Kontrakt ślubny.doc

(156 KB) Pobierz
"Kontrakt ślubny"

"Kontrakt ślubny"


Autora reprezentuje Agencja Dramatu i Teatru ADiT

Kontrakt ślubny, (2001) - sztuka w dwóch aktach.



Grzegorz Górski
Tytuł: Kontrakt ślubny
 

Osoby:
Roman - młody mąż
Alicja - jego młoda małżonka
Szofer/Odźwierny/Lokaj - te postacie gra jeden aktor, dosyć chudy
Dziadek - starszy mężczyzna, również wychudzony
 
 

Migawka 1 - Na rozdrożach.


(Późny wieczór. Na płótnie namalowane "szczere pole", na horyzoncie stare zamczysko. Mgła ściele się przy ziemi. Z prawej strony dwie smugi światła - od zaparkowanego samochodu. Samochód nie musi być widoczny. W smugach światła stoją Roman, Alicja, Szofer. Bagaż (dwie potężne walizy, jedna mała torba i aktówka ustawione na ziemi) wyłania się z mgły.)

Szofer:
Stąd to musicie już państwo iść na piechotę ...

Roman: (rozczarowany)
Ale to będzie ze cztery kilometry ...

Alicja: (patrząc na ustawione na drodze walizki)
Jak my się z tym wszystkim zabierzemy? ...

Roman: (do szofera, wskazując w stronę zamczyska)
Przecież prosta droga prowadzi do samego zamku ... Nie może pan podrzucić nas troszkę bliżej? ... Powiedzmy pod same wrota ...

Szofer: (zasępiony)
Jak pan mówi - "prosta droga" - no to państwo nie zabłądzicie. Podrzucić to może bym i mógł, ale Dziadek by się wściekł ...

Alicja:
Jaki Dziadek?

Szofer:
Właściciel zamku ...

Roman: (zniecierpliwiony)
Ale on już dawno nie żyje ...

Szofer: (zmartwiony)
No, podobno tak ludzie mówią, wie pan ... ludzie różne rzeczy mówią ...

Roman: (uśmiechając się)
O, to ja już wszystko rozumiem. To ta historia, którą opowiadają o jakimś duchu, który nocami krąży po tym zamczysku (rozlega się głos puszczyka)

Alicja: (przestraszona)
Duch! Jaki duch? (do Romana) Nic mi nie mówiłeś o Dziadku ducha, o ... o ... o duchu Dziadka. Ja się nigdzie nie ruszam. Siedzę tu na walizkach ... (gwałtownie siada na walizkę, walizka przewraca się, Alicja podskakuje z krzykiem grozy, przytula się do Romana, słychać skowyt psa)

Szofer: (zmartwiony, drapie się po głowie)
Ale Dziadek i tu się czasem zapuszcza. 

Alicja: (wskazując na przewróconą walizkę)
To, to może on był?

Szofer: (krzywi się z powątpiewaniem)
E, nieeee. To walizka się sama przewróciła - złośliwość rzeczy martwych. (zauważa dwuznaczność wyrażenia, kładzie zakłopotany rękę na ustach) No tak, o czym to ja mówiłem. O, wie pani, Dziadek jest starej daty. Za jego czasów to jeszcze samochodów na przykład nie było, zaprzęgi to co innego. A tak, zobaczy samochód i jeszcze się przestraszy ... Dlatego nie mogę jechać dalej. 

Alicja: 
Tak? Duch się przestraszy? To ja się mogę przestraszyć ...

Szofer:
On był zawsze taki strachliwy ... za życia. Przestraszy się i gdzieś ucieknie. Potem szukaj wiatru w polu. Tak przynajmniej wiemy gdzie jest. (konfidencjalnie) Jak go państwo zobaczycie, to proszę głośno się nie bać, żeby Dziadka nie przyprawić o apopleksję ...

Roman: (z rozbawieniem)
Wprowadza pan atmosferę. Rozumiem, rozumiem ... Wczasy z duchami ... Nawet się panu trochę udało ...

Szofer: (wyciąga rękę po pieniądze)
To ja bym już sobie może pojechał ... pan wie ... Dziadek.

Roman: (płaci)
Słyszysz Alu? Wakacje z dreszczykiem - tak jak ci obiecywałem.

Alicja: (dalej przytulając się do Romana, z rozczarowaniem)
Myślałam, że o innym dreszczyku mówiłeś. Miało być romantycznie i we dwoje. Na co nam jeszcze jakiś Dziadek?

Roman: 
Chyba nie powiesz, że mu uwierzyłaś? He, he ... żartujesz! Reklama dźwignią handlu - rozumiesz? Bierzemy nasze rzeczy. (podnosi walizki, stęka, Alicja bierze mała aktówkę Romana) A coś ty tu napakowała?

Alicja: (oddalają się, światło przygasa)
Nigdy nie wiesz, co ci się może przydać ...

WYCIEMNIENIE
(Pierwsze płótno zostaje podciągnięte.)

Migawka 2 - U wrót


(Drugie płótno przedstawia otwarte wrota zamku. Nieotynkowany kawałek ściany. Słychać wycie psa, pohukiwania puszczyka. Mgła ściele się po ziemi. Na tle wrót stoją Roman, Alicja i Odźwierny, który do złudzenia przypomina Szofera)

(Alicja zmęczona siada ostrożnie na walizkę, przedtem badając jej stabilność)

Odźwierny/Szofer: (wyłania się z ciemengo wnętrza wrót. Mówi niskim głosem)
Witamy we wrotach naszego zamczyska.

(Alicja podrywa się przestraszona, lgnie do Romana)

Roman: (zadowolony)
To pan już tu?

Alicja: ( z ironią)
Typowa gościnność.

Odźwierny:
Pan pewnie mówi o moim bracie bliźniaku. On jest u Dziadka za szofera.

Roman:
Uderzające podobieństwo ...

Odźwierny:
Prawda? Pan też to zauważył? Powiem panu, że podobieństwo tak uderza, że nieraz miałem siniaki ... Wiecie państwo, z tego samego tatusia jesteśmy ...

Alicja:
To się chyba rozumie samo przez się ...

Odźwierny:
A, na dwoje babka wróżyła ... Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi ...

Alicja:
Może pan wziąć te bagaże.

Roman:
A ja przeniosę moją młodą żonę przez próg. Wie pan, to będzie nasza noc poś ... chciałem powiedzieć podróż poślubna ...

Odźwierny:
O, to zapowiada się wam długa noc. Na pewno nie zmrużycie oka do samego rana ...

Roman: (z kawaleryjską fantazją)
No, to się rozumie!

Alicja: (skromnie)
O czym wy mówicie? (do odźwiernego) No wie pan, tak mnie straszyć. To co będzie z tymi bagażami?

Odźwierny:
Dziadek mi za to nie płaci. Tak na prawdę, to on już dawno mi za nic nie płacił.

Roman: (szuka po kieszeniach)
Pan znowu z tymi bajeczkami. Rozumiem, rozumiem - rekalama dźwignią handlu (wyciąga pieniądze, podaje odźwiernemu). To może teraz da się coś zrobić?

Odźwierny:
Pan to potrafi z ludźmi rozmawiać. No pewnie, że się da ... Zaraz zawołam lokaja (znika w cieniu wrót)

(Roman bierze Alicję na ręce, światło przygasa, rusza w kierunku wrót)
 
 

WYCIEMNIENIE
(Drugie płótno zostaje podciągnięte.)
 
 

AKT I - W komnacie


(Wnętrze komnaty. Przyćmione światło. Pomieszczenie umeblowane starymi meblami - łoże z baldachimem, szafa, stół z kilkoma krzesłami, stojąca zbroja, duży zegar szafkowy - głośno chodzący i bijący całkiem niespodziewanie. Szare ściany, duży kominek. Wiele drzwi. Wchodzić i wychodzić można przez wszystkie drzwi, przez szafę, zegar, kominek, a także ukryte przejście w ścianie. W pomieszczeniu stoją przytuleni do siebie Roman i Alicja, obok Lokaj, który do złudzenia przypomina Odźwiernego/Szofera)

Lokaj/Odźwierny/Szofer: (zmęczony i zadyszany)
Państwo się może do nas przeprowadzają?
(ustawia walizki po prawej stronie łoża z baldachimem)

Alicja: (tuląc się do Romana, słodkim głosem)
Tylko najbardziej potrzebne rzeczy. Prawad Romuś? Czy pan, to pan szofer?

Lokaj: (w trakcie tej rozmowy nie patrzy na Romana i Alicję, raczej w stronę publiczności)
Szofer to mój brat bliźniak ...

Roman: (tuląc się do Alicji)
A co my jeszcze potrzebujemy - poza sobą? A odźwierny?

Lokaj:
To mój drugi brat bliźniak, bo nas jest trzech bliźniaków ...

Alicja: (gładząc Romana po włosach, całując w ucho, mówi raczej do Romana)
Z tego samego tatusia?

Lokaj:
A rozumie się, bo tatuś chciał mieć dziewczynkę i dlatego trzy razy próbował ...

Roman: (słodko, mówi raczej do Alicji)
Próbował?, próbował? Taki uparty był ...

Lokaj:
No właśnie trafił pan w samo sedno. Jak już sobie coś ubzdurał, to był panie taki twardy, że lepiej nie mówić. Ale i tak Dziadek jest jeszcze bardziej uparty.Ten to jak się zaparł, to nam, panie, tak rzadko płaci ... (wyciąga znacząco rękę po napiwek)

Alicja: (z rozmarzeniem)
Taki twardy, twardy ... tatuś ...

Roman: (przytula Alicję)
Jak stal ... (płaci odwracając głowę do lokaja) Mam wrażenie potrójnego "déja vu" ...

Lokaj: (odwraca się do Romana i Alcji)
O, pan umie po francusku? ... (zauważa dwuznaczność wyrażenia, kładzie zakłopotany rękę na ustach) To zostawię państwa samych. ( z ironią) Bawcie się dobrze, hi, hi ... (sam się upomina bijąc się po ręce) Jestem już śmiertelnie poważny. Już nic nie mówię. Acha, gdyby państwo czegoś potrzebowali, proszę zadzwonić, albo zawołać - zaraz ktoś się po-ja-wi (macha rękami jak duch), hi, hi ... (wychodzi)

Alicja: (dalej przytulona do Romana)
Czy słyszałeś co on powiedział? Zrobił to specjalnie! Może nawet ważniejsze jest - jak on to powiedział: "zaraz ktoś się po-ja-wi" (macha rękami jak duch, rusza biodrami przytulona do Romana) hi, hi ...czuję, że cię w końcu wzięło ...

Roman:
To tylko dźwignia ... dźwignia handlu. Oni tu nastawieni są na straszenie. Taka odchyłka zawodowa. O! - "Tym chata bogata w czym pracuje tata."

Alicja: (odsuwając się od Romana)
Chyba Dziadek ... Oka nie zmrużę do rana ...

Roman:
Nie mów, że na to liczyłaś ...

Alicja:
No wiesz! A masz mnie czym nastraszyć?

Roman: (próbuje ją objąć)
Może by się coś znalazło ...

Alicja:
A to trzeba aż szukać? (wyślizguje się z objęć, ucieka na prawą stronę łoża, koło walizek)

Roman:
Co? Teraz się boisz?

Alicja: (rozpina szybko walizkę i wyciąga bardzo kusą i przeźroczystą koszulkę nocną. Posługuje się nią jak płachtą na byka)
To moja nocna koszulka ...

Roman: (próbuje ją zajść z jednej strony - Alicja przesuwa się w drugą)
Nie będzie ci potrzebna ...

Alicja:
Obiecanki, cacanki ...(Roman próbuje ją zajść z innej strony - Alicja przesuwa się w przeciwną)

Roman: (cały czas próbując ją złapać)
Jak cię złapię to pożałujesz tego co mówisz. Zobaszysz! Nic i nikt ci już wtedy nie pomoże. Będziesz moją niewolnicą ...

Alicja:
Tak, tylko musisz mnie najpierw złapać ...
(znowu ucieka)

(W tym momencie ni z tego ni z owego gwałtownie i głośno bije zegar. Alicja przerażona rzuca się w ramiona Romana.) 

Alicja: (mówi ze strachem)
Co, co to by-było? Skąd ten huk?

Roman: (także trochę przestraszony, rozgląda się)
To, to tylko zegar. A mam cię. Przyszła koza do woza ... (popycha ją na łóżko)

Alicja: (przewraca się na łóżko)
To się nie liczy ...

Roman: (wchodząc za nią na łóżko)
Liczy się, liczy ...  (zaczynają się śmiechy, chichy, kotłowanina)

Alicja:
Nie liczy się, to było podstępem. Mmummm (namiętnie i znacznie ciszej) ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin