S.M. Stirling & David Drake - Generał 03 - Kowadło.pdf

(2591 KB) Pobierz
S.M. Stirling
David Drake
KOWADŁO
The Anvil
Tłumaczenie: Marta Koniarek
G ENERAŁ - KSIĘGA III
GTW
Rozdział pierwszy
- Raj! - wykrztusił Thom Poplanich.
Raj Whitehall uśmiechnął się krzywo. - Brzmisz, jakbyś tym razem był bardziej
zaszokowany - powiedział.
Jestem bardziej zaszokowany tym, jak wyglądasz , pomyślał Thom, mrugając i przeciągając
się trochę. Nie istniała po temu potrzeba fizyczna. Jego mięśnie nie zesztywniały, gdy Centrum
utrzymywało go w bezruchu. Jednak na swój sposób psychologiczna satysfakcja z tego ruchu
była wystarczająco prawdziwa.
Odbicie w srebrzystej kuli ukazywało niezmienionego Thoma - widać było nawet to samo
zacięcie na brodzie, które przytrafiło mu się przy goleniu i rozdarcie w tweedowych spodniach. Z
lustra spoglądał drobny, młody dżentelmen, mężczyzna o oliwkowej skórze, w ubraniu do
polowania, wyglądający trochę młodziej niż na swoje dwadzieścia lat. Zaciął się w brodę, zanim
wyruszył, by zbadać rozległe tunele katakumb pod pałacem gubernatora we Wschodniej
Rezydencji. Spodnie zostały rozdarte przez rykoszet pistoletowego pocisku, gdy Raj strzelał,
próbując się wydostać z pułapki. Wszystko było takie jak wówczas, gdy Raj po raz pierwszy
znalazł się w środku bytu, który nazywał sam siebie strefową jednostką dowódczo-kontrolną AZ
12-b 14-c000 Mk.XIV.
Było to wiele lat temu.
To Raj się zmienił, żyjąc w zewnętrznym - rzeczywistym - świecie. Było to oczywiste przy
pierwszej wizycie, dwa lata po ich rozstaniu. Tym razem stało się to o wiele bardziej widoczne.
Byli w podobnym wieku, ale ktoś, kto spotkałby ich razem po raz pierwszy, uważałby, że Raj jest
o dziesięć lat starszy.
- Ile czasu? - spytał Thom. Częściowo obawiał się odpowiedzi.
- Kolejne półtora roku.
Zaskoczenie Thoma było widoczne. Tak bardzo się postarzał w tak krótkim czasie? -
pomyślał. Jego przyjaciel był wysokim mężczyzną, mającym sto dziewięćdziesiąt centymetrów
wzrostu, szerokie barki i wąskie biodra oraz grube nadgarstki szermierza. W jego czarnych
kędziorach przyciętych „na donicę widniało teraz kilka siwych włosów, a w jego szarych oczach
nie było śladu młodości.
- Cóż, od tego czasu widziałem titanosauroida - ciągnął Raj.
- Gubernator Barholm wysłał cię przecież do Południowych Terytoriów?
Raj skinął głową. Rozmawiali o tym w czasie pierwszej wizyty. Po jego zwycięstwach nad
Kolonią na wschodzie, wybór Raja był rzeczą naturalną.
- Ciężka kampania, sądząc po twoim wyglądzie.
- Nie - powiedział Raj, zwilżając wargi. - Czasami trochę szarpiąca nerwy, ale nie
nazwałbym jej ciężką .
>>Obserwuj.<< powiedział komputer. Ściany wokół nich zadrżały. Doskonałe odbicie
rozpłynęło się w dymie, który uleciał...
* * *
- ...i powrócił jako poszarpany całun, tryskający z wylotów luf strzelających salwami
karabinów. Schowani za murkiem okalającym dziedziniec, Raj Whitehall oraz żołnierze noszący
czerwono-pomarańczowe chusty Piątego z Descott strzelali w uliczkę biegnącą ku dokom Port
Murchison. Każda para rąk pracowała rytmicznie nad dźwignią języka spustu, ting , i pusty,
mosiężny pocisk leciał do tyłu, klik , gdy kciukiem wpychali nowy ładunek w otwór i podnosili
znowu w górę kurek, krak , gdy strzelali.
Na bruku leżały rzędy ciał: wojownicy Eskadry, zabici zanim zdali sobie sprawę z
zagrożenia. Ci, którzy przeżyli, kucali za trupami swoich pobratymców i z desperacją
odpowiadali ogniem. Ich niezgrabne karabiny skałkowe wolno się ładowały i były niecelne nawet
z takiej odległości. Musieli się odsłonić, by przeładować, gmerając przy rożkach z prochem i
wyciorach. Często padali martwi, gdy wypalił strzelec wyborowy Descotczyków. Kilku odrzuciło
broń palną z okrzykami pełnej frustracji i natarło, wymachując swymi długimi mieczami o
pojedynczych ostrzach. Jakimś cudem jeden z nich dotarł aż do murku i zatrzymał go dopiero
bagnet, który przebił mu brzuch. Mężczyzna upadł do tyłu, zsuwając się z ostrza. Jego oczy były
pełne zaskoczenia.
Kula odbiła się rykoszetem od jednej z kolumn i drasnęła Raja w pośladek, zanim wbiła się
w kark oficera znajdującego się obok niego w szeregu strzelców. Trafiony mężczyzna upuścił
rewolwer i macając na oślep, próbował dotknąć swojej rany. Nogi zadrgały mu po raz ostatni. Raj
wystrzelił starannie, stojąc w zgodnej z regulaminem odległości, z jedną ręką na plecach,
pozwalając wylotowi lufy się cofnąć, zanim wystrzelił kolejny pocisk w środek ludzkiej masy.
- Marcy! - zawołali barbarzyńcy w swoim rodzimym nameryjskim dialekcie. Litości! Rzucili
broń i zaczęli podnosić ręce. - Marcy, migo! - Litości, przyjacielu!
* * *
Obydwaj mężczyźni zamrugali, gdy wizja zblakła - Raj po to, by pozbyć się wspomnienia, a
Thom z zaskoczenia.
- Odzyskałeś Południowe Terytoria? - spytał Thom z lekkim podziwem w głosie.
Eskadrowcy - Eskadra pod dowództwem swego admirała - rządzili Terytoriami od czasu, gdy
półtora wieku temu nadciągnęli z rykiem z Obszaru Bazy i pokonali Morze Śródświatowe.
Jedyna poprzednia próba odzyskania Terytoriów przez Rząd Cywilny okazała się spektakularną
katastrofą.
Raj wzruszył ramionami, a potem skinął głową. - Tak, dowodziłem Korpusem
Ekspedycyjnym. Ale nie osiągnąłbym niczego bez dobrych żołnierzy - i Ducha.
- Centrum nie jest Duchem Człowieka Gwiazd, Raj. Jest centralną jednostką
dowódczo-kontrolną sprzed Załamania - Upadku, jak my to teraz nazywamy.
Żaden z nich nie potrzebował kolejnego zestawu holograficznych scenariuszy Centrum, by
pamiętać, co zostało pokazane. Ziemia - Bellevue, jak zawsze twierdził komputer - widziana ze
świętej orbity, wisząca niczym niebiesko-biała tarcza na tle gwiazd. Punkciki termonuklearnego
ognia pochłaniające miasta... i następujące potem stoczenie się w dzikość. Musiało do niego
dojść wszędzie w rozległym gwiezdnym królestwie, którym władała niegdyś Federacja, inaczej
bowiem ludzie z gwiazd by powrócili.
Raj zadrżał bezwiednie. Jako dziecko był przerażony, gdy domowy kapłan opowiadał o
Upadku. Było to jeszcze bardziej wytrącające z równowagi, gdy wyświetlało mu się w głowie. A
gorsza jeszcze była wiedza, którą obdarzyło go Centrum. Upadek nadal trwał. Jeśli plan Centrum
by zawiódł, to Upadek ten ciągnąłby się, aż nic, poza krzeszącymi ogień dzikusami-kanibalami,
nie pozostałoby na Bellevue - i gdziekolwiek w ludzkim wszechświecie. Minie piętnaście tysięcy
lat, zanim cywilizacja znowu się podniesie.
Thom ciągnął dalej - Centrum jest po prostu komputerem.
Raj skinął głową. Komputery były święte, były narzędziami Ducha, ale akcent położony
przez Thoma na to słowo oznaczał teraz coś innego. Innego, jako że był on unieruchomiony tu w
dole, a Centrum pokazywało mu wszystko, co wiedziało. Prawie cztery lata ciągłej edukacji.
- Wiesz to, co wiesz, Thom - rzekł łagodnie Raj. - A ja wiem to, co wiem. - Potrząsnął głową.
- Urządziliśmy rzeź całej Eskadrze - ciągnął. Dosłownie . - Zmusiliśmy ich do zaatakowania nas,
a potem żeśmy ich powystrzelali.
- A jak zareagował gubernator Barholm? - spytał sucho Thom. Zgodnie z prawem Thom
Poplanich powinien był zasiąść na Krześle; jego dziad zasiadał. Jednakże wuj Barholma Cleretta
był dowódcą Sił Rejonu Rezydencji, kiedy zmarł ostatni gubernator, co okazało się o wiele
ważniejsze.
- Cóż, z pewnością był zadowolony, odzyskawszy Południowe Terytoria - powiedział Raj,
odwracając wzrok. Było to trudno zrobić wewnątrz doskonale odbijającej kuli. - Ekspedycja
opłaciła się z nawiązką i to nie wliczając przychodów z podatków.
>>Obserwuj.<< powiedziało Centrum.
* * *
- ludzie w czarnych mundurach gwardii gubernatora odprowadzali Raja, podczas gdy
wymierzone karabiny utrzymywały w bezruchu Suzette Whitehall i jego ludzi...
- Raj stał w opasce lędźwiowej więźnia i łańcuchach przed trybunałem trzech sędziów w
ceremonialnych kombinezonach i okrągłych hełmach...
- Raj siedział przywiązany do żelaznego krzesła, gdy rozżarzone pręty zbliżały się coraz
bardziej do jego oczu...
* * *
Zgłoś jeśli naruszono regulamin