fakty_i_mity_2002_131_36.pdf

(2073 KB) Pobierz
str_01_36.qxd
Karol i Irena byli kochankami – są dowody i świadkowie na...
Papiieża grzech miiłłościi!
Nr 36 (131) 6 – 12 września 2002 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
kochać, to miłości
słodkie prawo...
– śpiewała niezrównana
Mira Zimińska-Sygietyńska.
Czy naprawdę każdemu?
Karol Wojtyła i Irena K.
byli wolnymi ludźmi
i mieli prawo się kochać.
Kochali się namiętnie wiele lat.
Niestety, tę wielką,
choć zakazaną miłość
zniszczyła pokrętna ideologia.
Na ołtarzu tej miłości
pozostaną dwie ofiary:
ONA – kobieta
i ON – papież.
Str. 7
K ażdemu wolno
96287079.023.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 36 (131) 6 – 12 IX 2002 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Wirus
POLSKA Ponad 6,5 miliona uczniów rozpoczęło naukę. Po raz
pierwszy podwoje otworzyły szkoły ponadgimnazjalne. Liczba
szkół katolickich wzrosła w tym roku z 400 do 450.
Tam przynajmniej nie ma problemów z pierwszą i ostatnią lek-
cją religii.
Być może w związku z ogłoszoną przez siebie amnestią podat-
kową wicepremier Kołodko odwiedził prymasa. „W serdecznej
atmosferze” pochylili się nad kondycją moralną społeczeństwa.
Kołodko został także zaproszony do Wrocławia na najbliższą
konferencję episkopatu, która odbędzie się w październiku.
Wicepremier na obradach purpuratów to zapowiedź obecności
biskupów w obradach rządu?!
Sejm jednogłośnie podziękował „Ojcu Świętemu” za przybycie
i pouczenie ciemnego narodu (w tym ateistów), czym jest mi-
łosierdzie Boże. Biskupi wysmażyli zaproszenie dla Drogiego
Gościa na przyszły rok do Warszawy.
Budowa Świątyni Opatrzności ruszy teraz z kopyta.
WARSZAWA Prymas nakazał zamknięcie biur Radia Maryja
w warszawskich parafiach i zastąpienie ich kołami przyjaciół ka-
tolickiego Radia Józef. Chodzi oczywiście o pieniądze, które są
zbierane przez biura toruńskiej rozgłośni z pominięciem kurii.
Prymasowi i Pieronkowi trzeba oddać, że są też konsekwentni
– wszelkiej lepperyzacji mówią NIE.
Policja zatrzymała niektórych bezrobotnych protestujących przed
Sejmem i zlikwidowała rozstawione przez nich namioty.
Wsadzanie do aresztów głodnych i bezdomnych to jest jakiś po-
mysł na problemy społeczne w Polsce!
KRAKÓW O tym, że papież czyni cuda, świadczy oblężenie
sanktuarium w Łagiewnikach – po wizycie JPII ilość nabożeństw
wzrosła z kilku do kilkunastu dziennie. Autokary blokują dro-
gi, księża nie nadążają opróżniać skarbon, przekwitłym kobie-
tom wraca miesiączka po dotknięciu świętego kamienia; są po-
noć cudowne uzdrowienia.
Papa naprawdę odmienił oblicze tej ziemi!
WŁOCŁAWEK Powstał społeczny komitet budowy pomnika Edwar-
da Gierka, jednego z przywódców Polski najcieplej wspominanych
przez obywateli. Co nietypowe dla tego typu inicjatyw, ten komi-
tet chce także pomagać bezrobotnym w znalezieniu pracy.
Choć papież mówił o miłosierdziu, jego wielbiciele nie wykazu-
ją się taką wrażliwością co fani Gierka...
KIELECCZYZNA Chyba po raz pierwszy od II wojny światowej
odnotowano w Polsce przypadek śmierci głodowej. We wsi Po-
tok matka zagłodziła siebie i nastoletniego, chorego syna. Ani ro-
dzina, ani sąsiedzi, ani pomoc społeczna nie zapobiegli tragedii.
DUSZ-pasterz też nie zachodził...
WATYKAN W diecezji Belluno rozpoczęto tzw. postępowanie
informacyjne mające rozpocząć proces beatyfikacyjny Jana Paw-
ła I. Ten papież liberał został najprawdopodobniej zamordowa-
ny przez współpracowników po miesiącu urzędowania.
I wszystko się zgadza – był męczennikiem!
Prasa światowa sugeruje, że dobra forma, jaką zaprezentował
JPII w Kanadzie i w Polsce, jest efektem kuracji cud-pigułkami
z ziaren papai. Papa otrzymał je od francuskiego profesora Lu-
ca Montagniera (odkrywca wirusa HIV). Podobno lepiej teraz
znosi chorobę Parkinsona.
W 2020 r. piętnasta pielgrzymka do Ojczyzny!
FRANCJA Prezydent Chirac zaproponował stworzenie podat-
ku na rzecz państw biednych. Miałby on obejmować „bogactwa
zdobyte dzięki globalizacji”. Pomysł świetny, bo... niemal nie-
możliwy do zrealizowania. Za to robi dobre wrażenie.
Laicka Francja w pustosłowiu chce dorównać Watykanowi?
ROSJA Prezydent Putin docenia umoralniającą rolę kościo-
łów w czasach, „kiedy nie ma już kolektywów pracowniczych
i podstawowych organizacji partyjnych, nie ma wychowawców
i opiekunów”.
Na szczęście jest jeszcze zdrowy rozsądek...
GRUZJA Politycy zaproponowali amerykańskiemu generałowi
Johnowi Shalikashvilli objęcie stanowiska prezydenta Gruzji.
Facet ze znajomościami ma być lekarstwem na trapiące Gruzję
nieszczęścia: biedę, bezrobocie i wojnę domową.
Monika Lewinski – mocno... ustosunkowana w Białym Domu
– prezydentem Polski 2005!
KOREA PŁD. Tajfun Rusa pochłonął ponad 150 ofiar. To naj-
większy taki kataklizm od 40 lat. Lawiny błotne niemal całko-
wicie zniszczyły szlaki komunikacyjne, sieć telekomunikacyjną
i elektryczną.
Królowej niebiańskiej nie mają, do kościoła nie chodzą...
BRAZYLIA Klęska suszy dotknęła ponad 200 miejscowości
w pięciu stanach na południowym wschodzie kraju. Brakuje wo-
dy dla ludzi, a w wielu okręgach z wycieńczenia pada bydło.
Wszystkiemu winien prąd morski el Nino będący skutkiem na-
ruszenia równowagi środowiska naturalnego ziemi.
A ci – wręcz przeciwnie, są bardzo religijni. El Nino znaczy
Dzieciątko Jezus...
RPA Na Szczycie Ziemi udało się osiągnąć niewielkie porozu-
mienie w sprawie ochrony środowiska i zdrowia. Doszło też do
konfliktu pomiędzy krajami UE, Kanadą i Australią a delega-
cją Watykanu, która w zapisie o ochronie zdrowia kobiet chcia-
ła uniknąć sformułowania o „prawach człowieka i fundamen-
talnych wolnościach”.
Kto wie, co dla kobiet najlepsze? Faceci w sukienkach!
Na portyku jednej z lamaistycznych świątyń tybetańskich widnieje napis: „Jeśli wie-
rzysz – módl się! Jeśli nie wierzysz – podziwiaj! Jeśli jesteś głupi – wyryj swoje imię!”.
gliwym jajarzem. Uwielbiam pisać teksty satyryczne.
Niestety, nie zawsze jest nastrój do śmiechu i pisania na
luzie. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał pisać ta-
kiego komentarza jak ten poniżej.
Antyklerykalna Partia Postępu RACJA, która oficjalnie
zaczęła działać osiem dni temu, rodziła się w niemałych
bólach. Ponad cztery miesiące czekaliśmy na jej rejestra-
cję, choć inne partie rejestruje się w parę tygodni. Wiemy,
że chodziło o wizytę papieża, której nawet chmury nie po-
winny przyćmiewać, a co dopiero taka partia polityczna,
pierwsza w historii plemion słowiańskich. Ale co tam, liczy
się efekt końcowy, korek od szampana itd. Komuś bardzo
zależy, aby szampana nie było.
Są owady, które składają swoje jaja w ciele innych owa-
dów, zwierząt lub larw. Podrzutek – pasożyt rozwija się kosz-
tem żywiciela, wysysa z niego życiodajną krew, aby
w końcu zjeść wszystko, co pozostało z nieszczęśnika, sa-
memu rosnąc w zbójecką siłę. Ale do rzeczy.
Prawie rok temu po raz pierwszy napisałem, że poczy-
niliśmy pierwsze, konkretne kroki w celu stworzenia partii.
Zgłosili się do nas przedstawiciele parahinduistycznego ru-
chu Himawanti, ze swoim guru – Ryszardem Matuszew-
skim (Mohanem) – na czele. O gościu tym pisaliśmy („FiM”
nr 10/2000, 4/2002) jak o męczenniku za wiarę, którego
prześladuje niemiłościwie panujący nam Kościół papieski.
Przed dwoma laty faktycznie tropiła go policja, m.in. za to,
że groził wysadzeniem Jasnej Góry. Z całą antypatią dla ja-
snogórskich paulinów – sam pomysł nam się nie podobał,
ale też nie widzieliśmy powodu, dla którego Mohan miałby
gnić w więzieniu. W areszcie, na pytanie przesłuchujących,
czy ma jakieś materiały wybuchowe niezbędne do spełnie-
nia groźby, oświadczył bez mrugnięcia okiem, że owszem
– granaty. Pod eskortą poprowadził następnie stróżów pra-
wa do swojego domu i otworzył przed nimi lodówkę, po-
kazując faktycznie granaty... południowe owoce, bardzo zdro-
we zresztą. Kiedy mi to sam opowiadał, od razu zapałałem
do faceta sympatią. Toś mi brat! – jajarz, podobny do
mnie! Teraz wiem, że historię tę zmyślił.
Myślałem, że w życiu nie wypowiem słowa „sekta”
pod adresem jakiegokolwiek kościoła czy związku wyzna-
niowego. To słowo dla mnie nie istniało, bo każdy ma prze-
cież prawo wierzyć w to, co chce i jak chce, jeśli nie szko-
dzi przy okazji innym ludziom. No właśnie. Wszystko wska-
zuje jednak na to, że „Himawanti” sektą jest. Za swoim gu-
ru wstąpił do APP RACJA cały ruch, prawie tysiąc wyznaw-
ców Mohana. Zdawali się zrazu najbardziej ideowymi, wa-
lecznymi antyklerykałami, ale pozory okazały się mylące.
Są to bowiem klasyczni, autentyczni sekciarze; dla RACJI
i całego ruchu antyklerykalnego w Polsce – wilki w owczych
skórach, zwodziciele, wirus. Postanowili wynieść swoją sek-
tę na barkach RACJI. Mohan został demokratycznie wybra-
nym przewodniczącym na województwo śląskie. A było tak.
Na ogłoszenie o założycielskim zebraniu APPR w Katowi-
cach odpowiedziało paręset osób. Ponad połowa ludzi spo-
śród tych, którzy na nie przyszli, była z Himawanti... Podob-
nie rzecz się miała w województwach: kujawsko-po-
morskim, opolskim, częściowo gdańskim (wiceprzewodni-
cząca) i w zarządzie powiatowym w Częstochowie. W kil-
ku innych rejonach kraju ludzie Mohana próbowali przejmo-
wać władzę, ale bezskutecznie. Zdarzały się jednak wypad-
ki, że zjeżdżali się do jednego ośrodka, by stworzyć tam
przewagę liczebną podczas głosowań. Jasne się stało, iż za-
leży im tylko na celach własnych i ich organizacji.
Demokracja jest dobra, jeśli obywatele do niej dorośli
i jeśli jest dobrze prowadzona. W efekcie sprowadza się to
do wyboru na stanowiska decydentów ludzi naprawdę naj-
mądrzejszych z mądrych i wysoko stojących pod wzglę-
dem etycznym. Mohanowcy z lubością gwałcili demokra-
cję w RACJI, sami w ogromnej większości będąc mierno-
tami kulturalnymi i moralnymi. Wyraźnie odstają od wszyst-
kich innych ruchów hinduistycznych, których wyróżnikiem
jest nie szkodzenie, lecz pomaganie bliźniemu. Zły przykład
szedł z góry, od Mohana – zakłamanego, fałszywego „pro-
roka”. Rzecz niezwykła, bardzo wielu zapatrzonych w niego
wyznawców przerasta go intelektualnie o głowę! Ten układ
jest nie tylko dla mnie zagadką i fenomenem. W redakcji
spekulowaliśmy już nad tym, że może ma on jakieś inne
walory, o których wiedzą tylko kobiety, dziwnie chętnie do
niego lgnące... W każdym razie Mohan – na przekór wszel-
kim przesłankom i opiniom postronnych – chyba naprawdę
uwierzył w to, że jest jakimś wcieleniem Siwy, bo zaczął
pisać do „Faktów i Mitów”. A że pisanie do nas wymaga
prawdziwego, choć niekoniecznie boskiego oświecenia, ir-
racjonalne lub po prostu głupie teksty Matuszewskiego po-
większały nasze sterty makulatury, a żaden nigdy się nie
ukazał. Guru interweniował u mnie osobiście w tej spra-
wie, ale nic nie wskórał. W podobnych przypadkach odpo-
wiadam zawsze, że gdyby przyszła do mnie moja matka
i na kolanach prosiła o zamieszczenie jej tekstu, też bym
odmówił, jeśli tekst byłby do kitu. Guru nie jest jednak gu-
ru, gdyby nie uważał się za guru, czyli kogoś więcej niż
czyjakolwiek matka. Chłopisko poczuło się do żywego ura-
żone i tak zaczęły się schody. On sam i jego emanacje
z ruchu zaczęli wszczynać różne prowokacje, na przykład
naklejanie ulotek „FIM” na... karoseriach samochodów lub
na znakach drogowych. Zadymy, również te z udziałem stra-
ży miejskich, szły na nasze konto. Bardzo ostra reakcja kie-
rownictwa RACJI i „FiM”, a dokładnie opieprzenie przeze
mnie Mohana na ogólnopolskim zebraniu zarządów woje-
wódzkich i usunięcie go z szeregów APPR – rozpętało woj-
nę. Matuszewski w odpowiedzi napisał na portalu interne-
towym „Wyborczej”, że chce zabić papieża. Podpisał się
imieniem i danymi innego członka śląskiego zarządu APPR
po to, by całe odium spadło na niewinnego człowieka i par-
tię. Policja szybko znalazła prawdziwe, tj. mohanowe źródło
wysłania e-maila. Koleś przyznał się do winy i poszedł sie-
dzieć. Tchórzliwy, mały człowieczek zeznał, że to ja podże-
gałem go do zabicia papieża... Jego wierni na wszystkie
strony świata wysyłają wieści, jakoby niewinny jak bara-
nek „mistrz duchowy” był przez policję torturowany, co
jest kolejnym podłym kłamstwem.
A jaka jest prawda o Matuszewskim-Mohanie? Temu
hochsztaplerowi i ostatniemu indywiduum udało się jakoś
zdobyć papierki od samozwańczych wschodnich zakonów
medytacyjno-ezoterycznych, potwierdzające rzekomy naj-
wyższy stopień jego wtajemniczenia w mistyczną ścieżkę.
Nieważne, że o zakonach tych nie słyszał żaden szanujący
się sympatyk ruchów hinduistycznych. Nieważny również
dla wyznawców Mohana jest fakt, że ich guru jest zwykłą
kanalią. W rozmowie ze mną sympatycznie wyglądający
młodzieniec z Himawanti stwierdził z rozbrajającą szczero-
ścią: „Nieważne, jak postępuje nasz przywódca, najważniej-
sze jest to, jaki stopień wtajemniczenia osiągnął”.
Po naszym artykule w numerze 34, gdzie opisaliśmy
prawdziwe okoliczności „zamachu” na papieża, osamotnie-
ni sekciarze Himawanti zaczęli szkalować RACJĘ i „FIM”,
gdzie tylko się da, przede wszystkim w Internecie (średnio
co trzecie słowo na „k” i „ch”) oraz na zebraniach partyj-
nych. Opowiadali na przykład, że... jesteśmy z Opus Dei i...
„chcemy zniszczyć wszystkich antyklerykałów”. Bezczelni
kłamcy ciągle byli szefami i stanowili prawie 1/7 wszyst-
kich członków partii! Zaprosiłem kilku, na oko bardziej roz-
sądnych, na pojednawczą rozmowę. Nie przyjechał nikt.
W tej sytuacji zwołałem zebranie założycieli APP RACJA,
którzy jednogłośnie zawiesili działalność zarządów APPR na
terenie całego kraju. Tego samego dnia nowe pełnomoc-
nictwa wydaliśmy zarządom, które nie zostały zarażone wi-
rusem Himawanti.
Jestem spokojnym człowiekiem pokojowo nastawionym
do świata. Trudno jest wyprowadzić mnie z równowagi, ale
właśnie udało się to pieprzniętym sekciarzom o wypranych
mózgach, którzy próbowali (i ciągle próbują) zniszczyć
wielkie dzieło tysięcy wspaniałych, mądrych ludzi – człon-
ków APPR i Czytelników „FiM”. Mam dla was – mohanow-
skie świrusy – przesłanie. Zawarte jest ono w jednej ze scen
filmu „Gorączka”, gdzie gangster grany przez Roberta De
Niro mówi przez telefon do innego gangstera, który go wy-
kiwał: – Mówię do pustki, bo po drugiej stronie nie ma ni-
kogo...
Gdańsk Wrzeszcz, 7.09. godz. 16, ul. Kościuszki 49,
Hala KS Gedania – zapraszamy członków i sympaty-
ków APPR oraz Czytelników tygodnika „FiM” na spo-
tkanie z redaktorem naczelnym Romanem Kotlińskim
– Jonaszem. Kontakt: A. Kotłowski 0-601 258 016.
JONASZ
Z usposobienia jestem żartobliwym, choć nieco powścią-
96287079.024.png 96287079.025.png 96287079.026.png 96287079.001.png 96287079.002.png
Nr 36 (131) 6 – 12 IX 2002 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
3
– Pani Danielo, gdybym na
własne oczy nie zobaczyła, nie
uwierzyłabym, że mieliśmy polską
Marilyn Monroe!
– Ja też, ale to odległe czasy. Do-
brze, że choć zdjęcia pozostały mi
z okresu, gdy byłam piękna, młoda
– Zdecydowanie piosenki, bo
biust to sprawa „świeża”, od kwiet-
nia tego roku, kiedy prasa narobiła
sporo szumu i zamieszania po tym,
jak w Księdze Polskich Rekordów
i Osobliwości okrzyknięto mój biust
(160 cm w obwodzie) za rekordowy.
– To w ogóle nie wchodzi w grę.
Konsultowałam się z lekarzem, ale
mi odradził ze względu na możliwe
komplikacje, a i zostałabym strasznie
okaleczona. Operacja byłaby wskaza-
na, gdyby wykryto u mnie guzki, ale
moja mammografia jest idealna.
ciężko. Nie mogłam się zaaklimaty-
zować. Zupełnie inny kraj, inni lu-
dzie, inna pogoda, upały, kangury.
Denerwowałam się, że nie ma pol-
skiego chleba i kiełbasy. Lecz gdy po
siedmiu latach udało mi się przyje-
chać do Polski i zobaczyłam w pu-
mnie drażni, a księża nadużywają
swojej władzy (choć wiem, że są też
porządni). Dodatkowo kościoły prze-
rażają mnie wysokością sklepień, pa-
nującym w nich chłodem oraz fak-
tem, że wystawia się w nich trumny
ze zmarłymi, jak w kostnicy. No i te
modły i nierówne śpiewy...
– Nie boi się Pani samotności?
– Jasne, że się boję. Boję się też
upływu czasu, niedołęstwa na starość,
terroryzmu i młodych bandziorów,
którzy chodzą z kijami bejsbolowymi.
Zostałam już raz napadnięta, a na-
wet okaleczona nożem, i tylko oko-
liczność, że jestem silna i postawna,
uratowała mi życie.
– Czemu więc Pani wróciła
do kraju?
– Nigdzie nie jest idealnie. Za-
wsze tęskniłam za krajem. Przyjecha-
łam w 1994 roku na krótkie występy
ze swoim kabaretem „Pod Kangu-
rem” i jestem już osiem lat. Pewnie
już tu zostanę.
– Czy to wygląd zainspirował
reżyserów do angażowania Pani
w filmach?
– Pewnie tak, ale oprócz biustu
mam też poczucie humoru. W filmie
„Wtorek” gram wodzireja w spódni-
cy w nocnym klubie „Eden”. Nawet
tańczę przy rurze, chyba nie gorzej
niż dziewczyny „go-go”. Jeśli będzie
ciąg dalszy – „Środa” – też zagram.
Jesienią mam zagrać w serialu „Kiep-
scy” narzeczoną pana Boczka. Mo-
że być wesoło.
– A co ze śpiewaniem?
– Śpiewanie to całe moje życie!
Rozmawiała
ADRIANA POLAK
Fot. Przemek Zimowski
Swingująca kangurzyca
W przytulnym, pełnym pamiątek mieszkaniu
Danieli Zabłockiej (największy biust w Polsce!)
są zdjęcia artystki, które szczególnie przykuwają
wzrok. Te sprzed lat, na których blond piękność
o superzgrabnej figurze i aparycji Marilyn Monroe
wabi uśmiechem.
– Jak to się stało, że znalazła
się Pani w Australii i mieszkała
tam przez 15 lat?
– Zupełnie przypadkowo. Poje-
chałam z grupą przyjaciół na wyciecz-
kę do Wiednia. W Polsce akurat ro-
biło się spore zamieszanie politycz-
ne i znajomi z wycieczki zachęcili
mnie do wyjazdu do Australii. Pomy-
ślałam – czemu nie? Wizy dano nam
od ręki, a nawet darmowy bilet na
samolot do Sydney. I tak oto w wie-
stych sklepach ocet i wygaszone świa-
tła na ulicach – wyleczyłam się z tę-
sknoty i po powrocie do Sydney by-
ło mi już lepiej.
– A jak to się stało, że zaczę-
ła Pani śpiewać?
– Jako nastolatka śpiewałam
w zespole ludowym, mój głos szko-
lił profesor Salski. Grałam też na
gitarze. Ale dopiero w Australii za-
chęcono mnie do śpiewania zawodo-
wego. Angielski już znałam, założy-
łam swój zespół i z nim za-
częłam śpiewać po pubach,
klubach jazzowych i polo-
nijnych. Głównie repertuar
Elli Fitzgerald i Louisa
Armstronga, bo w jazzie,
bluesie i swingu czułam się
najlepiej.
– Jaki jest kontakt Po-
laków na emigracji z wia-
rą i Kościołem?
– Daje tu o sobie znać
polska mentalność: jak trwo-
ga, to do Boga! Kiedy Po-
lacy masowo zjechali do
Australii, a nie mieli nic,
polskie kościoły pękały
w szwach, bo obok nich by-
ła dzika giełda pracy i miesz-
kań. Chodzili tam nie w imię
wiary i duchownych potrzeb,
a dla interesu. Dziś kościół
świeci pustkami. Urządzili
się, to i wiara im pewnie już
nie jest potrzebna, wolą spędzać czas
na plażach. Ale fanatyzmu religijne-
go i wszelkich paranoi to tam nie ma.
– Jak wygląda u Pani kwestia
wiary?
– Jestem niewierząca. Co praw-
da mówi się, że trzeba w coś wierzyć
– ale w co? W niebo? W życie po-
zagrobowe? Nie wiem! Do kościoła
chodzę tylko na śluby, bo kościół
i szczupła. Pracując jako kelnerka
w łódzkiej gastronomii, lubiłam so-
bie podjadać, a że widocznie miałam
skłonności do tycia, lata również swo-
je zrobiły i oto wyglądam
tak, jak wyglądam...
– A nie próbowała
Pani odchudzić się?
– Kilka razy, ale z mar-
nym, jak widać, skutkiem.
Za bardzo lubię słodycze
i z nich nie zrezygnuję,
bo one sprawiają, że mam
dobry humor.
– Jest Pani piosen-
karką lubianą i popu-
larną. Czy zawdzięcza to
Pani tylko sobie?
– Przede wszystkim so-
bie, bo nadal nie mam
sponsora, menedżera, ko-
goś, kto by mnie popro-
wadził. Sama piszę muzy-
kę i teksty piosenek, sama
się promuję, załatwiam na-
grania, wydaję płyty i ka-
sety. Nie znaczy to jednak,
że „po drodze” nie było
nikogo, kto by mnie wsparł, uwierzył
we mnie. Taką osobą była np. pani
Krynicka z Domu Kultury „Rondo”
w Łodzi. Pomogła mi także jedna
z łódzkich rozgłośni radiowych, któ-
ra mnie lansowała i z którą robiłam
wielkie koncerty muzyki disco-polo.
– Co czyni Panią bardziej po-
pularną: ogromny biust czy pio-
senki?
– Uważa go Pani za ozdobę czy
kłopot?
– Bardzo często doznaję przykro-
ści ze strony niemiłych ludzi, zwłasz-
cza młodych. Niestety, mamy w na-
szym społeczeństwie dużo bydła na
dwóch nogach. Ani w Australii, ani
w USA, ani w krajach Europy Za-
chodniej nie ma takiego chamstwa.
Jest natomiast wiele kobiet wygląda-
jących tak jak ja.
– Nie myślała Pani o opera-
cyjnym zmniejszeniu biustu, że-
by ułatwić sobie życie?
ku 30 lat przyszło mi zacząć życie
od nowa.
– Jak było?
– A jak mogło być? Jasne, że bar-
dzo ciężko, zważywszy, iż nie znałam
angielskiego. Zaczynałam jak każdy
emigrant: od łyżki, noża, poduszki
pod głowę. Sprzątałam po domach,
pilnowałam dzieci, gotowałam. Przez
pięć pierwszych lat było mi bardzo
Książka, 60 stron. Zamówienia
wraz ze znacz. poczt. 1,60 zł
przyjmuje Życie Uniwersalne,
skr. poczt. 550,
58-506 Jelenia Góra 8.
Informacje: www.das-wort.com
Miarka się przebrała – dosyć tego!
biskupa Edwarda B. miał uszko-
dzony zderzak i lusterko, nie jest
dla prokuratury dowodem na to, że ksiądz
biskup zabił dziecko. Zeznania świad-
ków też nie.
Chodzi o 11-letnią Anię, któ-
ra zginęła w miejscowości Poło-
mia na Podkarpaciu. A zginęła,
idąc do kościoła. Po kolejnych ba-
daniach i ekspertyzach Prokura-
tura Rejonowa w Rzeszowie na-
dal nie ustaliła, kto jest sprawcą, mimo że
są zeznania świadków i jest uszkodzony sa-
mochód. Brakuje tylko... „mikrośladów”.
I jeszcze „drobiazg”. W tej sprawie ślady
prowadzą do klechy, i to wysokiego ran-
gą. O okolicznościach pisaliśmy dość szcze-
gółowo w „FiM” nr 20/2002.
Ania została potrącona, a sprawca zbiegł
z miejsca zdarzenia. Dziecko zmarło. Na-
stępnego dnia na policję zgłosił się ksiądz
Tadeusz N. z Nowej Wsi. Swoją ucieczkę
z miejsca zdarzenia tłumaczył szokiem, któ-
ry to szok trwał u księdza kilkanaście godzin.
Fakt, że w tym samym czasie spowiadał swo-
ich parafian i wykonywał inne obowiązki
duszpasterskie, nikogo zbytnio nie dziwi. Szo-
ki bowiem – jak widać – są różne. W trak-
kierowca samochodu, który jechał bezpo-
średnio przed autem księdza Tadeusza. Tak
przynajmniej twierdzi prokurator rejono-
wy w Rzeszowie.
Ksiądz, który dziecka nie zabił, a tyl-
ko najechał, opowiada, że przed nim je-
prawy zderzak i prawe lusterko. W tym
przypadku śladów było za mało, mimo że
w każdym podobnym – pewnie byłoby aż
nadto. Organy ścigania wzięły się następ-
nie do szukania tzw. mikrośladów na au-
cie (krew, drobiny odzieży, fragmenty skó-
ry). To właśnie owe mikroślady
(i tylko one) byłyby, zdaniem pro-
kuratora, dowodem, że samochód
brał udział w wypadku. Prokura-
tura twierdzi też, że nie wiadomo,
czy biskup jechał bezpośrednio
przed księdzem. A my twierdzimy, że wia-
domo jak najbardziej. Tak bowiem twier-
dzi znaczna część mieszkańców wsi wku-
rzonych niemiłosiernie próbą zatuszowa-
nia sprawy.
Okazało się, że kiedy nie ma choler-
nych mikrośladów (które mogą być takie
mikro, że nie do zauważenia), to nie ma
sprawcy. Jest tylko pamięć po zabitym
dziecku! I koniec!
EWA ADAMCZEWSKA
Mikrośladowy megakant
cie szoku ksiądz telefonował też kilkakrot-
nie i wszyscy dobrze wiedzą (z policją i pro-
kuraturą na czele), do kogo dzwonił.
W końcu księdzu Tadeuszowi proku-
ratura postawiła zarzut spowodowania
śmierci dziecka i ucieczki z miejsca zda-
rzenia.
Jednak w trakcie śledztwa ustalono, że
ksiądz nie zabił dziewczynki, tylko najechał
na leżące na jezdni dziecko. Natomiast
sprawcą pierwszego potrącenia dziecka był
chał tir i że zapewne to on przejechał dziec-
ko. Kłamie jak z nut! Świadkowie, któ-
rych przesłuchała prokuratura, kategorycz-
nie temu zaprzeczają. Twierdzą natomiast,
że przed samochodem księdza Tadeusza
jechał, owszem, inny samochód, ale oso-
bowy, nie tir, tylko polonez. Nie byle jaki
polonez, skoro siedział w nim biskup
Edward B.
Po ekspertyzach i badaniach okazało się,
że samochód biskupa miał uszkodzony
F akt, że samochód rzeszowskiego
96287079.003.png 96287079.004.png 96287079.005.png 96287079.006.png 96287079.007.png
4
Nr 36 (131) 6 – 12 IX 2002 r.
GŁASKANIE JEŻA
Wojna Maryi z Józefem
te słowa wielokrotnie przestrzega-
li, że RM źle służy Kościołowi
i tworzy wokół siebie coś na kształt
sekty właśnie. Pisaliśmy na przy-
kład, że Rydzyjko głosi parafaszy-
stowskie przesłanie kultu jedynie
słusznej ideologii i już za to jedno
powinno być zdelegalizowane ja-
ko szkodliwe dla Polski i dla Ko-
ścioła. Co zdumiewające – niemal
identycznie myśli o radiu Rydzyka
bp Piotr Jarecki , generalny wika-
riusz diecezji warszawskiej, mówiąc:
„(...) działalność Radia Maryja jest
sprzeczna z kodeksem prawa kano-
nicznego (...)” . My dodamy: z ko-
deksem karnym również! Jak bo-
wiem traktować słowa płynące
z Radyja, a odnoszące się do bi-
skupów krytykujących toruńską roz-
głośnię: „W Polsce już byli biskupi
zdrajcy, których się wieszało” .
To wcale nie są żarty. To jest
otwarte namawianie do „zrobie-
nia porządku” ze wszystkimi my-
ślącymi inaczej – nawet z najwybit-
niejszymi hierarchami Krk. Czy to
jest tylko czcze gadanie nawiedzo-
nych idiotów? Nie sądzę. Jeśli zwa-
żyć, że – według badań – przecięt-
ny słuchacz RM to persona fatal-
nie wykształcona (74 procent – pod-
stawówka), wiekowa (ponad 80 pro-
cent przekroczyło 65 lat) i źle sy-
tuowana (dochody 600–800 zł), to
tylko patrzeć, jak w kierunku na
przykład Pieronka polecą jajka
i wcale niewykluczone, że któreś
z nich będzie ołowiane.
Kiedy już, już myśleliśmy, że
głos biskupów jest głosem same-
go Boga, nasz wzrok zatrzymał się
na innym akapicie dekretu imć pry-
masa. Oto Glemp jedną ręką uwa-
la Rydzyka, drugą zaś powołuje
Instytut Archidiecezjalny Środków
Przekazu, który ma ze wszystkich
sił wspierać... Radio Józef.
No i szto? No i wsio paniatna!
Bo jak nie wiadomo, o co chodzi,
to chodzi o kasę. Jakieś dwa i pół
miliona słuchaczy Radia Maryja
idzie na pocztę, bierze przekazy
i wpłaca co miesiąc ułamek swojej
nędznej emerytury do Rydzyko-
wej kieszeni. Policzcie, ile to jest,
i pomyślcie: czy Glemp może spo-
kojnie patrzeć, jak taka forsa prze-
chodzi koło nosa? Nie może oczy-
wiście. Stąd pomysł Radia Józef
(zbieżność z imieniem prymasa za-
pewne przypadkowa...). Należy
przypuszczać, że przed decyzją
o zamknięciu biur RM naczalstwo
episkopatu zażądało od Rydzyka
nie tylko posłuszeństwa na antenie,
ale większych kontrybucji z centra-
li do Centrali. A ponieważ ojciec
Rydzyk do rozrzutnych nie należy
i chce budować własne imperium
– dojdzie do wojny Maryi z Józe-
fem. Przy okazji podwoi się też wa-
tykański majątek, ale to tylko przy
okazji...
Mogłem się spodziewać
wszystkiego, np., że „Fakty i Mi-
ty” staną się oficjalnym orga-
nem prasowym Episkopatu Pol-
ski, ale tego, że sam premiero-
prymas III RP Glemp przyzna,
iż Radio Maryja jest rozgłośnią
niekatolicką, przewidzieć nie
potrafiłem.
W minionym tygodniu jego pry-
marskość ogłosił, że ciupasem po-
zamyka biura Radyja w archidie-
cezji warszawskiej, bo działają one
bez jego błogosławieństwa. Niby
nic, a jednak jakże wiele.
Powiedział mianowicie: „(...)
Kościół, doceniając każde słowo
ludzkie, interesuje się przede wszyst-
kim Słowem Bożym wypowiedzia-
nym najpełniej w Jezusie Chrystu-
sie. Ten skarb Słowa Bożego został
powierzony Kościołowi i dlatego Ko-
ściół musi Słowa strzec i uporząd-
kować jego głoszenie” .
Oświadczenie prymasa można
przetłumaczyć na język zrozumia-
ły dla wszystkich w sposób nastę-
pujący: Dosyć tego! Rydzyk mnie
wku...rza coraz bardziej i w
przededniu wejścia Polski do Unii
trzeba coś z jego tubą zrobić.
Wszak umówiłem się z moim za-
stępcą Millerem Leszkiem , że nie
będę mu robił wbrew, a on mi
w zamian nie odbierze koryta. Nikt
za plecami nie będzie mi robił ko-
ło d..., a kto ma taki zamiar „(...)
popada w konflikt z prawem
kanonicznym i nadweręża jedność
Kościoła (...)” . OTO SŁOWO
PRYMASA I CHWAŁA NIECH
MU ZA TO BĘDZIE!
Oczywiście, Ojciec Katolickie-
go Narodu nie może wprost po-
wiedzieć, że Radyjo jest najzwy-
klejszą schizmą w łonie Krk, a ciek-
nąca z jego anteny nienawiść ni-
jak się ma do nauk Chrystusa. To
już zauważyli dawno sami katoli-
cy. Nie może też przyznać, że iden-
tyczne zdanie mają od dawna „Fak-
ty i Mity” głoszące, że antena Ry-
dzyka namawia do nietolerancji
i nienawiści.
On nie może, ale już taki na
ten przykład Pieronek może
i oświadcza: „(...) Problem jest bar-
dzo poważny, bo ruch społeczny wo-
kół tej rozgłośni przypomina sektę
skupioną wokół guru (...). Być mo-
że należałoby doprowadzić do zmia-
ny kierownictwa w Radiu Maryja” .
Panie Pieronek! Redaktor Jo-
nasz od dawna poszukuje jeszcze
jednego felietonisty do „FiM” i ja
(za jego zgodą) proponuję Panu
tę robotę. Trzeba tylko – drobnost-
ka – żeby jego ekscelencja myślał
trochę szybciej (i tak też działał).
Wszak redaktor naczelny i piszący
MAREK SZENBORN
Ratunek
dla budżetu
„Fachowcy” spod znaku
AWS i UW po swoich rządach
pozostawili zrujnowane finan-
se publiczne. Podjęta przez
rząd Leszka Millera próba ra-
towania państwowej kasy przy
wykorzystaniu liberalnych me-
tod i przy błogosławieństwie
Kościoła – także zawodzi.
W celu ożywienia gospodar-
ki poważne środki pochodzące
z budżetu rządy przeznaczają na
zakup uzbrojenia czy amunicji.
Najczęściej intratne zamówienia
na militaria powiązane są z po-
rozumieniami offsetowymi. Cho-
dzi o to, iż np. nasze państwo
zakupi samoloty, czy inne mili-
taria, ale pod warunkiem że fir-
my pochodzące z kraju dostaw-
cy dokonają zakupów w polskich
firmach (mogą to być części do
uzbrojenia, a nawet żywność).
Niestety, spore zyski wynikające
z tych zakupów mogą trafić do
firm z rajów podatkowych, a bu-
dżet niczego nie zarobi. Rząd
amerykański poradził sobie z tym
problemem. W ubiegłym mie-
siącu Kongres przyjął rządową
propozycję uniemożliwiającą
amerykańskim firmom zarejestro-
wanym w rajach podatkowych do-
starczanie czegokolwiek Penta-
gonowi.
Skoro Wielki Brat wprowa-
dził taką regulację, to co stoi na
przeszkodzie, aby podobne roz-
wiązanie zastosować u nas? Obo-
wiązujące prawo zezwala na to,
aby preferować polskie firmy przy
składaniu zamówień publicznych.
Wystarczy zastosować ten prze-
pis przy umowach na dostawę
uzbrojenia.
lił się skomentować wyglądu Breżniewa.
Ale wówczas była cenzura...
Teraz niektórzy chcieliby wydać prawnie stano-
wiony „słownik” słów i określeń służących do opi-
sania czyjejś postaci. Jednak ten zamiar narusza
wolność słowa w większym stopniu aniżeli ewen-
tualna treść krytyki opisanej wyżej osoby.
Oj, miał rację Luc de Clapiers
de Vauvenargues (1715–1747), mó-
wiąc, że „ci, którzy boją się ludzi, uwiel-
biają ustawy” . Katolicy mają genetycz-
nie zakodowaną niechęć do wolno-
ści słowa, dowolnego wyboru świato-
poglądu, a już najbardziej nienawidzą mądrzej-
szych od siebie.
Niełatwo jest opisać Jana Pawła II , zwłasz-
cza gdy chodzi o jego obecny stan fizyczny oraz
zewnętrzny wygląd. Niełatwo, gdyż zachować praw-
dę z jednoczesnym oddaleniem niebezpieczeństwa
narażenia się na szykany adoratorów papieża, to
rzecz nie do spełnienia. W numerze 33/2002 ty-
godnika „NIE” Jerzy Urban w tekście „Obwoź-
ne sado-maso” opisał m.in. rzeczywisty stan fi-
zyczny rzymskiego gościa. To wystarczyło, aby
natychmiast uaktywniły się legiony walecznego ka-
tolicyzmu i zaczęły odgrażać się Urbanowi. Gdy-
by redaktor „NIE” napisał, że papież świetnie wy-
gląda, że gdyby chciał, to z łatwością zrobiłby szpa-
gat lub przebiegł 100 metrów przez płotki, a z od-
ległości 200 metrów trafi w dziesiątkę na strzel-
nicy – i tak by się czepiali. Niechybnie zarzuco-
no by pismu i jego właścicielowi złośliwość, sar-
kazm, pisanie nieprawdy, a co najgorsze – naśmie-
wanie się z chorego starca. Katoliccy cenzorzy-
-inkwizytorzy, dając głos w obronie papieża, nie
mają w ogóle pojęcia, że ich poprzednicy nie prze-
bierali w słowach. Na tym tle felieton Jerzego
Urbana jawi się niczym słodka laurka niewinne-
go przedszkolaka...
W literaturze polemicznej XVI, a szczególnie
XVII w. używanie grubiańskich wyzwisk, dosad-
nych określeń i wyszukanych inwektyw było na
porządku dziennym. Bez trudu można udowod-
nić, że w tej formie i stylu polemiki celowali kato-
licy, szczególnie księża i jezuici.
„Najpiekielniejszy Ojciec, Paweł III” , „Jego Pie-
kielność” . Do Pawła III zwrócił się ironicznie:
„Kochany Pawełku, kochany osiołku, najmilszy
osiołku...”. W innym tekście walił bez ogródek:
„Jesteś nieokrzesanym osłem, jesteś papieżem-osłem
i pozostaniesz osłem...” . Paweł III to według Lu-
tra „okropny oszust i złoczyńca Paweł, ten niena-
sycony, bezdenny brzuch skąpca” . Gdzie indziej
znów: „Ty jesteś epikurejską świ-
nią, tak samo wszyscy papieże, twoi
poprzednicy” .
Nazywał papieży „przebiegłymi
arcyoszustami, mordercami, zdrajca-
mi, kłamcami i rzeczywistym opar-
ciem wszystkich najgorszych ludzi na świecie” . Wład-
cy Watykanu, jego zdaniem, są „wrogiem Boga
i ludzi, burzycielem chrześcijaństwa i cielesnym miesz-
kaniem szatana” , a po diable nie ma „żadnego
gorszego ludu nad papieża i jego zwolenników” .
Zdaniem Lutra, każdy uczciwy chrześcijanin,
„gdzie tylko dostrzeże herb papieski, powinien nic
więcej tylko splunąć i kałem go obrzucić, gdyż bał-
wana powinno się w ten sposób opluwać i kałem
obrzucać, Panu Bogu na chwałę” .
W roku 1518 napisał do jednego ze swoich
przyjaciół, że „prawdziwy antychryst, opisany przez
świętego Pawła, panuje w Rzymie” . W następnym
roku pisał do Spalatyna : „Powiem ci w zaufa-
niu, że nie wiem, czy papież jest samym antychry-
stem, czy też jego apostołem, tak nędznie bowiem
w swych dekretach oszpeca on i krzyżuje Chrystu-
sa, to znaczy, prawdę” .
Na takim to poziomie polemikę toczyły ze so-
bą religijne autorytety w XVI i XVII wieku. A te-
raz ich duchowi spadkobiercy czepiają się dobro-
tliwego w gruncie rzeczy felietonu Urbana.
BOGDAN MOTYL
www.alternatywa.com
Wolność słowa
Na przykład ksiądz Powodowski nazwał aria-
nina Czechowica , „bestią, dziką świnią, koczko-
danem, mieszańcem śląskim, czeskim, cygańskim” ,
a także „drzewianym figlarzem” (Czechowic zajmo-
wał się tokarstwem). Ale to było jeszcze nic!
Tegoż Czechowica jezuita Łaszcz nazywa „pie-
kielnym Lucyferem, śmierdzącym dziadem, nieboż-
nym, a śmierdzącym trupem, smrodem perfumami
piekielnymi śmierdzącym, nieszlachetnym mordercą
ciał i dusz ludzkich, głupim kulfonem, Bachusowym
żarłokiem” itp. Można, doprawdy, ułożyć z dorob-
ku katolickich polemistów niezły słownik wyzwisk.
Ksiądz Sermonet nazwał papieża Piusa IX
„zerem”. Według niego, jest to „zakrystianin, któ-
ry nie rozumie teologii, ale lubi ceremonie. Wierzy
w Boga, ponieważ wierzy w świeczniki” .
Bardzo precyzyjnie oraz jednoznacznie wypo-
wiadał się o „ojcach świętych” Marcin Luter , któ-
ry rzucił w świat wezwanie: „Precz z papieżem!”
i głosił, że jest on antychrystem. Rozpoczynał wal-
kę z Rzymem od pisma „Przeciw przeklętej bulli
papieskiej” (1520 r.), a zakończył „Przeciw papie-
stwu w Rzymie przez diabła założonemu” (1545
roku). Okładał papieża obraźliwymi epitetami:
M.P.
S wego czasu w PRL nikt publicznie nie ośmie-
96287079.008.png 96287079.009.png 96287079.010.png 96287079.011.png 96287079.012.png
Nr 36 (131) 6 – 12 IX 2002 r.
NA KLĘCZKACH
5
DZIAŁKI NA SZYBKO
zabraknąć na niedawnych uroczy-
stych obchodach 50-lecia Gdańskiej
Stoczni Remontowej im. Józefa Pił-
sudskiego SA. Brylowali, gratulo-
wali i ściskali prawice, bo takie spę-
dy uwielbiają od lat. Sami też ode-
brali coś niecoś, bo przecież zasłu-
gi dla przemysłu stoczniowego ma-
ją rzekomo niekwestionowane: de-
cyzją prezesa stoczni Piotra Soyki
otrzymali Honorową Złotą Odzna-
kę „Zasłużony pracownik Gdańskiej
Stoczni Remontowej im. J. Piłsud-
skiego SA”. I pomyśleć, tacy wielcy
stoczniowcy, a kolebki „S” nie ura-
towali! To zły znak dla „Remonto-
wej”...
tablicę, zajęło im aż 10 dni. Brawo.
Czekamy na złodzieja z PiS-u, któ-
ry ukradnie warszawską Syrenkę,
bezwstydnicę jedną!
Kończące kadencję prawicowe
władze Białegostoku postanowiły
na pożegnanie raz jeszcze doposa-
żyć Kościół watykański. Kuria za-
żądała siedmiu działek, bo chce
ubogacić (tych bez gaci) nowymi
świątyniami. Za te działki to ku-
riewni chcieli nawet zapłacić. Jed-
nak prezydent Białegostoku Ryszard
Tur jest dżentelmenem i o pienią-
dzach nie chciał nawet rozmawiać.
Od ręki zaoferował swoim chlebo-
dawcom 75-procentowy „rabacik”.
Aby spełnić żądanie arcybiskupa
Wojciecha Ziemby , posłuszni mu
prawicowi radni w trymiga zgodzi-
li się na rozpoczęcie procedury
zmiany planu zagospodarowania
przestrzennego miasta. Po wprowa-
dzeniu poprawek działki, na któ-
rych kuria chce postawić świąty-
nie, zostaną w majestacie prawa
przekazane jej za grosze.
W zbożnym planie bruździć po-
częli radni lewicy. Najwięcej uwag
miał lider podlaskiej Unii Pracy
Mirosław Hanusz . Nie podoba-
ło mu się, że jedną uchwałą zała-
twia się siedem osobnych spraw.
Awanturował się także o wydanie
wreszcie podobnej zgody dla pra-
wosławnych (sprawa ciągnie się od
2 lat). Tradycyjnie hojne władze
miasta zapomniały o rosnącym de-
ficycie budżetu Białegostoku, za-
dłużeniu miasta i braku kasy nie-
mal na wszystko. Pośpiech, z jakim
przyjmowano uchwałę w tej spra-
wie, jest w pełni uzasadniony.
Wszystkie znaki na ziemi i na nie-
bie przewidują bowiem, że prawi-
ca straci władzę w mieście. M.P.
M.P.
wizyty Papy zajmie wielokrotnie wię-
cej czasu niż przygotowania do niej.
Coś jak z trąbą powietrzną, tsuna-
mi lub szarańczą.
rencistów i emerytów. Biskup z wy-
rozumiałością podszedł do tych pro-
blemów i stwierdził z troską, że dział-
kę pod kościół, owszem, wykupi ku-
ria diecezjalna. Ona też sfinansuje
tymczasową kaplicę. – A kościół bę-
dzie można budować 10 lat – do-
dał. Gdy przyszło mówić o pienią-
dzach za działkę (ponad 50 tys. zł)
przy ul. Traugutta, ekscelencja po-
prosił o udzielenie „drobnej” 90-pro-
centowej bonifikaty. Rada nie pod-
jęła jeszcze w tej sprawie decyzji,
ale już odezwały się głosy, że sław-
nemu z pijaństwa i złodziejstwa
(sprawa Halberdy) biskupowi nale-
ży się jak psu micha 99-procento-
wa zniżka!
PATRON
OD INTERESÓW
M.P.
Zmarłego niedawno biskupa
Jana Chrapka mianowano patro-
nem Wyższej Szkoły Biznesu w Ra-
domiu. Idea ma już błogosławień-
stwo Ministerstwa Edukacji Naro-
dowej i Sportu. Uważamy pomysł za
wyjątkowo udany – powiązania mię-
dzy Kościołem a pomnażaniem pie-
niędzy są aż nadto oczywiste. A.C.
PROCEDURY
UPROSZCZONE
R.P.
BURMISTRZ ŚCIENNY
ZA TYSIAKA
R.P.
Tadeusz Woźniak, burmistrz
Andrychowa, już za życia doczekał
się niemal wyniesienia na ołtarze.
Jego konterfekt pojawił się bowiem
na ścianie w miejscowej farze
w towarzystwie najwyższych waty-
kańskich dostojników. Mieszkańcy
Andrychowa nie mają wątpliwości,
skąd się wzięły takie zasługi. Jak się
okazuje, nawiedzony burmistrz od
lat troszczy się o finansowanie Ko-
ścioła, nie szczędząc publicznego
grosza nie tylko na tutejszą świąty-
nię. Złośliwi twierdzą, iż tak na-
prawdę w mieście od lat rządzi nie
Woźniak, a proboszcz Franciszek
Skupień . Za wyniesienie na ołta-
rze czy raczej na ściany też, jak wi-
dać, trzeba płacić. Szkoda, że gro-
szem publicznym.
W „FiM” pisaliśmy o proteście
parafian z Mogilna, którzy nie ży-
czą sobie, by w tym 13-tysięcznym
mieście budowano czwarty z kolei
kościół. Trzy lata temu oddano tu
do użytku najnowszą świątynię.
Wierni wysłali więc protest do ar-
cybiskupa Henryka Muszyńskiego,
bo na sfinansowanie kolejnego ko-
ścioła już ich nie stać. „Muszyna”
olał zbiesionych parafian i kazał bu-
dować. Ale kościół nie miał zamia-
ru bulić za działkę pod tę inwesty-
cję. Mogileńska parafia pw. Matki
Boskiej Nieustającej Pomocy wystą-
piła więc z wnioskiem do gminy,
by ta, za „symboliczną złotówkę”
oddała jej atrakcyjny, mający 1,5 tys.
mkw. grunt. Za tę ziemię położoną
w zielonej części Mogilna, przy tra-
sie wylotowej, można by pewnie ska-
sować kilkadziesiąt tys. zł. Nieste-
ty, radni pod koniec sierpnia pod-
jęli decyzję, że grunt dostanie Krk.
Wprawdzie nie za złotówkę, ale za...
1000 złotych. Inwestycja i tak się
zwróci.
ZA ZASŁUGI
Jarosław Kalinowski, wice-
premier, poinformował, że w naj-
bliższych dniach zapadną decy-
zje o transporcie polskiego zbo-
ża do Afryki, po tym jak Wielki
Właściciel Dóbr Polskich, Karol
Wojtyła , podczas swojej homilii
na krakowskich Błoniach nakazał
wysłać polskie zboże do głodują-
cych w Afryce. Problemem mogą
się jednak okazać skomplikowane
procedury eksportowe, związane
z wysyłką towarów do krajów odle-
głych od naszego Katotalibanu. Jed-
nak ze względu na wolę Wielkiego,
jak poinformował wicepremier Ka-
linowski, „zostaną one uproszczone” .
I kto tu rządzi?
Tyskim franciszkanom manna
spada z nieba. Sześć lat temu do-
stali w mieście działkę pod kościół
i klasztor. Nie spodobała się jed-
nak zakonnikom. Poszukiwania no-
wego terenu nie trwały długo. Wnet
znalazł się ofiarodawca – bogoboj-
ny parafianin. Tym razem grunty
zadowoliły naśladowców św. Fran-
ciszka, więc przystąpili do budowy.
Niestety, po czasie plac okazał się
za mały. Z pomocą przyszli zatem
świątobliwi rajcy, którzy przekaza-
li ostatnio mnichom teren – 1913
mkw. – przy ul. Paprocańskiej.
Grunty warte 70.474,92 zł oddali
im w wieczyste użytkowanie na ra-
zie do 19 czerwca 2010 r. Radni
przyznali zakonnikom także 50 proc.
bonifikaty na pierwszą ratę. Bied-
ni franciszkanie mają uiścić tylko
5.285,62 zł. To wszystko, jak piszą
w uzasadnieniu, za zasługi zakon-
ników. Jakie? „Za unikatowe wa-
lory architektoniczne realizowanych
obiektów oraz trud budowy z lokal-
nego dolomitu” . A może za trud
modlitwy i zakonne powołanie?
Groteski nigdy dość.
R.P.
ŻYWOTNE
PROBLEMY
KOCHANI BEZDOMNI
R.B.
Katolicka strona www.opo-
ka.org.pl idzie z duchem czasów!
Zamiast mało skutecznego wciska-
nia do głów dogmatów z karą wiecz-
nych męczarni za herezję – odważ-
na demokratyzacja. Wierni mogą
wziąć udział w sondzie: „Czy Mat-
ka Boża udziela łaski?”. Wychodzi
na to, że udziela – tak twierdzi aż
68 proc. respondentów. Czekamy
na kolejne sondy: „Czy Jezusa rze-
czywiście się je?”, „Czy szatan mo-
że być zbawiony?” (to bardzo waż-
ki problem teologiczny!). Stronę
pełną żywotnych dla narodu pro-
blemów sponsorują m.in.: Orlen,
TP SA, Bank Pekao SA i Optimus
SA. To polski wynalazek – „kapi-
talizm katolicki”.
R.Kraw.
Stołeczny SLD bardzo ładnie
rozpoczął kampanię wyborczą. Bur-
mistrz Jan Wieteska wraz z Za-
rządem Gminy Warszawa Centrum
bardzo kochają bezdomnych. Swo-
ją miłość i oddanie potrzebującym
okazują w ciekawy sposób. Otóż 23
sierpnia 2002 r. w warszawskim wy-
daniu „Gazety Wyborczej” ukaza-
ło się ogłoszenie o organizowanym
przez Gminę Centrum konkursie
ofert na dotacje dla organizacji pro-
wadzących noclegownie. Przez zu-
pełny przypadek ukazało się ono 23
sierpnia 2002 r., czyli 4 dni po śmier-
ci Marka Kotańskiego ... Organi-
zacjom dano... trzy dni na złożenie
wymaganych papierów. Tempo za-
stanawiające. Bo czyż nie jest to
jawna gra pod kogoś i aby kogoś
odstrzelić? Czekamy z niecierpli-
wością na informację o zwycięzcach
konkursu.
POMNIK POSTOJU
SAKRAMENCKA
DEWOCJA
Władze Skawiny uznały kilku-
minutowy postój Papy w tej miej-
scowości za zaszczyt dla miasta, wy-
darzenie nieopisanie doniosłe i hi-
storyczne. Aby uczcić pamięć tegoż,
w pobliżu miejsca postoju gościa
stanie obelisk z tablicą pamiątko-
wą. Architekt miasta otrzymał po-
lecenie przygotowania projektu god-
nej oprawy pomnika. Posadzono już
specjalne dęby nazywane pirami-
dalnymi. Nazwa adekwatna do non-
sensu.
J.R.
DARMO DAWAJCIE...
M.P.
W jednej z parafii w Lidzbarku
Warmińskim ksiądz – jak przystało
na prawdziwego sługę Bożego – bez
cienia sumienia oskubał pogrążoną
w rozpaczy wielodzietną rodzinę.
Mimo skrajnej nędzy osierocone
dzieci musiały zapłacić za pochó-
wek zmarłej nagle matki. Ksiądz nie
chciał nawet dyskutować i zamiast
serca pokazał cennik. Nad dzie-
więciorgiem dzieci w wieku od 4 do
17 lat ulitowali się sąsiedzi i zrzu-
cili się na opłatę. Nawet zostało coś
na podręczniki i buty dla siódemki
pociech, które właśnie poszły do
szkoły. Ilu takich watykańskich ka-
tabasów zdziera skórę z polskich
biedaków?
M. Psyk
DOBRY HUMOR
BISKUPA
POSEŁ CHULIGAN
Poseł Mariusz Kamiński za-
jął się czyszczeniem Warszawy. Do
spółki z kumplami z Ligi Republi-
kańskiej ukradł historyczną tablicę
poświęconą polskiej lewicy. Glory-
fikowała ona bowiem, jak oświad-
czył pan poseł, Komunistyczną Par-
tię Polski. Jego towarzysze oznajmi-
li, iż w stolicy nie ostanie się żadna
niesłuszna pamiątka historyczna. Co
ciekawe, pan poseł należy do nazwa-
nego dla jaj Prawa i Sprawiedliwo-
ści. Partyjni towarzysze Mariusza nie
chcą komentować zabawy swojego
kolegi. Nas zdumiewa zachowanie
warszawskich urzędników. Ustale-
nie, który to urząd odpowiadał za
„Sakramencko dobre piwo spod
samiućkik Tater” – takiej reklamy
nie będzie już niedługo na złoci-
stym płynie jednego z browarów.
Przykościółkowi strażnicy moralno-
ści, jak się okazuje, poczuli się moc-
no obrażeni użyciem słowa „sakra-
mencko”, które kojarzy im się je-
dynie ze świętymi sakramentami,
choć słowniki mówią też o innym
znaczeniu tego wyrazu. Zapewne
i w tym przypadku jest tak, jak
w kawałach o szeregowcu Wiewió-
rze, któremu wszystko kojarzy się
z dupą. „Sakramencko dobre” bę-
dzie więc teraz „straśne dobre” – ta-
ką decyzję podjął browar.
A.Pi.
Andrzej Śliwiński, biskup el-
bląski, słynie nie tylko z niekonwen-
cjonalnego zachowania na lotni-
skach, ale i z poczucia humoru. Pod-
czas lipcowej sesji Rady Miejskiej
Pasłęka zapowiedział utworzenie
trzeciej już parafii w tym 12-tysięcz-
nym mieście, a także budowę no-
wego kościoła. Trzeźwi radni – m.in.
emeryt Olgierd Stankiewicz – za-
reagowali natychmiast, bo zrozumie-
li, że ludziska będą musieli wybulić
sporo kasy, a w mieście bezrobocie
sięga już 33 procent. Ponadto na Za-
rzeczu, gdzie ma powstać nowa świą-
tynia, mieszka sporo biedujących
PAPIESKIE DOŁY
Wszystkim miłośnikom spacerów
odradzamy piesze wycieczki po kra-
kowskich Błoniach. Kryją one bo-
wiem kilka tysięcy dołów głębokich
na pół metra. Powstały po demon-
tażu płotów, barierek i głośników.
Koszty doprowadzenia Błoni do sta-
nu używalności ocenia się na kilka-
naście tysięcy złotych. Najciekawsze
jednak jest to, iż usunięcie śladów
PaS
STOCZNIOWCY
W SUTANNACH
Księdza arcybiskupa Tadeusza
Gocłowskiego i księdza prałata
Henryka Jankowskiego nie mogło
R.P.
96287079.013.png 96287079.014.png 96287079.015.png 96287079.016.png 96287079.017.png 96287079.018.png 96287079.019.png 96287079.020.png 96287079.021.png 96287079.022.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin