2[1]. Centrum handlowe.rtf

(10 KB) Pobierz

Centrum handlowe

 

Chodziliśmy po centrum gdy nagle Em powiedział:

- Słyszeliście chłopaki? To te dziewczyny z autobusu.

- Jakie dziewczyny? Kiedy je poznaliście? - spytał Jasper.

- Trzy dziewczyny, jak jechaliśmy do Seattle. Ja właściwie poznałem tylko jedną, ale Em na bank powie ci coś więcej na temat drugiej - odparłem śmiejąc się.

- Ta, śmiej się! - rzucił oburzony Emmett. - Przyczepiła się do mnie taka jedna, która myśli, że jest najpiękniejsza.

Dziewczyny stały przy budce z lodami i zamawiały lody. Bella była najładniejsza z nich, choć zbytnio nie starała się eksponować swoich zalet, a szkoda. Miała na sobie dżinsy i czarną bluzę, która kontrastowała z jej jasną skórą, a długie, ciemne i falowane włosy opadały jej na plecy. Druga była klasyczną dobrze opaloną blondynką w krótkiej spódniczce i dużym dekoltem, i zapewne małym rozumie, a trzecia miała bardzo śmieszne jednak gustowne okulary, wydawała się być miła.

Stałem z chłopakami parę metrów od nich, a dzięki naszym wyostrzonym zmysłom mogliśmy podsłuchać ich rozmowę.

- Poproszę, dwa śmietankowe i jeden czekoladowy - składała zamówienie Bella.

- Czekoladowe pewnie dla Belli - stwierdził Em. - Ona zawsze musi się wyróżniać.

Doszedłem do tego samego wniosku, gdy zobaczyłem ją pierwszy raz. Choć nie była w komfortowej sytuacji, bo mój brat nad nią wisiał i jeszcze do tego nie za bardzo miał chęć się odsunąć. Cóż, żadna dziewczyna też nie chciałaby zmieniać pozycji w jakiej ona się znalazła, Bella jednak delikatnie, ale stanowczo dała do zrozumienia Emmettowi, że może ją już puścić.

- Skąd ty to wiesz?! Nawet jej nie znasz - oburzył się Jasper.

- Jazz, takie rzeczy się wyczuwa  - odparłem.

- Właśnie - podsumował Em.

Dziewczyny przeszły z lodami do ławek i usiadły, a Bella oparła się o barierkę, która ciągła się wokoło fontanny. Staliśmy po drugiej stronie fontanny, więc nie mogła nas widzieć, ale jej koleżanki tak. Na szczęście nie zauważyły, bo były bardzo zajęte rozmową.

- No mów Bella, dał ci swój numer telefonu, a może wziął twój? - dopytywała się blondynka.

- Ale kto? - spytała zdezorientowana dziewczyna.

- No ten chłopak z autobusu.

Em szeroko się uśmiechnął słysząc, że dziewczyny o nim rozmawiały.

- Kurde faktycznie mogłem spytać ją o ten numer - powiedział.

- On ma na imię Emmett, i nie dał ani nie zabrał. Zresztą po co mu mój numer?

- Jaka skromna - zauważył Jazz.

- Cóż, miałam nadzieję, że załatwisz mi numer do tego drugiego chłopaka.

Skrzywiłem się.

- Do Edwarda? - ożywiła się Bella, co nie uszło mojej uwadze.

- Tak, on jest słodki, dużo lepszy niż ten twój Emmett.

Bella nie odezwała się, widocznie nie miała zamiaru dalej ciągnąć tego tematu. Nagle Em ruszył w ich stronę, spojrzałem zdezorientowany na Jaspera, który wiedział nie więcej niż ja.

- Co ty do cholery robisz?! -  spytałem.

Nie odpowiedział, więc ruszyliśmy za nim. Nie wiedziałem co ma w planie, ale wydawał się bardzo podekscytowany. Podszedł do stojącej do nas plecami Belli i zakrył jej rękoma oczy. Dziewczyny, które siedziały na ławce gapiły się jak zahipnotyzowane z szeroko otwartymi buziami. Stałem z boku, obserwując całą sytuację, a Jasper zaraz za Emmettem.

- Zgadnij kto - zaczął zadowolony Em.

- Nie wiem.

- To ja Em już o mnie zapomniałaś?!

- Boziu, Emmet, ale mnie wystraszyłeś!

- Sorki - odparł. - Aa właśnie poznaj mojego drugiego brata Jaspera.

- Hej - przywitała się Bella, uśmiechając się nieśmiało,a na jej twarzy wykwitły rumieńce. Była taka słodka, że nie mogłem oderwać od niej oczu.

- Witam, miło mi cię wreszcie poznać - powiedział Jazz. - Em i Edward tyle o tobie mówili, że  nie mogłem się już doczekać - jak zawsze szczery do bólu.

- Ee aha - wyjąkała Bella i jeszcze bardziej się czerwieniąc. - A to moje koleżanki Jessica i Angela.

- Cześć - przywitała się Angela.

- Witam chłopaki, miło mi was poznać - powiedziała Jessica, uśmiechając się uwodzicielsko.

Nie dziwiłem się, że w autobusie Emmett tak ją potraktował. Jesper wydawał się być równie mocno zafascynowany Bellą co my. Znamy się od ponad dziesięciu lat, a do tej pory nie zdarzyło się, żebyśmy gustowali w tych samych dziewczynach. Em na przykład preferował laski podobne do Jessici, ale mądrzejsze, co na początku mnie zdziwiło, że nie zainteresował się nią. Jazz natomiast lubił pełne optymizmu i energiczne panienki, a mi podobały się dziewczyny z charakterem, silne i odważne.

- My właściwie to już powinnyśmy iść - powiedziała Bella. - Mamy autobus za pół godziny, a do dworca jest kawałek.

- Tak masz racje - przyznała Angela.

- Cóż, to na razie - rzuciła Bella, ciągnąc za sobą Jessice wpatrzoną w nas jak w obrazek.

- Do zobaczenia - powiedzieliśmy jednocześnie.

Gdy dziewczyny znikły nam z oczu Jesper powiedział rozmarzonym głosem:

- Ona jest niesamowita!

- To mało powiedziane! - zaprotestował Emmett.

Coś było nie tak. To, że podobała się Jesperowi nie dziwiło mnie zbytnio, w końcu była energiczna i raczej wyglądała na optymistkę. Ale Emmettowi?! Jakby spojrzeć na nią obiektywnie to nie była miss piękności w jakich gustował Em. Dla mnie zresztą i tak była najpiękniejszą... Boziu! O czym ja myślę?! - skarciłem się w myślach.

- Chłopaki opanujcie się! - powiedziałem. - Em jesteś tu żeby się uczyć, a nie zabawiać.

- Oj Ed nie przesadzaj! - jęknął Emmett

- Przykro mi, ale on ma racje. Musimy się skupić, ty na nauce, a my na twojej księżniczce.

- A skąd my w ogóle będziemy wiedzieć, że to ta?

- Tego właśnie muszę się dokładniej dowiedzieć.Wracajcie do domu i złóżcie papiery do tej szkoły w Forks, jest tam jeden z nas więc załatwcie dodatkowe lekcje dla Emmetta. Ja tymczasem muszę coś sprawdzić i przy okazji nabyć parę drobiazgów - powiedziałem.

- Okej, wiesz podobało mi się to żółte porsche na parkingu...

- Jazz nie możemy się wyróżniać zbytnio. Idźcie już. Na razie.

- Cześć.

Pożegnałem się i ruszyłem do najbliższego salonu z telefonami komórkowymi. Kupiłem trzy jednakowe komórki dla mnie i dla chłopaków. Później usiadłem w ustronnym miejscu i wystukałem numer do Carlisle, gdy miałem jakiś problem mogłem zawsze na niego liczyć.

- Tak? - usłyszałem jego głos w słuchawce.

- Dzień dobry Carlisle to ja Edward.

- Oh witaj Edward, co słychać? Jak tam wasza misja?

- Wszystko w porządku. Właśnie w jej sprawie dzwonię...

- Czy coś się stało?

- Nie, tylko ty jako jedyny oprócz Volturi i Rady Starszych znasz legendę o Wampirzej Księżniczce i chciałem zapytać jak ją dokładnie poznamy?

- Cóż, według legendy ma ona w sobie magiczną moc, która sprawia że wszyscy są nią zainteresowani przez dwadzieścia cztery godziny od poznania. Myślę, że jest bardziej odruch niż świadome działanie, pewnie dziewczyna nawet nie wie kim jest i jak wiele znaczy. Jednak potomek królewskiej rodziny i w tym przypadku Emmet nie ulegnie tym czarom, lecz pokocha ją bezwarunkowo i na wieczność. Również ostania przepowiednia Esme mówi, że przyszła królowa odwzajemni uczucie zakochanego w niej króla...

- Więc mamy szukać takiej dziewczyny, w której Em mógłby się zakochać?

- Tak myślę. A czemu pytasz? Czyżby Volturi was dostatecznie nie poinformowało?

- Wiesz, że oni ograniczają się tylko do ogółów. Widzisz dla nich nie jest to zbyt korzystne wyjście z sytuacji. W końcu straciliby swoje stanowisko, ale nawet oni boją się Rady Starszych, więc możliwie jak najmniej widocznie opóźniają lub utrudniają nam to zadanie.

- No przecież, gdyby Księżniczka zasiadła na tronie stracili by miano rodziny królewskiej.

- Cóż, dziękuję ci za te informacje na prawdę się przydały.

- Nie ma za co Edwardzie i proszę cie uważaj na siebie.

- Okej będę uważał. Zadzwonię gdy tylko coś się zmieni. Do widzenia, pozdrów ode mnie Esme.

- Dobrze, Do widzenia.

Rozłączyłem się i zacząłem się zastanawiać nad słowami Carlisle. Teraz muszę się dowiedzieć czy Em zakochał się w Belli czy nie. A jeśli się zakochał?! Nagle przeszedł mnie dreszcz, nie możliwe żebym się tak tym przejmował. Głupku - pomyślałem - przecież to te czary jutro ci przejdzie.

W salonie samochodowym kupiłem srebrne Volvo i pojechałem do domu, który kupiliśmy z chłopakami. Był to stary, wyremontowany dom. Znajdował się pięć kilometrów od miasteczka, więc nie mieliśmy sąsiadów co nam wiele ułatwiało.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin