Miniatura 3.doc

(16 KB) Pobierz

Siedziałam w ławce na trzeciej godzinie. Od kiedy wstałam, męczyło mnie uczucie spowodowane pragnieniem - chcę go dzisiaj zobaczyć. Z trudem wchodziły mi kolejne twierdzenia. Głowa, jakby przeczuwając zbliżające się wakacje, starała się chłonąć wiedzy jak najmniej. Litery mi się rozmywały i pojawiała się twarz. Nie był to ani wystudiowany uśmiech, ani udawana powaga. Był to najczystszy w swojej prostocie spontan.

Kiedy nareszcie zadzwonił długo wyczekiwany przeze mnie dzwonek wybiegłam na korytarz. Przeszłam dwie kondygnacje schodów w dół i znalazłam się w znanym na holu. Wszędzie dookoła były zielone ściany i czerwone drzwi. Otaczały mnie twarze ludzi, których znam z widzenia, jednak ich facjaty nic szczególnego mi nie mówiły. Przeszłam przez kolejny korytarz do kolejnego zejścia w dół. Mijałam niebieskie ściany.

Chciałam wyjść przed szkołę. Cieszyć się wiosennym ciepłem i delikatnym słońcem. Jego promienie mnie rozweselały, podnosiły na duchu i ogrzewały. Kochałam jego przyjemne pieszczoty na moim ciele, w dni, kiedy górował niepodzielnie na niebie.
Jak na przerwę przystało dziedziniec szkoły oblegały tłumy uczniów. Pomiędzy kolorowymi ciuchami zdarzały się grupki  ludzi ubranych na czarno, jak to w każdej szkole. Sunęłam wzrokiem po tłumie, jednak nie mogłam wypatrzeć nikogo znajomego. Tak to jest, jak się chodzi na lekcje, kiedy reszta klasy pojechała na wycieczkę. Przeszłam trzydzieści metrów i usiadłam na schodach. Te jedynie były wolne, bo były w ruinie. Poprzekrzywiane płyty odganiały lachony, które bały się nie skręcić nóżki w swoich błyszczących ballerinkach.
Siedząc na betonie uśmiechałam się z powodu pogody. Ciepłe promienie okalały moją głowę i zmarznięte ramiona. W końcu rozluźniłam się w rozkoszy. Zamknęłam oczy i zaczęłam sobie wyobrażać o tym, jakby było fajnie, gdyby on teraz przyszedł. Podszedłby do mnie, rozmawialibyśmy. Ja bym się wpatrywała w błękit jego oczu i beztroską minę. On podziwiałby moje włosy, które płonęły w słońcu. Tak wciągnęłam się w swoją wizualizację, że nawet czułam jego zapach. Gdy chciałam otworzyć oczy, poczułam, że coś mi je przysłania. Na moich oczach została zawiązana opaska! Poczułam panikę. Jak to się stało, że tego nie poczułam? Czyżbym aż tak bardzo się wciągnęła? Zaczęłam obracać głową, chcąc się rozejrzeć, jednak nic nie widziałam. Wciąż jednak czułam woń. Świeżą, co zwiastowała mieszanka proszku i mydła. Kochałam ten zapach. Kojarzył mi się przyjemnie, poniekąd dlatego z powrotem się odprężyłam. Upajałam się chwilą.

Drgnęłam – zadzwonił dzwonek na lekcje. Kiedy próbowałam się podnieść w odruchu, coś, a raczej ktoś, przytrzymał moje ramiona; delikatnie, aczkolwiek stanowczo. Dotyk tych rąk spowodował mrowienie w miejscach, które dotykały. Starałam się skulić w sobie, mając nadzieję, że ucieknę przed własną reakcją. Nie powiodło się.
Kiedy przed szkołą zrobiło się cicho potrafiłam odróżniać poszczególne dźwięki. Zmysł wzroku nie istniał dla mnie w tym momencie, więc musiałam się posługiwać innymi. Moje uszy rejestrowały odgłos ulicy; auta przejeżdżały sporymi grupami, robiąc duży szum, który zagłuszał inne fonie. Udało mi się jednak zarejestrować śpiew jakiegoś ptaszka, który pewnie odnalazł schronienie przed skwarem na którymś z pobliskich drzew, szurnięcie buta. Obróciłam się w kierunku zasłyszanego dźwięku. Po chwili milczenia zrezygnowałam. Już chciałam się odezwać, kiedy poczułam. Kolejny mój zmysł obrazował mi otoczenie. Coś szorstkiego otarło mi się o ramię. Nie było to nieprzyjemne, wręcz przeciwnie. Potem był szelest trawy i moje dłonie w dwóch innych, szczęk strzelanej kości, gdy przykucał i konkretny zapach; ten, który wyobrażałam sobie przed brutalnym wydarciem z wizualizacji. Nutka imbiru i kory drzewa pomarańczowego wyrażały lepiej, niż tysiąc słów, kim jest mój okupant. Wiedział, że ufam, więc zaufałam po raz kolejny; rozluźniłam się. Woń się nasilała upajając mnie prawie do nieprzytomności. Szorstka powierzchnia otarła się o mnie znowu. Skąd on o tym wiedział? Pocierał mój policzek swoim, a moją rękę usadowił na swoich plecach, pod koszulką. Dokładnie tak, jak lubię. Wiedziałam, że warto było czekać tak długo.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin