Martin L Archiwum X.txt

(117 KB) Pobierz
Les Martin 

Archiwum X

Tytu� orygina�u
THEKFILES(tm)
X MARKS 7HESPOT
The X-Files(tm) (c) 1995 by Twentieth Century Fox Film Corporation Cover photo 
(c) 1995 by 20th Century Fox Corp.
Cover design by Steven M. Scott.
Cover (c) 1995 by HarperCollins Publishers.
Published by arrangement with HarperCollins ChildrenS Books,
a division of HarperCollins Publishers, Inc.
Opracowanie ok�adki JanNyka
Sk�ad i �amanie FELBERG
For the Polish translation Copyright (c) 1996 by Wydawnictwo Da Capo
For the Polish edition Copyright (c) 1996 by Wydawnictwo Da Capo
Wydanie I ISBN 83-7157-141-0
Printed in Germany by ELSNERDRUCK-BERLIN
Rozdzia� I
M�oda kobieta przedziera�a si� przez mroczny las. Bieg�a boso. Potyka�a si� na 
kamieniach, �lizga�a na m�odych li�ciach. Mia�a na sobie nocn� koszul� bez 
r�kaw�w. Ga��zie i ciernie kaleczy�y jej ods�oni�te ramiona. Mimo to bieg�a 
dalej. Jej twarz wyja�nia�a wszystko - mia�a wyraz zaszczutego zwierz�cia.
Ca�e jej cia�o sp�ywa�o potem. Kobieta dysza�a spazmatycznie. �zy zalewa�y jej 
oczy. Potem jej powieki zatrzepota�y; kobieta przewr�ci�a si�.
Potkn�a si� o wystaj�cy korze� i upad�a. Nie mia�a si�, by si� podnie��; 
dysza�a ci�ko.
Po chwili dope�ni� si� jej czas.
Z le�nego poszycia uni�s� si� tuman py�u i zesch�ych li�ci. Zawirowa� wok� 
niej; szybko, coraz szybciej. Lotne drobinki piasku ci�y jej sk�r� niczym setki 
pszcz�. Kobieta rozpaczliwie zatrzepota�a powiekami. A potem porazi�a j� 
eksplozja o�lepiaj�cego bia�ego �wiat�a.
Nieziemski blask zala� ca�� polan�. Jednocze�nie rozleg�o si� przenikliwe, 
cieniutkie brz�czenie. Dziewczyna przycisn�a d�onie do uszu, ale d�wi�k 
przenika� wszystko, jak wizg wysokoobrotowej wiertarki. Potem ha�as sta� si� 
jeszcze bardziej niezno�ny, kiedy do��czy� do niego jakby �omot metalu.
PI�TNO �MIERCI
- Odwr��cie j� - rozkaza�.
Asystenci przewr�cili zesztywnia�e zw�oki na plecy.
Do twarzy dziewczyny przylgn�a ziemia i li�cie. Krew zaschni�ta na nosie 
wygl�da�a jak br�zowa farba. Ale policjant rozpozna� ofiar� bez trudu. Trudno�� 
sprawi�o mu tylko wydobycie z siebie g�osu.
- Karen Swenson - szepn��.
- Czy to ostateczna identyfikacja? - spyta� jeden z asystent�w.
- Chodzi�a z moim synem do liceum. - Wyprostowa� si�, odwr�ci� bez s�owa i 
ruszy� do swojej furgonetki z nap�dem na cztery ko�a.
- Rocznik osiemdziesi�ty dziewi�ty? - zawo�a� za nim koroner.
Nie odpowiedzia�. Przyspieszy� tylko kroku. Ale koroner nie zamilk�.
- To znowu to, prawda? - Nie brzmia�o to jak pytanie. By�a to przera�aj�ca 
odpowied�.
LES MARTIN
Ca�e cia�o dziewczyny st�a�o w oczekiwaniu na to^ co musia�o si� sta�.
Z bia�ego �wiat�a wy�oni�a si� sylwetka, widoczna zaledwie w zarysach. Blask 
spot�gowa� si� jeszcze bardziej. Poch�on�� wszystko - sylwetk�, dziewczyn�, 
polan�, las, ca�� noc.
S�ycha� by�o tylko g�os dziewczyny. Wykrzykiwa�a jakie� s�owo. By� mo�e imi�. 
Trudno byto okre�li�. B�l zniekszta�ci� wszystko.
Echo jej krzyku zamar�o. �wiat�o znik�o. W mrocznym lesie zapad�a cmentarna 
cisza. Potem rozleg�o si� �wierkanie ptak�w. Zaszele�ci�y li�cie. Wr�ci�o �ycie. 
Dziewczyna zosta�a tam, gdzie mieli j� odnale�� �yj�cy.
Znaleziono j� nast�pnego dnia. My�liwy, poluj�cy na przepi�rki, zauwa�y� jej 
zw�oki o �wicie. Natychmiast ruszy� do miasta. Zanim poranne s�o�ce nada�o 
orego�-skiemu niebu odcie� g��bokiego b��kitu, na miejscu wypadku zjawi�a si� 
policja.
- Uwa�am, �e jej �mier� nast�pi�a osiem, najp�niej dwana�cie godzin temu - 
oznajmi� miejski koroner policjantowi prowadz�cemu �ledztwo. Obaj przygl�dali 
si� martwej dziewczynie, le��cej twarz� do ziemi. Obok niej kl�cza�a dw�jka 
asystent�w koronera.
- A przyczyna? - spyta� policjant. By� wysokim, barczystym m�czyzn�. Ale teraz 
jego szerokie ramiona zwisa�y bezsilnie.
Koroner odchrz�kn��.
- Nieznana. Kilka siniak�w i zadrapa�. �adnych �lad�w przemocy fizycznej. Mamy 
tylko to.
Pochyli� si� nad dziewczyn�. Uni�s� jej nocn� koszul�. W okolicach krzy�a 
widnia�y dwa czerwone znamiona. By�y to wybroczyny wielko�ci dziesi�ciocent�wek.
Policjant rzuci� na nie okiem; kiedy popatrzy� na koronera, napotka� jego wzrok. 
W spojrzeniu �adnego z nich nie by�o zaskoczenia. Tylko ponura pewno��.
Policjant zacisn�� z�by. Nie m�g� ju� d�u�ej zwleka�.
ni; l NU �MIERCI
W ten sam spos�b elektryczna pa�ka do pop�dzania byd�a mo�e sta� si� narz�dziem 
mordu. Podczas �ledztwa nale�y szuka� okr�g�ej, zaczerwienionej wybroczyny...
Scully zawiesi�a na chwil� g�os. Do sali wszed� jeszcze jeden agent. Dana 
zmarszczy�a g�adkie czo�o. Nie znosi�a, gdy kto� przeszkadza� jej w prowadzeniu 
zaj��. Ale kiedy agent wr�czy� jej kartk�, zapomnia�a o wszystkim.
"Wezwanie do Waszyngtonu, punktualnie o 16.00. Skontaktowa� si� z agentem 
specjalnym Jonesem."
Scully by�a wprawdzie indywidualistk�, ale potrafi�a s�ucha� rozkaz�w. To 
dlatego nale�a�a do gatunku agent�w najbardziej cenionych przez FBI.
Dok�adnie o czwartej po po�udniu wesz�a do kwatery g��wnej FBI. B�ysn�a odznak� 
przed recepcjonistk�.
- Jestem um�wiona z...
- Agentko Scully - rozleg� si� za ni� jaki� g��boki g�os.
Odwr�ci�a si� i stan�a przed pot�nym, budz�cym respekt m�czyzn�. Wygl�da� na 
jakie� pi��dziesi�t lat. Nigdy dot�d go nie spotka�a, ale instynktownie 
zrozumia�a, z kim ma do czynienia.
- Jones - przedstawi� si�. - Prosz� za mn�. Jeste�my sp�nieni.
Poprowadzi� j� d�ugim, pustym korytarzem. Ich kroki na zimnym marmurze posadzki 
odbija�y si� echem. Scully musia�a niemal biec, �eby dotrzyma� kroku swojemu 
d�ugonogiemu przewodnikowi.
- Mam jakie� k�opoty? - spyta�a
- Zostaniesz poddana przes�uchaniu - powiedzia� Jones. - Na bardzo wysokim 
szczeblu - doda�.
Wepchn�� j� w wielkie podw�jne drzwi i znale�li si� w sali konferencyjnej. Wok� 
owalnego sto�u siedzia�o sze�ciu m�czyzn. Ka�dy z nich przekroczy� 
sze��dziesi�tk�. Scully nie musia�a zna� ich stopni, by wiedzie�, jak� dysponuj� 
w�adz� - promieniowa�a z nich jak zimno z otwartej lod�wki.
Jones wskaza� Scully krzes�o. Sam stan�� za jej plecami.
M�czyzna, kt�ry przem�wi� jako pierwszy, wydawa�
Rozdzia� 2
Dana Scully spojrza�a na zw�oki. Nie by�o to cia�o kobiety, lecz bladego m�odego 
m�czyzny.
Jej twarz nie zdradza�a �adnych emocji. Zupe�nie, jakby chodzi�o o jarzyn�. 
Zwyk�e codzienne obowi�zki.
Scully by�a pi�kn� m�od� kobiet�. Ale nie dlatego dosta�a t� prac�. Dana Scully 
by�a wybitnie inteligentna i nie waha�a si� tego okazywa�. W�a�nie kogo� takiego 
potrzebowa�o FBI.
Jej ostatnia funkcja w FBI polega�a na prowadzeniu zaj�� dla agent�w w akademii. 
Dzisiaj na przyk�adzie zw�ok demonstrowa�a rozpoznawanie zgonu b�d�cego skutkiem 
pora�enia pr�dem elektrycznym. M�wi�a jasno i zrozumiale, a jednocze�nie szybko 
zmierza�a do celu, z fantastyczn� sprawno�ci� �ongluj�c fachowymi terminami. 
Je�li studenci nie nad��ali za ni� - trudno. I tak nie sprawdziliby si� jako 
agenci FBI.
- Pora�enie pr�dem elektrycznym przerywa prac� serca i wi�kszo�ci uk�ad�w 
autonomicznych. �mier� nast�puje w wyniku ubytku tkanki serca oraz w�z��w 
zatokowych i przedsionkowo-komorowych. Wszyscy przewodzimy pr�d elektryczny w 
r�nym stopniu. Podczas gdy ja mog�abym prze�y� uderzenie pioruna, kto� inny 
umrze w wyniku w�o�enia palca do gniazdka elektrycznego.
PI�TNO �MIERCI
okultyzmie pomog�a nam rozwi�za� jedn� z najk�opotli-wszych spraw. By� mo�e jest 
najlepszym analitykiem na wydziale kryminalistyki.
Najstarszy z m�czyzn bezceremonialnie przerwa� Jo-nesowi.
- Na nieszcz�cie dla samego siebie agent Mulder zacz�� interesowa� si� do�� 
niezwyk�ymi sprawami. Wa�ci-wie to co� wi�cej ni� zainteresowanie. To obsesja. 
Co pani wiadomo o tak zwanym Archiwum X?
- Niewiele. Zdaje si�, �e ma zwi�zek z dziwnymi wypadkami, niewyja�nionymi 
zjawiskami.
- To stek bzdurnych historii o duchach - warkn�� ten m�odszy.
Starszy rzuci� mu ostre spojrzenie i zwr�ci� si� do Scully:
- Agent Mulder upiera si� przy traceniu czasu swojego i FBI na badanie tych 
spraw. Nie zwraca uwagi na sugestie, by zaj�� si� innymi zadaniami.
Ten, kt�ry zacz�� m�wi� jako pierwszy, poczeka�, a� Scully przyswoi uzyskane 
informacje, i ci�gn��:
- Ze wzgl�du na swoje znakomite kwalifikacje b�dzie pani asystowa� Mulderowi 
przy badaniu spraw z Archiwum X. B�dzie pani pisa� raporty z tych dochodze�. 
B�dzie pani r�wnie� dzieli� si� z nami swoimi szczerymi pogl�dami na ich 
znaczenie. Swoje raporty b�dzie pani przedstawia� tylko i wy��cznie cz�onkom tej 
grupy.
Scully oceni�a swoje zadanie w mgnieniu oka. By�o bzdurne jak rzadko.
- Mam rozumie�, �e chce pan, �ebym ujawni�a sprawy z Archiwum X? Nast�pi�a 
chwila pe�nego napi�cia milczenia.
- Agentko Scully - odezwa� si� najstarszy z m�czyzn - wierzymy, �e potrafi pani 
dokona� �ci�le naukowej analizy. Jestem pewien, �e mo�emy spo�ytkowa� liczne 
talenty agenta Muldera na innym polu. To samo odnosi si� do pani. Czeka pani� 
wspania�a kariera... kiedy sko�czy
li
si� najstarszy. Wiek nie zm�ci� przenikliwo�ci jego spojrzenia. Scully czu�a, �e 
przewiercaj� nim na wylot. A w jego g�osie o metalicznym i zimnym brzmieniu nie 
by�o s�ycha� dr�enia.
- Dzi�kujemy za stawienie si� na wezwanie, agentko Scully. Pracuje pani dla 
Biura od dw�ch lat.
- Tak jest.
- Studiowa�a pani astronomi� - ci�gn�� m�czyzna. -Uko�czy�a pani akademi� 
medyczn�. Jednak zdecydowa�a si� pani nie praktykowa�. Zrobi�a pani dyplom z 
zakresu fizyki. Prosz� wyja�ni� r�norodno�� swoich zainteresowa�.
- Pochodz� z rodziny rozmi�owanej w literaturze. Zdaje si�, �e nauki �cis�e by�y 
dla mnie rodzajem buntu. �arcik trafi� w pustk�. Ani jednego u�miechu. Scully 
odchrz�kn�a.
- Po uko�czeniu akademii medycznej zastanawia�am si� nad prowadzeniem bada� dla 
Instytutu Bada� Kosmicznych. My�la�am, �e fizyka pomo�e mi si� tam dosta�. Ale 
potem zdecydowa�am si� pracowa� dla FBI. Dyplom z fizyki otrzyma�am na Akademii 
FBI.
M�czy�ni za sto�em zacz�li kartkowa� grube akta. Scully wiedzia�a, �e ca�e jej 
�ycie wi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin