Molière (Molier) - Mizantrop.pdf

(568 KB) Pobierz
903158966.001.png
Ta lektura , podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-
MOLIÈRE
Mizantrop
  ę 
ł.  -żń
ę
I
Pierwiastki osobiste w Mizantropi . — Młodość Moliera. — Powrót do Paryża. —
Pierwsze utarczki.
Mizantrop jest obok arta ¹ najwyższym szczytem twórczości Moliera²; zarazem
sztuką, którą — zwłaszcza w ostatnim stuleciu — ze wszystkich sztuk Molierowskich
najwięcej się zajmowano, która zrodziła najwięcej sprzecznych sądów. Jest poniekąd w te-
atrze Moliera tym, czym at w teatrze Szekspira. Bo też ze wszystkich dzieł Moliera
jest to najbardziej złożone, a „dwa wieki komentarzy i wykładów zaciemniły je jeszcze”,
jak trafnie powiada Juliusz Lemaître. Mając w pamięci te słowa jako zbawienną prze-
strogę, pragnę wziąć za podstawę tego studium przede wszystkim to, co napisał Molier,
a nie to, co osnuła dokoła niego obca fantazja; przede wszystkim uważnie przemyślany
tekst sztuki.
Ale o ile z pewnością nadużyto interpretacji Mizantropa jako rzekomej autobiogra-
ficznej spowiedzi poety, o ile zbyt daleko posunięto się w objaśnianiu tego utworu jego
życiem i na odwrót, o tyle znów byłoby błędem odrywanie go od podłoża, na którym
wyrósł. Potęga oitizai jest wybitną cechą geniuszu Moliera; z chwilą gdy ujmował
pióro w rękę, on sam, przeżycia jego, choćby najboleśniejsze, stawały się dlań jedynie
materiałem twórczym na równi z resztą otaczającego go świata: tylko atria , pa-
miętajmy o tym; ale zrozumiałą jest chęć poznania tego materiału.
Molier, zanim stał się świecznikiem literatury, był długie lata straceńcem teatru. Nie-
pohamowana namiętność do sceny w połączeniu — jak zwykle bywa — z namiętnością
do jednej z jej adeptek wykoleiła tego syna szanownej mieszczańskiej rodziny, starannie
kształconego wychowanka jezuickiego kolegium w Clermont. W dwudziestym pierw-
szym roku życia, Jan Poquelin ( Moir jest późniejszym pseudonimem) opuszcza, mimo
perswazji ojca, dom rodzinny i zakłada do spółki ze swą ukochaną (dwudziestopięciolet-
nią „dyrektorową” Magdaleną Béjart) podrzędny teatrzyk w Paryżu. Teatrzyk bankrutuje;
Molier zapoznaje się przelotnie z więzieniem; zaciąga długi; wyciska, na kilka zawodów,
coś z ojca; wreszcie cała trupa puszcza się, aby szukać szczęścia na prowincji. Molier oka-
zuje się dla tej cygańskiej bandy nieoszacowanym nabytkiem. Młody, czynny, obrotny,
wymowny, staje się rychło duszą przedsięwzięcia. Sam grywa, najchętniej w tragedii, ale
także i w szerokich farsach, które naprędce tłumaczy, przykrawa lub pisze na użytek swej
trupy.
¹ art — Świętoszek; w oryg. tekście . tak brzmi nazwisko głównego bohatera.
² Moir — Jan Baptysta Poquelin, urodził się w Paryżu w r. ; w  zakłada w Paryżu teatr, tzw.
tr tr , który bankrutuje. Od r.  do  wędruje z trupą po prowincji. Przybywszy do Paryża,
zyskuje poparcie króla, towarzyszące mu aż do końca życia, i prowadzi teatr, w którym jest zarazem dyrektorem,
reżyserem, aktorem i głównym dostawcą sztuk. Umiera na scenie, grając oro z ronia , w r. . Głów-
ne dzieła: oizn intnii , zoa on , itoz , on an , Mizantrop , arz io oi , trion ,
rzorz anin , pi , Mizzanin zai , zon iaoo , or z ronia .
903158966.002.png 903158966.003.png
 
Zrazu to życie koczujące, swobodne musiało mieć swój urok; ale trwa ono kilkanaście
lat! Wiemy, czym jest dziś jeszcze egzystencja wędrownego aktora: czym musiała być
w XVII wieku! Głód, chłód i wzgarda, zwłaszcza jednak nadęta buta i tępość tych, którym
dostarcza się zabawy, musiały się mocno dać Molierowi we znaki, skoro w późniejszych
utworach ściga prowincję tak nieubłaganą nienawiścią. Wśród tego rodzi się w Molierze
autor dramatyczny. Obok wielu sztuk niższego i tradycyjnego typu, z których dwie tylko
się zachowały ( ata arz , azro ooa ), powstają wśród tej tułaczki dwie
duże komedie wierszem ( otrzni , a ion ), a także drobne arcydzieło Moliera,
oizn intnii . Molier ma wówczas lat trzydzieści pięć; niestosunek pomiędzy
dotychczasową sferą działania a dojrzewającym w nim z wolna przyszłym twórcą staje się
zbyt dotkliwy; jakoż Molier z upragnieniem chwyta sposobność dostania się raz jeszcze
do Paryża.
Wreszcie dzięki poparciu księcia Conti, a także księcia d'Anjou (brata królewskiego),
chwila ta nadchodzi; Molier daje się poznać w Paryżu () i to w najpomyślniejszych
warunkach: gra przed młodym królem. Gra ioa , tragedię starego Corneille'a; po
czym ma szczęście ubawić dostojne zgromadzenie jedną z tych zawiesistych fars, którymi
raczył prowincję. Król, zadowolony, daje nowej trupie salę i coraz bardziej zaszczyca ją
swą protekcją. W r.  pojawiają się na scenie oizn intnii . Sztuka odnosi
tryumf, ale staje się zawiązkiem walki — jakże płodnej i błogosławionej dla literatury!
— która zagoryczy Molierowi najlepsze lata życia. Farsa ta była jaskrawą satyrą na ów-
czesne salony i koterie literackie, a satyra, jak zawsze u Moliera, była tak trafna i ostra
zarazem, iż rozpętała burzę wśród zaczepionych. Od pierwszej chwili Molier ma prze-
ciw sobie kobiety, literaturę i salon, te trzy potęgi Paryża; za sobą króla i oświeceńszą
część dworu oraz „parter”: tę szeroką, bezimienną publiczność, przyklaskującą głosowi
zdrowego rozsądku, który się podniósł wśród chóru zmanierowanych szczebiotów.
Coraz bardziej czując się pewnym łaski królewskiej, Molier ośmiela się w swoich saty-
rycznych wycieczkach; niebawem w skreślonych naprędce interludiach do baletu atri
zbiera wzorki z samego otoczenia króla, ze dworu! Tuż potem rok po roku wystawia
jeszcze dwie komedie: zoa i oaz z ronia , wciąż z równym powodzeniem.
Niepokój ogarnia koterie i koteryjki literackie; patentowane wielkości czują instynktem
w tym przybyszu, w tym włóczędze z prowincji lwi pazur; czują, iż światek mierno-
ty, zadowolenia z siebie i wzajemnej adoracji może być łatwo zmącony. I to nie tylko
w zakresie literatury. Aktorzy tzw. aa rnio , dotąd nadworni, a zepchnięci
przez Moliera ze swego stanowiska, też patrzą wrogo na tego prowincjała, który ośmiela
się wyszydzać ich nadęty sposób deklamowania wierszy i głosi hasła prostoty i prawdy.
Burza wybucha z okazji nowej komedii Moliera zoa on , której powodzenie przewyż-
szyło jeszcze dotychczasowe sukcesy. Mimo zachwytu publiczności, pedanci widzą w tej
sztuce wzgardę dla słynnych prawideł Arystotelesa, świętoszki podnoszą krzyk o igranie
z rzeczami religii, wykwintnisie gorszą się swobodą wyrażeń… Pada ciężkie słowo, ten
kamień, który świat rzuca z reguły prawie pod stopy każdego genialnego pisarza: nio
rano ! Sypią się broszury, pamflety, parodie atakujące Moliera na wszystkich polach,
a zwłaszcza trącające w najdrażliwszą — jak to wskażemy później — strunę: jego życie
rodzinne.
II
Okres walki: itoz , on an . — Kapitulacja. — Gorycze dworskiego chle-
ba. — Zapowiedź Mizantropa
Aż dotąd satyra Moliera obracała się w kręgu dość niewinnych śmiesznostek lite-
rackich czy towarzyskich, o ile nie brała za temat wiekuistych niedoli miłosnych i mał-
żeńskich. Gwałtowna kampania, jaką podjęto przeciw niemu, a zwłaszcza metody, jakich
użyto, zwróciły jego uwagę na poważniejsze zło społeczne, które z czasem, w drugiej poło-
wie panowania Ludwika XIV (w epoce pani de Maintenon), miało zaciążyć nad Francją,
a którego zarodki rozpoznał genialnym spojrzeniem: świętoszkostwo, obłudę religijną
i obyczajową. Z kampanii o zo on ³ urodził się art . Niepodobna tutaj szczegó-
łowo opisywać dziejów walki, której przedmiotem stała się ta sztuka; nie dość, iż wbrew
³ apania o Szkołę żon — Bezpośredni polemiczny charakter posiadają dwa jednoaktowe utwory Moliera
napisane w tym czasie: rta zo on oraz proizaa ra .
 Mizantrop
życzeniom króla usunięto ją ze sceny i pięć lat upłynęło, zanim ostatecznie i tryumfalnie
wróciła; nie było zniewagi, którą by nie obrzucono Moliera; fanatycy żądali dlań kary
ognia, stosu. Puszczono w świat ohydną, zbrodniczą książkę i przypisano Molierowi jej
autorstwo. Proboszcz św. Bartłomieja przedstawia go w petycji do króla jako „czarta ob-
leczonego w ciało i przebranego za człowieka; największego libertyna i rozpustnika, jaki
kiedykolwiek istniał, zasługującego za ten świętokradzki i bezbożny zamach na najcięższą
i publiczną karę, na ogień nawet, nim dosięgnie go ogień wieczny”. A w owym czasie
groźby takie nie były platoniczne; strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby król zde-
cydował się opuścić Moliera w tej próbie… Szczęściem król, któremu dewoci starali się
zamącić miłostki z panną de la Vallière, wytrwał podczas całej tej burzy wiernie po stronie
Moliera.
W odpowiedzi Molier wystawia on ana , krwawą satyrę na ówczesny typ młodego
panka, w której — jakkolwiek mimochodem — wymierza jeszcze dotkliwsze, o ile to
możliwe, smagnięcia biczem świętoszkom i obłudzie; wreszcie daje upust goryczy i obu-
rzeniu w paru ustępach Mizantropa . on ana po piętnastu przedstawieniach musiano
cofnąć z afisza; księgarz, który nabył prawo druku, nie odważył się wydać tej sztuki;
ukazała się aż po śmierci pisarza. — Trzeba sobie zdać sprawę, czym był w oczach tego
społeczeństwa teatr, a zwłaszcza komedia, aby ogarnąć śmiałość tego, co podjął Molier,
poruszając — i to w ten sposób! — na scenie podobne tematy. Widzimy tedy, iż ten
arcymistrz śmiechu i błazeństwa był w pierwszej połowie swej drogi zarazem nieubłaga-
nym i śmiałym szermierzem o swój ideał życia; szermierzem zręcznym i giętkim nieraz
w taktyce, zaciętym i nieustępliwym w treści. Kto wie, dokąd Molier byłby zaszedł jesz-
cze na tej drodze; ale siły jego stargały się w walce. Daje za wygraną; odtąd będzie bawił
współczesnych, biorąc za cel satyry mniej niebezpiecznych wrogów: próżność czy skąp-
stwo mieszczucha lub nieuctwo lekarzy. Mizantrop zamyka okres bojowy w twórczości
Moliera.
A wśród tego życie osobiste Moliera? Zaszczycony łaską i protekcją króla, noszący
(po ojcu) urzędowy tytuł „tapicera i pokojowca J. K. M.” (tym jedynie tytułem określa
Moliera akt zgonu), stykał się poniekąd z najwyższym towarzystwem dworskim, trakto-
wany na wpół po przyjacielsku, zapraszany, goszczony. Ale można przypuszczać, że ten
wieloletni cygan, co jak ptak swobodny przebiegał gościńce Francji na czele oddanej sobie
zgrai, nieraz musiał się dławić tym pańskim chlebem.
Zapewne, że ten tylko, co dziś dworu blisko,
Może zdobyć zaszczyty, rangę, stanowisko;
Lecz kto umie się wyrzec tej szczęśliwej doli,
Oszczędza sobie nieraz dość niemądrej roli.
Nie potrzebuje możnym wciąż palić kadzideł,
Ni wychwalać przed nikim nikczemnych wierszydeł,
Zwijać się w komplementach dla lada jejmości
I szczebiotem fircyków przyprawiać o mdłości.
( Mizantrop , III, )
Gdybyż choć przestawał z tym państwem jak równy z równymi! Ale cóż za pozycja
tego genialnego pisarza i „pokojowca królewskiego”! co za mieszanina spoufalenia i zależ-
ności… Zwłaszcza iż Molier, zręczny i taktowny jako człowiek, wówczas gdy nim owładnął
geniusz komedii, nie znał miary i względów. Jak samego siebie, jak swoje własne bóle,
wstyd, chorobę i śmierć nawet, tak samo rzucał na pastwę temu demonowi wszystko.
Na wpół świadomie, na wpół niechcący, zadawał straszliwie bolesne rany. „Szyderstwo
Moliera było tak silne — pisał jeden ze współczesnych tuż po śmierci poety — iż dzia-
łało niby uderzenie bicza; ten, którego ugodził, stawał się jak zapowietrzony, nie śmiano
się doń zbliżyć”. Ksiądz Cottin, pierwowzór Trissotina w zon iaooa , dostał
melancholii i umarł ze zgryzoty, stawszy się z dnia na dzień z szanowanego człowieka
i poety pośmiewiskiem Paryża. A zważmy, iż Molier nie był zgoła paszkwilistą: kreślił
swoje obrazy możliwie najogólniej; tylko — malował z modelu! A malował tak szero-
ko, iż w figurach jego rozpoznawano nie jedną, ale dziesięć żywych osób. Nie wszyscy
zaczepieni przezeń znosili to cierpliwie. Książę de la Feuillade, domniemany „markiz”
 Mizantrop
z rti zo on , spotkawszy poetę w galeriach Wersalu, objął go jakoby z wylewem
serdeczności i przyciskając głowę jego do piersi, rozorał mu do krwi twarz ostrymi gu-
zami kaana. I cóż z tego, że później król połajał sprawcę tej bolesnej i upokarzającej
psoty!
O ile tedy wielka walka o ideały zostawiła w duszy Moliera osad goryczy, oburzenia
i wzgardy, tak znów codzienne życie musiało się znaczyć częstymi atakami zniecierpli-
wienia, niesmaku. Możemy sobie wyobrazić, iż nieraz Molier burzy się wewnątrz prze-
ciw tym salonowym igraszkom i ceremoniom; iż gorąca, porywcza jego natura dławi się
w tym stroju drobnej towarzyskiej obłudy. Równocześnie zaś — obserwuje: ta niesłycha-
nie czuła matryca odbijająca w nim „komedię ludzką” chłonie wszystko i bez przerwy.
Już w proizai ra mamy niejako zapowiedź komedii, której treścią będzie
salon:
… czy sądzisz, że… wyczerpał cały stek ludzkich śmiesznostek?… Na
przykład tych, co to sobie w oczy świadczą największe czułości, zaledwie zaś
plecami odwrócą się do siebie, rozszarpują się żywcem najdowcipniej w świe-
cie! etc., etc.
Komedią tą będzie Mizantrop
III
Walka z koteriami i szukanie nowych dróg. — on aria . — Nieszczęśliwe mał-
żeństwo Moliera. — Przepracowanie. — Choroba. — Charakter Moliera. — Paszkwil
ana atora . — Echa w Mizantropi .
I w ówczesnym świecie pojęć literackich ten wielki odkrywca nowych dróg musiał
się czuć ciasno. Przeżywszy całą młodość, aż głęboko w męskie lata, poza Paryżem i jego
salonami, wyrosły jako pisarz z jędrnej i szerokiej, starej farsy ancuskiej, Molier dziwnie
niecierpliwy był na wszelkie literackie „wydwarzania” cieszące się takim odbytem w ów-
czesnym wykwintnym światku. Rozprawił się z nimi, zdawałoby się definitywnie, w
intniia : gdzie tam! wróci do tego samego w Mizantropi i wróci jeszcze gwałtowniej
w zon iaooa . A z drugiej strony, gnębi go niesprawiedliwe lekceważenie cią-
żące na twórczości komicznej w porównaniu do innych, dostojniejszych „rodzajów”. Już
w rt zo on pozwala sobie na taką wycieczkę, „bluźnierczą” poniekąd, wobec
starego Corneille'a:
…Co do mnie uważam, że łatwiej jest o wiele nadąć się podniosłymi
uczuciami, rzucać w pięknych wierszach rękawicę przeznaczeniu, oskarżać
losy i wykrzykiwać zniewagi bogom, niż wniknąć należycie w śmiesznostki
ludzi i przedstawić na scenie w miły sposób ułomności świata…
Brzmi to bardzo sztywnie i nieśmiało; bo też Molier nie wypowiedział wówczas jesz-
cze całego swego słowa. Szuka dopiero sam siebie. Instynktem czuje, iż granica między
komizmem a tragizmem jest sztuczna; ten pełny geniusz ogarnia wzrokiem życie w ca-
łej jego mieniącej się grze łez i śmiechu. Wśród tego szukania nowych dróg dla teatru
Molier popełnia jedną omyłkę; ale omyłkę bardzo owocną na przyszłość.
Raz w życiu dał się skusić pokusom „koturnu”: napisał „komedię heroiczną” pt. on
aria z aar zi azron i i sam zagrał w niej tytułową rolę. Sztuka, nudna
i oschła, sromotnie padła, kładąc kres fałszywym ambicjom autora, ale nie poszła na mar-
ne; z czasem pomysł, wzbogacony i przetworzony do niepoznaki, wcieli się w Mizantropa ,
do którego nawet przeniesie wręcz Molier kilkadziesiąt wierszy z on arii .
W tej cierpliwej analizie momentów, które przygotowały powstanie Mizantropa ,
przychodzimy do jednego z najważniejszych: do małżeństwa Moliera. Ma ono tu podwój-
ne znaczenie: raz, iż dzięki niemu Molier poznał osobiście wszystkie męki, upokorzenia
i szaleństwa przemożnej i nierozsądnej miłości; po wtóre, iż małżeństwo to stanowi-
ło w życiu poety ów słaby punkt, w który najboleśniej i najbardziej nieomylnie mogli
trafiać jego wrogowie. Przystając za młodu do trupy aktorów, Molier przyjął i obyczaje
właściwe temu cygańskiemu obozowisku. Stosunki z Magdaleną Béjart — mimo iż mo-
że niezupełnie wyłącznie — wiążą go przez lat kilkanaście; z czasem na tle zawodowego
koleżeństwa przechodzą w wierną obustronną przyjaźń. W trupie tej chowała się dziew-
czynka — „dziecko pułku” — Armanda Béjart, rzekomo siostra Magdaleny; otóż Molier,
 Mizantrop
Zgłoś jeśli naruszono regulamin