Kobietki.pdf

(72 KB) Pobierz
Kobietki, kobietki
Kobietki, kobietki...
Prawie wszystko o Pedro Almodovarze
Hiszpan Pedro Almodovar został laureatem Międzynarodowego Związku
Krytyków Filmowych (FIPRESCI) z okazji swojego ostatniego filmu „Wszystko
o mojej matce” . Autor liczy lat 50 i jest to jego trzynasta pozycja, ale dopiero
od kilku sezonów zwrócił uwagę widowni światowej, mimo że od dawna był
doceniony przez amatorów kina ambitnego, którzy widzieli w nim następcę
filmowców-indywidualistów pokroju Felliniego, Viscontiego, Bunuela.
ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI
Ale sukces jego nowego filmu wziął się nie tylko z racji jego klasy, lecz też z
powodu jego intencji. Dystrybutor francuski reklamował go, zapewne w nadziei na
zwabienie publiczności damskiej: „Najpoważniejszy film feministyczny kiedykolwiek
nakręcony”. Silnie powiedziane, zważywszy, że reżyser jest mężczyzną, i że
pochodzi z kraju o kulturze iberyjskiej, który obok Meksyku, Argentyny oraz Włoch
uchodzi za najmniej zaawansowany, jeśli idzie o ruch wyzwolenia kobiet. Jeszcze
niedawno nasza specjalistka od sytuacji damskiej Małgorzata Domagalik wytykała
kulturze latynoskiej bierność w tej sprawie, zaś feministki szwedzkie skierowały
nawet do rządu w Madrycie pismo z listą pretensji.
Ale może dlatego podobny film mógł powstać w Hiszpanii, lecz bynajmniej nie z
powodu, który automatycznie się nasuwa: że protestuje, że walczy, że propaguje
postęp... nic podobnego! Jest akurat odwrotnie: właśnie odwieczna obyczajowość
w krajach śródziemnomorskich dała Almodovarowi szansę na film wyjątkowy, jeśli
idzie o ową osobliwość, którą można określić nieprecyzyjnym zwrotem „kobiecość”.
Bowiem bynajmniej nie jest ona tam stłumiona, jak to sobie wyobrażamy na
podstawie powierzchownej obserwacji. Jest ciekawe, że akcja feministyczna prawie
nie istnieje w krajach latynoskich, mimo że wydawałoby się, że gdzie jak gdzie, ale
tam właśnie jest paląco potrzebna. Są to pozory. Uderzyło to nawet mnie; kolega
dziennikarz w Palermo zaprosił nas na obiad – środowisko przecież inteligenckie,
ale jego siostry nie siedziały przy stole, mimo że przygotowały przyjęcie. Jest
faktem, że kobiecie tam nie wypada robić tego, owego, tamtego, i jest to
przestrzegane, ale jednocześnie w owej kuchni z garnkami i z miotłą w ręku jest
ona w najwyższym stopniu szanowana, żadna decyzja w rodzinie nie może zapaść
bez jej zgody.
Kto wie, czy kobieta w swoim tamtejszym świecie nie jest bardziej szczęśliwa niż
owe rozwydrzone niezaspokojone działaczki Women Liberation. Ale owa sytuacja
powoduje, że wyłania się tam odseparowany krąg życia damskiego. Co właśnie
stanowi pasję Almodovara: to panie są jego bohaterkami, zaś główny jego film,
1
8852800.002.png 8852800.003.png 8852800.004.png 8852800.005.png 8852800.001.png
który zwrócił na niego uwagę w roku 1988, nosi charakterystyczny tytuł: „Kobiety w
obliczu kryzysu nerwowego”. Powiedział w wywiadzie, że intryguje go, co kobiety
mówią, gdy są między sobą; bo jest przekonany, że przy udziale mężczyzny ich
zachowanie się zmieni. „Kobiety wytwarzają między sobą rodzaj solidarności im
tylko właściwy”. „A mężczyźni tego nie robią?” – pyta dziennikarz. „Nigdy. Ich
kontakty są innego rodzaju. W ogóle nie uprawiają podobnej styczności, zaś jeśli
nawet, jest ona praktyczna i powierzchowna. Mężczyźni mnie nie interesują. Nigdy
nie zachowaliby się tak jak kobiety, którymi się zajmuję”.
Wzruszenie plus nieprzyzwoitość
Almodovar określił styl swojego filmu jako „melodramat twardy”, to jest analiza
emocji, które jednak wiążą się nie z konwencjonalnym sentymentalizmem, lecz z
osobliwościami i odchyleniami wręcz na granicy degeneracji. Z drugiej jednak
strony jego bohaterki, które nie liczą się z moralnością powszechnie przyjętą,
reprezentują bogactwo charakterów. Trzy z nich mają coś wspólnego ze sceną:
„Aktorka to więcej jak kobieta, to kobieta pomnożona, tymczasem aktor to mniej niż
mężczyzna”, powiada Almodovar. Jedna z nich jest aktorką zawodową, druga
występuje po amatorsku, trzecia jest aktorką byłą; wszystkie przewijają się przez
scenę z okazji spektaklu „Tramwaju zwanego pożądaniem” Tennessee Williamsa,
co u Almodovara stanowi odniesienie kulturalne. Nie bez powodu: w owej głośnej w
swoim czasie sztuce nieszczęsna Blanche zostaje sterroryzowana, zgwałcona i
doprowadzona, dosłownie, do szaleństwa, jako że w finale ambulans zabiera ją do
szpitala – przez swojego brutalnego szwagra, wyżywającego na niej swój męski
sadyzm. Co stanowi aluzję do losu wszystkich pięciu bohaterek.
Główną protagonistką jest Manuela, osoba najbardziej kompletna. To ona miała
przeszłość sceniczną, o której była mowa, ale nie tylko: potrafi ona wiele, i
poznajemy ją jako instruktorkę, która poucza pracowników szpitala, jak
postępować, by nakłonić rodziny osób w stanie agonii do zgody na odstąpienie
organów umierającego bliskiego do przeszczepów. Oryginalne zajęcie, ale
wszystko u Almodovara będzie takie, rozmyślnie. Jej syn ginie potrącony przez
samochód, gdy biegł, by uzyskać autograf od uwielbianej aktorki: ta śmierć
absurdalna ma jednak znaczenie: wiąże się z kultem sztuki.
Dla Manueli jest to cios najgorszy, jaki może ją spotkać, bo „najważniejszym
mężczyzną w życiu kobiety jest jej syn”. By spełnić jego niegdyś wyrażone
życzenie – chciał poznać ojca, który od dawna ich opuścił – Manuela rusza w
podróż, by go odszukać, w tym celu odnajduje dawną przyjaciółkę, zawodową
prostytutkę-transwestytkę, z którą ów mąż-ojciec również miał pożycie i którą
okradł i porzucił. Przyłącza się trzecia osóbka, która jest w ciąży – również z tymże
samym panem – ta ma charakter nie mniej oryginalny, bo łączy przeszłość ulicznicy
2
 
z misją klasztornej siostry miłosierdzia opiekującej się żłobkiem. I także wspomaga
wszystkie owe panie popularna aktorka, o której podpis zabiegał adorujący ją i
wskutek tego zabity syn Manueli; ta również ma kłopoty jako zakochana w
nieodpowiedzialnej przyjaciółce lesbijce, ale też narkomance.
Tak więc wszystkie one okazują się nie w porządku, jeśli idzie o przyzwoitość. Co
jednak film i jego postaci traktują jako oczywistość, o którą nikt nie ma pretensji.
Czego punktem kulminacyjnym jest spotkanie z nieodpowiedzialnym mężem-
kochankiem-ojcem zamieszanym we wszystkie trzy bohaterki: okazuje się on
kobietą, bo przeszedł zmianę płci, do czego zawsze tęsknił, jest zarażony AIDS i
umiera, ale przedtem następuje scena zaiste melodramatyczna – choć wciąż
„twarda”!, gdy ów osobnik, umalowany jak kokota, wzrusza się do łez na widok
swoich towarzyszek życia w komplecie. Dowiadujemy się przy tym, że dziecko,
które przyszło na świat, szczęśliwie nie odziedziczyło wirusa.
Jaki więc jest ostateczny wydźwięk? Wygląda na to, że francuski kiniarz, który
reklamował film jako „najpoważniejszy feministyczny”, miał rację. Jest to historia
tryumfu kobiecej wspólnoty, górującej nad losem, ale też nad potoczną
moralnością, nie tylko tu zlekceważoną, ale wręcz odrzuconą na rzecz naturalności
życia, w oparciu o coś w rodzaju sztucznej rodziny złożonej z rozumiejących się
kobiet. Bo owa normalna familia tradycyjna jest tu karykaturalnie wykpiona: stara
matka naszej kurwy-siostrzyczki będącej w ciąży jest tchórzliwą i obłudną
konformistką tkwiącą w fałszu, dosłownie, bo podrabia płótna Chagalla na
sprzedaż, zaś ojciec jest idiotą sparaliżowanym przez chorobę Alzheimera i nie
poznaje rodzonej córki. Jest to skądinąd jedyny mężczyzna w filmie, bo tamten
kochanek-tatuś z gębą uróżowaną, zwany obecnie Lola, nie życzył sobie należeć
do płci silnej i czym prędzej ją opuścił, zresztą wraz z życiem, co można traktować
symbolicznie.
Torreador morderca i panie
Jest to więc, przy całej swojej oryginalności klimatu, rzecz optymistyczna. Jest
ciekawe, że dopiero ten film, nagrodzony w Cannes, gorąco przyjęty w Hiszpanii,
we Francji i w Anglii, przyniósł Almodovarowi rozgłos. Jego poprzednie pozycje
miały sukces ograniczony, wśród zainteresowanych amatorów, ale też nie brzmiały
pocieszająco. Może też były bardziej własne, bezkompromisowe, autorskie?
Niewykluczone, że powodzenie „Wszystko o mojej matce” wzięło się z ustępstwa.
Jego film ceniony przez kinomanów, „Matador” z roku 1986, wyświetlany u nas z
umiarkowanym powodzeniem, był bez porównania bardziej drapieżny. Młody
torreador przyznaje się do zabójstwa dwóch dziewczyn, zaginionych od pewnego
3
 
czasu. Jako jego obrońca występuje kobieta-prawnik, która ma w zwyczaju zabijać
swoich przypadkowych amantów podczas orgazmu, wbijając im szpilkę do włosów
w tył głowy. W trakcie śledztwa wykrywa ona, że owe dwie ofiary zamordował nie
jej klient, lecz sławny torreador, obecnie na emeryturze, który nie mogąc już
rozlewać krwi na arenie zastępuje ten brak zabijaniem dziewcząt, które zwabione
jego rozgłosem zostają jego kochankami; jego młody uczeń wziął te zbrodnie na
siebie, starając się ratować mistrza.
Kobieta-adwokat rozpoznaje w owym wielkim czempionie charakter podobny do
swojego, żyje z nim, zabija go z jego aprobatą i sama popełnia samobójstwo.
Przedtem pada z jego ust komentarz: „Śmierć gwałtowna jest szczytowym
osiągnięciem piękna, zawsze, gdy się ją zadaje i gdy samemu się ją sobie
ofiarowuje”. Krytycy z tej okazji połączyli Almodovara z tradycją hiszpańską, z jej
kultem emocji chorobliwych i gorączkowych.
Jego kolejny film na naszych ekranach pokazał się dopiero po ośmiu latach, w roku
1994: „Wysokie obcasy”. Wystąpił tu styl, który stał się specjalnością Almodovara:
klimat na pograniczu rzeczywistości i wizji, bez przewagi jednego ani drugiego,
oraz wciąż czarny krwawy humor jak w „Matadorze”, i na koniec zainteresowanie
dla charakterów kobiecych, które od owego czasu już go nie opuści. Oraz kolejna
jego specjalność: uraz emocjonalny, którego skutków nie sposób powstrzymać.
Córka namiętnie przywiązana do matki, głośnej aktorki dbającej o karierę bardziej
niż o dziecko, potraktowana przez nią z lekceważeniem, morduje mężczyzn bliskich
matce.
Ale ten dramat, mimo że pokazany w całej surowości, raz po raz ocierał się o
halucynację. Niby to codzienność, ciągle ten sam Madryt, ale pojawia się
niepokojący sędzia śledczy, który wieczorami występuje jako mim w kabarecie –
czy taka postać jest możliwa? W dodatku zakochuje się w córce, którą powinien
starać się skazać za serię zabójstw – czy to prawdopodobne? Ta paradoksalna
mroczna ironia stała się główną cechą kina Almodovara. W finale matka bierze na
siebie odpowiedzialność za zbrodnie córki: scena, która wyraża ich wręcz
konwulsyjny związek uczuciowy, nagle wybuchający, po tylu zaniedbaniach,
nieporozumieniach i po krwawych zaszłościach... Mordy zostają wybaczone,
usprawiedliwia je pasja, co znowu daje się wytłumaczyć tradycją kultury iberyjskiej,
nie inaczej bywa u Marqueza, Carpentiera, Borgesa, Cortazara... ,ale pojawia się
też temat spiskowego porozumienia kobiet przeciwko światu, co nabierze pełnej
treści we „Wszystko o mojej matce”.
Jednak w tym ostatnim filmie krew już się nie leje, zaś finał otwiera się na
przyszłość. Zniknęła też halucynacja wtopiona w rzeczywistość z zatartą granicą
między nimi; tutaj mamy wręcz realistyczny komediodramat obyczajowy; czy jednak
ta przemiana nie odbyła się kosztem oryginalnego stylu Almodovara? Zapewne tak,
4
 
mimo że obecne tu połączenie degeneracji i melodramatycznego wzruszenia
stanowi wciąż ślad jego pazura. Jeżeli więc nawet straciliśmy na niezwykłości,
zyskaliśmy na obserwacji: oto wyjątkowe kino obyczajowe, zasługujące na ową
francuską reklamę: „Najpoważniejszy film feministyczny kiedykolwiek nakręcony”.
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin