Obcy pośród nas.pdf

(78 KB) Pobierz
67198660 UNPDF
Obcy pośród nas
Komentarz Barry'ego H. Downinga do zjawiska NOLi wyrażony przezeń w artykule „Zasada
Chrystusa” ( MUFON UFO Journal , maj 1990) jest dużej wagi, ponieważ zwraca uwagę ufologów
na religijne implikacje tego zjawiska. Jego książka „Biblia i latające talerze” jest najbardziej
znaczącą pracą w tej dziedzinie. Wskazał w niej, że niektóre zdarzenia opisane w Biblii dają się
najlepiej wyjaśnić w oparciu o zjawisko NOLi, włącznie z relacjami dotyczącymi aniołów bądź
posłańców Boga.
Chociaż ten punkt widzenia daje wysoce zadowalające rezultaty w przypadku niektórych zdarzeń
z zamierzchłej przeszłości, to jednak w przypadku współczesnych przypadków wzięć jest on moim
zdaniem nie do przyjęcia. Zwłaszcza jego pogląd, że „kamuflaż i podstęp” należy traktować jako
działanie dla nas korzystne. Uważa, że powinniśmy rozstrzygnąć, czy NOLe należy traktować jako
coś złego, czy dobrego. Optując za tym drugim, twierdzi, że doniesienia na temat NOLi, w tym
także wzięć, najlepiej da się wyjaśnić w oparciu o biblijną koncepcję aniołów.
Uważam, że stanowisko Downinga jest błędne, ponieważ biblia wspomina również o aniołach
„upadłych”, które mimo iż wyrzekły się posłuszeństwa Bogu, zachowały swoje nadludzkie
zdolności, które służą im teraz do czynienia raczej zła niż dobra. Tak więc alternatywa, którą
Downing daje nam do wyboru w kwestii stosunku do istot z NOLi, nie sprowadza się do zwykłego
albo... albo, ponieważ w grę mogą wchodzić obie możliwości w zależności od tego, z którymi
aniołami ma się do czynienia. Downing zdaje sobie doskonale sprawę z ewentualnego związku
„upadłych aniołów” z NOLami. W „Zasadzie Chrystusa” wysuwa jednak moim zdaniem niczym nie
uzasadnione wnioski. Moje zastrzeżenia dotyczą przede wszystkim widzianych przez pryzmat
doktryny biblijnej przypadków wzięć oraz przeprowadzanych podczas nich przez załogantów NOLi
badań medycznych.
Nie zgadzam się z tą interpretacją Downinga z kilku przyczyn. Po pierwsze, nic w biblii nie
wskazuje na to, że Bóg lub jego wysłannicy posługiwali się na codzień podstępem. Właściwy
stosunek do ludzkich ułomności – tak, oszustwo – nie. Jedynie pierwotny adwersarz Boga – Lucyfer
(Szatan) – zachowuje się w ten sposób i dlatego znany jest pod przydomkiem „Wielkiego oszusta”.
Po wtóre nigdzie w biblii nie ma żadnych wzmianek, które by wskazywały na to, że kontakty z
wysłannikami Boga były źródłem niesamowitych opowieści bądź urazów psychicznych, które
charakteryzują współczesnych wziętych.
Posłańcy Boga wyjawiali swoją tożsamość oraz cel przybycia. Przedstawiali się bez
jakichkolwiek dwuznaczności. I wreszcie, wysłannicy Boga przejawiali szacunek wobec świętości
ludzkiego życia i nie łamali woli człowieka. Ktoś mógłby oczywiście w tym momencie napomknąć
o Aniele Śmierci, który z rozkazu Boga uśmiercał pierworodnych synów i córy Egipcjan w czasie
niewoli Żydów, jest to jednak wyjątek, a nie zasada. Żaden z przypadków śmierci, do których
doszło w wyniku wzięć przez obcych nie ma po prostu jakiegokolwiek odniesienia do owej biblijnej
sytuacji. Wzięci nie są przecież współczesnymi faraonami, zaś biblijny Bóg jest Bogiem
podkreślającym wartość miłości i życia.
Moja interpretacja zdecydowanie kontrastuje z „boską hipotezą” Downinga, mimo iż jej
szkieletem jest również religia. I chociaż zdawać się może, że mam do zaoferowania jedynie
uproszczony fundamentalizm chrześcijański, który Downing odrzuca, to jednak twierdzę, że jest to
fundamentalizm oświecony, zawierający fundamentalne prawdy, zgodny z ogólną koncepcją i
posiadający większą głębię i solidność. gdyż oparty jest na danych ufologicznych, rozumieniu
zjawisk metafizycznych oraz spraw ducha. Właśnie to chcę tutaj zaproponować. Jest to jednak
niestety „najbardziej niekorzystny scenariusz zdarzeń”.
Nim jednak przejdę do konkretów, pragnę podkreślić, że moja wersja przypomina niektóre z
„panikarskich” powieści bądź filmów science-fiction. Przyznaję również, że opracowując ją
przyjąłem założenia, które mogą być przedmiotem dyskusji. Ponadto dane, w oparciu o które
skonstruowałem ten scenariusz, są nieliczne, miejscami nie najmocniejsze i co więcej trudno je
uznać za niepodważalne. Dowody na poparcie mojego stanowiska mogą okazać się trudne do
wyjaśnienia dla osób niezbyt obeznanych w psychologii i parapsychologii.
Badania zjawiska NOLi kierowane są obecnie w stronę metafizyki, gdzie rzeczy nie zawsze są
takimi, na jakie wyglądają. Downing postrzega NOLe – mam tu na myśli „szaraków” dokonujących
wzięć – jako dobroczynne wyższe istoty, które za pomocą „kamuflażu i podstępu” wyrażają swoje
współczucie dla naszej niemożności bezpośredniej percepcji ich „znacznie wyższej rzeczywis-
tości”. Zdaniem Downinga owa rzeczywistość jest tradycyjnie uznana za pełną chwały Boga, ja zaś
uważam, że szaraki dokonujące wzięć są demoniczne i niegodne zaufania. Analizując poczynania
szaraków, dostrzegam w przypadkach wzięć pewne aspekty, które mają wyraźnie złowrogi
charakter. Najbardziej rzuca się tu w oczy zmowa pomiędzy istotami dokonującymi wzięć –
rozległy, przewidziany na długi okres realizacji, starannie koordynowany, podstępny spisek, którego
celem jest zniewolenie całej ludzkości. W ich słowach i czynach nie dostrzegam niczego, co
wykraczałoby poza kłamstwa, wykręty, wprowadzanie w błąd, manipulacje, wyzysk i całkowity
brak szacunku dla ludzkich wartości, takich jak własność prywatna czy nienaruszalność wolności
osobistej.
My ludzie porwania oraz gwałcenie praw obywatelskich uznajemy za zbrodnię – gwałt za coś
odrażającego, „pranie mózgu” i sterowanie umysłem za ohydne, kłamstwo za nikczemność, celowe
zadawanie bólu za sadyzm, chirurgiczne zabiegi bądź zapładnianie bez zgody człowieka, na którym
jest to dokonywane, za potworność, okaleczanie ciał za zdziczenie, a niszczenie własności
prywatnej za wandalizm. Szaraki dokonujące wzięć demonstrują właśnie takie zachowanie
niewykluczone nawet że uciekają się także do morderstw. Nic mi nie wiadomo, aby kiedykolwiek
okazali szacunek wobec naszych ciał i umysłów, własności, praw obywatelskich, wartości
moralnych bądź konieczności mówienia prawdy. Obcy dokonujący wzięć systematycznie naruszają
wszystkie te wartości. Według mnie z tej sytuacji wyłania się upiorny obraz. Nie chodzi tu o samą
obcość, a o głębokie zło, dokładnie takie jakie przedstawia Apokalipsa i inne święte zapisy mówiące
o walce między siłami światła i ciemności, walce o zbawienie bądź przeklęcie ludzkości wraz z całą
planetą. Dlatego też, kiedy dokonujący wzięć obcy twierdzą, że „jesteśmy tutaj, żeby wam służyć”
brzmi to mniej więcej tak jak wypowiedź osoby mającej na myśli przepisy kulinarne.
Pragnę w tym miejscu wyjaśnić, że ograniczam tę dyskusję do jednej klasy istot z NOLi –
szaraków dokonujących wzięć. Nie potępiam wszystkich obcych istot. Mam nadzieję, że są wśród
nich również przyjazne nam. Poza tym z mojej oceny danych ufologicznych wynika, że Ziemia jest
prawdopodobnie jednym z najważniejszych miejsc, gdzie krzyżują się szlaki komunikacyjne w tej
części kosmosu, co pociąga za sobą odwiedziny licznych obcych form życia. Część z nich
najprawdopodobniej pozostaje w zgodzie z naszymi wartościami, lecz są również takie, które
lekceważą je i tu właśnie dostrzegam problem. Jeżeli wzięcia są dziełem aniołów, to lepiej od razu
wyjaśnijmy sobie, kim one są: aniołami upadłymi czy demonami.
Aby przybliżyć się do tego, co się według mnie aktualnie dzieje, przyjrzyjmy się ludziom i/lub
humanoidom, najwyraźniej współpracującym z obcymi, o obecności których na pokładach NOLi
donosili wzięci. Istnieje na ten temat wiele relacji, z których najbardziej znaną jest historia
opowiedziana przez Travisa Waltona. Jeżeli szaraki dokonują jakichś eksperymentów genetycz-
nych lub realizują trwający już co najmniej kilkadziesiąt lat, na co wskazują badania Budda
Hopkinsa, program polegający na krzyżowaniu ras, to mogą być już wśród nas dorośli ludzie
wychowani przez nich od dziecka. Ich psychika i system lojalności byłyby nam całkowicie obce,
chociaż fizycznie mogliby być uznawani za „prawdziwych” Ziemian. Uchodząc za zwyczajnych
obywateli naszych społeczności, w rzeczywistości byliby zaprogramowani bądź też psychologicz-
nie uwarunkowani na identyfikowanie się z obcą kulturą. Tacy ludzie mogliby być wychowywani
gdzieś poza Ziemią, na przykład w jakiejś bazie na Księżycu bądź w gigantycznym statku-matce, a
następnie wprowadzani w ziemskie społeczeństwo. Będąc odpowiednio wyszkolonymi oraz mając
ciągłe wsparcie ze strony owych istot mogliby bez trudu robić kariery w wielu dziedzinach.
W zależności od skali tego przedsięwzięcia – napływające z całego świata doniesienia o
wzięciach wskazują, że jest ona ogromna – obcy mogą dysponować setkami, a nawet tysiącami
swoich ludzi infiltrujących naukę, przemysł, finanse, władzę, oświatę, wojsko etc., spośród których
wielu zajmowałoby niezwykle wpływowe stanowiska. Ludzie ci z kolei mogliby wciągać innych,
tworząc coś na wzór komórek „ruchu oporu” przygotowującego obalenie rządów i przejęcie władzy.
Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że nie ujawnią oni swojej prawdziwej tożsamości,
znanej jedynie innym „obcym pośród nas”, i wykorzystają do swoich celów prawdziwych ludzi
dobrowolnie współpracujących z obcymi.
W jaki sposób obcy mogą infiltrować różne środowiska i prowadzić rekrutację? Grupa MJ-12
może być tu wzorcem. Rozbity latający talerz użyty zostaje jako „przynęta” pozwalająca nawiązać
kontakt z kompleksem wojskowo-rządowo-naukowym. Oczywiście działalność infiltracyjna nie
ograniczałaby się do Stanów Zjednoczonych. Jeżeli obcy robią to u nas, to najprawdopodobniej
robią to także gdzie indziej. Jeżeli nawiązali kontakt z MJ-12 lub jego następcami, jak to wynika z
„Projektu Aquarius”, „Projektu Snowbird”, „Projektu Sign” czy też „Projektu Garnet”, to możemy
być całkowicie pewni, że weszli w kontakt także z innymi liczącymi się siłami. Co więcej, będąc
zdradliwymi i spiskując w celu przejęcia władzy nad naszą planetą istoty te z całą pewnością nie
wyjawiłyby MJ-12 niczego na temat swoich nawiązywanych od dziesięcioleci kontaktów z wysoko
postawionymi przedstawicielami świata nauki, rządu bądź wojska, ponieważ gdyby wszyscy ci
ludzie dowiedzieli się o sobie nawzajem, mogłoby to być dla nich wysoce niekorzystne. Cała ta
infiltracja byłaby skrywana przed MJ-12 oraz rządowo-wojskowo-naukową elitą świata do czasu
nadejścia odpowiedniego momentu.
W międzyczasie, chcąc zabezpieczyć zachowanie tego wszystkiego w tajemnicy, militarno-
szpiegowska społeczność podjęłaby akcję kontrwywiadowczą, szerzyłaby dezinformację i nadawała
odpowiednio spreparowane programy w środkach masowego przekazu, tak aby zdyskredytować
każdego ze swojego grona, kto chciałby wyjawić publicznie prawdę, jak również ludzi „z
zewnątrz”, którzy domyśliliby się prawdy. Tak więc śmiech i drwiny, z jakimi spotykają się ludzie
opowiadający o swoich przeżyciach z Ipami (istotami pozaziemskimi) czy NOLami, mogą być
wynikiem działań kierowanych przez grupę MJ-12 lub jej następczynie. Z chwilą przyswojenia
sobie przez opinię publiczną takiego reagowania na tego typu relacje każdy, kto będzie poruszał
temat NOLi, będzie traktowany jako niespełna rozumu, a jego opowieści traktowane z obojętnością.
Bo niby skąd miałby się wziąć Hangar 18 w bazie lotniczej Wright-Patterson albo przedstawione w
Trzeciej alternatywie kolonie na Księżycu i Marsie, skoro wszyscy wiedzą, że NOLe to czysta
fantazja, halucynacje lub zwyczajne pomyłki?
Równolegle z infiltracją obcy prowadziliby programowanie uprowadzanych przez siebie
prawdziwych ludzi, a także hybryd będących krzyżówką naszej i ich rasy.
Uważam, że jeżeli zasadniczym celem szaraków jest panowanie nad światem, to mogą to
osiągnąć na kilka sposobów. Rozwiązaniem ostatecznym byłoby przejęcie władzy siłą. Taka agresja
zjednoczyłaby jednak z pewnością prawdziwych ludzi w opozycję i nawet jeśli szaraki podbiłyby
ludzkość, to mimo to stawialibyśmy opór za pomocą wszelkich dostępnych środków, nawet gdyby
nasz status był taki sam, jak przetrzymywanych w Hiltonie w Hanoi jeńców wojennych. W
rzeczywistości jednak obcy starają się dokonać bezkrwawego przewrotu za pomocą oszust,
manipulacji i propagandy.
Nie zapominajmy, że amerykańskich jeńców w Korei i Wietnamie nieustannie poddawano praniu
mózgów. Było to konieczne, ponieważ ich umysły pozostawały wolne, mimo iż ich ciała
znajdowały się w niewoli. Obcy zdają sobie w tego sprawę i dlatego, aby osiągnąć całkowite
zwycięstwo, starają się wpoić nam akceptację swojej obecności za pomocą różnych
zakamuflowanych metod. Takie podejście jest o wiele korzystniejsze niż „redukcja” pięciu
miliardów jeńców.
Tak więc najbardziej inteligentnym podejściem do osiągnięcia całkowitej kontroli nad ludzką
rasą jest wciągnięcie jej do współpracy i odpowiednie kulturowe warunkowanie, jak to sugeruje
Jacques Vallee w „Posłańcach ułudy” i w „Wymiarach”. Punktem wyjścia do osiągnięcia tego celu
byłaby MJ-12 i jej odpowiedniki w innych krajach.
To właśnie tutaj zaczyna się spisek. Prawdę mówiąc, wiąże się on z teoriami mówiącymi o
zupełnie ziemskich machinacjach w kręgach polityki. Według nich grupy takie jak Rothschildowie,
Rockefellerowie, Trilateraliści, Bildbergowie i Komisja Spraw Zagranicznych stanowią ukrytą siłę
sterującą sprawami tego świata za pośrednictwem międzynarodowego systemu finansowego,
kontrolowanych przez siebie środków masowego przekazu, systemu oświaty, nauki, instytucji
wojskowych oraz politycznych w celu zaprowadzenia jednakowego na całym świecie porządku
społecznego mającego zapewnić im maksimum władzy.
Na korzyść teorii o politycznej konspiracji przemawia kilka istotnych argumentów wysuniętych
przez odpowiedzialnych i wiarygodnych myślicieli i uczonych, takich jak Carroll Quigley czy
Antony Sutton.
Oczywiście, istnieją też tezy zupełnie zwariowane autorstwa chrześcijańskich fundamentalistów.
Spróbuję poddać je wszystkie własnemu osądowi, kierując się rozsądkiem, logiką i możliwością ich
udowodnienia. Dzięki aferze Iran-Contras stało się zupełnie jasne, że międzynarodowa konspiracja
jest możliwa i że się zdarza. Tak więc pytanie o to sprowadza się właściwie do tego, w jakim
stopniu tego typu działalność jest kontrolowana przez owe ukryte siły.
Jeszcze kilka lat temu zupełnie lekceważyłem tezę mówiącą o istnieniu od wielu pokoleń
międzynarodowego spisku mającego na celu stworzenie ogólnoświatowej społeczności kierowanej
przez ponadnarodowe grupy finansjery w rodzaju Rockefellerów czy Rothschildów. Sądziłem, że
jeśli istnieje jeden spisek, to będą też i inne, które w ostatecznym rezultacie zneutralizują się
nawzajem, i nikt nie przejmie całkowitej kontroli, nie zdobędzie niepodzielnej władzy. Uważałem,
że zachowania świata nie da się przewidzieć, zbyt wiele rzeczy może się nie udać, poza tym ludzie
nie pozostaną lojalni wobec takiej władzy do końca życia, a dowody takiego spisku wcześniej czy
później wypłyną na światło dzienne.
Ale potem pojawiły się dokonujące wzięć szaraki i wraz z ich przybyciem sytuacja przybrała
zupełnie inny obrót.
Jeżeli te istoty rozmieściły na przestrzeni dziesięcioleci potajemnie swoich agentów w obrębie
naszej cywilizacji i ludzie ci mają dostęp do najbardziej wpływowych na świecie organizacji,
infiltrując je w celach wywrotowych, oznacza to, że już od lat toczy się gra, której strategia mogła
być opracowana tylko w piekle.
Spójrzmy na skład grupy MJ-12. Jej członkowie i ewentualni ich następcy pasują jak ulał do
„konwencjonalnych” teorii mówiących o międzynarodowym spisku finansjery i kompleksu
wojskowo-polityczno-naukowego. Weźmy na przykład Skull and Bones Society (Stowarzyszenie
Czaszki i Kości) z Uniwersytetu Yale. Z punktu widzenia wyznawców teorii mówiącej o
ogólnoświatowym spisku politycznym jest ono kwintesencją „imperium zła” w USA. George Bush,
McGeorge Bundy, a także wielu członków Komisji Trójstronnej i Komisji Spraw Zagranicznych
weszło w kontakt z tą tajną organizacją w okresie studiów w Yale, i złożyli przysięgę lojalności
wobec niej i jej celów, które wykraczają daleko poza zwykłe koleżeństwo czy wspólne interesy.
Zwolennicy teorii spisku twierdzą, że celem wszystkich tych poczynań jest potajemne stworzenie
nowego porządku na świecie, w którym ukryty establishment stanie się siłą rządzącą całym światem
– jego ekonomią, nauką, przemysłem, religią, edukacją, techniką etc., a wszystko to pod
przykrywką większej wolności i poprawy warunków życia przeciętnych mieszkańców naszej
planety.
Narodowość straci na znaczeniu, ale nie potęga polityczna. Dojdzie do jej pozakulisowej
konsolidacji w rękach związanych ze sobą mężczyzn (Stowarzyszenie Skull and Bones nie
przyjmuje w swoje szeregi kobiet), których plany i lojalność nie wiążą się z żadnym krajem, a
jedynie z ich własną ponadnarodową sprawą. Staną się prawdziwą „potęgą stojącą za tronem”.
Jeśli prawdą jest, że taki spisek trwa już od dziesięcioleci, wówczas nie trudno zrozumieć,
dlaczego Departament Stanu USA zgodził się na transfer nowoczesnej technologii do Związku
Radzieckiego, mimo potencjalnej możliwości militarnego wykorzystania jej przeciwko Ameryce, co
zresztą miało miejsce. Albo dlaczego udzielono Związkowi Radzieckiemu wielomiliardowych
kredytów bez jakichkolwiek gwarancji, że pieniądze te nie zostaną użyte na działalność
antyamerykańską.
Pójdźmy w naszym rozumowaniu dalej i wyobraźmy sobie, że obcy nie tylko wiedzą o tym
spisku i rozumieją jego zasady, ale także przygotowali podstępny plan, zgodnie z którym okazując
zrozumienie wobec spiskowców, postanowili wykorzystać go do swoich celów pod pozorem
włączenia się do współpracy. Do realizacji takiej intrygi potrzebna jest duża inteligencja. Czy obcy
ją mają? Wydaje mi się, że szaraki nie są na tyle bystre bądź potężne, aby sobie z tym poradzić,
mimo swojej ewidentnej przewagi technologicznej. W swoich poczynaniach przypominają bardziej
roboty lub pracujące zbiorowo owady. Są zbyt mało twórcze na opracowanie takiego scenariusza.
Do tego potrzeba większej inteligencji. Moim zdaniem sprawy wyglądają następująco:
Obcy z zadowoleniem pozwalają tajnej elicie kontynuować prace zmierzające do zdobycia
dominacji nad światem, ponieważ tworzący ją ludzie nie uświadamiają sobie niebezpieczeństwa, w
jakie się pakują, dokonując czegoś, co w rzeczywistości jest paktem z diabłem i to w jak najbardziej
dosłownym tego słowa znaczeniu. Ludzie ci myślą, że kontakt z obcymi istotami zwiększy ich
szansę osiągnięcia celu, jeśli otrzymają od nich wysoko zaawansowaną technologię. Jedyne, co
muszą zrobić, to tylko pozwolić obcym na kontynuowanie „naukowych” doświadczeń polegających
na porywaniu ludzi i poddawaniu ich „badaniom”. Celem tych istot jest jednak stanie się siłą stojącą
za siłą stojącą za tronem i MJ-12 lub jej następczynie doskonale go realizują.
Mówiący otwarcie od pewnego czasu o istnieniu tego rodzaju spisku John Lear, twierdzi, że
zespół złożony z MJ-12 oraz pracowników CIA od dawna uczestniczy w przedsięwzięciu
związanym z budową ukrytych, podziemnych baz przeznaczonych na wspólne działania z obcymi
istotami. Jego członkowie zaczęli ostatnio obawiać się dalszej współpracy z nimi, ponieważ
zorientowali się, w jak bardzo niebezpieczną grę dali się wciągnąć. Z punktu widzenia mojej
hipotezy ma to sens. Gdy tylko obce istoty i współpracujący z nimi ludzie dostrzegą oznaki
zbliżającego się zwycięstwa – na przykład na świecie zapanuje atmosfera przychylna dla utworzenia
wspólnego dla wszystkich rządu zgodnie z trwającym dziesięciolecia dążeniem spiskowców – ci
ostatni zostaną odsunięci od władzy i dyskretnie, w nieunikniony sposób zniewoleni. Spotka ich
zatem los, jaki szykowali dla innych. Ileż w tym ironii. Nie śmiejmy się jednak zbyt głośno, gdyż
jeśli powyższa hipoteza jest prawdziwa, to mamy do czynienia z sytuacją wyjątkowo groźną.
Sprawdzą się wówczas słowa Apokalipsy, że w niebiosach toczy się – niewidoczna dla nas –
tytaniczna wojna pomiędzy siłami Światła i Ciemności o wyzwolenie lub zniewolenie całej
ludzkości.
Nieco dalej powiem trochę więcej o Siłach Światła. Wróćmy jednak na razie do wychowanych
przez obcych ludzi i humanoidów. Jeśli obcy rzeczywiście dysponują tak rozległą wiedzą z zakresu
ludzkiej psychologii, fizjologii i anatomii, jak sugerują to badacze zjawiska NOLi, to są z
pewnością w stanie „zaprogramować” zarówno istoty ludzkie, jak i humanoidy, tak aby na dany
sygnał zareagowały w określony sposób. Znana wzięta, Betty Andreasson, wielokrotnie powtarzała
w stanie hipnozy, że ujawni coś w przyszłości, kiedy nadejdzie właściwy czas określony przez
obcych. Jej obecny mąż, Bob Luca, został w przeszłości podobnie jak ona zaprogramowany przez
szaraki podczas wzięcia, które przeżył.
Mimo różnych zabiegów badaczom w żaden sposób nie udało się przełamać psychicznej blokady
utworzonej przez obce istoty w umyśle Betty i dotrzeć do ukrytych w nim informacji dotyczących
ich intencji. Prowadzący seanse hipnotyczne Fred Max zgadza się ze mną w tej kwestii. Podczas
przeprowadzonej z nim rozmowy dowiedziałem się, że najnowsza książka Raymonda Fowlera
„Obserwatorzy” potwierdza moje domysły, a nawet je poszerza. Początkowo Flower nadał jej tytuł
„Sprawa Andreassonów – faza trzecia”, ponieważ dotyczy ona dalszych przeżyć Luców oraz
szczegółów ich zaprogramowania przez obce istoty, które „...miały i mają nadal kontrolę nad
wszystkimi informacjami zgromadzonymi w najgłębszych pokładach umysłu Betty...”. Opierając
się na tych nowych informacjach Flower stwierdza, że „oni wiedzą o nas więcej niż my sami”.
Zastanówmy się nad tak zwanymi badaniami medycznymi wziętych. Czyż nie jest już oczywiste,
że ten element wzięć jest jedynie zasłoną dla czegoś zupełnie innego? Ilu próbek skóry potrzeba,
aby zgromadzić niezbędne dane? Jak wykazał dr David Jacobs, autor „Ukryte życie”, w swoim
wykładzie na konferencji w Connecticut w roku 1988, ich metody pobierania próbek nie zostały ani
trochę udoskonalone przez dziesięciolecia. Dlaczego? Od czasu wzięcia Betty i Barneya Hillów w
roku 1961 nic się nie zmieniło. Dlaczego wobec tysięcy wziętych stosuje się niezmiennie wciąż tę
samą procedurę? Obcy dysponują dogłębną wiedzą na temat ludzkiej psychiki, fizjologii i anatomii,
a mimo to udają, że przeprowadzają zupełnie podstawowe badania psychofizyczne.
Z doniesień wziętych wynika, że obcy potrafią całkowicie panować nad naszym systemem
nerwowym. Kiedy zamierzają dokonać wzięcia, bardzo często paraliżują upatrzoną osobę. Gdy
leżący na stole operacyjnym wewnątrz NOLa człowiek poczuje w trakcie jakiegoś zabiegu ból, do
jego uśmierzenia wystarczy dotyk dłoni obcej istoty. Znane są też relacje mówiące o natychmiasto-
wych uzdrowieniach, zmianach w pamięci, zaburzeniach w poczuciu czasu, precyzyjnych opera-
cjach mózgu i organów wewnętrznych, nie mówiąc już o szerokiej gamie badań ginekologicznych.
Uważam, że te „badania medyczne” to działania pozorne służące zamaskowaniu czegoś innego, a
mianowicie prania mózgu i sterowania umysłem.
W jakim celu? Podejrzewam, że wzięci są programowani do zbrojnego powstania, na wypadek
gdyby obcy uznali, że jest to niezbędne do osiągnięcia ich celów. Aby zdać sobie sprawę ze skali
problemu, wystarczy tylko wyobrazić sobie setki „mandżurskich ochotników” zaprogramowanych
na zabicie lub wyeliminowanie innymi metodami liderów naszego świata, których miejsce mają
zająć odpowiednio przeszkoleni przez obcych agenci. Czy jest to niemożliwe? Nie w pełnym cieni
Zgłoś jeśli naruszono regulamin