Kaczkowski Murdelio.txt

(876 KB) Pobierz
Zygmunt Kaczkowski

MURDELIO

TOM I
Kto tak m�dry, �e zgadnie
Co na� jutro przypadnie?
Sam B�g wie przysz�e rzeczy, a �mieje si� z nieba,
Kiedy si� cz�owiek troszcze wi�cej ni�li trzeba.
J. Kochanowski, Pie�� IX
Wst�p
Za �ycia mojego ojca, lubo nigdy nie zna�em macierzy�skiej mi�o�ci, bardzo by�em
szcz�liwy. Fortuna nasza by�a dostatni�, a chocia� owe dwie wioski, kt�re�my 
mieli w
Sandomierskiem dziedziczne, ojciec odda� by� mojej siostrze, kt�ra wysz�a by�a 
za pana
Krzysztofa Micha�owskiego, herbu Poraj, stolnikowicza sandomierskiego, to jednak 
tutaj
zosta�a nam jeszcze B�brka i Zabrodzie, od jw. Ossoli�skiego, wojewody 
wo�y�skiego, w
zastawie, przesz�o dwakro� sto tysi�cy w gotowi�nie a sprz�tach i taki dobytek w 
domu i w
gospodarstwie, �eby go znaczniejszym i u jakiego dr��kowego kasztelana nie 
znalaz�. M�j
ojciec by� w obyczajach surowy i wielki impetyk, ale prawo�ci� swoj� i 
dobroduszno�ci� tak
sobie umia� zyskiwa� szacunek i powa�anie u wszystkich, �e chocia�by mnie by�o 
przysz�o i
daleko wi�cej znie�� surowo�ci, ni�eli jej znios�em w rzeczy, to zawsze by�oby 
mnie to ani na
w�os nie zachwia�o w tej, kt�r� dla niego mia�em, mi�o�ci. Wychowuj�c si� prawie 
ci�gle w
domu i b�d�c ustawicznie pod jego okiem, daleko pr�dzej pozyska�em u niego wiar� 
ni�li moi
r�wiennicy, okolicznej szlachty synowie, kt�rym si� cz�stokro� jeszcze wtedy 
obrywa�y
bizuny, kiedy ju� w�sy mogli zakr�ca� za ucho. Ja tylko raz w �yciu poczu�em na 
sobie
gniewn� r�k� ojcowsk� � ale te� za to, nie maj�c wi�cej nad lat dziewi�tna�cie, 
by�em ju�
wyzwolony i wraz z ojcem stoj�c w szeregu i bij�c si� pod pana Pu�awskiego 
komend�, ju�
przez to samo wszed�em w ko�o krajowego rycerstwa i obywatelstwa. M�j ojciec �y� 
jeszcze
potem lat kilka, ja mieszka�em przy nim i by�em wi�cej uwa�any jakby mu r�wny 
ni�eli
podleg�y, co by�o rzadko�ci� na owe czasy; pomimo to jednak nie by�o mi wolno 
ani si�
wtr�ca� do gospodarstwa, ani w czymkolwiek samemu si� rz�dzi�. Wtedy to, 
przypatruj�c si�
temu gospodarstwu z daleka i widz�c i to, i owo, niejedno cale mi si� nie 
podoba�o �
my�la�em te� sobie nieraz: nic tak by to by�o, gdyby by� przy mnie regiment!1
Ot� jako� na rok przed ko�cem owych rozruch�w konfederackich ojciec m�j, ju� 
dobrze
staro�ci� przygarbiony, zapad�szy bardziej na zdrowiu, po�egna� si� z tym 
�wiatem. �al
g��boki mnie porwa� i d�ugom si� z niego nie m�g� ocuci�, a lubo mnie s�siedzi 
moi przez ten
czas prawie ani na krok nie odst�pywali, jednak zdawa�o mi si�, �em ju� sam a 
sam zosta� na
�wiecie, �em jest najnieszcz�liwszy sierota i �e nie mam nawet �y� po co. Wi�c
wymurowa�em mu gr�b wielki w B�brce, na kt�rym kaza�em postawi� g�az pi�kny z
napisem, a nad nim anio�a z bia�ego kamienia ze z�amanym kordem w jednej, a z 
przygaszon�
pochodni� w drugiej r�ce; chodzi�em prawie przez ca�e lato i jesie� na gr�b ten,
rozpami�tywa�em czynny i pe�en cn�t wznios�ych �ywot nieboszczyka rodzica,
rozpami�tywa�em tych nieszcz�� ogromy, kt�re wtedy i mnie, i innych dotkn�y, 
modli�em
si� tam za dusze zmar�ych i poleg�ych � ot! i przesz�o to jako�.
Bo ju� tak B�g da�, �e najczulsze dzieci mog� przenie�� strat� rodzic�w.
1 regiment� tu: zarz�d, kierownictwo.
Nadesz�a zima, a �r�d niej i zapusty; nast�pi�y weso�e ta�ce i biesiady. I nie 
tylko w ziemi
sanockiej, ale w ca�ej tej podkarpackiej kramie pierwsze lata tej nowej naszego 
�ywota epoki
by�y bardzo weso�e; bo raz, �e to zwyczajnie lata po d�ugich wojnach albo 
uporczywych
rozruchach bywaj� zawsze weso�e, a po wt�re, �e z wkroczeniem wojsk cesarskich w 
te kraje,
kt�re przez lat kilka najnieporz�dniejszej pod s�o�cem wojnie s�u�y�y za scen�, 
spok�j prawie
sta�y zawita�, od lat kilku ju� tak przez wszystkich pragniony. Wi�c kto by� 
smutny, ten sobie
m�g� p�aka� w k�ciku, ale reszta bawi�a si� gwarno i Weso�o. Do tych weso�o�ci 
jednak ja nie
bardzo si� zabiera�em, bo anim jeszcze mia� serce do tego, anim by� tak bardzo 
o�mielony do
wielkich kompanij. Z wiosn� dopiero, rozpatrzywszy si� dobrze w tym, co mi po 
ojcu zosta�o,
i poczuwszy si�, �em jest tego wszystkiego pan samow�adny, tupn��em nog� o 
ziemi�,
poprawi�em czupryn� i powiedzia�em sobie: ot� mam i regiment!
Pierwsza my�l, kt�ra mi wtedy wpad�a do g�owy, by�a ta, �e nie mam w�a�ciwie
dziedzictwa i �e lada kto mo�e mnie nazwa� w��czykijem, arendarzem, spekulantem 
albo
czym zechce. Siad�em wi�c zaraz do stolika pisa� list do jw. wojewody z pro�b�, 
czyby nie
przyj�� ode mnie dop�aty do sumy zastawnej, za kt�rej prowizj� trzyma�em B�brk� 
i
Zabrodzie, a to tak, aby te wsie obiedwie przesz�y pod moje dziedzictwo. � Ale 
tylko co
kaza�em zawo�a� pacho�ka, aby go wys�a� z tym listem, przynosi mnie kozak jw. 
wojewody
list od niego do mnie. Czytam � �zy mnie w oczach stan�y. Wojewoda pisze, abym
przyje�d�a� do Leska odebra� sobie t� sumk�, za kt�rej procent trzyma�em 
Zabrodzie,
albowiem wioska ta ju� sprzedana jakiemu� panu Grossowi, szlachcicowi z 
Wielkopolski,
kt�ry tymi czasy, wpad�szy w nie�ask� u kr�la jegomo�ci pruskiego i uciekaj�c 
przed jego
wojskami, z rekomendacj� jw. Miel�y�skiego z Brudzewa, tamtejszego znakomitego 
pana, do
wojewody przyby�, a�eby si� tu gdzie tymczasem pomie�ci�; a �e nie chcia� ani 
s�u�by, ani
dzier�awy, wi�c mu wojewoda sprzeda� Zabrodzie za czterdzie�ci tysi�cy. �al mnie 
wielki
st�d dotkn��, a to i za posesj� tak pi�knej wioski nad samym Sanem po�o�onej i 
tak
urodzajnej, �e m�j ojciec na niej kilkana�cie tysi�cy zarobi� � i za 
inwentarzem, kt�ry tam
mia�em, a kt�rego odt�d nie mia�em gdzie podzia� � a na koniec i za samym 
s�siedztwem: bo
ju�ci� wola�em s�siadowa� ze sob� samym ni� z obywatelem tak szlachetnego 
nazwiska, o
kt�rym, cho�by go tam i sto razy pan Miel�y�ski rekomendowa�, ja jednak, znaj�c 
ca�e
Gniazdo cnoty i Herby rycerstwa na pami��, jak mnie B�g mi�y! nic a nic sobie 
przypomnie�
nie mog�em. Lubo najnies�uszniej tak my�la�em o panu Grossie, bo s�siaduj�c z 
nim potem lat
jakie dwana�cie, przekona�em si� jawnie, �e to by� szlachcic dobry, niegdy z 
Warmii
przyby�y, za Sasa pierwszego nobilitowany i cz�owiek najuczciwszy pod s�o�cem.
Jednak na moj� zgryzot� nie by�o rady. Pojecha�em do Leska i moj� sumk� 
odebra�em od
wojewody, ale wraz go prosi�em o sprzedanie mi B�brki.
� Obaczemy i obaczemy � odpowiada� wci�� wojewoda, ale s�owa da� nie chcia�.
Poradzono mi, abym si� o to z panem Jakubem Tarnowieckim, stolnikiem owruckim a 
jw.
wojewody generalnym komisarzem, rozm�wi�, bo czego czasem nie zrobisz z g�ow�, 
to
zrobisz z ogonem. Ja si� te� zna�em na rzeczach i delikatnie obieca�em trzysta 
dukat�w w
z�ocie niby to por�kawicznego panu komisarzowi, je�eliby mi do tego kupna 
dopom�g� � ale i
to si� na nic nie zda�o. Plun��em wi�c na wszystko i lubo mi �al by�o zrywa� z 
Ossoli�skimi,
z kt�rymi moi przodkowie par� wiek�w w nieprzerwanych prze�yli stosunkach, 
jednak
rzek�em: � Jak sobie chcecie! ja Ossoli�skich na obron� mojej osoby nie 
potrzebuj�, a z
got�wk� jeszcze si� nikt poniewiera� nie da� i nie da! � i z tym pojecha�em do 
domu. Jeszcze
mi wprawdzie B�brki nie odbierano z zastawu, jednak tak mnie ju� zapali�a owa 
ch�tka
dziedzictwa, �em postanowi� w razie konieczno�ci nawet ziemi� sanock� opu�ci�, a
koniecznie na w�asnym gdzie osi��� zagonie. Ale nied�ugo turbowa�em si� z tymi 
my�lami,
bo przyjaciele, kt�rych wtedy mia�em bez liku, zaraz mnie na to poradzili.
Ow� jednego dnia w Lesku, zasiad�szy w winiarni za sto�em, pan Urba�ski z 
Komborni,
brat podstolego sanockiego, kt�ry by� szlachcic zasobny i mia� pi�kn� fortun�, 
ale w
Jab�onkach pod samym Bieszczadem mieszka� dla polowania na nied�wiedzie i dziki 
i jeszcze
po staremu na oszczep je bra� � odezwie si� do mnie w te s�owa:
� Wiesz waszmo�� co, kiedy ci tak pilno dziedzictwa, to kup sobie Rabe z 
Huczwicami i
Czarnem. Jest to w�asno�� pupil�w2, a ja mam nad nimi opiek� i administracj� 
maj�tku:
ko�ci� w gardle mi to ju� stoi, bo na co mnie jeszcze cudzych k�opot�w? � 
Substytuowa�3 mi
wprawdzie pan podczaszy, nieboszczyk, pana Za��skiego w tej kuratorii, ale ten 
nie tylko �e
mi nic zgo�a nie pomaga w tym zatrudnieniu, ale jeszcze kiedym gdzie� niechc�cy
powiedzia�, �e darowa�bym dzier�aw� Kolonie temu, kt�ry by mnie w tej 
administracji
zast�pi�, on, to bior�c do siebie, wyzwa� mnie i musia�em si� z nim wyr�ba�, 
chocia� B�g mi
�wiadkiem, �e nie jego my�la�em. Kup Rabe, panie skarbnikowiczu, b�dziemy 
s�siadowa� ze
sob�, a co si� nied�wiedzi nabijemy i dzik�w za jedn� zim�, to tego wszyscy 
Mazurowie, jak
s�, za dziesi�� lat nie nabij�. Kup Rabe, a wiesz, �e w tamtejszych g�rach jest 
rdze� �elaza,
kto wie, co z tego by� mo�e.
� Mo�e tam gdzie i z�oto jest � odpowiedzia�em � to by jeszcze lepiej. Ale 
mniejsza; tylko
�e to w takich g�rach, �e tam �wiat jest deskami zabity, a go�cia chybaby a� na 
�yku
poci�gn��.
� O to to! miej tylko dobre wino, a kniei ka� dobrze pilnowa�, to obaczysz, �e 
si� i nie
op�dzisz od szlachty. Ale i na s�siedztwach tam wcale nie braknie: bo, ot, 
panowie
Karszniccy teraz w Balogrodzie, pan Osuchowski we Mchawie, m�j brat w 
�ahoczewiu, pan
Bal w Nowosio�kach, a ja, a pan Nurkowski w �ubnem, a niech no jarmark w 
Balogrodzie, to
i nie dorachujesz si� go�ci, wszystko na noc poci�gnie do ciebie.
Podoba�o mnie si� to, �e tam z dobr� szlacht� s�siedztwa, i zaraz pojecha�em 
ogl�dn��.
Dziura to wielka i tylko z jednej strony jest przyst�p, dalej ju� ani pies by 
nie przeszed�; ma�a
tylko dr�ynka idzie przez g�r� Ba�and�, i to tylko do Ko�onic � ale �e ziemi, 
chocia� chudej,
jest jednak dosy�, pastwiska wielkie po lasach, a lasu p�tora tysi�ca morg�w, 
wiecem si�
u�akomi�. Za sto sze��dziesi�t tysi�cy stan�a pomi�dzy nami ugoda, ale wzi�� 
zaraz nie
mog�em, bo to ju� akta grodzkie z Sanoka wtedy by�y przeniesione do Tarnowa i 
forum
szlacheckie4 tam ustanowione;...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin