Colum_Padraic_-_Legendy_hawajskie.doc

(912 KB) Pobierz

 

 

 

Legendy hawajskie

 

 

opracował

Padraic Colum

 

przełożyła

Halina Cieplińska-Rechowicz

 

wiersze tłumaczyła

Ewa Życieńska

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Państwowy Instytut Wydawniczy

Warszawa 1977

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

                            WIERSZ TONGIJSKI

 

                            _________

 

 

 

                            Wybaczcie, szlachetni wodzowie i protoplaści,

                            Droga do miejsca poszukiwań daleka dziś i trudna;

                            Dawne plantacje, niegdyś rozrzucone po ścieżkach,

                            Dziś zniknęły bez śladu, a z nimi ich pochodzenie,

                            Choć leżą oto dziką zarosłe gęstwiną,

                            Mimo wszystko będziemy szukać

                            Touiafutuna, pierwszego kamienia,

                            Od którego bierzemy początek.

                            Może to tylko legendy i bajki,

                            Lecz ten, kto szuka, prawdę w nich znajduje.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Przedmowa

 

 

              Pewnego deszczowego dnia wybrałem się do Bishop Museum w Honolulu w poszukiwaniu jakichś eksponatów lub zapisków, które mogłyby być tropem prowadzących do źródeł hawajskich podań ludowych. Wręczono mi kilkanaście wydanych przez to muzeum opasłych tomów składających się na Fornander Collection of Hawaiian Antiquities and Folk-lore (Zbiór hawajskich mitów i baśni ludowych Fornandera). Materiału było tak wiele, że na jego przestudiowanie potrzebowałem wiele tygodni. Ta masa mitów i baśni ludowych pomogła mi zerwać z uprzedzeniami współczesnego człowieka i umożliwiła zrozumienie tych, o których czytałem – zrozumienie ludzi nie znających metali, garncarstwa ani warsztatów tkackich, konia, krowy ani owcy. Choć posługiwali się oni narzędziami epoki neolitu, wykazywali jednocześnie subtelność uczuć nie ustępującą subtelności ludzi cywilizacyjnie bardziej zaawansowanych. Kiedy przebrnąłem przez ten zbiór, zaznajomiłem się jako tako z hawajskimi bohaterami ludowymi i z hawajską mentalnością. Początkowo przypuszczałem, że ani języka Hawajczyków – podobnego do któregoś ze zinfantylizowanych dialektów wywodzących się z kręgów cywilizacji białych ludzi (jedne przesadnie krótkie, inne przesadnie długie hawajskie słowa wydrukowano na jednej stronicy książki, na drugiej zaś ich angielskie tłumaczenia, tak że codziennie brałem lekcje tego obcego języka) – ani ich mentalności, zachowanie, krajobrazu i historii nigdy nie zrozumie ktoś, kto nie mieszkał na tych wyspach przez całe życie. Gdy jednak smażyłem przez pewien czas na co dzień wśród mężczyzn i kobiet ze Zbioru hawajskich mitów i baśni ludowych Fornandera, wszystko to nagle zaczęło nabierać dla mnie znaczenia. W tym miejscu należy jednak postawić dwa pytania: 1. Dlaczego w ogóle interesowałem się hawajskimi podaniami ludowymi? 2. Jaka była historia i cel wydania Zbioru hawajskich mitów i baśni ludowych Fornandera, który miał na mnie taki wpływ?

              Odpowiedź na drugie pytanie bez trudu prowadzi do odpowiedzi na pierwsze. Człowiek, którego nazwisko nosi zbiór, Abraham Fornander, żył na tych wyspach ponad czterdzieści lat. Był redaktorem dziennika o nazwie „The Polynesian”, a kiedyś też inspektorem w Departamencie Szkolnictwa. Małżeństwem z Hawajką przypieczętował swoją wielką miłość do tego ludu. Wyznawał pewną teorię migracji Polinezyjczyków, teorię, której trafność lub omylność nie jest w tej chwili istotna, ważne jest natomiast to, że aby ją uzasadnić, odwołał się do podań ludowych krążących wówczas wśród Hawajczyków.

              Było to ponad pięćdziesiąt lat temu. Istniała już w tym czasie liczna grupa miejscowych uczonych. Pisał i publikował Haleole, który opowieścią Laleikawai próbował położyć podwaliny pod literaturę narodową. Szkoła misyjna w Lahainaluna na wyspie Maui stała się czymś w rodzaju hawajskiego uniwersytetu. Rozsądnie więc postąpił Abraham Fornander zwracając się do miejscowych uczonych, bo najzdolniejszych z nich zdołał zainteresować swym projektem zebrania całej rodzimej wiedzy, która mogła rzucić światło na migracje ludów polinezyjskich. Istniało wówczas królestwo hawajskie, obyczaje narodowe wciąż były żywe i można było znaleźć wielu mężczyzn i kobiety, którzy pamiętali podania osnute na faktach z historii Hawajów oraz opowieści i legendy.

              Tak więc Fornander, przy pomocy miejscowych uczonych, zgromadził wiele zachowanych hawajskich podań ludowych. Ale nie wydano ich w obszernej publikacji i tylko część podań wydrukowała ówczesna miejscowa prasa. Zebrane rękopisy po śmierci Abrahama Fornandera w 1887 roku przeszły w ręce Charlesa R. Bishopa, męża Bernice Pauahi, z hawajskiej rodziny królewskiej, która swoją posiadłość przekazała Polinezyjskiemu Muzeum Etnograficznemu i Przyrodniczemu im. Bernice Pauahi Bishop w Honolulu.

              Muzeum zaczęło publikować materiały w czterdzieści lat po ich zebraniu, czyli w 1916 r. Kolejne tomy ukazywały się redagowane w ten sposób, że teksty hawajskie umieszczane były na jednej stronie, a ich angielskie tłumaczenia na sąsiedniej. I właśnie ta publikacja była przyczyną mojego zainteresowania się hawajskimi podaniami ludowymi. Hawajski parlament powołał Komisję ds. Mitów i Twórczości Ludowej, której zadanie polegało na dokonaniu przeglądu mitów oraz podań tych wysp i opracowaniu ich w wersji przeznaczonej dla dzieci – głównie dla dzieci mieszkających na Wyspach Hawajskich. A zadanie to powierzono mnie.

              Publikacja Fornandera uchodzi za zbiór podań ludowych, ale już po pierwszym czytaniu miałem wątpliwości, czy, mówiąc ogólnie, opowieści w niej zawarte są podaniami ludowymi sensu stricte; wątpiłem w ich pochodzenie z prymitywnych i popularnych przekazów. Wydawało mi się, że większość z nich to kompozycje przemyślane i przeznaczone dla wybranej publiczności. Potem dowiedziałem się, że wielki znawca hawajskich podań ludowych, William Hyde Rice, podzielał tę opinię. Twierdzi on, że istnieli bardowie i opowiadacze – wędrowni lub związani z dworami wodzów i królów: „ludzie ci tworzyli oddzielną warstwę i żyli na dworach potężnych wodzów. Przeto opowieści ich słuchali tylko dworzanie... Ci wykształceni ludzie uczyli się słuchając, tak jak my czytając, dlatego też literatura dawnych Hawajów istniała w formie ustnej tradycji, podczas gdy nasza jest twórczością piśmienniczą”. Hawaje wchodzą jednak w skład szerszego obszaru Polinezji. Jak twierdzi Martha Warren Beckwith: „W Nowej Zelandii i na Hawajach słyszymy te same opowieści, niewiele zmienione, nawet co do tytułu”.

              Na Hawajach, podobnie jak na obszarze całej Polinezji, znajdujemy baśnie oparte na nieznanych nam motywach. Nie ma wśród nich praktycznie żadnych opowiadań o zwierzętach z racji tego, że Polinezyjczycy nie mieli sposobności zapoznania się z wieloma gatunkami zwierząt. Sprowadzili ze sobą na wyspy świnię i psa; rekin, żółw, sowa, szczur oraz siewka były jedynymi stworzeniami, jakie wzbudzały pewne zainteresowanie, a także tajemnicze stworzenie zwane przez Hawajczyków „moo”, gad przypominający prawdopodobnie jakiegoś wielkiego jaszczura pochodzącego z kontynentu azjatyckiego. Poza tym, jeśli już mowa o odrębności tych opowieści, warto podkreślić, iż w baśniach polinezyjskich spotykamy się z innym zestawem liczb magicznych: zamiast trzech, siedmiu i dziewięciu występuje cztery, osiem i szesnaście.

              Ponieważ jednak pragnienia wszystkich ludzi są jednakowe, ponieważ ludzka mentalność nadaje wydarzeniom pewien bieg i ponieważ, jak można sądzić, cała ludzkość lubuje się w tych samych schematach przebiegu wydarzeń, w hawajskich opowieściach znajdujemy motywy i wątki, które nie są dla nas obce. I tak, czerpiąc przykłady z tego tomu, odnotujemy analogie: córkę króla krainy Kuaihelani my nazywamy Kopciuszkiem, a legenda o Aukele przywodzi na myśl opowieści o ludziach, którzy odbyli dalekie podróże i po długiej nieobecności wrócili do ojczyzny; i tu przypominają nam się Odyseusz, Rip van Winkle albo celtycki bohater Osjan.

              W europejskich baśniach i mitach spotykamy miejsca, do których wstęp jest zakazany oraz kobiety, do których nie wolno się zbliżać. Mamy lochy Sinobrodego i Danae w spiżowej komnacie.

baśniach jawajskich też występują zakazane miejsca i kobiety trzymane z dala od mężczyzn. Takie przykłady można znaleźć niemal w każdej legendzie; prawdę powiedziawszy, trudno byłoby hawajskiemu opowiadaczowi snuć opowieść, w której nie występowałaby jakaś strzeżona panna i jakieś zakazane miejsce. Wszak wiadomo, że opowiadając o nich, mówił o życiu, jakie się toczyło wokół: jakieś miejsce było tapu (tabu), kobieta stanowiła tapu. Było tak po prostu dlatego, że tabu ustanowił jakiś wódz mający do tego prawo. Czytając którąkolwiek z tych opowieści bez trudu możemy spostrzec, że kiedy zaniechano tak prostego zabiegu, jak nakładanie tabu, zapewniano kobiecie absolutne bezpieczeństwo, na przykład Danae w spiżowej komnacie, a celtyckiej Eithlin na niedostępnej wyspie. Rozumiemy też motywy trzymania tych kobiet w odosobnieniu: synowie Danae i Eithlin według przepowiedni mieli zgładzić swoich dziadków. Wszystkie ludy miały swoje tabu, ale Polinezyjczycy byli specjalistami w tej dziedzinie. W tych hawajskich opowieściach obserwujemy narodziny baśni, która stała się niezrozumiała dla Europejczyków.

              Mówiąc o nich, należy podkreślić jeszcze jedno. Pani Beckwith uważa, że bohaterami większości baśni są półbogowie – potomkowie bogów, adoptowani przez nich lub obdarzeni przywilejami. Jednakże baśnie te odzwierciedlają rzeczywistą sytuację. „W mentalności Polinezyjczyków bogowie i ludzie są praktycznie jedną rodziną, której członkowie przyjęli różne postaci; bogowie sprawują zwierzchnią władzę nad pewnymi zjawiskami, władzę, którą mogą obdarzyć swe ziemskie potomstwo... Siły nadprzyrodzone zlewają się z siłami przyrody dokładnie w taki sam sposób, jak w mentalności polinezyjskiej bogowie spokrewnieni są z ludźmi; fakty dotyczące jednych, mimo że przeniesione do nieba, uważa się za równie obiektywne, jak te, które dotyczą drugich; ponadto wykorzystuje się je do wyjaśniania społecznych zwyczajów i zjawisk fizycznych w rzeczywistym życiu”.

              A teraz o moim własnym  udziale w przedsięwzięciu, którego inicjatorem była Komisja ds. Mitów i Twórczości Ludowej. Chociaż opierałem się na wrażeniu, jakie zrobił na mnie zbiór Fornandera, większość moich materiałów z niego nie pochodzi. Zwróciłem się ku paru innym źródłom, ale zasługą zbioru Fornandera było zaznajomienie mnie z rodzajem i zasięgiem hawajskich podań ludowych w takim stopniu, w jakim to tylko było możliwe. I choć podkreśliłem fakt, że większość zebranych podań jest raczej literaturą, a nie podaniami ludowymi w ścisłym tego słowa znaczeniu, wielka część moich opracowań to podania ludowe. Stare opowieści są długie i monotonne dla nas, którzy nie słuchamy ich z ust hawajskiego opowiadacza, posługującego się dramatyczną gestykulacją, toteż pracując nad nimi musiałem streszczać, rozszerzać, potęgować napięcie, łagodzić je, zmieniać – jednym słowem musiałem je napisać na nowo, traktując stare powieści jako tworzywo do nowych baśni. Legendy w moim opracowaniu są, z paroma wyjątkami, hawajskie w tym sensie, że na wyspach hawajskich nadano im kształt. Jednym z wyjątków jest Siedem wielkich czynów Maui; choć miejscem akcji, w którym rozgrywają się przygody półbogów, są Hawaje, wykorzystałem epizody, jakie opowiadano o Maui na innych wyspach Polinezji: w Nowej Zelandii, na Samoa i kilku mniejszych i potraktowałem Maui jako bohatera całej Polinezji. Inną zamieszczoną tu opowieścią spoza Hawajów jest Kanu Raty; należy ona do cyklu o bohaterze zwanym na Hawajach Laka. Pozostaje jeszcze dodać, że legendy publikowane w tej książce wybrałem z dwutomowej publikacji wydanej bezpośrednio po moim pobycie na Wyspach Hawajskich – At the Gateways of the Day (U wrót dnia) oraz The Wright Islands (Promienne wyspy). Zamieściłem tu jednak również kilka innych ważnych legend, które nie wchodziły w skład tamtych dwóch tomów.

              Są to opowieści różnego rodzaju. Niektóre z nich to baśnie ludowe przekazywane od niepamiętnych czasów prostym ludziom przez prostych ludzi, inne to legendy relacjonowane wykształconym słuchaczom przez wykształconych opowiadaczy, dworskie romanse, które choć nie są wierszowane, porównać można do ballad minstreli na dworach średniowiecznej Europy. Opowieść otwierająca ten wybór: Księżniczka Tęczy – jest w rzeczywistości „literacka”, napisał ją bowiem pięćdziesiąt lat temu hawajski pisarz Haleole, opierając się na mitach. Umieszczam tę legendę na czele, ponieważ znajduję w niej wiele symboli. I tak, Laie mieszka pod łukiem tęczy, purpurowe ptaki strząsają na jej głowę rosę z czerwonego kwiecia Lehra, żyje w ukryciu i pod strażą. Tak też można przedstawić polinezyjską duszę – jest to dusza ukryta i strzeżona. Znamienne, że jedyne polinezyjskie słowo, jakie weszło do europejskich języków to tabu – tapu, czyli poświęcony, ofiarowany bogom. W życiu Polinezji i w jej historii również istnieje coś strzeżonego, tak jak Laie, coś nieujawnionego, coś objętego tabu – głębsze znaczenie hawajskiej poezji jest tajemnicą, podobnie jak miejsce spoczynku hawajskich królów. Po opowieści o Laie zamieszczam opowieść o Pele. Księżniczka Tęczy reprezentuje element sielankowy, dominujący w hawajskich baśniach, a Bogini Ognia reprezentuje element przeciwny – bezwzględność, zmysłowość i barbarzyństwo życia w krajach, gdzie w świątyniach składano ofiary z ludzi. Pele, jako personifikacja wulkanu jest niezwykle realistyczna, natomiast Pele jako istota ludzka odzwierciedla tylko jedna stronę polinezyjskiej mentalności. Jej dzieje ukazują koncepcję duszy podobną do egipskiej – dusza jest podzielna, jedna jej część może być tutaj, druga zaś gdzie indziej. Jeśli chodzi o „tamten świat”, wierzenia polinezyjskie przypominają raczej babilońskie, a nie egipskie. Świat, dokąd schodzi Hiku poszukując Kawelu, przywodzi na myśl świat zmarłych, do którego udaje się Isztar w poszukiwaniu Tammuza: pogrążony w ciemnościach świat, gdzie dusze wiodą jedynie mroczną egzystencję.

              W dworskich opowieściach, takich jak Księżniczka Tęczy, Halemano i księżniczka Kama, Towarzyszka Cierpień na Polanie oraz Dziryt i huśtawka panuje nastrój nie często spotykany w baśniach europejskich: wrażliwość na piękno przyrody, kwiaty i drzewa, kształty chmur, widok morza, wygląd gór, wrażliwość na piękno tęczy i wodospadu. Nastrój w takich opowieściach jest idylliczny; ludzie nieustannie wielbią okolicę, w której mieszkają albo po której wędrują, a podziw swój wyrażają w charakterystycznej dla Hawajów poezji zwanej mele. Chcąc zachować wierność oryginałom w tych opracowanych przeze mnie opowieściach – nie tylko w dworskich, ale i w podaniach i mitach – musiałem wprowadzić tęczę, wodospad, wulkan, las i falę rozbijającą się o koralowe rafy. Miejscem akcji tych opowieści, jeśli nie dzieją się w krainach wyraźnie mitycznych, jest hawajska Arkadia. A jakież czarowne krainy odkrywają nam hawajscy opowiadacze! Kuaihelani, czyli Kraina Podpierająca Niebiosa i Paluli, spokojny kraj ukryty później przez bogów. Któż nie miałby ochoty wędrować po tych okolicach z tymi, którzy pierwsi o nich opowiadali i z tymi, którzy pierwsi o nich słuchali – z miłymi i pełnymi życia dziećmi Wakei i Papy?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Księżniczka Tęczy

 

 

              Aiwohi miał pięć sióstr. Wszystkie były młodsze od niego i wszystkie nazywały się tak, jak rosnące w hawajskich lasach winorośle maile – pięć sióstr Maile. Pierwsza nazywała się Mailehaiwale, na drugą wołano Mailekaluhea, na trzecią Mailelaulii, czwartej było na imię Mailepakaha, piątą zaś i najmłodszą nazywano Kahalaomapuana. Każda z sióstr obdarzona była mocą rozsiewania wokół siebie woni tej winorośli, której imię nosiła.

              Pewnego dnia pięć sióstr otoczyło Aiwohi kołem, a on tak do nich powiedział:

              - To, o czym wam teraz opowiem, jest tajemnicą i nikt prócz was, moje siostry, nie może o tym wiedzieć.

              - Opowiedz nam wszystko, bracie nasz – prosiły zaciekawione.

              - Kiedy wzeszła Przewodnia Gwiazda Żeglarzy, popłynąłem na sąsiednią wyspę – zaczął swoją opowieść – popłynąłem tam, słyszałem bowiem, że na tej wyspie mieszka najpiękniejsza dziewczyna archipelagu. „Szukaj łuku tęczy! Piękna Laie mieszka pod jego sklepieniem”, powiedział mi pewien mędrzec, który podszedł do mnie na tamtejszym brzegu. Lecz ja odparłem: „Poczekam tu, aż minie dżdżysta pora i łuk zniknie”. Minęły trzy dni i mżawka ustała, a wtedy, obudziwszy się rano, ujrzałem okolicę w pełnej krasie. Ale ujrzałem też łuk tęczy nadal wygięty na niebie na tym samym miejscu, co przedtem. Czuwałem aż do zachodu słońca, tęcza jednak ciągle nie znikała. Wówczas mędrzec odezwał się do mnie: „Poszukiwana przez ciebie dziewczyna przebywa w Paliuli, w miejscu wyznaczonym jej przez bogów na siedzibę, a nad jej chatą zawsze rozciąga się tęcza”. Powędrowałem więc przez lasy, przez gąszcza splątanych krzewów i wspiąłem się na zbocze wysokiej góry. A stamtąd zobaczyłem krainę, gdzie mieszka ta, którą zwą piękna Laie. Lecz ujrzawszy jej chatę zrozumiałem, że nie będę mógł zdobyć Laie, bo chata była wspaniała: cała opatulona zielonymi piórami ptaków o-o. Wróciłem zatem do kanu i opuściłem wyspę.

              Wówczas siostry zapytały:

              - W jaki sposób mamy ci pomóc, bracie nasz?

              Aiwohi zaś odrzekł na to:

              - Wróciłem, żeby zabrać was z sobą do Paliuli, abyście pomogły mi zdobyć Laie.

              - Dobrze – odpowiedziały siostry. – O świcie przeto wsiądziemy do kanu i popłyniemy na tę wyspę.

              Były zadowolone, że poprosił je o pomoc.

              Kiedy nadszedł świt i wszystko było gotowe do podróży, Aiwohi zabrał swe siostry, nawet tę najmłodszą, Kahalaomapuanę,  i wyruszył ku wyspie, gdzie znajdowała się kraina Paliuli. A dotarłszy tam, powędrowali przez lasy, przez gąszcza splątanych krzewów i wspięli się na zbocze wysokiej góry. Wtem usłyszeli pianie koguta i Aiwohi rzekł:

              - Jesteśmy prawie na miejscu.

              Kiedy zapiał drugi kogut, Aiwohi oznajmił:

              - Dotarliśmy na miejsce. To pieją koguty jej dworki.

              I wtedy zatrzymali się, a dziewczęta zaczęły szeptać między sobą:

              - Jesteśmy już w Paliuli, spróbujmy teraz pomóc naszemu bratu i pozyskajmy dla niego względy pięknej Laie.

 

Piątka porzucona w lesie

 

              Pierwszą z sióstr, która podeszła do chaty otulonej piórami ptaka o-o była Mailehaiwale – najstarsza z całej piątki. Kiedy stanęła pod drzwiami księżniczki, zapadła już noc i cały dom pogrążony był we śnie.

              Laie poczuła przez sen jakiś zapach. Zerwała się więc z posłania i krzyknęła:

              - Babciu Waka!

              - Dlaczego budzisz mnie w środku nocy? – zapytała babka.

              - Poczułam jakąś woń, dziwną woń, orzeźwiającą woń, która przeszywa mi serce. Otworzę drzwi i zobaczę, co to może być.

              - Woń tę rozsiewa dziewczyna imieniem Mailehaiwale – odrzekła babka. – Przyszła tu, aby zdobyć cię dla swojego brata Aiwohi, który chce cię poślubić.

              - Nie wyjdę za niego, będę mieszkała samotnie w Paliuli – odpowiedziała na to księżniczka.

              Słysząc te słowa Mailehaiwale wróciła do brata.

              - Jeśli pierworodnej się nie powiodło, wy też z pewnością nic nie wskóracie – powiedział.

              Wówczas podeszła do niego druga siostra, Mailekaluhea, błagając, aby jej również pozwolił spróbować szczęścia.

              I tak druga z sióstr zbliżyła się do chaty i stanęła u drzwi. Księżniczka obudziła się, bo znów poczuła jakiś zapach.

              - Babciu Waka! – krzyknęła.

              - Dlaczego nie pozwalasz mi spać w środku nocy?

              - Czuję jakąś woń, woń dziwniejszą od poprzedniej, woń, która przeszywa mi serce.

              - To Mailekaluhea. Przyszła tu, aby cię zdobyć dla swojego brata.

              - Nie otworzę przed nią drzwi i nie poślubię jej brata; będę mieszkała samotnie w Paliuli – rzekła księżniczka.

              Mailekaluhea wróciła zatem do Aiwohi.

              - Nie udało mi się zobaczyć z księżniczką – powiedziała. – Dwóm z nas się nie powiodło, ale pozostały ci jeszcze trzy.

              - Zaraz pójdę do chaty księżniczki – oznajmiła trzecia siostra. – Może mnie uda się pozyskać Laie dla ciebie, bracie.

              Teraz więc Mailelaulii podeszła ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin