Mead Richelle - Melancholia sukuba 02 - Podboje sukuba.pdf

(1368 KB) Pobierz
RICHELLE MEAD
PODBOJE SUKUBA
Tłumaczenie: A. Kabala
Heidi i Johnowi, za ich niezawodną przyjaźń,
szczerość i łącze internetowe.
Całkiem możliwe, że jesteście najlepszymi ludźmi, jakich znam.
ROZDZIAŁ 1
Wszyscy boją się demonów.
Niezależnie od religii czy filozofii życiowej, to właściwie się nie zmienia. Och, oczywiście, demony
bywają śmieszne - I zwłaszcza w kręgach, w których ja się obracam - ale w sumie ludzie mają powody, żeby
bać się piekielnych sług i ich unikać. Są okrutne i bezwzględne, czerpią radość z bólu i cierpienia, a w
wolnym czasie torturują dusze. Kłamią. Kradną.
Oszukują w zeznaniach podatkowych.
A mimo to nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że za chwilę będę świadkiem najstraszliwszego
demonicznego aktu w historii.
Ceremonii wręczenia nagrody. Mnie.
Horatio, wicedemon takiego a takiego wydziału Ministerstwa Spraw Piekielnych, stał przede mną,
próbując nadać tej chwili choć trochę powagi, ale bez skutku. Cóż, jego błękitny poliestrowy garnitur i
mucha w błękitne wzorki były tu głównymi winowajcami. Bokobrody też robiły swoje. Horatio, zdaje się,
nie opuszczał piekielnych kręgów od jakichś sześciuset lat, czyli od czasów, kiedy poliestrowe garnitury
były w modzie.
Chrząkając przeciągle, rozejrzał się wśród obecnych i upewnił, że wszyscy słuchamy uważnie. Mój
przełożony, Jerome, stał niedaleko, wyjątkowo znudzony, co chwila spoglądając na zegarek. Za plecami
Horatia jego diablik asystent szczerzył się od ucha do ucha. W garści ściska! plik jakichś papierzysk, a na
podłodze obok niego stała aktówka. Jego mina nadgorliwego wazeliniarza wyrażała palące pragnienie
awansu.
A co do mnie... Cóż, ja toczyłam ze sobą trudną bitwę, by chociaż wyglądać na odekscytowaną - i
przegrywałam. Co było oczywiście nie do przyjęcia. Jestem sukubem.
Moja cała egzystencja polega na sprawianiu, by ludzie - zwłaszcza mężczyźni - widzieli we mnie to,
czego pragną. W mgnieniu oka potrafię zmienić się z kokieteryjnej dziewicy w wyuzdaną do - minę.
Wystarczy drobne przeobrażenie i szczypta aktorstwa. Zdolność do zmieniania kształtu otrzymałam w
chwili, kiedy przehandlowałam swoją ludzką duszę; aktorstwa nauczyłam się z czasem. Ostatecznie nie da
się przez całe wieki powtarzać każdemu facetowi, „Tak, kotku, byłeś najlepszym kochankiem, jakiego
miałam w życiu”, i nie nauczyć się przy tym wciskania kitu. Być może w mitach występujemy jako
eteryczne, demoniczne służki rozkoszy, ale tak naprawdę bycie sukubem sprowadza się do mistrzowskiego
opanowania pokerowej twarzy i dobrej gadki reklamowej.
Więc doprawdy wręczenie nagrody nie powinno być dla mnie problemem. Ale Horatio nie ułatwiał
mi zachowania powagi.
- Zaiste, wielki to honor dla mnie, być tu dzisiaj - zaintonował nosowym barytonem.
Zaiste?
- Ciężka praca czyni nas wielkimi. Zebraliśmy się tu dzisiaj, by uczcić kogoś, kto okazał wielkie
poświęcenie i bez reszty oddał się Wyższemu Złu. Właśnie takie osoby dają nam siłę, pozwalają zwyciężać
w tej doniosłej bitwie, w której u krańca czasu zostaną zliczone wszystkie bitwy. Takie osoby zasługują na
nasz szacunek i pragniemy nagrodzić ich oddanie, by pokazać wszystkim, jak ważna jest wytrwałość wbrew
wszelkim przeciwnościom i walka o nasze cele w tych trudnych czasach.
Po chwili dodał jeszcze:
- A ci, którzy nie pracują ciężko, są ciskani w ogniste otchłanie rozpaczy, gdzie płoną przez
wieczność, rozdzierani przez piekielne bestie. Otworzyłam usta, by wspomnieć, że to chyba ańszy sposób
pozbycia się pracownika niż wypłacenie odprawy, ale Jerome spojrzał mi w oczy i pokręcił głową.
Tymczasem Horatio trącił łokciem Kaspera i diablik pospiesznie podał mu dyplom ze złotymi
wytłaczanymi literami.
- Dlatego z wielką przyjemnością wręczam ci to wyróżnienie za osiągnięcie sukcesów na niwie
przekraczania zawodowej normy w ostatnim kwartale. Gratulacje.
Horatio uścisnął mi rękę i wręczył dyplom, podpisany przez jakieś pięćdziesiąt osób.
„Ten dyplom zaświadcza, że Letha (alias Georgina Kincaid), sukub Archidiecezji Seattle, w stanie
Waszyngton, w Stanach Zjednoczonych Ameryki, na kontynencie Ameryki Północnej na Ziemi, osiągnęła
sukcesy na niwie przekraczania zawodowej normy w ostatnim kwartale, wykazując się nieporównanym
kunsztem uwodzenia i deprawowania ludzkich dusz, a tym samym skazywania ich na potępienie”.
Wszyscy na mnie patrzyli, kiedy skończyłam czytać, więc uznałam, że pewnie spodziewają się
jakiejś przemowy czy czegoś w tym rodzaju. Ale przede wszystkim zastanawiałam się, czy będę miała
kłopoty, jeśli to przytnę, żeby zmieściło mi się w ramce osiemnaście na dwadzieścia cztery centymetry.
- Hm, dzięki. To jest... naprawdę fajne.
To chyba zadowoliło Horatia, który wytwornie skinął głową i zerknął na Jerome'a.
- Na pewno jesteś dumny.
- Niezmiernie - mruknął arcydemon, tłumiąc ziewnięcie. Horatio znów zwrócił się do mnie.
- Oby tak dalej. Może nawet kiedyś awansujesz na szczebel kierowniczy.
Jakby samo oddanie duszy piekłu nie było już fatalne. Zmusiłam się do uśmiechu.
- No cóż. Tu jest jeszcze tyle do zrobienia.
- Wzorowe podejście. Doprawdy wzorowe. Doskonale ją wychowałeś. - Poklepał Jerome'a po
plecach, czym mój szef bynajmniej nie był zachwycony. Nie lubił poklepywania po plecach.
Ani w ogóle dotykania. Kropka. - No dobrze, jeśli to już wszystko, to będę chyba... Och, byłbym
zapomniał.
Horatio spojrzał na Kaspera. Diablik podał panu jeszcze coś.
- To dla ciebie. W dowód naszego uznania.
Wręczył mi kartę upominkową z Applebee's i kilka darmowych kuponów do wypożyczalni wideo
Blockbusters. Jerome i ja przez chwilę gapiliśmy się na nie osłupiali.
- Rety - powiedziałam w końcu. Zdobywca drugiego miejsca dostał pewnie kupon rabatowy do
McDonalda. Pamiętajcie, drugie miejsce to tak naprawdę pierwszy przegrany.
Horatio i Kasper zniknęli. Jerome i ja staliśmy w milczeniu przez kilka chwil.
- Lubisz żeberka, Jerome?
- Bardzo śmieszne, Georgie, bardzo śmieszne. - Obszedł mój salon, udając, że ogląda książki i
obrazy. - Dobra robota z tą normą. Oczywiście łatwo się wyróżnić, kiedy zaczyna się od zera, co?
Wzruszyłam ramionami i rzuciłam dyplom na blat kuchenny.
- Czy to ma znaczenie? I tak dostałeś pochwałę. Myślałam, że będziesz zadowolony.
- Oczywiście że jestem. Prawdę mówiąc, jestem bardzo mile zaskoczony, jak sumiennie spełniasz
obietnice.
- Zawsze spełniam obietnice.
- Nie wszystkie. Uśmiechnął się, kiedy zamilkłam.
- I co teraz? Idziesz to oblać?
- Przecież wiesz, dokąd idę. Do Petera. Ty się nie wybierasz?
Uniknął odpowiedzi; demony są w tym świetne. - Myślałem, że może pojawiły się inne plany. Plany
związane z pewnym śmiertelnikiem.
Ostatnio jakoś strasznie często się z nim spotykasz.
- Nie twoja sprawa, co robię.
- Wszystko, co robisz, jest moją sprawą.
Znów nie odpowiedziałam. Demon podszedł bliżej, wbijając we mnie ciemne oczy. Z
niewyjaśnionych powodów postanowił wyglądać jak John Cusack, kiedy znajduje się w ludzkim świecie.
Można by pomyśleć, że zmniejszy to jego zdolność do zastraszania, ale przysięgam, to tylko pogarszało
sprawę.
- Jak długo zamierzasz ciągnąć tę farsę, Georgie? - Jego słowa były wyzwaniem; próbował mnie
podpuścić. - Przecież chyba nie myślisz na serio, że to ma jakąś przyszłość. Ani że zdołacie na wieki
zachować czystość. Na litość boską, nawet jeśli uda ci się go utrzymać na dystans, to żaden ludzki samiec
nie jest w stanie długo zachować celibatu. A szczególnie samiec z taką bandą fanek.
- Nie usłyszałeś, jak mówiłam, że to moja sprawa?
Zapłonęły mi policzki. Choć wiedziałam, że to głupi pomysł, ostatnio wplątałam się w związek ze
śmiertelnikiem. I nie bardzo nawet wiedziałam, jak do tego doszło, skoro zawsze stawałam na rzęsach, żeby
czegoś takiego uniknąć. Jakoś tak zakradł się w moje serce.
Jednego dnia był po prostu miłą, poprawiającą mi samopoczucie postacią z mojego życia, a
następnego dnia zdałam sobie sprawę, jak mocno mnie kocha, la miłość wzięła mnie z zaskoczenia. Nie
byłam w stanie się jej oprzeć i postanowiłam przekonać się, dokąd mnie zaprowadzi.
Dlatego Jerome przypominał mi przy każdej okazji, że ciągnąc ten romans, codziennie ocieram się o
katastrofę. Jego przekonanie nie było pozbawione podstaw, po części dlatego, że nie miałam na koncie zbyt
wielu udanych stałych związków. A po części - tej większej - dlatego, że każdy kontakt fizyczny ze
śmiertelnikiem, który jest czymś więcej niż trzymanie się za rączki, nieuchronnie kończył się wyssaniem
jego energii. Ale przecież wszystkie związki napotykają trudności, nie?
Demon przygładził perfekcyjnie skrojoną czarną marynarkę.
- Jedna przyjacielska rada. Mnie to nie obchodzi. Nie interesuje mnie, czy będziesz dalej bawiła się z
nim w dom, pozbawiając go przyszłości, rodziny, zdrowego życia seksualnego.
Jak sobie chcesz. Dopóki będziesz pracować jak należy, mnie jest wszystko jedno. - Skończyłeś już
to przemówienie? Jestem spóźniona.
- Jeszcze jedno. Może zainteresuje cię, że zorganizowałem dla ciebie miłą niespodziankę. Na pewno
ci się spodoba.
- Jaką znowu niespodziankę? - Jerome nie był specjalistą od niespodzianek. W każdym razie nie od
tych miłych.
- Gdybym ci powiedział, to by nie była niespodzianka, prawda?
Topowe. Prychnęłam i odwróciłam się od niego.
- Nie mam czasu na twoje gierki. Albo mi powiesz, co jest grane, albo wychodzę.
- Chyba ja wyjdę. Ale zanim to zrobię, zapamiętaj jedną rzecz. - Położył dłoń na moim ramieniu i
odwrócił mnie przodem do siebie. Skrzywiłam się, czując jego dotyk i bliskość.
Demon i ja nie byliśmy już w tak dobrych stosunkach, jak kiedyś. - W twoim życiu jest tylko jeden
mężczyzna na stałe, tylko jeden, przed którym zawsze będziesz odpowiedzialna. Za sto lat po twoim
śmiertelniku zostanie tylko proch w ziemi, ciągle wracać będziesz do mnie. Brzmiało to romantycznie i
erotycznie, ale nie było takie. W najmniejszym stopniu. Mój związek z Jerome'em był o wiele głębszy.
Posłuszeństwo i lojalność wobec niego dosłownie sięgały głębi mojej duszy. Była to więź, która miała mnie
pętać przez wieczność, a przynajmniej do chwili, kiedy piekielne władze nie postanowią przydzielić mnie
innemu arcydemonowi.
- Ta twoja gadka alfonsa robi się nudna. Odsunął się o krok, niezrażony moimi słowami. Jego oczy
błysnęły wesoło.
- Jeśli ja jestem alfonsem, to kim ty jesteś, Georgino? Zobaczyłam teatralną chmurkę dymu i Jerome
zniknął, zanim zdążyłam odpowiedzieć.
Cholerne demony.
Stałam sama w mieszkaniu, powtarzając jego słowa w myślach. Wreszcie przypomniałam sobie,
która jest godzina, i ruszyłam do sypialni, żeby się przebrać. Po drodze minęłam dyplom od Horatia. Jego
złota pieczęć mrugnęła do mnie. Odwróciłam dyplom, bo nagle mnie zemdliło. Może i byłam dobra w tym,
co robiłam, ale to nie znaczyło jeszcze, że byłam z tego dumna.
Na wielkie przyjęcie u mojego przyjaciela Petera spóźniłam się tylko piętnaście minut.
Otworzył drzwi, zanim zdążyłam zapukać. Obrzucając spojrzeniem jego wielką białą czapę i fartuch
z napisem „Pocałuj kucharza”, powiedziałam:
- Przepraszam. Nikt mi nie powiedział, że kręcą tu dzisiaj Gotuj z Peterem.
- Spóźniłaś się - skarcił mnie, wymachując drewnianą łyżką. - Myślisz, że jak dostałaś dyplom, to już
możesz zapomnieć o zwykłej grzeczności?
Ignorując jego reprymendę, weszłam do środka. To jedyne, co można zrobić, kiedy ma się do
czynienia z wampirem z nerwicą natręctw.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin