H. K.T.txt

(1 KB) Pobierz
Henryk Sienkiewicz

H. K. T.

BAJKA
Leci sobie drapie�ny s�p, leci, leci, wreszcie siada w�r�d ska�, przy 
sokolim gnie�dzie i poczyna kraka� na soko�a:
- W imieniu moich praw, s�uchaj mnie.
- Czego chcesz? - pyta sok�.
- Chc� ci� zabi� i po�re� - powiada s�p.
- A c� ci po mojej zgubie?
- Co za g�upie pytanie i co za brak wykszta�cenia! Ciasno mi jest w 
rodzinnym gnie�dzie, wi�c chc� zabra� twoje, abym mia� gdzie umie�ci� moich 
m�odszych syn�w; po wt�re, mam swoj� s�pi� polityk�, kt�rej twoje istnienie 
zawadza; a po trzecie, kraczesz innym g�osem ni� ja i nie kochasz mnie.
- Co do mego g�osu, odzywam si� takim, jaki mi B�g da�, a co do mych uczu�, 
za c� ja mam ci� kocha�?
- Mniejsza o to. Wiem tylko, �e mam prawo zabi� i po�re� ka�dego, kto mnie 
nie kocha.
- Wi�c gdybym ci� kocha�, nie zabija�by� mnie?
- Ach! - rzecze s�p - gdyby� mnie kocha�, odda�by� mi dobrowolnie swoje 
gniazdo, a r�wnie� dobrowolnie da�by� mi si� po�re�, aby moja osoba mog�a 
nieco zaokr�gli� si� i uty�.
- W ka�dym razie nie unikn��bym zguby?
- Rozumie si�: jednak�e �mier� z po�wi�cenia przynios�aby ci wi�kszy 
zaszczyt.
Chwila milczenia.
- Co ma by�, to b�dzie... - m�wi wreszcie sok�. - Ale powiedz mi te�, m�j 
kochany, kto ci� nauczy� tak rozumowa�?
Us�yszawszy to s�p podnosi g�ow� i rzecze z wielk� dum�:
- Prostaku, to chyba nie wiesz, �e ja przez dwa lata by�em na edukacji w 
ogrodzie zoologicznym w Berlinie!
- Tak?... - m�wi sok�. - Ha! to w takim razie nadzieja moja tylko w Bogu - 
i troch� tak�e w... dziobie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin