Thompson Colleen (2007) - Zderzenie.rtf

(1768 KB) Pobierz

Colleen Thompson

 

Zderzenie

Przełożyła Ewa Spirydowicz


Dla Connie, z miłością i wdzięcznością


Rozdział 1

 

Zapytajcie kogo chcecie w służbie zdrowiapoczynając od sanitariuszy pogotowia, poprzez lekarzy i dyrektorówa wszyscy, nawet personel medyczny małego szpitala na teksaskiej prowincji, przysięgną, że pełnia wywabia wariatów z ukrycia. Podobnie jak piątek trzynastego. Wypadki, napaści, próby samobójczenieważne, co mówią statystycy i sceptycynajwięcej jest ich właśnie tego dnia. Co jakiś czas, piątek trzynastego i pełnia wypadają równocześnie. A wtedy naprawdę wszystko się może zdarzyć.

Jak choćby powrót znienawidzonego syna marnotrawnego wywołujący szok, który szybko zblednie w obliczu morderstwa, bezpowrotnie niweczącego poczucie bezpieczeństwa mieszkańców.

 

Kocham cię jak siostrę, ale proszę, nie mów mi, którymi pacjentami mogę się zająć, a którymi niezawołała Beth Ann Decker od progu. Naciągnęła kurtkę na biały strój pielęgniarki i sięgnęła po torbę lekarską. W ultrakonserwatywnym hrabstwie Hatcher pacjenci oczekiwali, że pielęgniarka będzie wyglądała jak należy, nawet odwiedzając ich w domu.

Sheryl Riker zarumieniła się po korzonki jasnoblond włosów i podniosła głowę znad stojącego pośrodku ciasnego gabinetu biurka zawalonego papierami. Beth Ann zauważyła, że przestawiła do kąta komputer, który pewnie znowu się zawiesił, i tym sposobem zrobiła miejsce na więcej dokumentów. W ciągu minionych lat dochody spadały jak samochód na łysych oponach po oblodzonej stromej szosie. Jednak nawet w najlepszych czasach program opieki domowej i hospicyjnej był nieudanym dzieckiem systemu.

Krzesło zaskrzypiało, gdy pulchna Sheryl wstała, chcąc dodać sobie powagi. Choć była szefową programu, nigdy sobie nie radziła z tą rolą.

Posłuchaj, przykro mi, ale uważam, że nie powinnaś zajmować się akurat tym pacjentem. Zadzwonię po Vickie, odwołam jej urlop.

Beth Ann pokręciła głową.

Nie możesz. Biedaczka od tylu miesięcy marzy o rejsie z okazji rocznicy ślubu! A zresztą, kiedy ostatnio miała dwa tygodnie wolnego?

Sheryl zmarszczyła brwi, wskutek czego stała się bardzo podobna do matki. Odkąd jesienią tego roku skończyła czterdzieści lat, zaczęła się bać, że skończy z twarzą pooraną zmarszczkami i z tego powodu marszczyła się jeszcze bardziej.

Gdybyśmy mieli kogoś innego...

Nie było sensu analizować tego od nowa. Emmaline Stutz przebywała na zwolnieniu w związku z chorobą kręgosłupa, a wobec niemożności przyjęcia nowych pielęgniarek, nie miały nikogo innego do dyspozycjii obie o tym wiedziały.

Sheryl potrząsnęła głową. W jej orzechowych oczach malowała się troska.

Nie możesz iść tam sama. W tamtym wypadku zginęła córka Hirama Jessupa. A jego syn... sama wiesz, co się stało z Markiem.

Do licha! Trzy lata spędziłam w szpitalach i sanatoriach. Myślisz, że zapomniałam?Dlaczego ludzie przypominają jej o tym na każdym kroku? Na widok smutnej miny przyjaciółki, Beth Ann dodała:Daj spokój, Sheryl. Minęło szesnaście lat. Pan Jessup i ja pogodziliśmy się dawno temu.

Nigdy szczerze nie porozmawiali, ale przynajmniej Hiram nie wybiegał ostentacyjnie ze sklepu, jeśli się tam spotkali, i uprzejmie kiwał jej głową w kościele, gdzie się widywali na Boże Narodzenie i Wielkanoc.

A proces?

Beth Ann wzruszyła ramionami.

To sprawa między nim a moją mamą. Mnie to nie dotyczy.

Nie do końca prawda, bo matka poszła do sądu z powodu obrażeń Beth Annczy raczej astronomicznych rachunków za operacje i rehabilitację.

Może sama powinnam się nim zająć... przypomnieć sobie, jak wygląda praca w terenie. – Sheryl dotknęła złotego krzyżyka wpiętego w klapę żakietu. Kiedyś wyznała Beth Ann, że zgodziła się zostać szefową programu, co łączyło się z mnóstwem niewygód i długimi godzinami pracy, tylko dlatego, że chciała nosić normalne ubrania. Uważała, że w stroju pielęgniarki ma tyłek tak wielki jak tył szkolnego autobusu.

Kiedy po raz ostatni osobiście zajmowałaś się pacjentem?zainteresowała się Beth Ann. Założyła ręce na piersi i przy okazji uderzyła łaskawe framugę drzwi. Laską, która ani jej, ani nikomu w miasteczku nie pozwalała zapomnieć o tamtym wydarzeniu.

Kiedy Emmaline poszła na zwolnienie, sama przyjęłam pana Jessupa. Sama załatwiłam całą robotę papierkową...

Robotę papierkową... – Beth Ann pokręciła głową. – Pozwól mi się nim zająć.

Dlaczego sama sobie to robisz? Dlaczego to dla ciebie takie ważne?Sheryl nie mogła się nadziwić.

Bo od szesnastu lat toczę daremną walkę, by przekonać wszystkich w hrabstwie Hatcher, że nie jestem ofiarą losu. Mam tego dosyć, Sheryl, wkurza mnie, że moja matka ma ciekawsze życie towarzyskie niż jaa przecież jej nikt tu nie lubi. Jeśli nie udowodnię, że jestem profesjonalistką, która patrzy w przyszłość, a nie w przeszłość, zabiorę się stąd i zacznę nowe życie gdzie indziej. Gdzieś, gdzie nikt nie słyszał o drużynie Czerwonych Sokołów i wypadku samochodowym sprzed lat.

Sheryl westchnęła i opadła z powrotem na krzesło, które zatrzeszczało na znak protestu.

I myślisz, że opieka nad Hiramem Jessupem udowodni wszystkim, że wzięłaś się w garść?

Udowodni to mnie samejodparła spokojnie, zawstydzona niedawnym wybuchem. Zanosiło się na niego od miesięcy. Odkąd zamieszkała z matką w nowym domu, znanym jako Wielki Fart na cześć zeszłorocznego uśmiechu losu, dużo myślała o swoim życiu. Miała nadzieję, że nie jest za późno, żeby je jakoś ułożyć. – Może właśnie tego mi potrzeba.

Sheryl zerknęła na kalendarz z wersami z Biblii, stojący na biurku, zerwała wczorajszą kartkę i ich oczom ukazała się wielka czarna liczba „13” między słowami: piątek i październik. Sheryl spojrzała na, przyjaciółkę.

Jesteś tego pewna?

Beth Ann skinęła głową. Co ją obchodzą głupie przesądy? Przez okrągły rok styka się ze śmiercią i ostatnio doszła do wniosku, że jedynym prawdziwym nieszczęściem jest nieumiejętność korzystania z życia.

Sheryl skinęła głową.

Dobrze, jeśli sama tego chcesz, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć. Moja siostra domyśliła się, że Hirama Jessupa obejmie program hospicjum domowego. I zanim uraczysz mnie wykładem o poufności danych, uprzedzam, że nie pisnęłam ani słowa. Widziała mój samochód przed jego domem, a potem rozmawiała z Normą Nederhoffer, która przepisuje dane dla lekarzy. Norma nie pisnęła słówka, ale ona ma takie smutne spojrzenie.

Beth Ann zrozumiała. W Eudenie, miasteczku liczącym zaledwie cztery tysiące mieszkańców, smutne spojrzenie Normy Nederhoffer w połączeniu z faktem, że samochód pracownicy hospicjum stał przed czyimś domem, nabierał wielkiego znaczenia. Zresztą Aimee, młodsza siostra Sheryl, obecnie Aimee Gustavsenbyła znaną plotkarą; odkąd Beth Ann poznała ją w przedszkolu, rozsiewała plotki szybciej, niż wiatr na prerii roznosi pył.

Wiesz, jaka ostatnio jest Aimeeciągnęła Sheryl. – Rozczarowała się małżeństwem.

Trzydziestotrzyletnia Aimee, rówieśniczka Beth Ann, dawna miss szkoły, była już w drugim związku. Podobnie jak siostra, wybrała tym razem policjanta, choć potężny jasnowłosy Ted Gustavsen był młodszy i przystojniejszy do Pete’a Sheryl. Jednak nawet przy nim nie mogła zapomnieć tych dni, gdy flirtowała ze wszystkimi chłopakami, których tak bardzo nie lubili jej surowi rodzice, baptyści. Mark Jessup znajdował się wśród nich na pierwszym miejscu.

Zadzwoniła do niego, tak? Powiedziała mu, że jego ojciec jest chory?

Sheryl skinęła głową, nerwowo bawiąc się obrączką.

Znasz Aimee. Kiedy uznała, że obowiązkiem Marka jest wrócić do domu, nic nie mogło jej powstrzymać. Kilka dni temu w Internecie znalazła numer telefonu jego firmy w Pittsburgu... – Skrzywiła się z dezaprobatą. – A potem, bezczelna smarkula, zadzwoniła do niego i oznajmiła, że musi wracać do domu i zająć się ojcem. Beth Ann pokręciła głową.

Mark Jessup nie wróci po tym, jak ojciec zostawił go własnemu losowi. Zresztą tutejszym nie zaimponuje bogactwem. Zawsze będą w nim widzieli zabójcę trzech cheerleaderek, po jednej na każdy rok, który spędził w więzieniu. – Zastanowiła się chwilę. – A zaraz potem pomyślą o biednej Beth Ann. Trudno. Sama go zabiję, jeśli nie będzie miał dość rozumu i naprawdę tu przyjedzie.

 

Mniej więcej godzinę później Beth Ann ze zdumieniem stwierdziła, że naprawdę ma ochotę go zamordować.

Dawniej nie wahałaby się pociągnąć za spust, gdyby od tego zależało życie jej samej czyjej mamychoć niejeden mieszkaniec Eudeny dziwiłby się temu ostatniemu. Teraz, gdy widziała śmierć tylu pacjentów, nie wyobrażała sobie zabójstwa z zimną krwią.

Przynajmniej dopóki nie zobaczyła wielkiego forda pikapa na podjeździe przed otoczonym krzewami domkiem na ulicy Zaginionego Bizona. Zacisnęła dłonie na kierownicy i oddychała głęboko.

Niemożliwe, żeby to był ten sam pikaptłumaczyła sobie. – Niemożliwe, do cholery! Podobnie jak błyszczące czarne camaro, którym jechała tamtego feralnego wieczora, pikap z jej wspomnień musiał już dawno trafić na złomowisko Culpeppera. W związku z pracą jeździła po całym hrabstwie, ale zawsze celowo nadkładała drogi, byle omijać tamten odcinek szosy i ulicę Mustanga.

A przecież wystarczyło spojrzeć w lustro, by wszystko sobie przypomnieć.

Odzyskała ostrość widzenia i zauważyła, że pikap jest granatowy, ma chromowane felgi i eleganckie zderzaki. To samochód o wiele nowszy i droższy niż tamten sprzed szesnastu lat. A jednak i tablica rejestracyjna z numerami z Pensylwanii przemawiała za tym, że to jego wóz.

Bezczelny drań Mark Jessup, Jess dla przyjaciół, w czasach gdy jeszcze ich miał...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin