Razowiec.doc

(184 KB) Pobierz
"Razowiec"

"Razowiec"


Razowiec, (2001/2002) - sztuka w dwóch aktach ("Świat według Józefa" - 2001 i
"Lepiej nic już nie tłumacz ..." - 2002. Dwie jednoaktówki połączone ze sobą chlebem i ciałem).


Autor: Grzegorz Górski
Tytuł: Razowiec

Osoby:

Akt1:
Józef - piekarz
Adaś - jego pomocnik
Młoda kobieta
Niezbyt urodziwa baba
Urodziwa kobieta
Kobieta ubrana na biało

Akt2:
Edek - magister filologii czeskiej
Władek - jego przyjaciel, kawaler
Karolek - jego przyjaciel, doktor
Adaś - jego przyjaciel, SOK-ista
Policjantka - nie pijąca na służbie
Kobieta ubrana na biało - ta z pierwszego aktu
 
 

Akt 1 - Świat według Józefa

(Wnętrze małej, wiejskiej piekarni. Na środku stół, na którym piekarz wyrabia ciasto, na tylnej ścianie półki z wypieczonym chlebem, dwa krzesła, stolik, na nim butelki z piciem (piwo, woda), zakurzona mąką książka. Pod stołem leży oprószona mąką harmonia. Po prawej drzwiczki do pieca chlebowego. Obok drzwiczek, na ścianie wisi niewielki obrazek. Po lewej drzwi wejściowe, małe okienko, lada - oddzielająca miejsce, w którym będą pojawiać się klienci, od reszty piekarni. Na podłodze kilka worków z mąką, oparte o ścianę po prawej łopaty do wkładania i wyjmowania chleba z pieca, formy na chleb, dzieże, różne pojemniki z ziołami, przyprawami.
Piekarz Józef  - starszy mężczyzna, mało urodziwy (wręcz brzydki), w białym podkoszulku, fartuchu, oprószony mąką. Opowiadający anegdoty, czasem pikantne, rubaszny, śmiejący się często, przyjaciel dla wszystkich
Pomocnik Adam - przystojny student psychologii, dorabiający sobie pracą podczas wakacji, badający psychikę ludzi, zafascynowany "mądrością i filozofią ludową", zamyślony, ciekawy życia, biorący Józefa na poważnie. Także w białym podkoszulku, fartuchu, oprószony mąką).

(Józef sapiąc wyrabia ciasto na stole, co raz przedramieniem wyciera pot z czoła. Adaś stoi obok z dużą łyżką/czerpakiem, na której ma mąkę)

Józef:
Podsyp jeszcze troszkę Adaś, ciasto jest ciut  za rzadkie. (Adaś podsypuje) Nie tyle na raz, powolutku, Adaś, powolutku; później mąki nie odbierzesz.

Adaś:
W razie czego będzie można wody dolać ...

Józef: (zagniata)
Proszę, mówisz, że psychologię studiujesz, interesuje cię ludzka psychika, funkcja mózgu. Przyjechałeś na wieś, żeby poznawać psychikę ludzi tutaj żyjących, ludową mądrość, czy może filozofię ... I dobrze, ale na wyrabianiu chleba się nie znasz. Widzisz - dodasz wody i tak będę zagniatał do dnia sądnego, a potem pewnie byś chciał znowu sypnąć mąki, bo tym razem wody za dużo ci się chlapnęło. W międzyczasie okaże się, że chleb jest bez smaku, bo objętość się zwiększy, a gdzie sól, przyprawy, zaczyn ... Oj Adaś, nie mędrkuj, tylko rób jak trzeba.

Adaś:
Powolutku, aż do skutku ...

Józef: (zagniata)
Otóż to, Adaś, powolutku. Jak i ze wszystkim w życiu, tak i z chlebem. Czas, Adaś, czas tu najważniejszy, nie przyśpieszysz, nie oszukasz. Już myślisz, żeś podgonił, przechytrzył a tu zakalec, albo gnieciuch.

Adaś:
Albo przerośnięte ...

Józef: (zagniata, sapie)
Albo przerośnięte, za kwaśne, z bąblami powietrza w środku, jak ser szwajcarski. Też niedobrze.

Adaś:
Jednym słowem - trzeba z umiarem.

Józef: (wyprostowuje plecy, kiwa głową, żeby dodał więcej mąki)
Jak ze wszystkim. Podsyp trochę (Adaś prószy mąką, Józef zaczyna zagniatać). A widzisz, będą z ciebie jeszcze ludzie. No, mąki będzie dosyć. Teraz niech rośnie (formuje kulę, odchyla się do tyłu prostując plecy, mówi do Adasia) Przykryj ściereczką, żeby ciepło miało. O, moje krzyże, mówię ci, że przy tej robocie to nie ręce, ale krzyże wysiadają.

Adaś:
A dlaczego nie kupi pan jakichś maszyn, żeby najcięższą pracę za pana robiły?

Józef:
Maszyna nigdy tak nie wyrobi, tyle serca w to nie włoży. To przecież ludzie mogą pójść do sklepu i tego maszynowego kupić, a wolą do mnie - widać smakuje inaczej.

Adaś:
Tajna receptura, co?

Józef:
A żebyś wiedział. (siada na krzesełku, popija z butelki, ociera grzbietem dłoni usta) Ach, tego mi trzeba było. Widzisz, czasem dodasz szczyptę przypraw, ziół, - takich innych, co ich w przepisie nie ma, a swoje zrobią, aromatu dodadzą, drożdże podpędzą, kolor pogłebią. Adaś, my tu o fuszerce nie mówimy.

(otwierają się drzwi, wchodzi młoda kobieta)
 

Młoda Kobieta:
Dzień dobry panie Józefie, można bochenek razowego?

Józef:
A dzień dobry, Kasieńko, pewnie, że można (odwraca się do Adasia i mówi) Podaj bochenek i przyjmij pieniądze, należy się 2 złote.

(Adaś podaje bochenek, bierze pieniądze, wkłada do szuflady, ale młoda kobieta nie odchodzi)

Józef:
Coś jeszcze? A prawda ...
(przypomina sobie, podnosi się z krzesła, podchodzi do lady, nachyla i nadstawia policzek. Młoda kobieta cmoka go w policzek, po czym chichocząc wybiega z piekarni)

Adaś: (z zazdrością)
I tak za każdym razem. Kasieńki, Justynki, Zosieńki, Basie, Czesie. Pan to ma tutaj słodkie życie. Chłopom też pan policzek nadstawia?

Józef: (siada znowu)
A coś ty zgłupiał! Co najwyżej rękę uścisnę. Zresztą chłopy tu, rzadko zaglądają.

Adaś: (siada obok niego, po drugiej stronie stolika)
Ale jak pan to robi, Panie Józefie, czemu one wszystkie tak domagają się tego całusa?

Józef:
Żeby tylko tego, Adaś! Mało jeszcze wiesz - o pieczeniu chleba. Ale powiem ci, to mój osobisty czar, albo inaczej mówiąc dar natury, no może ... no tak powiedzmy natury.

Adaś:
I one tak wszystkie na to lecą, młode i stare, śliczne i ... powiedzmy mniej śliczne, bez różnicy?

Józef:
Różnica jest i to bardzo wyraźna, te ..., jak mówisz mniej śliczne, więcej za chleb płacą (popija z butelki). Poziom płynów trzeba wyrównać - no nie?

Adaś: (kręci z niedowierzaniem głową)
Coś tu mi nie gra, pan się nie gniewa, ale z tym osobistym czarem, ja w to nie bardzo wierzę ...

Józef:
Nie chcesz wierzyć, to nie musisz, lustro w domu mam, wiem co masz na myśli ...

Adaś:
Tylko bez obrazy, nie chciałem urazić ...

Józef: (pohamowuje Adasia ruchem ręki)
Ja nie mówiłem o osobistym wdzięku, fizycznej powierzchowności, nie bądź Adaś takim materialistą. Ja mówiłem o wewnętrznym uroku, metafizycznej sile przyciągania (Adaś przygląda się Józefowi z niedowierzaniem, Józef zauważa to spojrzenie), a co myślisz, że jak człowiek siedzi na takim zadupiu, to od razu nie czytaty, nie pisaty? A Freuda ty znasz, no czytałeś jego psychoanalizy, jego spekulacje dotyczące natury umysłu, jego psychopatologię życia codziennego?

Adaś:
Są to kompletne manowce nauki, interesujące teorie, które do niczego nie doprowadziły, nie sprawdziły się. Każdy poważny człowiek traktuje go i jego teorie z przymrużeniem oka. Tak samo jak Jung'a, czy Schopenhauer'a. Naczytał się pan pewnie gazetowych, pseudonaukowych głupot, z przeproszeniem, fikcji, nie opartej na żadnych podstawach empirycznych, czy logicznych, nie wspominając już o naukowych  .... A poza tym, panie Józefie, niech się pan nie gniewa, ale jesteśmy w piekarni, o czym my tu rozmawiamy ...

Józef:
I tu cię mam. Czyli wynika z tego, że filozoficzne czy naukowe dyskusje prowadzić można tylko na uniwersytetach,  w salach wykładowych, salonach przy lampce koniaku? Tak? Garnitur - obowiązkowo, cygaro w gębie - jeszcze lepiej. A jak spocony, zarobiony człowiek siedzi w podkoszulku, przy piwie, to choćby wiedział dużo więcej od tych wszystkich garniturowców, to - (kładzie palec na ustach) - cicho sza, nie wypada, nie wolno. Adaś, czym oni cię karmią w tej szkole.

Adaś:
Uczą logicznego rozumowania, postrzegania, wyciągania wniosków ... solidnej analizy zjawisk ...

(wchodzi starsza, niezbyt urodziwa baba, Józef bez pytania podaje jej chleb, nawet na nią nie patrzy, stale mówi do Adasia)
Józef:
I nie poznajemy nigdy istoty rzeczy, ale jedynie zjawiska, co powoduje, że żyjemy w świecie iluzji.
(baba bierze chleb, Józef nachyla się nad ladą, baba całuje go w policzek, Józef nie zwraca na to uwagi, mówi do baby)
Tak to, droga pani Augustyno, Adaś stał się wyznawcą Arthura Schopenhauer'a,  którego właśnie przed sekundą zrównał z błotem. Należy się  trzy złote. (baba wychodzi)

Adaś:
Nie sposób z panem dyskutować. Ale muszę jeszcze raz spytać, skąd u pana te wszystkie przemyślenia, te  ... analizy, ta wiedza, co by nie mówić, rzuca pan nazwiskami i koncepcjami. Skąd to wszystko?

Józef:
Ciasto rośnie, a człowiek siedzi i czeka, więc co mam robić, pić na umór - pewnie wtedy mieściłbym się w twojej koncepcji wiejskiego piekarza. A ja (unosi w dłoni książkę, która leży na stole) - sobie czytam. Dziesiątki, tysiące książek. Każdy świeży wypiek - kilka świeżych rozdziałów, nowy dzień - nowa teoria. Chleb to dla mnie powszedni.

Adaś:
Tym razem był za trzy złote.

Józef:
No co ty, nie przyjrzałeś się jej. Ale zerknij pod szmatkę, czy ciasto urosło.

Adaś: (unosi ścierkę, patrzy na ciasto)
Może ze dwa razy.

Józef:
Czyli do roboty Adaś. (odkrywa ciasto, bierze nóż, przekrawa ciasto na dwie części, unosi i pokazuje Adasiowi przekrój). Przypatrz się na te wszystkie dziurki, jamki, otworki w cieście. Patrz, jedne duże jak groch, inne jak soczewica - lubie to słowo "soczewica", bo to wiesz Adaś, łatwiej napisać jak powiedzieć. A te znowu jak ziarna maku, malutkie. I czego to tak? Hę, jak myślisz?

Adaś:
W jednym miejscu szybciej zachodziły procesy fermentacji niż w innym ...

Józef:
Czyli znowu opisujesz zjawisko. A teraz spróbuj Bergsonowskiego intuicjonizmu, pęd życiowy - czynnik ewolucji twórczej, popycha te małe żyjątka - czyli drożdże do walki o przetrwanie, tam w środku (waży chleb w dłoni) prowadzona jest walka, zacięta wojna o drobiny cukru - sacharozy. Kto ją wygra ? Co, jak myślisz?

Adaś:
Te, które są mocniejsze ...

Józef:
Nie, te które są sprytniejsze i szybciej przestawią się na wchłanianie cukrów bardziej złożonych, wielocukrów. Prymitywne drożdże, które potrafiły uruchomić swoją wyobraźnię i zauważyć, że skarbów tego ich (potrząsa ciastem) wrzechświata może zabraknąć - te przetrwają. A poza tym ciasto jest źle wyrobione i trzeba jeszcze nad nim popracować.

(rzuca ciasto na stół, łaczy obie części i zaczyna wygniatać)
Józef:
Podsyp Adaś troszkę tych ziółek. (wskazuje głową na półkę) Na górnej półce, pierwszy słoik od lewej. Tak, tylko uważaj, dokładnie jedną łyżeczkę, bo one są jak perfumy, nie można przedobrzyć.

Adaś:
Dlaczego dopiero teraz dodaje pan te zioła, a nie na samym początku, przy pierwszym wyrabianiu? Przecież lepiej by były wymieszane.

Józef: (wygniata)
To prawda, ale dłużej byłyby w obecności drożdży, a nie chcę, żeby te wszystkie substancje co są w ziołach zostały rozłożone przez drożdże. I tak dużo spustoszenia zrobi temperatura podczas wypieku, po co im jeszcze dodawać ...

Adaś: (odstawia słoik)
Skąd pan to wszystko bierze, te przepisy, te dodatki?

Józef: (wygniata)
Praca empiryczna Adaś. Jak myślisz skąd ludzie wiedzą, że mąkę trzeba pomieszać z wodą, dodać cukru, drożdży i jeszcze w piecu, czy na ognisku wypiekać.? Co?

Adaś:
Z dziada pradziada .... Są przepisy, tradycje

Józef:
No tak, ale skąd wziął się ten pierwszy raz, pierwszy przepis na chleb?

Adaś:
To dochodzimy do dylematu, co było pierwsze  - jajko, czy kura.

Józef:
Nie, to nie tak, albo był to przypadek, albo dociekliwość tego pierwszego empirycznego twórcy. Zobaczył ziarno - ciężko pogryźć, no to bach go kamieniem, jest coś w rodzaju mąki, ale też nie smakuje, taki pył, puder, czort wie co, no to wody dolać, robi się papka, dalej bez smaku ale trochę słodkawa, może na ogniu położyć i mamy pierwszy podpłomyk.

Adaś:
Tego nikt nie dojdzie. Ale nie o to pytałem, chciałem wiedzieć skąd te pomysły z ziołami, skąd te zioła?

Józef:
Przynosi mi taka jedna baba, mówią, że zna się na ziołach, urokach i innych czortach. A to co przed chwilą sypnąłeś rośnie zaraz koło płotu piekarni. Kiedyś urwałem listek, powąchałem, myślę sobie popróbuję. Teraz regularnie suszę liście i korzeń, potem dodaję do chleba. Zwykły chwast Adaś. Ma swoją nazwę łacińską, ale co ci po niej.

(Pojawia się urodziwa kobieta)
Urodziwa Kobieta:
Panie Józefku kochany, bochenek razowego poproszę.

Józef:
Już aniołku, (do Adasia), podaj tam bochenek.

(Adaś podaje, spogląda na Józefa i pyta)

Adaś:
Złoty pięćdziesiąt, tak?

Urodziwa Kobieta:
Co podrożał?

Józef:
Złotówkę Adaś (mówiąc to podchodzi do lady, nadstawia policzek)

Urodziwa Kobieta: (cmoka go ale jest niezadowolona)
Panie Józefku kochany ...

Józef: (wskazuje głową na Adasia)
Ręce mam ubabrane w cieście (znowu kiwa głową wskazując na Adasia), rozumiesz Aniołku, innym razem.

Urodziwa Kobieta:
Pan nie wie czego potrzebuje kobieta.

Józef:
A wiesz co aniołku, to mi przypomniało taką opowieść z czasów bardzo dawnych, z czasów Księcia Artura. Otóż właśnie ziemie Księcia Artura zostały najechane i zagrabione przez sąsiadującego króla, a sam Książę Artur uwięziony. Najeźdźca mógł go zabić, ale wzruszyła go młodość i radość życia Artura. Postanowił darować mu życie, ale pod pewnym warunkiem, że odpowie na jedno bardzo trudne pytanie. Na znalezienie odpowiedzi miał rok czasu, a jeśli odpowiedź zadowoli Monarchę to daruje mu życie. Domyślacie się jakie było pytanie? (nie czekając na odpowiedź, wskazując na urodziwą kobietę) - Czego naprawdę chcą kobiety?

Adaś:
No to ma przewalone, ja bym się powiesił.

Urodziwa Kobieta:
No też coś, to nie jest wcale takie trudne (przymila się do Józefa), Józefku kochany...

Józef:
Widać było trudne dla Księcia Artura, bo rok minął, a on żadnej rozsądnej odpowiedzi nie znalazł. Pytał księżniczki, i prostytutki, zakonników i sędziów, ludzi mądrych i uczonych. Nikt nie potrafił odpowiedzieć mu na to pytanie. W końcu pełen desperacji poszedł po pomoc do pobliskiej wiedźmy, która znana była z olbrzymiej wiedzy, ale także z olbrzymiej brzydoty.

Adaś:
No i ...

Józef:
No i wiedźma powiedziała, że zna odpowiedź na to pytanie, ale nie ma nic za darmo. Chce poślubić Gawain'a, najbardziej nobliwego księcia, rycerza Okrągłego Stołu, i przyjaciela Artura - w jednej osobie. Pat.

Adaś:
Szach, mat  ...

Urodziwa Kobieta:
E tam, proste wyjście - ożenić się!, że też to nikomu do głowy nie przyszło.

Józef:
Artur nie chciał skazać swojego przyjaciele na taką torturę, ale Gawain dowiedział się o tym i postanowił ratować życie Artura za cenę swojej wolności, pozycji, reputacji, dobrego gustu, jednym słowem za każdą cenę. Ożenił się z wiedźmą. (spostrzega wpatrzone w siebie oczy słuchaczy). Co tak patrzycie, to już koniec, uratował życie swojego przyjaciela. Wiedźma powiedziała mu odpowiedź na to arcytrudne pytanie, Artur przekazał ją Monarsze, a ten podarował Arturowi życie. Czyż nie piękna, wzruszająca historia?

Urodziwa Kobieta: (pociągając ze wzruszenia nosem)
Piękna? - piękne to było wesele, te stroje, powozy ...

Adaś:
A odpowiedź, gdzie jest odpowiedź?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin