J.R.R. Tolkien - Hobbit, czyli tam i z powrotem - txt.txt

(527 KB) Pobierz
 -------------------------------------------------------------------------
       Ze zbiorow Biblioteki Sieciowej - http://www.webmedia.pl/bs/
 -------------------------------------------------------------------------

 NR.ID: 00101
 TYTUL: Hobbit, czyli tam i z powrotem
 AUTOR: J.R.R. Tolkien
  TLUM: Maria Skibiniewska

 OPRAC: Tomasz Kaczanowski <kaczuch@kki.net.pl> 
 -------------------------------------------------------------------------
 
1. Nieproszeni go�cie 
 
  W pewnej norze ziemnej mieszka� sobie pewien hobbit. Nie by�a to 
szkaradna, brudna, wilgotna nora, roj�ca si� od robak�w i cuchn�ca 
b�otem, ani te� sucha, naga, piaszczysta nora bez sto�ka, na kt�rym by 
mo�na usi���, i bez dobrze zaopatrzonej spi�arni; by�a to nora hobbita, to 
znaczy: nora z wygodami. 
  Mia�a drzwi doskonale okr�g�e jak okienko okr�towe, pomalowane na 
zielono, z l�ni�c�, ��t� mosi�n� klamk�, stercz�c� dok�adnie po�rodku. 
Drzwi prowadzi�y do hallu, kt�ry mia� kszta�t rury i wygl�da� jak tunel: 
by� to bardzo wygodny tunel, nie zadymiony, z boazeri� na �cianach i 
chodnikiem na kafelkowej pod�odze; nie brakowa�o tu politurowanych 
krzese� ani mn�stwa wieszak�w na kapelusze i p�aszcze, bo hobbit bardzo 
lubi� go�ci. Tunel wi� si� w skr�tach, wi� si� i wi�, wdr��aj�c si� g��boko, 
cho� wcale nie prost� drog�, we wn�trze pag�rka - a raczej: Pag�rka, bo 
tak go nazywano w promieniu wielu mil - a mn�stwo okr�g�ych drzwiczek 
otwiera�o si� to po jednej, to po drugiej jego stronie. Hobbici nie uznaj� 
schod�w. Sypialnie, �azienki, piwnice, spi�arnie (mn�stwo spi�arni!), 
garderoby (hobbit mia� kilka pokoi przeznaczonych wy��cznie na 
ubrania), kuchnie, jadalnie - wszystko mie�ci�o si� na tym samym pi�trze, 
a nawet wzd�u� tego samego korytarza. Najparadniejsze pokoje 
znajdowa�y si� z lewej strony, (patrz�c od wej�cia), poniewa� tylko te 
mia�y okna, g��boko osadzone, okr�g�e okna z widokiem na ogr�d, a dalej 
na ��ki zbiegaj�ce w d� ku rzece. 
�w hobbit by� bardzo zamo�nym hobbitem, a nazywa� si� Baggins. 
Bagginsowie �yli w okolicy Pag�rka od niepami�tnych czas�w i cieszyli 
si� powszechnym szacunkiem nie tylko dlatego, �e prawie wszyscy byli 
bogaci, lecz tak�e dlatego, �e nigdy nie miewali przyg�d i nie sprawiali 
niespodzianek: ka�dy z g�ry wiedzia�, co Baggins powie o tej czy innej 
sprawie, tak �e nie potrzebowa� go trudzi� zadawaniem pyta�. W tej 
historii opowiemy o Bagginsie, kt�rego spotka�a przygoda i kt�ry zrobi� 
oraz powiedzia� wiele rzeczy niespodziewanych. M�g� by� wskutek tego 
utraci� szacunek s�siad�w, ale zyska�... no, przekonacie si� sami, czy co� 
zyska� w ko�cu. 
  Matk� naszego hobbita... ale co to jest hobbit? Zdaje mi si�, �e wymaga 
to wyja�nienia. W dzisiejszych czasach bowiem hobbit�w bardzo rzadko 
mo�na spotka�: nie ma ich wiele, a poza tym unikaj� Du�ych Ludzi - jak 
nazywaj� nas. Hobbici s� - czy mo�e byli - ma�ymi lud�mi, mniejszymi 
od krasnolud�w - r�ni� si� te� od nich tym, �e nie nosz� brody - lecz 
znacznie wi�kszymi od liliput�w. Nie uprawiaj� wcale albo prawie wcale 
czar�w, z wyj�tkiem chyba zwyk�ej, powszedniej sztuki, kt�ra pozwala im 
znika� bezszelestnie i b�yskawicznie, kiedy duzi, niem�drzy ludzie, jak ty 
i ja, zab��dz� w ich pobli�e, ha�asuj�c niczym s�onie, tak �e na mil� 
mo�na ich us�ysze�. Hobbici s� sk�onni do tycia, zw�aszcza w pasie: 
miewaj� wypi�te brzuchy; ubieraj� si� kolorowo (najch�tniej zielono i 
��to); nie u�ywaj� obuwia, poniewa� stopy ich z przyrodzenia opatrzone 
s� tward� podeszw� i poro�ni�te bujnym, ciemnym, brunatnym w�osem, 
podobnie jak g�owa (zwykle k�dzierzawa); maj� d�ugie, zr�czne, smag�e 
palce i poczciwe twarze, a �miej� si� du�o, basowo i serdecznie 
(szczeg�lnie po obiedzie, kt�ry - w miar� mo�no�ci - jadaj� dwa razy 
dziennie). Teraz je� wiecie o nich do�� na pocz�tek. Jak wi�c m�wi�em, 
matk� naszego hobbita - to jest Bilba Bagginsa - by�a s�ynna Belladonna 
Tuk, jedna z trzech niepospolitych c�rek Starego Tuka, g�owy wszystkich 
hobbit�w mieszkaj�cych Za Wod�, czyli za rzeczk�, kt�ra p�yn�a u st�p 
Pag�rka. Powiadano, �e dawnymi czasy ten i �w Tuk bra� �on� z 
plemienia czarodziej�w (nie�yczliwi twierdzili �e to by�y gobliny); 
rzeczywi�cie Tukowie zawsze mieli w sobie co� niezupe�nie hobbickiego, 
a od czasu do czasu zdarza�o si�, �e kto� z cz�onk�w tego rodu wyrusza� w 
�wiat szuka� przyg�d. Taki Tuk znika� dyskretnie, a rodzina nie 
rozg�asza�a sprawy; fakt jednak, �e Tukowie nie byli tak szanowani jak 
Bagginsowie, chocia� niew�tpliwie od nich bogatsi. 
  Co prawda Belladonna Tuk, odk�d zosta�a pani� Bungow� Baggins, nie 
miewa�a �adnych przyg�d. Bungo, ojciec Bilba, zbudowa� dla niej 
(cz�ciowo za jej posag) nor� tak wspania��, �e nie znalaz�oby si� nic 
podobnego ani pod Pag�rkiem, ani za Pag�rkiem, ani Za Wod�, i w tej 
norze mieszkali ma��onkowie a� do ko�ca swoich dni. Mimo wszystko 
wydaje si� prawdopodobne, �e Bilbo, jedyny syn Belladonny, chocia� 
wygl�da� i zachowywa� si� dok�adnie tak, jakby by� drugim wydaniem 
swojego solidnego i spokojnego ojca, odziedziczy� po k�dzieli ziarenko 
dziwactwa i �e to ziarenko czeka�o tylko na okazj�, by zakie�kowa�. 
Okazja jednak si� nie nadarzy�a, a� Bilbo dor�s�, sko�czy� pi��dziesi�t lat 
czy co� ko�o tego, zamieszka� w pi�knej hobbickiej norze zbudowanej 
przez ojca, w norze, kt�r� wam ju� opisa�em i - jak si� zdawa�o - osiad� w 
swoim domu na dobre. 
  Dziwnym trafem pewnego ranka, dawno, dawno temu, w czas dla �wiata 
spokojny, gdy mniej na nim by�o zgie�ku, a wi�cej zieleni, gdy hobbici 
�yli liczni i szcz�liwi, a Bilbo Baggins zjad�szy �niadanie sta� pod swymi 
drzwiami i �mi� olbrzymi�, d�ug�, drewnian� fajk�, si�gaj�c� mu prawie 
do kosmatych palc�w u n�g (porz�dnie wyszczotkowanych) - przechodzi� 
tamt�dy Gandalf. Gandalf! Gdyby�cie o nim s�yszeli bodaj �wier� tego, co 
ja - a ja s�ysza�em ledwie ma�� cz�stk� tego, co o nim m�wi� - ju� by�cie 
wiedzieli, �e czeka was na pewno niezwyk�a historia. Gdziekolwiek 
bowiem zjawi� si� Gandalf, opowie�ci i przygody jakby cudem wyrasta�y 
doko�a niego. Nie przechodzi� drog� pod Pag�rkiem od bardzo dawna, a 
mianowicie od �mierci swego przyjaciela, Starego Tuka, tote� hobbici 
niemal zapomnieli, jak wygl�da. Ma�e hobbity i hobbitki zd��y�y 
podorasta� przez czas, gdy Gandalf bawi� w sobie wiadomych sprawach 
daleko za Pag�rkiem i po drugiej stronie Wody. 
  Nic wi�c nie podejrzewa� Bilbo, gdy owego ranka zobaczy� ma�ego 
staruszka w wysokim, spiczastym, niebieskim kapeluszu, w d�ugim 
szarym p�aszczu przepasanym srebrn� szarf�, z d�ug� siw� brod� si�gaj�c� 
poni�ej pasa, obutego w ogromne czarne buty. 
  - Dzie� dobry - powiedzia� Bilbo i powiedzia� to z ca�ym przekonaniem, 
bo s�o�ce �wieci�o, a trawa zieleni�a si� pi�knie. Gandalf jednak spojrza� 
na niego spod bujnych, krzaczastych brwi, kt�re stercza�y a� poza 
szerokie rondo kapelusza. 
  - Co chcesz przez to powiedzie�? - spyta�. - Czy �yczysz mi dobrego 
dnia, czy oznajmiasz, �e dzie� jest dobry, niezale�nie od tego, co ja o nim 
my�l�; czy sam dobrze si� tego ranka czujesz, czy mo�e uwa�asz, �e 
dzisiaj nale�y by� dobrym? 
  - Wszystko naraz - rzek� Bilbo. - A na dodatek, �e w taki pi�kny dzie� 
dobrze jest wypali� fajk� na �wie�ym powietrzy. Je�eli masz przy sobie 
fajk�, si�d� przy mnie, pocz�stuj� cie moim tytoniem. Nie ma co si� 
�pieszy�, ca�y dzie� przed nami. - To rzek�szy Bilbo siad� na �awce obok 
swych drzwi, za�o�y� nog� na nog� i dmuchn�� pi�knym, siwym k�kiem 
dymu, kt�re nie trac�c kszta�tu po�eglowa�o w powietrzy a� nad szczyt 
Pag�rka. 
  - Bardzo �adnie - powiedzia� Gandalf. - Ale nie mam dzi� czasu na 
puszczanie k�ek z dymu. Szukam kogo�, kto by zechcia� wzi�� udzia� w 
przygodzie, to znaczy w wyprawie, kt�r� w�a�nie przygotowuj�; bardzo 
trudno kogo� takiego znale��. 
  - Ja my�l�, �e trudno! W naszych stronach! My tu jeste�my nar�d prosty 
i spokojny, nie potrzeba nam przyg�d. Przygody! To znaczy: 
nieprzyjemno�ci, zburzony spok�j, brak wyg�d. Przez takie rzeczy mo�na 
si� sp�ni� na obiad. Nie pojmuj�, co si� w tym komu� mo�e podoba� - 
rzek� nasz pan Baggins, zatkn�� wielki palec lewej r�ki za wyci�cie 
kamizelki pod pach� i wypu�ci� drugi z kolei, jeszcze wi�kszy pier�cionek 
dymu. Potem si�gn�� po rann� poczt� i zacz�� czyta� listy, udaj�c, �e nie 
zwraca wcale uwagi na staruszka. Doszed� do wniosku, �e nie jest to 
odpowiednie dla niego towarzystwo, i chcia� si� go co pr�dzej pozby�. 
Ale Gandalf nie ruszy� sie z miejsca. Sta� oparty na lasce i nic nie m�wi�c 
przygl�da� si� hobbitowi, a� w ko�cu Bilbo zmiesza� si�, a nawet troch� 
rozgniewa�. 
  - Dzie� dobry - powiedzia� wreszcie. - Nie �yczymy sobie tutaj �adnych 
przyg�d, dzi�kujemy pi�knie. Spr�buj za Pag�rkiem albo po drugiej 
stronie Wody. 
  Mia�o to znaczy�, �e uwa�a rozmow� za sko�czon�. 
  - Jak�e wiele r�nych znacze� ma w twoich ustach "dzie� dobry"! - rzek� 
Gandalf. - Tym razem chcia�e� przez to powiedzie�, �e masz mnie do�� i 
�e dzie� nie b�dzie naprawd� dobry, p�ki st�d nie odejd�. 
  - Ale� co znowu, co znowu, drogi panie?! Prosz� ci�, wybacz, bo co� mi 
si� zdaje, �e nie znam twojego nazwiska. 
  - Tak, tak, m�j drogi, ale ja znam twoje nazwisko, panie Bilbo Baggins. 
Ty tak�e znasz moje, chocia� zapomnia�e�, jak wygl�da ten, kto je nosi. 
Jestem Gandalf. Gandalf to ja. Nie do wiary, �e doczeka�em, by mnie syn 
Belladonny Tuk cz�stowa� swoim "dzie� dobry" jak w�drownego 
kramarza, co handluje guzikami. 
  - Gandalf! Gandalf! Wielkie nieba! Czy�by ten sam w�drowny 
czarodziej, kt�ry Staremu Tukowi podarowa� magiczne brylantowe spinki, 
co to same si� zapina�y, a odpina�y tylko na rozkaz? Ten, co podczas 
przyj�� opowiada� takie cudowne historie o smokach, goblinach i 
wielkoludach, o ratowaniu ksi�niczek i o niespodziewanym szcz�ciu 
wdowich syn�w? Ten Gandalf mo�e, kt�ry puszcza� takie nadzwyczajne, 
wspania�e ognie sztuczne? Pami�tam je! Stary Tuk bawi� nas nimi w noc 
sob�tkow�. Cudowne! Strzela�y w g�r� jak olbrzymie ogniste lilie, lwie 
pyszczki i z�oty deszcz i wisia�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin