Maria Ewa Letki Dama Kier Maria Ewa Letki jest autork� wielu powie�ci i opowiada� dla dzieci (m.in. "Jutro zn�w p�jd� w �wiat", "Wakacje z Cynamonem", "��d� Wiking�w"), a tak�e s�uchowisk i adaptacji radiowych. "Dama Kier", wsp�czesna powie�� obyczajowa, adresowana do czytelnik�w trzynasto_, czternastoletnich, ciep�o i z humorem opowiada o wielopokoleniowej i wielodzietnej szcz�liwej rodzinie z niewielkiego miasteczka. Kr�luj� w niej kobiety, a g�ow� domu jest babcia, osoba w�adcza i stanowcza, kt�ra niezachwianie wierzy w to, co m�wi� karty i sny. Wszystkie te sprawy Autorka traktuje z dystansem, troch� kpi�co, troch� ironicznie. Pod koniec stycznia, jak w prawie ka�dy ostatni pi�tek miesi�ca, rodzina Pieczarkowsko_Sowi�ska zaspa�a. O godzinie dziewi�tej rano do wielkiej kuchni wpad�a pani Alina Sowi�ska, a za ni� jej m��, Jan Sowi�ski. Oboje byli rozczochrani, zdenerwowani i mimo p�nej godziny zaspani. W kuchni zastali st� nakryty na siedem os�b i siedz�c� w wyplatanym fotelu babci� Pieczarkowsk�, matk� pani Aliny. - Chyba nie warto ju� si� dzi� wybiera� do pracy! - powiedzia�a ostro�nie babcia Pieczarkowska. - Brr, ale zimno! - zatrz�s�a si� tak przekonywaj�co, �e c�rka i zi�� poczuli na plecach lodowaty dreszcz. Starsza pani obserwowa�a, jak biegaj� po kuchni, pr�buj� co� w biegu zje��, potr�caj� si�, m�wi� "przepraszam" i biegaj� dalej. Wszystkie te ruchy uwa�a�a za bezsensowne. Jej zdaniem powinni usi��� przy stole jak ludzie, zje�� �niadanie i dopiero potem zastanowi� si� "i�� do pracy czy nie". Babcia Pieczarkowska uwa�a�a, �e je�eli raz w miesi�cu nie p�jd� do pracy, to nic si� nie stanie, nikt na tym nie ucierpi. - Co te� mama - obruszy�a si� pani Alina. - Musieliby�my potem odpracowywa� i nie rozumiem, dlaczego raz na jaki� czas pr�buje nas mama przekona�, �eby zosta� w domu. - To jest do�� dziwne, Alinko - zastanowi� si� pan Sowi�ski usi�uj�c wystudzi� herbat�. - W zesz�ym miesi�cu te� zaspali�my w pi�tek. W ostatni pi�tek miesi�ca. Zawsze nam si� to przytrafia w pi�tek. I zawsze wtedy zastajemy tak pi�knie nakryty st�. - Nie widz� w tym nic dziwnego - pani Alina zbiera�a do torebki drobiazgi. - Pod koniec tygodnia cz�owiek jest najbardziej zm�czony i dlatego mo�e nie us�ysze� budzika. Pospiesz si�. - Budzik nie dzwoni� - oznajmi� pan Sowi�ski. - Nie dzwoni�, bo kto� go w nocy wy��czy�. Kiedy k�ad�em si� spa�, by� nakr�cony. Spojrza� na babci� Pieczarkowsk� usi�uj�c co� wyczyta� z jej twarzy, ale jedyne, czego si� dowiedzia�, to: - Pewnie sam go w nocy wy��czy�e�. Twoja �wiadomo�� m�wi ci o codziennym obowi�zku chodzenia do pracy, a pod�wiadomo�� podpowiada co� zupe�nie innego. Ten ambiwalentny stosunek cz�owieka do pracy... - Na pewno nie wy��cza�em budzika - zdecydowanie przerwa� pan Sowi�ski. - ...jest stary jak �wiat - doko�czy�a nie zbita z tropu pani Pieczarkowska. Zi�� zastanowi� si�, sk�d ta kobieta, ubrana w aksamitny szlafrok, w kt�rym wygl�da dostojnie jak kardyna�, wie, �e on tak bardzo nie lubi swojej pracy. Sk�d wie, je�eli on nigdy nie narzeka na prac�, wprost przeciwnie, chwali wszystko, ile mo�e, i bez przerwy powtarza "Nie ma to jak przemys� mleczarski. We�my na przyk�ad szklank� zwyk�ego mleka..." Nie zd��y� rozpracowa� tematu, bo z przedpokoju �ona zawo�a�a: - Pospiesz si�! Oboje wybiegli na mr�z, a babcia Pieczarkowska siedzia�a za sto�em i nas�uchiwa�a. Na g�rze panowa�a ciep�a cisza domowego poranka. Oznacza�o to, �e wszystkie wnucz�ta jeszcze �pi�, a o odpowiedniej porze zjawi� si� w kuchni, �eby zje�� ze swoj� babci� �niadanie. - Budzi� ich nie b�d�, bo nim cz�owiek obudzi czworo dzieci, nim je nam�wi, �eby wsta�y, nim te dzieci zjedz� �niadanie, nim pozbieraj� ksi��ki, b�dzie po�udnie - mrucza�a do siebie. - Niech raz w miesi�cu posiedz� z babci�. - Z szuflady sto�u wyj�a karty i roz�o�y�a je na obrusie. D�ugo si� w nie wpatrywa�a, ogl�da�a od strony lewej do prawej, od prawej do lewej, liczy�a, por�wnywa�a i w ko�cu dowiedzia�a si�, �e w�a�nie od asa kier, oznaczaj�cego dom, odwracaj� si� dama pik i kr�l pik. Oboje kieruj� si� w stron� domu urz�dowego i ju� wkr�tce tam dotr�. Obok kr�la pik czerni�o si� troch� poodwracanych do g�ry nogami trefli. Oznacza�o to, �e kr�l pik b�dzie mia� jakie� drobne k�opoty urz�dowe. T�umacz�c na zwyk�y j�zyk, babcia Pieczarkowska wiedzia�a ju�, �e jej ciemnow�osy zi�� - Kr�l Pik - b�dzie musia� usprawiedliwia� si� ze sp�nienia, wiedzia�a, �e nie lubi swojej pracy i dzi� zn�w my�li o niej z niech�ci�. Schowa�a karty i wyci�gn�a koszyk z rob�tk�. Robi�a na drutach sweter dla najstarszej wnuczki. Spogl�da�a z dum� na od�wi�tnie nakryty st�, bo w ostatni pi�tek miesi�ca ju� od rana tak nakrywa�a, jakby mieli przyj�� go�cie. Oko�o godziny jedenastej zacz�y si� schodzi� wnuki. Wszystkie zaspane, poziewaj�ce i rozczochrane. Babcia Pieczarkowska od�o�y�a rob�tk� i przygl�da�a si� im z u�miechem szcz�cia. Najpierw wbieg�a sze�cioletnia Kasia. Nocn� koszulk� mia�a troch� przekr�con� i pozawijan�, ale kiedy tylko zobaczy�a babci� i �niadanie, poprawi�a koszul� i u�miechn�a si� ca�kiem rozbudzona. - Dzie� dobry, babciu! - zawo�a�a. - Czy jest co� dla mnie do zrobienia? - Mo�esz u�o�y� �y�eczki do jajek - powiedzia�a starsza pani u�miechaj�c si� z rozczuleniem. "Moja nieodrodna wnuczka. Podobna do mnie. B�dzie z niej dobra gospodyni. Ledwie si�, biedactwo, obudzi�o, a ju� pyta, czy jest co� do zrobienia". Za Kasi� wsun�a si� jedenastoletnia Ma�gosia. Chuda buzia pod stercz�cymi w�osami wygl�da�a ponuro. Oczy patrzy�y chmurnie. Ma�gosia jednakowo wita�a ka�dy dzie� - z niezadowoleniem i niech�ci�. Rozczmuchiwa�a si� dopiero po kilku godzinach. Ca�a osoba Ma�gosi spowita by�a w delikatne koronki przyozdobione g�sto szyde�kowymi kwiatkami. Na widok babci zmieni�a troch� wyraz twarzy, przyklepa�a w�osy, wyg�adzi�a zmi�te koronki i powiedzia�a: - Temu z naprzeciwka nale�a�oby pysk obi�. I na ni� babcia spogl�da�a ze wzruszeniem. "Moja nieodrodna wnuczka. Pami�tliwa i sprawiedliwa jak ja. Nie zapomina doznanych krzywd, ale te� nie zaczyna pierwsza". Pani Pieczarkowska pami�ta�a, �e poprzedniego dnia ten z naprzeciwka naplu� Ma�gosi na buty. Dziewczynka nie zareagowa�a, ale kiedy wr�ci�a do domu, jej chuda buzia by�a jeszcze chudsza ze z�o�ci. - Babciu - szepn�a teraz podchodz�c do fotela. - �ni�o mi si�, �e si� na nim zem�ci�am. Opowiem ci po �niadaniu. I zemszcz� si� jeszcze dzi�. - Dzi� tego nie zrobisz, bo dzi� jest ostatni pi�tek miesi�ca - rzek�a babcia stanowczo. Ma�gosia przygryz�a doln� warg�. Wola�aby dzi�, poniewa� uwa�a�a, �e zemsty nie nale�y odk�ada�. Od�o�ona zemsta wietrzeje, ale skoro jest ostatni pi�tek miesi�ca, to rzeczywi�cie nie mo�na. Ma�gosia nie zastanawia�a si� nigdy, dlaczego w jej domu pi�tek jest uwa�any za jaki� nadzwyczajny dzie�. Po prostu przyjmowa�a to jako fakt. Stan�a wi�c z boku i zacz�a szczotkowa� w�osy, �eby wreszcie nabra�y mi�kko�ci. Pi��dziesi�t poci�gni�� do ty�u, pi��dziesi�t do przodu. Po Ma�gosi wcz�apa�a Marysia, najstarsze dziecko pani Aliny i pana Jana Sowi�skiego, dziewczynka czternastoletnia, z du�ym, jak na jej wiek, biustem i d�ug�, jak na cz�owieka, szyj�. Dzi�ki za d�ugiej szyi, bardzo jasnym w�osom, zbyt jasnym brwiom, dziewczynka otrzyma�a przydomek Bia�a G�. Wszystko w niej by�o jasne, jednokolorowe. Kiedy m�wi�a, przechyla�a g�ow� na bok i spogl�da�a na rozm�wc� jednym albo drugim okiem. Na widok Marysi babcia Pieczarkowska a� sapn�a, bo zachwyt �cisn�� j� za gard�o. "Tak wygl�da budz�ca si� wiosna. �agodna i tkliwa jak ja. I postur� ma moj�". Babcia Pieczarkowska wyprostowa�a si� w wyplatanym fotelu. "Moja nieodrodna wnuczka. Wszystkie moje nieodrodne wnuczki". Poranny przegl�d wnuk�w nie zako�czy� si� na Marysi. Na samym ko�cu zjawi� si� w kuchni Tomek, drobny, dziesi�cioletni ch�opiec. Nie lubi� tych porannych ceremonii, nie lubi� pi�tk�w, sob�t, niedziel. Nie lubi� tych wszystkich dni, kt�re sp�dza� pod okiem krytycznie do niego nastawionej babci. - Tomasz! - us�ysza�. - Ob�d� si� wreszcie! - Obudzi�em si� - odrzek� Tomek szeroko otwieraj�c oczy. - Masz tak� wygniecion� pi�am� - parskn�a babcia. - Babciu, przecie� on spa� - Kasia stan�a w obronie brata. - Przecie� jak si� �pi, to ubranie si� gniecie. Tomek popatrzy� na swoj� pi�am�. Nie by�a bardziej wygnieciona ni� nocne koszule jego si�str. - Ja mu j� wyprasuj� po �niadanku! - zawo�a�a Kasia. - Wezm� �elazko i raz_dwa wyprasuj� mu pi�amk�! - A on j� zn�w wygniecie - wtr�ci�a ponuro Ma�gosia. - Bo nasz Tomek jest gnieciuch. Babcia zby�a milczeniem uwag� Ma�gosi. Przygl�da�a si� Tomkowi my�l�c: "Nieodrodny syn swego taty". - No, dzieci, do �azienki - wyda�a polecenie. - Szybko, bo �niadanie czeka. - Babciu - zapyta� Tomek. - Dlaczego zn�w zaspali�my? - Pewnie byli�cie bardzo zm�czeni - odpowiedzia�a. - Poza tym... poza tym... nie najlepiej czuli�cie si� w nocy. Ty, na przyk�ad, bardzo ci�ko oddycha�e� i dobrze ci zrobi, je�eli posiedzisz troch� w domu. Tomek chcia� zapyta�, sk�d babcia wie, �e on ci�ko oddycha�, skoro jej pok�j znajduje si� w drugiej cz�ci domu, ale babcia uprzedzi�a pytanie. - Babcia wszystko wie. No, a teraz do �azienki. Twoje siostry ju� wysz�y. Tomek d�ugo siedzia� w �azience. Hartowa� si� polewaj�c to zimn�, to gor�c� wod�. Tar� cia�o ostr� szczotk�. Chcia� by� silny, szorstki i dynamiczny. Wreszcie wyszed� z �azienki. Czu�, �e krew w nim szybciej kr��y, i mia� wra�enie, jakby wskutek zabieg�w przyby�o mu troch� energii, ale nie wiedzia�, co z ni� zrobi�. Tak zreszt� by�o codziennie. Wyparowywa�a gdzie� w trakcie �niadania. Z kuchni dolatywa�y g�osy si�str i �agodne pomruki babci. Dziewczynki opowiada�y swoje sny, a ona je t�umaczy�a. - �ni�o mi si�, babuniu, �e sta�am przed zwalony...
pokuj106