Du Val Nicolette - Czas pożądania.doc

(501 KB) Pobierz

 

 

Nicolette DuVal

 

Czas pożądania

 

(Season of Desire)

 

Przełożył Krzysztof Górski


Rozdział 1

 

Słońce grzało mocno na małej, jałowej, skalistej wysepce, która – zbudowana z nakładających się na siebie warstw skały osadowej – wyglądała z oddali jak gigantyczne schody wznoszące się do wysokości około dziesięciu metrów. Położona około dwustu metrów od brzegu, kontrastowała przyjemnie z błękitem otaczającego ją morza, spowita w delikatnym różu – naturalnym kolorze gliny osadowej. Na jednym z takich olbrzymich stopni, blisko poziomu wody, bo tam było najchłodniej, opalała się Susan Ferraro. Leżała nieruchomo na słomkowej macie i wydawało się jej, że rozpuści się niebawem w promieniach słońca, tak jak to się stało z poranną mgłą. Czuła się jak topniejące masło, ale poddawała się z przyjemnością temu uczuciu, które – po wilgotnej zimie spędzonej w Londynie – było oczekiwaną odmianą.

Gdyby Susan zechciała pokonać rozleniwienie spowodowane upałem, mogłaby od razu zanurkować w chłodnym, spienionym morzu. Czuła się wyśmienicie. Wakacje w Grecji rozwiały wszelkie troski i kłopoty, a na ich miejscu pojawiło się obojętne zadowolenie ogarniające ją jak leniwe fale. Rok nauki w Londynie, przygotowujący ją do pracy projektantki mody, był wyczerpujący, ale teraz mogła za to bez reszty oddać się prażącemu słońcu, zimnej wodzie i podmuchom wiatru. Uwielbiała kąpiel w morzu: skoki ponad zbliżającymi się falami i nurkowanie do wody ze skał – a trudno znaleźć na to lepsze miejsce niż wyspa Korfu z jej niezliczonymi plażami i mnóstwem otaczających wysepek. Już teraz jej skóra stawała się powoli czekoladowa. Pływanie, jazda na rowerze i windsurfing znacznie poprawiły jej kondycję, a ciało odzyskało dawną giętkość i zwinność utracone przez rok spędzony w czterech ścianach. Energia, spożytkowana na ciężką pracę, powoli wracała, a wraz z nią dobry nastrój.

Zdecydowała się w końcu na kolejne zanurzenie. Podnosząc się powoli, poczuła lekki zawrót głowy, który jednak szybko minął, kiedy schodziła powoli w dół, na jeden z tych stopni, który wystając znacznie ponad powierzchnię wody, tworzył idealną wprost trampolinę. W pewnym momencie, mimo że poczucie zawrotu głowy już przeszło, doznała dziwnego wrażenia niepokoju i prawie natychmiast dostała gęsiej skórki. Zdała sobie sprawę, że nie była sama, że ktoś obcy jest gdzieś obok i właśnie to obce spojrzenie, które poczuła na sobie, było przyczyną jej niepokoju. Zaczęła działać odruchowo. Momentalnie odwróciła głowę i przebiegła wzrokiem po horyzoncie, zatrzymując go na mężczyźnie, który stał na najwyższym stopniu spoglądając w dół.

Zamarła w bezruchu, by zaraz potem, powodowana świadomością, że jest półnaga, poruszać się jeszcze szybciej. Cały czas odwrócona tyłem, wróciła na miejsce, gdzie leżała przed chwilą, i gdzie zostawiła górę od stroju kąpielowego. Aby poczuć się jeszcze bezpieczniej, owinęła się dodatkowo ręcznikiem. Spojrzała kolejny raz na nieruchomą postać obcego mężczyzny i spostrzegła, że się uśmiecha pobłyskując białymi zębami na ciemnym tle opalonej twarzy. Oddychała coraz szybciej, jednocześnie nie chcąc pokazać, że się boi. Przypomniała sobie jak, jako małej dziewczynce, ojciec opowiadał jej, że nigdy nie można pozwolić, aby zwierzę poczuło, że wzbudza strach; jeżeli to wyczuje, jest bardziej prawdopodobne, że zaatakuje. Obecność tego człowieka odbierała jako naruszenie prywatności. Sądziła, że istnienie tej wysepki jest jej wyłącznym sekretem i to przeświadczenie, aczkolwiek nieracjonalne, dawało jej – uważała – wyłączne prawa do tego miejsca.

Stała zniewolona stale rosnącym strachem, ponieważ nie widziała żadnej możliwości ewentualnej ucieczki. Kiedy zaczął się przybliżać i postać stawała się wyraźniejsza, zobaczyła, że był to rosły mężczyzna około trzydziestki. Boso i w krótkich jeansowych spodenkach przylegających do ud, zbliżał się prezentując muskularną klatkę piersiową i umięśnione nogi. Ten pokaz siły i sposób poruszania się miały w sobie coś złowieszczego, coś co spowodowało, że fala złych przeczuć przemknęła jej przez głowę. Ciągle z uśmiechem – wrogim, jak sądziła – podszedł spokojnie, ale jakby z zimnym wyrachowaniem.

– Przepraszam bardzo. Nie miałem zamiaru przeszkadzać – powiedział prawie zbyt uprzejmie, wyraźnie próbując rozwiać jej obawy.

W momencie kiedy poczuła się trochę pewniejsza, zauważyła aparat fotograficzny przewieszony przez jego ramię i w miejsce strachu, pojawiło się na jej twarzy zakłopotanie przemieszane ze złością. Mężczyzna odgadł od razu przyczynę, z której powodu zmarszczki pojawiły się na jej czole i gniewnie spoglądała na aparat.

– Zapewniam panią, że nie robiłem żadnych zdjęć powiedział z niegreckim akcentem.

– Jak długo pan tam stał? – zapytała wzburzona.

– Nie długo. Wszedłem na górę w momencie, kiedy miała pani zamiar wejść do wody. Nie podglądałem, naprawdę, i jeśli miałoby to pani poprawić humor, to zobaczyłem tylko – wcale zresztą ładne – plecy.

Pomyślała, że jest Skandynawem – co tłumaczyłoby jego blond włosy, wybielone jeszcze dodatkowo przez słońce, i bezładnie pokrywające wysokie czoło. Niewątpliwie, ten nieproszony gość był atrakcyjny i początkowe obawy Susan zostały wyparte przez ciekawość.

– Miałem właśnie zejść na dół i przywitać się, kiedy zobaczyłem, że... że jest pani niekompletnie ubrana – starał się ukryć rozbawienie spowodowane jej irytacją. – Pani jest Amerykanką?

– Zgadza się. A pan musi być Szwedem – podchwyciła rozmowę.

Tłumił dalej śmiech drażniąc tym Susan, której wydawało się, że ją lekceważy.

– Nie. Nie zgadła pani.

– Norweg?

– Jeszcze raz.

– Jeżeli nie chce pan powiedzieć, to w porządku, ja nie nalegam – odparła rozgniewana.

– Proszę mi wybaczyć, nie chciałem być nieuprzejmy – przepraszał, ale jednocześnie można było wyczuć odcień drwiny w jego głosie. – Naprawdę jestem Duńczykiem. Nazywam się Lars Flemming i jestem zawodowym fotografem. Żyję z tej kamery i jeszcze raz zapewniam, że robię zdjęcia tylko tym kobietom, które pozują dla mnie.

– A czy one pozują topless? – zapytała z udawaną pogardą. – Te rzeczy są podobno bardzo popularne w Danii.

– Nieczęsto. Zwykle mają na sobie całe warstwy modnych ciuchów.

Spostrzegła, że kiedy mówił z naciskiem: warstwy, ten sam, lekceważący uśmiech, znowu przemknął mu po twarzy. Odpowiedziała mu chłodnym spojrzeniem, co po raz kolejny przywołało go do porządku. Odchrząknął, próbując dać do zrozumienia, że zachowuje powagę.

– Szczerze mówiąc, nie fotografuję już kobiet. Kiedyś pracowałem dla firmy reklamowej i miałem do czynienia z modelkami. Teraz nie jestem już związany z żadną firmą i mam ten komfort, że sam mogę wybierać tematy: głównie imprezy sportowe, a szczególnie wyścigi samochodowe i żeglarstwo. Lubię te tematy, dla których trzeba odwiedzić wiele ciekawych miejsc. Pani rozumie: dwie pieczenie przy jednym ogniu. Ale kiedy trzeba, fotografuję też akty – zatrzymał się na chwilę, by posłać jej figlarne spojrzenie – oczywiście liczą się tylko walory artystyczne dzieła sztuki.

– To co dzisiaj uchodzi za dzieło sztuki jest w wielu wypadkach wątpliwe. Dla mnie, sztuka to coś, co namalował ktoś taki jak Botticelli – Susan, która pochodziła z małego miasteczka w Vermont, nie miała ochoty pozwolić, aby jakiś bezczelny duński fotograf dyktował jej, co jest sztuką a co nie.

– Mój ulubiony malarz – odparł z błyskiem w oczach, po czym szybkim, badawczym spojrzeniem zmierzył ją z góry na dół.

– Tak... byłby z pani bardzo interesujący model powiedział bardziej do siebie niż do niej.

Zapadło kłopotliwe milczenie, które przerwał po chwili, jakby nagle coś sobie przypominając:

– Ale przecież nie powiedziała pani jeszcze, kim pani jest. Chyba że pani nie chce...

– Nie, dlaczego? Jestem Susan Ferraro – powiedziała trochę niepewnym głosem, starając się przełamać nieśmiałość wywołaną jego nazbyt wyraźnym zainteresowaniem jej wyglądem.

– Ferraro? – spróbował powtórzyć, ale nie wypadło to najlepiej.

– Prawie dobrze, tylko akcent na drugiej sylabie. Rodzina mojego ojca pochodzi z Włoch; przenieśli się do Stanów kiedy on był jeszcze dzieckiem. To cudowny człowiek: pełen czaru i bardzo wylewny. Kiedy miałam szesnaście lat, zabrał mnie do Włoch, żeby mi pokazać, gdzie się urodził i gdzie sięgają jego korzenie. Moje zresztą, przynajmniej częściowo, chyba też. To był jeden z najszczęśliwszych okresów w moim życiu.

– Wygląda na to, że jesteście sobie bardzo bliscy. Mówią, że kobieta, która ma dobre stosunki z ojcem, jest przeważnie szczęśliwa ze swoim mężem.

Susan poczuła się nagle obnażona, jak gdyby zbyt wiele swojej osoby wystawiła na pokaz komuś obcemu. Jednakże wspomnienie ojca z całą mocą dało jej odczuć, jak bardzo tęskniła za rodzicami. Miała nawet wracać na wakacje do domu, a nie spędzać ich w Grecji, ale mama powiedziała, że w jej wieku powinna raczej korzystać z życia i poznawać świat.

– Ale z drugiej strony, taka kobieta może mieć kłopoty, żeby znaleźć męża, który mógłby się równać jej ojcu – dodała ostro, jako że przenikliwe spojrzenie Larsa irytowało ją. Czuła się przez nie jeszcze bardziej obnażona, a przy tym głupio jej było, że zaczęła opowiadać o sobie.

– Jest pani tutaj na wakacjach?

– Tak, nareszcie – jej głos odzyskał swoją naturalną barwę – studiuję projektowanie mody w Londynie i, na szczęście po takiej harówce w mroźną i wilgotną zimę, mogłam przyjechać w końcu lata tu, na Korfu. Sądziłam, że znalazłam ukryte miejsce, wyłącznie dla siebie, ale jak widać, nie można mieć zupełnego szczęścia.

– Ta wyspa należy do ludzi, u których ja się zatrzymuję. Przyjechaliśmy właśnie dziś rano, ale nie mogłem się doczekać, żeby tu znowu przyjść. To jedno z moich ulubionych miejsc. Ludzie przeważnie nie wiedzą o jej istnieniu, bo jest zasłonięta przez cypel.

– W takim razie to ja naruszam czyjeś prawa a nie odwrotnie. Nie miałam pojęcia, że ona należy do kogokolwiek.

– Jestem przekonany, że właściciele nie mieliby nic przeciwko temu, żeby opalała się tu czarująca dziewczyna. Zresztą zwykle nie ma ich tu o tej porze, a przyjeżdżają dopiero wtedy, gdy większość turystów już wyjechała. Wyjątkowo w tym roku wrócili wcześniej. A pani gdzie się zatrzymała?

– Za plażą, w pensjonacie bliżej wioski. Zabieram łódkę i przypływam tutaj, kiedy mam ochotę być sama odpowiedziała cicho i dodała jakby trochę zawstydzona: – i kiedy chcę się opalać topless: nie znoszę tych nie opalonych pasków.

Lars zdecydował nie odpowiadać tym razem w obawie, by nie spowodować znowu irytacji czy zakłopotania. Przykucnął nad brzegiem i spoglądał w morze. Jego olbrzymie, muskularne plecy, pokryte drobnymi kropelkami potu, przykuły jej uwagę. Patrzyła jak zaczarowana, gdy przy każdym, nawet najmniejszym ruchu, mięśnie nieustannie pulsowały pod pokryciem skóry. Nagle zdała sobie sprawę, że być może w ten sam sposób, on ją obserwował z grzbietu skały. Zarumieniła się zawstydzona.

– Chce pani papierosa?

– Tak, chętnie. Dziękuję.

Paliła tylko od czasu do czasu, kiedy była zdenerwowana, jak na przykład podczas egzaminu, albo kiedy czuła się zupełnie beztroska. W tej chwili oba te uczucia zmagały się w niej. Nachyliła się bliżej Larsa, kiedy podawał jej ogień i w tym momencie ręcznik, którym była owinięta, popuścił i omal że nie spadł na dół, odsłaniając jej nagość. Na szczęście zdążyła go pochwycić, zanim było za późno. Lars zaśmiał się znowu, ale jednocześnie dyskretnie odwrócił wzrok mówiąc:

– Nigdy jeszcze nie widziałem, żeby ktoś się tak rumienił. To niezwykłe w dzisiejszych czasach, kiedy kobieta się rumieni. Proszę się nie martwić, będę odwrócony, dopóki pani nie włoży góry, chociaż, szczerze mówiąc, kobieta owinięta ręcznikiem jest bardzo prowokująca.

Kiedy patrzył w roztargnieniu na morze, spostrzegł przepływającą przy powierzchni wody ławicę ryb, która natychmiast pochłonęła całą jego uwagę. Ruszył za nimi przygotowując aparat do zdjęcia, ale zanim zdążył nastawić ostrość, rozpierzchły się we wszystkie strony jak w podwodnej eksplozji ogni sztucznych. Kiedy zajął się poszukiwaniem następnej ławicy, Susan zdołała już założyć górę od stroju kąpielowego i zapomnieć o kolejnym zakłopotaniu. Kiedy układała się wygodnie na macie, pomyślała z przyjemnością o nowym, białym stroju kąpielowym, który miała na sobie, i który uwydatniał jej opaleniznę.

– Panno Ferraro!

Kiedy się odwróciła, zanim zdążyła się zorientować, usłyszała pstryknięcie aparatu fotograficznego.

– Naprawdę, nie powinien pan tego robić. Nie jestem przygotowana do zdjęcia – dziewczęca próżność dała znać o sobie. – Zdawało mi się, że pan powiedział, iż nie robi żadnych zdjęć z ukrycia.

– Wygląda pani tak pięknie pośród tych skał.

– Moje włosy...

– Są bardzo atrakcyjnie pogmatwane – zakończył za nią ze szczerym podziwem i pochylił się, by koniuszkiem palców musnąć jeden z loków.

– Na pewno trzeba je porządnie wyszczotkować odparła niezręcznie z wypiekami na twarzy.

– Zrobiłem to zdjęcie tylko dlatego, że eksperymentuję z nowym rodzajem filmu; ale obiecuję, że jeśli to, co wywołam, nie odda w pełni piękna tej twarzy, to zniszczę zdjęcie, a negatyw przekażę pani.

To ją kompletnie rozbroiło i nie protestowała więcej:

– Chyba to nie będzie konieczne. Proszę mi mówić po imieniu; Amerykanie nie są formalistami.

– To prawda. Niektóre Amerykanki ubierają się bardzo nieformalnie – położył nacisk na słowo: bardzo i zaśmiał się ponownie.

– No dobrze. Może Skandynawowie są większymi formalistami w zachowaniu, ale z pewnością nie mają żadnych uprzedzeń co do ciała – broniła się – no ale oczywiście, oni są wszyscy tacy przystojni, same blond bóstwa.

– Więc myślisz, że ja też taki jestem?

Susan była zbyt nieśmiała, by szczerze odpowiedzieć na to pytanie. Aby tego uniknąć, spojrzała na zielononiebieskie morze i przyglądała się przez jakiś czas żaglówce na horyzoncie. Kiedy odwróciła się do Larsa, uderzył ją kolor jego oczu – identyczny z kolorem morza. Musiała przyznać, że posiadał ten wyrazisty typ urody, charakterystyczny dla ludzi Północy, ale miał również pewien zmysłowy urok, który ona zawsze łączyła z mężczyznami krajów śródziemnomorskich.

– Dużo czasu spędzasz w Grecji?

– Tak dużo jak tylko zdołam, ale praca często gna mnie po całym świecie. I nawet na wakacje zabieram ze sobą sprzęt, na wypadek, gdyby pojawił się jakiś ciekawy temat. Robię też zdjęcia dla własnej przyjemności: w końcu, nie samą pracą człowiek żyje.

– Tak jak to, które zrobiłeś przed chwilą? – w pytaniu wyraźnie pobrzmiewała nuta kokieterii.

Susan nie pamiętała już, kiedy po raz ostatni tak szybko znalazła porozumienie z kimś obcym i doszła do wniosku, że nie ma sensu zachowywać rezerwy. Początkowa irytacja i złość już dawno minęły i ogarnęła ją pewna nostalgia za tymi dniami, kiedy jako mała dziewczynka wyjeżdżała z ojcem nad jedno z jezior w Vermont, gdzie spotykała się z rówieśnikami.

– Jeżeli pozwolisz, to wstawię to twoje zdjęcie do albumu.

– Obok innych kobiet?

– Nie... Prawdopodobnie obok zdjęcia małpy, które zrobiłem ostatnio: ona też nie zdążyła się uczesać, a ja najbardziej lubię zdjęcia niepozowane. Widzisz, modelka, jeśli tylko zdaje sobie sprawę, że jest w zasięgu aparatu, nie przestaje robić min, nawet nieświadomie. Kobieta, która jest po prostu sobą, tak jak małpa, to naprawdę ciekawy temat. Jeżeli oczywiście nie razi cię porównanie.

– Nie uczesana tak jak ja?

Odgłos łodzi motorowej, która zbliżyła się do wyspy, przerwał nagle ich rozmowę. Jeden z dwójki mężczyzn wyskoczył z łodzi i pospieszył w ich kierunku. Był to znajomy Larsa, bo już z daleka zaczął do niego machać.

– To Takis; u niego mieszkam. Ten drugi, w łodzi, to Mike. Mieszka w willi obok.

Lars chciał ich przedstawić, ale zanim cokolwiek zrobił, jego zdyszany przyjaciel wyrzucił z siebie szybko z wyraźnym greckim akcentem:

– Choć szybko. Złapaliśmy sygnał przez radio, ktoś jest w poważnych kłopotach. Może coś pomożemy.

– Jasne. Na razie, Susan – krzyknął już w biegu, kiedy pędzili do łodzi.

Susan, zaskoczona szybkością wydarzeń, nie odezwała się ani słowem. Kiedy się oddalili, zaczęła się zastanawiać, kto i z jakiego powodu mógł wzywać pomocy, jako że na horyzoncie nie było nic widać. Wkrótce ciekawość ustąpiła rozczarowaniu, że Lars został odwołany tak nagle. Wprawdzie powiedział: Na razie, ale była przekonana, że już go więcej nie zobaczy, bo nie zdołała się zorientować, gdzie mieszka, a sama też. nie chciała wracać na wyspę bez zaproszenia przez Larsa albo właściciela.

Poczuła się teraz zupełnie samotna. Wysepka przybrała jakiś niesamowicie dziwny aspekt, spotęgowany przez wiatr wiejący z ciągle wzrastającą siłą poprzez rozliczne szczeliny w skale. Przypomniała sobie syreny ze starożytnej mitologii i pomyślała, że wiatr może też być groźny na tej wyspie, którą Grecy nazywali Kerkyra. Morze stało się ciemniejsze i bardziej wzburzone, a bryza smagała wierzchołki fal, pokrywając całą powierzchnię warstwą ubitej piany.

Zdecydowała, że jest najwyższy czas, aby wrócić na brzeg. Wrzuciła szybko swoje rzeczy do wynajętej łódki i odepchnęła ją od wyspy. Ogarnęła ją przemożna chęć ucieczki jak najdalej od tego miejsca. Wiosłowała z całych sił, i dopiero kiedy pokonała większą część dystansu dzielącego ją ód brzegu, poczuła się bezpiecznie.

Dopłynęła do brzegu bardzo zmęczona i dopiero kiedy spłukała sól z włosów i ciała pod prysznicem na plaży, poczuła się trochę odświeżona. Jej niedawne obawy wydały się teraz prawie śmieszne. Przetarła szybko włosy i wróciła na miejsce, gdzie zostawiła swoją torbę. Opadła miękko na leżak, by wypocząć chwilę w słońcu i wetrzeć krem nawilżający w ramiona i nogi. W końcu, kiedy strój kąpielowy był już wystarczająco suchy, nałożyła aksamitną bluzkę i po kilku zręcznych ruchach szczotką do włosów, mogła powędrować spokojnie plażą w kierunku wioski.

Zakupy w wiosce, która nazywała się Roda, były dla niej fascynującym przeżyciem. Można było przebierać w owocach i warzywach rozłożonych zachęcająco na wozach. Przy bocznych, brukowanych uliczkach było trochę sklepików, prowadzących sprzedaż wyrobów okolicznej ludności – niektórych bardzo atrakcyjnych.. Susan weszła do jednego z nich, zwabiona motkami wełny rozłożonymi na wystawie. W środku okazało się, że można tam również kupić wyroby z wełny.

Kiedy weszła, pozdrowiła ją kobieta, która siedziała za stołem w głębi sklepu i robiła na drutach. Nie przerywała tego zajęcia, kiedy Susan przeglądała swetry, szale i sukienki rozłożone bezładnie po sklepie. Gdy natrafiła na rząd kamizelek, przypomniała sobie, że pokoje, w których pracowała w Anglii, były zazwyczaj chłodne i wilgotne, i gdyby udało się jej znaleźć coś odpowiedniego, to chętnie by coś kupiła. W tym momencie kobieta w jeansach i bluzce w żółtą kratę, odłożyła druty i podeszła do Susan.

– Chce pani przymierzyć jedną?

– Tak; są piękne, ale szukam czegoś beżowego.

– Mam tutaj jedną beżową z ciemnobrązowym wzorem u dołu.

Nakładając kamizelkę spostrzegła firmową etykietę z napisem: Creation Mimi. Kiedy podeszła do lustra, była już przekonana, że to jest to, o co jej chodzi i przeglądała w myślach własną szafę, próbując się zorientować, do czego może ją dopasować.

– To pani ją zrobiła?

– Tak, ta jest moja. Ale nie zrobiłam wszystkiego, co pani tutaj widzi. Niektóre rzeczy robią tutejsze kobiety, szczególnie dywaniki i makatki – mówiła z francuskim akcentem, co wyraźnie pobudziło ciekawość Susan.

– Pani od dawna mieszka w Grecji?

– Dwa lata – właścicielka odparła z wyrozumiałym uśmiechem, jak gdyby zadawano jej to pytanie wiele razy – przy pierwszej wizycie zakochałam się w tej wyspie, i po załatwieniu własnych spraw w domu i intensywnym kursie greckiego, wróciłam na stałe. Kłopoty sercowe pomogły mi podjąć ostateczną decyzję. W Cherbourgu prowadziłam podobny sklep, więc nie miałam wiele trudności; zresztą wolę ten sklep, bo mam czas sama coś robić, a to daje dużo satysfakcji. Klientom to się chyba podoba, bo sprzedaję prawie wszystko.

– Właśnie sprzedała pani kolejną rzecz – dodała Susan, zadowolona ze swojego wyboru. – To pani jest Mimi?

– Tak. Mimi Lafleur.

– Jestem Susan Ferraro.

– Miło mi. Proszę się porozglądać po sklepie do woli.

– Dziękuję.

Susan przeszła do kosza wypełnionego po brzegi różnymi motkami wełny.

– Chciałabym wybrać też trochę wełny. Uwielbiam surową, nie barwioną wełnę: jest idealna do robót na drutach i do szydełkowania. Zaczęłam się też uczyć prząść. Setki pomysłów, jak wykorzystać tę wełnę, przemknęły jej przez głowę.

Kiedy Susan wybrała już wszystko, Mimi zapakowała to w szary papier pakunkowy, i podając jej paczkę, zapytała:

– Czy ma pani jakieś plany na teraz?

– No... nie – odparła trochę zakłopotana.

– To świetnie. Może mówmy sobie po imieniu, co? Ja, jak wszyscy Grecy, zamykam teraz sklep na popołudnie, to może byśmy zjadły razem lunch?

– Wspaniale.

Susan wolałaby wrócić do pensjonatu, ale wyczuła, że ta dziewczyna może być trochę samotna i z pewnością brakuje jej towarzystwa rówieśniczek. Polubiła ją zresztą i zgodziła się z ochotą.

Wybrały pobliską tawernę i zamówiły butelkę schłodzonej retsiny – wina wytwarzanego z sosnowej żywicy.

Usiadły przy jednym ze stolików ustawionych na zewnątrz, prawie już na plaży i osłoniętych słomianą matą rozciągniętą na drewnianych palikach.

– Zdaje się, że znasz się trochę na wełnie.

– Studiuję projektowanie mody i część zajęć poświęcona jest różnym materiałom używanym w branży.

– To musi być dość ciekawe.

– Tak, to prawda, ale chyba nie tak, jak prowadzenie tutaj sklepu. Spotykasz tylu ludzi! Też się zakochałam w Grecji i myślę, że masz dużo szczęścia, mogąc tu mieszkać.

– To dla mnie spełnienie marzeń. Ale może coś zamówimy?

– Szczerze mówiąc, nie jestem głodna: upał odbiera mi apetyt.

Mimi przywołała jednak kelnera i zamówiła sałatkę dla siebie oraz półmisek oliwek dla nich obu.

– Spróbuj jednej. Są szczególnie smaczne z winem zachęcała Mimi – i powiedz mi, co robiłaś od przyjazdu na Kortu.

Nie wiadomo czemu, pomyślała od razu o tym, co wydarzyło się dzisiaj. Spotkanie z Larsem Flemmingiem wywarło na niej duże wrażenie, a pytanie Mimi, przywołując je w pamięci, jednocześnie w jakiś niewytłumaczalny sposób, wzbudzało niepokój.

– Czy ja wiem? To co wszyscy: późne wstawanie, leżenie na słońcu i pływanie.

Podniosła oliwkę i odgryzła kawałek, po czym sama zapytała:

– Znasz dużo ludzi na wyspie?

– Mam kilku bliskich przyjaciół, ale większość jest teraz na wakacjach. Wiesz, kiedy reszta Europy zalewa ten kraj, Grecy uciekają jak najdalej. Cest amusant.

Susan nachyliła się do niej nad stołem i z tajemniczym spojrzeniem zapytała:

– A znasz może ludzi, którzy mieszkają na cyplu?

– Pewnie chodzi o willę Lemnosa. A obok mieszka Takis Arridon. Zabawne, że o to pytasz, bo właśnie od jednego z kuzynów Lemnosa kupiłam mój sklep. Nie pamiętam, od którego: tylu ich jest, ale Mike Lemnos załatwiał to dla mnie. Znam go dość dobrze; jedliśmy nawet parę razy kolację. Lubi odgrywać rolę bogatego playboya, co wydaje mi się trochę dziecinne, ale pomógł mi przy tym sklepie, więc może nie powinnam o nim źle mówić. Zresztą, w interesach ta rodzina umie się urządzić. Dlaczego pytasz? Znasz ich?

Mimi odsunęła talerz i pochyliła się do przodu wsparta na łokciach w postawie wyczekującej, co miało tylko ten efekt, że zniechęciło. Susan do odpowiedzi. Zaczęła chłodno wodzić wzrokiem po okolicy, jakby zapominając na chwilę o rozmowie. Wiedziała, że wzbudziła ciekawość u swojej rozmówczyni, a teraz starała się, bądź udawała, że stara się wykręcić.

– Czasami wypływam na taką wysepkę za cyplem, żeby się poopalać. Dzisiaj pojawił się tam nagle jakiś mężczyzna. Trochę to przeżyłam, bo opalałam się topless, żeby...

– To mógł być Mike – przerwała Mimi – on lubi stawiać dziewczyny w kłopotliwej sytuacji.

– Nie, to nie był on, a jakiś znajomy Takisa; Duńczyk, fotograf, i jak na Skandynawa przystało – dobrze zbudowany blondyn.

Oh la, lal No to chyba się napatrzył, co? I ty też nie wyglądasz na zmartwioną.

Reakcja Mimi obróciła całe to wydarzenie w dobrą zabawę i nie mogła nie wywołać uśmiechu Susan. Zrozumiała teraz, że niepokój, który odczuwała przed chwilą, był wynikiem poczucia winy, chociaż w gruncie rzeczy nie było powodu, dla którego powinna się czuć winna. Była to po prostu świadomość, że znalazła się w kompromitującej sytuacji z człowiekiem, który wydawał się jej atrakcyjny.

– Nie sądzę, żeby coś zobaczył, a przynajmniej sam tak twierdzi. Jest zresztą zawodowym fotografem i ma pewnie przesyt tych rzeczy. Musiał fotografować mnóstwo kobiet w różnym stopniu ubranych czy rozebranych.

Zatrzymała się na moment, by dolać wina sobie i Mimi, a następnie dorzuciła:

– Jest bardzo przystojny, ale zbyt pewny siebie, tak jak ludzie sukcesu. Widać za to, że bardzo wciąga go praca.

– Założę się, że większość mężczyzn wciągałaby praca polegająca na fotografowaniu bardziej lub mniej ubranych, pięknych kobiet.

Cyniczna reakcja Mimi sprawiła, że Susan pożałowała, iż w ogóle się odezwała.

– ■ – Myślisz, że spotkasz go jeszcze? Mogłabym to jakoś zaaranżować – zaproponowała wprost Francuzka.

– No nie, co ty? – chciała zachować pozór zupełnej obojętności, chociaż myśl o powtórnym spotkaniu Larsa nie opuszczała jej ani na moment. – Zresztą mogłoby się okazać, że jest okropny.

– Zdaje mi się, że Mike wspominał jakiegoś fotografa. Jeżeli to ten sam, to można go znaleźć z Takisem w kasynie w Achilleon. Ta dwójka to albo piekielni szczęściarze, albo bardzo dobrzy gracze. Zupełne odwrotnie niż Mike, który stracił tyle gotówki, że ojciec zagroził mu pracą w interesie rodzinnym gdzieś na końcu świata.

Kiedy Mimi mówiła, Susan uświadomiła sobie, że niebacznie wykazała zbyt duże zainteresowanie Larsem Flemmingiem. Chciała jakoś zatrzeć to wrażenie, ale jeszcze bardziej chciała się dowiedzieć, dlaczego Mimi tak niechętnie odnosiła się do ludzi z cypla, sugerując, że byli bogaci, samolubni i zaspokajali tylko własne zachcianki.

przecież kiedy trzeba było ratować łódź, nikt się nie zastanawiał. A może to ten zawód miłosny, o którym wspomniała, tak ją nastawił do mężczyzn. Przecież jasne było, że tak atrakcyjna dziewczyna musiała tu zawrócić w głowie niejednemu. Gdy Mimi. skończyła mówić, Susan wykorzystała okazję, by zmienić temat:

– Podróżowałaś po całej Grecji?

– Nie tyle, ile bym chciała. Ale to się zmieni, i to już niebawem, bo za parę tygodni. Zamykam sklep i wybieram się na wycieczkę po Peloponezie – częściowo dla przyjemności, a częściowo w interesach. Chcę kupić kilka rzeczy do sklepu i pojechać do Aten na parę dni, choćby tylko po to, by dla odmiany pomieszkać jakiś czas w mieście. A właśnie! Nie wybrałabyś się ze mną? Zwlekałam tak długo z rezerwacją, że teraz udało mi się dostać tylko pokój dla dwóch osób, więc nie ma żadnych problemów.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin