ARCHER JEFFREY Prosto jak strzelil JEFFREY ARCHER Przelozyli Michal Ronikier i Teresa Sosnicka Czytelnik Warszawa 1993 Tytul oryginalu angielskiego As the Crow Flies Copyright (C) 1991 by Jeffrey Archer All rights reserved Published by arrangement with Harper Collins Publishers Inc. Okladke i karte tytulowa projektowala Malgorzata Sliwinska* Rozdzialy 1-28 przelozyl Michal Ronikier Rozdzialy 29-49 przelozyla Teresa Sosnicka Redaktor Anna Wisniewska-Walczyk Korektor Renata Karwowska (C) Copyright for the Polish edition by Spoldzielnia Wydawnicza "Czytelnik", Warszawa 1993ISBN 83-07-02385-8 Dla Franka i Kathy CHARLIE 1900-1919 ROZDZIAL 1 -Nie chce za nie od was po dwa pensy - krzyczal moj dziadek, trzymajac w obu dloniach glowke kapusty. - Nie chce za nie po pensie ani nawet po pol. Nie, sprzedam je wam po cwierc pensa!Byly to pierwsze slowa, jakie pamietam. Zanim jeszcze nauczylem sie chodzic, moja starsza siostra sadzala mnie w skrzynce po pomaranczach na trotuarze, tuz obok straganu dziadka, zebym jak najwczesniej zaczal terminowac w zawodzie. -On potrafi upomniec sie o swoje - mowil dziadek klientom, wskazujac siedzacego w drewnianej skrzynce wnuka. W istocie, pierwsze slowo, jakie wypowiedzialem, brzmialo "dziadek", drugie "cwiercpensowka", a w dniu moich trzecich urodzin potrafilem juz wyklepac slowo w slowo wszystkie formulki, jakimi zachwalal swoj towar. Nawiasem mowiac, zaden z czlonkow mojej rodziny nie byl pewien, ktorego dnia przyszedlem na swiat, poniewaz ojciec spedzil te noc w wiezieniu, a matka umarla, zanim zaczerpnalem pierwszy lyk powietrza. Dziadek przypuszczal, ze byla to sobota, mial wrazenie, ze w styczniu, byl przekonany, ze w roku 1900, i wiedzial, ze bylo to za panowania krolowej Wiktorii. Wiec ustalilismy wspolnie, iz narodzilem sie w sobote, 20 stycznia 1900. Nie znalem mojej matki, poniewaz, jak juz wspomnialem, umarla w dniu mego przyjscia na swiat "Przy porodzie" - mowil nasz miejscowy ksiadz, ale ja w gruncie rzeczy nie rozumialem, co ma na mysli, i pojalem to dopiero w dobrych kilka lat pozniej, kiedy ponownie zetknalem sie z tym problemem. Ojciec OTMalley stale mi powtarzal, ze jesli kiedykolwiek widzial swieta osobe, to byla nia wlasnie moja matka. Moj ojciec - ktorego nikt nie nazwalby swietym - pracowal w dokach za dnia, wieczory spedzal w pubie, a nad ranem wracal do domu, poniewaz tylko tam mogl sie spokojnie przespac. 9 Reszte rodziny stanowily trzy siostry: Sal, najstarsza z nas, ktora miala piec lat i znala date swoich urodzin, poniewaz zdarzylo sie to w nocy i ojciec musial czuwac przy matce, trzyletnia Grace, ktora nie narazila nikogo na utrate snu, i Kitty, ktora miala osiemnascie miesiecy i ani na chwile nie przestawala wrzeszczec.Glowa rodziny byl dziadek Charlie, po ktorym odziedziczylem imie. Sypial w swym wlasnym pokoju na parterze naszego domu na Whitechapel Road, nie tylko dlatego, ze byl najstarszy, lecz poniewaz to on zawsze placil czynsz. Reszta tloczyla sie we wspolnej sypialni, po drugiej stronie korytarza. Na parterze znajdowaly sie jeszcze dwa pomieszczenia: cos w rodzaju kuchni i cos, co wiekszosc ludzi uznalaby za duzy kredens^ a co Grace ochrzcila salonikiem. Toaleta miescila sie w pozbawionym trawy ogrodku i dzielilismy ja z mieszkajaca nad nami rodzina Irlandczykow. Mialem wrazenie, ze chodzili do niej zawsze o trzeciej nad ranem. Dziadek, ktory byl z zawodu straganiarzem, sprzedawal swe towary na rogu Whitechapel Road. Gdy tylko zdolalem wylezc ze skrzynki po pomaranczach i zaczalem sie platac wsrod innych wozkow, odkrylem natychmiast, ze uwazany jest przez tutejszych mieszkancow za najlepszego kupca w dzielnicy East End. Moj ojciec, ktory jak juz mowilem, byl z zawodu dokerem, nigdy nie przejawial wiekszego zainteresowania zadnym ze swych dzieci i choc zarabial czasem az funta tygodniowo, jego dochody zawsze zostawaly "Pod Czarnym Bykiem", gdzie wydawal je na kolejne kufle piwa albo przegrywal w karty lub domino, w towarzystwie naszego najblizszego sasiada, Berta Shorrocksa, czlowieka nie umiejacego chyba mowic i wydajacego tylko gluche pomruki. Prawde mowiac, gdyby nie dziadek, nie kazano by mi nawet chodzic do miejscowej szkoly podstawowej na Jubilee Street; celowo uzywam slowa "chodzic", gdyz kiedy juz tam docieralem, zajmowalem sie glownie trzaskaniem wiekiem pulpitu i pociaganiem od czasu do czasu za warkocz "Bogatej Porky", dziewczynki, ktora siedziala przede mna. Naprawde nazywala sie Rebeka Salmon i byla corka Dana Salmona, wlasciciela piekarni na rogu Brick Lane. Bogata Porky wiedziala dokladnie, gdzie i kiedy sie urodzila, i stale nam przypominala, ze jest niemal o rok mlodsza niz reszta dzieci z naszej klasy. 10 Nie moglem sie doczekac godziny czwartej po poludniu, kiedy lekcje dobiegaly konca, a ja trzaskalem po raz ostatni wiekiem pulpitu i gnalem na Whitechapel Road, by pomagac na straganie.W soboty dziadek robil mi wielka przyjemnosc i pozwalal towarzyszyc sobie wczesnym rankiem na Covent Garden, gdzie wybieral owoce i jarzyny sprzedawane przez nas pozniej z jego wozka, stojacego dokladnie naprzeciw piekarni pana Salmona i sasiadujacego z nim sklepiku pana Dunkleya, ktory serwowal na wynos smazona rybe z frytkami. Marzylem o dniu, w ktorym porzuce wreszcie na zawsze szkole i bede mogl zostac stalym wspolpracownikiem dziadka, ale on dbal o moja edukacje i gdy tylko opuscilem choc godzine nauki, nie zabieral mnie z soba na mecz West Ham, naszej lokalnej druzyny pilkarskiej, albo co gorsza, nie pozwalal mi sprzedawac na straganie nastepnego ranka. -Mialem nadzieje, ze staniesz sie z czasem bardziej podobny do Rebeki Salmon - mawial czesto. - Ta dziewczyna daleko zajdzie... -Im dalej, tym lepiej - odpowiadalem, ale on nigdy sie nie smial, tylko przypominal mi, ze Rebeka ma zawsze najlepsze stopnie ze wszystkich przedmiotow. -Z wyjatkiem matematyki - odszczekiwalem odwaznie - bo w tej dziedzinie zawsze wychodzi przy mnie na glupia. - Potrafilem dodawac w glowie wszystkie liczby, a Rebeka musiala spisywac je na kartce, co zawsze bardzo ja zloscilo. W ciagu wszystkich lat mojej nauki ojciec nigdy nie odwiedzil szkoly przy Jubilee Street, natomiast dziadek wstepowal tam przynajmniej raz w ciagu semestru, by porozmawiac z moim nauczycielem, panem Cartwriightem. Pan Cartwright tlumaczyl mu, ze z moja glowa do cyfr moge w przyszlosci zostac buchalterem lub urzednikiem bankowym. Powiedzial kiedys nawet, ze byc moze uda mu sie "zalatwic mi posade w City". Co w gruncie rzeczy bylo jedynie strata czasu, bo ja marzylem tylko o tym, zeby wspolnie z dziadkiem handlowac na straganie. Mialem siedem lat, kiedy doszedlem do wniosku, ze napis wymalowany na boku wozka - "Charlie Trumper, uczciwy kupiec, rok zalozenia firmy 1823" - moglby sie odnosic rowniez do mnie. Tato mial na imie George i oznajmial otwarcie przy wielu okazjach, ze po wycofaniu sie dziadka z interesow nie ma najmniejszego zamia11 ru przejmowac po nim straganu, gdyz nie chce rozstawac sie ze swymi kolegami z dokow. Nic nie mogloby mi sprawic wiekszej przyjemnosci niz jego decyzja, wiec powiedzialem dziadkowi, ze kiedy w koncu przejme jego wozek, nie bede musial nawet zmieniac napisu. Dziadek tylko jeknal z niechecia i powiedzial: - Mlody czlowieku, nie zycze sobie, zebys wyladowal na East Endzie. Jestes zbyt bystry, by do konca zycia handlowac na straganie. - Jego stwierdzenie bardzo mnie zasmucilo; nie rozumial najwyrazniej, ze ja tylko o tym marzylem. Nauka w szkole wlokla sie miesiac po miesiacu, rok po roku, a Rebeka Salmon zawsze odbierala nagrody w dniu rozdania swiadectw. Te doroczne uroczystosci byly tym trudniejsze do zniesienia, ze zawsze musielismy sluchac, jak deklamuje nam Psalm 23, stojac na podium w bialej sukience, bialych skarpetkach i czarnych butach. Jej dlugie czarne wlosy nieodmiennie zdobila biala kokarda. -Podejrzewam, ze codziennie wklada nowe majtki - szepnela mi kiedys do ucha mala Kitty. -A ja stawiam gwinee przeciw cwiercpensowce, ze nadal jest dziewica - dodala Sal. Wybuchnalem smiechem, bo tak zawsze reagowali na dzwiek tego slowa wszyscy straganiarze z Whitechapel Road, choc musze przyznac, ze w tym okresie nie mialem pojecia, co ono oznacza. Dziadek uciszyl mnie syknieciem i nie usmiechnal sie, dopoki nie zostalem wywolany do odebrania nagrody za postepy w matematyce; pudelka kolorowych kredek, ktore nikomu na nic nie byly potrzebne. Ale i tak wolalem je od ksiazki. Kiedy wracalem na swoje miejsce, dziadek klaskal w dlonie tak glosno, ze niektore matki odwrocily sie w nasza strone z usmiechem, co jeszcze bardziej utwierdzilo go w przekonaniu, ze powinienem pozostac w szkole az do ukonczenia czternastego roku zycia. Kiedy mialem dziesiec lat, dziadek pozwolil mi co rano, przed pojsciem do szkoly, ukladac towary na wozku. Ziemniaki na pierwszym planie, zielenina w srodku, miekkie owoce w glebi; tak brzmiala jego niezlomna zasada. -Nigdy nie pozwalaj im dotykac owocow, zanim nie wrecza ci pieniedzy - mawial zawsze. - Trudno jest obic ziemniaka, ale jeszcze trudniej sprzedac kisc winogron, ktora kilka razy podnoszono ze straganu i odrzucano z powrotem. 12 W wieku jedenastu lat odbieralem juz pieniadze od kupujacych i wydawalem im reszte. Wtedy wlasnie odkrylem, do czego przydaja sie zreczne palce. Niektore klientki, po odebraniu naleznosci, otwieraly dlon i stwierdzaly, ze brak w niej jednej monety, ktora im przed chwila wyplacilem, wiec musialem wreczac im ja po raz drugi. Dziadek, stwierdziwszy, ze pozbawiam go w ten sposob znacznej czesci tygodniowego zarobku, nauczyl mnie mowic: - "Dwa pensy reszty, pani Smith" i trzymac monety w podniesionej rece, zeby wszyscy je widzieli.Majac dwanascie lat umialem juz targowac sie z hurtownikami z Covent Garden, zachowujac kamienna twarz, a po powrocie na White...
Scorpik