M.Robert Falzmann ODMIENIEC - Abel Wood? - policjant pow�tpiewaj�co patrzy� na zdezaktualizowane prawo jazdy - Jakie� inne ID? - Paszport? - Abe zacz�� rozpina� kurtk�, lecz policjant machn�� r�k�. - Nie wolno spa� w parku. To jest publiczne miejsce... - Oczywi�cie - Abe zebra� sw�j plecak - ju� mnie nie ma. - Mmm... mo�e chcesz bym ci� podrzuci� do schroniska Armii Zbawienia? - glina by� zaskakuj�co uprzejmy. Mo�e dlatego, �e m�ody, a znoszony polowy kombinezon w��cz�gi i jego wojskowa kurtka �wiadczy�y, �e wspomnienia po koszmarze Wietnamu nadal w�druj� zapleczem wielkiego kraju. - To jest okay. Ja tylko przelotem. Jad� do Chicago, do kuzyna. Czas si� ustabilizowa�. Zm�czy�em si� samotno�ci�... a od wspomnie� i tak nie ma ucieczki. To jest zawsze tutaj... - Abe postuka� palcem w skro� i u�miechn�� si� przepraszaj�co - ...cholera. Za du�o gadam... - All right - glina odda� mu prawko - uwa�aj gdzie �pisz. Tutaj ostatnio by�o co� dziwnego. Ludzie znikn�li. Psy, koty. M�wi� o wampirze. Wielki, czarny typ z okularach przeciws�onecznych. Zabiera co chce. Rabuje w bia�y dzie� i znika... - Kraj schodzi na psy - Abe zasalutowa� - dzi�ki za ostrze�enie. - Tak, uwa�aj... - policjant wr�ci� do czekaj�cego za k�kiem kolegi i kataryna b�yskaj�c kogutem znikn�a za mostem. - Asshole - g�os za plecami weterana by� jak warkot tygrysa. - Ja czy on? - Abe leniwie obejrza� si� na dwumetrowego typa o dziwnej cerze w kolorze sadzy z popio�em wygl�daj�cego z krzak�w. - Ty? - typek nosz�cy ciemne szk�a przekrzywi� g�ow� taksuj�c rozm�wc� - Nie. Ty nie. Ty jeste� niebezpieczny... - Jestem - Abe usiad� na �awce i wygrzeba� z kieszeni po��wk� batona. Rozwijaj�c staniol my�la� jedynie o tym, �e to jest ostatni baton i je�li mu si� nie uda czego� ukra�� lub wy�ebra�, obiad i kolacja b�dzie gwizdana. - M�g�by� mie� wszystko - czarny typ bez pytania dosiad� si� na �awk�. - Ty to telepata? - Abe ugryz� baton i zacz�� �u� lew� stron�, unikaj�c chorego z�ba po prawej. - Przepraszam. Nie m�j interes... acha! Idzie nowinka. Sze�� milion�w kredytu. Zaraz wracam... - czarny nie wsta� lecz strzeli� szalonym sprintem w kierunku trzech nygus�w z ogromnym radiem rycz�cym jaki� rap na pe�en regulator. - Mother fucker?! - Abe ze zdumieniem zobaczy�, �e trzech cwaniaczk�w zmywa si� biegiem porzucaj�c radio i nawet jedn� fantazyjn� czapk� z metk� - Jak?! - He, he! Cacko! - czarny typ pie�ci� nadal wyj�ce radio, r�wnie szybko wracaj�c. - Wampir - oceni� Abe - ty jeste� ten wampir co rabuje. Glina mi nada�... - Jestem - przyzna� czarny, gasz�c radio i chowaj�c do kieszeni... - Kurwa! Czy ja �lepn�? - Abe widzia� co robi tamten i to by�o r�wnie logiczne jak ta�cz�cy derwisz na �rodku ry�owiska i w okularze lunetki Sprigfielda 30/30. Abe widzia� ju� raz jednego, tu� zanim go z�apali. I teraz te� mia� ciarki przeczucia na ramieniu i pod �ebrami. Jak bambusowe ig�y... - Fuck mi. Gdzie� ty podzia� to jebane radio? - Ty nie chcesz wiedzie� - typek z bliska by� bardziej popielaty ni� czarny - right? - Iluzjonista - Abe wzruszy� ramionami - mugger iluzjonista. - Mugger czy Niger? - nastroszy� si� czarno popielaty. - Dla mnie mo�esz by� zielonym ludzikiem z Marsa - Abe z�o�y� staniol w kostk� i rzuci� do kosza na �mieci. Czarny nadal nastroszony patrzy� z dziwnym grymasem sfrustrowanej z�o�ci. - Problemy? - Abe mia� mi�y szmer cukru w uszach i syte zadowolenie na j�zyku. Pogoda te� dopisywa�a. Ch�odno, lecz bez deszczu mimo, �e pochmurnie. - Chy�! - czarny znalaz� co szuka� i straci� zainteresowanie weteranem. - To nie by�o uprzejme - Abe zmierzy� czarnego od st�p w dziwnych mokasynach do czubka g�owy z r�wnie obc� czupryn� w trzech kolorach - przepro�! - Przepraszam - typ w okularach wyci�gn�� z innej kieszeni portfel - tysi�c wystarczy? - w jego d�oni o lakierowanych i manikiurowanych paznokciach zaszele�ci�y nowe setki. - Ty telepata - Abe wyszarpn�� fors� i wcisn�� za podszewk� kurtki w ma�y schowek, gdzie zawsze trzyma� swoje pastylki - m�g�by� zosta� kim�, wiesz? - Ale ja jestem - czarny spr�y� si� do przechodz�cej kobiety pchaj�cej w�zek, lecz zaraz oklap� - samiczka. Pod ochron�. - Etyczny mugger - Abe wsta� i bez problemu zabra� czarnemu okulary - ale nie ja, wi�c nie pr�buj fika�. - Mog� ci� zabi� - czarny mia� oczy jak dwa bia�e spodki. Bez �renic. - Mo�esz - Abe pokiwa� g�ow� robi�c krok do ty�u - ale czy mo�esz? - jego palec wskaza� na odleg�y policyjny samoch�d rw�cy w ich kierunku. - Fuckers. Psuj� interes - czarny te� wsta� i zamierza� da� nura w krzaki, lecz zatrzyma� si� by spyta� - Ty nie chcesz pracowa� dla mnie? P�ac� okay! - Ja nie pracuj� dla �lepych iluzjonist�w - Abe odda� tamtemu jego czarne szk�a - lepiej znikaj. Gliny s� wsz�dzie takie same. Namolne. - O to mo�esz si� za�o�y� - czarny wyci�gn�� r�k� i w tej samej chwili, po jego lewej i prawej wyros�o dw�ch t�gich i zbrojnych pa�karzy, natychmiast skuwaj�cych go dziwnymi kwadratowymi kajdankami z kodowym zamkiem. - G�wno! - Abe zerkn�� przez rami� na wyskakuj�cych z auta mundurowych, po czym bacznie obejrza� tych co aresztowali czarnego - To by�o szybkie. Wy ze specjalnej jednostki anty co� tam? - Zamknij si� - warkn�� jeden z dziwnie uzbrojonych ps�w, podczas gdy drugi nawija� co� do �miesznego radio mikrofonu na swoim przegubie. - Uf, uf - dw�ch lokalnych gliniarzy aprobuj�co sapn�o w kark w��cz�gi - p�y�! - Pewnie. Ju� mnie nie ma - Abe zajrza� w oczy znajomego m�odego szczyla - Ty� mia� racj�. To jest z�e miejsce... - w s�owa wpad� wizg hamuj�cego gwa�townie pojazdu. Nie auta czy bodaj budy, ale pojazdu. Brunatna bry�a w ochronne ciapki z czarnymi soleksowymi szybami i na g�sienicach. Dw�ch t�gich bez s�owa ponios�o czarnego do otwartego boku pojazdu i nawet z odleg�o�ci wida� by�o, �e we wn�trzu siedzi kilku innych dziwnych anty co� tam, ze stosown� wysoko kalibrow� armatur�, jako� przypadkiem skierowan� nie na wi�nia lecz lokalnych b��kitnych pawian�w. - Piek�o i FBI. Oszcz�dza wam pisania raport�w, nie? - Abe strzykn�� �lin� na asfalt alejki - Federalne fajfusy nie pierdol� si�. �apu capu i do kosza. Jako� tam zaraz cz�owiekowi wraca ch�� do �ycia jak widzi taki obrazek. No, to ja ju� p�jd�. - Ty m�wisz, za du�o - m�ody mundurowy by� spocony i czerwony i z�y. - Racja - Abe zawin�� si� z plecakiem i bez zbytecznego k�apania podrepta� w przeciwn� stron� ni� ty�uj�cy pojazd t�gich �apaczy. Jego za�o�enie, �e lokalni ch�opcy spr�buj� jecha� za federalnymi kundlami uwalnia�o go od konieczno�ci sp�dzenia dnia na odpowiadaniu na g�upie pytania i ��opania taniej policyjnej kawy oraz jedzenia ohydnych czekoladowych zakalc�w tylko z nazwy b�d�cymi ciastkami. Maj�c w schowku tysi�c papieru, Abe my�la� jedynie o naro�nym mordot�uku i dobrym hamburgerze z kuflem jasnego. - Okulary! - sam nie wiedz�c jak, nadal trzyma� w r�ku patrza�y czarnego - Fuck zapomnia�. Mo�e potrzebowa�... Nie zwalniaj�c, Abe obejrza� ci�k� lekarsk� oprawk� z jakimi� miniaturowymi pstrykami oraz guziczkami - Co� jak dla tych g�uchych. Z mikro w oprawce. Ech, i tak by mu zabrali - nie my�l�c wiele nakierowa� si� na najbli�szy kosz, lecz zmieni� zamiar widz�c pierwszy przeb�ysk przedpo�udniowego s�o�ca. - A co za fuck. Idzie lato. Czas na Hawaje - stwierdzenie zatrzyma�o go w p� kroku - taak! �e ja o tym nie pomy�la�em wcze�niej! Jaki to sens tapla� si� w tubylczej kukurydziance skoro mo�na w rumie i palmowym winie? I te pla�e. I te kobiety na pla�y... - ostatnie zdanie zdumia�o go jeszcze bardziej ni� poprzednie. -... kobiety? Czy ja �ni�? Abe spa� z kobiet�, ostatni raz, w Sajgonie, lat temu...? - Czy ja kurwa zwariowa�em? Co ja tu kurwa robi�? Wojna sko�czy�a si�... Stoj�c przed koszem ze �mieciami, Abe monologowa�, tylko po�ow� siebie widz�c idiotyczno�� i �mieszno�� sytuacji. Druga po�owa nadal by�a w sferze cienia. - Fuck. Przynajmniej zaczynam widzie�, �e jestem psycho. Jak psycho wie, �e jest psycho, to nie jest psycho, right? - podnosz�c twarz do rozpogadzaj�cego si� majowego nieba i szukaj�c s��w zapomnianej modlitwy zosta� o�lepiony s�o�cem nadrabiaj�cym poranne zachmurzenie. - Aaa!! - tr�c �renice i b�d�c nagle zupe�nie sob� a nie tamtym wrakiem z Namu, Abe spr�y�cie pomaszerowa� do niedalekiej knajpki. Wspomnienie po batonie by�o wspomnieniem a pami�� smaku hamburgera zalewa�a mu usta �lin�. Co by�o bardzo dobrym objawem. G��d nie doskwiera wariatom, a Abe by� urz�dowo takim i walczy� by nie by�. Sam. - Dwa burgery z sa�atk� na boku i dwa Budsy... rodzaj du�ego zam�wienia - ma�a w�oska kelnerka krytycznie patrzy�a na wertuj�cego porzucon� gazet� dziada.- Nie zapomnij jab�ecznik. Ja uwielbiam placek z jab�kami - Abe wyj�� kupione wcze�niej Wistony i zapali�. Fantastyczne uczucie. Czeka� na posi�ek, czyta� gazet� i pali� bez konieczno�ci po�piechu. - To b�dzie szesna�cie trzydzie�ci - kelnerka nadal czeka�a z pust� tac�. - Ile z kaw�? - Abe wygrzeba� rozmienione z setki banknoty. - Kawa bez op�aty. Na nas... - ma�a broszka W�oszka widz�c fors� z�agodnia�a. - To na co czekasz? Serwuj! - Abe rzuci� jej na tac� ca�� dwudziestk� - Trzymaj reszt�. - Cholera! - podaj�c banknot zobaczy� w jaki stanie ma d�o� - Pieprzony zaw�d. Tajniacki smr�d. Trzymaj mi miejsce. Musz� si� umy�... - Tak, prosz� pana! - kelnerka odst�pi�a z u�miechem. Go�� wygl�da� jak �ebrak, lecz zachowywa� si� i m�wi� jak kto� zupe�nie inny. - Aaagees! - rozdar�a si� barmanka - Aresztowali tego wampira! - Co to dla nas... - mrukn�� Abe, puszczaj�c oko do kelnerki i znacz�co k�ad�c palec na ustach. - Tak, sir! - ma�a Agnes u�miechn�a si� m�wi�c oczami, �e Abe jest tutaj mile widziany. Nawet jako przebieraniec. - Bo�e! - Abe zamkn�� si� w toalecie i zwymiotowa� do ubikacji. Baton by� ze �mieci a papieros na wyposzczony �o��dek. - Zn�w ...
pokuj106