Forewer Filip Maciuś.txt

(26 KB) Pobierz
Creme Forever

Filip Maciu� Aazrane

Kiedy poczu�a pierwsze, delikatne jeszcze skurcze, ze strachem obrzuci�a wzrokiem chat� i ju� w zupe�nej panice 
zorientowa�a si�, �e pr�cz niej nikogo tu nie ma. Wn�trze spoczywa�o w �agodnym p�mroku, przez uchylone okno 
dostawa�o si� do �rodka niewiele �wiat�a, w k�tach gromadzi� si� i t�umi� kszta�ty g�sty cie�. o �cian� opiera�y si� 
niekszta�tne bry�y, worki z ziemniakami, przygotowane na zim�, nie zniesione jeszcze do schowka; od podmuchu, co 
dochodzi� przez okienn� szpar�, pod sufitem prawie niedostrzegalnie ko�ysa�y si� p�ki zi�, na �rodku klepiska tli� si� 
ogie�, bo zima by�a tu�, tu� i ch�ody zaczyna�y obejmowa� krain�; na wysokiej �awie po drugiej stronie izby garnki 
czeka�y na obiad - lecz nadal nie by�o tu nikogo. 
Wiedzia�a, �e sama nie da sobie rady. Ze swoj� drobn� budow� niezbyt dobrze radzi�a sobie z najwa�niejszym 
obowi�zkiem kobiet. Cho� dot�d uda�o si� jej urodzi� ju� kilkoro i nigdy za d�ugo po tym nie chorowa�a, nigdy te� nie 
zagrozi�o jej powa�ne niebezpiecze�stwo, lecz za ka�dym razem musia�a jej towarzyszy� jaka� stara, do�wiadczona 
kobieta.
B�dzie si� ba�a. Gdy zaczyna� si� b�l, traci�a ca�kiem g�ow�, rzuca�a si� jak ryba w sieci i kilku ludzi musia�o jej 
pilnowa�, �eby nie zrobi�a krzywdy dziecku i sobie; trzymali j� za wszystko, za co si� da�o i wsadzali kij mi�dzy z�by, 
i kto� krzycza�, przyj, wstrzymaj, oddychaj, ale przecie� nie by�a w stanie robi� tego wszystkiego, w og�le nic nie 
mog�a, cierpia�a tylko. Dziwi�a si�, jak inne kobiety umia�y spe�nia� te �mieszne polecenia, mo�e mniej je bola�o? w 
ka�dym razie nigdy nie potrafi�a zrozumie�, jak otaczaj�cy j� ludzie w ko�cu jednak sprawiali, by wypad�a z jej 
brzucha ta ma�a, o�liz�a istota, zanosz�ca si� p�aczem ju� ze swej w�asnej bole�ci. 
W wiosce przy takich okazjach cz�sto zdarza�y si� niespodzianki. o wiele cz�ciej, ni� gdzie indziej, jak twierdzi�a 
pewna stara kobieta, kt�ra nie urodzi�a si� tutaj. Podobno skutkiem z�ego powietrza trafia�o si� du�o niemowl�t, co nie 
le�a�y w brzuchu jak powinny, p�powina owija�a im si� wok� szyi, pcha�y si� na �wiat ty�em do przodu, wielkie i 
s�abowite. 
Gdzie oni wszyscy poszli? Dlaczego nikt jej nie pilnowa�? Dlaczego j� zostawili? Dlaczego zapomnieli o niej? 
Nie, nie mo�na zrzuca� winy na innych. Nie mogli wiedzie�, �e to nadejdzie dzisiaj, przecie� zawsze si� sp�nia�a albo 
spieszy�a; raz nawet wyskoczy�a p�tora miesi�ca za wcze�nie. Bardzo si� o ni� troszczyli, i mimo �e mrozy jeszcze tak 
naprawd� nie nadesz�y, zostawili j� ubran� ciep�o i wygodnie, wprawdzie nie zamkn�li okna... no tak, przecie� sama 
chcia�a, �eby wpu�ci� troch� �wie�ego powietrza, bo w chacie by�o bardzo gor�co i duszno, a to jej grube ubranie, i 
cho� nie mieli wiele pieni�dzy, sk�ry otulaj�ce cia�o by�y rozkosznie mi�kkie, a wierzchnie okrycie sk�ada�o si� z 
obszernych p�at�w, nic nie ogranicza�o jej ruch�w i gdyby teraz wesz�a na szczyt wioskowej g�rki, gdzie wia� 
najsilniejszy wiatr, pewnie te� wcale by nie zmarz�a. 
Tak, mog�a i��, gdzie tylko chcia�a, ale nie teraz. Gdyby wysz�a na dw�r, by zapuka� do jakich� drzwi, i nasz�oby j� w 
po�owie drogi, na tym okropnym mrozie... 
Ale ona wiedzia�a. Nie mia�a ca�kowitej pewno�ci, lecz jakie� przedziwne uczucie, �e to nadejdzie w�a�nie dzisiaj. Nie 
mog�a nikomu o tym powiedzie� - nie, �eby nie uwierzyli, bo przecie� nie zignorowaliby jej s��w, nawet gdyby nie 
zrozumieli, zostaliby z ni� cho�by dlatego, �eby nie zrobi� jej przykro�ci. Po prostu wstydzi�a im si� przyzna� do tego 
uczucia, kt�re by�o tak intymne i przepastne, do tego szeptu z g��bi, co szepta� tylko do jej ucha, tylko dla niej teraz 
przeznaczony. Nie zatrzyma�a ich, gdy wyszli z chaty w swoich codziennych sprawach, potem otworzy�a star�, 
zakurzon� skrzyni� w k�cie i w�o�y�a kolczyki, obr�cze, kokardy, wst��ki, koraliki i pier�cie�, by jak najpi�kniej 
przywita� go�cia, co przyb�dzie na ten pad�, by godnie spotka� jego rozpacz, wyrwanego bezwolnie ze �licznej, 
spokojnej krainy daleko st�d. 
To dobrze, �e ich nie ma, pomy�la�a, przy nich nie mog�aby �adnie wygl�da�, bo nie zrozumieliby i nie chcieli zrobi� 
jej przykro�ci. Nie ma ich, u�miechn�a si� i spodoba�a jej si� w�asna rado��, kt�ra mo�e potem zmniejszy jej b�l i 
wszystko b�dzie dobrze. a b�l przep�yn�� znowu, lekki jeszcze, i przypomnia�a sobie dawne lata, gdy cz�sto si� tak 
ubiera�a, by�a jeszcze m�od� dziewczyn� o czerwonych, bardzo d�ugich i pi�knych w�osach i marzy�a, �e kiedy� 
zostanie czarownic�. Cho� wszyscy m�wili, �e to w�osy przewr�ci�y jej w g�owie, ona wiedzia�a, �e jest inaczej. 
Wiedzia�a, �e marzy naprawd�. 
Teraz rozumia�a to dobrze: nie mia�a wtedy zielonego poj�cia, co to znaczy czarownica. Nie wiedzia�a wcale, czym si� 
czarownice zajmuj� i jakich u�ywaj� sposob�w, mia�a jednak pewno��, �e by� czarownic� to robi� niezwyk�e rzeczy, 
by� pi�kn�, zawsze m�od� i mie� jakiego� ba�niowego zwierzaka. Ona by�aby ju� szcz�liwa, gdyby mia�a zwyk�ego 
nied�wiedzia. Powinien tylko cho� troch� umie� lata�. 
Jednak nie w�tpi�a, �e za chwil� i tak zacznie krzycze�, lecz marzenie, kt�re zjawi�o si� w niej, nie pozwala�o jej 
krzykn�� przedtem. Ani chwili wcze�niej, ani chwili p�niej, pomy�la�a. Wtedy przybiegn�, bo na pewno us�ysz� jej 
g�os, o tak. a mo�e jednak poradzi sobie bez ich pomocy? 
Pami�ta�a sw�j najwi�kszy k�opot - nikt nie m�g� nic jej powiedzie� o tym, jak sta� si� czarownic�. Gdy by�a jeszcze 
ca�kiem ma�� dziewczynk�, my�la�a wtedy, �e wystarczy robi� r�ne sztuczki z ch�opakami, ale pr�dko da�a sobie z 
tym spok�j, bo nie tylko nie zacz�li si� do niej odnosi� z wi�kszym szacunkiem, a wr�cz przeciwnie - traktowali j� tak 
samo jak te inne dziewczyny, co puszcza�y si� z ka�dym, gdzie tylko mo�na, jakby by�a jedn� z nich, cho� robi�y to 
byle jak i bez jej zapa�u. Ona by�a pomys�owa i wk�ada�a w to serce, bo wiedzia�a o tym, �e gdy chce si� zosta� 
czarownic�, trzeba i�� na ca�ego. (Wprawdzie najpierw s�dzi�a, �e jest na dobrej drodze, bo wydawali z siebie 
przer�ne dziwne, ca�kiem nieludzkie d�wi�ki, lecz nigdy nie uda�o si� do ko�ca - raz my�la�a ju�, �e zaraz, zaraz 
ch�opak zmieni si� w �ab�, lecz w ko�cu tylko zwymiotowa� zielonym �luzem, a ona nie mia�a ju� si�y.) 
Stare kobiety, mimo �e ich opowie�ci a� roi�y si� od czarownic, milcza�y na to pytanie. 
- Po co ci by� czarownic�, dziecino? - dziwi�y si� najwy�ej. 
Jedna starucha, prawie �lepa i bardzo brzydka, kt�rej zawsze si� troch� ba�a, powiedzia�a jej wprost: 
- Starcz� ci bajki. 
Bajki! Gdyby teraz by�a czarownic�, do�� by�oby machn�� r�d�k�, a to ma�e, dr��ce stworzonko znikn�o by z jej 
brzucha i pojawi�o si� czarodziejskim sposobem przed jej oczami, unosz�c si� nad ziemi� w mgie�ce iskierek. 
W�a�ciwie mo�na by nawet u�y� r�d�ki, zamiast robi� to ze starym Ogonem... cho� nie, jednak jej stary Ogon mia� 
swoje zalety, by� mi�y, ciep�y, ci�ki i wystraszony, i mimo �e r�d�ka, jak palec, pozwoli�aby jej na w�asny, prywatny 
rytm, to... 
O rety, co za bzdury chodz� jej po g�owie! To wszystko na pewno ze strachu, pomy�la�a. Nie mo�e teraz st�d ucieka�. 
Musi zosta� i pom�c tej dziwnej istocie. Mo�e to wcale nie b�dzie takie straszne? Nieraz ju� rodzi�a, a za ka�dym 
nast�pnym razem wcale nie by�o �atwiej, jednak teraz... Nie mog�a powiedzie� dlaczego, ale teraz by�o jako� inaczej. 
To naprawd� mog�o by� dobre, �e jest sama. Zawsze ze wstydem s�ucha�a historyjek o tym, co wyczynia�a na stole, jak 
trudno by�o j� okie�zna�, przez par� dni nie mog�a doj�� do siebie, gdy Ogon rzek� jej, co us�ysza� przy piwie, jak 
m�czy�ni opowiadali sobie o jej krzykach, i jeszcze si� przechwalali, �e po tym lepiej radzili sobie ze swymi 
kobietami. Wzdrygn�a si� na wspomnienie, jak mocno j� trzymali, na pewno te� odczuwali przy tym jak�� 
przyjemno��. 
Oo, znowu zabola�o! Kiedy� nigdy by nie pomy�la�a, �e mo�e mie� dzieci. Nie wyobra�a�a sobie, �eby prawdziwa 
czarownica mia�a w domu gromad� bachor�w, co wrzeszcz� bez powodu, brudz� wszystko, t�uk�, co im si� nawinie, 
nie chc� spa� i niestety maj� j� gdzie�, troszcz� si� tylko o w�asne potrzeby, za ca�e swoje okrucie�stwo podsuwaj�c jej 
puco�owate buzie i wy�upiaste oczy. W�a�nie dlatego spodoba� jej si� pewien czarodziej, kt�rego kiedy�, gdzie� uda�o 
si� jej spotka�. Tak, pot�ga jego czar�w by�a imponuj�ca, lecz w ko�cu mo�e najwa�niejsze okaza�o co innego - jego 
wygl�d. 
Mia� na imi� Lleledlemlleseddeljoless (pozwala� jej m�wi� na siebie Llel) i by� wielkim magiem nader mizernej 
postury: kr�tkie n�ki i d�ugie r�ce przyczepione do tu�owia jak kie�baska, a nad tym wszystkim na szyi ze spr�yny 
tkwi�a g�owa, przedziwna, ogromna g�owa w kszta�cie jaja, o malutkiej twarzy z dziwnymi oczami i grubym dziobem. 
My�l o dzieciach zrodzonych z tak szkaradnym stworem zdawa�a si� jej po prostu niedorzeczna i to pewnie dlatego od 
razu nies�ychanie przypad� jej do gustu. 
W�a�nie przez jego paskudny wygl�d sypia�a z nim, za� gdy go pyta�a, zawsze m�wi� jej z u�miechem, �e nie robi mu 
to �adnej r�nicy, wi�c nie ma czym si� przejmowa�. Zreszt� Llel zawsze by� mi�y, dobrze wychowany i dworny dla 
dam (stara� si� by� uprzejmy, na ile si� da�o, nawet dla tych, kt�re w swej pracowni wynaj�tej w Piekle przerabia� na 
zakl�cia). Oczywi�cie mia� swoje m�skie przywary i tajemnice, kt�rych nie rozumia�a, jednak wcale jej nie obchodzi�y 
i dlatego wszystko uk�ada�o im si� bez k�opot�w. 
Mia� tylko jedn� obsesj�. M�wi� o tym cz�sto i nieraz w ca�kiem niespodziewanych chwilach i miejscach, wi�c 
wnioskowa�a, �e to naprawd� stale siedzi w jego niekszta�tnym �bie, nigdy go nie opuszcza. w ko�cu nawet sama 
zacz�a si� tym przejmowa�, �e zawsze m�wi� o �mierci. 
- Boj� si� - szepta� i opiera� g�ow� na jej wynios�ej piersi. 
- Ale�, o Llelu - zdziwi�a si�, gdy us�ysza�a to po raz pierwszy - azali wielki czarnoksi�nik nie jest wieczny? 
- Nie jestem wieczny - odrzek� - lecz tylko nie�mier...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin