Osip Mandelsztam-Wiersze.pdf

(168 KB) Pobierz
70463607 UNPDF
OSIP MANDELSZTAM
(1891-1938), rosyjski poeta, prozaik i eseista; jeden z głównych twórców akmeizmu (kierunek w
poezji rosyjskiej 1911-1921 wymierzony przeciw symbolizmowi, mistycyzmowi i wieloznaczności
poetyckiej, oznaczał zwrot ku konkretom, ku opiewaniu piękna świata realnego), autor manifestu
Świt akmeizmu (powstał 1913, wyd. 1919); uprawiał poezję zintelektualizowaną, inspirowaną
antykiem i średniowieczem oraz dawną kulturą rosyjską i judaistyczną, jego liryka nasycona była
pesymistycznym przeświadczeniem o groźbie zerwania ciągłości kulturowej; zbiory wierszy
Kamień (1913), Tristia (1922), Stichotworienija (1928); dramatyczne losy represjonowanego poety
(dwukrotne uwięzienie: 1933-37, następne 1938, zakończone śmiercią w obozowym szpitalu)
znalazły odbicie w lirykach, które złożyły się na tzw. Woronieżskije tietradi (wyd.
WaszyngtonParyż 1964-1981); spuścizna literacka Mandelsztama, w większości za życia poety
niepublikowana, została zachowana dzięki ofiarności żony, Nadieżdy, autorki wspomnień Nadzieja
w beznadziejności (Nowy Jork- Paryż 1972, wyd. pol. 1982); polskie wybory Poezje (1984), Późne
wiersze (1979, przekład S. Barańczaka).
* * *
Ja, uzbrojony we wzrok wąskich os,
Co w oś, os ziemską wpiły się żądłami,
Przeczuwam wszystko to, co da mi los,
I wszystko znam - na próżno i na pamięć.
Nie dla mnie mowa farb, nie dla mnie śpiew,
Nie dla mnie wodzić smyczkiem czarnogłosym:
Ja tylko w życie wpijam się i śmiem
Zazdrościć chytrym i potężnym osom.
O, gdyby mnie, gdyby i mnie choć raz
Udało się, wbrew śmierci i senności,
Przez świergot lata i przez słońca blask
Słyszeć zgrzyt osi ziemskiej, ziemskiej osi...
Woroneż, 8 lutego 1937
tł. Stanisław Barańczak
* * *
O niebo, będę śnić o tobie stale!
To niemożliwe, byś oślepło zgoła
I dzień jak biała karta się wypalił -
Troszeczkę dymu, drobna garść popiołu...
1911
tł. Maria Leśniewska
* * *
O niczym nie rozmawiajmy,
Nikogo nie pouczajmy,
O ileż bardziej nas wzrusza
Tam mroczna zwierzęca dusza:
Na niczym się nie rozumie
I wcale mówić nie umie,
I płynie jak delfin młody
Przez świata spienione wody.
1909
tł. Maria Leśniewska
* * *
Mam ciało, co więc z nim własciwie czynić,
Takim wyłącznym i moim jedynie?
Za cichą radość, że oddycham, żyję,
Komu, powiedzcie, wdzięczność swą odkryję?
Jam i ogrodnik, jam i kwiat szczepiony,
W ciemnicy-m świata nie osamotniony.
Na szkle wieczności już zostały cienie
Mojego ciepła i mojego tchnienia.
Już się na szkle tym utrwalają wzory
Nie poznawane od niedawnej pory.
Cóż, niech ściekają męty chwil i wrażeń -
Tych miłych wzorów nic już nie wymaże!
1909
tł. Kazimierz Andrzej Jaworski
* * *
Obraz twój, niepewny i męczący,
W gęstej mgle umykał dotykowi.
"Boże!" - powiedziałem, lecz niechcący -
Nie myślałem wcale, że to powiem.
Boże imię, niby ptak ogromny,
Z piersi mi wyrwało się znienacka.
Gęsta mgła wiruje tuż przede mną,
Z tyłu pozostała pusta klatka.
1912
tł. Maria Leśniewska
* * *
A to jaka ulica?
Ulica Mandelsztama.
Co za nazwisko miał ten człowiek,
Czy je obracać tak, czy owak -
Pokrętność wciąż ta sama.
Umykał z dróg prostolinijnych,
Unikał bieli dusz lilijnych -
No i dlatego ta ulica,
Czy może raczej - jama,
Nazwana jest imieniem tego
Osipa Mandelsztama.
Woroneż, kwiecień 1935
* * *
Co mam rzec, powiem szeptem - na brudno,
Bo na czysty głos jeszcze nie czas:
Trzeba poddać się trudom i próbom,
Nim beztroskie niebo przyjmie nas.
I pod niebem czyśćca tymczasowym
Często zdarza sie zapomnieć nam,
Jak pojemny jest niebiański schowek -
Dożywotni dom z ruchomych ścian.
Woroneż, 9 marca 1937
tł. Stanisław Barańczak
* * *
Ma voix aigre et fause
P. Verlaine
Można tędy lub owędy,
Co tu kryż:
Wszystko brednie, sherry-brandy,
Ma cherie!
Gdzie Hellenom ogniem płonął
Piękna chram,
Srom popielisk na mnie zionął
Z czarnych jam.
Pośród fal Helena naga,
Wiosła błysk -
Słona piana mnie wysmaga,
Splunie w pysk!
Czoło, wargi mi pomaże
Nędza dni,
Figę z makiem mi pokaże
Wielkie nic.
Tak się wyśpię, jak pościelę,
Albo nie -
Mój aniele, żłop cocktaile,
Smak na dnie.
Można tędy lub owędy,
Co tu kryć:
Wszystko brednie, sherry brandy,
Ma cherie!
Moskwa, marzec 1931, Muzeum Zoologii
2 III 1931
tł. Wiktor Woroszylski
* * *
Więc za chwałę tych dni, co nadejdą w przyszłości,
I za ludzkiej godności sprawę
Pozbawiłem się miejsca przy stole mych ojców
I radości, i czci mojej nawet.
Wiek, jak brytan wilkowi, do gardła mi skacze,
Lecz ja wilkiem nie jestem, nie jestem.
Jak się czapkę pcha w rękaw, tak pchnij mnie już raczej
W duszny kożuch Syberii leśnej.
Byle tchórza nie widzieć i brudu nie widzieć
Ani kołem łamanych kości.
Niechaj z nocy polarnej błękitny lis wyjdzie,
Niech mi zalśni w swej mroźnej piękności.
Prowadź w noc, gdzie Jenisej przetacza się milcząc,
Tam gdzie sosna do gwiazdy się wspina,
Bo nie jestem ja wilkiem i krew mam niewilczą,
A więc z ręki równego niech zginę.
* * *
Tylko jedno pragnienie:
Niewidzialnie, tajemnie
Pomknąć w ślad za promieniem
W dal, trwającą beze mnie.
A ty promieniej, bowiem
Innego szczęścia nie ma -
Niech ci gwiazda opowie
Cala wiedze promienia
A ja chce Ci powiedzieć.
Ze szept mój cię powiedzie
Tam, gdzie w wiatru powiewie
Promień tobie powierzę
To dzięki temu promień
Dzięki temu świetlany
Ze szeptaniem ogromny
Mamrotaniem ogrzany.
Osip Mandelsztam
w przekładach i z komentarzami Jarosława Marka Rymkiewicza
Du, Doppelgänger! du, bleicher Geselle!
Tego wieczoru milczał organów las wysoki.
Śpiewali nam Schuberta – zamierzchłe kołysanie!
Szumiał tam młyn i chmiel błękitnooki –
Chmiel jak muzyka śmiał się w huraganie.
Zamierzchły śpiew i świat – brązowy i zielony,
Starodawna i młoda, odwieczna pieśń czasu,
Gdzie huczą lip słowiczych ogromne korony,
Gdy z wściekłością je szarpie szalony król lasu.
O straszny powrót, straszna nocna galopada!
Jest jak sczerniałe wino – ta dzika piosenka:
To jest sobowtór, bliźniak, to jest zjawa blada –
To co patrzy bezmyślnie w twe zimne okienka!
1918
Motto „Du, Doppelgänger! du, bleicher Geselle!” Mandelsztam wziął z wiersza Heinricha Heine
Sobowtór ( Der Doppelgänger ). Wskazuje ono oczywiście także i na pieśń, którą Franz Schubert,
pod tym samym tytułem, napisał do słów Heinego. Sobowtóra oraz inne pieśni Schuberta śpiewała
podczas recitalu, który odbył się w Petersburgu 30 grudnia 1917 roku (to było już po bolszewickim
puczu), sopranistka, która nazywała się Butomo-Nazwanowa. Wiersz Mandelsztama powstał
wkrótce po tym recitalu, najprawdopodobniej w styczniu następnego roku. Z łatwością
odnajdujemy w nim obrazy odwołujące się do kilku pieśni Schuberta – „car liesnoj” i „nocznoje
Zgłoś jeśli naruszono regulamin