2012-09-12-wyborcza-pl-grodzka-do-niszczarki.txt

(5 KB) Pobierz
Grodzka do niszczarki

Anna Grodzka, jedyna teraz na wiecie posłanka transpłciowa, będzie dzi bronić w komisji ustawodawczej ustawy o uzgadnianiu płci. Jest pełna obaw, że projekt padnie ofiarš sejmowej niszczarki (wedle okrelenia Ewy Siedleckiej). Prawicowi posłowie uznajš, że w ogóle nie nadaje się do debaty. Marszałkini Sejmu Ewa Kopacz nie wprowadzi go pod obrady.

Może tak się zdarzyć, gdyż rzecz dotyczy trudnej sprawy z dziedziny płciowoci, która wcišż jest w Polsce tematem tabu. Na dodatek projekt zgłasza Ruch Palikota. Wszystko, co w Sejmie jest polityczne, to jasne. Rzecz jednak w tym, że celem Grodzkiej nie jest partyjna rywalizacja, lecz obrona godnoci takich osób jak ona.

Godnoci, o której konstytucja pięknie mówi, że jest nam przyrodzona, należy się każdemu. Jest niezbywalnym i nienaruszalnym ródłem naszych wolnoci i praw. Jej poszanowanie i ochrona to obowišzek władz publicznych.

Czy posłowie zechcš dzi zobaczyć w Grodzkiej nie tylko polityka partii, której nie lubiš, ale człowieka, który broni godnoci i wie, o czym mówi?

Anna Grodzka przez ponad 50 lat żyła jako metrykalny mężczyzna. Już jako dziewczynka odczuwała to jako bolenie sprzeczne ze swojš tożsamociš płciowš, czyli - jak to ujmuje ustawa - głęboko odczuwanym dowiadczeniem własnej płciowoci, w tym odczuciem cielesnoci.

Zanim zaczęła się jej polityczna kariera, Grodzka opowiadała mi w wywiadzie o tym, jak jako wyronięty nad wiek chłopak marzyła o zabawie lalkami i jak ciało coraz bardziej jej przeszkadzało. Mama czasem dawała sygnał, że rozumie, zwracała się nawet do niej ''Krysiu'', ale próbowała namówić na rozsšdek: ''Id pograć w piłkę, jak wszyscy, przecież życie cię zje''.

Wreszcie Krzy odkrył, że tak naprawdę jest Aniš, tak o sobie mylał. Ania żyła w skrytce zrobionej w szafie. Tam był pamiętnik, lalka, kosmetyki. Próbowała bliskich relacji z kolegami. Odrzucali jš. Pokochała koleżankę z technikum (miłoć to rzecz między ludmi i nie sprowadza się do seksualnoci), pobrali się.

Spłodziła syna. Wytrwała w tym małżeństwie (''miałam do wyboru miłoć albo prawdę. Wybierałam miłoć''). Próbowała za wszelkš cenę odgrywać obcš sobie rolę, ale w końcu prawdziwa tożsamoć seksualna poprowadziła jš do coming outu i transformacji.

Taka decyzja jest zawsze ryzykowna, wyrywa człowieka z dotychczasowego życia. Osoba po transformacji naraża się na odium, nawet w parlamencie. Ale co zyskuje. ''Nigdy nie miałam tylu problemów, ale nigdy nie czułam się tak szczęliwa i wolna''. Traci się wiele, zyskuje się życie zgodne z prawdš.

Osób, które jak Grodzka cierpiš w wyniku niezgodnoci płci metrykalnej i poczucia tożsamoci, nie ma zbyt wiele, ułamek procentu. Ale sš, a ich sytuacji nie reguluje prawo. Sšdy majš do zaproponowania wyłšcznie praktykę opartš na pełnym sprzecznoci orzecznictwie Sšdu Najwyższego.

Nieszczęsna jest tu zwłaszcza uchwała z 1995 r.: ''pozwanymi w procesie ustalenia płci transseksualisty powinni być rodzice powoda''. Wyobracie to sobie: rodzice, którzy wychowywali dziecko tak, jak potrafili, zwykle wywierajšc ''dla jego dobra'' presję na przestrzeganie reguł płci metrykalnej, majš po wielu latach stanšć przed sšdem formalnie pod zarzutem, że dziecko skrzywdzili. Jakie to bezmylnie i okrutne!

Sšd żšda od osób transpłciowych nie tylko diagnozy od lekarza specjalisty, ale zawiadczenia, że rozpoczęły proces transformacji - terapię hormonalnš. A osoby zmieniajšce płeć metrykalnš z kobiety na mężczyznę muszš też wykazać się mastektomiš, usunięciem piersi! A nie wszyscy chcš się przecież operować.

To wszystko utrudnia i tak trudnš sytuację. Niektóre osoby trans decydujš się np. czekać aż rodzice umrš. Większoć rezygnuje, żyje w ukryciu, zadajšc cierpienie sobie i tym samym swoim bliskim. Uznajš się za skazanych na obcš sobie płeć.

Ustawa dałaby im prawo do samostanowienia. Sš kraje, gdzie wystarczy tu decyzja człowieka. W projekcie Grodzkiej deklarację osoby trans musi potwierdzić dwoje specjalistów (lekarze, ewentualnie psycholog): diagnozujšc ''utrwalone występowanie tożsamoci płciowej odmiennej od płci metrykalnej''.

W cytowanym wywiadzie z 2010 r. pytałem Grodzkš, czy szuka partnera. ''Tak, ale bez większych nadziei. Przy moim wyglšdzie!''. Zgodnie z projektem decyzję o swej płci mogłaby - za zgodš rodziców i po uzyskaniu diagnozy specjalistów - podjšć osoba transseksualna już w wieku 13 lat. Chodzi o to, by nastšpiło to, zanim rozpocznie się dojrzewanie, które przesšdzi o jej cielesnoci. Sejmowym ekspertom wiek 13 lat wydał się zbyt wczesny na decyzję o tożsamoci. Chcieliby lat 18, choć oznacza to biologiczny wyrok, za póno na zahamowanie rozwoju płciowego, dojrzewanie już przesšdziło o cielesnoci, np. o wzrocie.

Jest i druga wštpliwoći. Według opinii, z której korzystać będzie komisja ustawodawcza, sšdowš procedurę uzgadniania płci powinien poprzedzić rozwód. Projekt Grodzkiej zakłada odwrotnš kolejnoć: małżonkowie się rozwodzš po metrykalnej zmianie płci, a jeli tego nie robiš, z wnioskiem o rozwód występuje prokurator.

Rzecz w filozofii: czy priorytet ma zwišzek małżeński, czy prawo jednostki. Warunek rozwodu oznaczałby kolejnš przeszkodę: małżonek/a czuje się oszukany/a, zraniony/a, często żšda orzeczenia o winie, nie chce dać rozwodu albo mnoży roszczenia materialne.

Wczoraj w ''Gazecie'' Grodzka zadeklarowała gotowoć autopoprawek ''łagodzšcych'' ustawę. Myli pragmatycznie: prawo będzie gorsze, ale będzie, zamiast obecnego okrutnego bezprawia.

Czy posłowie doceniš ten nieoczywisty gest? Czy zobaczš w Grodzkiej człowieka, który zdaje sobie sprawę z niepotrzebnego cierpienia wielu ludzi? Czy postarajš się zrozumieć Innego? Czy też wrzucš ludzkš godnoć do sejmowej niszczarki?

Piotr Pacewicz

ródło: http://wyborcza.pl/1,75968,12467261,Grodzka_do_niszczarki.html
Zgłoś jeśli naruszono regulamin