2012-06-06-gazeta-pl-ewa-holuszko-co-miesiac-umieram-na-scenie-w-sopocie.txt

(10 KB) Pobierz
Ewa Hołuszko: co wieczór umieram na scenie w Sopocie

- Chcę żyć jako kobieta, choć urodziłam się w ciele mężczyzny - mówi Ewa Hołuszko, która kilkanascie lat temu była jeszcze Markiem Hołuszko, w latach 80. jednym z czołowych działaczy warszawskiej Solidarnoci.

Historia życia Ewy Hołuszko posłużyła za inspirację młodej polskiej dramatopisarce Julii Holewińskiej. W 2010 roku sztuka "Ciała obce", opowiadajšca o działaczu "S", który zmienia płeć, zdobyła Gdyńskš Nagrodę Dramaturgicznš - najbardziej prestiżowe polskie wyróżnienie dla autorów piszšcych dla teatru.

Prapremiera sztuki planowana była w warszawski Teatrze Polonia (z Krystynš Jandš w roli głównej), jednak choroba Jerzego Stuhra, który miał spektakl reżyserować, pokrzyżowała plany. Ostatecznie "Ciała obce" zostały wystawione w lutym br. na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie, w reżyserii Kuby Kowalskiego.

- Zestawienie etosu Solidarnoci i zmiany płci jest niewygodne - mówiła Holewińska "Gazecie" przed trójmiejskš premierš. - I to, jak uważam, zarówno dla lewej, jak i prawej strony sceny politycznej. Takie zestawienie pokazuje Polaków i naszš najnowszš historię w zupełnie nowym wietle.

Tekst sztuki Julii Holewińskiej "Ciała obce" znaleć można na stronie internetowej Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (www.gnd.art.pl, zakładka "Baza sztuk").

Rozmowa z Ewš Hołuszko*

Mirosław Baran: Podoba się pani spektakl "Ciała obce"?

Ewa Hołuszko: - Od strony aktorstwa - bardzo. Odtwórca roli Adama/Ewy Marek Tynda jest wietny, przechodzi sam siebie. Zwłaszcza w końcowym monologu, w którym umieram. Swojš drogš to dziwne, że umieram co wieczór na scenie w Sopocie. Mam nadzieję, że jednak trochę jeszcze pożyję. Wracajšc do spektaklu: aktorzy bez przerwy sš na scenie, oprócz Tyndy każdy z nich gra po parę ról. Musi to być dla nich niezła wyżymaczka.

A pozostałe elementy spektaklu?

- Podoba mi się też reżyseria Kuby Kowalskiego, bardzo nowoczesna, w której nie ma wielu dosłownoci. wietny jest pomysł z muzykami grajšcymi na żywo. Bardzo podoba mi się też scenografia. Wymylenie tej ogromnej spirali DNA, na której i obok której toczy się akcja - jest super. Jednoczenie ta scenografia pokazuje, z czego tak naprawdę się składamy: przede wszystkim z DNA, dopiero potem z całej otoczki moralnoci, intelektu i wiary. Włanie w spirali DNA ukryte sš takie przypadki, jak mój. Nie zależš one od tej otoczki, widzimisię czy chęci, ale od naturalnej wady. A wady przecież ma każdy z nas. Nas, kobiet po operacji, jest bardzo mało, może z 250 w całej Polsce. Rodzi się jedna taka osoba na sto tysięcy. Chciałabym, żeby społeczeństwo zrozumiało, że transseksualizm to zwykła naturalna wada, która absolutnie nie ogranicza umysłu. Za to pewnie (w uproszczeniu) odpowiedzialne sš jakie dotšd nie odkryte geny, które sprawiajš, że niektórzy rodzš się z umysłem jednej płci, a z ciałem drugiej. A co nas czyni człowiekiem, ciało czy umysł? Ja głęboko wierzę, że umysł. Dlatego chcę żyć jako kobieta, choć urodziłam się w ciele mężczyzny.

Wróćmy na moment jeszcze do spektaklu. Dotšd nie wspomniała pani o tekcie Julii Holewińskiej.

- Jest utrzymany w tonie żartobliwym. To bardzo dobrze, chociaż nie rozumiem, dlaczego towarzyszš temu wulgaryzmy. Gdy rozmawiałam z aktorami grajšcymi w spektaklu, opowiadali, że zdarzajš się przypadki, gdy widzowie wychodzš z sali. Zdaniem aktorów to głównie dlatego, że widzowie nie mogš już wytrzymać tych kolejnych nieszczęć, które spotykajš głównego bohatera. Żartobliwy ton, pełne humoru sytuacje stanowiš przeciwwagę dla tych nieszczęć. Ale sš też w tekcie rzeczy, które mnie rażš.

Jakie?

- Przede wszystkim: Adam nie jest mnš. Bohater sztuki nie jest transseksualistš. Autorka "Ciał obcych" pomyliła kompletnie postacie, nie przejrzała literatury i nie wczuła się w sytuację. Julia Holewińska przedstawiła jaki uproszczony popularny schemat, taki ludowy zlepek widzenia transseksualisty. Przede wszystkim autorka pomyliła dwa różne zjawiska, całkowicie odmienne jakociowo: transseksualizm i transwestytyzm fetyszystyczny. Pierwsza wynika z natury, a transwestytyzm to nawyk, którego można się oduczyć. Nawet jako transwestytę autorka przedstawiła Adama jako kompletnego dziwolšga. Wbrew pozorom transwestytów jest wielu, w Polsce może nawet kilkaset tysięcy. Tylko o ich przebierankach nie wiemy; z reguły nie wiedzš o tym nawet ich żony. Cišgotki. Ale Adam z "Ciał obcych" jest naprawdę specyficzny: przebiera się za kobietę i wšcha podpaski. Jak żyję, o takim przypadku nie słyszałam. Skšd to Holewińskiej przyszło do głowy?

Julia Holewińska, piszšc sztukę, nie kontaktowała się z paniš?

- W żaden sposób. Jak sama opowiada, inspirowała się przede wszystkim reportażem "Podziemne życie Ewy H.", który o mnie dla "Dużego Formatu" napisał Jacek Hugo-Bader. Mocno zresztš przeciwko temu reportażowi protestowałam. Hugo-Bader dla odmiany przedstawił mnie tam jak osobę z rozdwojeniem jani. Nie mam żadnego alter ego, żadnej drugiej osobowoci. Ten facet z brodš ze starych zdjęć, który przemawiał na I Zjedzie Delegatów "S" i kobieta, która siedzi przed panem, to jedna i ta sama osoba. Nie mam wrażenia, że prowadzę jakie inne życie, czuję cišgłoć mojej osoby. Osoby transseksualne, tak jak absolutna większoć ludzi, nie majš problemów z okreleniem swojej płci. Po prostu nie zgadza się ona z ciałem, z fizycznš otoczkš. Nie jestemy wypierdkami Pana Boga, tylko normalnymi ludmi o zdrowym umyle. Kobietš jest się w głowie. Akurat to w "Ciałach obcych" jest dobrze pokazane.

Jakie jest pani zdanie: z tymi błędami spektakl bardziej pomaga czy szkodzi?

- Trudno odpowiedzieć. Z jednej strony przedstawienie "Ciała obce" uczula społeczeństwo na istnienie takich osób jak ja. Jednak my jestemy normalnymi ludmi, a nie wiem, czy Adam ze spektaklu jest normalny, jak wšcha podpaski. Dobrze, że ludzie dowiedzš się, że taka osoba jak ja istniała w historii Solidarnoci. Z drugiej strony przedstawienie utrwala stereotypy na temat transseksualistów, zamiast przekazywać choć trochę solidnej wiedzy. Bo powiedziałam o najważniejszym błędzie, a jest ich w sztuce więcej.

Na przykład?

- Aktorzy przebierajš się w spektaklu we wręcz karykaturalne kobiece stroje, jakby kupione przez teatr na wyprzedaży w seks shopie. Nie znam osoby transseksualnej, która by na siebie co takiego założyła. Może transwestyta, ale też na pewno nie każdy. Bo ubieramy się jak zwykłe, nie wyróżniajšce się z tłumu kobiety. Prawie żadna z nas też nie robi operacji piersi, jak to przedstawiono w sztuce. Biust to przede wszystkim efekt terapii hormonalnej. Poza tym Adam jest przywódcš podziemnej grupy opozycyjnej. Ale przywódcš skrajnie nieodpowiedzialnym.

Jak to?

- Nie wyobrażam sobie działacza, który przebiera się w damskie ciuszki i chodzi po miecie, ryzykujšc wpadkę swojš i swoich kolegów. Jak to mogła sobie wyobrazić Holewińska? Kierowałam Międzyzakładowym Komitetem Koordynacyjnym, największš organizacjš podziemnš w Warszawie. I takš osobę jak Adam, bez chwali wahania, wyrzuciłabym z organizacji. Oczywicie, nie wynika to z braku tolerancji, ale z powodu bezpieczeństwa wszystkich członków grupy. Kiedy nawet miałam taki przypadek, że mój dobry kolega chciał dołšczyć do naszej organizacji. Wiedziałam jednak, że jest gejem, który jeszcze przed 1980 roku w ramach akcji "Hiacynt" został zatrzymany i spisany przez milicję. I choć bardzo mnie prosił, nie przyjęłam go. Czy to homofobia? Nie, po prostu broniłam bezpieczeństwa innych ludzi. Byłam stanowcza, ale dzięki temu, pomimo mojego zatrzymania, grupa przetrwała do 4 czerwca 1989 roku. Przez to, że tak dobrze bylimy zakonspirowani, teraz cierpimy. Bo paradoksalnie w Polsce odznacza się praktycznie tylko tych, którzy wpadli i ich nazwiska znalazły się w ubeckich papierach. Wracajšc do sztuki: z Ewš z "Ciał obcych" mogę w jakiej częci się utożsamić. Z Adamem - wcale.

Po tym, jak dowiedziała się pani o "Ciałach obcych", nie próbowała się pani z Juliš Holewińskš kontaktować?

- Po wręczeniu Holewińskiej Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej napisałam tekst, który ukazał się w "Dialogu", sugerujšc zmiany. Bez efektu. Obecnie Julia Holewińska już nauczyła się mówić, że to wizja artystyczna. Choć nikt, szczególnie w mediach, nie ma wštpliwoci, że to historia Ewy Hołuszko. Moja historia. A ja to czytam i nikt nie daje mi szansy wypowiedzieć się na ten temat. 3 czerwca oglšdałam po raz drugi przedstawienie w Teatrze Wybrzeże. Za pierwszym razem nawet nikt po spektaklu mnie nie przedstawił. Teraz liczyłam, że będę mogła po przedstawieniu powiedzieć choć jedno zdanie do publicznoci. Ale nic takiego się nie zdarzyło. To bardzo boli. Julia Holewińska jest wspaniałš dramatopisarkš. Ale chciałabym, żeby patrzyła też na ludzi, których przedstawia i wsłuchała się w ich głosy. Bo za jej tekstem stoi człowiek. Ja. Choć - paradoksalnie - sztuka Holewińskiej przywołała mnie do istnienia.

To znaczy?

- Moi dawni koledzy - i to z rożnych opcji politycznych - zmieniajš historię warszawskiej "S" tak, aby Marka Hołuszko kompletnie z niej wymazać. Bo jak ludziom powiedzieć, że przywódcš największej organizacji podziemnej w stolicy była osoba transseksualna i jednoczenie prawosławna? Patrzę cały czas na te Trzy Krzyże [rozmawialimy w pobliżu placu Solidarnoci - MB] i mylę, co się stało z naszymi ideałami. Mymy walczyli o prawdę dla wszystkich ludzi, o nie przekształcanie jej, o nie poniżanie nikogo, o uczciwe media. I chyba włanie w kwestii mediów ponielimy największš klęskę. I w kwestii polityki. Politycy, nasi dawni koledzy, sprzedali wyniesione z "S" idee. Sprzedali je za stanowiska, pienišdze, przywileje. Chciałabym, żeby powstała w Polsce siła polityczna, która rozsadziłaby ten klincz, który obecnie mamy. Większoć z nas, głosujšc, wybiera tylko mniejsze zło. To co str...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin