Butelka marzeń.doc

(30 KB) Pobierz

Cierpienie niszczy człowieka,

smutek wypala go od wewnątrz.

Szczere łzy nic nie pomogą,

gdy nie ma już ratunku dla duszy.

 

 

              Wyszedł na dziedziniec. Był niechlujnie ubrany, a dziura na prawym rękawie koszuli aż raziła w oczy. Jego odzienie było miejscami ubrudzone kurzem i czymś, co wcześniej prawdopodobnie było kawą. Na czole widniał sporej wielkości siniak, jaki widywałem u ludzi, którzy nie odróżniali słupów na ulicy od otoczenia. Na twarzy zarysowała się dość żałosna mina kogoś, kto nie był do końca świadomy, kim jest i gdzie się znajduje. W lewej ręce trzymał butelkę z jakimś przezroczystym płynem. Wątpię, aby była to woda.

              Rozejrzał się po podwórku, lecz jedyne, co zdołał uchwycić to stojący pośrodku trzepak oraz zarysy dwóch osób, które w moim mniemaniu były małymi dziećmi. Kilka metrów od trzepaka znajdowało się przejście wiodące na ulicę. Chwiejnym krokiem ruszył z miejsca. Po tym jak dowlókł się do najbliższej ściany oparł się o nią całym ciężarem ciała i wyglądał jakby miał na niej zasnąć.

              Z ulicy doszedł do niego odgłos czyichś kroków, jednakże nie wysilił się nawet, aby spojrzeć w tamtą stronę. Opuścił luźno głowę i czekał. Z letargu wyrwał go kobiecy głos, który mówił coś w stylu: dzień dobry panu. Dam głowę, że nie dotarło do niego, co ta kobieta powiedziała. Niechętnie odburknął i przykładając butelkę do ust wychylił ją do dna. Następnie skrzywił się niemiłosiernie, dając wyraz temu, iż nie jest dostatecznie twardy, aby pić wódkę duszkiem i nic sobie z tego nie robić. Dzieci bawiły się na trzepaku.

              Chciał ruszyć z miejsca, lecz okazało się to dla niego zbyt trudne. Najwidoczniej nogi nie wytrzymując ciężaru ciała odmówiły posłuszeństwa. Mężczyzna upadł na ziemię. Dzieci udawały, że tego nie widzą, prawdopodobnie bały się nawet spojrzeć w stronę pijaka, który nie potrafi samodzielnie powstać na nogi. Ten chciał łyknąć jeszcze trochę trunku, który przywlókł ze sobą z mieszkania, lecz z niedowierzaniem zauważył, iż butelka jest pusta. Jego twarz spochmurniała. Przełożył butelkę w dłoni do góry dnem i uniósł ją na wysokość oczu. Założę się, że wzrok w tym stanie jest człowiekowi praktycznie zbędny, a ten mężczyzna nie widział nawet napisu na etykiecie, choć trzymał butelkę kilkanaście centymetrów od oczu. Wziął zamach, i uderzył się flaszką w głowę. Idioto, walnąłeś się denkiem. Zupełnie, jakby słyszał to, co mówię, przełożył butelkę do drugiej dłoni i ponownie chciał pozbawić się, życia za pomocą flaszki po pól litra wódki. Już leciała, widziałem ten dramatyczny ruch i nagle... zatrzymał ją tuż przed czołem. Tępo wpatrywał się w szkło przez dobrych kilka chwil, po czym odłożył butelkę i sam spojrzał w górę. Widniał tam napis: Ksero już od 2 gr. Przybrał minę jakby nad czymś intensywnie myślał. Hej, bo sobie krzywdę zrobisz! Pewnie coś mu się przypomniało w związku z tym kserem. Wymamrotał jakieś niezrozumiałe słowa, po czym padł na ziemię z rozkrzyżowanymi rękoma. Zasnął? Niewiarygodne.

              Dzieci siedziały na trzepaku i o czymś rozmawiały. Stwierdziłem, iż były w tym samym wieku, chłopczyk i dziewczynka. Nie zwróciłem szczególnej uwagi na ich wygląd, gdyż zainteresowała mnie prowadzona przez nie rozmowa.

-          Szkoda, że wyjeżdżasz – powiedziała smutno jasnowłosa dziewczynka

-          Mama mi mówi, że nie mogę zostać, bo tata mógłby mi zrobić krzywdę. Ale ja się go nie boje. – Odparł stanowczo

-          Nie będę miała się z kim bawić, zostań. – Prosiła.

-          Może jedź ze mną?

-          Rodzice mi nie pozwolą. A tak w ogóle gdzie jedziesz?

-          Do babci na wieś, podobno daleko stąd.

-          Może będziemy mogli się bawić razem? – Zapytała niepewnie

-          Nie wiem, ja tam nikogo nie znam – zmienił nieświadomie kierunek rozmowy – głupio mi będzie. Pewnie będą się ze mnie śmiać! – Rzekł z wyrzutem.

-          Ja się z ciebie nie śmiałam – zapewniła go dziewczynka

-          Dlatego cię lubię.

-          Lubisz mnie? – Zarumieniła się lekko

-          No. I jak wrócę to... to się z tobą ożenię! – Powiedział jakby właśnie wymyślił idealny plan. Tym razem oboje się zarumienili.

-          Zgoda! – Powiedziała po chwili i uśmiechnęła się. Przez kilka minut siedzieli na trzepaku nic do siebie nie mówiąc i spoglądając na siebie kątem oka za każdym razem odwracając głowę w przeciwnym kierunku, gdy ich oczy się spotykały. Oj dzieci, nie wiecie nawet, co znaczą wasze słowa.

-          Bawimy się w berka? – Zapytała nagle dziewczynka

-          Eeeee, nie chce mi się – skłamał uśmiechając się przy tym

-          No chodź, proszę.

-          No dobra. Gonisz! – Zerwał się na równe nogi i oddalił od trzepaka klepiąc przy tym swoją koleżankę w ramię. Ona również zeskoczyła i ile sił w nogach pobiegła za nim krzycząc, że jej nie ucieknie.

Westchnąłem. Widziałem już różne rzeczy, ale ta bije resztę na łeb. Niezbadana jest

dusza dziecka. Podobała mi się jednak ich szczerość. Chłopiec nie kłamał, gdyż nie było mu to do niczego potrzebne, a dziewczynka najwidoczniej w świecie bardzo go lubiła. Kto wie, może kiedyś będą razem? Na pewno będą szczęśliwi. Na razie mają po osiem lat i jeszcze dużo czasu przed nimi.

              Wróciłem do leżącego na ciepłym betonie pijaka. Przecież go nie kopnę. Wstawaj niedołęgo! No już, dosyć spania! Do domu, wytrzeźwieć! Za kilka godzin masz sesję powtórkową z mechaniki ciał stałych czy licho wie jak to się nazywa. Wstawaj.

              Mężczyzna wydał z siebie cichy pomruk, po czym przewrócił się na bok. Nie mrucz tylko rusz się. Powoli podniósł się z ziemi i widząc bawiącą się parę dzieci krzyknął zachrypniętym głosem:

-          Cicho tam! Zasrane dzieci. Tylko by wrzeszczały i nic więcej.

Ej, daj spokój dzieciom. To twoja wina, że się upiłeś. Mogłeś nie zdradzać swojej

dziewczyny z tą przypadkową babą. Po co ci to w ogóle było? Teraz nie masz ani dziewczyny, ani tamta kobieta cię nie chce. No wstawaj! I do domu.

              Mężczyzna powoli podniósł się na nogi. Nagle zachwiał się i byłby upadł, lecz jakimś cudem pomimo tylu promili zdołał się utrzymać. Równymi kroczkami powlókł się do klatki schodowej i zniknął za drzwiami.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin