote włosy całkiem potargane.

- Wasza Miłość - powiedział ser Barristan Selmy, Lord Dowódca jej Gwardii Królewskiej - Nie ma

potrzeby, byś to oglądała.

- Umarł dla mnie - Dany przycisnęła kurczowo swoją lwią skórę do piersi. Pod spodem biała tunika

z czystego lnu okrywała ją do pół uda. Śniła o domu z czerwonymi drzwiami, kiedy obudziła ją

Missandei. Nie było czasu, by się ubrać.

- Khaleesi - wyszeptała Irri – nie możesz dotknąć martwego. Dotykanie trupa przynosi pecha.-

- Chyba, że samemu się go zabiło.- Jhiqui była bardziej grubokoścista niż Irri, z szerokimi biodrami

i ciężkimi piersiami. – Wszyscy to wiedzą.-

- To prawda - zgodziła się Irri.

Dany nie zwróciła na to uwagi. Dothrakowie byli niezwykle mądrzy gdy chodziło o konie, ale w

innych wypadkach potrafili być strasznymi głupcami. Poza tym, to jeszcze dziewczynki. Jej

podręczne były z nią w tym samym wieku; kobiety wyrosłe by o nią dbać, z ich czarnymi włosami,

miedzianą skórą i migdałowego kształtu oczami, ale mimo wszystko dzieci. Podarował je Dany

khal Drogo, który był jej Słońcem-i-Gwiazdami. Drogo dał jej też skórę, łeb i tułów hrakkara,

białego lwa z Dothrackiego Morza. Była dla niej za wielka i śmierdziała stęchlizną, ale dzięki niej

miała wrażenie, że Drogo ciągle jest przy niej.

Szary Robak pierwszy pojawił się na szczycie schodów z pochodnią w ręku. Jego brązowy hełm

miał grzebień z trzech kolców. Za nim postępowało czterech Nieskalanych dźwigając martwego

mężczyznę na swoich ramionach. Ich hełmy miały tylko jeden kolec, a twarze okazywały tak

niewiele, że mogły być równie dobrze też odlane z brązu. Położyli ciało u jej stóp. Ser Barristan

odsłonił zakrwawione okrycie. Szary Robak opuścił pochodnię, by mogła się przyjrzeć.

Twarz nieżyjącego była gładka i bezwłosa, jakkolwiek były rozcięta niemal od ucha do ucha. Był

wysokim człowiekiem, niebieskookim i z jasną twarzą. Jakieś dziecko z Lys lub starego Volantis,

porwane przez statek korsarski i sprzedany w więzach w czerwonym Astaporze. Mimo, że oczy miał

otwarte, to jego rany płakały. Ran było więcej, niż mogła policzyć.

- Wasza Miłość, - odezwał się ser Barristan – był tam rysunek harpii na cegłach w alei, gdzie go

znaleziono . . .-

- . . . narysowany jego własna krwią.- Daenerys znała już ten zwyczaj. Synowie Harpii wykonywali

swoją rzeźniczą robotę nocą, a po każdym morderstwie zostawiali swój znak. – Szary Robaku,

czemu był sam? Nie miał partnera? - Kiedy Nieskalani patrolowali nocami ulice Meereen, zawsze

chodzili w parach.

- Moja królowo - odpowiedział kapitan - twój sługa Wierna Tarcza nie miał służby ostatniej nocy.

Poszedł do ... do pewnego miejsca... by się napić i mieć towarzystwo.-

- Pewnego miejsca? Co masz na myśli?-

- Dom uciech, Wasza Miłość.- Twarz Szarego Robaka pod brązowym hełmem mogła być wykuta z

kamienia.

Burdel. Połowa jej wyzwoleńców była z Yunkai, gdzie Mądrzy Panowie byli sławni ze szkolenia

niewolników do łóżek. Ścieżka Siedmiu Westchnień. Burdele wyrastały jak grzyby po deszczu w

całym Meereen. To wszystko, co umieli. Musieli przeżyć. żywność drożała każdego dnia, podczas

gdy przyjemności ciała taniały. Wiedziała, że, w biedniejszych dzielnicach pomiędzy schodkowymi

piramidami meereeńskiej niewolniczej magnaterii, były burdele zapewniające każdy możliwy do

wyobrażenia sposób zaspokajania zmysłów. Nawet taki . . .

- Co eunuch miał nadzieję znaleźć w burdelu? - spytała.

- Nawet ci, którym brakuje męskich części mają męskie serca, Wasza Miłość. - odrzekł Szary

Robak. – Tej osobie powiedziano, że twój sługa Wierna Tarcza czasami płacił kobietom z burdeli,

by leżały z nim i przytulały go.

Krew smoka nie płacze.

- Wierna Tarcza - jej oczy pozostały suche. – Takie miał imię? -

- Jeśli to zadowoli Waszą Miłość.-

- To dobre imię.- Dobrzy Panowie z Astaporu nawet nie nadawali swoim niewolnym żołnierzom

nawet imion. Niektórzy z jej Nieskalanych powrócili do swoich pierwotnych imion po tym, jak ich

wyzwoliła; inni nadali sobie nowe miana. – Wiadomo ilu napastników napadło Wierną Tarczę? -

- Ta osoba nie wie. Wielu.-

- Sześciu lub więcej - powiedział ser Barristan. – Z widoku jego ran wynika, że opadli go ze

wszystkich stron. Został znaleziony z pustą pochwą. Być może zranił któregoś z napastników.

Dany odmówiła cichą modlitwę, by któryś z nich umierał teraz trzymając się za brzuch i skręcając z

bólu. – Dlaczego rozcięli mu w taki sposób policzki? -

- Miłościwa królowo – odrzekł Szary Robak – zabójcy wepchnęli genitalia kozy do gardła twojego

sługi Wiernej Tarczy. Ta osoba usunęła je, zanim przyniesiono go tutaj.

Nie mogli nakarmić go jego własnymi genitaliami. Astaporczycy nie zostawili mu ani korzenia, ani

łodygi.

– Synowie stają się coraz śmielsi - zauważyła Dany. Dotąd ograniczali swoje ataki do

nieuzbrojonych wyzwoleńców, zakłuwając ich na ulicach lub pod osłoną nocy włamywali się do ich

domów by zabić ich w łóżkach. – To pierwszy z moich żołnierzy, którego zabili.-

- Pierwszy - ostrzegł ser Barristan – ale nie ostatni.

Jestem ciągle na wojnie, uprzytomniła sobie Dany, tylko, że teraz walczę z cieniami. Miała nadzieję

na przerwę w zabijaniu, na czas budowania i leczenia. Zrzuciła lwią skórę, uklękła obok ciała i

zamknęła zabitemu oczy, ignorując sapnięcie Jhiqui.

– Wierna Tarcza nie zostanie zapomniany. Umyjcie go i ubierzcie jak do bitwy, pochowajcie z

hełmem, tarczą i włóczniami.-

- Stanie się według rozkazu Waszej Miłości – powiedział Szary Robak.

Wstała. – Wysłać tuzin ludzi do Świątyni łask i spytać Błękitne łaski czy nikt nie przyszedł do nich

po pomoc z raną od miecza. I rozpuścić wieść, że dobrze zapłacimy złotem za krótki miecz Wiernej

Tarczy. Wybadać rzeźników i pastuchów, wywiedzieć się, czy jakiś nie trzebił kóz późną nocą. -

Może im się poszczęści i jakiś wystraszony koźlarz coś wyzna. – Odtąd nie chcę widzieć, że któryś

z moich ludzi chodzi samotnie po zmroku, obojętnie czy ma służbę, czy nie.-

- Te osoby będą posłuszne.-

Daenerys odrzuciła włosy w tył. – Znajdźcie mi tych tchórzy – powiedziała z zawziętością. –

Znajdźcie ich, bym mogła nauczyć Synów Harpii co oznacza obudzić smoka.

Szary Robak zasalutował. Jego Nieskalani przykryli ciało, wzięli je na ramiona i wynieśli z sali. Ser

Barristan pozostał. Jego włosy były białe, a kurze łapki zagościły w kącikach jasnoniebieskich

oczu. Tym niemniej plecy miał ciągle proste, a lata nie ograbiły z umiejętności władania bronią.

– Wasza Miłość - oznajmił – obawiam się, że twoi eunuchowie są nieodpowiedni do zadań, jakie im

wyznaczyłaś.

Dany usiadła na swojej ławce i ponownie owinęła sobie skórę wokół ramion.

- Nieskalani to moi najlepsi wojownicy. –

- żołnierze, nie wojownicy, za pozwoleniem Waszej Miłości. Zostali stworzeni do pola bitwy, by

stać ramię przy ramieniu za swoimi tarczami, z włóczniami wysuniętymi przed siebie. Ich trening

nauczył ich być doskonale posłusznymi, bez strachu, namysłu czy wątpliwości . . . nie by

rozwiązywać zagadki czy zadawać pytania.

- Czy rycerze przysłużyliby mi się lepiej? - Selmy szkolił dla niej rycerzy, ucząc synów

niewolników walczyć przy pomocy kopii i długich mieczy na westeroską modłę . . . ale co dobrego

mogą zdziałać kopie przeciwko tchórzom zabijającym w ciemnościach?

- Nie w tym wypadku - zgodził się starzec. – A Wasza Miłość, za pozwoleniem, nie ma rycerzy.

Upłyną lata, zanim chłopcy będą gotowi.-

- Więc kto, jeśli nie Nieskalani? Dothrakowie byliby nawet gorsi.- Jej khalasar był maleńki, złożony

w większości z niedojrzałych chłopców i starców. Poza tym, Dothrakowie walczyli na końskim

grzbiecie. Konni byli bardziej użyteczni na otwartych polach i wzgórzach, niż na wąskich ulicach i

alejach miast. Poza wielokolorowym, ceglanym murem Meereen jej władza była w najlepszym

razie delikatna. Tysiące niewolników wciąż trudziło się w ogromnych posiadłościach na wzgórzach

uprawiając zboże i oliwki, pasło owce i kozy, oraz wydobywając sól i miedź. W magazynach

Meereen ciągle były wielkie zapasy zboża, oliwy, oliwek, suszonych owoców i solonego mięsa, ale

zapasy malały. Tak więc Dany wysłała swój khalassar pod dowództwem swoich trzech Braci Krwi

by ujarzmił okoliczne ziemie, podczas gdy Brązowy Ben Plumm poprowadził Drugich Synów na

południe, by przeciwdziałać yunkijskim napadom. Najbardziej kluczowe z zadań powierzyła Daario

Naharisowi, giętkiemu w języku Daario ze złotym zębem i potrójnie rozwidloną brodą,

uśmiechającemu się swoim niecnym uśmiechem pod purpurowymi wąsami. Poza wschodnimi

wzgórzami było pasmo zaokrąglonych gór z piaskowca, przełęcz Khyzai i Lhazar. Jeśli Daario

zdołałby przekonać lhazareńczyków do ponownego otwarcia szlaków handlowych,

zboże mogłoby być spławiane w dół rzeką lub przewożone przez wzgórza wedle potrzeby . . . ale

Owczy Ludzie nie mieli powodu, by kochać Meereen.

- Kiedy Wrony Burzy wrócą z Lhazar, być może będę mogła użyć ich na ulicach - oznajmiła ser

Barristanowi. – ale do tego czasu mam tylko Nieskalanych.

Dany zastanawiała się, czy Daario dotarł do Lhazar. Daario mnie nie zawiedzie . . . ale jeśli to

zrobi, znajdę inny sposób. To jest to, co czynią królowe. Znajdują sposób, sposób, który nie pociąga

za sobą konieczności wysłania pługów za rzekę. Nawet głód mógł być lepszy niż wysłanie pługów

za Skahazadhan. Wszyscy o tym wiedzieli.

- Musisz mi wybaczyć, ser - rzekła. – Petenci wkrótce pojawią się u moich bram. Muszę założyć

moje kłapouchy i znów stać się ich królową. Wezwij Reznaka i łysą Pałę; chcę się z nimi zobaczyć,

kiedy będę ubrana.-

- Jak Wasza Miłość rozkaże. - Selmy ukłonił się.

Wielka Piramida wznosiła się osiemset stóp do nieba, od wielkiej kwadratowej podstawy do

płaskiego wierzchołka, gdzie królowa miała swoje prywatne komnaty, otoczone przez zieleńce i

wonne sadzawki. Kiedy chłodny, błękitny poranek pojawił się nad miastem, Dany wyszła na taras.

Płynący ku zachodowi promień słońca zabłysnął na złotych kopułach Świątyni łask i wygnał

głębokie cienie spoza schodkowych piramid możnych. W niektórych z tych piramid Synowie Harpii

knują nowe morderstwa nawet teraz, pomyślała, a nie mam siły, by ich powstrzymać. Viserion

wyczuł jej niepokój. Biały smok leżał owinięty wokół gruszy z głową spoczywającą na ogonie.

Kiedy Dany przechodziła jego oczy otworzyły się, dwa jeziora płynnego złota. Rogi miał również

złote, jak i łuski, które pokrywały mu grzbiet od głowy do ogona.

- Jesteś leniem - zrugała smoka drapiąc go pod dolną szczęką. Jego łuski były gorące w dotyku,

niczym zbroja grzejąca się zbyt długo na słońcu. Ciała smoków zbudowane są z ognia. Przeczytała

to w jednej z ksiąg, które ser Jorah dał jej w podarunku ślubnym.

- Powinieneś polować ze swoimi braćmi. Znów biłeś się z Drogonem?

Jej smoki stawały się ostatnio coraz dziksze. Rhaegal ugryzł Irri, a Viserion ostatnio podpalił

Reznakowi tokar, kiedy zarządca dworu został wezwany. Zostawiam ich za dużo samym sobie, ale

kiedy mam znaleźć dla nich czas?

Viserion smagał ogonem na boki, uderzając w pień drzewa tak mocno, że grusza przyginała się do

stóp Dany. Jego skrzydła rozwinęły się i pół podleciał, pół wskoczył na parapet. Rośnie, pomyślała,

kiedy smok wzbił się w niebo. Wszystkie trzy rosną. Wkrótce będą na tyle duże, by unieść moją

wagę. Wtedy wzlecą jak Aegon Zdobywca, w górę i w górę, póki Meereen nie będzie na tyle małe,

by mogła przykryć je kciukiem.

Obserwowała, jak Viserion wzbija się zataczając koła, póki nie zniknął jej z oczu za mulistymi

wodami Skahazadhanu. Dopiero wtedy Dany wróciła do piramidy, gdzie Irri i Jhiqui czekały, by

uczesać plątaninę jej włosów i przyodziać, jak przystało na Królową Meereen, w ghiscaryjski tokar.

Szata czyniła niezdarnym; długa, luźna , bezkształtna płachta, którą trzeba było owinąć wokół

bioder i pod ramieniem, potem wokół ramienia, jej powiewające krańce winny być starannie

ułożone i umiejscowione. Ułożona zbyt luźno lubiła opadać; owinięta zbyt ciasno, plątała się,

zmuszała do potknięć i krępowała. Nawet ułożony prawidłowo, tokar wymagał od właściciela by

ten przytrzymywał go lewą ręką. Chodzenie w tokarze wymagało małych, drepczących kroczków i

znakomitej równowagi, ażeby nie zaplątać się w ciężkie obszycie. Nie była to szata pomyślana dla

kogoś, kto pracuje. Tokar był odzieniem panów, oznaką bogactwa i władzy.

Dany po zdobyciu Meereen chciała zakazać tokaru, ale jej rada przekonała ją, by tego nie robiła.

- Matka Smoków musi włożyć tokar albo będzie na zawsze znienawidzona - ostrzegała Zielona

łaska, Galazza Galare. – W wełnach z Westeros lub w sukni z myryjskiej koronki Wasza

Świetlistość na zawsze zostanie kimś obcym pośród nas, groteskowym przybyszem, barbarzyńskim

zdobywcą. Królowa Meereen musi być damą ze Starego Ghis.

Brązowy Ben Plumm, kapitan Drugich Synów, ujął to bardziej dosadnie.

- Jak sie chce być królem zajęcy, to trzeba se założyć kłapouchy.

Kłapouchy które wybrała na dziś zrobione były z czystego białego lnu z obszyciem ze złotych

frędzli. Z pomocą Jhiqui owinęła się tokarem prawidłowo za trzecim podejściem. Irri przyniosła jej

koronę wykonaną w kształcie trójgłowego smoka jej rodu. Jego sploty były złote, skrzydła srebrne,

a trzy głowy z kości słoniowej, onyksu i jadeitu. Kark i ramiona Dany będą sztywne i obolałe od jej

wagi zanim dzień się skończy. Korona nie powinna łatwo spoczywać na głowie. Powiedział tak

któryś z jej królewskich przodków, kiedyś. Jakiś Aegon, ale który?

Pięciu Aegonów rządziło Siedmioma Królestwami Westeros, a mogło być ich sześciu, gdyby psy

Uzurpatora nie zamordowały jej bratanka, gdy ten był jeszcze niemowlęciem przy piersi. Gdyby

żył, mogłabym go poślubić. Aegon był bliższy memu wiekowi niż Viserys. Dany była ledwie poczęta,

gdy Aegon i jego siostra zostali zamordowani. Ich ojciec zginął jeszcze wcześniej, zabity przez

Uzurpatora nad Tridentem. Jej drugi brat Viserys umarł krzycząc w Vaes Dothrak w koronie z

płynnego złota na głowie. Mnie też zabiją, jeśli do tego dopuszczę. Noże, które zabiły moją Wierną

Tarczę były wymierzone we mnie.

Nie zapomniała niewolnych dzieci, które Wielcy Panowie wbili na pal wzdłuż drogi z Yunkai. Było

ich sto sześćdziesiąt trzy, dziecko na każdą milę, wbite jako drogowskazy, z ręką wskazującą jej

kierunek. Po upadku Meereen Dany wbiła na pal taką samą liczbę Wielkich Panów. Roje much

towarzyszyło ich powolnej śmierci, a odór na długo zagościł na placu. A jednak były dni, kiedy

obawiała się, czy nie posunęła się za daleko. Ci meereeńczycy byli chytrymi i upartymi ludźmi,

którzy opierali się jej każdemu posunięciu. Uwolnili swoich niewolników, owszem... tylko po to, by

zatrudnić ich jako służbę za wynagrodzenie tak niewielkie, że większości ledwie stać było na

wyżywienie. Wyzwoleńcy zbyt starzy lub młodzi by być użytecznymi byli wyrzucani na ulicę,

razem z chorymi i kalekami. I wciąż Wielcy Panowie gromadzili się na szczytach swych

wyniosłych piramid by uskarżać się jak Smocza Królowa napełniła ich szlachetne miasto

niemytymi żebrakami, złodziejami i dziwkami.

By rządzić Meereen muszę zjednać sobie meereeńczyków, jakkolwiek bym nimi nie gardziła.

- Jestem gotowa - oznajmiła Irri.

Reznak i Skahaz oczekiwali na szczycie marmurowych schodów.

- Wielka królowo - oświadczył Reznak mo Reznak – jesteś dziś tak promienna, że lękam się patrzeć

na ciebie.

Seneszal założył tokar z kasztanowatego jedwabiu obszytego złotem. Mały, wilgotny człowieczek,

pachnący jakby kąpał się w perfumach i mówiący w zniekształconej formie starovalyriańskiego,

mocno skażonym i naszpikowanym ciężkim ghiscaryjskim warczeniem.

- Jesteś bardzo miły tak mówiąc - odpowiedziała Dany w czystszej formie tegoż języka.

- Moja królowo – wyburczało z ogolonej głowy Skahaza mo Kandaqa. Ghiscaryjskie włosy były

gęste i twarde; było długo w modzie wśród mężczyzn z Miast Niewolniczych by czesać je w rogi,

szpice czy skrzydła. Goląc je, Skahaz odrzucił stare Meereen poza siebie, by przyjąć nowe. Ród

Kandaq za jego przykładem uczynił to samo. Inni naśladowali z powodu strachu, mody czy ambicji,

Dany nie mogła rozstrzygnąć; łyse pały, tak ich nazywano. Skahaz był łysą Pałą...najpodlejszym

ze zdrajców dla Synów Harpii i im podobnych. - Mówiliśmy o eunuchu.-

- Jego imieniem była Wierna Tarcza. -

- Więcej zginie, póki mordercy nie zostaną ukarani.- Nawet z wygoloną czaszką, Skahaz miał

odpychająca twarz; krzaczaste brwi, ciężkie worki pod małymi oczkami, wielki nos ciemny od

wągrów, oliwkowa skóra wyglądającą bardziej na żółtą niż zwykły bursztyn Ghiscari. To była tępa,

brutalna, wściekła twarz. Daenerys mogła się tylko modlić by była równie uczciwa.

- Jak mam ich ukarać, jeśli nie wiem kim są? – zażądała od niego. – powiedz mi to, łysy Skahazie.-

- Nie brakuje ci wrogów, Wasza Miłość. Możesz zobaczyć ich piramidy ze swojego tarasu. Zhak,

Hazkar, Ghazeen, Merreq, Loraq, wszystko stare niewolnicze rodziny. Pahl. Pahl przede wszystkim.

To teraz dom kobiet. Zgorzkniałych starych kobiet z żądzą krwi. Kobiety nie zapominają. Kobiety

nie wybaczają.

Nie, pomyślała Dany, psy Uzurpatora przekonają się o tym, kiedy wrócę do Westeros. To prawda, że

była krew pomiędzy nią a rodem Pahl. Oznak zo Pahl był bohaterem Meereen póki Silny Belwas go

nie zabił. Jego ojciec, dowódca straży miejskiej, zginął broniąc bramy, kiedy Kutas Josa roztrzaskał

ją w drzazgi. Jego wuj był pośród stu sześćdziesięciu trzech na placu.

- Ile złota zaoferowaliśmy za informacje odnośnie Synów Harpii? - spytała Dany Reznaka.

- Sto honorów, jeśli to zadowoli Waszą Świetlistość.-

- Tysiąc honorów zadowoli nas bardziej. Zajmij się tym.-

- Wasza Miłość nie prosiła mnie o radę - rzekł Skahaz łysa Pała – ale twierdzę, że krew jest zapłatą

za krew. Weź jednego z każdej rodziny, o której mówiłem i zabij go. Następnym razem, gdy któryś

z twoich zostanie zabity, weź po dwóch z tych wielkich rodów i zabij oboje. Nie będzie trzeciego

morderstwa.

Reznak zapiszczał z niepokoju. - Nieee... łagodna królowo, takie bestialstwo sprowadzi gniew

bogów. Znajdziemy morderców, obiecuję ci, a kiedy to się stanie, okaże się, że to nędznie urodzony

brud, zobaczysz.

Seneszal był równie łysy jak Skahaz, lecz w jego wypadku odpowiedzialni byli bogowie. "Jeśli

jakiś włos będzie na tyle bezczelny by wyrosnąć, mój golarz czeka gotowy z brzytwą," oświadczył,

kiedy go wywyższyła. Były moment, kiedy Dany zastanawiała się, czy nie użyć lepiej brzytwy na

gardle Reznaka. Był użytecznym człowiekiem, ale lubiła go mało, a ufała jeszcze mniej. Nie

zapomniała maegi Mirri Maz Duur, która odpłaciła jej za życzliwość mordując jej Słońce-i-

Gwiazdy i nienarodzone dziecko.

Nieumarli powiedzieli jej, że będzie zdradzona trzykrotnie. Maegi była pierwsza, ser Jorah drugi.

Czy Reznak będzie trzeci, albo łysa Pała, czy Daario? Albo będzie to ktoś, którego bym nigdy nie

podejrzewała, ser Barristan lub Szary Robak czy Missandei?

- Skahazie – zwróciła się do łysej Pały – Dziękuje za twoją radę. Reznaku, zobaczmy, czego może

dokonać tysiąc honorów.

Chwytając mocno swój tokar Daenerys przeszła pomiędzy nimi w dół szerokich marmurowych

schodów. Schodziła po jednym stopniu, ażeby nie nadepnąć na kraj szaty i nie pojawić się na

dworze koziołkując głową w przód.

Missandei zapowiedziała ją. Mała skryba miała słodki, mocny głos.

- Klękajcie wszyscy przed Daenerys Zrodzoną z Burzy, Niespaloną, królową Meereen, królową

Andalów, Rhoynarów i Pierwszych Ludzi, Khaleesi Wielkiego Morza Traw, łamiącą Kajdany i

Matką Smoków - wołała, kiedy Dany kontynuowała swoje powolne schodzenie.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin