Willis Praktyka dyplomowa.txt

(90 KB) Pobierz
Connie Willis

Praktyka dyplomowa

NEBULA 1982
HUGO 1983
POWIE��
(Firewatch)
prze�o�y� Marek Cegie�a
Edowi Bryantowi
Czas to ogie�, w kt�rym si� spalamy
DELMORE SCHWARTZ
Historia zwyci�a czas, nad kt�rym opr�cz niej mo�e 
zatriumfowa� jedynie wieczno��. 
SIR WALTER RALEIGH 
20 wrze�nia. Oczywi�cie najpierw szuka�em pami�tkowej 
p�yty, lecz naturalnie jeszcze jej tam nie by�o. Jest 
przecie� rok 1940, a wiedzia�em, �e wmurowano j� dopiero w 
roku 1951, czemu towarzyszy�o przem�wienie dziekana, 
wielebnego Waltera Mathewsa. Poszed�em jej szuka� wczoraj, 
maj�c dziwne uczucie, �e obejrzenie tego miejsca jako� mi 
pomo�e. Nie pomog�o. 
Jedyne, co mog�oby pom�c, to troch� wi�cej czasu i kurs 
obrony cywilnej w Londynie podczas wojny z Niemcami. Wtedy 
jednak brakowa�o mi obu tych rzeczy. 
- Podr�owanie w czasie, panie Bartholomew, to nie 
przeja�d�ka metrem - oznajmi� czcigodny Dunworthy, patrz�c 
na mnie zmru�onymi oczami zza swoich staromodnych okular�w. 
- Albo dostan� sprawozdanie z dwudziestego wieku, albo w 
og�le nigdzie pana nie wy�lemy. 
- Ale� ja nie jestem przygotowany - odpar�em. - Panie 
profesorze, cztery lata szykowa�em si� do podr�y ze �wi�tym 
Paw�em. Katedra pod jego wezwaniem? Nie, tylko nie to. Chyba 
nie przypuszczacie, �e w ci�gu dw�ch dni zdo�am si� 
przygotowa� do pobytu w bombardowanym Londynie. 
- Owszem - rzek� Dunworthy. 
Na tym rozmowa si� sko�czy�a. 
- Dwa dni! - wykrzykn��em do Kivrin, mojej wsp�lokatorki. - 
Tylko dlatego, �e komputer pomyli� �wi�tego Paw�a z katedr� 
jego imienia. A czcigodny Dunworthy nawet nie mrugn�� okiem, 
kiedy zwr�ci�em mu na to uwag�. "Podr� w czasie, 
m�odzie�cze, to nie przeja�d�ka metrem", o�wiadczy�. 
"Proponuj� si� przygotowa�. Wysy�amy pana pojutrze". To 
cz�owiek ca�kowicie niekompetentny. 
- Nic podobnego. Jest najlepszy ze wszystkich. Napisa� 
ksi��k� o Katedrze �w. Paw�a. By� mo�e nale�a�oby go 
pos�ucha�. 
Spodziewa�em si� od Kivrin odrobiny wsp�czucia. Sama prawie 
wpad�a w histeri�, kiedy zmieniono jej termin praktyki w 
Anglii z XV wieku na XIV. A kt�r� kategori� ma taka 
praktyka? Najwy�ej pi�t�, uwzgl�dniaj�c choroby zaka�ne. 
Bombardowania to �sma. Przy moim szcz�ciu sama Katedra �w. 
Paw�a b�dzie mia�a dziesi�t�. 
- S�dzisz, �e jeszcze raz powinienem i�� do Dunworthy'ego? - 
spyta�em. 
- Tak. 
- I co potem? Zosta�y mi tylko dwa dni, a nie znam j�zyka, 
waluty ani historii. Wr�cz niczego. 
- To przyzwoity cz�owiek - odpowiedzia�a. - Uwa�am, �e je�li 
mo�esz, lepiej go pos�uchaj. 
Poczciwa dusza z tej Kivrin. Zawsze wszystko rozumie. 
�w przyzwoity cz�owiek by� odpowiedzialny za to, �e teraz 
sta�em przed szeroko otwartym wej�ciem do katedry, gapi�c 
si� jak wiejski ch�opak, a w takiej roli wyst�pi�em, i 
szukaj�c p�yty, kt�ra jeszcze nie istnia�a. To w�a�nie 
dzi�ki temu przyzwoitemu cz�owiekowi okaza�em si� tak s�abo 
przygotowany do praktyki dyplomowej. 
M�j wzrok si�ga� do wn�trza ko�cio�a zaledwie na kilka 
metr�w. Daleko w g��bi migota�a jaka� �wieca, a troch� 
bli�ej sun�a w moj� stron� bia�a plama. Pewnie ko�cielny 
albo nawet sam dziekan. Wyci�gn��em list od mego "stryja", 
pastora z Walii, kt�rego rekomendacja mia�a mi umo�liwi� 
dost�p do dziekana, i poklepa�em si� po tylnej kieszeni, by 
si� upewni�, �e nie zgubi�em mikrofilmu "Oksfordzkiego 
s�ownika j�zyka angielskiego z aneksem historycznym". Nie 
mog�em z niego korzysta� podczas rozmowy, lecz je�li 
szcz�cie mi dopisze, jako� przebrn� przez pierwsze 
spotkanie, domy�laj�c si� z kontekstu, o co chodzi, a 
nieznane s�owa sprawdz� p�niej. 
- Jeste� z oce? - zapyta�. 
Okaza� si� moim r�wie�nikiem, tylko �e o g�ow� ni�szym i 
znacznie szczuplejszym. Wygl�da� niemal jak asceta. 
Przypomina� mi Kivrin. Nie by� ubrany na bia�o, ale do 
piersi przyciska� co� bia�ego. W innych okoliczno�ciach bym 
wiedzia�, �e to poduszka, a tak�e zrozumia�, o co mu 
chodzi�o, nie mia�em jednak czasu oduczy� si� �aciny i 
�ydowskiego prawa, a nast�pnie opanowa� londy�sk� gwar� oraz 
zasady post�powania w wypadku nalotu. Przez dwa dni 
czcigodny Dunworthy m�wi� mi o �wi�tych obowi�zkach 
historyka zamiast powiedzie�, co znaczy oce. 
- No wi�c jeste�? - natarczywie spyta� tamten. 
Zastanawia�em si�, czy mimo wszystko nie zajrze� do 
s�ownika, uzasadniaj�c to tym, �e Walia jest obcym krajem, 
ale nie mia�em pewno�ci, czy w 1940 oni ju� znali 
mikrofilmy. Oce mog�o oznacza� wszystko, cho�by ochotnicz� 
s�u�b� przeciwpo�arow�, a w�wczas udzielenie przecz�cej 
odpowiedzi by�oby raczej niebezpieczne. 
- Nie - powiedzia�em. 
Wtedy nagle mnie omin��, wypad� przez otwarte drzwi i 
rozejrza� si� na boki. 
- Cholera - mrukn�� wracaj�c. - W takim razie gdzie one s�? 
Banda leniwych drobnomieszcza�skich rur! 
Czy z takiego kontekstu mo�na si� czego� domy�li�? 
Zacz�� mi si� bacznie przygl�da�, jakby podejrzewa�, �e 
sk�ama�em, nie przyznaj�c si� do moich zwi�zk�w z oce. 
- Ko�ci� jest zamkni�ty - oznajmi� w ko�cu. 
Pokaza�em mu kopert� i rzek�em: 
- Nazywam si� Bartholomew. Czy zasta�em wielebnego dziekana? 
Ponownie wyjrza� za drzwi. Tym razem rozgl�da� si� d�u�ej, 
jakby mimo wszystko oczekiwa� nadej�cia owych leniwych 
drobnomieszcza�skich rur i chcia� je zaatakowa� bia�ym 
tobo�kiem. Wreszcie si� odwr�ci�. 
- T�dy, prosz� - powiedzia� tonem przewodnika wycieczek i 
ruszy� w mrok �wi�tyni. 
Skr�ciwszy w prawo, wprowadzi� mnie do po�udniowej nawy. 
Dzi�ki Bogu zapami�ta�em plan katedry, bo inaczej w tym 
momencie, kiedy tak szed�em w ca�kowitych ciemno�ciach za 
w�ciek�ym ko�cielnym, pewnie zawr�ci�bym do wyj�cia pod 
wra�eniem tej ca�ej dziwnej sytuacji i uciek� do St. John's 
Wood. Pomaga�o mi troch� to, �e si� orientowa�em, gdzie 
jestem. Chyba mijali�my numer 26 - obraz "�wiat�o��", 
namalowany przez Hunta i przedstawiaj�cy Jezusa z latarni�, 
ale nie mog�em go zobaczy� z powodu mroku. My te� powinni�my 
mie� latarni�. 
M�j przewodnik gwa�townie si� zatrzyma�. Wci�� by� w�ciek�y. 
- Nie potrzebujemy �adnych cholernych luksus�w, tylko kilku 
polowych ��ek. Nelson mia� lepiej ni� my... przynajmniej 
dosta� poduszk�. - W ciemno�ciach wymachiwa� bia�ym 
t�umoczkiem niczym pochodni�. To jednak by�a poduszka. - Ju� 
od dw�ch tygodni nie mo�emy si� ich doprosi� i dalej �pimy 
jak ranni genera�owie pod Trafalgarem, bo te suki popijaj� 
herbatk�, zabawiaj� si� z zupakami i po prostu maj� nas w 
nosie! 
Chyba nie spodziewa� si�, �e zareaguj� na ten wybuch, i 
bardzo dobrze, poniewa� nie wszystko zrozumia�em. Kroczy� 
przede mn� zamaszy�cie, poza zasi�giem blasku jedynej �wiecy 
na o�tarzu, co pewien czas przystaj�c przed kolejn� czarn� 
dziur�. Numer 25 - schody na Galeri� Szept�w pod kopu��, 
wej�cie do biblioteki (niedost�pnej dla publiczno�ci). Potem 
kilka stopni i korytarz. Znowu stan��. Zapuka� w 
�redniowieczne drzwi. 
- Wracam, �eby dalej na nie czeka�. Je�li mnie tam nie 
b�dzie, zanios� ��ka do opactwa. Popro� dziekana, �eby 
jeszcze raz do nich zadzwoni�, dobra? - powiedzia� i zbieg� 
po kamiennych stopniach, trzymaj�c przed sob� poduszk� 
niczym tarcz�. 
Drzwi z litego d�bu mia�y przynajmniej kilkana�cie 
centymetr�w grubo�ci i dziekan najwyra�niej nic nie us�ysza�. 
Stwierdzi�em, �e trzeba jeszcze raz zapuka�, ale nie mog�em 
si� na to zdoby�. C�, cz�owiek zrzucaj�cy bomb� punktow� 
te� w ko�cu musi si� zdecydowa�, lecz cho�by wiedzia�, �e za 
chwil� b�dzie po wszystkim, wcale nie �atwiej mu powiedzie� 
"Ju�!" Sta�em wi�c, przeklinaj�c wydzia� historii, 
czcigodnego Dunworthy'ego i komputer, bo jego pomy�ka 
przywiod�a mnie pod te ciemne drzwi jedynie z listem od 
fikcyjnego stryja, na kt�rym nie mog�em polega�, tak samo 
jak na nich wszystkich. 
Zawiod�a mnie nawet solidna stara biblioteka oksfordzka. W 
tej chwili stacja robocza i prawdopodobnie komplet 
zam�wionych materia��w badawczych czeka�y w moim 
pokoju w odleg�o�ci stulecia. Kivrin, kt�ra ju� odby�a 
praktyk� i powinna s�u�y� mi rad�, milcza�a jak zakl�ta, 
dop�ki sam nie poprosi�em jej o pomoc. 
- Widzia�e� si� z Dunworthym? - spyta�a. 
- Owszem. Chcesz us�ysze�, jakich bezcennych informacji mi 
udzieli�? "Milczenie i pokora to �wi�te obowi�zki 
historyka". Doda� jeszcze, �e powinienem si� zachwyca� 
Katedr� �w. Paw�a, bo to jeden z klejnot�w Pana. Ja za�, 
niestety, musz� wiedzie�, kiedy i gdzie spadaj� bomby, �eby 
�adna mnie nie trafi�a. - Rzuci�em si� na ��ko. - Masz 
jakie� propozycje? 
- A jeste� dobry w pos�ugiwaniu si� pami�ci�? 
Usiad�em. 
- Ca�kiem niez�y. S�dzisz, �e powinienem si� zasymilowa�? 
- Nie ma na to czasu. Uwa�am, �e powiniene� maksymalnie si� 
skoncentrowa� bezpo�rednio na pami�ci d�ugotrwa�ej. 
- Chodzi ci o endorfiny? 
Najwi�kszy k�opot z u�yciem �rodk�w, kt�re wspomagaj� 
zapami�tywanie, polega na tym, �e informacje przechodz� wtedy 
bezpo�rednio do pami�ci d�ugotrwa�ej, z pomini�ciem 
kr�tkotrwa�ej, gdzie si� nie zatrzymuj� nawet na u�amek 
sekundy, a to komplikuje ich odzyskiwanie, nie m�wi�c ju�, 
�e dzia�a na nerwy. Cz�owiek ma w�wczas bardzo deprymuj�ce 
uczucie, bo nagle co� sobie przypomina, cho� jest absolutnie 
pewien, �e nigdy tego nie widzia� ani nie s�ysza�. 
W�a�ciwie jednak g��wnym problemem nie jest to niesamowite 
wra�enie, lecz samo wydobywanie informacji z pami�ci. Nikt 
dobrze nie wie, w jaki spos�b przebiega ten proces, ale na 
pewno uczestniczy w nim pami�� kr�tkotrwa�a. �w 
u�amek sekundy, czasami wr�cz nieuchwytny, kiedy informacje 
przebywaj� w pami�ci kr�tkotrwa�ej, najwyra�niej decyduje o 
tym, �e naprawd� mo�emy sobie co� przypomnie�, a nie �e mamy 
to jedynie na ko�cu j�zyka. Najprawdopodobniej w pami�ci 
kr�tkotrwa�ej koncentruj� si� wszystkie z�o�one procesy, 
zwi�zane z sortowaniem i przechowywaniem rozmaitych 
informacji w m�zgu, a wi�c bez niej lub bez pomocy 
naturalnych czy sztucznych substancji, kt�re sprawiaj�, �e 
informacje dochodz� do tej pami�ci, niczego nie mo�na sobie 
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin