Na obraz i podobieństwo swoje.doc

(142 KB) Pobierz
"Na obraz i podobieństwo swoje"

"Na obraz i podobieństwo swoje"


Na obraz i podobieństwo swoje, (2002) - sztuka w jednym akcie.


Autor: Grzegorz Górski
Tytuł: Na obraz i podobieństwo swoje.

Osoby:
Ona1
Ona2
On1
On2

Akcja toczy się bez żadnych przerw. Gdy jedna postać schodzi ze sceny, następna postać pojawia się w tym samym momencie, praktycznie scena nigdy nie jest pusta (poza ostatnią sceną). Postacie wymieniają się "w locie". Dialog nie zostaje przerwany nawet na moment.
 
 

Scena1

(Na tylnej ścianie sceny wyświetlane jest wnętrze biblioteki, półki z książkami. Drzwi w dekoracji po lewej stronie, po prawej stronie i pośrodku. Po obu stronach środkowych drzwi wyświetlane są dwie wysmukłe i wysokie szafy z książkami. Pozostałe szafy z książkami są niższe. Po prawej stolik i dwa krzesła. Po prawej na ścianie - wieszak, na nim kilka ubrań (białe, czarne itd.) Na środku sceny kobieta - Ona1 - w długim czarnym płaszczu, pod płaszczem strój strażniczki więziennej, ale tego nie widać; próbuje znaleźć książkę, przebiega palcami po grzbietach książek, mówi do siebie)

Ona1:
Znowu nie ma. Przecież zamówiłam. Miała być dzisiaj.

(z prawej wchodzi On2, śpiesznym krokiem)

On2: (kładąc palec na ustach)
Proszę ciszej, to jest biblioteka.

Ona1:
A gdzie moja książka?

On2:
Przejrzałem wszystkie zwroty. Widać jeszcze nie oddali.

Ona1:
Jest mi potrzebna, rozumie pan. Potrzebna!

On2:
No przecież dzień czy dwa .... żadna różnica

Ona1:
Dla pana!

On2:
Ciszej, to jest biblioteka.

Ona1:
Żaden "dzień czy dwa". Nie mogę już dłużej czekać. Od tego .... zależy .... życie.

On2:
Życie? Od książki? Pani chyba żartuje.

Ona1:
Ani trochę. To jest właśnie ta książka, stara książka, ja wiem, ale bez niej, wszystko zaprzepaszczone, a...a... a termin upływa niedługo... rozumie pan w końcu, czy nie?

On2:
To jeszcze nie koniec świata.

Ona1:
Totalny koniec, zagłada, ... apokalipsa!

On2:
Ciszej!

Ona1:
Jestem na bruku, razem ze wszystkimi genialnymi koncepcjami - jak uratować świat.

On2:
Uratować świat?

Ona1:
A co pan myśli, że do tego koniecznie trzeba Bruce Willis'a, czy Schwarzenegger'a? ... a ...i koniecznie musi być w Ameryce, co?, jak na filmie?

On2:
Przesadza pani.

Ona1:
Chciałabym przesadzać, wie pan, Bóg mi świadkiem, że chciała bym. Mówię panu, nie ma pieniążków - koniec!

On2:
A więc o pieniądze tu chodzi. To pieniądze mają uratować świat?

Ona1:
Znalazłam sposób na to jak uratować świat niechybnie zmierzający do samozagłady. Nikt mi nie wierzy, to nic. Niech mi chociaż pan uwierzy, muszę tylko coś sprawdzić i zdobyć fundusze.  Ale bez pieniędzy - koniec! Chyba są powody do rozpaczy? To nieunikniona apokalipsa! samounicestwienie!

On2:
Ja się na tym nie znam.

Ona1:
Co ja mówię - "samounicestwienie". To pan zawalił sprawę, postawił mnie, nas wszystkich na brzegu katastrofy ...!

(rozmowę przerywa mężczyzna z książką w ręku  - On1 -; wchodzi z prawej, ubrany w długi płaszcz, w śmiesznych drucianych okularach)

On1:
Przepraszam, chciałem zwrócić książkę, ale powiedzieli mi w okienku, żebym przyszedł prosto tutaj, ktoś podobno na nią czeka ...

(Ona1 bierze gwałtownie książkę, prawie wyrywa)

Ona1:
Jest, jest, jest! (całuje okładkę)

On2:
Proszę mi ją oddać! Muszę ją najpierw przyjąć, żeby potem wypożyczyć.

Ona1:
Ja jej z rąk nie wypuszczę!

On2:
Cicho! No dobrze, tam jest w środku taka kartka, proszę mi ją dać to wszystko wpiszę, wstawię daty ...

(Ona1 wyciąga kartę biblioteczną, i zaraz przyciska książkę do piersi, On1 uśmiecha się. On2 odchodzi na prawo i schodzi ze sceny)

On1:
Słyszałem co pani mówiła. Przepraszam, zaczytałem się. Powinienem był oddać dwa dni temu...

Ona1:
Niech już pan nic nie mówi, dobrze?

On1:
Dobrze, ale chciałem przeprosić. Czy mogę panią zaprosić na herbatę. Ma pani jeszcze cały jeden dzień, żeby dokończyć pracę.... (podnosi palce w geście przysięgi) tylko na herbatę.

Ona1: (spogląda niepewnie)
No dobrze, tylko na herbatę.

Scena2

(Mrugnięcie światłem, na  tylnej ścianie sceny wyświetlone jest wnętrze kaplicy cmentarnej. Widać stojącą trumnę. Słychać cichą muzykę organową)

On1:
Kiedy to się stało?

Ona1: ( z książką w ręku)
Dokładnie nie wiem. Podobno tydzień temu.

On1:
Aż tydzień, i dopiero ci powiedzieli.

Ona1:
Myślisz, że ktoś się tym przejmuje? Co ich to obchodzi. W całej tej wielkiej polityce jednostki się nie liczą.

On1:
Nic się nie liczy. Może efekt końcowy, ale nikt nie patrzy za jaką cenę został osiągnięty.

Ona1:
Zawiadomiłeś pozostałych?

On1:
Tak, zaraz jak tylko dowiedziałem się od ciebie. Powinni być tu lada moment. (patrzy na zegarek) Mamy jeszcze pół godziny. Jesteśmy za wcześnie.

Ona1:
Mówisz - "za wcześnie". Hm, myślę, że o wiele za późno, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. Tak, spóźniłam się, a może wtedy inaczej by się wszystko ułożyło.

On1:
Nie możesz robić sobie wyrzutów. To nie zależało w najmniejszym stopniu od ciebie.

Ona1:
Może, może ..... (otwiera książkę) Popatrz, uciekły mi gdzieś wszystkie modlitwy, które kiedyś umiałam, muszę sobie przypomnieć.

On1:
To nerwy.

Ona1:
Nie, po prostu ...., a może nie całkiem po prostu, zapomniałam.

(dźwięk organów urywa się, po chwili z lewa na prawo przechodzi zakonnik w długim brązowym habicie)
On1: (zatrzymuje go)
Czy to może ksiądz grał?

On2:
Tak. Przepraszam, jeśli przeszkodziłem. W pobliskim zakonie gdzie przebywamy nie mają organów. Przychodzę czasem tutaj pograć. Tam tylko śpiewamy.

On1:
Przepraszam, wyjdę i zobaczę, czy może pozostali nadchodzą...

Ona1:
Czy myśli ksiądz (wskazuje głową w górę), że tam coś jest - istnieje jakieś życie po życiu?

On2:
Nie nosiłbym tej szaty zakonnej, gdybym myślał inaczej. Tak, mocno wierzę w życie wieczne. Nie mam co do tego wątpliwości...

Ona1:
I kiedyś tam się wszyscy spotkamy?

On2:
Na pewno.

Ona1:
Może szybciej niż myślimy ....

On2:
To zależy tylko od Pana. On ustawia drogi przed nami, czasem skomplikowane i kręte, potrzebujemy drogowskazów, ale pani (dotyka książkę) już odnalazła drogę. W końcu wszyscy ją znajdujemy. (pochyla głowę i odchodzi na prawo)

(Ona1 podchodzi do stolika i kładzie na nim książkę. Unosi chustę i zaczyna przykrywać sobie głowę, odwraca się tyłem do publiczności.... mignięcie światłem, na  tylnej ścianie sceny wyświetlone jest wnętrze groty z jasnym otworem)

Scena3

(z lewej wchodzi Ona2 w długim płaszczu z twarzą zakrytą. Obie kobiety mają w tej chwili zakryte twarze, Ona1 wygląda przez otwór w jaskini. Odgłosy strzelaniny, szum zawodzącego wiatru)

Ona1:
Ciągle strzelają! Nie powinnaś przychodzić.

Ona2:
Wiem, ale stąd lepiej widać.

Ona1:
Niepotrzebnie ryzykujesz.

Ona2: (spostrzega książkę)
Co to?

Ona1:
Zobacz sama.

Ona2:
Księga? (otwiera książkę) Co w niej napisane?

Ona1:
Przeczytaj.

Ona2:
Wiesz, że nie umiem czytać, przecież nam nie wolno ... Co ty robisz?

Ona1:
Czytam, jak nikt nie widzi ....

Ona2:
Umiesz? Kto cię nauczył?

Ona1:
Czy to ważne kto?

Ona2:
I co w niej jest?

Ona1:
Wszystko.

Ona2:
Jak "wszystko" może się tam zmieścić?

Ona1:
Chcesz, żebym nauczyła cię czytać?

Ona2:
Nie wiem. A jak ktoś się o tym dowie?

Ona1:
Nikt nawet nie wie, że mam tę księgę.

Ona2:
A skąd ją masz?

Ona1:
Znalazłam w jednym zbombardowanym domu i ukryłam ...

Ona2:
Ale nasza religia zabrania nam czytać .... nie powinniśmy nawet dotykać tej księgi ... Co w niej napisane?

Ona1:
Już ci mówiłam, wszystko, cała prawda.

Ona2:
Ale ...

Ona1:
I to, że należy czytać, aby zrozumieć .... Chcesz? Pokażę ci jak czytać ...

Ona2:
No .... może tylko kilka zdań ...

Ona1:
Tak, to powinno wystarczyć

(siadają przy stoliku Ona1 po lewej stronie, Ona2 po prawej, unoszą chusty, pochylają się nad książką... mrugnięcie światła, przerzucają chusty na plecy, na tylnej ścianie sceny wyświetlone jest wnętrze kawiarni. Słychać cichą muzykę The Beatles "Imagine", cichy gwar głosów)

Scena4

(z prawej podchodzi kelner=On2)

On2:
Na co panie się zdecydowały?

Ona2:
Poproszę pierś indyka z grilla, a ty?

Ona1:
Czy są jakieś potrawy wegetariańskie?

On2:
Oczywiście, (pochyla się nad książką, pokazuje długopisem) O, tu jest wszystko ...

Ona1:
Niech będą szparagi zapiekane pod beszamelem.

On2:
Coś do picia?

Ona1:
Kawę.

Ona2:
Dla mnie też, ale poproszę bezkofeinową ...

(On2 odchodzi)

Ona2:
Nie wiedziałam, że jesteś wegetarianką, od kiedy? To teraz takie modne.

Ona1:
To nie o modę chodzi.

Ona2:
Partia zielonych itd., itp. Pokazać ludziom wnętrze chlewni, czy rzeźni i raz na zawsze oduczyć ich jedzenia mięsa. A całą resztę mięsożernych trzymać w poczuciu winy, współudziału w tym morderstwie ....

Ona1:
Nie jestem wegetarianką, po prostu dzisiaj jest piątek ...

Ona2:
A... to ty nadal... no tak. Przecież dawno to znieśli.

Ona1:
Mój wybór. Tak jak twoja kawa bezkofeinowa. Co za sens pić kawę bez kofeiny - to po co pijesz kawę?

Ona2:
Dobra, dobra - o serduszko mi chodzi. Ale a propos serduszka, powiedz lepiej jak było z tym twoim cichym wielbicielem.

Ona1:
Spotkałam go w bibliotece, najpierw byłam wściekła, bo nie oddał na czas książki, ale potem zaprosił mnie na herbatę ...

Ona2:
I na herbacie się skończyło? Nie mów ...

Ona1:
Żebyś wiedziała, że na herbacie się nie skończyło. Była jeszcze długa pogawędka. Wiesz, mamy ze sobą bardzo wiele wspólnego ...

Ona2:
Tak, lubicie te same filmy, tę samą muzykę, i tak dalej, i tak dalej, ale przejdźmy do szczegółów. Jaki on jest?

Ona1:
Normalny, czego nie można powiedzieć o większości twoich znajomych.

Ona2:
Najlepszą obroną jest atak. Nie chcesz to nie mów. A poza tym od kiedy to normalność jest cnotą?

Ona1:
Od zawsze, moja droga.

Ona2:
Zależy kto ustalał normy. Normy, moja droga, zmieniają się. Dzisiaj jest zupełnie normalnym to co było nienormalne jeszcze niedawno.

Ona1:
Nie dla mnie.

Ona2:
Trzeba z żywymi naprzód iść....

Ona1:...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin