Walter Jon Williams Dinozaury Masy Szar�w k��bi�y si� w nik�ym �wietle swojego czerwonego s�o�ca. Spiczaste pyszczki unosi�y si� do g�ry, w�cha�y lekki wiatr szukaj�c �ladu Obcego, a czu�y tylko w�glowodory, dalek� ro�linno��, wilgotn� sier�� oraz pot strachu i podniecenia. S�abe oczy kierowa�y si� ku niebu, oczy b�yszcz�ce nadziej�, pragnieniem i l�kiem, a widzia�y tylko blady dese� gwiazd. Tu i �wdzie zrywa�o si� nagle gwa�towne szczekanie, lecz najcz�ciej Szarowie cicho zawodzili, snuj�c opowie�� o zaskakuj�cej agresji, zag�adzie, wojnie na dalekich rubie�ach - a teraz o nadziei na pok�j. Ci�ba zako�ysa�a si� w lewo, p�niej w prawo. Niekt�re osobniki skaka�y na swoich trzech nogach, �eby co� zobaczy�; ca�y czas jednak wida� by�o tylko morze g��w, uszu i pyszczk�w wskazuj�cych na gwiazdy. Nagle ryk. Przeci�g�e wycie, przera�liwe ch�ralne ujadanie. T�um ponownie zafalowa�. Co� lecia�o na tle gwiazd. Ludzki statek by� olbrzymi, najwi�kszy ze wszystkiego, co widzieli: jakby ksi�yc spada� z nieba. Szarowie zamkn�li oczy i zadygotali ze strachu. Niekt�re osobniki skaka�y wysoko, obna�aj�c k�y i szczekaj�c na przek�r ogarniaj�cej je trwodze. Powietrze cuchn�o przera�eniem, rodz�c� si� panik�, gniewem. Wojna! szczekali niekt�rzy. Pok�j! szczekali inni. Zawodzenie trwa�o dalej. Op�akujemy, op�akujemy, g�osi�o, op�akujemy miliardy naszych zmar�ych. Boimy si�, og�aszali inni. Ludzki statek zbli�a� si� do nich bezszelestnie, rzucaj�c d�ugi cie�. Szarowie rozpierzchli si� we wszystkie strony z miejsca l�dowania, podskakuj�c na swych trzech nogach. Statek zatrzyma� si� nie wydaj�c �adnego d�wi�ku; odbija�y si� w nim matowo ciemne, czerwone s�o�ce. Szarowie zawodzili o swoim l�ku, o swoim smutku. I czekali na pojawienie si� ludzi. Te? Tak, te. Drill, ludzki pose�, przygl�da� si� przez ekrany �cienne morzu Szar�w, tysi�com wyj�cych, skacz�cych istot, kt�re go otacza�y. Przez t�um sun�a z uporem jaka� grupka, zmierzaj�c w kierunku �luzy powietrznej, stosownie do jego instrukcji. Nowa Pami�� wierci�a si� niespokojnie w opancerzonej skrytce na czaszce Drilla. B�d� w pogotowiu, przekaza� jej. Kiedy szed� do �luzy, jego kolana wydawa�y przykre chrz�szcz�ce d�wi�ki; przed nim po suficie toczy�a si� srebrna kula t�umacza. W trakcie marszu widok na �cianach zmienia� si� ukazuj�c fioletowe niebo, dalekie wielok�tne budynki, odleg�� ch�odn� ziele�... a tutaj, blisko, wielk� ciemn� r�wnin� pokryt� z�ocistym morzem Szar�w. Dotar� do �luzy, kt�ra zacz�a si� otwiera�. Poci�gn�� nosem wdychaj�c obce zapachy - gor�ca, kurzu; pi�mow� wo� samych Szar�w. Drillowi serce wali�o w piersiach; spe�nia�y si� jego marzenia. Ca�e �ycie na to czeka�. Papki, zaskamla�a M�zgownica. Drill kaza� jej by� cicho. M�zgownica sprzeciwia�a si� troch�, nast�pnie us�ucha�a. Poleci� jej ruszy� z miejsca. Ch�odne, obce powietrze muska�o jego sk�r�. Szarowie szczekali przera�liwie, wyli. cofali si�. Sprawiali wra�enie dzikiego, �wiszcz�cego bezmiaru spiczastych uszu i ciemnych, pytaj�cych oczu. Grupa Szar�w zmierzaj�ca do �luzy uton�a w cofaj�cej si� masie, jak kamie� obmywany fal� odp�ywu. Pod stopami Drill czu� mi�kk� ro�linno��. Jego t�umacz unosi� si� przed nim w powietrzu. Umys� Drilla p�on�� z ciekawo�ci, ale M�zgownica utrzymywa�a go w ruchu. Szarowie wyj�c ust�powali mu z drogi. Drill wznosi� si� na wysoko�� sze�ciu metr�w na swoich nogach jak mostowe filary, ka�da o p�askiej stopie ukazuj�cej zrogowacia�� podeszw� i szcz�tkowe paznokcie. Hebanowa sk�ra uk�ada�a si� fa�dami na pot�nym, nagim ciele. Jego zwisaj�ca m�sko�� dynda�a swobodnie przy ka�dym st�pni�ciu. Krocz�c na otwartej przestrzeni mia� �wiadomo��, �e jest ko�cowym produktem dziewi�ciu milion�w lat ludzkiej ewolucji, wszystkiego tego, co doprowadzi�o do ekspansji, r�norodno�ci i doskona�o�ci stanowi�cej obecn� form� istnienia ludzko�ci. Patrzy� w d� na ma�ych Szar�w, ich bia�� sk�r� i z�ocist� sier��, trzy sztywne nogi i mordki zwr�cone ku niemu jakby ze strachem. Je�li wasz gatunek przetrwa, pomy�la� dobrotliwie, mo�ecie za par� milion�w lat wygl�da� tak jak ja. Grupka Szar�w, kt�ra posuwa�a si� z trudem przez t�um, nagle si� pojawi�a, kiedy cofn�a si� otaczaj�ca j� ci�ba. Na przedzie sta�o kilku z kijami - by� mo�e broni� - trzymanymi w zr�cznych, ma�ych d�oniach. Mi�dzy nimi wida� by�o paru nosz�cych ozdobne szarfy z przymocowanymi do nich metalowymi p�ytkami. Symbole rangi, powiedzia�a Pami��. Nie zwracaj uwagi. Cie� t�umacza skaka� w ich kierunku po ziemi w miar� przybli�ania si� Drilla. Nad g�owami Szar�w wyros�y nagle metalowe bry�y i zawis�y nad nimi. Rejestratory, powiedzia�a Pami��. Sztuczne odpowiedniki mnie. Ewentualnie �rodki obrony. Bez znaczenia. Drill podchodzi� do zgromadzenia przyspieszaj�c instrukcje dla M�zgownicy i w rezultacie osi�gaj�c Synchron Zen. Sprawi to, �e M�zgownica b�dzie jeszcze g�odniejsza, ale zmniejszy ryzyko jakiego� wypadku. Szarowie nios�cy kije rozst�pili si�. T�um j�kn��, gdy jedna z istot wysz�a Drillowi naprzeciw. Szarfy na jej opadaj�cych ramionach nie ca�kiem przykrywa�y cztery sutki ssaka. Przezroczyste plastykowe b�ble os�ania�y jej s�abo widz�ce oczy. W Synchronie Zen z Pami�ci� i M�zgownic� Drill podszed� do niej spokojnym krokiem i uni�s� r�ce w przyjaznym powitaniu. Szarka zadr�a�a, widz�c zasi�g tego gestu. - Pose� Drill - przedstawi� si�. - Jestem cz�owiekiem. Szarka patrzy�a w g�r� na niego. Zmarszczy�a noc s�uchaj�c dudni�cego g�osu t�umacza. Jej odpowied� by�a seri� ostrych d�wi�k�w wydobywaj�cych si� z g��bi gard�a, niezbyt przyjemnych. Drill us�ysza� g�os t�umacza. - Przewodnicz�ca Gram. Przewodz� Interszaryjskiej Towarzysko�ci Narod�w i Planet. - W ka�dym razie tak to brzmia�o w przek�adzie. Pami�� rozpocz�a wprowadzanie do my�li Drilla znaczenia s�owa "nar�d". - Witamy na naszej planecie, Po�le Drill. - Dzi�kuj� ci, Przewodnicz�ca Gram - odrzek�. - Czy teraz zaczniemy rokowania pokojowe? Przewodnicz�ca Gram zastrzyg�a uszami. Na moment zapanowa�a cisza, po czym w wielkim kr�gu Szer�w rozp�ta� si� huragan dzikiego jazgotu. Przera�liwe d�wi�ki zalewa�y Drilla niczym fale rozszala�ego morza. Pochwalaj� twoj� �yczliwo��, powiedzia�a Pami��. Tak w�a�nie pomy�la�em, odpar� Drill. S�dzisz, �e damy sobie rad�? Pami�� nie odpowiedzia�a; zamiast tego u�o�y�a si� wygodniej w siodle jego czaszki. Jej zadaniem by�o dostarczanie fakt�w, a nie wyci�ganie wniosk�w. - Gdyby�cie weszli na m�j statek - powiedzia� Drill - to mogliby�my zaczyna�. - Czy poznamy w�wczas pozosta�ych cz�onk�w waszej delegacji? Drill popatrzy� z g�ry na Szark�. Sier�� na jej ramionach je�y�a si� osobliwymi k�pkami. Wydawa�o si�, �e czyni�a wysi�ki, by to opanowa�. - Nie ma �adnych pozosta�ych cz�onk�w - odpar�. - Jestem sam. Bola�y go kolana. Spostrzeg�, �e delegaci Szar�w popatrzyli szybko po sobie. - Nie ma sekretarzy? Doradc�w? - pyta�a Przewodnicz�ca. - Nie - odpar� Drill. - Zupe�nie nikogo. Jestem jedynym �wiadomym umys�em na Statku. Zaczynamy? Je��! Je��! wo�a�a M�zgownica. Drill kaza� jej zamilkn��. Burcza�o mu w brzuchu. - Mo�e b�dzie lepiej - powiedzia�a Przewodnicz�ca patrz�c na wielko�� ludzkiego statku - jak zaczniemy za kilka godzin? Powinnam chyba przem�wi� do t�umu. Mo�e chcia�by� pos�ucha�? Nie ma potrzeby, powiedzia�a Pami��. Wszystko zanotuj�. - Nie, dzi�kuj� - odpar� Drill. - Wr�c� na Statek po pokarm i seks. Dajcie mi zna�, jak b�dziecie gotowi. I dla waszej w�asnej wygody prosz� wzi�� ze sob� jakie� meble. Nie s�dz�, aby moje wam odpowiada�y, chocia� p�niej mogliby�my co� wyklonowa�. Uszy Szar�w posz�y w g�r�. Drill wprowadzi� si� w Synchron Zen, obr�ci� swe pot�ne cia�o i po�pieszy� w stron� �luzy. Wrzaw� t�umu za plecami odbiera� jak szum wiatru w lesie. Pok�j, my�la� p�niej, gdy sta� przy kadziach z papk� i zaspokaja� sw�j zg�odnia�y brzuch, to prosta sprawa. Jak d�ugo si� go zawiera? D�ugo, powiedzia�a Pami��. Bardzo d�ugo. Ta my�l go zaniepokoi�a. S�dzi�, �e pierwsze spotkanie posz�o dobrze. Po jedzeniu seks nie sprawi� mu zbytniej przyjemno�ci. Pami�� �ledzi�a to, co dzia�o si� na zewn�trz, i kiedy Drill zako�czy� seks, odtworzy�a mu przebieg wydarze�. Transmitowano je do wszystkich mieszka�c�w, powiedzia�a. Przewodnicz�ca Gram uda�a si� na pobliskie wzniesienie i jaki� czas przemawia�a. Drill uzna� jej mow� za interesuj�c� - by�a rytmiczna i �piewna, barwa tonu i si�a g�osu podnosi�y si� i opada�y w zale�no�ci g��wnie od powt�rze� i melodii. T�um bra� w tym udzia�, w��czaj�c si� nerwowym szczekaniem algo cichym wyciem w reakcji na jej o�wiadczenia lub pytania, warcz�c czasem w zak�opotaniu, kiedy dawa�a mu zagadk�. Pami�� przekazywa�a tylko najciekawsze fragmenty: "Nieznani... naje�d�cy... miliardy zabitych... zaawansowane przygotowania... gotowi do obrony... oferta pokoju... iskra nadziei w ciemno�ciach... nieznani... sk�onna podj�� ryzyko... pok�j... pok�j... zapach nadziei... pok�j". W ko�cu wszyscy Szarowie zgodnym ch�rem �piewali "Pok�j ! Pok�j !", podczas gdy Przewodnicz�ca Gram podskakiwa�a na swej silnej tylnej nodze. Brzmi to �adnie, pomy�la� Drill. Ale dlaczego ona tak robi? Odpowied� Pami�ci by�a b�yskawiczna. Pami�taj, �e Szarowie s� gatunkiem typu uniwersalnego, �yj�cym stadnie. W�adza Przewodnicz�cej oraz mo�no�� zawierania przez ni� uk�ad�w wynikaj� z masowego poparcia. W zwi�zku z tym, aby podtrzyma� powszechny entuzjazm dla swej polityki, musi t�umaczy� siebie i swoje poczynania przed wszystkimi. Prymitywne, pomy�la� Drill. S�usznie. Dlaczego nie dadz� jej spokojnie pracowa�? zapyta�. Odpowiedzi nie by�o. Po wymianie sygna��w delegacja szaryjska zebra�a si� przy �luzie. Kilku Szarom polecono przynie�� ze sob� sto�y i krzes�a. Drill wys�a� jedn� z Zab, by towarzyszy�a go�ciom od �luzy do miejsca,...
pokuj106