Makuszyński Po mlecznej drodze.txt

(345 KB) Pobierz
KORNEL MAKUSZY�SKI

PO MLECZNEJ DRODZE

M�J CZYTELNIKU!
Jest dla mnie spraw� doskonale oboj�tn�, czy we�miesz do r�ki ksi��k� t� z 
mi�o�ci�, czy z nale�yt� pogarda., ksi��ka bowiem jest to stworzenie �ywe i tak 
przezorne, ze serce swoje zostawia w r�kach tego, co j� pisa�, na pokaz rynku 
za� ma twarz jedynie. Chodzi w�r�d ludzi, jak biedna sierota, kt�rej przed 
zbiegowiskiem ludzkiem ka�e ta�czy� oprowadzaj�cy j� po �wiecie cygan-wydawca i 
ta�czy i �piewa, zwykle na temat z ,,Mignon". Godn� jest tedy poklasku 
gentelmana, lub westchnienia opas�ej damy, kt�ra ma dobr� dusz� i ot�uszczenie 
osierdzia, serce za� swoje, takie czyste, jak �za, uka�e ksi��ka temu jedynie, 
kto zna mow� serca, oczy za� ma tak przenikliwe, ze dojrze� je potrafi w g��bi 
siedmiu skrzy�, na siedem zamkni�tych zamk�w, w g�szczu s��w, spl�tanych 
misternie za zas�on� z dziwnej mg�y, co na oczy pada i na dusz�. Do tego ksi��ka 
przem�wi, jakby zakl�ciem, jednem jakiem� cichutkiem s�owem, w kt�rem 
najbiedniejszem z tysi�ca, s�owem, w kt�rem zazwyczaj drukarska jest pomy�ka, 
niepozornem i niewymy�lnem. Przez nie w�a�nie, jak przez serce, wyci�te w 
okiennicy, pada tysi�c i jeden promieni.
Nie dlatego ci to mowi�, czytelniku, aby mi ob��kan� rado�� sprawia�a rozmowa z 
cz�owiekiem, kt�ry mia� dwa ruble i nie wiedz�c, co z nimi uczyni�, kupi� 
ksi��k�. Dlatego to m�wi�, �e mi si� tak podoba i �e mi smutno. A dlatego mi 
smutno, �eby si� krytykom moim zdawa�o, ze mi jest weso�o, krytyk bowiem jest to 
cz�owiek szanowny, kt�ry zawodowo nie wierzy, lubi paradoksy i nie zna anatomji, 
z�� bowiem uwa�a za serce; je�li si�, za� u�miecha, to u�miechem pos��ku Buddy, 
kt�ry patrzy w �rodek swego brzucha i mniema, ze to �rodek wszech�wiata. Poza 
tem jest to cz�owiek tragiczny, kt�ry bole�nie kiwa g�ow�; dlaczego to czyni, 
nie wiem, lecz wtedy jest podobnym do wielkiego wahad�a, kt�re mierzy kroki 
�mierci. �mier� za�, najwi�kszy krytyk na tym padole �ez i kobiecej tw�rczosci 
literackiej, nie znosi �miechu i radosnego �piewu. Jest to niezbitym dowodem jej 
talmudycznej genealogji i �r�d�em rabinackiej, �miertelnej powagi krytyk�w 
literackich, Ten tragiczny stan rzeczy jest pocz�tkiem handlowego artyku�u, 
kt�ry si� zowie "�miechem przez �zy"; produkt ten posiada popularno�� mi�towego 
proszku do z�b�w, wody kolo�skiej lub gumowych obcas�w Bersona, maj�cych 
przeszkadza� wstrz��nieniom m�zgu. Heu me miserum! Jak zbrodniarz z Cayenny, jak 
nieszcz�sna Manon, kochanka kawalera de Grieux, nosz� na sobie pi�tno, etykiet� 
"przylepion� i przypi�t�", na kt�rej widok gentleman, kt�ry za dwa zbywaj�ce 
ruble kupi� ksi��k�, powiada bole�nie: "ten cz�owiek �mieje si�, smutno!"
Przeto t�skni� za �miechem radosnym, czyni� to za� z wielu, wielu powod�w. My�l� 
tak sobie, �e maluczko, a trzeba si� b�dzie przesta� �mia� albowiem nie b�dzie 
czasu na to, trudno zreszt� �mia� si� cz�owiekowi, co z�by zacisn�� i w wielkiem 
milczeniu usuwa niezw�glone belki. Trzeba wi�c b�dzie, aby kto� �piewa� pot�nie 
tym, co pracuj�.
A tym, co si� dzi� smuc� i t�skni� i �al�, posy�am ksi��k� t�, kt�ra si� 
u�miecha tym u�miechem, co umrze nied�ugo, u�miechaj�c si� jeszcze. Proste s� w 
niej historje i niewymy�lne, co jedno tylko pragn�: aby kogo� od jego bol�cych 
oderwa� my�li, aby da� jedn� chwil� wytchnienia i przez niezgrabnie wyci�te 
serduszko okiennic pokaza� snop s�onecznych promieni. Je�li si� kto na chwil� 
jedn� u�miechnie za moj� spraw�, - szcz�liwy b�d�. A je�li w kim serce �ywiej 
zabije - b�d� szcz�liwszy jeszcze. Wi�c komu z tych, wytchnienia pragn�, trzeba 
b�dzie u�miechu, zbierze nawet �zy z tej ksi��ki cichej i niech w u�miech 
przetopi, niech wszystkie smutki jej i biedy wydadz� mu si� radosne.
Albowiem to jest wszystko, co mog� da� ludziom smutnym: ciche serce moje, co si� 
u�miecha na wspomnienie dawnych dni, kiedy nam skrzyd�a ros�y i kiedy si� 
zdawa�o, ze s�o�ce jest blisko ziemi, uwi�zane promieniami do szczyt�w drzew. 
Oto jest grosz m�j wdowi, oto historja dni szcz�liwych, mizerna, biedna, 
opowiedziana z l�kiem, bez ozdoby s��w i bez strojenia ich w, kwiaty. Jest to 
bajeczka, opowiadana tym, co s� na popasie tu�actwa, aby cho� na noc jedn� 
odegna� od nich t�sknot�, co ich �re.
Poto te wst�py czyni� i poto mowi� to wszystko, aby wyjawi�, czemu na 
zapomnianych ugorach kwietnych szukam wspomnie� i u�miech�w. Nie dla siebie... 
nie dla siebie... (Je�liby za� kto �z� zab��kan� w�r�d biednych s��w moich 
dojrza�, niechaj wie, ze to nie �za, lecz rado�� wspomnienia i niechaj wtedy 
mnie uwierzy, nie krytykowi, kt�ry jest tragediante!...)
A potem, postawiwszy krzy�yk na wsp�lnym grobie ,,ludzi �miechu", p�jdziemy - o 
przyjaciele!. - sia� zbo�e.
----------------------------------
Teraz zasi� spraszam wszystkich na uczty radosne, ja .i m�j niechlujny 
przyjaciel, Eustachy Szczygie�, niestety malarz. On to, nieboszczyk Szymon 
Chrz�szcz i ja zajmowali�my si� w bujnej m�odo�ci raczej czynieniem 
najwymy�lniejszych wstr�t�w �yciu, indywiduum to bowiem, zezowate z 
przyrodzenia, zachowywa�o si� wobec tak dostojnego zgromadzenia jak nasze, wcale 
niegodnie. Ch�odem i g�odem stara�o si� nas pogn�bi�, oduczy� rado�ci i �miechu, 
wyja�owi� w nas serca i skrzywi� dusz�. Odesz�o jednak we wstydzie i 
poha�bieniu, co opowiedzia�em niezr�cznie i nudnie w ostatniej ksi��ce mojej, 
nazywaj�cej si�, B�g raczy wiedzie�, dlaczego? - ,,Per�y i wieprze". Tam tez 
znajduje si� historja znajomo�ci mojej i srogiej przyja�ni z malarzem Szczyg�em, 
osob� godn� pokazywania jej we wszystkich mena�erjach �wiata. Poniewa� los 
sprz�g� mnie z nim na d�ugo i poniewa� zamierzam w�a�nie opowiedzie� dalsz� 
spro�nego �ywota naszego historj�, nie od rzeczy b�dzie powt�rzenie kr�tkiego 
opisu osoby Szczyg�a dla owych, kt�rzy mieli szcz�cie nieczytania wymienionej 
powy�ej ze s�usznym wstydem z mej strony - mojej ksi��ki.
Eustachy Szczygie� tedy by� to ,,malarz smutny". Cz�owiek ten w wolnych chwilach 
ilustrowa� polskie pismo humorystyczne i z przyzwyczajenia zesmutnia� tak 
�miertelnie, �e �al by�o na niego patrze�; bali si� ludzie, �e ten cz�owiek 
u�miechnie si� po raz pierwszy w �yciu wtedy, kiedy si� powiesi w przyst�pie 
radosnego ob��du. Pi� zawsze na smutno i ta�czy� na smutno. Wtedy wygl�da�, jak 
nieboszczyk, kt�ry z w�asn� pl�sa trumna.. Bardziej stylowego cz�owieka nie 
widzia�em w mojem �yciu; znajomi jego opowiadali, ze wewn�trz jest on zupe�nie 
ob��kanie weso�y, melancholijny jest tylko na fizjognomji, to niby tak, jak 
gdyby� cyrk ustawi� na �rodku cmentarza. Kiedy by� szczerze i pogodnie weso�ym, 
czyni� wtedy co� z g�b�, wykrzywia� j�, na moment tak, jakby mia� skona�, 
zad�awiwszy si� o�ci�, i wydawa� dziwny j�k, niemo�liwy do powt�rzenia. By�to 
n�dzarz pierwszej klasy i do tego wszystkiego mia� kochank�, do kt�rej nie 
powiedzia� w �yciu ani s�owa. �yli�my w przyja�ni �cis�ej, on za� do tego 
zwi�zku wni�s� serce z�ote i dusz� by�by z siebie da�, by poratowa� przyjaciela 
w czasach, kiedy dobry Pan B�g w zupe�no�ci zapomnia� o takich, jako my, 
gorliwych chrze�cijanach. Lecz nam rado�nie zawsze by�o i niebo nas 
b�ogos�awi�o: jednego suchotami, n�dz� innych, by nas nauczy� t�sknoty za rajem, 
dok�d nam wcale nie by�o spieszno, �adne wi�c fa�szywe obietnice nie zdo�a�y 
uczyni� z nas �wi�tych. ze sztuczn� palm� w prawej d�oni, chodzili�my tedy po 
ziemi, jako bogowie, serca nios�c w d�oni. W�drowali�my po mlecznej drodze, 
licz�c gwiazdy, �zy i poca�unki. Inne rachunki nigdy nas nie obowi�zywa�y, st�d 
uros�a pewna do nas niech�� ze strony �ycia, kapitu�y i policjant�w. Serca 
jednak mieli�my czyste i dusze radosne, co si� jasno oka�e na nast�pnych tej 
ksi�gi stronicach.
I
Pogrzeb przyjaciela naszego malarza Szymona Chrz�szcza, odby� si� po 
chrze�cija�sku i bez m�w pochwalnych, gdy� przyjaciel nasz niczego w �yciu nie 
ukrad�, nikogo nie skrzywdzi� i nie by� prezesem �adnej instytucji, aby go 
trzeba by�o dobija� w trumnie kamieniem m�y�skim pogrzebowej mowy. Otar�em �z� 
ja i stu przyjaci�; Szczygie�, kt�ry w pierwszej chwili od zmys��w odchodzi�, 
nad grobem za�ka� jako� dziwnie i tylko z tajon� pasj� patrzy� na ksi�dza. 
Zdawa�o mi si� bowiem, ze ten urz�dnik bo�y, ekspedjuj�cy dusze na drugi �wiat, 
�piewa nad grobem z pewn�, niedba�o�ci� i pod nosem jakgdyby z laski. By� to 
bowiem pogrzeb wielce tani, nieboszczyk za� mia� na sobie garderob� w kt�rej 
m�g� odrazu rozpocz�� wszystkie czynno�ci �wi�tego, taka by�a przewiewna i tak 
bardzo przypomina�a apostolskie chlamidy z samodzia�u. Wyt�umaczy�em jednak�e 
p�niej Szczyg�owi, �e nasz przyjaciel poszed� wprost do nieba i bez protekcji, 
Pan B�g bowiem, cho� srodze nas do�wiadcza�, jednak�e stanowczo mia� do nas 
s�abo��.
Mieszkanie, kt�re zaszczycali�my dot�d nasz� obecno�ci�, s�usznie mniemaj�c, �e 
zaszczyt ten uwalnia nas od p�acenia czynszu, mia�o dla nas zbyt przykre 
wspomnienia, tu bowiem umar� najmilszy nasz przyjaciel. Postanowili�my tedy 
przenie�� si� do dzielnicy bardziej arystokratycznej, wysoko�� bowiem wydatku na 
mieszkanie nie przera�a�a nas nigdy. T� spraw� martwi� si� zawsze w�a�ciciel 
domu, kt�rego B�g pokara� kamienic� - nigdy my. Upatrzyli�my sobie tedy ze 
Szczyg�em jeden z wytworniejszych dom�w, w kt�rym na dole by�a pralnia i szynk, 
pod dachem za� wygodne apartamenty, zbli�aj�ce cz�owieka do niebios, ucz�ce go 
podniesienia ducha i wznios�ych my�li. Ludzie, mi�uj�cy samotno��, mi�uj� te� 
takie mieszkania w�r�d gwiazd. W wieku romantycznym zwa�oby si� ono ,,orlem 
gniazdem", harcuj�ce za� po dachu koty nie mia�yby na t� pi�kn� nazw� 
najmniejszego wp�ywu. My�l ludzka jednak�e podobn� jest do jadowitej �mii, co 
pe�za w prochu ziemi, dlatego te� owe przybytki gwiezdne s� w nies�usznej 
pogardzie, w mi�o�ci za� jedynie u ludzi wielkiej pracy, ludzi wolnych i 
szlachetnych: szwaczek, malarzy, filozof�w i poet�w.
Z rado�ci� tedy zaj�li�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin