Green_Grace_-_Siostrzana_przys3uga.doc

(657 KB) Pobierz
Grace Green

Grace Green

Siostrzana przysługa

Tłumaczyła Katarzyna Rustecka


Droga Czytelniczko!

Witam Cię serdecznie w czerwcu, szczególnie lubianym przez nasze pociechy. Jeśli jeszcze nie zaplanowałaś' wakacji, to nic straconego, czasami lepiej jest zdać się na przypadek. Spokojnie poczekaj, co przyniesie Ci los.

A kiedy już będziesz pakować bagaż, włóż do walizki chociaż jedną książkę z serii ROMANS, wszak lato to wspaniała pora na lekturę o miłości. Tym razem przygotowałam dla Ciebie miłą niespodziankę. Właśnie w czerwcu rozpoczynamy druk miniserii jednej z najpopularniejszych autorek romansów Day Leclaire. Warto sięgnąć po tę pełną ciepłego humoru pozycję, bo dobra książka jest niezawodnym przyjacielem!

Oto wszystkie tytuły, które czekają na Ciebie w tym miesiącu:

Mistrzowie prowokacji - pierwsza opowieść z miniserii Klub Samotnych Serc. Trzy przyjaciółki obiecały sobie kiedyś pomoc w sprawach sercowych. Poznaj historię pierwszej z nich, Tess.

Siostrzana przysługa - ostatnia książka z miniserii Czas na dziecko. Czy dobro rodziny okaże się ważniejsze od dawnych uraz?

Ocalone dziedzictwo, Weekend w Szkocji (Duo) - dwie, bardzo jednak różne, pary małżeńskie borykają się z problemami. Pierwszy związek zawarty został wyłącznie dla pieniędzy, drugi był ukoronowaniem szczerego uczucia. Który z nich ma większe szanse na przetrwanie?

I przyjmij tę obrączkę..., Bezsenne noce (Duo) - pełne zwrotów akcji, wzruszające opowieści o wielkich uczuciach. Najpierw odwiedzimy Hollywood, gdzie nietrudno zwątpić w sens stałych związków. Druga historia rozgrywa się w Anglii i opowiada o cienkiej granicy między miłością i nienawiścią.

Życzę miłej lektury!

Grażyna Ordęga

Harlequin. Każda chwila może być niezwykła.

Czekamy na listy!

Nasz adres:

Arlekin - Wydawnictwo Harlequin Enterprises Sp. z o.o.

00-975 Warszawa 12, skrytka pocztowa 21


Grace Green

Siostrzana przysługa

HARLEQUIN®

Toronto • Nowy Jork • Londyn

Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg

Madryt • Mediolan • Paryż

Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa


Tytuł oryginału: The Pregnancy Plan

Pierwsze wydanie:

Harlequin Mills & Boon Limited, 2002

Redaktor serii: Grażyna Ordęga

Korekta:

Ewa Popławska

© 2002 by Grace Green

© for the Polish edition by Arlekin - Wydawnictwo Hariequin

Enterprises sp. z o.o., Warszawa 2003

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych - żywych czy umarłych

- jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin

i znak serii Harlequin Romans są zastrzeżone.

Skład i łamanie: Studio Q

Printed in Spain by Litografia Roses, Barcelona

ISBN 83-238-0510-5 Indeks 360325

ROMANS - 673




ROZDZIAŁ PIERWSZY

Spotkali się w ogrodzie spowitym szarą, poranną mgłą.

-              Sam musisz zdecydować, kochanie - w jej oczach
błysnęły łzy - ale pospiesz się - urwała. - To czekanie...
łamie mi serce...

Dermid pragnął przytulić ją, pocieszyć, ale gdy wyciąg­nął ku niej rękę, zaczęła się rozpływać.

-              Nie odchodź! - krzyknął w panice. - Alice, zaczekaj!
Ale już zamieniła się w mgłę, szerokie rękawy białej

sukni niczym anielskie skrzydła uniosły ją do nieba.

-              Alice! - Desperacko próbował ją dogonić, lecz wil­gotne macki zaciskały się wokół niego, dusząc go, pozba­wiając tchu i...

-              Tato! - Poczuł szarpnięcie za ramię. - Tato!

Z głośnym jękiem ocknął się z koszmaru i wrócił do rzeczywistości.

Jack stał przy łóżku w wygniecionej flanelowej piżamie, z potarganymi brązowymi włosami. Był przerażony - zbyt przerażony, pomyślał Dermid z poczuciem winy - jak na chłopca, który jeszcze nie obchodził piątych urodzin.

-              Wybacz, synku. Obudziłem cię?

-              Strasznie głośno krzyczałeś. To był okropny sen?

-              Miewałem gorsze.

-              Ale to znowu ten sam?


6              GRACE GREEN

-              Ten sam. Nawet nie pytaj, bo i tak nie powiem, o czym był. Może kiedyś, kiedy będziesz dość duży, by to zrozumieć... teraz... - Zsunął nogi na podłogę.

-              Boisz się, że mnie też śniłyby się koszmary.

-              Właśnie.

Dermid wstał, położył rękę na ramieniu syna i popro­wadził chłopca do okna.

-              Nie mówmy o tym. Zobacz, jaki piękny poranek. - Słońce rzucało ognisty snop na ośnieżony szczyt Moun-tain Rangę na Vancouver Island, zapowiadając kolejny gorący, majowy dzień. - Będzie upał.

-              Szkoda, że musimy spędzić połowę dnia na promie. Tam jest tak nudno.

-              Nie masz ochoty jechać na chrzciny nowej kuzynki?

-              Wolałbym zostać na ranczu i pomagać Arturowi przy zwierzętach.

-              Ja też nie przepadam za przyjęciami, synu, ale to spotkanie rodzinne.

Właściwie nie była to jego rodzina, tylko Alice. Jednak lubił ich wszystkich, z wyjątkiem Lacey. Była zimna. Sztuczna, afektowana. Z pewnością atrakcyjna, ale bez­użyteczna. Jak jakiś zbędny ornament albo... bańka myd­lana. Zupełnie niepodobna do swojej siostry.

Alice. Po jej śmierci zapragnął odgrodzić się od świata, ale nie mógł, ze względu na Jacka. To dla niego nie zerwał kontaktu z rodziną żony, choć te spotkania jątrzyły stare rany i uniemożliwiały rozpoczęcie nowego życia.

-              Tato, musimy jechać?

-              Tak. - Dermid wpatrywał się w położone poniżej ogrody - ogrody Alice, niegdyś tak piękne i zadbane, dziś


SIOSTRZANA PRZYSŁUGA              7

zdziczałe i opuszczone. Tak jak on. - Muszę porozmawiać z wujkiem Jordanem.

-              Nie możesz porozmawiać przez telefon?
Dermid przeniósł wzrok z ogrodów na położone dalej

łąki, na których pasły się alpaki i lamy.

-              Nie, to coś naprawdę ważnego. Muszę z nim poroz­
mawiać osobiście.

-              Zupełnie jakby to była sprawa życia lub śmierci!
Na widok wysokiej i chudej sylwetki przy głównej

oborze Jack w jednej sekundzie stracił zainteresowanie rozmową z ojcem.

-              Jest Artur! Ubiorę się i pomogę mu wyrzucać gnój.
Pomknął  do  swojego  pokoju, jednak jego  słowa

dźwięczały ponurym echem w głowie Dermida, wywołu­jąc piekący ból.

Nieświadomie syn trafił w sedno. Naprawdę chodziło o sprawę życia lub śmierci. Musiał w końcu podjąć decyzję.

-              Lacey, jesteś, dzięki Bogu!

Lacey Maxwell wyłączyła silnik srebrnego kabrioletu. Wyjęła kluczyk ze stacyjki i spojrzała pytająco na szwa-gierkę, która zbiegała do niej po frontowych schodach Deerhaven.

-              Mam gorącą prośbę - sapnęła zdyszana. - Właśnie dzwonił Dermid z promu. Zostawił swój samochód w Na-naimo i płynie z Jackiem na pokładzie pasażerskim. Jor­dan obiecał, że ich odbierze z Horseshoe Bay, ale nie wrócił jeszcze z biura, więc...

-              Chcesz, żebym ja czyniła honory? - Lacey skrzywiła się zabawnie, a potem cichutko westchnęła.


8


GRACE GREEN


-             Mogłabyś, Lacey? Sama bym pojechała, ale trzeba nakarmić dziecko i przygotować...

-             Nic nie mów. Zrobię to z przyjemnością.

-             Chyba sam Bóg mi cię zesłał! - Odrzucając do tyłu jasny warkocz, Felicity spojrzała na zegarek. - Jeśli teraz wyjedziesz, zdążysz ich odebrać.

Lacey wsunęła kluczyk do stacyjki.

-             Super. Dermid będzie mi winny przysługę, a to na pewno mu się nie spodoba!

-             Lacey...

-             Tak? - uśmiechnęła się figlarnie.

-             Nie dokuczaj mu za bardzo, dobrze?

-             Postaram się, ale szczerze mówiąc, budzi we mnie najgorsze instynkty. Jak każdy męski szowinista.

Felicity zachichotała melodyjnie i tak zaraźliwie, że Lacey musiała jej zawtórować.

Zawróciła kabriolet, stwierdzając w duchu po raz nie wiadomo który, że jej brat miał nie lada szczęście. Tak, Jordan znalazł sobie wprost idealną partnerkę życiową.

Jego poprzednie małżeństwo okazało się katastrofą. Pierwsza żona, Marla, nie dość że była wyjątkową egoistką, to jeszcze zdradzała go przez wiele lat. Po jej śmierci Jordan zakochał się w opiekunce córki. Felicity była dla Mandy o niebo lepszą matką niż Marla. Po ślubie Jordanowi i Feli­city urodziło się dwóch chłopców, Todd i Andrew, a teraz córeczka Verity, gwiazda dzisiejszej uroczystości.

To będzie miłe rodzinne spotkanie, pomyślała Lacey, pędząc samochodem nadmorską autostradą w kierunku Horseshoe Bay. Szkoda tylko, że zaszczyci je swą obecno­ścią Dermid Andrew McTaggart.


SIOSTRZANA PRZYSŁUGA


9


Właściwie nie należał do rodziny. Pochodził ze Szkocji, gdzie mieszkali jego rodzice, dwóch braci i liczni krewni. Powinien był tam zostać z resztą swojego klanu!

Nigdy nie darzył jej sympatią.

A ona tak bardzo chciała go polubić. Była gotowa za­akceptować każdego mężczyznę, którego pokocha jej sio­stra, bo uwielbiała Alice. Lecz uparty i ograniczony Szkot zwyczajnie nie dał Lacey szansy. Jego zdaniem modelki to próżne, puste stworzenia, z którymi nawet nie warto rozmawiać. Nie zamierzała zabiegać o jego względy. Ni­gdy nie była ani próżna, ani pusta, no i miała przecież swoją dumę. Jednak jeśli jawna wojna między nią a De-rmidem McTaggartem miała się kiedyś skończyć, on mu­siał zrobić pierwszy krok.

Prędzej ziemia drgnie w posadach, pomyślała z iro­nicznym uśmieszkiem.

-              Sądziłem, że wujek Jordan będzie na nas czekał.
- Jack rozglądał się zaniepokojony. - Nie widać go!

W ten upalny dzień w Horseshoe Bay było tłoczno i głośno. Tłumy turystów, mnóstwo autobusów, taksówek, wszelakiego rodzaju samochodów. Wczasowicze sunęli chodnikami, oglądając wystawy sklepów, szukając jadei-towej biżuterii, wycinanych w drewnie totemów, podko­szulków z kolorowymi nadrukami. Inni zajadali lody i snuli się bez celu, ciesząc się morską bryzą i niesamowi­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin