Długosz Jan - Średniowiecze. Kroniki [fragmenty o zbytkach].pdf

(110 KB) Pobierz
4234678 UNPDF
Jan Długosz
Rozdział XXIII
O zbytkach:
1. w strojach,
2. w potrawach i napojach,
3. w sprawach Wenery.
Tu też o pijatykach i tańcach.
1. Ponieważ zaś ci, których pożera ambicja dostojeństw,
zazwyczaj chcą się pławić w wielkich zbytkach, aby im
przydawały wspaniałości, trzeba zrozumieć, jak wielkie się z
tego szerzy zepsucie obyczajów. Żadnymi bowiem słowy
nie można wyrazić dość dosadnie, ile próżności jest w
zbytku i zmienności strojów. Albowiem gdy suknie
wynalazła konieczność czy to chronienia się przed mrozem
czy upałem, czy zakrywania nimi wstydliwych części ciała,
to ludzie próżni i ambitni już to z racji swego bogactwa, już
to z racji rodów i zaszczytów obracają je na zdobywanie
ludzkiego podziwu i na przydawanie sobie ozdoby i
zacności; chcą się wydać wielcy dzięki świetności stroju.
Wiele jest zaprawdę złego w takiej myśli; zaszczyt bowiem
należny samej tylko cnocie chcą przypisać owczej wełnie, a
odzież swą bardziej upiększyć niż siebie samych.
Nie rozumiem tego tak, bym sam nie ganił niedbalstwa w
stroju albo nieochędożności. Strój bowiem skromny a
przyzwoity widzi się oznaką porządnego człeka, a suknie
czyste i ochędożne osobę bardziej zalecają. Nadmiernego
jednak strojnisiostwa i zbytku nie pochwalają nigdy ludzie
mądrzy, bo i zbyt wiele kosztuje, i zdradza próżność
człowieka popisującego się bogactwem. Jak to ktoś
powiedział: im więcej strojów, tym mniej rozumu. Jednak
ludzie wielkich rodów i wielkich bogactw pogardzają prostą
odzieżą. Powiadają, że to się należy ich szlachectwu i
1
4234678.001.png
 
majętnościom, by się odziewali wspanialej niż pospólstwo i
biedota. Ale i słowa te są pyszałkowate, i to nieobyczajne,
gdy ktoś, sam rozrzutny, chce ustanawiać, gdy chodzi o
stroje i wszelki inny zbytek, prawa oszczędności dla innych.
Tobie o to idzie, by tylko ktoś ze stanu plebejskiego, choćby
nie wiem jak poważany albo nie wiem jaką cnotą obdarzony,
dlatego tylko, że jest plebejuszem, nie świecił przypadkiem
złotym łańcuchem, by nie przyodział grzbietu
wystawniejszym suknem czy futrem. Gdyby ci szło o
Rzeczpospolitą, to znaczy o to, by na rzeczy niekonieczne
nie łożyć pieniędzy, które by lepiej zachować na istotną
potrzebę, to byś z pewnością, ponieważ się głosisz
miłośnikiem, stróżem, obrońcą ojczyzny, sobie przede
wszystkim to prawo nałożył. Ale tak - cóż to za wyuzdana
swawola chcieć przepisywać innym prawa na to, w czym
sobie nie chcesz przepisać nijakiego pomiarkowania! Nie
widząc belki we własnym oku chcesz wyciągnąć źdźbło z
oka brata swego?
O zuchwałości nad wszelką miarę: bliźniego poprawiać w
tym, w czym sam na siebie patrzysz przez palce! Za jakież
to bowiem prawo możesz się schować, za jaką ustawę,
która pozwala tobie nosić złoty łańcuch, jedwabie,
adamaszki, złotogłowie? Jeśli za żadną, to czemuż
bezprawnie je nosisz? Czemuż obelżywie chcesz odbierać
drugiemu to, co dufnie uważasz za należny ci zaszczyt?
Czemu wnosisz świadczące o twej wrogiej nienawiści
oskarżenie przeciw innym i chcesz dla nich kary za
umiarkowane używanie tych rzeczy, ale dla siebie samego
chcesz szczególnych zaszczytów za nieumiarkowanie i
zgoła barbarzyńskie popisywanie się bogactwem? Cóż to za
zepsucie wszelkiego pojmowania, cóż za przewrotność w
osądzaniu rzeczy!
Zaiste, tak by powszechnie być winno, by szlachectwu
dawać wyraz w czynach, bogactwu zaś raczej w
szczodrobliwości dla drugich niż w popisywaniu się złotem i
kosztownością stroju dla wyrażenia tym pogardy dla innych.
Albowiem wyszukane suknie i łańcuchy na szyi nie tylko
służą odróżnieniu szlachcica od plebejusza (bo to pospolicie
pozór), ale i występku wiele ze sobą przywodzą, nie same z
siebie i dla swojej natury, ale dlatego, że są one niby
narzędziami, którymi otwiera sobie drogę to, co do
występków podżega każąc człowiekowi usidłanemu przez
zamiłowanie do zbytków folgować sobie w zuchwalstwie,
2
 
pysze, w nadętości okrutnej i zarazem sącząc weń
przekonanie, że chlubę swą ma pokładać w owym
powierzchownym stroju.
Ja zaś chciałbym usłyszeć, co to za chluba? Czy
wdziawszy suknię okazalszą i przystojniejszą stajesz się
rozumniejszy? Czy bardziej sprawiedliwy, czy lepszy? Czy
bardziej obdarzony jakąś cnotą i nią strojniejszy? Bo
prawdziwej chluby szukać trzeba w cnocie; poza nią ani
myśleć o tym. I choćby to pozorować, jak kto jeno chce,
jeśli ma się prawdę rzec: suknie wystawne, pyszne i zbyt
wyszukane są narzędziami pychy, zarzewiem chełpliwości i
nadętości. I widoczne, że ci, co się nimi obwieszają, są tak
na wskroś próżni, że nie znajdziesz w nich jednej bodaj
trzeźwej myśli. Zamiłowanie do zmienności w kroju i
barwach szat cóż może innego zdradzać, jeśli nie
zmienność i niestałość obyczajów? I doprawdy,
niesamowicie to już wygląda, kiedy w jednym domu i
rodzinie jedni ubierają się z niemiecka, inni jak Włosi,
jeszcze inni z turecka, nie inaczej, niż gdyby się byli urodzili
w najodleglejszych od siebie stronach świata. A bardziej
jeszcze niesamowite, gdy ktoś, kto rano nosił włoski kaptur,
wieczorem kroczy w tureckiej szacie, w spiczastym
kołpaku, w podkutych butach czerwonych lub białych.
Pięć albo sześć lat temu, jak ludzie u nas poczęli nosić
wierzchnie szaty krótsze niż u narodów postronnych, i to
tak, że nie wstydzą się okazywać tych części ciała, które
winne być zakryte. Skoro zaś natura tak ukształtowała
nasze ciało, że chciała ukryć pewne jego części i usunąć
sprzed ludzkich oczu, tedy powszechnie trzeba uznać za
przystojną suknię dłuższą, choćby kolan sięgającą, jako
wyraz skromności i wstydu. Trzeba to bowiem zrozumieć,
że nie tylko niewiasty, ale i mężczyźni odrzucając uczciwą
szatę odrzucają i wstyd. A któż nie widzi, jaką byłoby
sromotą, gdyby niewiasty chodziły w sukni zwierzchniej
mało co niżej kroku sięgającej? Starodawna pogwarka
określa tych, co wstyd zatracili, jako ludzi bez czoła. A jak
też sobie wyobrażasz człowieka, który by był bez czoła?
Zważać tedy trzeba na wstydliwość, troszczyć się o dobrą
opinię u ludzi, wstydzić się oczu i sądu ludzkiego. Ogromne
pieniądze łoży się na strojne pióra; użytku z tego nie masz
żadnego, a wydatek niepomierny. Gdyby to dzieci chciały
się w nie stroić, trzeba by wybaczyć to ich wiekowi, ale
ludziom dojrzałym zaprawdę to się nie godzi.
3
 
Nie wiem także, czy nie jest to wbrew dobremu obyczajowi,
że złote łańcuchy noszą powszechnie zarówno ludzie mężni
jak i tchórze, skoro wydaje się, że ta ozdoba należy się
tylko mężnym. Doprawdy, w Kartaginie, gdy jeszcze była
mocnym państwem, nie wolno było nosić ozdobnych
pierścieni nikomu, kto się w bitwach nie spisał dzielnie
wobec wrogów; ten też nosił tyle pierścieni, w ilu wyprawach
wojennych brał udział. Dziś takie czasy, że nie tylko
pierścienie, ale i łańcuchy nosi byle kto, noszą je nie tylko
uczciwi, ale i rufiany, nierządnice, pokątni krętacze sądowi i
lichwiarze. Wielu ludziom się wydaje, że byliby za mało
czcigodni, gdyby nie błyskali złotym łańcuchem, a im kto
ma droższy, im więcej razy go sobie na szyi okręci albo im
niżej na brzuch go opuści, tym się uważa za
czcigodniejszego, sławniejszego i godniejszego każdego
dostojeństwa. A przecie nie świadczy to o niczym innym jak
o chełpieniu się bogactwem i o ciężkim barbarzyństwie.
Podają nam dziejopisarze, że starożytni Rzymianie
szczęśliwsi byli wtedy, gdy złoto za nic mieli, niż kiedy go
używali; woleli narodom posiadającym złoto rozkazywać niż
sami chełpić się jego świetnością. Ale gdy bogactwa
zaczęły się stawać u nich tytułem do dostojeństw, a
rzeźbione naczynia, srebro i złoto tytułem do sławy, wtedy
zaraz prawdziwa godność przemieniła się u nich w pychę, a
wolność w swawolę. Aby i u nas tak się nie stało, trzeba w
zacności raczej niż w złocie szukać chwały.
Godziłoby się jeszcze, gdyby niedorośli używali takich
strojów, co niechby już dla nich było niby przynętą do
zacności, ale dorosłym przystoi raczej szukać zadowolenia
w poczuciu, że dobrze coś czynili, niż w jakichkolwiek
odznakach przypadkowej fortuny.
Jeśli zaś już komuś nie wystarczyłoby do zadowolenia takie
usprawiedliwione poczucie i chciałby jeszcze cieszyć sie
zewnętrznymi oznakami, niby trębaczami swej cnoty, to
warto, aby to były odznaki nie bogactwa ani rodu, ani tym
mniej jakich występków, ale samej zacności, dowiedzionej
w sprawach wielkich i trudnych. Jak bowiem złoto
przewyższa swą wagą i szlachetnością wszystkie kruszce,
tak odznaki cnoty winny gasić swym blaskiem wszystko
inne. Bo czcze są odznaki, którym w rzeczy samej nic nie
odpowiada; kto nosi odznaki cnoty, powinien mieć samą
cnotę. W przeciwnym razie oszukuje oczy ludzkie, szkodzi
złym przykładem Rzeczypospolitej, obraża dobre chęci ludzi
4
 
zacnych, którzy nie mogą nie boleć nad tym, że odznaki
należne sobie noszą razem z tymi, którzy jeszcze nie
zasłużyli na nie postępkami świadczącymi o zacności; tej,
powiadam, zacności, którą się zdobywa w pocie czoła, którą
opromienia sława płynąca z kierowania wielkimi sprawami,
która przeciwna próżniactwu, wroga wszelkiej
nieprzystojności. Ponieważ nic z nią nie może iść w
zawody, jeśli chodzi o godność, nie przystoi również, aby
odznaki jej tylko należne dzieliła z innymi dobrami czy to
natury, czy szczęśliwego przypadku. Jeśli taką cnotą ktoś
się odznacza, nic nie stoi na zawadzie, by używał
przystojnego stroju, choćby dla zachęty innych. Tyle o
strojach.
2. Zbytnia żarłoczność w jedzeniu i piciu niegodna jest
człowieka, a przede wszystkim tego, kto piastuje urząd:
czyni ciało podatnym na różne choroby, człowieka
niezdolnym do poważnych czynów, folgującym sobie i
obelżywym dla innych, i zbłąkanym z prawdziwej drogi, niby
koń, co zerwał się z wędzidła. Wino zaś ma taką naturę, że
naprzód czyni człowieka bardziej rześkim; potem, gdy
więcej się napije, przydaje mu dobrej myśli i dobrego o sobie
samym mniemania. Po jeszcze obfitszym użytku czyni go
jeszcze dufniejszym w siebie, skorym do mówienia i
robienia byle czego, tak iż człowiek zgoła sobą nie włada,
jako to ów w pewnej komedii, który podpiwszy sobie dobrze
- woła: "Wygrało wino, którem wypił." Opary bowiem winne
bijące do głowy mieszają i w nieład wszystko wprawiają, a
człowieka pozbawiają władzy nad sobą samym.
Wygadujesz wtedy tajemnice i rzeczy sekretnie ci
zwierzone. Pleciesz wiele rzeczy, czego potem gdy do
rozumu wrócisz, możesz żałować, bo albo tobie może to
szkodzić, albo innym, nierzadko nawet przyjaciołom i całej
twej ziemi. Nie masz wtedy dla ciebie różnicy między
przyjacielem a nieprzyjacielem, między siostrą a żoną.
Wtedy kłótnie, bijatyki, rany, kalectwa, zabójstwa.
A czy to dziwne? Wszakże gdy się rozsądek zatraci i
rozum zatopi, tonie zarazem i wszystka zdolność
uczciwego czynienia, a na wierzch wypływa owa zgraja
namiętności ślepych i nieokiełznanych. Nierozumne
zwierzęta przewyższają nas trzeźwością: nie zwykły pić
ponad konieczność przepisaną im przez naturę. Tym
boleśniejsze to, iż się ta wada tak bardzo rozpanoszyła w
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin