Falzmann Nocny tygrys.txt

(30 KB) Pobierz
MAREK ROBERT FALZMANN

NOCNY TYGRYS

- Panie dyrektorze? - ostro�ny szept sekretarki wyrwa� 
przedwcze�nie posiwia�ego m�czyzn� z zadumy i wr�ci� do 
�wiata sztucznych kwiat�w, plastykowych mebli i �ciany 
pe�nej elektronicznych oczu. 
- Tak? Co� nowego?
- Agent z GBI czeka.
- Ten... Daj mi pi�� minut, dwie kawy oraz muffins... - 
gest d�oni w stron� zawieruchy za oknem. - Nie s�dzisz, �e 
marzec powinien by� �adniejszy?  
- To tylko deszcz ze �niegiem. Na Florydzie jest znacznie 
cieplej - oschle odpar�a sekretarka. Uwa�a�a za 
nieuzasadnione pretensje do aury, w ustach kogo� szykuj�cego 
si� do wakacji na po�udniu.  
- Co racja, to racja - zdoby� si� na zm�czony u�miech - 
jeszcze tydzie� i...  pla�a. Nie mog� sobie wyobrazi� siebie 
pod s�onecznym parasolem, kiedy tutaj si�pi. �ona dzwoni�a?  
- Zostawi�a wiadomo��, �e odwiedzi Harrodsa i wraca do 
pakowania - mrugn�a porozumiewawczo i by�a ju� w drzwiach 
- Aaa...  jak to mo�liwe, �e pan nie mia� wakacji przez trzy 
lata?  
- Irma! Popracujesz d�u�ej, odkryjesz, �e my nigdy nie 
mamy nie tylko wakacji, ale nawet czasu by si� podrapa�.  
- Powa�nie? Jako� do tego nic... - z niedowierzaniem 
potrz�sn�a g�ow�, lecz nie komentuj�c, wysz�a. Zatrudniona 
dopiero od miesi�ca, fachowy zabytek ze stajni Air Force, 
znajdowa�a prac� osobistej sekretarki dyrektora CIA na 
dystrykt N. Y. jako wi�cej ni� zaskakuj�c�.  
M�czyzna w fotelu za masywnym biurkiem rozumia� jej 
zdumienie, lecz wola�, by to �ycie, a nie on sam, nauczy�y 
dziewczyn� prawdy o pracy tutaj.  
"...od cholery bata i �adnej marchewki... a najlepszym 
przyk�adem tajemniczy pan Andreas Johan Vort, agent GBI. I 
co my wiemy o GBI? Nic!" 
Wertuj�c teczk� ze zdj�ciem szczup�ego bruneta w drogim 
lodenie, dyrektor mia� nieprzyjemne uczucie zagl�dania w 
mroczn� studni� pe�n� drapie�nik�w. Sukinsyn Vort w�drowa� 
po �wiecie. Nie tylko w�drowa�. Walczy� te�. Panama, Irak, 
Kuwejt, Kongo, Argentyna. Macaj�c z niedowierzaniem chud� 
teczk�, dyrektor znalaz� jedynie podstawowe dane. To, co 
jego ludzie wykopali z Emigracyjnego oraz Pentagonu. Pan A. 
J. Vort mia� brzydki zwyczaj zacierania �lad�w.  Departament 
Obrony, kt�ry zwyk� kolekcjonowa� nawet �cinki w�os�w, nie 
mia� nic na jego temat. By�o nie by�o - kiedy� w�asnego 
tajniaka.  
- I c� to jest GBI?
- Co� jak FBI, tylko znaczniejsze, bo generalne - 
spokojny silny g�os wstrz�sn�� zadumanym dyrektorem.  
- Uuff! Jak pan tu wszed�? Irma... 
- Drzwiami. Pa�ska sekretarka parzy kaw�, a ja nie mam 
czasu na normalne procedury. Pozwoli pan, �e si� 
przedstawi�. Jo Vort, pracownik GBI. Oto legitymacja. Pan 
przejrza� ju� moje info, wi�c przejd� do rzeczy. - M�czyzna 
wygrzeba� z wewn�trznej kieszeni sk�rzanego p�aszcza ma�� 
kopert� i rzuci� na blat. - To jest tajne, Bill. Nie pu�� 
pary, je�li nie chcesz by� zakr�cony i zaspawany do ko�ca 
dni swoich. Masz trzy dni, by sprawdzi�, co chc�, i za te 
trzy dni om�wimy zadania. Dzi�ki za kaw� i ciastka. Nie jadam 
i nie pijam. Cze��!  
Dyrektor CIA na dystrykt N. Y. Bill Uplander z 
niedowierzaniem patrzy� na drzwi zamykaj�ce si� za 
ekspresowym go�ciem.  
- Zamek. Automatyczny, szyfrowy zamek - siwow�osy 
m�czyzna pokaza� palcem na pot�ny blok wprasowany w 
kuloodporne drzwi - czy� ty to zostawi�a?  
Sekretarka podnios�a magnetyczn� kart�.
- Nie, nie... sk�d. To zawsze jest zamkni�te, a jak nie, 
to mam ostrzegawczy sygna� na swoim panelu ochrony.  
- Ale on tutaj... wszed� - dyrektor straci� ochot� na 
kaw�. Co� paj�czo ostrego �ci�o mu wn�trzno�ci i zacz�o 
czo�ga� si� do krtani. To nie by� strach.  - Cholera! 
Nast�pne wakacje do ty�u!  
Wytrzeszczy�a ciel�co niewinne oczy.
- Nie rozumiem. 
- Co tu rozumie�. Pada. Zam�w nam obiad na drug�, tutaj.  
I sprawd�, czy �atwo si�gasz po browninga pod biurkiem.  
Najlepiej zacznij go nosi� za paskiem od majtek, a bluzk� 
jak Murzynka. Na wierzchu. I zacznij m�wi� mi po imieniu. 
Mamy co� do zrobienia. Razem! Nienawidz� formalno�ci.  
Kobieta zblad�a 
- Nam kto� grozi. Znaczy co�?
- Zawsze i wsz�dzie. We� t� teczk� i nie odk�adaj, p�ki 
nie wyci�niesz, co si� da o panu Vort oraz GBI. I naci�nij 
wszystkie dzwonki z Langley na czele. Oni mog� nie wiedzie�, 
lecz ja wiem. Mamy k�opoty.  
- Tak jest, panie dyr... - zobaczy�a marszcz�ce si� brwi. 
- OK, Bill. Ju� walczymy! Co� wi�cej?  
- Zapewne tak, ale to dalej i p�niej - Uplander poda� 
jej teczk� i zmru�y� oko. - Witam w piekle, Irma.  
- Tak jest - treser z Air Force zostawi� dziewczynie 
niezatarte nawyki.  Nag�a pr�ba salutu, ma�o nie wyla�a 
kawy.  
- Id� do diab�a - si�gn�� po kopert� zadzieraj�c nogi na 
biurko. - Co jeszcze stoisz? My cywile.  Tajniacy. Bez 
rangi. Na luzie.  
Wysz�a bez s�owa odprowadzana wzrokiem szefa, kt�ry nie 
by� a� tak stary, by nie zawiesi� oczu na jej biodrach.  
- Zdrowa dupa - Uplander �a�owa� poprzedniej sekretarki, 
Kim, porwanej przez wydzia� Azja, buduj�cy zaplecze dla 
siatki Honkong 2010. Ma�a Chineczka by�a jego d�ugoletni� 
pociech� tam, gdzie �ona ju� nie.  
Wyj�� zawarto�� koperty. Fotka p�nagiej modelki id�cej 
przez molo oraz kartka z imieniem lub mo�e pseudonimem, Sara 
Bravo...  
- O cholera! Ta te� nie najgorsza!  - Je�li to jest 
agent, to ja jestem Hindus - zapatrzy� si� na fotografi�. - 
Ma czym oddycha� i za co. To molo.  Europa? Nicea... znam. 
Drogie miejsce. Idealna pokrywka dla agentki Sara Bravo. Co 
my wiemy o pani Bravo?  
Brz�czyk telefonu przerwa� te rozwa�ania.  Czerwonego 
telefonu. Baza ma problem.  
- Uplander! S�ucham.
- Chirez. Jak zdrowie �ony, Bill?
- Fuck you, Maria. Ten numer jest zastrze�ony. Tyle 
razy...  
- Jedyny bez pods�uchu. Zamknij si� i uwa�aj! Vort! Co� 
ci brz�czy?  
- Mo�e - siwow�osy m�czyzna zdj�� nogi z biurka i skuli� 
si� nad blatem, r�k� zakrywaj�c s�uchawk�. - Mo�e nawet 
wi�cej ni� du�o.  
- Bravo? - spyta�a Maria scenicznym szeptem.
- Sara... kawa�ek cia�a. O co chodzi?
- Te� bym chcia�a wiedzie�. Pani Bravo nie istnieje, lecz 
jest. Nawet tutaj.  
- Nielegalny obcy? Twoje poletko. 
- Co powiesz o agencie Vort? Typ jest z Langley, tak?
- Prosz�? - GBI i FBI to nie jest to samo? - Uplander 
podni�s� g�os - S�dzi�em, �e to od was... wewn�trzna 
dochodzeni�wka.  
- Shit! - g�os Marii, dyrektorki lokalnego wydzia�u FBI, 
by� pe�en niepokoju - GBI jest pod patronatem senackiej 
komisji do spraw bezpiecze�stwa narodowego. Upiekli to nie 
dalej jak miesi�c temu.  
- Ot, tak sobie? Z powietrza i kitu? - Bill Uplander 
dyrektor CIA, aktualnie tylko kierownik ma�ej bazy i 
zaplecza przerzutowego dla wydzia�u Europa, penetruj�c 
pa�stwa G 11 oraz satelitarne obszary starego kontynentu nie 
by� wcale ma�� szyszk�. Mia� wgl�d w najtajniejsze projekty 
oraz tajemnice ECU. Co czasem interesowa�o polityk�w z 
Waszyngtonu. A teraz? - Maria?  Czy oni zn�w pr�buj� obci�� 
nam fundusze?  
- To nie to. Jest s�owo na ulicy, �e co� �mierdzi na 
samym szczycie.  
- OK. Prewencyjna kom�rka. Politycy wol� pra� w�asne 
brudy bez obecno�ci federales. Normalka. GBI jest duchem. My 
nie wierzymy w duchy.  
- Tak, tak. Oraz w smoki, krasnoludki i elfy, ale ju� co 
do UFO zdania s� podzielone. Mieli�my  seri� raport�w o 
nowych widzeniach i obserwacjach.  
- Dzwo� Air Force, Virginia, dzia� Specjalne Dochodzenia.  
Banda mistyk�w.  
- Ale to w�a�nie od nich, Bill... w�a�nie od nich. I maj� 
realne g�wno na wideo.  
- Nast�pna fa�szywka i jaja. Kto daje g�wno? I co maj� 
Vort i Bravo wsp�lnego?  
- Ona jest Obca. On poluje na Obcych. Wiemy mniej ni� 
nic. Vort mnie nacisn�� o ludzi oraz pe�n� inwigilacj� 
Bravo...  
- Kiedy?
- Tydzie� temu.
- Wyniki?
- Vort by� u ciebie?
- Nie odbiegaj od tematu.
- Jak ju� m�wi�am, to wszystko si� klei. Wyniki?  Zero. 
Nul. Czego chcia� Vort?  
- Chce. Mam trzy dni, by wykopa� wszystko o pani Bravo.  
Chwila i sam zadzwoni�bym do ciebie. New York jest du�ym 
miastem.  
- Zawsze my�la�am, �e to wiocha. Dlaczego do mnie?  
- Je�li m�j cel by� tutaj, ty go znajdziesz.  My zawsze 
zaczynamy od domu, nim zaczniemy w�szy� za granic�.  
- Jak jasnowidz�ca! - parskn�a dyrektorka FBI. - Ona tu 
jest, ale ja nie mam do niej doj�cia.  
- Co ty gadasz?
- Co s�yszysz. Sara Bravo jest osobistym go�ciem 
prezydenta...  
- Nadal bez wizy? Paszportu? 
- Nawet nie zostawia odcisk�w.
- Nie wierz�.
Dyrektorka Shirez westchn�a. 
- Wyobra� sobie, �e by�a w Nicei, raptem tydzie� temu, a 
teraz jest tutaj.  
- Podobno w�szycie tylko lokalne smrody - burkn�� 
Uplander.  
- Mamy przyjaci� - zgasi�a go Maria - co� za co�.  Ale 
to za ma�o. Je�li Vort chce, by� ty wszed� z lup� we w�asne 
kana�y, to wejd�. Mo�e kto� z kontrwywiadu i wywiadu pa�stw 
ECU b�dzie mie� dane, �lad, �wiadk�w.  
- Dane czego? �wiadk�w kogo? �lad gdzie? Nie zadaje si� 
g�upich pyta� w tym zawodzie. Ja nie b�d� skaka� na pasku 
senackiego dzyndzla i robi� z siebie po�miewiska. Bravo. 
UFO. Ha, ha.
- Nie mo�esz odm�wi�, Bill.
- Wcale. Jak tylko dostan� zielone �wiat�o z Langley, 
ruszam z grabiami i szukam ig�y w stogu.  
- Twoja kariera, tw�j problem. Ale po starej znajomo�ci: 
co� znajdziesz, daj zna�. To wa�ne.  
- Pewnie. Bu�ka? - Uplander cisn�� s�uchawk� - i do 
bu�ki... Irmaaa! - interfon wyczarowa� spr�yst� sekretark� 
- nie, bez pukawki. Schowaj pistolet. Ooo... jakie �adne 
czarne desusy. Koronkowe? Lubi� koronki...  We� t� fotk� i 
oddaj mi teczk� Vorta. Agent GBI jest nam znany.  Ta cycasta 
p�e�, nie. Zacznij w�szy� za obecn� pani�...  Sara Bravo. 
Przeled�, co mamy w ECU i si�gnij na wsch�d. Czort wie, co w 
Kazachstanie piszczy. A na Syberii te� podobno widywano. 
Bo�e, ale obciach! Zielone, marsja�skie...  
- Mog� zacz�� nosi� bia�e.
- Zmie�my temat. Seksizm nie jest w modzie. Co zreszt� 
jest? Faksuj foto, Irma!  
Jo kupi� butelk� szkockiej i po namy�le bukiet narcyz�w w 
naro�nej kwiaciarni. Zielsko kosztowa�o trzy razy tyle co 
whisk...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin