Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 22 - Czas grozy.pdf
(
820 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 22 - Czas grozy
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XXII
CZAS GROZY
Wydarzenia przedstawione w serii powie
Ļ
ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj
Ģ
si
ħ
w
gospodarstwie nale
ŇĢ
cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s
Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy
ę
,
Ň
e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii nie
maj
Ģ
Ň
adnego zwi
Ģ
zku z rzeczywisto
Ļ
ci
Ģ
. To powstało w mojej wyobra
Ņ
ni.
Dla Bjarne - z podzi
ħ
kowaniem za wieloletni
Ģ
przyja
Ņı
i nieocenion
Ģ
pomoc przy pracy nad t
Ģ
ksi
ĢŇ
k
Ģ
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
Mali stała jak ra
Ň
ona piorunem i wpatrywała si
ħ
w lensmana. Po chwili jednak ochłon
ħ
ła i
wci
Ģ
gn
ħ
ła gł
ħ
boko powietrze. Pu
Ļ
ciła r
ħ
k
ħ
Havarda. Przygładziła włosy.
- Mo
Ň
e pan poczeka
ę
w domu dziadków - rzuciła krótko. - Prosz
ħ
pój
Ļę
ze mn
Ģ
.
Lensman pod
ĢŇ
ył za gospodyni
Ģ
wzdłu
Ň
korytarza, a Havard ruszył za nimi. Mali
otworzyła drzwi do domu dziadków. Uderzyło ich ci
ħŇ
kie powietrze. Sło
ı
ce prze
Ļ
witywało
przez zaci
Ģ
gni
ħ
te rolety i nadawało wn
ħ
trzu dziwny złocisty blask. Dom dziadków nie był
ostatnio u
Ň
ywany i panowała tu duchota i mrok. Mali przeszła przez pokój i podci
Ģ
gn
ħ
ła
rolety. Otworzyła okno i wpu
Ļ
ciła wieczorne powietrze, pachn
Ģ
ce morszczynem i słon
Ģ
wod
Ģ
.
- Kiedy spodziewacie si
ħ
powrotu syna? - spytał lensman.
- Nie ustalili
Ļ
my dokładnej godziny - odparła Mali. - Ale jego córeczka, któr
Ģ
zostawił
pod nasz
Ģ
opiek
Ģ
, wkrótce powinna i
Ļę
spa
ę
, wi
ħ
c młodzi wróc
Ģ
chyba niedługo.
Rzuciła szybkie spojrzenie na Havarda. Wygl
Ģ
dał na zmartwionego.
- Pójd
ħ
do domu i przynios
ħ
kawy - zaproponowała. - Wła
Ļ
nie zaparzyłam
Ļ
wie
ŇĢ
, kiedy
pan przyszedł, wi
ħ
c...
- Prosz
ħ
nie robi
ę
sobie kłopotu.
- Czego
Ļ
jednak powinni
Ļ
my si
ħ
napi
ę
- uznała Mali i podeszła do drzwi. - Zaraz wróc
ħ
.
- Czego, u licha, lensman tutaj szuka? - spytał Aslak, kiedy Mali weszła do kuchni.
- Nie wiem - odparta Mali troch
ħ
niech
ħ
tnie. - Chce porozmawia
ę
z Sivertem i Tordhild -
wyja
Ļ
niła.
- Dlaczego?
- Nie mam poj
ħ
cia - skłamała. - Ale młodzi zaraz wróc
Ģ
, to si
ħ
dowiemy, o co chodzi.
Poczuła na sobie badawcze spojrzenie Ane, kiedy szykowała tac
ħ
z fili
Ň
ankami i kaw
Ģ
, ale
unikała wzroku słu
ŇĢ
cej. Przez cały czas dławi
Ģ
cy strach ci
ĢŇ
ył jej w piersi jak kamie
ı
.
- Zajmiecie si
ħ
Marilen
Ģ
?
Poklepała bezwiednie dziewczynk
ħ
po głowie i dała jej ciastko.
- Pewnie,
Ň
e tak - odparła Ingeborg. - To sama przyjemno
Ļę
.
- O, widz
ħ
łód
Ņ
przy tartaku - zauwa
Ň
yła Ane i wychyliła si
ħ
przez okno. - Sivert wraca do
domu!
Lensman zd
ĢŇ
ył wla
ę
w siebie trzy fili
Ň
anki kawy, zanim Sivert i Tordhild stan
ħ
li w
drzwiach. Mali usłyszała odgłosy rozmowy i
Ļ
miechów, dobiegaj
Ģ
ce z sadu jabłoniowego, i
Ň
oł
Ģ
dek jej si
ħ
Ļ
cisn
Ģ
ł. Po
Ļ
piesznie wstała i wyszła,
Ň
eby przywita
ę
syna z rodzin
Ģ
. Chciała
równie
Ň
uprzedzi
ę
Johannesa,
Ň
eby si
ħ
nie przestraszył.
Chłopiec jako pierwszy wyszedł zza w
ħ
gła, nios
Ģ
c przed sob
Ģ
dumnie w
ħ
dk
ħ
z wielk
Ģ
ryb
Ģ
.
- Popatrz, babciu! - zawołał rado
Ļ
nie. - Złowiłem j
Ģ
całkiem sam. Mamy w wiadrze
jeszcze du
Ň
o innych.
-
ĺ
wietnie - odparła Mali, usiłuj
Ģ
c si
ħ
u
Ļ
miechn
Ģę
. - Mo
Ň
esz pój
Ļę
razem z Aslakiem lub
O1avem do strumienia i je oczy
Ļ
ci
ę
. Chcesz?
Johannes nie dał si
ħ
prosi
ę
. Wpadł do domu jak wystrzelony z procy, z w
ħ
dk
Ģ
i w mokrych
kaloszach.
- Lensman czeka na was w domu dziadków - rzekła Mali cicho do Siverta i Tordhild.
- Lensman? - Sivert uniósł brwi ze zdumienia. - W jakiej sprawie?
- Mówił co
Ļ
,
Ň
e musi z wami porozmawia
ę
, bo nie wszystko jest w porz
Ģ
dku... z waszym
mał
Ň
e
ı
stwem.
- Plotki - mrukn
ħ
ła Tordhild zmartwiona.
- Tak, Bóg jeden wie, o co chodzi, ale w
Ň
adnym razie nie wolno wam pisn
Ģę
ani słówka
o...
- Uspokój si
ħ
, mamo - rzekł Sivert i poło
Ň
ył Mali r
ħ
k
ħ
na ramieniu. - Lensman nie mo
Ň
e
nam nic zarzuci
ę
. O co by nas miał oskar
Ň
y
ę
? O ile mi wiadomo, nie mo
Ň
na nikomu
wytoczy
ę
sprawy na podstawie samych plotek.
- No nie wiem - Mali nie była przekonana.
- Chod
Ņ
my do
Ļ
rodka - zdecydował Sivert. - Lepiej mie
ę
to za sob
Ģ
, co by to nie było.
Lensman wstał, kiedy weszli. Wyci
Ģ
gn
Ģ
ł r
ħ
k
ħ
.
- Słyszałem,
Ň
e chciał pan ze mn
Ģ
porozmawia
ę
- zacz
Ģ
ł Sivert.
- Tak. Otó
Ň
sprawa przedstawia si
ħ
tak: dowiedziałem si
ħ
,
Ň
e niektórzy mówi
Ģ
,
Ň
e... -
lensman zacz
Ģ
ł si
ħ
wierci
ę
niespokojnie, najwyra
Ņ
niej poczuł si
ħ
nieswojo. - Jak bliskie
pokrewie
ı
stwo ł
Ģ
czy pana i pa
ı
sk
Ģ
Ň
on
ħ
?
- Od kiedy zacz
Ģ
ł pan je
Ņ
dzi
ę
po okolicy i przysłuchiwa
ę
si
ħ
kr
ĢŇĢ
cym pogłoskom?
Lensman zaczerwienił si
ħ
i nerwowo zaszurał stopami.
- Wydało mi si
ħ
to tak alarmuj
Ģ
ce,
Ň
e...
- Któ
Ň
taki roznosi plotki o mnie i o mojej
Ň
onie?
- Pewna Cyganka z Rindalen wyznała tamtejszemu proboszczowi,
Ň
e... hm,
Ň
e jeste
Ļ
cie ze
sob
Ģ
bardzo blisko spokrewnieni. Bardziej, ni
Ň
to prawnie dozwolone mi
ħ
dzy mał
Ň
onkami.
- Trudno mi uwierzy
ę
,
Ň
e Cyganka mogłaby mówi
ę
takie rzeczy.
- Jednak tak wła
Ļ
nie było. Lokalne władze wydały nakaz odebrania jej prawa do opieki
nad dwójk
Ģ
dzieci, a wtedy...
- A wi
ħ
c opowiedziała to,
Ň
eby ratowa
ę
swoj
Ģ
rodzin
ħ
? Czy nie uwa
Ň
a pan,
Ň
e to jest mało
wiarygodne? Biedna Cyganka uciekła si
ħ
do kłamstwa,
Ň
eby chroni
ę
swoje potomstwo.
Zamiast słucha
ę
plotek, powinien si
ħ
pan raczej zaj
Ģę
problemem niech
ħ
ci wobec Cyganów -
rzekł Sivert oburzony. - Jednak odpowiem panu na pytanie: jestem synem Johana Stornesa.
S
Ģ
dziłem zreszt
Ģ
,
Ň
e pan o tym wie. Mo
Ň
e to potwierdzi
ę
moja matka, a poza tym istnieje
odpowiedni zapis w ksi
ħ
gach ko
Ļ
cielnych. Tordhild za
Ļ
jest córk
Ģ
Cygana, Jo Karlsena.
- Tak wła
Ļ
nie my
Ļ
lałem - przyznał lensman. - Nie rozumiem, jak mogło powsta
ę
owo
podejrzenie. Sk
Ģ
d tej kobiecie przyszło do głowy,
Ň
e wy jeste
Ļ
cie... Tak,
Ň
e jeste
Ļ
cie zbyt
blisko spokrewnieni.
- Powinien był pan lepiej sprawdzi
ę
t
ħ
informacj
ħ
, zanim pan tu przyszedł - zauwa
Ň
yła
Mali i utkwiła w nim wzrok. - Czy mam przynie
Ļę
akt chrztu Siverta?
- Nie, nie trzeba, pani Stornes. To jakie
Ļ
przykre nieporozumienie.
- Mam zatem nadziej
ħ
,
Ň
e po raz ostatni musieli
Ļ
my tłumaczy
ę
si
ħ
z podobnych zarzutów
- rzekł Sivert i obj
Ģ
ł Tordhild ramieniem. - Wie pan, to nic przyjemnego.
- Rozumiem. Zadbam o to,
Ň
eby...
- Prosz
ħ
jednak nie kara
ę
tej Cyganki - przerwał mu Sivert. - Matka zdolna jest zrobi
ę
wszystko,
Ň
eby chroni
ę
swoje dzieci, zdajemy sobie z tego spraw
ħ
. Swoj
Ģ
drog
Ģ
sposób
traktowania Cyganów w naszym kraju to wstyd dla Norwegii.
- Nie ja za to odpowiadam - rzekł lensman pojednawczo.
- No tak, wiem,
Ň
e naczelnicy wydaj
Ģ
decyzje, a pan wypełnia tylko polecenia.
Lensman nie odpowiedział. Wyci
Ģ
gn
Ģ
ł r
ħ
k
ħ
do Mali.
- Prosz
ħ
mi wybaczy
ę
kłopot.
Podała mu dło
ı
, lecz szybko j
Ģ
cofn
ħ
ła. Skin
ħ
ła w milczeniu.
- Znajd
ħ
drog
ħ
- rzekł lensman.
- W naszym domu odprowadzamy go
Ļ
ci do wyj
Ļ
cia - stwierdził Havard. Otworzył drzwi i
przepu
Ļ
cił lensmana przodem.
Mali osun
ħ
ła si
ħ
na sof
ħ
i przycisn
ħ
ła r
ħ
ce do brzucha.
- Ludzie wi
ħ
cej o tym gadali, ni
Ň
podejrzewali
Ļ
my - odezwała si
ħ
i zerkn
ħ
ła na Siverta i
Tordhild. - To mnie przera
Ň
a. Ale przynajmniej wreszcie si
ħ
dowiedzieli
Ļ
my,
Ň
e informacja
pochodziła od Cyganów.
- Nie denerwuj si
ħ
, mamo. Widzisz, poszło dobrze - rzekł Sivert spokojnie. - Ju
Ň
po
wszystkim. Sprawa si
ħ
wyja
Ļ
niła, lensman j
Ģ
zamknie i nikt wi
ħ
cej nie b
ħ
dzie do niej wracał.
- Miejmy nadziej
ħ
- westchn
ħ
ła Mali. - Ale nigdy nie wolno wam powiedzie
ę
... mam na
my
Ļ
li Johannesa - mówiła dalej z wahaniem. - Wspominałe
Ļ
kiedy
Ļ
,
Ň
e mały powinien pozna
ę
prawd
ħ
...
- Nie s
Ģ
dz
ħ
- wtr
Ģ
ciła si
ħ
Tordhild i wzi
ħ
ła Siverta za r
ħ
k
ħ
. - To byłoby dla niego zbyt
du
Ň
ym wstrz
Ģ
sem. Sivert i ja dokonali
Ļ
my wyboru, kiedy postanowili
Ļ
my si
ħ
pobra
ę
i
zdecydowali
Ļ
my na dziecko. My musimy jako
Ļ
z tym
Ň
y
ę
, jednak nie mo
Ň
emy obarcza
ę
Johannesa.
- Doszli
Ļ
cie do takiego wniosku? - Mali nie kryla, jak wielk
Ģ
poczuła ulg
ħ
. - Nie dawało
mi spokoju,
Ň
e...
- Zapomnij o tym - rzekł Sivert. - Nie mówmy o tym wi
ħ
cej. Havard wrócił i zamkn
Ģ
ł za
sob
Ģ
drzwi.
- No i ju
Ň
- odetchn
Ģ
ł. - Teraz b
ħ
dziecie chyba mogli
Ň
y
ę
w spokoju.
- A co powiemy słu
Ň
bie, je
Ň
eli kto
Ļ
zapyta, po co przyszedł lensman?
-
ņ
e to tylko nieporozumienie - odparła Mali po
Ļ
piesznie. - Najlepiej od razu urywa
ę
wszystkie rozmowy na ten temat i nie wdawa
ę
si
ħ
w dyskusje. A teraz ju
Ň
pora, by
Ļ
cie zabrali
dzieci do domu i poło
Ň
yli je spa
ę
- dodała i spojrzała na syna i synow
Ģ
.
Stan
ħ
ła na progu i odprowadzała młodych wzrokiem, kiedy wracali na Wzgórze. Johannes
i Tordhild d
Ņ
wigali mi
ħ
dzy sob
Ģ
kubełek z oczyszczonymi rybami. Sivert niósł na ramionach
Marilen
ħ
, która kiwała si
ħ
sennie do przodu ponad głow
Ģ
ojca z ka
Ň
dym jego krokiem.
- Udało si
ħ
- uznał Havard i obj
Ģ
ł Mali ramieniem.
Skin
ħ
ła głow
Ģ
. Napi
ħ
cie powoli ust
ħ
powało. Jednak Mali wiedziała,
Ň
e nigdy nie poczuje
si
ħ
całkiem spokojna, je
Ļ
li chodzi o mał
Ň
e
ı
stwo Siverta i Tordhild. Nigdy nic nie wiadomo.
Dorbet pakowała si
ħ
. Wielka walizka stała otwarta na łó
Ň
ku, a ona chodziła tam i z
powrotem i dokładała ubrania. Nie miała pewno
Ļ
ci, co powinna zabra
ę
do Oslo. Pierwsza
rzecz to strój ludowy - musiała go wzi
Ģę
. Uwa
Ň
ała,
Ň
e wszyscy, którzy pójd
Ģ
w wielkim
pochodzie, musz
Ģ
wyst
Ģ
pi
ę
w strojach regionalnych.
Ale chciała zabra
ę
oprócz tego co
Ļ
ładnego - nie b
ħ
dzie przecie
Ň
cały dzie
ı
chodzi
ę
w
paradnym stroju. Na pewno b
ħ
dzie ciepło, pomy
Ļ
lała i odgarn
ħ
ła włosy. Prognozy pogody
zapowiadały dla stolicy wspaniały pocz
Ģ
tek lata z temperatur
Ģ
do dwudziestu stopni.
Dorbet przyło
Ň
yła do siebie czerwon
Ģ
sukni
ħ
wizytow
Ģ
i spojrzała do lustra: b
ħ
dzie
odpowiednia na wyj
Ļ
cie do Chat Noir i by
ę
mo
Ň
e nada si
ħ
równie
Ň
do Teatru Narodowego.
Kupili ju
Ň
bilety zarówno na rewi
ħ
, jak i na przedstawienie Dom lalki Ibsena. Dorbet
zakr
ħ
ciła si
ħ
dookoła i u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
do siebie. Cieszyła si
ħ
tak bardzo, a
Ň
czuła łaskotanie
w brzuchu. Zamieszkaj
Ģ
w Grand Hotelu w samym centrum na Karl Johansgate! Ju
Ň
sama
my
Ļ
l,
Ň
e b
ħ
dzie si
ħ
przechadza
ę
wzdłu
Ň
tej słynnej ulicy w Oslo, przyprawiała j
Ģ
o przyjemny
dreszcz. Czeka j
Ģ
całe pi
ħę
dni zabawy i rozrywki, bez obowi
Ģ
zków i dziecka. Marit obiecała
zaj
Ģę
si
ħ
Trygvem i na pewno zrobi to z rado
Ļ
ci
Ģ
. A Dorbet cieszyła si
ħ
na kilka dni wolno
Ļ
ci
sp
ħ
dzonych tylko z Ol
Ģ
. Naprawd
ħ
si
ħ
wykosztował, my
Ļ
lała zadowolona, obiecał te
Ň
,
Ň
e
b
ħ
dzie mogła zrobi
ę
zakupy w du
Ň
ych centrach handlowych. Dawno Dorbet nie czuła si
ħ
tak
szcz
ħĻ
liwa jak w tej chwili, kiedy biegała po sypialni i pakowała si
ħ
.
Wyci
Ģ
gn
ħ
ła letni
Ģ
sukienk
ħ
w kwiaty. Zamówiła j
Ģ
razem z kilkoma innymi rzeczami z
katalogu wysyłkowego. Sukienka była modna, si
ħ
gaj
Ģ
ca tylko do połowy łydki. Ju
Ň
si
ħ
nie
nosiło długich spódnic do ziemi, w ka
Ň
dym razie w miastach. Dorbet napomkn
ħ
ła przy jakiej
Ļ
okazji,
Ň
e chciałaby w Oslo pój
Ļę
równie
Ň
do fryzjera i obci
Ģę
modnie włosy, ale Ola
sprzeciwił si
ħ
. Zapowiedział,
Ň
e fryzury nie wolno jej rusza
ę
, wi
ħ
c nie nalegała. Wła
Ļ
ciwie
dumna była ze swych długich, g
ħ
stych, faluj
Ģ
cych włosów, wi
ħ
c dostosowanie si
ħ
do
Ň
yczenia Oli nie kosztowało jej zbyt wiele. Hojno
Ļę
Oli wprawiła j
Ģ
w nadzwyczaj dobry
humor i w te czerwcowe dni Dorbet zachowywała si
ħ
łagodnie, czule i cz
ħ
sto si
ħ
Ļ
miała.
- Ach, tutaj jeste
Ļ
- Ola zajrzał do sypialni i u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
. - My
Ļ
lałem,
Ň
e ju
Ň
sko
ı
czyła
Ļ
pakowanie.
- Jeszcze nie. Nie wiem, co zabra
ę
.
- Potrzebujesz a
Ň
tyle rzeczy?
- Chc
ħ
si
ħ
podoba
ę
, kiedy b
ħ
dziemy razem wychodzi
ę
.
- Ju
Ň
jeste
Ļ
bardzo ładna, Dorbet - odparł i obj
Ģ
ł j
Ģ
. - Najpi
ħ
kniejsza.
- Ach ty! - roze
Ļ
miała si
ħ
i skuliła w jego ramionach.
Zanurzył twarz w jej pachn
Ģ
cych włosach i mocniej przytulił. Oddychał szybko. Dorbet
ostro
Ň
nie wyswobodziła si
ħ
z jego obj
ħę
i u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
.
- Poczekaj, a
Ň
przyjedziemy do hotelu - szepn
ħ
ła z wzrokiem pełnym złotych obietnic. -
B
ħ
dziemy tylko we dwoje.
- Obiecujesz?
- Jasne! - To przecie
Ň
nasza podró
Ň
po
Ļ
lubna, prawda?
Przez chwil
ħ
stali blisko obok siebie.
- Ola, przecie
Ň
ja nie mam kapelusza - rzuciła nagle.
- Ja te
Ň
nie.
- Ale powinni
Ļ
my mie
ę
, oboje. To pierwsza rzecz, jak
Ģ
musimy sobie sprawi
ę
w Oslo.
Masz taki
Ļ
wietny garnitur, ale w Oslo zwykle wkłada si
ħ
jeszcze kapelusz,
Ň
eby by
ę
eleganckim. Widziałam na zdj
ħ
ciach. A kobiety nosz
Ģ
kostiumy i kapelusze.
- Dobrze, dobrze, zaraz po przyje
Ņ
dzie mo
Ň
emy pój
Ļę
prosto do sklepu. Oczywi
Ļ
cie,
Ň
e
powinna
Ļ
mie
ę
kapelusz.
Jednak ten problem sam si
ħ
rozwi
Ģ
zał. Kiedy Dorbet zajrzała po południu do Stornes,
Ň
eby
si
ħ
po
Ň
egna
ę
przed wyjazdem, wspomniała o planowanym zakupie.
- Mo
Ň
esz wzi
Ģę
mój kapelusz - zaproponowała Mali. - Kupiłam go w Nowym Jorku. Jest
bardzo skromny, ale ładny. Mam jeszcze inny, je
Ň
eli chciałaby
Ļ
po
Ň
yczy
ę
, ale ten jest bardziej
strojny. Wło
Ň
yłam go na otwarcie sklepu.
- O, mog
ħ
je przymierzy
ę
?
Dorbet ta
ı
cowała przed lustrem w sypialni Mali.
- Ojej, jaki on
Ļ
liczny! - promieniała. - Dlaczego go nie nosisz?
- A kiedy miałabym go wkłada
ę
?
- W Oslo w ka
Ň
dym razie na pewno si
ħ
przyda.
- Tak, podobnie jak w Ameryce. Tam wszyscy nosili kapelusze. Nie chcesz po prostu
po
Ň
yczy
ę
obu? Oszcz
ħ
dziłaby
Ļ
sobie wydatków.
- A mog
ħ
?
- Oczywi
Ļ
cie - skin
ħ
ła Mali. - We
Ņ
całe pudło.
- Szcz
ħĻ
liwej podró
Ň
y - rzekł Havard, kiedy razem z Mali odprowadził Dorbet do drzwi. -
Z niecierpliwo
Ļ
ci
Ģ
b
ħ
d
ħ
czekał na relacj
ħ
Oli, bo, o ile wiem, jedziecie nie tylko po to,
Ň
eby
si
ħ
bawi
ę
. Taki zjazd gospodarzy to dla mnie co
Ļ
nowego.
- Dla Oli równie
Ň
- przyznała Dorbet. - Ola jest bardzo zaaferowany, ale ja ciesz
ħ
si
ħ
przede wszystkim na teatr i na spacer po Karl Johansgate. Pomy
Ļ
le
ę
tylko,
Ň
e jedziemy do
Oslo! To b
ħ
dzie wielka przygoda.
- Mam nadziej
ħ
,
Ň
e podró
Ň
wam si
ħ
uda - rzekła Mali. - Niech ci si
ħ
dobrze nosi
kapelusze.
Dorbet ruszyła z powrotem do domu, pchaj
Ģ
c przed sob
Ģ
wózek z Trygvem jedn
Ģ
r
ħ
k
Ģ
, a w
drugiej trzymaj
Ģ
c dyndaj
Ģ
ce pudła z kapeluszami.
- Na pewno dobrze b
ħ
dzie si
ħ
bawi
ę
- rzekł Havard z u
Ļ
miechem.
- Miejmy nadziej
ħ
,
Ň
e wyjazd do Oslo spełni jej oczekiwania - przyznała Mali. -
ņ
eby
długo jeszcze mogła
Ň
y
ę
jego wspomnieniem.
Nast
ħ
pnego ranka Stary Trygve podjechał kariolk
Ģ
,
Ň
eby zabra
ę
Dorbet i Ol
ħ
do
Surnadalen, sk
Ģ
d mieli autobus do Berkak. Tam zamierzali przenocowa
ę
u ciotki Oli, a
nast
ħ
pnego dnia wczesnym rankiem pojecha
ę
dalej poci
Ģ
giem.
- O rany! Jaka
Ļ
ty pi
ħ
kna! - wykrzykn
ħ
ła Marit i klasn
ħ
ła w dłonie, kiedy Dorbet weszła
do salonu w szarym kostiumie i w kapeluszu z Ameryki, wło
Ň
onym
Ļ
miało na bakier na
włosy zebrane na karku. - Wygl
Ģ
dasz jak te kobiety na zdj
ħ
ciach z czasopism.
Dorbet zakr
ħ
ciła si
ħ
wkoło i u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
. Potem pocałowała Małego Trygvego w
główk
ħ
.
- Pa, pa, mój malutki - rzekła. - B
Ģ
d
Ņ
grzeczny dla babci.
- O, wszystko b
ħ
dzie dobrze - zapewniła Marit. - B
ħ
dziemy si
ħ
Ļ
wietnie bawi
ę
, Trygve i
ja.
Dorbet odwróciła si
ħ
, kiedy wóz wyje
Ň
d
Ň
ał z dziedzi
ı
ca. Marit stała na progu z Trygvem
na r
ħ
ku. Dziewczyna wolno podniosła dło
ı
,
Ň
eby im pomacha
ę
na po
Ň
egnanie. Na moment
Ļ
cisn
ħ
ło si
ħ
jej serce, ale zaraz wyprostowała si
ħ
i poprawiła kapelusz. Wzi
ħ
ła Ol
ħ
za r
ħ
k
ħ
i
u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
.
- No to jedziemy w podró
Ň
- westchn
ħ
ła. - W wielk
Ģ
podró
Ň
.
Skin
Ģ
ł głow
Ģ
i u
Ļ
cisn
Ģ
ł jej dło
ı
. Potem obj
Ģ
ł Dorbet ramieniem i tak przytuleni wyje
Ň
d
Ň
ali
w kariolce ze wsi, zupełnie cichej o tak wczesnej porze.
ROZDZIAŁ 2.
Podró
Ň
poci
Ģ
giem sama w sobie była przygod
Ģ
, stwierdziła Dorbet, która siedziała w
przedziale przy oknie naprzeciw Oli i przygl
Ģ
dała si
ħ
zmieniaj
Ģ
cemu si
ħ
krajobrazowi.
Godzina za godzin
Ģ
długi poci
Ģ
g mkn
Ģ
ł w ów letni dzie
ı
na południe. Płaskowy
Ň
e i
pustkowia ust
ħ
powały miejsca rozległym wsiom i niewielkim osadom.
Ola zaprosił Dorbet na obiad do wagonu restauracyjnego. Cudownie było przeci
Ģ
gn
Ģę
si
ħ
i
od
Ļ
wie
Ň
y
ę
przed posiłkiem. Znale
Ņ
li miejsce przy uroczym stoliku przykrytym
wykrochmalonym, białym obrusem, na którym stał wazonik z ró
ŇĢ
. Zamówili stek wieprzowy
z warzywami i zimne piwo. To niesamowite uczucie: siedzie
ę
i je
Ļę
, gdy tymczasem poci
Ģ
g z
turkotem zbli
Ň
a si
ħ
coraz bardziej do celu. Du
Ň
o czasu sp
ħ
dzili przy stole, jedz
Ģ
c i gaw
ħ
dz
Ģ
c.
Dorbet nie przypominała sobie, kiedy jadła lepszy posiłek.
- Jeste
Ļ
zm
ħ
czona? - spytał Ola i poło
Ň
ył dło
ı
na jej dłoni.
Plik z chomika:
osia0906
Inne pliki z tego folderu:
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 01 - Fatalne spotkanie.pdf
(930 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 02 - Tajemnica.pdf
(827 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 03 - Wyznanie.pdf
(839 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 04 - Dziecko miłości.pdf
(828 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 05 - Księżycowa noc.pdf
(670 KB)
Inne foldery tego chomika:
#NOWOŚCI#
Agata Christie
Alex Kava
Alex Kava(1)
Boge Anna-Lise - Grzech pierworodny
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin