Bad Angel calość.doc

(1298 KB) Pobierz
Tytuł: Bad Angel

Tytuł: Bad Angel

Autor: Dziedzic Barbara „BaaaSsia”

Rodzaj: Romans, przyjaźń +16

Beta: roz. 2-14: malinowatruskawa

Beta: całość: naberka

 



 

 

 

 

Prolog..

 

Ja słynna piosenkarka, założycielka Demonów jednego z najbardziej znanych zespołów muzycznych na świecie Isabella Swan... Piję co noc... Na scenie ubieram seksowne

stroje tylko po to żeby pokazać światu, że dziewczyna taka jak ja może być kimś, może mieć kasy tyle że ma paręnaście kont, a to dopiero początek. Całe moje życie jak na razie, jak dla mnie jest zajebist*.. Nie da się go ulepszyć, ale czy na pewno?!

Kolejna impreza... Kac, a tu kurw* coś dzwoni.. Otwieram oczy. Przez zmrużone powieki oglądam miejsce gdzie jestem. W moim apartamencie... Cały czas coś dzwoni. Mój telefon. Biorę go...

- Halo - spytałam grzecznie lecz w moim głosie dało się wyczuć wkurwieni*, mam nadzieję, że to coś ważnego...

- Dzień dobry, ja dzwonię w sprawie pracy.. Słyszałem, że Pani potrzebuje menadżera.                   Kurw* nie wiem co ja wczoraj wypiłam, ale przysięgam, że rozmawiam z facetem który ma

najbardziej zajebisty, seksowny, miły głos.

- Tak. - Co ja mam jeszcze gadać? !Fiu na szczęście on się odezwał...

- Nazywam się Edward. Edward Cullen.

Rozdział 1.

 

Bella:

Stuk, stuk, puk, bum, dum, stuk, puk, bum, dum...

Słyszę to i słyszę. Te dźwięki w tyle mojej głowy nie dają mi żyć.

Stuk, puk, dum, bum, bum, stuk...

Co jest kur*a?! Myśl Bella, myśl.... A już jeban* mać wiem. Ten chujo** kac znowu do mnie przyszedł... Co rano się z nim budzę...

Stuk, puk, bum, dum, bum, puk; tak w kółko...

A dlaczego tak mam? Łatwe pytanie, łatwa odpowiedź.

Jestem Isabella Maria Swan znana jako BAD ANGEL. Wokalistka Demonów... Co wieczór imprezuję. Piję i piję, ale NIE ćpam. Hmmm, dlatego jestem jeszcze popularna w/d. mediów, a przynajmniej w/d. Gazety.. „GWIAZDA”. Dwa tygodnie temu napisała ona tak:

,,Słynna gwiazda wokalistka Demonów Bad Angel, znalazła się na liście ,,Porządnych gwiazd''. Dlaczego? Jako jedna z niewielu milionerek nie była na odwyku, nie ĆPA. Takie przypadki jak ten to prawdziwa rzadkość... Więcej informacji na str. 4''

Wychodzi na to, że jestem porządna. Kurw* normalnie jestem zdziwiona, ale no OKEJ to w końcu media niech im będzie...

Głowa mi zaraz odpadnie, muszę wypić trochę kofeiny i zjeść jakieś proszki, i oczywiście gorący prysznic.., ale to wszystko za chwilę.. Jeszcze parę minut drzemki. Och gdyby te tabletki i kawa umiały latać i mogły przyjść same do mnie to ja pierdol* byłabym prze szczęśliwa, ale nie.. muszę ruszyć tą dup*... Włączyłam expres do kawy. Łyknęłam aspirynę i jeszcze jakieś gówno. Wzięłam gorący prysznic. Resztki snu spłynęły ze mnie.., ale ślady po kacu zostały. Lekkie cienie pod oczami i podpuchnięte powieki.. Łatwizna, jak ma się jedne z najdroższych kosmetyków i to się zamaskuje...

Umyta i umalowana poszłam wypić trochę kawy... Było już po 16.00... Nie mam zamiaru już nigdzie dzisiaj wychodzić, nie, nie idę już nigdzie. Mam wolne żadnych spotkań i imprez.                                            Zaraz, zaraz spotkań?! O kurw* Alice. Alice Cullen jest moją najlepszą przyjaciółką.                                     Jestem z nią umówiona na 17.00 w Centrum Handlowym. I co ja mam teraz zrobić?                                     Odwołać nie mogę, bo mnie zabije... A idę trudno.

Pobiegłam szybko do garderoby ubrałam czarne rurki, niebieski top i granatowe szpili.                             Nie zapomniałam o dodatkach... Czarna dyskretna torebeczka, kolczyki z diamentami i okulary.                    Do torebki spakowałam portfel, komórkę, błyszczyk, notes i długopis. Te dwa ostatnie akcesoria zawsze biorę, bo gdzie bym nie szła zawsze jacyś fani się znajdą i proszą o autograf...

Wychodząc z apartamentu, potknęłam się, a niech to szla*. Ile bym dała, żebym mogła ubrać stare trampki, ale nie mogę, bo jak powiedziała to Rosalie popsuje mi to mój image.                                                Rose jest moją stylistką i przyjaciółką.

Wchodząc do Centrum Handlowego byłam już nieźle spóźniona. Lekkim truchtem biegłam do kawiarni w której zapewne czeka Ally w nie najlepszym humorze. Byłam już całkiem blisko gdy nagle się z kimś zderzyłam. Kurw*a.

- Najmocniej Cię przepraszam - powiedział ktoś, jakiś chłopak.

Byłam zła, ale gdy usłyszałam te słowa cała złość mi przeszła. Chłopak podał mi rękę. Dotykając ją przeszedł mnie dreszcz. Podnosząc się spojrzałam na niego.

O kurw*a nigdy nie widziałam takiego gościa. Facet miał około 185 cm wzrostu kasztanowe włosy, idealne rysy twarzy, lekkie muskuły i zielone oczy. Spojrzałam w nie i nie wiem co się stało. Obydwoje cały czas staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle usłyszałam moje imię i przerwałam to coś. Właśnie co to było?

- Nic s.. się nie stało - wyjąkałam... Co ja się jąkałam? Nie wierzę, ale jak?!

Posłałam mu ciepły uśmiech, a on mi odpowiedział również uśmiechem, ale jakim...                            Takim cudownym, nie mam do czego porównać.

Moje chore rozmyślenia przerwał znów jego cudowny, wspaniały głos.

- Znamy się? - I znów uśmiech. Tylko tym razem łobuzerski.

- Nie, nie sądzę. - Na pewno bym Cie zapamiętała - dodałam w myślach.

- Wydaje mi się, że skądś Cię znam - Heh pewnie widział mój koncert czy coś...

- Jestem Edward, a ty? - wyciągnął do mnie rękę, ja również wyciągnęłam.

- Bella, miło mi - Naprawdę jest mi miło.

- Może w ramach rekompensaty, dasz się zaprosić na lody - w jego głosie dało się wyczuć nutkę nadziei, chętnie bym poszła, ale Alice by mnie zabiła, że wystawiłam ją dla faceta.

- Przykro mi ale... - przerwał mi.

- Dobra.. ee rozumiem - z jego tonu głosu dało się wyczytać smutek, nie wiem dlaczego i mnie się zrobiło smutno.. Poczułam chęć pocieszenia go.

- Wybacz, ale jestem już umówiona, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - Coś na jego twarzy się zmieniło, myślę, że to oczy. Wstąpiły w nie jakieś iskierki.

- Dzięki, również mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. E hmm czy ty, a zresztą nic - zaciekawiło mnie to.

- No dalej - gestem ręki zachęciłam go do tego, żeby kontynuował..

- Dasz mi swój numer?? - wyrzucił z Siebie jednym tchem...

- Hmmm jasne - wyciągnęłam z torebki notes i długopis, i napisałam mu swój numer. Na jego twarzy zakwitł ogromny uśmiech.

- Proszę, zadzwoń - podałam mu kartkę, a na deser mój słodki uśmieszek.

- Dzięki, do zobaczenie - posłał mi oczko.

- Pa, pa - pomachałam mu ręką.

Stałam jeszcze tak, przez chwilę i odprowadzałam go wzrokiem, gdy zniknął za rogiem sklepu. Obróciłam się i poszłam na spotkanie.. Wchodząc do kawiarni ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby mój instynkt samozachowawczy. Przez moją głowę przebrnęła pewna myśl, a może stąd iść?!                    Nie, nie. Alice mnie zabije. Podeszłam do stolika, przy którym siedziała wściekła Ally

Ucieczka?! Nie, teraz to się zacznie.

- Isabello Mary Swan gdzie ty się do diabła podziewałaś?! - zaczęła wymieniać jakieś przekleństwa przestałam jej słuchać lecz po chwili podniosła głos - Bells, słuchasz mnie?

- Przepraszam, co mówiłaś?

- Ach nic takiego. - Odpowiedziała ironicznie.

- W takim razie w porządku - twarz Ally spochmurniała. Ooo teraz się zacznie...

- Bells, dlaczego się spóźniłaś? - Kocham Alice i nie chcę, żeby była na mnie zła więc powiem jej prawdę.

- Cóż... Obudziłam się dość późno, ubrałam się i tak dalej... Już byłam na miejscu kiedy wpadłam na zajebiteg* faceta - twarz dziewczyny stała się nagle taka szczęśliwa.

- Znam go? Jak wygląda? Przystojny? Masz jego numer? - zaczęła wyrzucać pytania jak z karabinu maszynowego.

- STOP Alice... - przerwałam jej brutalnie - Nie wiem czy go znam, jest bardzo, ale to bardzo

przystojny. Nie mam jego numeru, ale on ma mój.

- O to super, mam nadzieję, że będziecie razem - zaczęła marzyć o mnie i o Edzie.

Przez następne trzy kwadransy gadałyśmy o Edwardzie. Po chwili na twarzy Ally pojawił się grymas

- Bells, bym zapomniała. Pamiętasz jak Ci mówiłam o moim bracie?

- Yyy tak.

- To cudownie bo widzisz, przyjechał z Londynu i nie ma pracy. - przerwała i popatrzyła na mnie oczami a la kot w butach. - Bell mówiłaś, że poszukujesz menadżera,Tak??

- Taaa, ale - znów przerwała mi brutalnie.

- To super dałam mu Twoją wizytówkę, zadzwoni do Ciebie.

- Ok - odparłam lekko. Myślę, że brat Ally nie może być zły...

- Dzięki, Bells.

Po krótkich pogawędkach z Alice poszłyśmy na zakupy. Kupiłam dość sporo ciuchów... Po kilku godzinach szaleństw, pożegnałyśmy się... Wchodząc do domu zadzwonił mi telefon.

 

Rozdział 2

 

Edward:

- Zbliżamy się do lądowania - odezwała się stewardessa przez mikrofon na pokładzie samolotu, budząc mnie przy tym, a miałem taki cudowny sen... - Prosimy o zapięcie pasów - kontynuowała kobieta.

Nazywam się Edward Cullen. Jestem menadżerem gwiazd oraz prawnikiem. Wracam do domu, po dość długiej nieobecności. Z powodu... Tego dowiecie  się później.

Wylądowaliśmy na lotnisku. Wziąłem swój bagaż i czekałem na rodzeństwo. Siostrę, Alice i brata, Emmett ' a. Bardzo się za nimi stęskniłem. Alice jest młodsza ode mnie. Ma krótkie czarne, odstające włosy i jest pełna pozytywnej energii. Emmett jest zaś starszy i napakowany. W żartach nazywamy go misiem. Ciekawe czy się zmienili. Hm…, kto wie. Myśląc o nich, przypomniał mi się mój sen:    ,, Ally, Emm i ja w naszym rodzinnym domu. Każde z nas robiło, co innego. Ja grałem na moim starym, bezcennym fortepianie, Alice ubierała lalki i marudziła przy tym, że nikt nie chce się z nią bawić. Emmett wygłupiający się.'' Wszystko to było takie realne i piękne. Uwielbiam wspominać najszczęśliwsze lata mojego życia. Z moich rozmyśleń wyrwały mnie głosy.

- Edward - Eddy bracie - byłem pewien, do kogo należą te głosy. Do mojego rodzeństwa.

- Alice, Emmett - wypowiedziałem te imiona i po chwili ktoś na mnie wskoczył. Uwiesił się na mojej szyi. Nie był to nikt inny jak Alice.

- Edward już jesteś. Tak... - gadała pełna entuzjazmu Ally. - Tęskniłam. - Nagle Emmett odchrząknął, a dziewczyna się poprawiła - Tęskniliśmy, ale i tak ja najbardziej. Wtedy wybuchnąłem śmiechem, a po chwili reszta się do mnie dołączyła.

Jadąc dużym, czerwonym jeepem Emma gadaliśmy, wspominaliśmy i śmialiśmy się. Co chwilę mój, jakże kochany brat, wyskakiwał z durnymi żartami. Po dłuższej chwili ciszy, moja siostra odezwała się:

- Edward... - zawahała się.

- Tak, siostruniu - pogoniłem ją w dyskretny sposób i dałem znać gestem ręki, żeby kontynuowała.

- Bardzo cieszymy się, że wróciłeś... - znów się zawahała.

- Co jest Ally? - zaczynałem robić się podenerwowany.

- Jaki jest powód Twojego powrotu? - spytała.

- Te… No właśnie Stary, czemu teraz wracasz? - wtrącił się Emm. Zaśmiałem się.

- Hm… Wracam na stare śmieci. Wróciłem, bo... - tym razem to ja się zawahałem.

- Brachu, no dalej. - Emm z żartobliwym tonem mnie pogonił.

- Bo.. pokłóciłem się z moim szefem i zwolniłem się... - przerwałem. - Szukam nowej pracy - szybko dodałem. Nastała między nami krępująca cisza. Po chwili nie wytrzymałem musiałem coś powiedzieć. - E hm... to tyle, muszę się za jakąś posadą rozglądnąć - powiedziałem jednym tchem.

- To się nawet dobrze składa - powiedział narwany chochlik z wielkim bananem na twarzy.

- Tak, a dlaczego? - zaciekawiło mnie to.

- Edward, kojarzysz zespół Demony? - Hm... coś mi ta nazwa mówiła... A już wiem. To jeden z tych najlepszych zespołów.

- Jasne, dlaczego pytasz?

- Bo wokalistka Bad Angel, jest moją przyjaciółką i nie dawno mi powiedziała, że szuka menadżera, tak, więc… - znów przerwała

- Tak?

- Jesteś zainteresowany Eddy? - Pytanie. He, jasne. Przecież to taka szansa.

- Oczywiście - odpowiedziałem szybko.                                                                                                                - To super. - Mój chochlik zaczął nagle czegoś szukać w swojej torebce. Szuka i szuka. Emmett zaczął się tubalnie śmiać.

- Ej siostrunia, czego szukasz? - powiedział - Skarbów? - dodał.

- Zamknij się - powiedziała.

- Nie wściekaj się, mała - dodał, jakże zabawny Emmett.

- Mała? Ja Ci dam małą. - Ally się odwróciła i strzeliła naszego brata w tył głowy. Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. Po chwili dołączyła do mnie Alice, nadal szukając czegoś w torebce.

- Ała, auł - powiedział płaczliwym głosem Emmett. - To bolało.

- To miało boleć. - wręcz wyśpiewała to z triumfalnym uśmiechem moja siostra.

- Czego właściwie tam szukasz? - spytał cichym i łagodnym głosem.

- Wizytówki, a teraz cicho... - przerwała - Mam, mam… - jej entuzjazm i szczęście, a może samozadowolenie tak od niej promieniowało, że sam się uśmiechnąłem. Po chwili wyciągnęła do mnie rękę i dała mi małą karteczkę, wizytówkę.

- Co to? - spytałem, ciekawy. Usłyszałem z przodu samochodu chichot.

- To jest bracie moja wizytówka - powiedział Emmett.

- Ty nie gadaj - udałem szok. - Ally serio, co to?

- To jest wizytówka z namiarami Demonów, a raczej ich wokalistki. Zadzwoń do niej jutro.

- Okej, dzięki siostra.

- Proszę. Bad Angel jest naprawdę super.

- Nie wątpię - dodałem żartobliwie.

Dojechaliśmy wreszcie do domu. Przywitali mnie moi rodzice, Esme i Carlisle.

- Witaj, Edwardzie. - powiedział mój ojciec, a następnie uścisnął mi dłoń.

- Witaj tato, mamo… - Moja matka wręcz rzuciła mi się na szyję i mnie uściskała.

- Och, witaj synku tak tęskniłam... - z wielkim uśmiechem kontynuowała - Oj, wejdź, odśwież się po podróży.

- Dobra, mamo...

Rozpakowałem się, odświeżyłem i zjadłem cudowny obiad. Postanowiłem zaproponować jakiś wypad mojemu rodzeństwu. Najpierw poszedłem do Emma. On zawsze chce iść na piwo.

- Emmett, idziesz gdzieś na piwo? - zapytałem w progu jego pokoju.

- Kiedy? - spytał.

- No teraz. - odpowiedziałem mu.

- E… Nie mogę, mam randkę.

- Z kim, znam ją? - naprawdę mnie to zaciekawiło.

- Z Rose. Jest stylistką Bad Angel. Fajna dupa, mówię Ci.

- A ha. Rozumiem, nie przeszkadzam, miłej zabawy.

- Dzięki, zabawa nie będzie miła tylko ZAJEBIST*! - ostatnie słowo wręcz wykrzyczał. Pożegnałem się z bratem i poszedłem do Alice. Puk, puk. Zapukałem do drzwi i usłyszałem „proszę”. Wszedłem. Alice siedziała na swoim łóżku i czytała jakieś babskie magazyny.

- Ally, co powiesz, żebym Cię zaprosił na lody? - zapytałem.

- Kiedy? - Kurw*, co oni mają z tymi pytaniami?!

- Teraz.

- A ha. Teraz nie mogę. - odpowiedziała z obojętną miną.

- A, dlaczego? - zapytałem, bo byłem trochę zły, że nie mają dla mnie czasu.

- Jestem już umówiona.

- A ha, to szkoda. Jakby co to idę do galerii, do pubu na piwo.

- Jak do galerii... - odpowiedziała wesoło. - Mogę Cie podwieźć. Tam też jestem umówiona.

- Dobra. Zadzwonię po Jasper 'a. - Gdy wymieniłem jego imię mojej siostrze zaświeciły się oczy. Dziwne.

- Alice za 5 minut, przy aucie, okay?

- Okay.

Wybrałem numer do Jasper 'a. Mojego najlepszego kumpla. Jest wysokim blondynem. Odebrał po czterech sygnałach.

- Halo…?

- No nareszcie odebrałeś. Cześć stary, tu Edward. Co u ciebie?

- Hej Ed. U mnie w porzo. Co tam?

- A… idziesz na piwo?

- Jasne, teraz?

- Ta…

- Gdzie?

- W galerii, w pubie TRIK, za 10 minut, okay?

- Jasne to ja się zbieram. Nara.

- Nara.

Na miejsce dojechaliśmy w ciągu paru minut. Wysiadając, Alice powiedziała:

- Ed, pozdrów Jazza.

- Okay, miłej zabawy, na razie.

- Pa, pa braciszku.

Idąc na umówione miejsce wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Żeby wyjść na dżentelmena zwaliłem winę na siebie.

- Najmocniej Cię przepraszam - powiedziałem z moim firmowym uśmiechem i poddałem jej rękę. Gdy nasze dłonie dotknęły się poczułem dziwny prąd. Po chwili puściła moja rękę i na mnie spojrzała.

Ja pierdol*! Nigdy nie widziałem takiej dziewczyny. Chociaż ją skądś kojarzyłem.

Miała długie brązowo - rude włosy, świetną figurę, około 165 centymetrów wzrostu i całkiem długie nogi. Jej twarz, o mój BOŻE - idealna. Kości policzkowe takie cudowne, usta czerwone, a oczy. Oczy to płynna czekolada, sama rozkosz. Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Nie mogłem oderwać od jej oczu mych własnych. Nagle ona zamrugała i czar prysł.

- Nic... s.. się nie stało. - wyjąkała i całkiem słodko się zarumieniła. Posłała mi ciepły uśmiech.                    Och taka laska.

- Znamy się? - nie mogłem powstrzymać się przed zadaniem tego pytania, cały czas wydawało mi się, że ją znam.

- Nie, nie sądzę.

- Wydaje mi się, że skądś Cię znam. - Nie wydaje mi się, a jestem pewien, lecz skąd? - dodałem to w myślach.

- Jestem Edward, a ty? - Wyciągnąłem do niej dłoń, a ona odpowiedziała tym samym gestem.                  Znów ten prąd.

- Bella, miło mi. - puściła moją dłoń.

- Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na lody? - Jasper mi wybaczy. Na pewno wybaczy, że go olałem dla jakiejś panny. Wybaczy, na pewno.

- Przykro mi, ale … - przerwałem jej.

- Dobra… E… rozumiem. - odparłem smutno.

- Wybacz, ale jestem już na dzisiaj umówiona. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy... - odparła z uśmiechem. Na mojej buźce też pewnie pojawił się banan.

- Dzięki, również mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. E hm... czy ty, a z resztą nic - widać, że ją to zaciekawiło.

- No dalej - gestem mnie popędziła.

- Dasz mi swój numer? - powiedziałem szybko.

- Hm… jasne - wyciągnęła z torebki długopis i notes, zanotowała na nim kilka cyfr i mi go wręczyła.

- Proszę, zadzwoń. - posłała mi taki seksowny uśmieszek, że ja odparłem jej łobuzerskim.                               „Na pewno zadzwonię”- pomyślałem.

- Dzięki, do zobaczenia. - posłałem jej oczko i oddaliłem się.

Mogłem jeszcze usłyszeć ciche „Pa, pa.” Czułem jak mnie odprowadza wzrokiem. Tak, tak, tak!!

Dotarłem do Jazza lekko spóźniony. Wytłumaczyłem mu, dlaczego tak się stało. Opisałem dziewczynę. Cały czas czułem dziwne ciepło… Po paru piwach Jasper się spytał:

- Edward, wpadnij do mnie na hale wieczorem, zrobimy sobie małe party, okay?

- Jasne…

Gadaliśmy jeszcze trochę. Potem zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do niego. Rozmawialiśmy jeszcze o naszym teraźniejszym życiu, popijając to wódką lub piwem na zmianę… Późnym wieczorem zadzwonił mój telefon. Popatrzyłem na wyświetlacz. Alice. Odebrałem. - Halo?

 

Alice:

Po spotkaniu z Bells wpadłam na pomysł, żeby zorganizować, albo wybrać się na imprezę. Zadzwoniłam do Belli po trzech sygnałach odebrała.

- Słucham?

- Hej Bells. Impreza, idziesz?

- Jasne, daj mi godzinę.

- Okay, pa.

- Pa, pa.

Super. Bella jest. Do reszty już zadzwoniłam, został mi tylko Eddy. Odebrał po drugim sygnale.

- Halo?

- Hej braciszku, idziesz na imprezę?

- Kiedy?

- Teraz.

- E… jestem u Jazza, nie dam rady.

- Och, szkoda. Pozdrów go! Pa - Pa.

 

Rozdział 3

 

Bella:

Popatrzyłam na wyświetlacz, z którego uśmiechał się do mnie, mój kochany chochlik. Odebrałam.

- Słucham?

- Hej, Bells. Impreza. Idziesz? - Hm… Impreza. W sumie jestem zmęczona, ale coś mocnego mi dobrze zrobi - pomyślałam.

- Jasne, daj mi godzinę. - Godzinka starczy na makijaż i fryzurkę.                                                              - Ok, pa.                                                                                                                                                    - Pa, pa. Rozłączyłam się.

Poszłam od razu do łazienki. Miałam w planach szybki prysznic, ale gdy ciepłe strumienie wody polały się na moją skórę zmieniłam zdanie. Umyłam włosy moim truskawkowym szamponem tworząc przy tym wspaniały aromat w łazience. Postawiłam na naturalny makijaż. Jedynie trochę błyszczyku i tuszu. Z włosów ułożyłam lekki kok z puszczonymi pasmami. Popatrzyłam w lustro. Wyglądam całkiem nieźle. Co ja mówię - zajebiście. Przy tych wszystkich czynnościach myślałam o tym chłopaku z galerii. Te jego zielone oczy. Och... cały czas mam je przed sobą.

- Ciekawe czy zadzwoni? - pomyślałam. - Mam nadzieję - dodałam w myślach.                                 Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam jak czas płynie. Mam tylko 20 minut. O nie.

W co ja się ubiorę? Najchętniej w byle co, ale jak pomyślę o Alice o jej wściekłej minie gdy mnie zobaczy w starych spodniach. Nie. Zdecydowanie za duże ryzyko. W garderobie wielkości przeciętnego mieszkania trudno zdecydować się, co na siebie włożyć. Po chwili rozmyśleń wybrałam. Sukienkę, bombkę kończącą się zaraz pod pupcią z wyciętymi plecami w kolorze zieleni. Zieleń. Dlaczego akurat ona?! A już wiem kojarzy mi się z pewnymi oczami.

Kurw*, co jest?! Odbiło mi czy co?! Och na pewno mi przejd...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin