Wieczerska Korzeniacy.txt

(569 KB) Pobierz
JANINA WIECZERSKA

KORZENIACY
czyli jesie� wsamrazk�w

NIBEK
W pewien sierpniowy poniedzia�ek Nibek uzna�, �e w�a�nie nadesz�a 
najodpowiedniejsza
pora na zbieranie je�yn, i jeszcze przed �niadaniem oznajmi� to braciom. 
Przyznali mu racj� w
pierwszej chwili, ale w drugiej mieli ju� zastrze�enia.
� Owszem, to si� czuje w powietrzu, powietrze po prostu pachnie je�ynami � 
powiedzia� Robek.
� Ale dzi� jest poniedzia�ek, a w poniedzia�ki zawsze chodzimy nad jezioro.
� Raz mo�emy nie i��, �miecie nam nie uciekn� � upiera� si� Nibek.
� �miecie na pewno nie � w��czy� si� Fantek � tylko �e potem przyjd� ci ze wsi i 
zgarn� co
ciekawsze.
� To niech zgarn�! � zez�o�ci� si� Nibek i to tak, a� tupn��. Braci to strasznie 
zadziwi�o, bo
Nibek prawie nigdy si� nie z�o�ci�.
Spojrzeli po sobie i szybko si� zgodzili. Wida� Nibkowi chodzi nie tylko o 
je�yny.
Nibek, postawiwszy na swoim, przez ca�y ranek by� jak anio�: zaraz na �cie�ce 
zaproponowa�
Fantkowi, �e go poci�gnie na w�zku, przy zrywaniu je�yn nadzwyczaj chwali� now�
drabin� produkcji Robka, a kiedy ju� odstawili do piwnicy dwa pe�ne w�zki, 
powiedzia�, �e
trzeci to on sam za�aduje i przyci�gnie, a oni tymczasem mog� podskoczy� nad 
jezioro, mo�e
jednak zd��� przed tymi ze wsi, przecie� jest jeszcze wcze�nie.
� Przyznaj si�, ty od samego pocz�tku nie chcia�e� i�� nad jezioro � domy�li� 
si� Robek.
� A nie chcia�em. Obrzyd�o mi.
� Trzeba by�o od razu m�wi� � zdziwi� si� Fantek i ju� mia� zapyta�, dlaczego 
obrzyd�o,
kiedy przypomnia� sobie, �e jeszcze wiosn� da� s�owo, �e nie b�dzie zadawa� 
g�upich pyta�,
wi�c doda� tylko: � Zostawi� ci drabin�, czy zanie�� do domu?
� Mnie nie b�dzie potrzebna, ale wam nie po drodze.
� Eee, ten kawa�eczek mo�emy nad�o�y� � Robek, cho� bardzo mu si� spieszy�o, te� 
chcia�
by� uprzejmy.
No i Nibek zosta� sam. A jak tylko zosta� sam, od razu z sierpniowego 
poniedzia�ku zrobi�
si� zwyczajny sierpniowy dzie�, bez �adnej nazwy i numeracji. Pewnie Nibkowi o 
to w gruncie
rzeczy chodzi�o, bo powesela�, zacz�� po�piewywa�, a je�yny z niskich, p�o��cych 
si� p�d�w
jakby same wpada�y mu do r�k.
� O, przodkowie-czarodzieje! � westchn�� z g��bi serca. � Nie ma chyba 
pi�kniejszego
miesi�ca ni� sierpie�. Chcia�bym, �eby trwa� bez ko�ca.
W drodze powrotnej, ci�gn�c w�zek z nale�yt� ostro�no�ci�, �eby je�yny nie 
pospada�y
albo, co gorsza, nie pogniot�y si�, rozmy�la�, czemu w�a�ciwie tak bardzo lubi 
sierpie�. Je�yny,
oczywi�cie. Ale przecie� w lipcu s� maliny, kt�re te� lubi, w ko�cu czerwca 
jagody, no, a
maj, kiedy wszystko kwitnie i las trz�sie si� od �piewu...
�G�upio sobie pomy�la�em � u�miechn�� si�. � �adnie by�my wygl�dali, gdyby jaki� 
przodek-
czarodziej spe�ni� moje �yczenie. Sierpie� jest taki nadzwyczajny, bo zbiera si� 
w nim,
jak sok w je�ynie, ca�e bogactwo lata. Ale czybym umia� si� tym cieszy�, gdybym 
nie wiedzia�,
�e potem b�dzie wrzesie�, a potem opadn� li�cie i przyjdzie zima? Okropna zima z 
zawiejami,
d�ug� noc�, zimnem?�
Wyobrazi� sobie zimowy las: bardzo jasny, z czerwonym s�o�cem u kra�ca 
zamarzni�tego
jeziora, kt�re tylko w zimie wida� z okienka ich domu pod korzeniami D�bu, i 
odwo�a�, �e
�okropna�. Nie, zima jest gro�na, ale wspania�a. �wiat jest wtedy taki wielki i 
z ka�dego
miejsca wida� niebo. I tylko w zimie zdarza�o mu si� naprawd� do�wiadczy� swojej 
dzielno�ci.
W wiosennym albo letnim �wiecie wydaje si�, �e wszystko jest w sam raz: �opian, 
�eby
pod nim przykucn�� w czasie ulewy, poziomki, �eby zebra� pi��, sze�� do 
koszyczka, tyle co
na podwieczorek, wiklina, �eby jej u�y� jako trampoliny, gdy si� chce skoczy� w 
g��bok�
wod�. ...A je�li trzeba komu� pom�c, jest to tak �atwe, �e prawie na niby. W 
zimie co innego
� w zimie zwyk�y spacer do bobr�w staje si� niebezpieczn� wypraw�, no a �eby 
uwolni� ze
�nie�nej pu�apki stado saren, trzeba ju� nie naddecyma�skiego, ale wr�cz 
nadludzkiego wysi�ku.
�Czemu�my si� w�a�ciwie nazywali kiedy� decymanami? � zastanowi� si� Nibek. � 
Przecie�
to nic nie znaczy. A mo�e znaczy? Musz� zim� zajrze� do Skrzyni Pami�ci, tam te
wszystkie nazwy �pi�, razem z ich znaczeniem i dziejami. A zreszt�, co mi tam 
stare nazwy!
Wsamrazki � to jest nazwa w�a�ciwa. My jeste�my w sam raz i �wiat te� jest taki: 
sierpie� jest
w sam raz, mi�dzy upalnym lipcem i cichym wrze�niem, i wiosna po zimie, i sama 
zima te�,
w�a�nie dlatego, �e taka wielka... Bo �eby wiedzie�, co jest w sam raz, trzeba, 
�eby czasem
by�o te� i czego� za du�o�...
Ju� prawie by� got�w uzna�, �e i poniedzia�ek jest w sam raz, cho� niemi�y, ale 
czasem
po�yteczny, tak na przyk�ad jak deszcz � kiedy po�lizn�� si� i rymn�� jak d�ugi. 
� A niech to
zgni�y muchomor przywali! � zakl��. Wsta� i zacz�� otrzepywa� ubranie z piasku. 
Otrzepywa�
je nawet d�u�ej i dok�adniej, ni� trzeba by�o, bo nie chcia�, �eby go na dobre 
opanowa�a z�o��.
Potrzebowa� jednak sporo czasu, zanim uda�o mu si� u�o�y� my�li w rozs�dne, 
wsamrazkowe
zasady. Pierwsza z nich zaleca�a: zwr�ci� uwag� na to, co si� nie sta�o. A wi�c: 
nie pot�uk�
si�, a je�yny si� nie rozsypa�y. Dobrze. Zasada druga: dociec, dlaczego to si� 
sta�o. Popatrzy�
na dr�k� i ju� wiedzia� � szk�o! Kawa�ek rozbitej butelki, na kt�ry pechowo 
spad� szczeg�lnie
dorodny li�� leszczyny. Nibek, wprowadzaj�c w czyn trzeci� zasad� (�zrobi�, co 
mo�na,
�eby si� nie sta�o jeszcze raz�), �ci�gn�� ze szk�a drugi mniejszy listek, wyj�� 
z w�zka �opatk�
(ostatnio nie wyruszali nigdzie bez �opatki i toporka) i wzi�� si� do 
zakopywania szk�a. Sz�o
to dosy� ci�ko, bo szk�o by�o du�e i trzeba by�o wykopa� g��boki d�. Wreszcie 
uklepa� ziemi�
nad z�o�liwym �mieciem, wyprostowa� si� i czeka�. Czeka�, a� mu wr�ci dobry 
humor �
przecie� po to stosuje si� te trzy zasady! Przecie� zastosowa� je prawid�owo! 
Wi�c co? Wi�c
co go jeszcze gryzie? Strata czasu? Eee, przecie� mu si� nie spieszy, nic go nie 
goni ani sam
nie ma zamiaru nikogo goni�, zw�aszcza za� Robka i Fantka. Niech sobie sami 
grzebi� w
�mieciach!
Ledwie wyobrazi� sobie braci na poniedzielnej pla�y przy jeziorze, mimo 
najszczerszej
woli zachowania pogody ducha rozz�o�ci� si� po raz trzeci. Nie chcia�, z ca�ej 
si�y nie chcia� �
a jednak musia�. Dobrze przynajmniej, �e Robek i Fantek s� daleko i nie widz�. 
Nie na nich
si� z�o�ci�, gdzie�by, i nawet nie na ludzi, cho� tu ju� by mia� pow�d � tego 
szk�a przecie� nie
rzuci�a wiewi�rka ani dzi�cio�.
To szosa! Czarna, dzie� i noc szumi�ca szosa wytr�ca go nie od dzi� z r�wnowagi. 
Kiedy
j� budowano, w lesie zrobi�o si� nie do wytrzymania, tak okropnie, �e nie mogli 
na to patrzy�,
i cho� �al im by�o rozkwitaj�cej wiosny, postanowili �ykn�� par� kropelek 
nasennika.
Je�li ktokolwiek w�tpi� w istnienie przodk�w-czarodziej�w, to nasennik by� 
dowodem nie
do odparcia nawet dla najwi�kszego niedowiarka. Po pierwsze � nikt z �adnego 
szczepu czy
rodziny wsamrazk�w nie potrafi�by czego� takiego sporz�dzi�; po drugie � na 
ciemnopurpurowej
butelce by�o wypisane z�otymi literami �Zakl�cie, czyli Zasady U�ycia�, kt�re 
trzeba
by�o na g�os przeczyta�, a potem przez ca�� godzin� o nich my�le�, inaczej 
nasennik nie
dzia�a�. Przekona� si� o tym Fantek, kiedy raz na przedwio�niu pok��ci� si� z 
bra�mi i chcia�
im na z�o�� przespa� ca�y rok: niech zobacz�, co to jest �y� bez jego pomys��w! 
Z �Zasad
U�ycia� przeczyta� tylko to, co dotyczy�o dawkowania. Odmierzy� dwie 
kropeleczki, �ykn�� i
wyci�gn�� si� na ��ku czekaj�c na sen. I co? I nic, a nawet gorzej ni� nic, bo 
przez ca�y rok
m�g� spa� tylko cztery godziny na dob� i zwija� si� z nud�w, kiedy d�ugo przed 
�witem sen
ulatywa� i Fantek musia� znosi� smaczne chrapanie braci, gdy on sam nie mia� co 
robi�.
To by�o dawno, ale Fantkowi zosta� wida� l�k przed nasennikiem i w ostatniej 
chwili si�
wycofa�.
� Dziej� si� zbyt niebezpieczne rzeczy � t�umaczy� si�. � Kto� z nas musi jednak 
czuwa�.
Robek, kt�ry w og�le mia� najmniej ch�ci na spanie, bo budowa szosy bardziej go 
fascynowa�a
ni� m�czy�a, szybko przy��czy� si� do Fantka:
� Nie b�dziesz si� sam przez rok p�ta� po tym ca�ym ba�aganie. B�d� ci� 
ubezpiecza�.
I tak tylko Nibek pow�drowa� w Krain� Snu. Kiedy potem zobaczy� u�miechni�te 
twarze
braci, ci na wyprz�dki zacz�li go zapewnia�, �e ju� po k�opocie, ludzie i 
maszyny s� daleko,
daleko, a w lesie jest zn�w cicho i spokojnie jak dawniej.
�Poczciwi moi braciszkowie � my�la� Nibek ruszaj�c z w�zkiem w dalsz� drog�. � 
Niech
im si� zdaje. Ale naprawd� ju� nigdy nie b�dzie tak, jak by�o. Ludzie z 
maszynami poszli
dalej, fakt, lecz tylko po to, �eby t� szos� pod��czy� do innej, jeszcze 
wi�kszej. No i zacz�o
si�: na szosie ci�g�y ruch, a co gorzej, las si� zaludni� i zaauci�. Nad jezioro 
zawsze latem
przyje�d�ali ludzie, ale niewiele, wi�cej zwyczajnie przychodzi�o. Byli to 
jednak tutejsi, kt�rzy
las i jezioro uwa�ali za swoje, to znaczy � szanowali je. A ta dzika horda, nie 
wiadomo
sk�d, wrzeszczy, �mieci, tratuje, jakby po nich mia� nast�pi� ju� tylko koniec 
�wiata�.
Ze swojakami da�o si� �y�, nawet przyjemnie. Kiedy� na przyk�ad dw�jka dzieci, 
myszkuj�c
wzd�u� brzegu, odkry�a ich port z ma�� flotyll�. Trzem braciom zadr�a�y serca, 
gdy to
zobaczyli z wierzbowej dziupli. Ale nic si� nie sta�o.
� Mamo � zawo�a� ch�opczyk � tu jest port krasnoludk�w! Zobacz!
Mama przysz�a, popodziwia�a, przykaza�a dzieciom, �eby bro� Bo�e czego� nie 
zepsu�y.
Dzieci nie tylko nie zepsu�y, ale jeszcze zostawi�y dla �krasnoludk�w� (mama 
oczywi�cie
udawa�a, �e wierzy w krasnoludki, ale one wierzy�y naprawd�) swoj� w�asn� 
nakr�can� ��dk�,
troch� ciasta i list. Zrobi�a si� z tego �wietna zabawa na ca�e wakacje.
�Takie to by�y mi�e stworzenia! � po�a�owa� Nibek. � Od dw�ch lat si� nie 
pokazuj�, ca��
rodzin� wyp�oszy� t�ok. Dziwne to, �e porz�dni znikaj�, a horda si� mno�y. Nie 
mog�oby by�
na odwr�t?�
Tak, szosa sprowadzi�a �hord�, i to ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin