Lee Czarnoksiężnik z Volkyanu.txt

(375 KB) Pobierz
Tanith Lee

Czarnoksi�nik z Volkyanu

Prze�o�y�a: Danuta G�rska
Wydawnictwa ALFA Warszawa 1991
Tytu� orygina�u: Volkhavaar
DAW Books, New York 1977
Ilustracja na ok�adce: Janusz Ob�ucki
Projekt znaku graficznego podserii: Ryszard Z. Fiejtek
Redaktor: Marek S. Nowowiejski
Redaktor techniczny: Monika Ukleja
Copyright 1977 by Tanith Lee
For the Polish edition
Copyright e 1991 by Wydawnictwa ALFA
ISBN 83-7001-355-4
Mi�o�� ko�em si� toczy,
a ko�o nie ma ko�ca.
(przys�owie ludowe)
Cz�� pierwsza 
NIEWOLNICA I JEJ SERCE
1.
S�o�ce w z�otym rydwanie zbli�a�o si� do ostatnich ��k nieba. Wkr�tce sze�� 
gniadych koni parsknie z nozdrzy r�owym p�omieniem i pogalopuje za horyzont. 
P�niej nadejdzie zmierzchu niczym wdowa w �a�obie, i zarzuci czarny welon na 
niebo i ziemi�, ale na d�ugo przedtem niewolnica Shaina sprowadzi stado k�z w 
dolin�. Wiosn� Shaina zabiera�a kozy na g�rskie pastwisko tylko w niekt�re dni. 
Zazwyczaj robi� to M�ody Ash, syn jej w�a�ciciela, ale M�ody Ash upija� si� co 
czwarty lub pi�ty wiecz�r; tak wi�c w te ranki, kiedy le�a� okryty nied�wiedzi� 
sk�r� j�cz�c i wzywaj�c wszystkie domowe demony, �eby si� nad nim u�ali�y, �ona 
Starego Asha wzywa�a niewolnic� i wyprawia�a j� ze stadem. Ale Shaina nigdy si� 
nie skar�y�a. Jej w�a�ciciele nie lubili, kiedy siedzia�a bezczynnie na 
pastwisku, i kazali jej zabiera� ze sob� pranie i cerowanie, musia�a wi�c 
d�wiga� na plecach ci�ki kosz tam i z powrotem. Nie mog�a spu�ci� stada z oka 
na chwil�, jako �e wszystkie kozy by�y na sw�j kozi spos�b troch� szalone i 
zawsze gotowe to udowodni�. A jednak dobrze jej by�o na tej g�rskiej ��ce, 
usianej drobnymi, wiosennymi kwiatami, rozbrzmiewaj�cej srebrzystym szmerem 
rozgadanych strumieni wezbranych odwil��. Otaczaj�ce ��k� szczyty wydawa�y si� 
bardzo bliskie. Ka�dy mia� sw�j w�asny kszta�t i kolor, a przecie� wci�� si� 
zmienia�y pod zmiennym niebem; raz by�y ostre i wyra�ne w jasnym s�o�cu, kiedy 
indziej rozmyte przez mg��, to zn�w przypomina�y zastyg�e chmury. W wiosce ka�dy 
szczyt nosi� w�asne miano � Wielki Elf, Zimna Turnia, Czarny Wierch. Niekt�re 
by�y przyjazne, inne przekl�te. W ka�dym razie o wiele przyjemniej pracowa�o si� 
w ich otoczeniu, ni� razem z �on� Starego Asha tkwi�o w ciasnej, zakopconej 
izbie pomi�dzy garnkami, gdzie jedynym urozmaiceniem by� pies szczekaj�cy na 
podw�rzu lub dzieci rzucaj�ce kamieniami. Zwykle po dniu sp�dzonym w g�rach 
Shaina wraca�a do wioski od�wie�ona i niemal zadowolona z �ycia. Lecz tego 
wieczoru, kiedy schodzi�a strom� kamienist� �cie�k� wdychaj�c rze�wy wiatr, z 
koszykiem na plecach, otoczona przez drepcz�ce stado, czu�a, �e narasta w niej 
dziwny, nieuchwytny smutek. Owa melancholia by�a jej dobrze znana. Przez 
ostatnie dziesi�� miesi�cy odchodzi�a i wraca�a, za ka�dym razem coraz bli�sza, 
coraz s�odsza i bardziej gorzka w jej sercu. Shaina nie umia�a jej nazwa�. Nie 
by� to pos�pny, gryz�cy �al za utracon� wolno�ci�; do niego przywyk�a. M�oda, 
silna i dumna, wpr�dce znalaz�a w sobie do�� odwagi i zdecydowania, �eby 
powiedzie�: Nie zawsze b�d� niewolnic�; a je�li ju� mam �y� w niewoli, b�d� 
nosi� g�ow� wy�ej ni� c�rka ksi�cia w Arkev. Okrutni ciemnosk�rzy ludzie porwali 
j� z domu, kiedy mia�a zaledwie sze�� lat. Niewiele zapami�ta�a z tej szale�czej 
przeprawy, tylko ogie� i dym, kt�re zosta�y z ty�u, i przera�enie, kt�re czyha�o 
na przedzie. Wielkie, rozko�ysane morze zanios�o okr�ty do skalistego brzegu. 
Bosa, w �a�cuchach, zap�akana, z pokrwawionymi stopami przyby�a Shaina do 
Korkeem, do kraju, gdzie mia�a dorasta�. Tutaj zapomnia�a o swojej ojczy�nie, 
pami�ta�a tylko cie� przesz�o�ci, powracaj�cy niekiedy w g�osach jej przodk�w, 
jej rasy, a niekiedy w snach. W jej ojczy�nie by�o ciep�o, a w tym kraju zimno, 
ale ten zimny kraj sta� si� jej krajem i przestrzega�a jego zwyczaj�w, poniewa� 
nie zna�a innych. Z przesz�o�ci zachowa�a tylko swoj� dum�, jedyne dziedzictwo, 
kt�rego nie mogli jej odebra�. Cho� teraz nale�a�a do Starego Asha, przecie� nie 
zawsze by�a jego niewolnic�; widzia�a wi�cej w swojej przybranej ojczy�nie ni� 
wie�niacy, kt�rzy mogli podr�owa� bez ogranicze�. Zosta�a sprzedana w wieku 
siedmiu lat, ponownie jako dziesi�ciolatka i po raz trzeci Staremu Ashowi, kiedy 
mia�a lat szesna�cie. W�druj�c z jednego targu niewolnik�w na drugi widzia�a 
trzy wsie i jedno miasteczko, a nawet ogl�da�a z daleka Arkev, miasto s�o�ca i 
ksi�yca, gdzie ksi��� jada� pieczone �ab�dzie w bia�ym pa�acu o wie�ach 
zwie�czonych kopu�ami z ��tego metalu. Stary Ash i jego �ona w najlepszym razie 
chodzili do Kost w dni targowe. Je�li chodzi o M�odego Asha, najdalszym 
miejscem, do kt�rego kiedykolwiek dotar�, by�a karczma na wzg�rzu. Shaina mia�a 
wi�c swoj� dum�, poczucie wy�szo�ci, kt�re zawdzi�cza�a podr�om, niez�omn� wol� 
i �wiadomo�� dziedzictwa krwi � dlatego nie wiedzia�a, sk�d si� bierze �w 
smutek, kt�ry przychodzi o zmierzchu. Zwierciad�o mog�oby jej to powiedzie�, ale 
zwierciad�o z br�zu w domu Starego Asha by�o m�tne i porysowane, a zreszt� 
niewolnica i tak nie mia�a czasu si� w nim przegl�da�. Strumie� m�g�by jej to 
powiedzie�, gdyby jego wody by�y do�� spokojne, by sta� si� zwierciad�em � ale 
wiosn� strumienie Korkeem stawa�y si� bystre i wzburzone, a zim� pokrywa�y si� 
bia�ym lodem. W�osy Shainy by�y czarne i l�ni�ce jak niebo o p�nocy, jej oczy 
mia�y kolor d�bowych li�ci na jesieni. By�a smuk�a i prosta, st�pa�a nie jak 
niewolnica, ale jak ksi�niczka. Zaprawd�, nawet sam ksi��� w podniebnym Arkev 
by�by zadowolony, gdyby jego niezgrabna c�rka nosi�a si� tak jak Shaina, mimo 
koszyka na plecach, k�z i ca�ej reszty. U podn�a g�ry znajdowa�o si� miejsce, 
gdzie �cie�ka okr��a�a wielk� ska��. Na boku tej ska�y kto� przed wiekami 
wyrze�bi� podobizn� demona czy g�rskiego b�stwa, kt�re wie�niacy zawsze 
pozdrawiali przechodz�c. Shaina r�wnie� nabra�a zwyczaju k�aniania si� bo�kowi i 
�yczenia mu dobrego dnia lub dobrej nocy, jako �e w tej krainie diab��w, 
chochlik�w i demon�w cz�owiek nigdy nie m�g� by� do�� ostro�ny. R�wnie� kozy 
zachowywa�y si� dziwnie, przechodz�c tamt�dy � becza�y g�o�niej i bod�y si� 
bardziej ni� zwykle. Tego wieczoru tu� przed zakr�tem kozy nagle zbi�y si� w 
ciasn� gromadk� i dziwnie zamilk�y, przewracaj�c oczami. Mimo to Shaina 
podnios�a wzrok, aby wypowiedzie� zwyczajowe pozdrowienie, i wyda�o si� jej, �e 
rze�ba odm�odnia�a. Ale to musia�o by� z�udzenie, wym�wi�a wi�c s�owa powitania 
i zawo�a�a na kozy. Zwierz�ta ani drgn�y. Shaina przecisn�a si� mi�dzy nimi i 
znalaz�a si� po drugiej stronie ska�y. Niebo pociemnia�o, zrobi�o si� ch�odniej; 
ostatnie szaror�owe blaski k�ad�y si� na pustym stoku, a w wiosce poni�ej 
zaczyna�y si� zapala� �wiat�a. Co� si� jednak zmieni�o: niewielki g�az, kt�ry 
musia� stoczy� si� ze zbocza, spoczywa� na �rodku drogi. � Widzicie � 
powiedzia�a Shaina do k�z � to tylko kamie�. Boicie si� kamienia, g�uptasy? Kozy 
potrz�sn�y brodami i dalej milcza�y. � Uwa�ajcie � ostrzeg�a je Shaina � bo 
kiedy w g�rach zapadnie noc, spod ziemi wyskocz� karze�ki i zabior� was. Ale 
kozy tylko wpatrywa�y si� w ni� uparcie, a� w ko�cu Shaina pomy�la�a, �e musi 
odsun�� ten okropny g�az. Zbli�y�a si� wi�c do� ra�nym krokiem, �eby pokaza� 
kozom, i� nie ma si� czego ba�. W�wczas g�az jakby si� przekr�ci�, podni�s� 
g�ow� i popatrzy� na ni� par� czarnych oczu. Na ten widok Shaina znieruchomia�a 
nie m�wi�c nic, jako �e najm�drzej wydawa�o si� zachowa� milczenie. � Nie 
wszystko, co chodzi na dw�ch nogach, jest cz�owiekiem � przem�wi� g�az 
gaw�dziarskim tonem � i nie wszystko, co le�y bez ruchu, jest kamieniem, jak 
powiedzia� wilk, kiedy ugryz�a go �mija. � Widz� � odpar�a Shaina. I 
rzeczywi�cie, zamiast g�azu zobaczy�a star� kobiet� o dziwnie szarej sk�rze, 
zakutan� w wielki mszysty szal, o pomarszczonej szarej twarzy, z kt�rej 
wyziera�o ostre jak n� spojrzenie czarnych oczu. � Jeste� niewolnic� z tej 
wioski � stwierdzi�a starucha. � Przemierzy�a� obce kraje i pi�a� wod� z 
niejednej studni. Czekasz na co�. Czy wiesz, na co czekasz? � Chc� wr�ci� do 
domu mojego pana, matko, bo inaczej czeka mnie bicie. � Kij rani grzbiet, nie 
serce � powiedzia�a starucha bezlito�nie. � Twoje serce, moja pi�kna, silna i 
odwa�na niewolnico, czeka na kogo�, kto je zrani. Stoisz tu, jakby� zamiast 
koszyka z praniem nosi�a na ramionach aksamitny p�aszcz, a na nogach srebrne 
bransolety. Ale powiadam ci, �e nim sko�czy si� dzie� jutrzejszy, przyjdziesz do 
mnie jak �ebraczka i ofiarujesz mi w�asn� serdeczn� krew w zamian za moj� pomoc. 
Shaina poczu�a, �e blednie. Przestraszy�y j� nie tyle s�owa starej kobiety, ile 
spos�b, w jaki zosta�y wypowiedziane, i niesamowity wyraz jej twarzy. Ale w 
chwilach przestrachu Shaina odnajdywa�a w sobie �elazn� nieugi�to��. Zapyta�a 
wi�c twardo: � Je�li ju� mam przyj�� do ciebie i b�aga� o pomoc, powiedz mi 
chocia�, kogo mam szuka�? � Zapytaj w wiosce, niewolnico. Zapytaj kogo b�d�. 
Powiedz, �e spotka�a� w g�rach kamie�, kt�ry m�wi�, �e kamie� by� szary i mia� 
czarne oczy. A teraz mo�esz przej��, ty i twoje kozy. Patrz, oto droga. � Shaina 
mimo woli spojrza�a tam, gdzie pokazywa�a stara kobieta. Dolina wype�nia�a si� 
ciemno�ci� jak puchar winem, w w�skich oknach dom�w ja�nia�y �wiat�a. Potem 
odnios�a wra�enie, �e 8 domy si� poruszaj�, a �wiat�a przelatywa�y z okna do 
okna jak r�j z�otych pszcz�. Nie widzia�a ju� nic, serce w niej �piewa�o, 
ziemia ta�czy�a pod stopami. � Zapytaj w wiosce, kto mieszka na zach�d od Zimnej 
Turni. A potem poszukaj balsamu na swoje serce, poniewa� zanim noc si� sko�czy, 
czyje� spojrzenie przeszyje je na wskro� jak ostrze miecza. Kozy zacz�y mecze� 
i napiera� na Shain�, ich z�ote oczy l�ni�y szerokim kr�giem. Shaina 
przytrzyma�a si� szorstkich grzbiet�w, �eby nie upa��, a kiedy spojrza�a 
ponownie, na �cie�ce nie by�o ju� ani g�azu, ani starej kobiety. � Widzicie, jak 
to g�up...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin