fakty_i_mity_2008_426_18.pdf

(9808 KB) Pobierz
114097685 UNPDF
SPOWIEDŹ KSIĘDZA GEJA
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 18 (426) 8 MAJA 2008 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
 Str. 18
Zabrze. Sala sądowa. W niej zakonnice. Jedna stoi, druga siedzi. Mamy nadzieję,
że wkrótce siedzieć będą obie. Za brutalne znęcanie się nad niepełnosprawnymi
że wkrótce siedzieć będą obie. Za brutalne znęcanie się nad niepełnosprawnymi
wychowankami prowadzonego przez siebie domu dziecka. I za prowokowanie
wychowankami prowadzonego przez siebie domu dziecka. I za prowokowanie
ohydnych gwałtów, do których tam dochodziło.
ohydnych gwałtów, do których tam dochodziło.
 Str. 13
ISSN 1509-460X
Fot. Tomasz Griessgraber
Zabrze. Sala sądowa. W niej zakonnice. Jedna stoi, druga siedzi. Mamy nadzieję,
114097685.040.png 114097685.041.png 114097685.042.png 114097685.043.png 114097685.001.png 114097685.002.png 114097685.003.png 114097685.004.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 18 (426) 2 – 8 V 2008 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
66 procent Polaków ufa Donaldowi Tuskowi. Taki sam procent
respondentów CBOS o. Rydzykowi... nie ufa! To dwa skrajne
bieguny sympatii i antypatii. Z potężną nieufnością niewdzięcz-
nego społeczeństwa musi się liczyć także Lech Kaczyński, chwi-
lowo zatrudniony na etacie prezydenta.
Może w tym kraju jeszcze nie wszystko jest stracone?
Epidemia
Roman Giertych jakimś sposobem „wynalazł” mandolinę, która
drzewiej była instrumentem słynnego dziadka Tuska – Józefa.
„Newsweek” zrobił z tego news dnia, a nas Giertychowa miłość
do takich pamiątek akurat nie dziwi. Mandolina wisi podobno
na ścianie w salonie byłego szefa Młodzieży Wszechpolskiej.
Obok krzyża. Żelaznego.
wsze, od zarania ludzkości, była to zdolność leczenia
chorób. Polakom, zamiast wielkiej zdolności, wystarczać mu-
siało wielkie, końskie zdrowie – po to, żeby chorować. Zdro-
wie i odporność musi zrównoważyć nam brak sprzętu, le-
karstw i – obecnie coraz częściej – personelu. Obarczanie
winą za ten stan rzeczy każdego kolejnego rządu jest nie-
sprawiedliwe, bo kiedy w Paryżu, Berlinie czy Padwie funk-
cjonowały już akademie medyczne, w Krakowie i Toruniu
jezuici uczyli, że choroba to dopust boży, a najlepszym le-
karstwem na nią jest pacierz.
w każdej nowej przychodni czy szpitalu – oczywiście papie-
rowe, trzymane w długich drewnianych korytkach, w któ-
rych nieustannie grzebią paluszkami pielęgniarki, tracąc przy
tym połowę czasu pracy i wydłużając kolejkę do rejestracji.
A przecież na świecie wymyślili coś takiego jak komputer
i przenośne dyskietki. Na przykład w Niemczech obywatele
mają wszystkie swoje choroby „zgrane” na dysk, z którym
zawsze przychodzą do przychodni. Tam zresztą też są w ten
sposób zarejestrowani. Ale przecież ludzie podróżują, mają
wypadki i niekoniecznie muszą trafić do swojego lekarza
pierwszego kontaktu. W Polsce często, aby przeżyć, trzeba
nosić przy sobie dowód, aktualną książeczkę zdrowia, całą
historię choroby i jeszcze skierowanie z rejonu. W krajach
cywilizowanych wystarczy mieć dyskietkę. Za to w jednym
bijemy na głowę cały świat. Bo chyba nawet w krajach la-
tynoskich nie ma w szpitalach tylu kapelanów, kaplic, ca-
łych gablot obwieszonych litaniami, koronkami, a także
krzyżyków, obrazeczków itp.
Skuteczne leczenie to przede wszystkim szybki i łatwy
dostęp do medyka, lekarstwa, sprzętu. Państwa, które wię-
cej wydają na służbę zdrowia niż na fanaberie kleru, mie-
wają kłopoty tylko z dostateczną liczbą lekarzy specjali-
stów. W Polsce społeczeństwo starzeje się jak wszędzie,
ale lekarzy ubywa najszybciej – także dzięki ich migracji
na Zachód. Za kilka lat może być z tym niedoborem
prawdziwa tragedia i bez naprawdę dużych pieniędzy na
prywatną klinikę, do której zawiezie prywatna karetka
– umarł w butach. Należy już teraz myśleć o zapobieże-
niu zbiorowej eutanazji Polaków. Można na przykład za-
trudniać lekarzy (zresztą świetnych) z Rosji i innych państw
postradzieckich. W krajach cywilizowanych są od lat wy-
pracowane metody szybkiej pomocy medycznej, na przy-
kład zamiast bezpośredniej wizyty u lekarza – sprawdza się
tzw. telemedycyna. Polega ona na tym, że różne urządzenia
monitorują zdrowie pacjenta (także w domu) i przesyłają da-
ne do lekarza. Także na odległość wybitni specjaliści prze-
prowadzają operacje rękoma młodszych kolegów. Z kolei
wiele standardowych zabiegów wykonują pielęgniarki. Na-
wet u nas mówi się już o konieczności wprowadzenia pie-
lęgniarek pierwszego kontaktu. Problem w tym, że u nas koń-
czy się zazwyczaj na „mówieniu o konieczności”. Polska ma
największe bezrobocie wśród kobiet w całej Unii, a przecież
pracy dla sióstr szpitalnych nigdy u nas nie zabraknie. Mo-
gą też one wyręczać lekarzy w wypisywaniu powtarzalnych
recept dla przewlekle chorych, na przykład cukrzyków.
Co jeszcze może rozładować kolejki przed gabinetami?
A choćby finansowane przez NFZ telefony z darmowymi po-
radami medycznymi, czynne 24 godziny na dobę. Jeśli dzię-
ki nim byłoby tylko 5 procent mniej wezwań karetek pogo-
towia, to może wreszcie zaczęłyby one przyjeżdżać na czas
do uzasadnionych przypadków.
Myślenie ma przyszłość – także w medycynie i także
w kraju (niespełnionych) cudów. Rząd PO, który ma wiele
dobrych pomysłów, jeśli tylko zauważalnie podreperuje na-
szą chorą służbę zdrowia – zyska wdzięczność Polaków.
W przeciwnym razie zaczną oni wyjeżdżać na Zachód
w ślad za swoimi lekarzami.
W minionym tygodniu media żyły newsem „Wprost”. Tygodnik
zachłysnął się zachwytem nad sprawnością swoich dziennikarzy
i podał sensacyjną wiadomość: KGB w 1979 roku wydało tajny
wyrok śmierci na papieża (pod którym podpisał się Gorba-
czow). Tymczasem to nie żaden hit, tylko śmierdzący odgrzewa-
ny kotlet. Poza tym rzekomy wyrok był tylko zachętą do prowo-
kacji (decyzja o zamachu nie byłaby dokumentowana i podpisy-
wana przez członków biura politycznego KC KPZR!). Cytowa-
ny dokument o konieczności zastosowania wobec Wojtyły „in-
nych środków” został po raz pierwszy opublikowany w 1993 ro-
ku w rosyjskim piśmie „Istocznik”, a później we włoskim „Cor-
riere della Sera” (1999 r.) oraz „Il Tempo (2001 r.). Niestety,
o tym, kto wydał wyrok śmierci (skutecznie wykonany) na Jana
Pawła I, światowe media nadal milczą.
Z pielgrzymką na Jasną Górę udali się wykładowcy akademic-
cy, kupcy oraz kierowcy. Przynajmniej w tych trzech branżach
będzie więc panował spokój i dobrobyt. A inni na co czekają?!
IPN w Szczecinie oskarżył byłego ministra spraw wewnętrznych
Czesława Kiszczaka o „zbrodnię komunistyczną”. Okrutna ta
zbrodnia polegała na wyrzuceniu z pracy funkcjonariusza bez-
pieki za to, że posłał córkę do Pierwszej Komunii. Na nasz gust,
to funkcjonariusz ten nie nadawał się do komuszej bezpieki, ale
IPN jest widać innego zdania.
Syn 87-letniej mieszkanki Baczewa zatelefonował na pogotowie,
przerażony tym, że jego mama zasłabła. „Co?!... Lekarza? Pa-
nie, w tym wieku, to niech pan dzwoni po księdza!” – poradzi-
ła dyspozytorka.
W internecie zawrzało. Ale chyba oburzenie jest nieuzasadnio-
ne. Skoro większa kasa idzie na Kościół niż na służbę zdrowia,
dyspozytorka podjęła słuszną decyzję. Chora może (a nawet po-
winna!) liczyć na cud.
Już w czerwcu znany fiutolog – prałat Henryk Jankowski – uru-
chomi pierwszą (z zapowiadanej sieci) kawiarnię-księgarnię. Ad-
res: Warszawa, Saska Kępa, ulica Francuska 11. Na razie w bu-
dynku mieści się poczta (od czasów wojny), ale przyboczni księ-
dza zapowiadają, że już się wyprowadza. Dyrekcja poczty robi
wielkie oczy, bo o niczym nie wie. Za to okoliczni mieszkańcy
w liczbie kilkuset oświadczają wprost, że pogonią prałata kijami.
Nasz reporter będzie wówczas niezawodnie na miejscu.
Dziś należy oddać wielki szacunek polskim lekarzom za
to, że nie wszyscy wyjechali jeszcze za chlebem i normal-
nością. Z drugiej strony, opowieści o nadzwyczajnych umie-
jętnościach rodzimych medyków należy wsadzić między
bajki. To kolejny z ojczyźnianych mitów na temat wyższości
„naszych chłopców”: żołnierzy, którzy strzelają do cywilów;
policjantów tropiących porywaczy Olewnika; pilotów CASY...
Oczywiście, wszelkie uogólnienia jak zwykle są krzywdzące.
Jak wygląda nasza służba zdrowia, każdy widzi. Lepiej
nie chorować. A już podwójnym pechem jest wylądowanie
w szpitalu. Znam osobiście rodzinę z Łodzi, która podjęła de-
cyzję o wyjeździe na stałe do Kanady głównie z powodu za-
paści rodzimego lecznictwa. Ludzie ci dorobili się, są po 40.,
ale nie najlepszego zdrowia. Stwierdzili, że w razie zaostrze-
nia się chorób mogą nie przeżyć pobytu w którymś z łódz-
kich szpitali, gdzie wszystkiego brakuje, a na dodatek moż-
na załapać żółtaczkę.
A propos Kanady, widziałem tam na własne oczy szpi-
tal od środka. Podobny był raczej do ekskluzywnego apar-
tamentowca. Były ekskluzywne jedynki za dopłatę, ale na-
wet w zbiorowych, sześcioosobowych pokojach każdy cho-
ry miał swój aneks osłonięty kotarą. Wspólna łazienka, po-
dobnie jak wszystkie wnętrza, lśniła sterylną czystością. Nie-
odłączny element na naszych salach chorych
– ręcznik przewieszony przez oparcie łóżka – tam
jest nie do pomyślenia. Ręczniki po myciu za-
bierają salowe, w łazience i przy łóżku jest mnó-
stwo jednorazowych gazików, podkładek, chu-
steczek itp. Nic dziwnego, że nikt tam nie sły-
szał o żółtaczce. Byłem też w szpitalach w Niem-
czech, Szwajcarii, Hiszpanii i wszystkie wyglą-
dają podobnie. Po prostu człowiekowi aż chce
się tam położyć. Czy zapaść rodzimych lecznic
to tylko kwestia pieniędzy? Nie tylko.
Także organizacji i pomyślunku. Weźmy choć-
by tzw. karty pacjenta, które zakładają nam
Na warszawskim Grochowie jest skwerek – ot, taki mały plac
zabaw dla dzieci, który nie dorobił się jeszcze nazwy. Wobec te-
go władze dzielnicy rozpisały konkurs, który wygrał... sześciolet-
ni przedszkolak Kuba. Jego pomysł – podchwycony niemal jed-
nogłośnie przez mieszkańców dzielnicy – to „Skwerek Berek”.
No i co? No i g...o! Kawał trawnika z huśtawkami, zjeżdżalnia-
mi i piaskownicą będzie się nazywał placem Wiary. Tak zawyro-
kowali urzędnicy ze stołecznego magistratu. Dziecko płacze.
Ale za to proboszcz się cieszy!
Artur Boruc, bramkarz Celticu, podczas ostatniego meczu pro-
testanckich kibiców Rangersów z Glasgow prowokował koszul-
ką z podobizną Jana Pawła II. To nie pierwszy taki wyczyn pol-
skiego bramkarza, więc szkocka federacja futbolowa oświadczy-
ła, że ma dość, i tym razem bez kary się nie obejdzie. Tak oto
prześladowany goalkeeper ma szansę, by prędzej stać się świę-
tym niż jego idol.
Duma nas rozpiera – Polacy są najlepszymi znawcami Biblii
w Europie. W tej „konkurencji” na głowę biją nawet Ameryka-
nów – ogłosił Watykan, analizując wyniki specjalnego testu. Za-
pewne przeprowadzono go wśród ateistów i świadków Jehowy.
W Chinach odkryto fabrykę produkującą na masową skalę flagi
„wolnego Tybetu”, które miały być wykorzystywane podczas an-
tychińskich demonstracji. Powiedzenie materialisty Marksa, że
„kapitaliści wyprodukują wszystko, nawet sznur, na którym ich
powieszą”, zmaterializowało się w całej rozciągłości. Przecież
Chińczycy nawet Biblię (która w Państwie Środka jest zakaza-
na) drukują w milionowych nakładach.
JONASZ
Indie. Już ponad 60 tysięcy tamtejszych chrześcijan powróciło
na łono hinduizmu. Ceremonie (tzw. oczyszczenia) są masowe
i bardzo uroczyste. Ostatnio, 27 kwietnia, w Borivli koło Bom-
baju 1800 Hindusów podczas jednej imprezy „podziękowało”
Watykanowi za zwierzchnictwo i powróciło do swojej pierwot-
nej religii. Hindus potrafi...
Austriacy i Szwajcarzy dwoją się i troją, by promować zbliżają-
ce się mistrzostwa Europy w piłce kopanej. Wyprodukowali na-
wet specjalny papier toaletowy z nadrukowanymi wypowiedzia-
mi Toniego Polstera – byłego reprezentanta Austrii.
Czyżby więc nadchodzący turniej miał okazać się imprezą do d...?
O poziomie cywilizacji świadczy wiele rzeczy, ale za-
114097685.005.png 114097685.006.png 114097685.007.png 114097685.008.png 114097685.009.png 114097685.010.png 114097685.011.png 114097685.012.png
Nr 18 (426) 2 – 8 V 2008 r.
GORĄCY TEMAT
3
bitujące wokół kat. Ko-
ścioła organizacje świec-
kie prowadzą w Polsce
kilkaset rozmaitych domów pomo-
cy społecznej, ośrodków opiekuń-
czo-wychowawczych bądź leczni-
czych, placówek dziennego poby-
tu itp. Nie czynią tego – wbrew
składanym zapewnieniom – chary-
tatywnie, bo zdecydowana więk-
szość owych instytucji finansowa-
na jest z kasy publicznej. A gdy
w grę wchodzą pieniądze, to u wa-
tykańczyków nie ma zmiłuj: goto-
wi są na każde świństwo...
~~~
W 2000 r. grupa kilkudziesię-
ciu matek, których pociechy zły los
dotknął niepełnosprawnością inte-
lektualną, zawiązała Stowarzysze-
nie na rzecz Osób Potrzebujących
„Światło i Cienie”, mające w swo-
im statucie „pomoc społeczną oraz
wyrównywania szans rodzin i osób
w trudnej sytuacji życiowej”. Ko-
biety – mieszkanki gdańskiej dziel-
nicy Zaspa – wspomagały się wcze-
śniej podczas spotkań w parafial-
nej salce katechetycznej, aż wresz-
cie uznały, że nadszedł czas, aby
całkiem pokaźne środki finansowe
pozostające w dyspozycji samorzą-
du z przeznaczeniem dla osób nie-
pełnosprawnych zagospodarować
w sposób najbardziej dla ich dzieci
odpowiedni i ściśle kontrolowany.
Decyzją rodziców, którzy na-
zywali się już Walnym Zgromadze-
niem (najwyższą władzą stowarzy-
szenia), pierwszym prezesem zarzą-
du został 43-letni dziś ksiądz Ma-
rek Lange (fot. obok). Jako pro-
sty wikary sprawował wówczas opie-
kę duszpasterską nad „dziećmi gor-
szego Boga” i chłopina wprost pa-
lił się do zaszczytów. A że jego am-
bicje współgrały z przekonaniem
założycielek „Światła i Cieni”, iż
nikt nie będzie miał lepszego prze-
bicia w urzędach niż facet w czar-
nej sukience, ks. Marek Lange do-
stał od nich władzę.
Podkreślmy, że na czterolet-
nią zaledwie kadencję , z zapro-
ponowaną przez niego pomocnicą
w osobie przybocznej wiceprezes
Danuty D. (pracownik socjalny,
członek Powiatowego Zespołu ds.
Orzekania o Stopniu Niepełno-
sprawności w Gdańsku). Sekreta-
rzem zarządu została marionetko-
wa Barbara W.
Zaczęło się całkiem obiecują-
co: z dniem 1 października 2003
roku Spółdzielnia Mieszkaniowa
„Rozstaje” wynajęła stowarzysze-
niu pomieszczenia, miasto dało
pierwsze pieniądze i... ruszył z ko-
pyta Środowiskowy Dom Pomocy
Społecznej, w którym niepełno-
sprawna młodzież (27–30 osób) za-
znawała „terapii zajęciowej i reha-
bilitacji” – tak to określano w ślicz-
nie brzmiących sprawozdaniach.
~~~
Spotkaliśmy się w Gdańsku
z grupą matek założycielek stowa-
rzyszenia, które opowiedziały nam,
jak wyglądała naga prawda.
– Pierwsze problemy pojawiły
się wówczas, gdy chciałyśmy na wła-
sne oczy sprawdzić, na czym pole-
ga owa „terapia i rehabilitacja”. Do-
cierały do nas bardzo niepokojące
sygnały, że dzieci siedzą po kątach
i nic nie robią. Terapeuci twierdzi-
li, że niemal każdą ich inicjatywę
zarząd blokował z powodu rzeko-
mego braku pieniędzy, choć z me-
diów wiedziałyśmy, że dostawali
granty z urzędu miasta. Ksiądz bar-
dzo ostro reagował na wszelkie
~ stowarzyszenie rozwijało się,
zatrudniając coraz to więcej osób
(w 2005 r. – 9, w 2006 r. – 14,
w 2007 r. – 17), przeznaczając na
ich płace odpowiednio: 170 tys. zł,
236 tys. zł i 365 tys. zł;
~ bez ich wiedzy i zgody uru-
chomiono dwa kolejne Dzienne Do-
my Pomocy dla osób starszych;
~ istnieją rachunki z rozlicznych
„imprez okolicznościowych”, któ-
rych matki za żadne skarby nie mo-
gły sobie przypomnieć...
stowarzyszenie), usadawiając Danu-
tę D. na fotelu prezesa zarządu, wspo-
mnianą Barbarę W. – na stołku wi-
ceprezesa i swoją skromną osobę na
taborecie członka kierownictwa;
~ wyłudził od części zdezorien-
towanych rodziców deklarację, że
ich dzieci będą kontynuowały zaję-
cia w tym samym miejscu i z tą sa-
mą kadrą, aczkolwiek pod nieco
zmienionym szyldem;
~ załatwił samorządowe dofi-
nansowanie dla Fundacji „Marcus”;
przez księdza Marka Langego
i odesłane ze swoimi pociecha-
mi do własnych domów .
– Kilkoro rodziców wycofało
swoje dzieci z powodu ich wyraź-
nej dyskryminacji. Gdy na przykład
ksiądz przywozi dary z Caritasu,
a często są to stosy kartonów z żyw-
nością, pani Danuta pomija w roz-
dzielnictwie dzieci buntowników
(Halina).
– Jednej z matek kazali, żeby
zaopatrywała dziecko w pampersy
albo przychodziła w południe i wy-
sadzała córkę na sedes, bo przecież
oni nie będą się zajmować taką nie-
przyjemną robotą (Grażyna).
W placówce zwanej teraz Śro-
dowiskowym Domem Samopomo-
cy, a kierowanej z tylnego fotela
przez ks. Langego – dochodzi też
do aktów przemocy:
– 4 kwietnia mój syn Bartek
został uderzony w twarz – rę-
ką, a następnie końcówką od-
kurzacza – przez młodą psycho-
log zatrudnioną przez księdza.
Chłopiec chciał sprzątać pomiesz-
czenie, a jej to przeszkadzało. Tłu-
maczyła mi się później, że nie wy-
trzymała (Barbara).
– Mój Michał był świadkiem te-
go wydarzenia. Gdy Barbara złoży-
ła skargę, zaczął się w domu bar-
dzo dziwnie zachowywać. Nieco na
siłę zawiozłam go do ośrodka, skąd
po kilku godzinach zadzwonili, że
syn bardzo źle się czuje i trzeba go
pilnie zabrać. Pojechaliśmy do le-
karza, który stwierdził, że Michał
przeżył ogromny stres. Okazało się
później, że pani psycholog robiła
chłopcu wodę z mózgu, wmawiając
mu, że to, co widział, wcale się nie
wydarzyło (Grażyna).
Tymczasem władze miasta są za-
chwycone ks. Markiem: w składzie
elitarnej Gdańskiej Rady Seniorów
doradza samemu prezydentowi
Pawłowi Adamowiczowi (fot. po-
niżej z ks. Markiem), jak rozwiązy-
wać problemy starszych osób. Szczę-
ście, że nie tych niepełnosprawnych...
A władze kościelne?
W połowie stycznia kobiety zło-
żyły skargę na ks. Langego, adre-
sując ją do samego arcybiskupa Ta-
deusza Gocłowskiego . Do dzisiaj
nie otrzymały żadnej odpowiedzi.
ANNA TARCZYŃSKA
Współpraca ST
tarczynska@faktyimity.pl
Żerowisko
Niepełnosprawność bywa zrządzeniem losu,
ale może być jego darem dla... pełnosprawnych.
Wystarczy umieć robić na niej karierę i pieniądze...
próby patrzenia mu na ręce. Za-
krzykiwał nas i odmawiał udostęp-
nienia rozliczeń finansowych – mó-
wi Jadwiga , przewodnicząca Ko-
misji Rewizyjnej stowarzyszenia.
– Stwierdził, że nie ma obowiąz-
ku o niczym nas informować, bo za
dużo byłoby rządzących. Byłam
świadkiem, jak zwracał uwagę reha-
bilitantowi, że niepotrzebnie zajmu-
je się niepełnosprawną dziewczyn-
ką, bo „przecież ona i tak nie bę-
dzie chodzić” – dodaje Barbara .
– Pytany o przychody, ksiądz
Marek odpowiadał, że „nie jest sztu-
ką dostać pieniądze. Sztuką jest je
umiejętnie rozliczyć” – wspomina
Halina .
Dopiero, gdy w 2005 r. „Światło
i Cienie” uzyskało status organizacji
pożytku publicznego, ks. Lange mu-
siał ujawnić niektóre kwity i czynić
to samo w latach następnych. Two-
rzące Walne Zgromadzenie matki za-
łożycielki stowarzyszenia dowiedzia-
ły się wówczas ze zdumieniem, że:
~ zarząd miał w 2005 r. do dys-
pozycji prawie 350 tys. zł (w 2006 r.
– ponad 570 tys. zł, a w 2007 r. przy-
garnął już ok. 630 tys. zł);
– Zaczęłyśmy się domagać wy-
boru nowego zarządu, bowiem,
zgodnie ze statutem, czteroletnia
kadencja duetu ksiądz Marek-
-Danuta D. wygasła już w 2006
roku – zauważa Grażyna .
~~~
W obliczu śmiertelnego zagroże-
nia utraty władzy, wielebny – wspie-
rany przez swą serdeczną psiapsiół-
kę Danutę D. – wykonał efektow-
ne salto mortale:
~ podczas Walnego Zgroma-
dzenia, do którego doszło 5 wrze-
śnia 2007 r., złożył rezygnację za-
rządu, z datą ustąpienia wyznaczo-
ną na ostatni dzień roku;
~ ową rezerwę czasową wyko-
rzystał na wycofanie w imieniu
„Światła i Cieni” wszystkich wnio-
sków i umów dotyczących finanso-
wania zajęć z niepełnosprawnymi,
zawartych już z miastem na 2008
roku, oraz wypowiedzenie umów
o pracę z personelem Środowisko-
wego Domu Pomocy Społecznej;
~ 27 października 2007 r. po-
tajemnie zarejestrował własną Fun-
dację „Marcus” (z siedzibą w loka-
lu użytkowanym dotychczas przez
~ całą dokumentację finanso-
wą „Światła i Cieni” przekazał do
Miejskiego Ośrodka Pomocy Spo-
łecznej, skutecznie uniemożliwiając
nowym władzom stowarzyszenia ob-
jęcie kontroli nad organizacją i płyn-
ne kontynuowanie dotychczasowej
działalności.
Tym właśnie drańskim spo-
sobem kipiące społecznikowską
pasją matki założycielki stowa-
rzyszenia zostały wykolegowane
P arafie i zakony oraz or-
Żerowisko
Niepełnosprawność bywa zrządzeniem losu,
ale może być jego darem dla... pełnosprawnych.
Wystarczy umieć robić na niej karierę i pieniądze...
114097685.013.png 114097685.014.png 114097685.015.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 18 (426) 2 – 8 V 2008 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Rydzyk na prezesa!
Prowincjałki
46-letnia Elwira D. najwyraźniej za słabo
trzymała się wózka ze swoją 4-miesięczną
wnuczką, bo legła jak długa na jednej z ulic Brzegu. W utrzymaniu równowa-
gi zapewne nie pomogły 3 promile, które krążyły w jej organizmie. Inna bab-
cia, 78-latka z Chełma, wiozła pociągiem 12 tysięcy sztuk przemyconych pa-
pierosów. Celnikom wyjaśniła, że cała kontrabanda to prezent dla wnuków.
Jeśli chodzi o futbol, to chyba ich
wszystkich czadzi albo napili się
mleka z prądem.
Od pewnego czasu piłkarska Pol-
ska rozgadała się niemożebnie i za-
daje sobie pytanie, czy Michał List-
kiewicz odejdzie 14 września br.
z funkcji prezesa PZPN, jak to pu-
blicznie zapowiedział. Mirosław
Drzewiecki , minister sportu, jest
o tym przekonany. Och, Mirek, Mi-
rek, chyba miałeś trudne dzieciń-
stwo, żelazne zabawki i atom w ko-
łysce. Listek od lat obiecuje odej-
ście i nie odchodzi. Ostatnio przy-
rzekał odejście niejakiemu Toma-
szowi Lipcowi , też ministrowi spor-
tu, zatrzymanemu później przez pro-
kuraturę za podejrzenie korupcji.
Jaki z tego wniosek? Żadnego. Po
prostu: Listek stówkę, Mirek stów-
kę, kupili se motorówkę, Mirek siadł,
Listek pierdnął, Mirek spadł!
Listek jeszcze kwitnie, a już mó-
wi się o nowych prezesach polskiej
piłki kopanej, a zwłaszcza o Janie
Krzysztofie Bieleckim oraz o Ka-
zimierzu Marcinkiewiczu . Wątpię,
żeby Bielecki zrezygnował z wyso-
kopłatnej prezesury w banku PKO
SA. Natomiast Kaziowi „Krzywo-
ustemu” by to nawet odpowiadało,
bo kończy mu się fucha dyrektora
wykonawczego w Europejskim Ban-
ku Odbudowy i Rozwoju z siedzibą
w Londynie. Wprawdzie Kazio za-
przecza tym pogłoskom, ale bez prze-
sadyzmu. Za jego nominacją na sze-
fa PZPN przemawia też fakt, że imię
ma jak Kazimierz Górski, a to mo-
że oznaczać sukces. Z obcych języ-
ków wystarczy mu tylko bezbłędnie
opanowane „yes, yes, yes!”. Dodat-
kowym plusem dla Kazia jest i to,
że dostanie poparcie Nadprezyden-
ta i Nadpremiera – tatki Tadka Ry-
dzyka – bo w wielu sprawach był
koniunkturalnie zgodny z Radiem
Maryja, a zwłaszcza w zwalczaniu
homoseksualistów. Parady były – we-
dług Kazia – naruszeniem wolności
innych obywateli, co jest rzeczą nie-
dopuszczalną, i na to zgody być nie
mogło. W październiku 2005 roku
na pytanie, „czy homoseksualizm jest
czymś godnym potępienia?” – Ka-
zio wali z rydzykowej rury: „To jest
nienaturalne! Naturalna jest rodzi-
na i państwo musi stać na straży ro-
dziny”. I tu rodzi się problem. Jeśli
wśród działaczy i piłkarzy znajdują
się też geje, to Kazik z Gorzowa
Wlkp. ma przechlapane.
Siedzieliśmy przy kufelku z chło-
pami z mojej wsi i zastanawialiśmy
się, czy dobra byłaby na prezesa np.
Doda . Najlepszy oczywiście byłby
Boniek , ale jego zna cały piłkarski
świat, on jest na „ty” ze wszystkimi
wielkimi światowego futbolu i jesz-
cze dodatkowo jest rudy (a więc
wredny), to delegaci go nie wybio-
rą. No, a poza tym co z korupcją?
Już ponad 100 ludzi futbolu siedzi
w pierdlu. Józek Oblatywacz prze-
ciął nasze wątpliwości i powiedział:
– Doda, nasza kochaniutka Polish
Barbie Girl, tylko na wiceprezesa!
Natomiast na prezesa wyłącznie Ta-
dzio Rydzyk! Tadek to myszygenes
i ma koszerną kiepełę do biznesu.
Przetransferuje całą forsę PZPN na
swoje konta, nie będzie czym ko-
rumpować, a chłopaki przestaną grać
dla jaj i zaczną wreszcie wygrywać.
ANDRZEJ RODAN
www.arispoland.pl
W sąsiedztwie komisariatu i w obiektywie
kamery monitorującej miasto pewne rodzeń-
stwo zatłukło na śmierć 56-letniego mieszkańca Katowic. 20-letni brat i je-
go o rok starsza siostra chcieli od swej ofiary drobnych na papierosy...
70-letni Zdzisław S. wybrał się któregoś
popołudnia na działkę w Poddębiu nieda-
leko Serocka. Traf chciał, że w tym samym czasie na swojej działce czynił
wiosenne porządki jego 50-letni sąsiad, a był przy tym ciut za hałaśliwy.
Zdzisław S. zdzielił więc faceta metalową rurką, po czym związał i zamknął
w ziemiance. Zgarnęła go policja zaalarmowana przez innego sąsiada. Zdzi-
chowi grozi 5 lat spokojnego wypoczynku.
Na placu przed kościołem w Opolu Lubel-
skim dwóch nastolatków pobiło swojego
kolegę. Kijem bejsbolowym. Z kolei w Tczewie trzej gimnazjaliści w drodze
na wieczorną mszę nadmiar energii wyładowali na 85-letniej kalekiej sta-
ruszce. Ofiara napaści też szła do kościoła.
Na oryginalny pomysł wpadli radni ze Sko-
czowa. Otóż postanowili oni, że każda więk-
sza dziura w drodze na terenie ich miasta zostanie oznakowana specjalną
tablicą informacyjno-ostrzegawczą. Koszt wykonania i ustawienia pojedyn-
czej tablicy przewyższy koszt załatania dziury.
Ekologia to piękna i wzniosła sprawa. Nie
bez racji tak właśnie pomyśleli ekolodzy
czyszczący dno jeziora w miejscowości Chmielniki niedaleko Bydgoszczy.
Z dennego mułu wydobyli aż dwadzieścia hałd rozmaitych odpadów: od
butwiejących gałęzi po puszki i butelki. Wydobyli i wszystko... wrzucili do
pobliskiego lasu. Oj, nie będzie to teraz Las Palmas!
Opracowali: WZ i MarS
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
z Platformy: zdewociały, choć nie radiomaryjny;
„wartościowy”, choć głównie w słowach; ze skłon-
nością do robienia interesów przy okazji służby pu-
blicznej, choć bez rozmachu Tadeusza Rydzyka.
Katolicki publicysta i poseł Platformy Obywatelskiej
jest autorem najgłupszego zdania wypowiedzianego w me-
diach w ostatnich tygodniach, a może nawet miesiącach.
Kiedy wyjaśniał, dlaczego – jego
zdaniem – pary żyjące w związ-
kach nieformalnych lub kobiety
samotne powinny zostać pozba-
wione prawa do zapłodnienia in
vitro, powiedział: „Dziecko rozwi-
ja się naprawdę dobrze i harmo-
nijnie tylko wtedy, gdy ma ojca i matkę”. Tak się składa,
że każde dziecko ma ojca i matkę, nawet wtedy, gdy jest
wychowywane w sierocińcu. Wydawałoby się, że rektor
wyższej uczelni, którym jest Gowin, powinien takie rze-
czy wiedzieć. Prawdziwym ojcem i matką są przecież tak-
że rodzice pozostający w związku nieformalnym. W ogó-
le fakt bycia rodzicem pozostaje w luźnym związku z fak-
tem bycia małżonkiem, nawet małżonkiem katolickim.
Nikt też nie ma prawa dowodzić, że rodzina składa-
jąca się z zawartego w kościele lub urzędzie małżeń-
stwa oraz ich dzieci jest bardziej prawdziwa niż rodzi-
na innego rodzaju: oparta na konkubinacie rodziców,
tzw. niepełna, jednopłciowa, składająca się z dziadków,
wnuków itp. Trzeba mieć mózg ukształtowany, czy może
raczej – zdemoralizowany przez obłudny Kościół, aby wy-
powiadać się z taką pogardą i pewnością siebie o ludziach
żyjących w konkubinatach, zarzucając im na przykład
szczególną skłonność do molestowania seksualnego. Go-
win przyznał, że nie zna żadnych danych statystycznych
na ten temat, i mówił w oparciu „o własne obserwacje”.
Mimo fali krytyki ze wszystkich stron ten człowiek Ko-
ścioła w Platformie nie przeprosił za swoje haniebne
wypowiedzi i – co gorsza – nie został oficjalnie potępio-
ny przez swoją partię. Pozostaje także szefem Komisji
Bioetycznej powołanej przez premiera Tuska .
Gowinem – specem od etyki
i moralności PO – zajmie się za
to Komisja Etyki Poselskiej. Nie
chodzi oczywiście o obrażanie
współobywateli, bo ludzie żyjący
w wolnych związkach, czyli na ba-
kier z moralnością katolicką, to
w tym kraju podludzie, których można obrażać do wo-
li. Chodzi o zorganizowanie w Sejmie przez Gowina
spotkania promującego prywatną uczelnię, której jest
rektorem. Zachodzi podejrzenie, że ten katolicki pu-
blicysta wykorzystał Sejm do reklamy osobistego ge-
szeftu. Kilka tygodni temu pisaliśmy o tym, jak Gowin
złamał prawo, nie przekazując środków za wynajem
budynku swojej szkoły prawowitym właścicielom, lecz
kościelnej fundacji walczącej sądownie o wspomniany
budynek („FiM” 10/2008).
A do premiera Tuska mamy jeszcze pytanie: rozu-
miemy, że PO nie ma być może nikogo bardziej etycz-
nego od Gowina, aby pochylał się nad sprawami etyki.
Ale czy sprawą in vitro naprawdę powinien zajmować
się człowiek Kościoła? Czy PO koniecznie chce się sta-
wiać w roli zakładnika episkopatu w tej palącej kwestii
społecznej?
Co prawda jest do trzech razy sztuka – takie powiedzenie – więc powinni-
śmy ponieść trzy porażki, ale jednak obawiam się, że dwie to już będzie wy-
starczająca ilość i w związku z tym, jeżeli w 2011 roku, bo pewnie wtedy
będą wybory, wyborów nie wygramy, no to oczywiście ja pozostawię miej-
sce innym, pewnie młodszym (…). Ale ja jestem przekonany, że mamy wszel-
kie szanse wygrać, i w związku z tym jeszcze trochę młodzi się pomęczą.
(Jarosław Kaczyński)
RZECZY POSPOLITE
PiS łapie powolutku wiatr w żagle, wychodzimy z powyborczej traumy.
(Jacek Kurski)
Pan od etyki
Poniosłem same szkody z pełnienia różnych funkcji władzy w Polsce
i mam tego świadomość.
(Józef Oleksy)
W 2009 r. będziemy mieli podatek prawie liniowy. Ja sobie zdaję sprawę
z tego, że to „prawie” robi istotną różnicę.
(Donald Tusk)
Nie można oczekiwać, że po czterech miesiącach pojawią się autostrady. Na-
wet Führer takiego tempa nie osiągnął, a w budowie autostrad był dobry.
(Stefan Niesiołowski)
Kiedy PiS mówi o odpolitycznieniu mediów, mam wrażenie, że widzę wilka
modlącego się o zdrowie Czerwonego Kapturka. (Jerzy Wenderlich)
Zobaczcie, jak księża nam często umierają teraz – zawał, wylew, zawał.
Jak myślicie, z tych rozkoszy? Uważajmy na to kamienowanie księży. To
w Polsce to jest dramat. Daliśmy sobie radę w komunizmie, dawaliśmy so-
bie radę w stanie wojennym, teraz nie możemy sobie dać rady. Dlaczego?
Przez media.
(o. Tadeusz Rydzyk)
Wybrała OH
ADAM CIOCH
BABCIE RZĄDZĄ
SIŁA NAŁOGU
SĄSIEDZI
PRZED SPOWIEDZIĄ?
DZIURY W... MÓZGU
RUNO
J arosław Gowin jest taki jak wielu jego kolegów
114097685.016.png 114097685.017.png 114097685.018.png 114097685.019.png 114097685.020.png 114097685.021.png 114097685.022.png 114097685.023.png 114097685.024.png 114097685.025.png 114097685.026.png 114097685.027.png 114097685.028.png 114097685.029.png 114097685.030.png 114097685.031.png 114097685.032.png 114097685.033.png 114097685.034.png 114097685.035.png
 
Nr 18 (426) 2 – 8 V 2008 r.
NA KLĘCZKACH
5
CO JEST PRZYCZYNĄ
CZEGO?
się jakoś składa, że potem poszko-
dowani, jak na przykład po zawa-
leniu się hali z gołębiarzami, skar-
żą się, że tej pomocy nie widać.
GS
zatrudnienie duchownego. Gratu-
lujemy inicjatywy! Chętnych jednak
brak, bo straż chce zapłacić led-
wie ponad 1000 zł brutto swojemu
etatowemu księdzu. Proponujemy
chętnych poszukać wśród zdespe-
rowanych byłych katechetów, któ-
rym zabroniono pracy w zawodzie
z powodu molestowania seksualne-
go. Może da się ich namówić, bo
i w tym zawodzie zawsze jakaś
sikawka (i to niemała!) jest pod rę-
ką...
W Radiu Maryja omawiano kil-
ka dni temu światowy ranking kra-
jów skorumpowanych, a Polska zaj-
muje na tej liście jedną z najwyż-
szych pozycji. Czytająca tę infor-
mację spikerka zauważyła, że „da-
leko nam jeszcze do krajów skandy-
nawskich, gdzie korupcja jest prak-
tycznie nieznana” (cytat z pamięci).
Szkoda, że nie zauważyła przy tym,
iż żaden z krajów skandynawskich
nie jest krajem katolickim i żaden
nie ma podpisanego konkordatu,
a księdza lub zakonnicy latami nie
uwidzisz na ulicy. I tu właśnie jest
pies pogrzebany. Z. Dunek
Dąbrowskiego – głosowało aż 145
elektorów. Kamiński sam się pro-
sił o przegraną. Wielokrotnie opi-
sywaliśmy w „FiM”, jak uginał się
pod każdym niemal kaprysem lu-
belskiego metropolity, arcybisku-
pa Józefa Życińskiego („FiM”
13/2008). Słynna sprawa z ocenzu-
rowaniem wystawy koszulek
„T-shirt dla wolności” w ramach
festiwalu „Prawa człowieka w fil-
mie” zebrała w końcu swoje żni-
wo. Kamińskiemu nie pomógł na-
wet fakt, iż niedawno Benedykt
XVI odznaczył go krzyżem „Dla
Kościoła i Papieża” – najwyższym
kościelnym odznaczeniem dla osób
świeckich.
INKASENT
Kardynał Stanisław Dziwisz
dwoi się i troi, jeżdżąc po całej Pol-
sce i podsycając kult swojego daw-
nego mistrza JPII . Niedawno na-
wiedził zakłady płytek ceramicz-
nych w Tomaszowie Mazowieckim
i ze zdumieniem oglądał taśmę pro-
dukcyjną wytwarzającą glazurę ze
swoją podobizną. Potem w pobli-
skim Opocznie pokropił kolejny po-
mniczek byłego papieża. Wtajem-
niczeni twierdzą, że te „gospodar-
skie wizyty” (towarzyszy im celebra
jak w najlepszych czasach gierkow-
skiej propagandy sukcesu) nie są
bezinteresowne: ponoć „Cerami-
ka” rzuciła na tacę 50 tysiączków.
Kardynał zbiera kasę na papieskie
Centrum w Krakowie, które wier-
ni traktują – delikatnie mówiąc
– bardzo chłodno.
PORNO I DUSZNO
– Czy nadal sprzedaje pani pi-
sma pornograficzne? – zapytał przy
ołtarzu jedną z parafianek ks. Ra-
fał Spiżak , wikary z Trzcinicy (pow.
kępiński). Gdy kobieta, zgodnie
z prawdą, potwierdziła, ksiądz wy-
palił z satysfakcją: – Komunii
w żadnym wypadku pani nie udzie-
lę! Poniżona parafianka chce te-
raz odwołać się do biskupa kali-
skiego i domagać się przeprosin.
Nie dość, że „zboczona”, to w do-
datku naiwna!
MaK
A MURY RUNĄ
19 lat po upadku muru berliń-
skiego upadł mur we francuskim
kościele Beaumont-les-Valence,
który dzielił tamtejszą świątynię na
część protestancką i katolicką. Mur
istniał od 1806 roku i został roze-
brany w ostatnich tygodniach na
wniosek większości członków oby-
dwu parafii. Kilka lat temu poja-
wiła się w murze pierwsza wyrwa
– zamontowano drzwi łączące obie
części świątyni.
Okazuje się zatem, że nienawiść
łącząca miłujących się po bratersku
chrześcijan była o dwie dekady sil-
niejsza i o 140 lat starsza niż bez-
bożna, bo radziecka, żelazna kur-
tyna.
NADDYREKTOR
RP
KC
Ponieważ do Kościelca (woj.
małopolskie) miał przyjechać obraz
Matki Boskiej Częstochowskiej,
miejscowy proboszcz zarządził „re-
kolekcje przed nawiedzeniem”.
Z tego powodu uczniowie podsta-
wówki i gimnazjum Zespołu Szkół
im. Mikołaja Kopernika zostali
zwolnieni z zajęć lekcyjnych na kil-
ka dni. Wielu rodziców zbulwerso-
wały zarówno owe dodatkowe (po
wielkanocnych) rekolekcje, jak i od-
wołanie lekcji. Jak się okazało, za-
mknięcie szkoły zarządził sam wie-
lebny, wysyłając stosowne pismo do
dyrektora. Małopolskie Kuratorium
Oświaty odważnie twierdzi, że ta-
kie praktyki są niedopuszczalne.
I tyle.
JAK PIES Z KOTEM
SENAT ZA „IDEAŁEM”
Ksiądz Stanisław S. i były ko-
ścielny Tadeusz Ruda z parafii
w Grzymiszewie strasznie się „ko-
chają”. Słowo „strasznie” jest tu
najwłaściwsze. Wojna między pa-
nami trwa już blisko 16 lat. Moż-
na więc rzec, że jest to uczucie „od
pierwszego wejrzenia”. Wtedy to
nowo przybyły proboszcz i ówcze-
sny pracownik parafii spojrzeli na
siebie i... już wiedzieli, że przyja-
ciółmi nie zostaną. Kościelnemu
nie podobało się, że klecha ciągał
ministrantów za uszy, a ten z ko-
lei wyzywał od złodziei. Niedaw-
no ksiądz wtargnął do domu ko-
ścielnego i zaczął tam wywijać mio-
tłą, a gospodarz, w odpowiedzi,
zdzielił dobrodzieja butem w łeb...
We wsi obstawiają zakłady, kto
pierwszy kogo wykurzy. PAR
PS
...W PROCH
SIĘ OBRÓCISZ
Łódź jako jedyne miasto w Eu-
ropie będzie miała dwie spopie-
larnie zwłok. W połowie ubiegłe-
go roku uruchomiono urządzenia
krematoryjne należące do tutejszej
Kurii Archidiecezjalnej, która w po-
rę zwietrzyła niezły interes, a te-
raz kolejną tego typu firmę urucha-
mia jeden z prywatnych przedsię-
biorców pogrzebowych. Interes, jak
się okazuje, jest opłacalny, bo
o miejsce na cmentarzu jest coraz
trudniej, a pochówek urnowy jest
znacznie tańszy. Na razie w Polsce
w 10 krematoriach spopiela się
6 proc. ciał, ale w Łodzi – aż 15
procent. Mimo skojarzeń z obozo-
wymi „fabrykami śmierci” z czasów
ostatniej wojny liczba spopieleń ro-
śnie u nas w szybkim tempie, choć
do Czechów (90 proc.) jeszcze nam
daleko.
MaK
BARDOTKA
ZA KRATKAMI?
PS
Brigitte Bardot (lat 73), nie-
gdyś gwiazda światowego kina, tra-
fi wkrótce przed sąd. Powód? Ob-
raza muzułmanów. Półtora roku
temu Bardotka wystąpiła z apelem
do rządu, by zabronił muzułma-
nom rytualnego zabijania zwierząt.
Aktorka nazwała muzułmanów bar-
barzyńcami, którzy „lubują się
w wyrządzaniu krzywdy niewinnym
istotom”. Słowa te zbulwersowały
społeczność muzułmańską i wyto-
czono jej proces. To już kolejna
obraza z jej strony, więc Temida
chce stanowczo utemperować
obrończynię zwierząt. Aktorka do-
maga się darowania kary, ale nie
obiecuje, że zamilknie. Bardotka
w ciupie – to nawet trudno sobie
wyobrazić!
POSZUKIWACZE KASY
Poprzez aklamację senatorowie
przyjęli uchwałę pean z okazji rocz-
nicy śmierci JPII . „Oddajemy dziś
hołd wielkiemu autorytetowi moral-
nemu, duchowemu i religijnemu na-
szych czasów, z nadzieją, że testa-
ment Wielkiego Świadka wiary bę-
dzie realizowany (...). Jan Paweł II
jest wzorem i ideałem, Jego naucza-
nie powinno być punktem odniesie-
nia do wszystkich naszych działań
podejmowanych dla dobra Polski
i drugiego człowieka, w tym niena-
rodzonego” – napisali wybrańcy na-
rodu. Niewielu jednak wie, że to
wersja wybitnie złagodzona. W pier-
wotnej wnioskodawcy z PiS-u nie
lali wody i porządnie pojechali po
Radzie Europy, która zaapelowała
o legalizację w Polsce aborcji.
W uchwale Senatu chcieli dodatko-
wo obrzydzić „cywilizację śmierci,
której objawem jest zabijanie najbar-
dziej niewinnych – dzieci nienaro-
dzonych” . Najlepszy był koniec:
„Wzywamy Radę Europy raczej do
poparcia inicjatywy obecnie podej-
mowanej przez Stolicę Apostolską,
która kieruje do ONZ prośbę ogło-
szenia moratorium w sprawie wy-
konywania zabiegów aborcji” . Na
szczęście senatorowie PO uporząd-
kowali projekt i nie dopuścili do
kompromitacji Polski, choć sama
uchwała i tak stanowi kolejne ku-
riozum.
Narodowy Fundusz Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej
nie ma już żadnych uwag do Ry-
dzykowej Fundacji Lux Veritatis,
która rozpoczęła przygotowania do
realizacji głośnej geotermalnej in-
westycji. Tak przynajmniej na ła-
mach „Naszego Dziennika” twier-
dzi Jan Król , prawa ręka szefa Ra-
dia Maryja. Spółka z Jasła „Po-
szukiwania Nafty i Gazu” rzeczy-
wiście przygotowuje plac budowy
i – zdaniem o. Króla – nie będzie
problemów z ostatecznym podpi-
saniem umowy i wyszarpnięciem
z publicznej kasy kilkunastu melo-
nów. Coś nam się wydaje, że J. Król
tym razem wie, co mówi. Tuskowa
władza w kwestiach Krk okazuje
się bowiem obleśnie uległa. BS
BRAKI KADROWE
BS
Problem braku rąk do pracy sta-
je się w Polsce na tyle poważny, że
Państwowa Straż Pożarna w Gorzo-
wie Wielkopolskim zmuszona była
dać publiczne ogłoszenie o poszu-
kiwaniu chętnego do zatrudnienia
w charakterze... kapelana miejsco-
wej jednostki. Wiecznie niedoinwe-
stowana i marnie płacąca straża-
kom instytucja znalazła środki na
CZARNA DZIURA
W Kołobrzegu osoby ubogie,
które do tej pory regularnie ko-
rzystały z pomocy żywnościowej
świadczonej przez miejscowy Ca-
ritas, odeszły od drzwi z niczym.
Beneficjentami tej placówki
jest około 500-osobowa grupa lu-
dzi ubogich, a wśród nich osoby
starsze i schorowane. Także mat-
ki z małymi dziećmi. A chodzi
o żywność unijną. Z tego same-
go źródła dary otrzymuje PCK,
i tu nie ma problemu, bo ciągłość
dostaw jest zachowana. Co więc
dzieje się z dostawami dla Cari-
tasu? Podobno w maju wszystko
ma wrócić do normy. Ciekawe tyl-
ko, na jak długo.
Kiedy w Polsce dochodzi do ja-
kiejś tragedii, to Caritas jako pierw-
szy podaje swoje konta w mediach
i robi zbiórkę pieniędzy, tylko tak
BS
ŚWIĘTY BOŻE
NIE POMOŻE
Profesor Wiesław A. Kamiń-
ski przerżnął wybory na rektora
Uniwersytetu Marii Curie-Skłodow-
skiej w Lublinie. Jest to ewenement,
bo zazwyczaj szefowie UMCS uzy-
skiwali poparcie kolegium elektor-
skiego na drugą kadencję. Podczas
głosowania na Kamińskiego posta-
wiło tylko 46 osób. Na jego kontr-
kandydata – profesora Andrzeja
MW
114097685.036.png 114097685.037.png 114097685.038.png 114097685.039.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin