Bear Muzyka krwi.txt

(58 KB) Pobierz
Greg Bear 

Muzyka Krwi

Istnieje w przyrodzie zasada, kt�rej, jak s�dz�, nikt dot�d wyra�nie 
nie sformu�owa�. Ka�dej godziny rodzi si� i umiera myriady trylion�w 
male�kich �yj�tek - bakterii, mikrob�w, drobnoustroj�w - i przemija�yby 
one niezauwa�enie, gdyby nie masowo�� ich istnienia i akumulacja 
mikroskopijnych tego istnienia efekt�w. Niewiele do nich dociera z 
otaczaj�cego je �wiata. Nie cierpi� wiele, �mier� stu miliard�w jest 
niczym wobec �mierci jednego cz�owieka. 
W ramach poszczeg�lnych przedzia��w wielko�ci, do jakich mo�na 
zaklasyfikowa� wszystkie stworzenia, czy to ma�e, jak mikroby, czy tak 
du�e, jak ludzie, obowi�zuje pewna wewn�trzna zasada r�wno�ci. We�my, na 
przyk�ad, wysokie drzewo, kt�rego g�rne ga��zie zebrane razem r�wnowa�� 
mas� ni�ej po�o�onych konar�w, a z kolei wszystkie konary r�wnowa�y mas� 
pnia. 
Taka jest przynajmniej prawid�owo��. S�dz�, �e Wergil Ulam: by� 
pierwszym, kt�ry j� pogwa�ci�. 
Po raz ostatni widzia�em Wergila przed dwoma laty. Jego obraz z tamtych 
czas�w, jaki utrwali� si� w pami�ci, nie pasowa� zbytnio do opalonego, 
u�miechni�tego, elegancko ubranego gentlemana, na kt�rego w tej chwili 
spogl�da�em. Poprzedniego dnia um�wili�my si� telefonicznie na lunch i 
stali�my teraz naprzeciwko siebie w szerokich, podw�jnych drzwiach barku 
samoobs�ugowego dla personelu Centrum Medycznego Mount Freedom. 
- Wergil? - zapyta�em. - M�j Bo�e, Wergil! 
- Rad jestem, �e ci� widz�, Edwardzie - potrz�sn�� silnie moj� r�k�. 
Straci� na wadze ponad dziesi�� kilogram�w, a to co pozosta�o, wygl�da�o 
zgrabniej i bardziej proporcjonalnie ni� dawniej. Na uniwersytecie Wergil 
by� zawsze p�katym, rozczochranym �wiszczypa�� o wystaj�cych z�bach, 
uwielbiaj�cym pod��czy� pr�d do klamek i rozdawa� nam na prawo i lewo 
kuksa�ce, od kt�rych nawet siusiali�my na sino, jedynym, kt�ry nigdy nie 
um�wi� si� na randk� z dziewczyna, nie licz�c Eileen Termagent, dziel�cej 
z nim wiele cech fizycznych. 
- Fantastycznie wygl�dasz - powiedzia�em. - Sp�dzi�e� urlop w Cabo San 
Lucas? 
Przesuwali�my si� wraz z kolejk� wzd�u� lady ch�odniczej i wybierali�my 
sobie dania. 
- Ta opalenizna - powiedzia� bior�c karton czekoladowego mleka - to od 
trzech miesi�cy pod kwarc�wk�. Z�by wyprostowa�y mi si� zaraz po naszym 
ostatnim spotkaniu. Reszt� te� wyja�ni�, ale musimy znale�� jakie� 
ustronne miejsce, gdzie nikt nas nie pods�ucha. 
Powiod�em go do k�cika dla pal�cych, gdzie rozsianych z rzadka po 
sze�ciu stolikach siedzia�o trzech zatwardzia�ych palaczy. 
- S�uchaj, ja m�wi� powa�nie - powiedzia�em, kiedy roz�adowywali�my 
nasze tace. - Zmieni�e� si�. Bardzo dobrze wygl�dasz. 
- Zmieni�em si� bardziej, ni� przypuszczasz. - M�wi� to filmowo 
z�owieszczym tonem dodaj�c s�owom tajemniczo�ci teatralnym uniesieniem 
brwi. - Co u Gail? 
Poinformowa�em go, �e u Gail wszystko w porz�dku, �e uczy w szkole 
piel�gniarskiej. Pobrali�my si� przed rokiem. Spu�ci� oczy w d�, na swoje 
danie - twaro�ek z plasterkiem ananasa i ciastko z kremem bananowym - i 
powiedzia� lekko schrypni�tym g�osem: 
- Zauwa�y�e� co� jeszcze? 
- Hmmm - zmarszczy�em brwi koncentruj�c si�. 
- Przyjrzyj mi si� uwa�niej. 
- Nie jestem pewien. A tak, nie nosisz okular�w. Szk�a kontaktowe? - 
Nie. Ju� ich nie potrzebuj�. 
- I elegant z ciebie. Kto ci� teraz ubiera? Mam nadziej�, �e jest tak 
samo seksowna, ile ma smaku. 
- Candice nie ma... nie mia�a �adnego wp�ywu na m�j styl ubierania si� 
- powiedzia�. - Dosta�em po prostu lepsz� prac�. Wi�cej forsy na w�asne 
wydatki. Tak si� ju� sk�ada, �e mam lepszy gust co do ubioru ni� co do 
jedzenia - u�miechn�� si� swoim pe�nym samo dezaprobaty u�miechem starego 
Wergila, okraszaj�c go jednak osobliwym b�yskiem w oku. - Zreszt� odesz�a 
ode mnie, mnie wylali z pracy, �yj� z oszcz�dno�ci. 
- Zaczekaj - powiedzia�em. - Nie wszystko na raz. Dlaczego nie opowiesz 
wszystkiego po kolei? Pracowa�e� przecie�. Gdzie? 
- Korporacja Genetron - odpar�. - Sze�� miesi�cy temu. 
- Nie s�ysza�em o nich. 
- Us�yszysz. W przysz�ym miesi�cu wypuszczaj� akcje. To b�dzie kij w 
mrowisko. Wyp�yn�li dzi�ki BZM-om. Bio... 
- Wiem, co to s� BZM-y - przerwa�em mu. - Przynajmniej teoretycznie. 
Biochipy do Zastosowa� Medycznych. 
- Maj� ju� kilka dzia�aj�cych. 
- Co? - Teraz ja, z kolei, unios�em brwi. 
- Mikroskopijne uk�ady logiczne. Wstrzykuje si� je do ludzkiego cia�a, 
one zak�adaj� warsztat tam, gdzie im si� kaza�o i przyst�puj� do 
wykrywania i usuwania usterek. Z b�ogos�awie�stwem doktora Michaela 
Bernarda. 
To by�o imponuj�ce. Bernard cieszy� si� nieposzlakowan� opini�. Nie 
tylko wsp�pracowa� z najwi�kszymi w in�ynierii genetycznej, ale i sam 
przynajmniej raz do roku, dop�ki nie odszed� na emerytur�, wprowadza� w 
swojej praktyce neurochirurga rozmaite nowinki naukowe. Ok�adki "Time", 
"Mega", "Rolling Stone"... 
- To raczej tajemnica - akcje, prze�om w nauce, Bernard, wszystko 
Rozejrza� si� dooko�a i zni�y� g�os. Ale r�b sobie z tym, do diab�a, co 
chcesz. Zerwa�em z tymi sukinsynami. Gwizdn��em. 
- Mam okazj� si� wzbogaci�, co? - Je�li tego w�a�nie pragniesz. Ale 
po�wi�� mi troch� czasu, zanim zerwiesz si� i pogonisz do swojego maklera. 
- Oczywi�cie. - Nie tkn�� ani twaro�ku, ani ciastka. Zjad� jednak 
plasterek ananasa i wypi� kubek czekoladowego mleka. - A wi�c opowiedz mi 
co� wi�cej o sobie. 
- No c�, na studiach medycznych przygotowywano mnie do pracy badawczej 
w laboratorium. W dziedzinie biochemii. Poza tym, zawsze ci�gn�o mnie do 
komputer�w. Przez ostatnie dwa lata stara�em si� wi�c ��czy� te dwie moje 
pasje. 
- Sprzedaj�c pakiety oprogramowania Westinghouse'owi - powiedzia�em. 
- To mi�o, �e moi przyjaciele pami�taj�. W ten w�a�nie spos�b zetkn��em 
si� z Genetronem w momencie, gdy w�a�nie startowali. Mieli pot�nych 
sponsor�w, dysponowali wszelkimi �rodkami laboratoryjnymi, jakie mo�na 
obie wymarzy�. Przyj�li mnie i szybko awansowa�em. 
Po czterech miesi�cach prowadzi�em ju� w�asne badania. Opracowa�em par� 
nowatorskich rozwi�za� - machn�� lekcewa��co r�k� - zaproponowa�em kilka 
temat�w, kt�re uznali za przedwczesne. Nalega�em, a wi�c zabrali mi 
laboratorium i przekazali je solidnej gli�cie. Zanim mnie wylali, zdo�a�em 
ocali� cz�� wynik�w eksperyment�w, ale nie zachowa�em dostatecznych 
�rodk�w ostro�no�ci... czy mo�e zabrak�o mi rozs�dku. A wi�c teraz proces 
trwa dalej, poza laboratorium. 
Zawsze uwa�a�em Wergila za faceta ambitnego, troch� postrzelonego, ale 
nie nadmiernie uczuciowego. Jego relacje z powo�ywaniem si� na autorytety 
nigdy nie by�y przejrzyste. Nauka by�a dla niego jak kobieta, kt�rej nigdy 
nie b�dziesz m�g� zdoby�, kt�ra nagle otwiera przed tob� swe ramiona, na 
d�ugo przedtem, zanim jeste� dojrza�y do mi�o�ci - pozostawiaj�c ci� z 
poczuciem, �e taka okazja ju� si� nie powt�rzy, �e straci�e� swoje 
zdobycz, zb�a�ni�e� si� na ca�ej linii. 
- Poza laboratorium? Nie rozumiem. - Edwardzie, chc�, �eby� mnie 
przebada�. Chodzi mi o badanie og�lne, mo�e pod k�tem nowotworu. P�niej 
ci to wyja�ni�. 
- Masz na my�li badania za pi�� tysi�cy dolar�w? 
- Co tylko mo�esz. Ultrasonograf, tomograf komputerowy, termograf, 
cokolwiek. 
- Nie wiem, czy uda mi si� to wszystko za�atwi�. Tomograf z pe�nym 
wyposa�eniem mieli�my tu tytko przez miesi�c czy dwa. Do diab�a, nie 
mog�e� chyba wybra� sobie kosztowniejszego sposobu na... 
- Zatem ultrad�wi�ki. To wystarczy. - Wergil, jestem po�o�nikiem, nie 
wszystkomog�cym laborantem.. Je�li stajesz si� kobiet�, mog� ci pom�c. 
Pochyli� si� do przodu wpadaj�c niemal w swoje ciastko, ale w ostatniej 
chwili rozstawi� �okcie i omin�� je o zaledwie milimetry. Dawny Wergil 
powiedzia�by prosto z mostu, o co mu chodzi. 
- Zbadaj mnie dok�adnie, a przekonasz si�, �e... 
Zmru�y� oczy i potrz�sn�� g�ow�. - Po prostu zbadaj mnie. 
- No to wypisuj� ci skierowanie na ultrad�wi�ki. Kto b�dzie p�aci�? 
- Mam B��kitn� Kart� - u�miechn�� si� i wyj�� ulgow� kart� kredytow�. - 
Pobawi�em si� troch� z aktami personalnymi u Genetrona. Dowolne badania do 
sumy stu tysi�cy dolar�w. Nigdy tego nie sprawdz�. Nawet nie b�d� 
podejrzewali. 
Pragn��, aby odby�o si� to w tajemnicy, poczyni�em wi�c stosowne kroki. 
W�asnor�cznie wype�ni�em jego formularze. Dop�ki op�aty by�y regulowane 
jak nale�y, wi�kszo�� bada� mo�na by�o przeprowadza� bez zak�adania 
oficjalnej karty. Ze swojego honorarium zrezygnowa�em. Mimo wszystko 
Wergil by� moim starym przyjacielem. 
Zjawi� si� p�nym wieczorem. Nie mia�em wtedy dy�uru, ale zosta�em po 
godzinach pracy. Czeka�em na niego na trzecim pi�trze tej cz�ci szpitala, 
kt�r� piel�gniarki nazywa�y skrzyd�em Frankensteina. Siedzia�em na 
plastykowym, pomara�czowym krze�le. Jarzeniowe o�wietlenie nada�o postaci 
wchodz�cego do pokoju Wergila oliwkow� barw�. 
Rozebra� si� i kaza�em mu po�o�y� si� na stole. Od razu zauwa�y�em, �e 
jego kostki sprawiaj� wra�enie obrzmia�ych, ale nie by�y spuchni�te. 
Zbada�em je kilkakrotnie palcami. Wszystko by�o w porz�dku, ale wygl�da�y 
dziwnie. 
- Hmmm - mrukn��em. Przesun��em nad nim sondami wy�apuj�c obszary cia�a 
trudno dost�pne dla du�ej jednostki i wprowadzi�em dane do systemu 
przetwarzania obrazu. Potem obr�ci�em st� i wsun��em go w emaliowany w�r 
ultrad�wi�kowej jednostki diagnostycznej - do szumi�cej dziury, jak 
nazywaj� j� piel�gniarki. 
Zmiesza�em dane z szumi�cej dziury z tymi, kt�re uzyska�em za 
po�rednictwem sond i wytoczy�em Wergila z aparatu. W��czy�em monitor 
ekranowy. 
Obraz formowa� si� przez sekund�, po czym zla� si� w znacz�c� ca�o�� 
przedstawiaj�c� szkielet Wergila. 
Trwa� tak nieruchomo przez trzy sekundy, w trakcie kt�rych szcz�ka 
opada�a mi ze zdumienia coraz ni�ej, i prze��czy� si� a narz�dy wewn�trzne 
klatki piersiowej, potem na uk�ad mi�niowy i w ko�cu na system naczy� 
krwiono�nych i na sk�r�. 
- Jak dawno mia�e� ten wypadek? - spyta�em, staraj�c si� opanowa� 
dr�enie g�osu. 
- Nie mia�em ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin