Wierność (2000) (CD1).txt

(33 KB) Pobierz
00:00:04:W ROLACH GŁÓWNYCH
00:00:11:WIERNOĆ
00:00:18:Wjeżdżamy do tunelu|pod Kanałem la Manche.
00:00:21:Przejazd będzie trwać około 20 minut.
00:00:32:- Nie wiem, jak wyłšczyć wiatło.|- Tutaj.
00:00:35:Tak lepiej?
00:00:38:Zawsze mam obawy,|gdy chcesz ze mnš rozmawiać po ciemku.
00:00:40:Czy tak często mi się to zdarzało?
00:00:42:Nie. Rzadko bywałam w domu!
00:00:44:Pytam, czy często prawiłam ci kazania.
00:00:46:Nie.
00:00:49:Chciałam ci tylko powiedzieć,|że jestem z ciebie dumna.
00:00:51:Dziękuję.
00:00:52:To ja chcę ci podziękować.|Dzięki tobie znów zobaczę Paryż.
00:00:56:Czułam się szczęliwa w Londynie.
00:00:58:A zapomniałam już, że włanie tam
00:01:00:odnosilimy z twoim ojcem|najpiękniejsze sukcesy.
00:01:05:Nie będę ci długo zawracać głowy.
00:01:09:Co się dzieje, mamo?
00:01:12:Zdaje mi się,|że dawałam ci zawsze dużo swobody.
00:01:14:O co ci chodzi?
00:01:16:- Jestemy przyjaciółkami, prawda?|- Tak.
00:01:18:- Rzadko się to zdarza...|- Nie wiem.
00:01:21:le się czujesz?
00:01:29:Pozwolisz, że trochę cię ponudzę?
00:01:31:- Jeden jedyny raz.|- miało.
00:01:33:Chciałabym tylko,|żeby znalazła sobie kogo dobrego.
00:01:36:- Zanim ja...|- Nigdy nikogo nie kochałam...
00:01:40:Miłoć tu nie ma nic do rzeczy.
00:01:42:Nigdy nie kochałam twojego ojca,
00:01:44:jednak mam ciebie i jestem szczęliwa.
00:01:47:Dzi lub|nie jest potrzebny do szczęcia.
00:01:49:- Nasz lub odbył się na statku.|- Wiem.
00:01:54:Wiesz, ten pan...|Który będzie ci płacić...
00:01:59:- Twój szef...|- Mac Roi?
00:02:03:Lucien Mac Roi...
00:02:06:Trochę go znałam...|W tamtych czasach... wiesz.
00:02:11:Nie wiedziałam.
00:02:13:Pochodzi z Australii|czy z Ameryki Południowej...
00:02:17:Z Kanady. Jak go poznała?
00:02:22:W Paryżu.
00:02:24:Potem przyjechał do Kanady,
00:02:27:kiedy odbywalimy z twoim ojcem tournée,|zanim się urodziła.
00:02:32:Ale...
00:02:43:Ale miała zasady.
00:02:49:Ładniejsze wtedy życie było.
00:02:53:Słońce mocniej grzało niż dzi.
00:02:57:Biednie nam wtedy się żyło...
00:03:00:Byłam mężatkš.
00:03:03:Po twoich narodzinach...
00:03:05:...powinnam była odejć.
00:03:09:- Teraz lepiej rozumiem.|- Co?
00:03:13:Dlaczego mnie zaangażowano.
00:03:15:O to mnie nie podejrzewaj.
00:03:18:Nigdy więcej się z nim nie spotkałam.
00:03:21:Zaangażowali cię, bo jeste najlepsza.
00:03:26:Wród moich zasad|znajdziesz jedno ważne słowo.
00:03:29:- Jakie?|- Honor.
00:03:35:Czy to tak ludzie żyjš?
00:03:40:Pocałunki z dala na nich patrzš
00:03:47:jak zgasłe słońca.
00:04:00:Wydała pani dotychczas 2 albumy.|Sš bardzo piękne.
00:04:04:Frapuje natomiast dobór tematów.
00:04:06:- Album o nieobecnoci...|- Doprawdy?
00:04:09:Opustoszałe ulice, pustkowia...
00:04:11:Nawet, jeli pojawiajš się postacie,|sš niewyrażne.
00:04:15:Ten nowy, stanowi pewien wyłom.
00:04:18:Wielkie krawiectwo, pokazy mody,|przebieralnie...
00:04:22:Lecz nigdy nie widać twarzy modeli|ani też kreatorów mody.
00:04:26:- Dlaczego?|- Co, dlaczego?
00:04:28:Dlaczego wszystko|jest takie zimne, bezosobowe?
00:04:30:- Wręcz przeciwnie.|- Oczywicie, to pani...
00:04:32:Sš obiektywne...
00:04:34:Pani zdjęcia narobiły tyle hałasu,|że inni fotograficy
00:04:36:przestali pokazywać twarze modelek.
00:04:38:Prawdš jest,|że już nam się trochę opatrzyły...
00:04:40:Sš to miłe dziewczyny,|które pracujš, podobnie jak ja...
00:04:42:- Zarabiajš miliardy...|- Nie ja im płacę.
00:04:45:Pani natomiast po wydaniu|tylko 2 albumów została gwiazdš.
00:04:47:liczna dziewczyna...
00:04:49:Robię zdjęcia.|Nie majš szczególnej wartoci.
00:04:51:Sš nieruchome, bez życia...
00:04:53:Ale całkiem niele żyje pani z tej pracy.
00:04:57:Ma pani dostać angaż|w kanadyjskim koncernie prasowym,
00:04:59:działajšcym we Francji od niedawna,|a już doć agresywnie
00:05:02:poczynajšcym sobie|na rynku kolorowych magazynów.
00:05:04:Nie wiem.|Na razie mam 2 tygodnie próbne.
00:05:07:Mam sfotografować lub|i, rozbawię paniš, kwiaty...
00:05:10:- Przyjemne zadanie.|- Niekoniecznie.
00:05:12:Najpiękniejsze|kwiaty widziałam w Anglii.
00:05:14:Kwiat także może być bezwstydny.
00:05:20:Wie pani, że grupa Mac Roi wydaje|pisemka mocno skandalizujšce.
00:05:24:Im bardziej sš obsceniczne,|tym lepiej się sprzedajš.
00:05:26:Osacza się ludzi, niszczy ich.
00:05:28:Gdyby nie mieli nic do ukrycia,|nikt by ich nie zniszczył.
00:05:30:A co pani myli o paparazzi,|o tych hienach?
00:05:33:- Muszš z czego żyć.|- A gdyby pani musiała...
00:05:37:Miałam więcej szczęcia.|Jestem wolna i robię to, co lubię.
00:05:40:Nigdy nie zaznałam biedy.|Tylko jš oglšdałam.
00:05:43:Co nie znaczy,|że jestem szczęliwa. Raczej...
00:05:46:Słucham?|- Pogodna...
00:05:50:Dziękuję.
00:05:58:Cholera, muszę spadać!
00:06:05:- Była pani nieziemska!|- Nieziemska? Co w rodzaju E.T.?
00:06:09:Seleno, kochanie, zrób mi dwie kopie.
00:06:11:Pan Mac Roi będzie zachwycony.
00:06:14:Pragnie się z tobš spotkać.|Pora, żeby weszła do grupy.
00:06:18:- Nigdy!|- Jedna kopia dla Diany.
00:06:21:Ubawi jš fragment o paparazzi.
00:06:26:Dzwoniłem do hotelu. Pani matka pi.
00:06:29:Pani sprzęt odprawiony już czeka.
00:06:33:Wezmę pani albumy.|Proszę się o nic nie martwić.
00:06:37:Czy mogę zaprosić paniš na obiad?|Do muzeum?
00:06:40:Chcę się przejć. Sama.
00:07:09:Jest naprawdę piękny.
00:07:11:Ustawi go pan na chwilę na wystawie?|Chciałabym go sfotografować...
00:07:14:To niemożliwe.|Bukiet został zamówiony i zapłacony.
00:07:19:Nie mam nic przeciwko.
00:07:24:Nawet... mi to schlebia.
00:07:28:Może go pan tam umiecić?
00:07:50:Jest piękny...
00:07:54:...i smutny.
00:07:59:Na pogrzeb?
00:08:10:- Mówiłem, że na zaręczyny.|- Przepraszam.
00:08:14:Ma pani rację...|Wdarła się podwiadomoć...
00:08:16:Ten bukiet nie wyraża za bardzo...
00:08:18:- Nie. Ale dziękuję.|- Nazywam się Cleves.
00:08:21:Jestem wydawcš.|Pracuję... tu nie daleko.
00:08:24:- Clélia.|- Clélia... Cleves... Ce-el...
00:08:30:Jest pani Angielkš?|W ogóle tego nie słychać.
00:08:33:Kanadyjkš.
00:08:37:Wieloryby, dobrzy pisarze, lasy...
00:08:41:...niebo, małżonek...
00:08:45:Czy zechciałaby pani|zobaczyć moje biuro?
00:08:47:Stara rodzinna firma...|z braćmi i ojcem.
00:08:50:Oficyna z chwalebnš przeszłociš|i niepewnš przyszłociš.
00:08:53:Dlatego mylałem sobie,|że skoro mam się żenić... z kim...
00:08:57:z kim bogatym,|oczywicie płci odmiennej...
00:09:00:to tylko dlatego, że uwielbiam dzieci.
00:09:02:Chciałbym mieć dużo dzieci...
00:11:14:- Było słodko.|- Nie omieszyłem się?
00:11:18:Nie. Był pan czarujšcy.
00:11:24:Nie myli pani aby,|że jestem trochę stuknięty?
00:11:28:Mylę. Ale to mi się podoba.
00:11:46:Czy często zdarza się pani...
00:11:49:- Nieczęsto.|- To bardzo dobrze.
00:11:53:Wydaję dużo ksišżek dla dzieci,|a moralnoć... ma tu wielkie znaczenie.
00:11:59:- Do widzenia.|- Czy zobaczę paniš jeszcze?
00:12:08:Przepraszam.|Nie miałem wejć. Słyszałem głosy.
00:12:10:- Zawodowa dyskrecja.|- Mój brat, Bernard.
00:12:15:Wyjcie jest z tej strony.|Ojciec na nas czeka.
00:12:19:Co mi się zdawało,|że jestem spóżniony.
00:12:21:- Często się spóżniam.|- Cleves zawsze się spóżnia.
00:12:23:Bernard jest biskupem,|dlatego plecie bzdury.
00:12:26:Kociół cierpi na brak ludzi,|więc bierze na biskupa byle kogo.
00:12:29:- To wszystko wyjania.|- Antoine już przybył.
00:12:32:To nasz starszy brat.|Wykłada literaturę na Sorbonie.
00:12:35:Gdy ojciec umrze,|on stanie na czele rodziny.
00:12:38:Bernard zostanie arcybiskupem,|kardynałem, papieżem...
00:12:40:A ty nigdy się nie zmienisz.
00:12:42:To jedna z moich|najbardziej pocišgajšcych cech.
00:12:45:Mój ojciec, mój brat.
00:12:47:Uprzedzałem,|że wszystkich ich pani pozna.
00:12:49:Raz w tygodniu razem siadamy do obiadu.|Stara mieszczańska tradycja.
00:12:52:Zostanie pani z nami?
00:12:55:Ależ jestem roztargniony.
00:12:57:Kobiet się nie dopuszcza|to tego kręgu, prawda Antoine?
00:13:00:Prawda, Bernardzie?
00:13:05:Było czarujšco.
00:13:10:- Co było czarujšce?|- Ja.
00:13:24:Chyba tam będzie pani miejsce.
00:13:38:,, Pojawiła się|wówczas na dworze pięknoć..."
00:13:41:Słucham?
00:13:43:Futbol. Byli mistrzowie wiata.|Tego się trzymamy.
00:13:46:Międzynarodowy narkotyk.|Zinedine Zidane, Zizu.
00:13:49:Rubryka sportowa.|Miło mi paniš poznać.
00:13:52:Robimy tu sport i seks.|Jaki to cud sprawił, że pani...
00:13:55:I skandalami. Wszystko jest skandalem.|yjemy ze skandali.
00:13:59:- Clélia?|- Nie, dziękuję.
00:14:02:Pan MacRoi uważa, że nasz wizerunek|powinien być bardziej dystyngowany.
00:14:05:- Tak to ujšł, Jean?|- Skšd mam wiedzieć?
00:14:09:Dzięki Clélii|będziemy bardziej dystyngowani.
00:14:13:Faza czysta potrwa tyle, co zachcianka.
00:14:17:To z brudu powstał nasz biały chleb.
00:14:21:Obejrzałam oczywicie pani fotografie.|Wierzę, że bardziej się pani postara.
00:14:25:Czy jest pani zdyscyplinowana?
00:14:28:Mac Roi kupił niedawno drużynę hokejowš.
00:14:31:Najniższej ligi.
00:14:34:Posiada już hokeistów w Kanadzie.
00:14:36:Uznał jednak, że we Francji|hokej jest nie doć popularny.
00:14:40:Czy mogłaby pani sfotografować|mecz hokeja?
00:14:45:Z założeniem,|że jest to mecz towarzyski,
00:14:48:a wszystko,|co towarzyskie nikogo nie interesuje.
00:14:51:Będzie to pani pierwsze zlecenie.
00:14:57:Czy mogę sfotografować pani dłonie?
00:14:59:Nie podobajš się pani moje dłonie?
00:15:01:Uważam, że dobre zdjęcie|powinno być kšliwe.
00:15:11:Pani matka...
00:15:15:Niech pan już idzie.|Miło mi, że pan czeka, ale
00:15:20:Ale pan Mac Roi...
00:15:22:Jako trzeba na życie zarabiać, prawda?
00:15:25:Dam pani numer na komórkę.|Może pani o każdej porze...
00:15:29:Jeli mogę być pomocny.
00:15:51:Dostała rodki uspokajajšce,|zatrzymamy jš na noc...
00:15:54:Ale nie trzeba jej hospi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin