2012-09-21-gazeta-pl-od-17-lat-jestem-przesladowany.txt

(16 KB) Pobierz
Od 17 lat jestem przeladowany, od 3 szukam pracy

Mam na imię Agnieszka. Od 17 lat jestem przeladowany, od trzech szukam pracy
Babcia mi powtarzała: "Sławek, kurwa, nie klnij!". A to przecież to samo życie zmusza do przeklinania. Kiedy zajmowałem się babciš, klšłem mniej. Gdy jš wynosili, całowała mnie po rękach za to, że przy niej byłem. W łóżku przeleżała rok. Przez ten czas nie miała ani jednej odleżyny. Ani jednej! Bo mnie nauczono, że jak co się robi, to trzeba to robić najlepiej, jak się potrafi. Więc zmieniałem pieluchy, masowałem mięnie i smarowałem kremami, jakby to była moja praca - jedyna zresztš w tamtym czasie.

Wczeniej też byłem wzorowym pracownikiem. Ubrania prasuję dwa razy szybciej niż inni. I na krojowni się odnajduję, i szyć potrafię. Nie boję się gazownictwa, hydrauliki, elektryki. Jak trzeba, to i maszynę szwalniczš naprawię, i gład położę. Stiuki też umiem robić. Budowlanka to moje hobby. Ale mam na imię Agnieszka.

OGŁOSZENIE I: "Przyjmę pomocnika do pracy fizycznej na budowie. OD ZARAZ. Dowiadczenie niewymagane [telefon]".

Sławek: - Ja z ogłoszenia. Szukam pracy. Problem w tym, że mam na imię Agnieszka.

Ogłoszeniodawca, zaskoczony: - Agnieszka? I tak od urodzenia?

Sławek: - Od urodzenia. Zmieniam płeć.

Ogłoszeniodawca, nieufnie: - A co potrafi?

Sławek: - Stawiać ciany, tynkować, zrobić hydraulikę, elektrykę...

Ogłoszeniodawca: - A pustak uniesie?

Sławek: - Uniosę.

Ogłoszeniodawca: - A dwa?

Sławek: - Jak trzeba, to podniosę.

Ogłoszeniodawca: - A trzy?

Sławek: - Trzy? Trzech nie uniosę. Przecież to 60 kilogramów! Po co na raz trzy pustaki? Pan trzy uniesie?

Ogłoszeniodawca: - Ja nie muszę.

Sławek: - Pomagałem na budowie. Byłem dobrym pomocnikiem.

Ogłoszeniodawca: - Pomocnikiem Agnieszkš???

O poczštkach

Długo nie wiedziałem, kim jestem. Przez 16 lat zastanawiałem się, dlaczego jako dziecko zamiast bawić się lalkami, wolałem biegać z młotkiem i gwodziami i budować domki na drzewie. Albo babrać się w cemencie, wylewać z ojcem posadzki przed domem. I dlaczego moim największym marzeniem z dzieciństwa była nie różowa torebka, tylko wóz strażacki.

Gdy mama odprowadzała mnie do przedszkola, w szatni wcišgałem sukienkę w rajtuzy i chodziłem tak przez cały dzień. Dziecko tak chciało chodzić, więc mu się pozwalało. Dzieciom łatwiej wybaczyć dziwnoci.

Ze szkoły najlepiej pamiętam Pierwszš Komunię więtš. Najgorszy dzień w moim życiu. Kazali mi przejć przez cały kociół. W sukni komunijnej, wianku na głowie, koronkowych rękawiczkach, falbanach! I jeszcze te długie włosy! Stawałem przed lustrem i sam podcinałem sobie grzywkę, obcinałem górę, cieniowałem tył. Długich włosów nienawidziłem.

Na co dzień od sukienek i balerinek wolałem dresy i adidasy. W podstawówce nazywali mnie chłopczycš, bo trzymałem z chłopakami. Lubiłem grać w piłkę nożnš. Biegałem najszybciej ze wszystkich, dlatego zostałem kapitanem szkolnej drużyny. Oczywicie żeńskiej. W szatni klubu sportowego nauczyłem się błyskawicznego przebierania - ze wstydu. Wstydziłem się zarówno swojego nagiego ciała, jak i widoku roznegliżowanych koleżanek z drużyny. Już wtedy zauważyłem, że interesujš mnie dziewczyny.

Z koleżankami z drużyny nie mogłem liczyć na nic więcej niż przyjań. One mnie znały, wiedziały, że jestem dziewczynš. Udawało mi się to ukryć w klubach i dyskotekach, w których spędzałem noce. To tam zauważyłem, że dziewczyny, które widzš mnie pierwszy raz, szukajš mojego towarzystwa. Kobiety podrywały mnie, nie widzšc w tym nic niewłaciwego. Zaczšłem odwzajemniać spojrzenia, munięcia dłoni, zalotne umiechy. Gdy prosiłem to tańca, zgadzały się. Czasami nawet podchodziły i same prosiły.

Jeszcze przed 18. urodzinami kupiłem jawę 350, którš jedziłem poza Łód na wszystkie wiejskie zabawy. Tam flirtowałem z dziewczynami. Za każdym razem, gdy miało dojć do zbliżenia, wycofywałem się. Czasami dostawałem nawet miłosne listy od dziewczyn. Wtedy od razu zrywałem znajomoć. Łatwo przychodziło mi nawišzywanie kontaktów z dziewczynami. Już wtedy wyglšdałem jak chłopak.

O transseksualistach

O tym, że jestem transseksualistš, dowiedziałem się w wieku 16 lat z miesięcznika "Inaczej". W rubryce "Anonse" znalazłem ogłoszenie trochę starszej ode mnie Moniki. Była łodziankš, mieszkała kilka ulic dalej. Napisałem do niej. Umówilimy się na spotkanie. Swojego imienia nigdy nie lubiłem, więc wymyliłem sobie nowe, ładne - Sławek.

Z Monikš spotkałem się pod koniec 1989 roku. Dzisiaj to już Maciej. Ułożyło mu się w życiu. Poznał starszš kobietę, która zaakceptowała to, kim jest. Jego partnerka ma pienišdze, opłaciła operacje Maćka i przyspieszyła wszystkie procedury. Wtedy, w czasie pierwszego spotkania pod koniec lat 80., obaj bylimy szczeniakami. Maciej opowiedział mi o sobie, o swoich kolegach, łódzkiej Poradni Zdrowia Psychicznego i Patologii Współżycia, w której powinienem szukać pomocy. Przekonał mnie, że powinienem o sobie opowiedzieć rodzicom.

Po powrocie do domu zdecydowałem, że do wszystkiego się przyznam. Dałem sobie tylko kilka tygodni na przygotowanie się. Nie zdšżyłem. 1 stycznia 1990 roku rodzice mieli wypadek samochodowy. Matka zginęła na miejscu, ojciec został całkowicie sparaliżowany. Żył jeszcze rok.

Adoptowali mnie dziadkowie. To oni pierwsi mieli usłyszeć prawdę. Gdy nadszedł ten wieczór, usiadłem w fotelu i przyznałem się, że jestem transseksualistš. "Mam na imię Sławek i potrzebuję waszej pomocy" - powiedziałem. Popłakali się. Babcia od razu zaakceptowała to, kim jestem, dziadkowi przyjęcie tej wiadomoci zajęło jeszcze jaki czas.

Miałem 17 lat, byłem pod opiekš dziadków, którzy musieli się oswoić z tym, że majš wnuczka, a nie wnuczkę. Nadszedł czas na kolejny krok - leczenie. Od tamtego dnia, gdy postanowiłem zmienić płeć, i od pierwszej wizyty minęło 20 lat, a ja wcišż próbuję udowodnić, że nie wymyliłem sobie tego, że jestem mężczyznš. Cišgle udowadniam, że nie mam niedorozwoju umysłowego, a mój transseksualizm nie jest chorobš psychicznš.

OGŁOSZENIE II: "HYDRAULIKÓW, GLAZURNIKÓW, MURARZY, ELEKTRYKÓW z zakwaterowaniem i darmowym posiłkiem (niadanie, obiadokolacja) zatrudnimy. Pod Łodziš".

Sławek, w rozmowie w cztery oczy: - Szukam pracy. Bardzo mi na niej zależy. Szybko się uczę.

Ogłoszeniodawca: - Ma pan dowiadczenie?

Sławek: - Kładłem glazurę, terakotę, robiłem łazienki, pokoje dziecinne, salony. Tylko jestem samoukiem. Papierów nie mam. Ale mam CV.

Ogłoszeniodawca, bioršc życiorys: - Papiery to nie problem. Ale tu jest napisane, że to jaka Agnieszka, ale zdjęcie pana.

Sławek: - Jestem w trakcie zmiany płci.

Ogłoszeniodawca, przeglšdajšc życiorys, kręci głowš: - Prasowanie ubrań. Hm. Niezła fucha. Praca lekka i przyjemna, nie to, co na budowie. Nie da sobie pan z nami rady.

Sławek: - Dam radę. Umiem ciężko pracować.

Ogłoszeniodawca, oddajšc papier: - Chyba przy garach.

O transseksualizmie

Transseksualizm to jednostka chorobowa z grupy zaburzeń zachowania, figurujšca pod numerem F64.0. Jak podaje definicja, "transseksualizm to zaburzenie identyfikacji płciowej, które polega na rozbieżnoci pomiędzy płciš psychicznš a budowš ciała. Rozbieżnoć powstaje w życiu płodowym i stanowi zaburzenie wrodzone. Zmiany majš charakter trwały i nieodwracalny. Jedynym skutecznym postępowaniem w przypadku osób transseksualnych jest dostosowanie znamion ciała do płci przeżywanej psychicznie, poprzez zastosowanie hormonów płciowych oraz operację zmiany płci".

Żeby udowodnić, że jest się osobš transseksualnš, musisz przejć tak zwany test życia. W rzeczywistoci to kilkadziesišt badań. Wszystkie po to, żeby stworzyć portret psychologiczny. Stawianš masz diagnozę medycznš, oceniany jest twój stan psychiczny. Lekarze sprawdzajš, czy nie masz guzów mózgu. Weryfikujš funkcjonowanie twojego układu nerwowego, opiniujš twój sposób pojmowania wiata, funkcjonowanie w życiu codziennym, nawet sprawnoć intelektualnš. Badajš, czy poradzisz sobie w życiu.

Wszystkie testy prowadzone sš po to, żeby lekarze mogli wykluczyć zaburzenia osobowoci; żeby przez przypadek nie zoperowali osoby chorej psychicznie, której tylko się wydaje, że jest transseksualna.

Jeden test może trwać nawet pół roku. Jeli twoje leczenie refunduje Narodowy Fundusz Zdrowia, dochodzi czekanie, kolejki. Wszystko się wydłuża.

Póniej przechodzisz psychoterapię. Na pewnym etapie kuracji zaczynasz przyjmować hormony. Twoja zewnętrznoć zaczyna się zmieniać, przeobrażać. Ronie ci zarost, zmieniajš się rysy twarzy, dłonie, stopy. Zmieniasz barwę, ton głosu.

Gdy kuracja hormonalna kończy się, wyglšdasz już zupełnie inaczej. Wyrabiasz nowy dowód osobisty, nowy paszport, prawo jazdy. Na zdjęciach wyglšdasz jak stuprocentowy facet, ale wcišż masz na imię Agnieszka. Zanim będziesz mógł wystšpić o zmianę imienia, minš lata. Wiesz, że najpierw będziesz się musiał stać mężczyznš, póniej udowodnić przed sšdem, że nim jeste. Dopiero wtedy możesz złożyć papiery do urzędu stanu cywilnego o zmianę imienia z żeńskiego na męskie.

Przez ten czas z tym swoim imieniem, męskimi cechami i zawiadczeniem o niezgodnoci wyglšdu z danymi osobowymi musisz chodzić, żyć, pracować. I słuchać szeptów, akceptować to, że ci, z którymi znałe się przez lata i którzy znali ciebie, nagle zaczynajš zerkać spode łba, omijać.

Wyjštki? Tutaj nie ma wyjštków. W każdej pracy znajdzie się kto podły, niewyrozumiały, kto będzie próbował cię zniszczyć.

O pracy

Masz na imię Agnieszka. Imię cišgnie się za tobš jak smród. Pracę zmieniałe kilkadziesišt razy. Już nawet nie pamiętasz dokładnie ile.

Na poczštku jest nawet fajnie. 18 lat - pierwsza praca na szwalni. Zapinasz i pakujesz bluzki. Pienišdze żadne, ale cieszysz się, że pracujesz. Poznajesz Marzenę, przemiłš dziewczynę, która postanawia ci pomóc. Uczy cię prasowania...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin