Sandemo Saga o czarnoksiężniku tom 4.txt

(337 KB) Pobierz
Margit Sandemo

Saga o czarnoksi�niku tom 4

Oblicze z�a
Ksi�gi z�ych mocy
Przyczyna wszystkich dziwnych i przera�aj�cych wypadk�w, przez jakie musia�a 
przej�� pewna m�oda dziewczyna z zachodniego wybrze�a Norwegii na prze�omie 
siedemnastego i osiemnastego wieku, zawiera si� w trzech ksi�gach z�a, dobrze 
znanych z najbardziej mrocznego rozdzia�u w historii Islandii.
Ksi�gi pochodz� z czas�w, gdy w Szkole �aci�skiej w Holar, na p�nocy Islandii, 
rz�dzi� z�y biskup Gottskalk, czyli z okresu pomi�dzy latami 1498 a 1520. Biskup 
uprawia� prastar� i ju� wtedy surowo zakazan� czarn� magi�; Gottskalk Z�y 
nauczy� si� wiele o magii w os�awionej Czarnej Szkole na Sorbonie.
Szko�a �aci�ska w Holar by�a za panowania Gottskalka tak niebezpieczna, �e macki 
z�a rozci�ga�y si� stamt�d zar�wno w czasie, jak i w przestrzeni; ��dza 
posiadania owych trzech ksi�g o piekielnej sztuce rozpala�a si� w ka�dym, kto o 
nich us�ysza�. Ani jedna dusza nie pozosta�a wobec nich oboj�tna.
Zreszt�... A� do naszych dni przetrwa�a ich ponura, budz�ca l�k s�awa.
Rozdzia� 1
Jak mo�na t�skni� za kim�, kogo si� nigdy nie zna�o?
T�skni� tak mocno, �e tchu braknie w piersiach?
Nie wiedzie�, daremnie czeka� na wie�ci, ukrywa� b�l, z�eraj�cy od �rodka - oto 
najwi�ksza gorycz, jakiej mo�e zazna� cz�owiek.
Skuli�a si� w rogu podokiennej �awy, otoczy�a r�kami kolana, kieruj�c wzrok na 
spowity porann� mg�� krajobraz. Na jasnym tle rysowa�y si� wykrzywione sylwetki 
d�b�w, krople wilgoci skapywa�y z drzew. Ch��d jakby chcia� si� przecisn�� do 
niej przez szpary w oknach.
To niepotrzebne, pomy�la�a. Moj� dusz� ju� dawno sku� l�d.
Nosz� w sobie ca�y wszech�wiat t�sknoty. Niesko�czon� pustk�, kt�rej nic nigdy 
nie zape�ni. Jestem uosobieniem t�sknoty, wiecznego niespe�nionego pragnienia, 
kt�re musi by� jedn� z najstraszliwszych katuszy czy��ca.
Mnie niepotrzebny czy��cowy ogie�. Do�wiadczam go tu, na ziemi, dzie� po dniu. 
Niestraszne mi piek�o, ju� do niego przywyk�am.
Gdzie szuka� spokoju? Jak d�ugo mam gna� po p�nocnych krainach, zanim moje 
serce znajdzie ukojenie?
Wiem. Dla mnie nie ma spokoju.
Wybacz mi, moja droga. Wybacz mi wszystko! Tak wiele chcia�am uczyni�, tak wiele 
chcia�am da�!
Ale dla mnie nie ma wybaczenia.
M�ri, najbardziej chyba samotny ze wszystkich czarnoksi�nik�w �wiata, sta� w 
swoim pokoiku w pensjonacie w Christianii. Przeprowadzili si� tutaj, bo 
poprzednia gospoda okaza�a si� brudna i za ciasna. Wci�� mieli nadziej�, �e 
prze�ladowcom Tiril nie uda�o si� wpa�� na ich trop.
Smuk�e d�onie M�riego ostro�nie dotyka�y zwoj�w pergaminu, odnalezionych w 
starym zamczysku.
- Formu�y, zakl�cia. Pot�ne czary - szepn�� do siebie. - Ale zapisano je w 
j�zyku, kt�rego nie rozumiem, znakami, kt�rych nie potrafi� odczyta�. - Po jego 
twarzy przemkn�� cie�. - Ale tu co� jest...
Rozleg�o si� delikatne pukanie do drzwi, charakterystyczny sygna� Tiril, zaraz 
te� i ona sama wsun�a si� do �rodka. Spostrzeg�szy, jak g��boko M�ri zatopi� 
si� w my�lach, cichutko przycupn�a na jedynym w pokoju krze�le i zacz�a si� 
przygl�da� przyjacielowi.
Nikogo na tym �wiecie nie kocha�a r�wnie mocno jak tego cz�owieka. A jednak nie 
wolno jej by�o go kocha�. On nie zosta� stworzony do ziemskiej mi�o�ci. Gdyby 
jej pokosztowa�, przez swe zwi�zki z mrocznym �wiatem wci�gn��by r�wnie� j�, 
Tiril, do krainy ch�odnych cieni.
Tiril wiedzia�a, �e i tak znaczy dla M�riego zbyt wieje. Musieli teraz 
zamieszka� w oddzielnych pokojach, nie mogli d�u�ej sypia� wsp�lnie jak 
rodze�stwo czy dobrzy przyjaciele. Ju� dwukrotnie zanadto si� do siebie 
zbli�yli. Zdawali sobie spraw�, �e nast�pnym razem nie zdo�aj� si� pohamowa�.
- Co sprawia, �e tak surowo marszczysz brwi? - spyta�a z u�miechem w g�osie.
Ockn�� si�.
- Tu co� jest, Tiril. Co�, co, jak s�dz�, ma zwi�zek z twoim pochodzeniem. 
Niemo�no�� zrozumienia, o co chodzi, ogromnie irytuje.
- Czy nie mo�esz zwr�ci� si� o pomoc do jakiego� specjalisty od niemieckich run?
M�ri u�miechn�� si�.
- A gdzie takiego szuka�?
Tiril wzburzy�y domys�y przyjaciela.
- Ale� to nieprawdopodobne! Czarnoksi�skie formu�y spisane co najmniej czterysta 
lat temu mog�yby mie� co� wsp�lnego ze mn�?
- Nie z tob� osobi�cie, lecz z ca�ym dziedzictwem Habsburg�w i Tierstein�w. 
Faktem pozostaje, �e wci�� tropi� ci� dwaj m�czy�ni pa�aj�cy ��dz� mordu. A 
jeste� przecie� naj�yczliwsz� osob�, jak� spotka�em!
- Dzi�kuj� za te s�owa, M�ri! Mimo wszystko niczego nie pojmuj�. Bo przecie� ten 
tak zwany skarb, kt�ry znale�li�my, mia� do�� skromn� warto��.
- Zgadzam si�. Owszem, czarownica albo czarnoksi�nik co� w nim dla siebie 
znajd~ ale pozosta�e przedmioty... Nic nadzwyczajnego.
- C� wi�c ci� niepokoi? Co w�r�d tych rzeczy, kt�re otrzyma�e� jako 
czarnoksi�nik, naprowadza ci� na my�l o dziedzictwie maj�cym zwi�zek za mn�?
- Trzy punkty. Po pierwsze, trzy kawa�ki figurki demona, kt�ra okaza�a si� 
kluczem do skarbca. Wielu ludzi z zapa�em go poszukiwa�o. Po drugie, co� w tych 
zwojach pergaminu przyku�o moj� uwag�... Sp�jrz na to!
Tiril wpatrywa�a si� w postrz�pione, kruche arkusze, dostrzeg�a jednak tylko 
dziwaczne znaki, mog�ce pochodzi� z okresu, kiedy to stylizowane runy ryte w 
kamieniu zacz�y przybiera� bardziej mi�kki, gi�tki kszta�t pisma na papierze.
- Zwr�� uwag� na to s�owo! - wskaza� M�ri.
Ach, by� tak blisko i nie m�c go dotkn��!
- No c�, nie jestem specjalist� od run - rzek�a ostro�nie. - Ale to s�owo 
odczyta�abym jako IRBI.
W�a�nie. A poniewa� d�wi�ki I i E zapisywano tym samym znakiem, mo�emy odczyta� 
je jako ERBE. To oznacza dziedzictwo.
Ale przecie� napisano to tak dawno temu! C� oni wtedy wiedzieli o spadku?
- Nie wiem, przecie� to tylko domys�y.
Ach, te oczy pe�ne tajemnic! Patrz na mnie, M�ri, pozw�l mi uton�� w ich 
nios�cym �mier� mroku!
- Jeszcze co� tu jest - powiedzia�a, by odwr�ci� my�li, bo czu�a, �e stoj�cy tu� 
obok m�czyzna coraz bardziej j� fascynuje.
- Owszem - odpar�. - Ale uda�o mi si� odcyfrowa� zaledwie kilka s��w i nadal nic 
nie rozumiem.
Tiril przeczyta�a
- VFIR? C� to na mi�o�� bosk� mo�e znaczy�? To ca�e s�owo, ale ca�kiem bez 
sensu!
- Zastan�w si� chwil�! W pi�mie runicznym tym samym znakiem zapisywano litery V 
i U.
- Wobec tego UFIR? Albo UFER?
- Tak. A co to znaczy?
- Brzeg?
- W�a�nie.
- Nic nam to nie m�wi.
- Niestety. A jeszcze mniej ten urywek s�owa ...IMVR...
- IMUR? Wygl�da na to, �e jest to �rodkowa cz�� , wyrazu. A mo�e to ma by� 
...EMUR...?
- Bystra jeste� - u�miechn�� si� M�ri. - A je�li potrafisz znale�� niemieckie 
s�owo, kt�re ma w �rodku EMUR, to powiem, �e jeste� jeszcze bystrzejsza. 
Zastanawiali si� przez chwil�, ale �adne nie mog�o si� pochwali� doskona�� 
znajomo�ci� niemieckiego.
W�r�d liter znajdowa� si� te� rysunek s�o�ca z wyra�nie zaznaczonymi 
promieniami.
- Poradzimy si� Erlinga - zdecydowa�a Tiril, a M�ri od razu si� z ni� zgodzi�.
Zwin�� stary, zbutwia�y pergamin.
- S�dz�, �e to wa�ne. By� mo�e najwa�niejsze ze wszystkiego, co znale�li�my w 
starym skarbcu.
- No tak, bo przecie� pozosta�e przedmioty niewiele by�y warte. Ale wspomina�e� 
o trzech rzeczach. Czym jest ta trzecia?
Nareszcie podni�s� na ni� wzrok i Tiril z rado�ci� pozwoli�a si� wci�gn�� 
magicznej, sugestywnej g��bi jego oczu.
- Pami�tasz komor� grobow� starego hrabiego? Pierwsz� krypt�, kt�r� odkryli�my?
- Tak.
- Ozdoby na �cianach?
- Tylko na jednej, o ile dobrze pami�tam. Jaki� reliefowy wz�r.
- W�a�nie. Zanim opu�cili�my krypt�, w po�piechu go odrysowa�em. Mia�em do 
dyspozycji jedynie tyln� �ciank� jednej z moich magicznych run, a czas nas 
goni�, ale s�dz�, �e najwa�niejsze elementy zdo�a�em skopiowa�.
Pokaza� przyjaci�ce niedu�e drewienko.
- Chyba si� zgadza - stwierdzi�a Tiril, dok�adnie przyjrzawszy si� wzorowi. - 
Jak s�dzisz, co mo�e znaczy�? Bo z pewno�ci� nie s� to znaki pisma.
- O, nie, �adn� miar�. Wydaje mi si� raczej, �e to przypomina jaki� labirynt, 
ale nie wiem na pewno. I zn�w promieniste s�o�ce.
- Pozw�l mi przerysowa� ten wz�r na zwyk�y papier, zanim zetrze si� z drewna!
- Nie, sam to zrobi�, przyrzekam, �e zajm� si� tym jeszcze dzi�. Im mniej 
b�dziesz mia�a do czynienia z tymi strasznymi rzeczami, tym lepiej dla nas.
- Sk�d wiesz, �e one s� straszne?
- Po prostu wiem - odpar� kr�tko. - A w ka�dym razie na pewno niebezpieczne.
- Jak chcesz. Tylko o tym nie zapomnij! M�ri, przysz�am do ciebie, �eby si� z 
tob� podzieli� swoimi rozterkami. Je�li naprawd� wybieramy si� na ten okropny 
bal na zamku, to jak my si� ubierzemy?
M�ri u�miechn�� si� do dziewczyny i siad� na ��ku.
- Ja te� si� zastanawia�em. Nie p�jd� przecie� w tym - wskaza� na sw� brunatn� 
jak ziemia peleryn�.
- Wiem, �e pod ni� nosisz pi�kne ubranie - powiedzia�a Tiril. - Ale chyba troch� 
ju� zniszczone?
- Troch�? Ledwie si� trzyma i tylko po ciemku mo�na si� domy�la�, �e koszula 
by�a kiedy� �nie�nobia�a.
Moja sytuacja te� nie jest lepsza - roze�mia�a si� Tiril. - Musimy zdoby� nowe 
stroje, ale nie wiem, jak nale�y si� ubra� na dworski bal. - Zamy�li�a si� na 
chwil�. - Mam co prawda naszyjnik z szafir�w...
- Nie - przerwa� jej M�ri. - Powinna� go zabra� ze sob�, ale nie zak�ada�.
Tiril popatrzy�a na niego pytaj�co. Wyja�ni�:
- To ze wzgl�du na twoj� matk�. Je�li nagle ujrzy sw�j klejnot na szyi 
nieznajomej, mo�e prze�y� wstrz�s.
- No tak, racja. Ale potem wykorzystamy go jako dow�d mojej to�samo�ci.
- Ot� to! Pilnuj tylko, by nie wpad� w szpony Catherine, zanim znajdziemy si� 
na Akershus, bo zrobi si� prawdziwe zamieszanie.
Tiril od razu zrozumia�a, o co chodzi M�riemu. Gdyby Catherine wyst�pi�a w 
szafirach na �ab�dziej szyi, a matka Tiril rozpozna�a naszyjnik, mog�aby 
pomy�le�, �e...
M�ri wyrwa� j� z zadumy.
- Poprosimy Catherine o rad� co do stroj�w.
- Tak b�dzie najlepiej. Catherine czasami nam si� do czego� przydaje.
- Rzeczywi�cie - przyzna� niech�tnie. - Ale b�d� si� cieszy�, kiedy ju� si� z 
ni� rozstaniemy.
- Ja tak�e - cicho powied...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin