Julian May - Saga o plioceńskim wygnaniu 2 - Złota obręcz.rtf

(1177 KB) Pobierz
SCAN-dal.prv.pl

Julian May

 

 

Złota obręcz

SAGA O PLIOCEŃSKIM WYGNANIU

 

(przełożył Juliusz W. Garztecki)

 

 

SCAN-dal


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

dla Barbary,

pielęgniarki, redaktorki i sterniczki

 


 

Otwórzcie nam drzwi, a ujrzymy sady,

Napoimy się ich chłodną wodą tam, gdzie księżyc zostawił swe ślady.

Płonie długa droga, wroga obcym wędrowcom, Dążymy nią nieświadomi, nie znajdując niczego...

Oto przed nami wrota, lecz czegóż moglibyśmy pragnąć? Lepiej sprzed nich zawrócić, porzuciwszy nadzieję. Nigdy tam nie wejdziemy. Znużył nas widok. Gdy otwarte, tak wiele przez nie wycieka milczenia

Że ani sadów nie widać, ni żadnego kwiatu, Tylko ogrom przestrzeni, pełnej pustki i światła Nagle ogarnął wszystko, przetoczył się przez serca I przemył nam oczy prawie ślepe od kurzu.

Simone Weil Próg


WIELOBARWNY KRAJ

Streszczenie

 

Wielka Interwencja z roku 2013 otworzyła ludzkości drogę do gwiazd i zapewniła nieograniczoną przestrzeń życiową, obfitość energii oraz członkostwo Środowiska Galaktycznego przyjaznych cywilizacji. Ziemianie stali się szóstą z Ras Sprzężonych - wspólnoty kolonizatorów planet, współposiadających wysoko rozwiniętą technikę oraz zdolność dokonywania operacji mentalnych, znanych pod nazwą metafunkcji. Funkcje te, obejmujące telepatię, psychokinezę i wiele innych zdolności, od niepamiętnych czasów trwały utajone w banku genów ludzkości, lecz objawiały się bardzo rzadko.

Około roku 2110, w którym zaczyna się akcja pierwszego tomu tej Sagi, panował swego rodzaju Złoty Wiek. Ponad siedemset dziewiczych planet zostało skolonizowanych przez ekspansywnych Ziemian. Z wolna wzrastała liczba ludzi z jawnymi funkcjami metapsychicznymi. Lecz w większej części populacji władze mentalne były albo tak nikłe, że bliskie zera, albo z powodu barier psychologicznych lub innych czynników prawie nieużyteczne.

Ale nawet Złote Wieki mają swoich niedostosowanych i nie brakowało ich w Środowisku Galaktycznym. Francuski fizyk nazwiskiem Theo Guderian mimowolnie umożliwił tym niewydarzeńcom zmianę losu jedyną w swoim rodzaju, odkrywszy zjawisko na pierwszy rzut oka bezużyteczne: jednokierunkowy uskok o stałej ogniskowej temporalnej, otwierający się w dolinie Rodanu na okres plioceński, sześć milionów lat temu. W przekonaniu, że na Ziemi w pliocenie musiał istnieć przedhistoryczny Eden, coraz więcej niedostosowanych nakłaniało wdowę po Guderianie, Angelikę, by pozwalała im przejść przez bramę czasu na Wygnanie.

Od chwili śmierci swego męża w roku 2041 aż do 2106 odmłodzona Madame Guderian kierowała szczególnego rodzaju przedsiębiorstwem, niechętnie tolerowanym przez władze Galaktyki. Jej francuska gospoda, L'Auberge du Portail, służyła za pokrywkę dla przedsiębiorstwa przerzucającego klientów ze Starej Ziemi na planetę o sześć milionów lat młodszą. Poczuwszy niepokój sumienia o losy przeniesionych, ostatecznie Madame osobiście podążyła jednokierunkową bramą na Plioceńskie Wygnanie. Aparaturą przerzutową przejęło się Środowisko Galaktyczne, które doszło do wniosku, że pliocen jest dogodnym miejscem zsyłki dysydentów.

Dwudziestego piątego sierpnia 2110 roku osiem osób, stanowiących Grupę Zieloną tygodnia, zostało przetransportowanych do pliocenu. Należeli do niej: Ryszard Voorhees, pozbawiony licencji kapitan statku międzygwiezdnego; Felicja Landry, młoda psychotyczna zawodniczka ring-hokeja o gwałtownym charakterze i uśpionych funkcjach metapsychicznych, które uczyniły z niej wyrzutka; Klaudiusz Majewski, liczący sto trzydzieści trzy lata paleontolog pogrążony w smutku po utracie żony, a zarazem najbliższej współpracownicy; siostra Amerie Roccaro, lekarka i rozczarowana do swego powołania kapłanka katolicka, która marzyła o zostaniu pustelnicą; antropolog Bryan Grenfell, wyruszający na poszukiwanie swej kochanki Mercy Lamballe, która przeszła przez bramę czasu dwa miesiące wcześniej;

Elżbieta Orme, aktywna metapsychiczka klasy Wielkich Mistrzów, którą uraz mózgu pozbawił władz mentalnych o zdumiewającej mocy; Stein Oleson, niedostosowany do otoczenia wiertacz skorupy ziemskiej, ogarnięty marzeniami o życiu na wzór wikingów w prymitywniejszym od współczesnego mu świecie oraz Aiken Drum, młody, czarujący kanciarz, mający podobnie jak Felicja latentne zdolności metapsychiczne.

Ta ósemka z powodzeniem dokonała skoku o sześć milionów lat w przeszłość Ziemi tylko po to, aby odkryć - podobnie jak ich poprzednicy - że plioceńską Europą włada grupa zabłąkanych humanoidów z innej galaktyki. Owi kosmici byli banitami, których ojczyzna wygnała z powodu praktykowania barbarzyńskiej religii wojennej.

Dominujący odłam egzotów, Tanowie, wysocy i przystojni. Pomimo tysiącletniego pobytu na Ziemi ich liczba jeszcze nie sięgała dwudziestu tysięcy, gdyż promieniowanie Słońca hamowało zdolność reprodukcji tych istot. Ponieważ plazma komórkowa Tanów była kompatybilna z ludzką, od prawie siedemdziesięciu lat wykorzystywali ziemskich chrononautów jako materiał hodowlany, utrzymując ich w łagodnym niewolnictwie.

Antagonistami Tanów, przewyższającymi ich liczbę przynajmniej w stosunku czterech do jednego, byli odwieczni wrogowie, Firvulagowie. Ci nieziemscy odznaczali się niskim wzrostem, a na Ziemi rozmnażali się całkiem dobrze. W rzeczywistości Tanowie i Firvulagowie stanowili jedną, dymorficzną rasę. Wysocy byli latentnymi metapsychikami, niscy dysponowali czynnymi metafunkcjami w ograniczonym stopniu. Tanowie nosili wzmacniacze mentalne, obręcze zwane złotymi naszyjnikami, które podnosiły zdolności meta do poziomu czynnego. Firvulagom naszyjniki nie były potrzebne, choć większość z nich miała w niższym stopniu rozwinięte metazdolności niż wzmacniani obręczami Tanowie.

Podczas pobytu Tanów i Firvulagów na plioceńskiej Ziemi (którą nazywali Wielobarwnym Krajem), w rytualnych bitwach, toczonych w ramach ich wojennej religii, siły obu postaci tej rasy były zwykle mniej więcej wyrównane. Większa przebiegłość i bardziej zaawansowana technologia Tanów praktycznie równoważyły przewagę liczebną prymitywniej szych Firvulagów. Ale pojawienie się podróżujących w czasie ludzi przeważyło szalę na korzyść wysokich kosmitów. Nie tylko hybrydy Tanów i ludzi wykazywały niezwykłą siłę fizyczną i mentalną, ale i sami ludzie podnieśli na wyższy poziom upadającą naukę Tanów, ożywili ją zastrzykiem umiejętności Środowiska Galaktycznego. W ciągu siedemdziesięciu lat podróży w czasie prawie sto tysięcy istot ludzkich zostało przetransportowanych do plioceńskiej Europy. Zasymilowanie przybyszów zapewniło Tanom prawie całkowitą przewagę nad ich wrogami - Firvulagami (którzy nigdy nie krzyżowali się z istotami ludzkimi i w ogóle nimi pogardzali).

Los ludzkości podległej tańskim władcom bynajmniej nie przedstawiał się ponuro, ludzie współpracujący z nimi byli bardzo dobrze traktowani. Wszelkie ciężkie prace wykonywały ramapiteki, małe małpki człekokształtne noszące uproszczone obręcze, które wymuszały posłuszeństwo. (Jak na ironię, ci „ramowie" należą do linii hominidów, której szczytem sześć milionów lat później był Homo sapiens.) Ludzie zajmujący stanowiska powierzane podległym, zaufanym Tanom zwykle nosili szare obręcze. Nie wzmacniały one władz umysłowych, ale pozwalały na komunikację telepatyczną między ludźmi i kosmitami. Urządzenia te miały również obwody przyjemności/bólu, za pomocą których Tanowie mogli nagradzać lub karać swych pachołków. Produkcja naszyjników nie była łatwa, ich wyrób wymagał rzadkiego związku baru i z tego powodu nie używano ich dla większości „normalnych" (to znaczy nie mających nawet uśpionych władz metapsychicznych), którzy byli zmuszani do posłuszeństwa innymi środkami. Jeśli dokonywane przez Tanów testowanie wykazywało, że przybyły z przyszłości ma uśpione znaczne funkcje metapsychiczne, taki szczęściarz otrzymywał srebrną obręcz. Był to prawdziwy wzmacniacz funkcji, podobny do złotych obróż noszonych przez Tanów, ale z obwodami kontroli. Ludzie ze srebrnymi naszyjnikami cieszyli się przywilejami; choć zdarzało się to rzadko, mogli nawet otrzymywać złote obręcze i pełną wolność jako obywatele Wielobarwnego Kraju.

Ośmioro uczestników Grupy Zielonej, podobnie jak wszyscy nowo przybyli, zostało zabranych do tańskiej fortecy, Zamku Przejścia, gdzie miano ich poddać badaniu umysłów. Niemal natychmiast okazało się, że grupa jest absolutnie nietypowa. Kapitan statku międzygwiezdnego, Ryszard, zdołał umknąć na chwilę z zamknięcia i przeżył straszliwe spotkanie z tańską władczynią niewolników, Epone, która przeprowadzała testy na uśpione metafunkcje.

Elżbieta, dawniej posiadająca wszelkie zdalnie działające metafunkcje oraz nauczycielka adeptów metapsychiki, odkryła, że dzięki szokowi podróży poprzez czas stopniowo odzyskuje ogromne zdolności mentalne, których wbrew obawom nie utraciła na zawsze. Jeden z Tanu, Creyn, który obserwował z zachwytem jej ponowne narodziny, obiecał Elżbiecie, że w Wielobarwnym Kraju czeka ją „cudowne życie".

Przemieszczenie w czasie wywołało okresowe pomieszanie zmysłów u Steina Olesona, potężnie zbudowanego wiertacza. Po rozwaleniu drzwi swej celi izolacyjnej zdążył zabić kilku szaroobrożowych niewolników i dopiero wtedy został ujarzmiony. Aby na przyszłość nie ryzykować niespodzianek, także Steinowi nałożono szary naszyjnik. Werwa i odwaga zaś uczyniły z niego kandydata na uczestnika rytualnej wojny między Tanami i Firvulagami - Wielkiej Bitwy. Jeszcze nieprzytomnego w chwili pojmania, przygotowano go do podróży na południe, do stołecznego miasta Tanów, Muriah.

Obrożę nałożono również, ale srebrną, młodemu oszustowi i kawalarzowi, Aikenowi Drumowi. Podczas testowania wykryto u niego silne, uśpione zdolności metapsychiczne, które mogły zostać podniesione do aktywnego poziomu, gdy tylko Aiken przyzwyczaiłby się do noszenia wzmacniacza.

Antropolog Bryan Grenfell nie miał godnych uwagi uśpionych władz mentalnych. Ale wydawało się, że jego wiedza zawodowa w jakiś dziwny sposób jest dla Tanów cenna. W rezultacie Bryan zdołał wytargować w zamian za swą współpracę pomoc Tanów w poszukiwaniach ukochanej Mercy oraz status bezobrożowca.

Stary Klaudiusz Majewski, który spędził życie na odkopywaniu skamieniałych kości, nie wykazał żadnych utajonych funkcji umysłu. Z niejaką pogardą pachołkowie Tanów powiadomili go, że zostanie wysłany na północ, do miasta Finiah, wraz z większością przybyszów tygodnia, i tam zaprzęgnięty do roboty. Uwięziono go w „zagrodzie dla ludzi" w Zamku Przejścia z ponad trzydziestką innych, normalnych istot ludzkich, oczekujących wyruszenia karawany na północ. W dormitorium owego więzienia leżał Ryszard w śpiączce spowodowanej bezlitosną manipulacją mentalną ze strony Epone.

Ostatnimi członkami Grupy Zielonej, którzy mieli być testowani przez panią niewolników, były siostra Amerie i Felicja Landry. Zakonnica nie miała istotnych utajonych zdolności. Felicja, badana jako następna, udała atak histerycznego lęku. Jej podniecenie uniemożliwiło dokonanie dokładnego pomiaru. Epone zostawiła dziewczynę w spokoju, ponieważ można ją było zbadać ponownie w Finiah. Następnie Epone bez ogródek poinformowała obie o tańskim zwyczaju używania ludzkich kobiet jako materiału rozpłodowego, natomiast na ich pełne oburzenia protesty odpowiedziała niedbałą obietnicą, że w końcu pogodzą się ze swą rolą, a nawet poczują się uszczęśliwione nowym życiem w Finiah. Gdy kosmitka wyszła, udawana histeria Felicji znikła. Dziewczynie udało się ukryć przed Epone swe duże, latentne metafunkcje; uniknęła w ten sposób nałożenia obroży przynajmniej na jakiś czas. Teraz zaś, ogarnięta zimną furią, postanowiła „załatwić" całą rasę Tanów.

Owego wieczoru dwie karawany opuściły Zamek Przejścia i podążyły wzdłuż plioceńskiego Rodanu w przeciwnych kierunkach. Celem podróży grupy północnej było Finiah nad Proto-Renem u stóp Czarnego Lasu. Grupę tę stanowili: Ryszard, po trosze dochodzący do zdrowia, Klaudiusz, Amerie, Felicja oraz większość pozostałych ludzkich jeńców. Eskortowała ich Epone oraz oddział szaroobrożowych ludzkich żołnierzy. Kawalkada południowa, prowadzona przez Creyna, składała się z Elżbiety, Bryana, Aikena Druma, rannego Steina oraz dwóch innych, noszących srebrne naszyjniki osób: Sukey Davies, poprzednio wychowawczyni młodzieży z satelity kolonialnego, oraz Raimo Hakkinena, ponurego kanadyjskiego leśniczego o fińskim pochodzeniu.

Początkowo karawana północna posuwała się gładko. Cierpiąc na bóle spowodowane jazdą na potężnym plioceńskim wierzchowcu zwanym chaliko, Amerie zaczęła zgłębiać tajniki swej duszy i uświadomiła sobie, na czym polega neurotyczna presja, która ją doprowadziła do porzucenia kapłaństwa. Ryszard, wracający z pomocą Klaudiusza do zdrowia, pienił się w bezsilnej wściekłości, kiedy jego sytuacja stała się jasna. Wprawdzie żywił wątpliwości, ale w głębi ducha był po stronie Felicji, gdy ta zaproponowała plan ucieczki.

Po dwóch dniach od wyjazdu z Zamku Przejścia plan Felicji został zrealizowany. Dziewczyna dysponowała trzema rodzajami broni: nadnaturalną siłą fizyczną swego zwodniczo drobnego ciała, zdolnością do mentalnego kierowania zwierzętami (był to jeden z aspektów jej utajonych zdolności metapsychicznych, który wyzyskiwała w swej karierze sportowej) oraz niewielkim nożykiem, który umknął uwadze rewidujących. Felicja rozerwała łańcuchy, w które byli zakuci jej przyjaciele z Grupy Zielonej oraz czterej inni więźniowie. Wówczas Ryszard, przebrany w habit Amerie, zdołała skuć oficera dowodzącego eskortą. Równocześnie Felicja mentalnie opanowała okrutne, strzegące karawany psodźwiedzie i zmusiła je do zaatakowania pozostałych żołnierzy oraz Epone. Nastąpiło dzikie zamieszanie, podczas którego uwolnieni więźniowie wraz z kontrolowanymi mentalnie psodźwiedzia-mi zabili nie tylko pozostałych żołnierzy, ale również tańską władczynię Epone.

W chwili triumfu Felicja próbowała zdobyć złotą obręcz Epone, wiedząc, że urządzenie uwolni uśpione metafunkcje, dotychczas uwięzione w jej mózgu. Ale inny, bliski szaleństwa chrononauta cisnął przyrząd w wody głębokiego jeziora. Intruz uniknął jednak śmierci tylko dlatego, że Amerie wstrzyknęła rozwścieczonej dziewczynie silny środek uspokajający ze swego zestawu medycznego, pozbawiając ją przytomności.

Zdumieni i przerażeni eks-więźniowie zrozumieli, że umierająca Epone musiała resztką energii przekazać telepatycznie wiadomość o ataku. Większość uciekinierów zdecydowała pójść wraz z Basilem Wimborne'em, wykładowcą z Oksfordu i alpinistą, który zaproponował, że przewiezie ich w małych łódkach przed przedhistoryczne jezioro Bresse w bezpieczne miejsce w górach Jury. Klaudiusz, obyty z życiem na puszczańskich odludziach podczas swych wypraw na dzikie planety Środowiska Galaktycznego, sprzeciwił się. Zaproponował kierunek ku puszczom pobliskich Wogezów, gdzie trudno byłoby szaroobrożowcom na chalikach tropić zbiegów. Tylko Ryszard i Amerie zgodzili się z nim pójść; zabrali też ze sobą wciąż nieprzytomną Felicję.

Z wysokości grzbietu górskiego czterech członków Grupy Zielonej ujrzało, jak łodzie wypełnione szaroobrożowcami gonią ich byłych towarzyszy. Tegoż wieczoru Amerie poczuła dziwny pociąg do Felicji, wywołany jej gwałtownym zachowaniem, pociąg, który zdawał się odbiciem jakiegoś ponurego cienia w głębi jej konwencjonalnej duchowości.

Gdy następnego dnia przekraczali rwący strumień, Amerie upadła i złamała rękę. Reszta grupy rozbiła obozowisko i próbowała podjąć decyzję co do dalszego działania. Felicja uważała, iż powinni zostać zbójcami-partyzantami; mieliby napadać na inne karawany w nadziei zdobycia następnej złotej obręczy. Ryszard odniósł się wrogo do jej pomysłu. Jego zdaniem jedynym rozsądnym wyjściem było skierowanie się ku morzu i ominięcie z dala terenów, o których wiedziano, że są zamieszkane przez Tanów. Klaudiusz wiedząc, iż Ryszard ma rację, lecz równocześnie zaniepokojony myślą o porzuceniu porywczej dziewczyny na pastwę samotności, oddalił się, by przemyśleć sprawę w leśnej ciszy. Pogrzebawszy kasetę z prochami swej żony zasnął. Obudził się wieczorem i wyruszywszy w drogę powrotną do obozu stwierdził, że maleńki plioceński kot towarzyszy mu uparcie niczym zwierzę udomowione. Kot, jak uznał Klaudiusz, byłby pożądaną rozrywką dla Amerie, która zaczynała objawiać niezdrowe zainteresowanie Felicją.

Człowiek i zwierzątko dotarli do obozu, gdzie okazało się, że pozostała trójka zniknęła bez śladu. Klaudiusz bojaźliwie skierował się ścieżką wzdłuż rzeki. Chrononautów ostrzegano przed straszliwymi Firvulagami mieszkającymi w puszczach Wogezów. Wydawało się więc, że Ryszard, Felicja i Amerie zostali uprowadzeni przez małych „zmiennokształtnych" kosmitów... albo też schwytani przez pachołków Tanów. Posłyszawszy głosy, a potem wbrew własnej woli zmuszony do ujawnienia się, Klaudiusz spotkał straceńców, którzy schwytali jego przyjaciół. Nie byli to nieziemcy, lecz istoty ludzkie - wolni ludzie, którzy uciekli z niewoli kosmitów i teraz wiedli życie wyjętych spod prawa.

Ich przywódcą była starannie odmłodzona stara kobieta nosząca złoty naszyjnik: wdowa po odkrywcy bramy czasu, a więc w ostatecznym rachunku sprawczyni poniżenia ludzkości w pliocenie... Angelika Guderian.

Ostatniego dnia sierpnia czwórka członków Grupy Zielonej, Madame Guderian i jej banda oraz około dwustu innych z Motłochu (jak wolni ludzie z dumą nazywali samych siebie) przybyli do kryjówki w pustym wnętrzu gigantycznego drzewa w sercu Wogezów. W puszczy roiło się teraz od Tanów i ich szaroobrożowych pomocników, wysłanych przez Lorda Velteyna z Finiah na poszukiwanie zabójców jego siostry Epone. Sam Velteyn, bogato obdarzony metazdolnościami psychokinezy i kreacji, osobiście dowodził podczas wypadów swoim Latającym Polowaniem, doborowym oddziałem wspaniałych tańskich rycerzy w szklanych zbrojach, lewitujących dzięki potędze umysłu ich pana.

Bezpieczni w swym schronieniu, Motłoch i Grupa Zielona zaczęli się wzajemnie badać. Madame opowiedziała nowo przybyłym o swym imponującym planie wyzwolenia całej plioceńskiej ludzkości spod jarzma tańskiej niewoli - zadaniu, które sobie postawiła jako odkupienie własnej winy. Zdołała utworzyć niepewny alians Motłochu z Firvulagami przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi - Tanom. Ale przymierze to w minimalnym tylko stopniu okazało się owocne.

Tanowie byli dziwnie niewrażliwi na broń z vitrodurowego szkła lub brązu, używaną na równi przez wszystkie trzy rasy. Tanowie mogli odnosić rany, ale po zabiegach leczniczych, dokonywanych przez korektorów - metapsychicznych uzdrawiaczy - goiły się nawet najgorsze rany. Madame i jej naczelny dowódca, amerykański Indianin nazwiskiem Peopeo Moxmox Burkę, który niegdyś był sędzią, żywo zainteresowali się sposobem, w jaki Grupa Zielona zdołała uśmiercić Epone. Do tej pory nikt z Motłochu nie był w stanie zabić któregokolwiek z Tanów. Felicja pokazała swój mały stalowy sztylecik i w ten sposób znalazł potwierdzenie fakt, którego istnienie już podejrzewała Amerie: dla Tanów żelazo było śmiertelną trucizną, być może w jakiś sposób niszczyło powiązanie między mózgami nieziemców i złotymi naszyjnikami. (W owej chwili Felicja z niejakim namysłem przyglądała się złotej obręczy Madame, ale nieugięta stara kobieta ukłuła się ostrzem, czym potwierdziła, że ludzie są zbudowani z odporniejszego materiału. )

W tym momencie do wydrążonego drzewa przybył osobnik zwany Fitharn Kulas. Choć podobny do niskiego, krępego człowieka, udowodnił, iż jest Firvulagiem, zdolnym do przyjmowania potwornych kształtów; jednym z Małego Ludku, który zaprzyjaźnił się z Madame Guderian. Wyjaśniwszy swój plan wyzwolenia zniewolonej ludzkości, Madame poprosiła Fitharna o wyrecytowanie słów starożytnej pieśni należącej do tradycji jego ludu. Pieśń opowiadała o przybyciu Tanów i Firvulagów na Ziemię w gigantycznym żywym statku międzygwiezdnym, którego oblubienicą była Brede, kobieta z obcej galaktyki. Podczas odbywania niewiarygodnej podróży na dystansie milionów lat świetlnych Statek uległ śmiertelnemu wyczerpaniu. Tanowie, Firvulagowie i Brede uratowali się z wraka na małych lataczach i patrzyli, jak resztki olbrzymiego organizmu rozbijają się w plioceńskiej Europie, tworząc krater „zbyt wielki, żeby widzieć jego drugi brzeg". Aby uświęcić Grobowiec Statku, dwóch bohaterów stoczyło rytualną bitwę: Sharn z Firvulagów i Lugonn z Tanów. Pierwszy z nich był uzbrojony w broń fotonową zwaną Mieczem, drugi - w podobnego typu projektor laserowy nazywany Włócznią.

Sharn został pobity. Zwycięzca, Lugonn Błyszczący, miał zaszczyt przyjęcia strzału z własnej Włóczni między oczy. Złożonego na wieczny spoczynek w jego złocistej, szklanej zbroi, z Włócznią u boku, Lugonna pozostawiono przy Grobowcu Statku, by nim „dowodził w jego ostatnim locie".

Gdy upłynęło tysiąc lat, położenie odległego miejsca będącego Grobowcem Statku zatarło się w pamięci zarówno Tanów, jak i Firvulagów. Legenda była dla Madame Guderian jedyną nadzieją. Miecz Sharna znajdował się w rękach Tanów, pełniąc rolę trofeum przyznawanego zwycięzcy dorocznej Wielkiej Bitwy - najważniejszej uroczystości religii wojennej. Ale Włócznia Lugonna nadal musiała się znajdować obok jeziora kraterowego, wraz z maszynami latającymi o grawomagnetycznym napędzie, które wyniosły kosmitów z ich umierającego Statku. Jeśli Motłoch zdołałby położyć rękę na broni fotonowej lub maszynie latającej albo nawet na jednym i drugim, uzyskałby bezprecedensową przewagę nad metapsychicznymi barbarzyńcami, którzy stanowili rycerstwo Tanów.

Motłoch i przychylni mu Firvulagowie na próżno szukali Grobowca Statku. Teraz jednak Klaudiusz, znający przyszłą geologię Ziemi, wskazał im, gdzie musi się on znajdować. Tylko jedna astroblema w Europie odpowiadała opisowi: krater na zachodnim brzegu Dunaju, zwany Ries, leżący o jakieś trzysta kilometrów na wschód.

Wiadomość przyjęto z entuzjazmem i postanowiono natychmiast zorganizować ekspedycję. Jeśli szczęście im dopisze, poszukiwacze mogą powrócić przed końcem miesiąca. Wówczas Firvulagowie dołączą się do Motłochu w ataku na Finiah pod warunkiem, że walka nastąpi przed nastaniem Rozejmu Wielkiej Bitwy, rozpoczynającego się o świcie pierwszego października. Ekspedycja będzie się składać z Fitharna, Madame Guderian, Wodza Burkę, Marty - inżyniera pola dynamicznego, byłego technika warsztatowego napędów grawomagnetycznych zwanego Stefanko oraz trojga członków Grupy Zielonej. Klaudiusz zaprowadzi ich na miejsce. Ryszard (chociaż protestował przeciw temu) będzie pilotować latacz, jeśli któryś z nich da się uruchomić. Felicja nalegała, żeby i ją włączyć w skład ekspedycji, gdyż dzięki swemu szczególnemu talentowi będzie odpędzać dzikie zwierzęta, jak też polować dla zdobycia żywności. (Musiała z nimi pojechać; kręgi szyjne szkieletu Lugonna otaczała złota obręcz.)

Fitharn zaproponował, by wyprawa uzyskała oficjalną sankcję monarchy Firvulagów, Yeochee'ego IV. Nim opuszczono drzewo, Madame wydała tajne rozkazy kowalowi Motłochu, Khalidowi Khanowi; poleciła zabrać grupę mężczyzn do miejsca wskazanego przez Klaudiusza, gdzie łatwo było znaleźć rudę żelaza. Ludzie ci mieli wytopić ile tylko się da „krwawego metalu" i przynieść go do głównego osiedla Motłochu, Ukrytych Źródeł, gdy tylko tańskie oddziały poszukiwawcze zostaną odwołane. Wiadomość o istnieniu żelaza należało utrzymać w tajemnicy przed Firvulagami, ponieważ ich lojalność była mocno zabarwiona względami na własne korzyści i nikt z Motłochu nie wiedział, jak długo potrwa ów kruchy alians.

Amerie uda się do Ukrytych Źródeł i zamieszka w domu Madame. Po zrośnięciu się ręki zakonnica będzie zdolna służyć wyjętym spod prawa ludziom, którzy przez lata byli pozbawieni zarówno lekarza, jak i kapłana. Tymczasem do innych osiedli Motłochu, rzadko rozsianych po Europie, udadzą się wysłannicy, by spróbować przyciągnąć ochotników do ataku na Finiah, wstępnie wyznaczonego na ostatni tydzień września.

W fortecy Firvulagów na Wysokim Vrazlu uczestnicy wyprawy spotkali się ze sceptycznie nastawionym królem Yeochee, który ostrzegł, że regiony na wschód od Czarnego Lasu są pełne Wyjców, zdeformowanych mutantów Firvulagów, tylko nominalnie podlegających jego władzy. Wręczył Madame królewski rozkaz nakazujący współpracę Sugollowi, władcy Wyjców w okolicach źródeł Dunaju.

Piątego dnia po opuszczeniu Wysokiego Vrazlu w Wogezach ekspedycja dotarła do Renu i tam doszło do nieszczęścia: dzik wielkości krowy zaatakował z zasadzki, zabijając Stefanka i ciężko raniąc Wodza Burke'a. Fitharn domagał się odwrotu, ale ludzie obawiali się, że jeśli nastąpi zwłoka, sami Firvulagowie mogą wyruszyć na poszukiwanie Grobowca Statku. Słabowita Marta, którą jako niewolnicę Tanów zmuszono do urodzenia czworga dzieci jednego po drugim, zaczęła krwawić. Mimo to twardo się domagała, aby szli naprzód. I tak uczyniła pozostała piątka, przy czym nieustraszona Felicja niosła Martę do chwili, kiedy ta wydobrzała na tyle, że mogła znów iść o własnych siłach.

Wyprawa powoli wspinała się na wielką skarpę na wschodnim brzegu Renu, aż weszła do dziwacznej strefy, którą uczestnicy nazwali Grzybowym Lasem, leżącej na szczycie wyżyny (późniejszy Szwarcwald). Dopiero osiemnastego września osiągnięto Feldberg, gdzie mieszkał Sugoll, władca Wyjców. Osobnik ten, przybrawszy złudną postać przystojnego mężczyzny, by zamaskować swe odrażające zniekształcenia, siał zamęt w umysłach przybyłych, podczas gdy horda podwładnych mu gnomów, ziejąc nienawiścią i strachem, domagała się śmierci intruzów.

Przełom spowodował Klaudiusz, wyjaśniwszy Sugollowi przyczynę mutacji Wyjców. Przed setkami lat ich populacja oddzieliła się od swych zachodnich braci i nieroztropnie osiedliła w okolicy bogatej w minerały radioaktywne. Ich działanie w połączeniu z wrażliwością egzotów na promieniowanie spowodowało straszliwe deformacje nowo narodzonych. Ale, powiedział Klaudiusz, jest nadzieja dla Wyjców, jeśli opuszczą te tereny, wykorzystają swą zdolność przemiany wyglądu dla osiągnięcia bardziej pociągających kształtów i znów się zaczną krzyżować z normalnymi Firvulagami. W późniejszym okresie mogą im dopomóc genetycy ze Środowiska Galaktycznego; niestety, takich wyspecjalizowanych naukowców Tanowie z pewnością uczynili niewolnikami dla własnych celów.

By dać wyraz swej wdzięczności, Sugoll dopomógł wyprawie. Podziemne źródło Dunaju znajdowało się w niewielkiej tylko odległości. Jeden dzień podróży podziemnym strumieniem miał wyprowadzić wędrowców na otwartą rzekę płynącą tak szybko i gładko, iż mogli żywić nadzieję dotarcia do krateru Ries zaledwie w parę dni później.

Pięcioro podróżnych znów ruszyło w drogę. Ryszard dzięki swym umiejętnościom nawigacyjnym był w stanie określić, w której chwili osiągnęli w przybliżeniu długość geograficzną Grobowca Statku. Dwudziestego drugiego września dotarli do krateru. Na jego obrzeżu stały czterdzieści dwie nieziemskie maszyny latające, pokryte kurzem i porostami. Pobieżny przegląd przekonał Martę i Ryszarda, że obce maszyny rzeczywiście miały napęd grawomagnetyczny, podobnie jak maszyny Środowiska Galaktycznego. Po oczyszczeniu, napełnieniu zbiorników wodą destylowaną i rozszyfrowaniu obcego systemu sterowania jeden z owych tysiącletnich ptaszków mógł znowu latać.

Felicja odnalazła szkielet Lugonna, ale złotej obręczy nie było. Lata temu mały ramapitek wdarł się do zaparkowanego latacza, w którym spoczywał starożytny bohater, i ukradł błyskotkę. Poniósłszy kolejną porażkę w poszukiwaniach, Felicja dała upust rozsadzającej ją wściekłości.

Ryszard i Marta, którzy podczas długiej wędrówki zostali kochankami, wzięli się do naprawy jednego z lataczy oraz włóczni - miotacza fotonów - znalezionej obok szkieletu w zbroi. Czas niebezpiecznie uciekał. Ale jeśli nawet do Rozejmu przypadającego na pierwszy października zostałby tylko jeden dzień, Firvulagowie byliby w stanie połączyć siły z Motłochem w ataku na leżące nad Renem Finiah, miasto będące źródłem baru, kluczowego pierwiastka w produkcji obręczy wszystkich typów.

Dwudziestego szóstego września Ryszard dokonał udanego lotu próbnego. Ale powróciło stare schorzenie Marty, którą osłabiła wielka utrata krwi. Mimo to kochankowie planowali ucieczkę natychmiast po wzięciu przez Ryszarda udziału w bombardowaniu Finiah. W trzy dni później, o zmierzchu dwudziestego dziewiątego września, latacz wylądował w Ukrytych Źródłach z gotową do użytku Włócznią. Marta była w stanie zapaści po krwotoku, Amerie zaś mogła tylko dokonać pośpiesznych transfuzji i modlić się o cud.

W dole rzeki, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin